Wigilia do d…
Za tydzień Wigilia, w pracy nieco wcześniej. Zapowiada się, że przynajmniej ta szkolna będzie zaprzeczeniem chrześcijańskich wartości. Sporo osób mówi, że nie przyjdzie, ponieważ nie ma ochoty ani przyjmować życzenia, ani tym bardziej składać.
Pierwszy problem to pieniądze. Szkoła nie dysponuje funduszem wigilijnym, więc za spotkanie muszą zapłacić nauczyciele (zrzutka) oraz rodzice bądź inni sponsorzy, np. absolwenci. Drugi problem to sprzątanie. Panie woźne zapowiedziały, że to nie należy do ich obowiązków. Przygotować uroczystość oraz po niej posprzątać muszą więc nauczyciele (część na ochotnika, część wyznaczona przez dyrekcję). Jak trzeba płacić i robić, to zaczynają się niesnaski. Niektórzy już pytają, czy wigilia w pracy jest obowiązkowa.
Do tego dochodzi typowa u nauczycieli skłonność do narzekania na wady bliźnich. Jak usłyszałem, że w zeszłym roku nie odniosłem talerzyka, tylko ktoś po mnie musiał posprzątać, to przeszła mi ochota na takie spotkania. Oczywiście, skłonność do obrażania się bez powodu to też cecha belferska. Więc się obraziłem jak typowy nauczyciel, patrzę z góry na innych jak stuprocentowy belfer, widzę bardzo wyraźnie wady koleżanek i kolegów, a swoich ani trochę, i mam wielką ochotę nie przyjść na to głupie spotkanie.
Powstrzymuje mnie przed tym tylko wrodzona chytrość. Otóż parę dni temu byłem w innym nastroju, nie zdawałem sobie sprawy, co tu się święci, i zapłaciłem składkę. Szkoda byłoby zmarnować.
Komentarze
@Gospodarz
A w PRL ludzie w takich imprezach chętnie brali udział … 😉
Mnie też by interesowało, czy udział w wigilii szkolnej jest urzędowym lub zwyczajowym obowiązkiem.
A na takich wigiliach wolno pić alkohol? Wtedy bym rozumiał. Każda okazja dobra do wypitki. Jak nie imieniny miesiąca, to wigilia szkolna.
To jak się pracuje w takiej atmosferze – wzajemnych pretensji by nie powiedzieć – nienawiści?
Nieoczekiwana zamiana miejsc: to, co w PRL służyło wspólnocie, socjalizacji, kultywowaniu tradycji, dziś jest postrzegane jako przykry obowiązek, jak niegdysiejszy pochód pierwszomajowy. Na pochodzie byłem raz. Więc w obecnych czasach na spotkaniu wigilijnym w pracy powinienem być tylko raz, by jak wówczas poczuć niesmak i obiecać sobie – nigdy więcej?
To nie do końca tak – tego spotkania nie urządza Pierwszy Sekretarz IV RP, tylko kolega. I jak tu żyć, jak żyć?
W PRL-u były naprawdę spotkania wigilijne nauczycieli? Trudno mi w to uwierzyć. PRL-u ma u mnie kolejny mały plus. Był bardziej postępowy i tolerancyjny niż dzisiejsi postępowcy z lewicy.
@snakeinweb
Od roku 1956 wigilie w szkołach były jak najbardziej. Oraz choinki i kolędy w radio/TV… 😉
Jak to jest w mojej szkole?
Do wigilijnego stołu siadają wszyscy pracownicy szkoły, panie z obsługi ustawiają stoły, kucharki przygotowują łazanki i karpia, ksiądz przynosi 400 opłatków, nauczyciele pomagają przy sprzątaniu stołów.
Jeśli ktoś nie ma ochoty po prostu nie przychodzi i nie dyskutuje się o tym (bo najczęściej powodem jest choroba).
Problemem naszej wigilii jest łamanie się opłatkiem. Corocznie jest propozycja, aby tego nie robić i od lat tradycyjnie wszyscy wstają i każdy każdemu składa życzenia.
Chyba nikt w szkole nie wyobraża sobie, aby w ten ostatni dzień przed świętami w szkole nie było tego wigilijnego spotkania. To takie oczywiste.
Może nie jesteśmy postępowi?
Pozdrawiam i życzę spokojnych świąt.