Zawiedzeni siódmoklasiści
W bardzo złych nastrojach rozpoczynają rok szkolny siódmoklasiści. Mieli być gimnazjalistami, czyli kimś, a zostali w podstawówkach.
Zawiedziony nastolatek to murowany kłopot dla nauczycieli. Klasy siódme będą wymagały szczególnej troski. Na miejscu wychowawców od samego początku stosowałbym specjalne środki zaradcze, dmuchał na zimne i reagował na najdrobniejsze sygnały. Niedoszli absolwenci szkół podstawowych to nie będą grzeczne dzieci. Zresztą na ich miejscu, gdyby postawiono mi szlaban bez pytania o zdanie, też byłbym wkurzony.
Jednak zawiedzeni są nie tylko uczniowie. Także nauczyciele są sfrustrowani. Do tej pory oświata polska oparta była na liczbie trzy. Trzy lata nauczyciel miał do czynienia z uczniem – właściwie na każdym etapie edukacji (edukacja wczesnoszkolna – 3 lata, potem klasy 4-6, gimnazjum – 3 lata, liceum – 3 lata, wyjątkiem technika – 4 lata). Teraz nauczycieli podstawówek czekają kolejne dwa lata z tymi samymi uczniami, czyli razem pięć. Życzę cierpliwości.
Komentarze
Naprawdę nie zobaczył Pan kiedyś „efektu liczby 3” odnośnie liceum? Bo ja tak. Podobnie jak przełożyło się „zabranie” 1 godziny języka polskiego w klasach, gdzie j.polski był na poziomie podstawowym, zamiast „od zawsze” 5 godzin zrobiły się 4 godziny, zamiast 4 lat liceum- 3 lata (czyli tak naprawdę 2,5). Efekt zobaczyłam- od 2005 roku sprawdzam matury pisemne, to z czasem zaczęło być widoczne.
Widzę sens przywrócenia 4 lat liceum.
Polonista chciałby 10 godz. polskiego, matematyk to samo no i katecheta z 5 godzin. Byłoby dużo nadliczbowych.
„Być 7-klasistą” brzmi przecież dumniej niż „być pierwszoklasistą” . Młodzież dobie z tym chyba poradzi.
`do anna
Problem nie leży w „latach” nauki, ale w programach i siatkach godzin przeznaczonych na dane przedmioty (ale kto dziś wyprowadzi np. religię ze szkół?!). Nie wierzę w opowieści, że kiedyś było lepiej, badania wyników tego nie potwierdzają. Kompletnie nie widzę sensu przywrócenia 5 letniego technikum.
@Anastazja
Nie, ale przed reformą z podziałem na poziom podstawowy (4 godziny) i poziom rozszerzony (nawet 9 godzin) jest zasadnicza różnica. Dawniej było 5 godzin i to była ok. Matematyka, j. polski i j. angielski powinno być po 5 godzin.
Moja opowieść „kiedyś było lepiej” opiera się na doświadczeniu 12 lat, kiedy sprawdzam zewnętrzne matury z j. polskiego- naprawdę widać spadek (mówię o ogóle grupy, a nie wybranych szkołach, zresztą nie mam nigdy pojęcia, skąd są prace, które sprawdzam).
@Anna – nawet dwie godziny historii w tygodniu pozwalało czegoś nauczyć.
W Warszawie. Byłe gimnazjum i szkoła podstawowa w odległości około 2 kilometrów. Gimnazjum prawie puste – uruchomiono jedna klasę pierwszą (skład poniżej 10 dzieci) i zerówkę. Szkoła podstawowa? Nauka na 2 zmiany!
Skutki deformy!
@autorze drogi- z perspektywy swojego liceum zapomniał Pan był niestety o tzw. zespołach szkół. A tu niespodzianka- zamiast 6 lat z jedną klasą będę z nimi obcowała tyko 5 (czego akurat w przypadku mojej obecnej klasy żałuję). Myślę, że niektórzy moi koledzy odetchną. Co do zawodu siódmoklasistów- no cóż, mniej tuszu do rzęs i mniej kasy na papierosy być może zostanie wydane. A 16-latki przestaną potykać się na korytarzach o sześcioletnie kajtki. Co obu stronom na dobre wyjdzie.
Dodam, że takich szkół w dwupaku jest naprawdę wiele w naszym pięknym nadwiślańskim kraju.
@Kalder
Przecież to jest w gestii władz lokalnych, aby tak nie było:”Gimnazjum prawie puste – uruchomiono jedna klasę pierwszą (skład poniżej 10 dzieci) i zerówkę. Szkoła podstawowa? Nauka na 2 zmiany!”
U mnie w mieście tak właśnie zrobiono: gimnazjum stało się podstawówką, są 2 i 3 klasy na zamknięcie systemu, a część klas SP tam przeniesiono i rozpoczęto system SP.
@Anna
Car dobry! Czynownicy źli? Może trzeba było dać więcej czasu na przygotowanie deformy? Pomijam tu całkowitą bezcelowość i szkodliwość działań. Dla tego rządu to przecież standard.
Gimnazjum o którym mówię stało się SP. Są 2 i 3 klasy na zamknięcie systemu. Dzieci to nie piłeczki do przerzucania? Chyba? Dzieci miały wręcz nie zauważyć zmian?
Kto ma wartości ciągle na gębie ma je także i w nosie?!
@kalder
>W Warszawie. Byłe gimnazjum i szkoła podstawowa w odległości około 2 kilometrów. Gimnazjum prawie puste – uruchomiono jedna klasę pierwszą (skład poniżej 10 dzieci) i zerówkę. Szkoła podstawowa? Nauka na 2 zmiany! Skutki deformy!<
Akurat sieć ustalały i o naborze decydowały samorządy. Nie chcę już przypominać, kto rządzi w Warszawie (podobnie jak w Łodzi Gospodarza!), ale jakoś mi się obiło o uszy, że PO … 😉
A aż 2 kilometry odległości pomiędzy dwoma szkolnymi budynkami w Warszawie to jakieś curiosum jest – może jakiś konkret. Chyba, że to jakiś Wawer czy inna Falenica … 😉
@kalder
Oczywiście mowa o budynkach SĄSIEDNICH … 😉
Rząd narozrabiał i narzucił obłąkane tempo więc … winne są samorządy?
Winy jest wyłącznie debilizm grupy koryta dojnej zmiany.
Dlaczego w Warszawie dwie przykładowe – różne szkoły nie mogą być w odległości 2 km? Chodzi o Wolę. O tych szkołach wiem po prostu z osobistego doświadczenia i dlatego użyłem ich jako przykładu
@kalder
Konkret poproszę – te szkoły mają numery … 😉
Pocałuj psa w nos. To jest prawda i tyle. Prędzej czy później dziennikarze dotrą do takich kwiatków. Mam nadzieję, że grupa koryta dojnej zmiany będzie mieć swoje numery i będziesz mógł łatwo znaleźć cele swoich idoli
A propos.
Dostaliśmy też informację, że nasz dzieciak co prawda nie ma teraz podręczników ale „JUŻ SĄ ZAMÓWIONE” i będą
„To jest prawda i tyle, ja nie podam konkretnych informacji bo ktoś mógłby wtedy rzeczowo przeanalizować moje słowa”. Aha. Okej.
Nie liczę na rzeczową analizę faktów przez pisowskich płatnych hejterów
@kalder
Każdy sądzi według siebie, a brak faktów dowodzi, że to właśnie ty jesteś wynajętym marnym wyrobnikiem Internetu 😉
Drogi @Kalder- 2 lata temu, a więc przed wyborami czekałam na podręczniki do października. Tak więc tu się nic nie zmieniło. Jeśli podręczniki są darmowe, co zresztą w pewien sposób utrudnia nam pracę- prosze wybaczyć nie chce mi sie pisać dlaczego (oczywiście rodzice się cieszą i słusznie), to niestety rodzi problemy zdaje się z „przepustowością” kanałów dystrybucyjnych wydawnictw. I nie wiem, jaki jest tu bezpośredni wpływ państwa. Pewnie mogłoby karać za nie wysłanie przed 1 września, ale czy wydawnictwa by sobe poradziły i tak? Dawniej rodzice dbali o kupno podręczników, a i tak miewałam uczniów, którzy jeszcze w listopadzie mówili, że „mama jutro pójdzie d księgarni”. Stąd drogi kalderze sądzę, że ta pretensja do tej ekipy jest średnio celna.
Anna,
Czy problem spadku średniego poziomu matur z j. polskiego i każdego innego przedmiotu nie wynika raczej ze zwiększenia liczby osób przystępujących do matury? A także z takiego ustawienia progu jej zdawalności, by otworzyć uczelnie wyższe dla co najmniej 50% populacji?
Czy jednak te najlepsze matury z najlepszych szkół nie trzymają dawnego poziomu? Bo tylko takie porównanie ma sens.
Porównywać współczesne słabe matury można tylko z poziomem wykształcenia dawnych absolwentów szkół zawodowych; ci jednak do żadnych egzaminów nie przystępowali, stąd nasza wiedza w tym temacie jest czysto wyobrażeniowa.
Co rok ponad 99% uczniów z danej kohorty wiekowej kończy 9-letnią naukę obowiązkową. Następnie 95% z tej grupy kontynuuje naukę w szkołach zawodowych i maturalnych. Ponad połowa absolwentów szkół średnich rozpoczyna studia i w większości je kończy.
Finowie częściej niż większość innych nacji uczestniczą w kursach dodatkowego kształcenia. Zajmują też chlubną pozycję w liczbie zgłaszanych patentów. Cenioną rozrywką mieszkańców Finlandii jest lektura książek. Te 40 lat funkcjonowania peruskoulu zmieniło fińskie społeczeństwo. Jeszcze w latach 50. opinia na temat poziomu intelektualnego mieszkańców Finlandii nie była wśród Skandynawów – delikatnie mówiąc – wysoka: dominował stereotyp prymitywnego drwala.
Podstawowym celem polityki edukacyjnej w Finlandii jest dążenie do zapewnienia wszystkim dzieciom równego startu i pełnego wykształcenia niezależnie od ich pochodzenia i miejsca w strukturze społecznej. Cała edukacja, począwszy od zerówki po studia wyższe jest bezpłatna, wliczając w to podręczniki, posiłki, dowóz, zajęcia pozalekcyjne. Istnieje co prawda sektor szkół prywatnych (czesne opłaca państwo) ma on jednak marginalne znaczenie. Indywidualne wydatki rodziców na kształcenie są najmniejsze wśród krajów OECD. Nie ma znaczących różnic między szkołami mierzonymi poziomem nauki. Co oznacza, że rodzice nie muszą się martwić o poziom najbliższej, lokalnej szkoły i szukać dla dziecka innej lepszej placówki.
Po przeczytaniu wytłuszczonego zdania aż człowieka ściska z zazdrości – naprawdę można tak prosto sformułować podstawowy cel polityki edukacyjnej kraju? Cel, który musi uzyskać poparcie większości społeczeństwa, niezależnie od różnic politycznych? Naprawdę nie można tak u nas? Przecież gdyby celem obecnej reformy było „dążenie do zapewnienia wszystkim dzieciom równego startu i pełnego wykształcenia niezależnie od ich pochodzenia i miejsca w strukturze społecznej”, to ja bym w następnych wyborach zagłosował na tych, którzy tę reformę wprowadzają!
całość: http://krytykapolityczna.pl/swiat/o-tym-jak-finowie-reformowali-swoje-szkolnictwo-i-dlaczego-im-sie-to-udalo/
@Płynna nierzeczywistość
>Czy problem spadku średniego poziomu matur z j. polskiego i każdego innego przedmiotu nie wynika raczej ze zwiększenia liczby osób przystępujących do matury? A także z takiego ustawienia progu jej zdawalności,by otworzyć uczelnie wyższe dla co najmniej 50% populacji?<
1.A te wszystkie decyzje to krasnoludki podejmowały i czy one miały sens???
2.Na takie kierunki jak elektronika czy informatyka na PW zawsze (!) trafiali i trafiają najlepsi DOSTĘPNI w Polsce. Pogadaj z ludźmi z tych wydziałów o zmianie. Podobnie zresztą generalnie na PW – jakoś kiedyś nie trzeba było studentom pierwszego roku douczek z LICEALNEJ matematyki organizować … 😉
@Płynna nierzeczywistość
No tak – lewacka „Krytyka Polityczna” to jest wielki edukacyjny autorytet… 😉
No to wyjaśnij mi geniuszu, dlaczego po tych superszkołach Finlandia ma najwyższy na świecie wskaźnik samobójstw na 1000 mieszkańców 😉 Oraz pokaż ten zbawienny wpływ ich systemu szkolnego na gospodarkę. Toć Niemcy są lepsi!!! A system edukacyjny mają wg PISA niesłuszny bardzo 😉
@Płynna Rzeczywistość
1.Ludność Finlandii – 5 milionów.
2.”Kohorty współczesnych maturzystów” – b. celnie:10/10
@K.C
Co ma piernik do wiatraka?
I zapomniał Pan o dwugłosie:
3. „Bardzo dziękuję, że dzisiaj tutaj będę wspólnie z państwem się modlić o ten rok szkolny. Oby on był dobry, owocny, przyniósł oczekiwane zmiany na dobrą szkołę. Na szkołę, która uczy i wychowuje do wartości…
chrześcijańskich, katolickich a nie tam jakichś europejskich. Co to za wartości?”
@ Kalder
„Nie liczę na rzeczową analizę faktów przez pisowskich płatnych hejterów”- proszę wypić melisę, naprawdę, bo Pana podejście wyklucza sensowną wymianę argumentów.
@Płynna Rzeczywistość
„Czy problem spadku średniego poziomu matur z j. polskiego i każdego innego przedmiotu nie wynika raczej ze zwiększenia liczby osób przystępujących do matury? ”
Także, zgadzam się, poszerzenie grup ludzi, którzy matury zdają, ma wpływ na wyniki (to szaleństwo 30% i to, jak wielki komin tak zdających jest w podsumowaniach!).
ALE takie decyzje były przez kogoś podejmowane. I mimo wszystko upieram się przy liczbie godzin.
I mnie jednak dobija sprowadzenie wielu rzeczy do testomanii.
Aha, a pana Chętkowskiego chciałabym przeprosić, bo czas jakiś nie zaglądałam tutaj, był mój wpis odnośnie strajku, ale (pisałam szybko i potem nie sprawdziłam, ze „strajku” wyszły mi „sraj”, jakbym do tego strajk sprowadziła i tego życzyła- naprawdę złośliwość literówki !).
Mój wnuczek jest w VII klasie. Poszedł do szkoły w wieku 6 lat.
Najbardziej „wkurzają” go lektury szkolne. Te książki zupełnie nie interesują chłopców w jego wieku. To dla nich nieprzeciętne nudy. Takie lektury zniechęcają do czytania.
@Anna,
Tylko skąd się wzięła testomania? Czy nie z tego, czym jest piekło wybrukowane? Czy nie z prawa Goodharta, które ja znam w uproszczonej wersji „każda miara staje się celem”. Można przecież tej samej informacji, jaką dają testy, użyć do dzielenia nauczycieli i szkół na lepszych lub gorszych (wariant PL) lub jako wskazówki, które szkoły wymagają pomocy (wariant FI) tak, by wszystkie dzieci miały równe warunki startu w dorosłość. Nie testy są więc winne, tylko sposób ich użycia.
Trafiłem na artykuł http://mitologiawspolczesna.pl/dlaczego-w-szkole-powinno-sie-uczyc-nie-tylko-prawdy/ który na testy i fakty spogląda z ciekawej dla mnie perspektywy matakultury. Gdyby w szkole ktoś z młodzieżą zamiast naukę rozpoczynać i kończyć na
” Przyjęcie określonego systemu wartości: „Słowacki wielkim poetą był”.” poszedł krok dalej i zastanowił się z nimi nad takimi problemami, jak:
Kompetencje metakulturowe:
– Do czego służą narodowe kanony literatury?
– Jak się je buduje?
– Jak zmieniają się one w czasie?
– Skąd właściwie miejsce Słowackiego w polskim panteonie narodowym?
to ja bym na takie lekcje nie jedną a dwie dodatkowe godziny chętnie dał!!!
Kolejny problem to oczywiście dostosowanie programu i celów szkoły do zmian w otoczeniu, w jakim funkcjonujemy, zwłaszcza w zakresie dostępu do informacji i dezinformacji. We współczesnym świecie to podstawowa umiejętność, wobec której szkoła jest obojętna, ale chyba też bezradna.
Tylko kto miałby *tak* uczyć? Czyżbyśmy dochodzili do znanej tezy, że najważniejsi są nauczyciele?
Na wstepie, serdecznie pozdrawiam gospodarza i wszystkich dyskutantów na forum.
@belferxxx: z calym szacunkiem, ale bzdury wypisujesz.
Po pierwsze – nie rozumiem, dlaczego ludzie z uporem maniaka powtarzaja te bzdure o wskazniku samobójstw w Finlandii. Wystarczy w pierwsza lepsza wyszukiwarke wrzucic „suicide rate per capita” i widac wyraznie, ze Finlandia nie jest liderem nawet w Europie – wedlug danych WHO ma nizszy wskaznik, niz Polska! Po drugie, co ma piernik do wiatraka, czyli liczba samobójstwo do systemu szkolnictwa (a nie na ten przyklad do cen czekolady?)
Po trzecie, twój argument to klasyczne ad hominem. Nie odnosisz sie do tresci argumentu Krytyki (czy próba zapewnienia wszystkim dzieciom równych szans przeklada sie na jakosc systemu ksztalcenia w ogóle), tylko ucinasz cala dyskusje, bo nie podoba ci sie zródlo. Nieladnie.
No i wreszcie, jezeli najwiekszy wplyw na (rzekome) obnizenie wyników ma zredukowanie liczby godzin, to co ono ma wspólnego z obecnoscia gimnazjum lub jego brakiem? Przeciez mozna bylo wprowadzic gimnazja jednoczesnie dodajac godzin z polskiego czy matematyki.
Uczniowie gorszego sortu?