Ile za wybór podręcznika?
Do tej pory oskarżano nauczycieli, że przyjmują korzyści za wybór podręcznika. Teraz podobne oskarżenia dotknęły dyrektorów szkół. Wydawnictwa podobno korumpują dyrektorów, aby właściwie zadecydowali, jakie podręczniki wejdą na listę szkolną (zob. info). Nauczyciel nie ma nic do gadania.
Zasadność tych oskarżeń ma sprawdzić m. in. Śląskie Kuratorium Oświaty w Katowicach (zob. info). Jeśli podejrzenie okaże się prawdą, podobne kontrole ogarną całą Polskę. Jeśli jednak wyjdzie, że nauczyciele i dyrektorzy oskarżani są niesłusznie, kuratorzy powinni posłać kwiaty do szkół, a może objechać wszystkie skontrolowane placówki i osobiście przeprosić dyrektorów.
Wizerunek nauczycieli jest szargany od paru lat. Przyzwyczailiśmy się do takiego traktowania i nie reagujemy. Przyjmując pokornie każde głupstwo, które wypowiada się pod naszym adresem, szkodzimy sobie. Powinniśmy bardziej dbać o wizerunek naszej grupy zawodowej, gdyż od tego zależy jakość pracy wychowawczej i dydaktycznej. Oczywiście, nikt nie będzie kopał się z koniem z powodu internetowych wpisów, tu bowiem panuje styl brukania każdej świętości, ale na podejrzenia ze strony kuratorów należy reagować. Jeśli podejrzenia są słuszne, kara niech będzie surowa, a jeśli nie, kuratorzy powinni odszczekać. Tego należy dopilnować.
Jak w każdej grupie zawodowej, także wśród nauczycieli są czarne owce. Jeśli ktoś w szkole czerpie korzyści z wyboru podręcznika, koledzy o tym wiedzą. Tego się nie ukryje. Należałoby go po koleżeńsku przestrzec, że takim zachowaniem naraża całe środowisko. On zarobi parę groszy, a my wszyscy stracimy twarz. Niestety, jeden głupi palant może wyrządzić tyle złego, że i tysiąc doskonałych nauczycieli tego nie naprawi.
Komentarze
chyba nie byłoby tego problemu gdyby wydziały edukacji dbały o właściwe wyposażenie szkół, wtedy dyrektorzy nie musieliby kombinować jak zdobyć niezbędny obecnie sprzęt
Ja jestem gotów odpowiadać za obrazę uczuć religijnych, bo chyba Gospodarzowi nadmiar piwa uderzył do głowy (a tak się dobrze zapowiadało!) , skoro w blogowej krytyce amoralnych i degradujących własny zawód praktyk nauczycieli, chce widzieć, cyt. „szarganie świętości”.
Mylą się Gospodarzowi gospodarstwa blogowe, od tych …Bogowych, Mój Boże, Lenin z Molierem w jednym!
Miejmy nadzieję że to tylko pycha kryjąca frustracje wypalonego polana, a nie stan wskazujący na użycie …bluźnierstwa.
Tymczasem, w kwestii adrema:
a/ w artykule wzmiankowanym mowa o zebranych przez Fundację UMOWACH ZE SZKOŁAMI zawierających karalne zapisy, więc o dowodach. Kwiaty – to chyba złożyć wypada na grobie uczciwości i praworządności instytucji i pracowników takiej szkoły.
b/ taka umowa (jak opisane w artykule) jest klasycznym przestępstwem z art. 228 KK (proszę się nie obawiać o wynik działań prokuratorskich, zapewniam, trafią do sądu), dokonanym przez NAUCZYCIELA – bo takim jest przecież z zawodu odpowiadający za umowę dyrektor (co jest funkcją). Jeśli to są objawy świętości zawodowej belfra, to ja już się cieszę na szarganie jej przed sądem.
c/ żaden nauczyciel w szkole, która podpisała umowę przestępczą, nie tylko nie może się jej podporządkować (bo łamie prawo karne), ale wręcz, w świetle prawa oświatowego, nie jest ona dla nauczyciela wiążąca (belfer ma autonomię w wyborze podręcznika). Tak więc nauczyciele wmuszający uczniom „umówione” podręczniki, popełniają przestępstwo i wykroczenie z 2 różnych tytułów. Proszę sobie z tego zrobić święty obrazek, oprawiony w ramkę z etyki zawodowej i oddawać mu cześć … w areszcie, gdzie takiego wizerunku miejsce.
Myślę, że na razie to wystarczy.
W takiej sytuacji, zapiewy cienkim głosikiem o „szarganiu świętości” przystoją raczej populistycznemu mityngowi związkowemu na białoruskim czy północnokoreańskim gumnie, a nie głosowi nauczyciela w demokratycznej Polsce.
Jeśli nie chce ośmieszać się publicznie demoralizacją i deprawacją w jednym.
Ale na to chyba już, po tym wpisie za późno.
PS Proszę o napisanie czegoś do rzeczy i na temat belferstwa, bo komentowanie kroniki kryminalnej czy listków z rolki bibuły związkowej mnie już nudzi.
@ sdfasdfedsfdfsd
28 lutego o godz. 21:51
– – –
Jak mi kupisz porsza, to Ci go nie ukradnę.
Czy to ma być jakaś szkolna lekcja kombinatoryki peerelowskiej, czyli złodziejstwa?
Bo jeśli tak, to kwalifikuje się do odpytania – ale wyłącznie przez policję.
Lektura obowiązkowa w tym temacie to „Surely You’re Joking, Mr. Feynman!”, rozdział pt.”Judging Books by Their Covers”.
Ciekaw jestem jak dużo polskich nauczycieli, dyrektorów, kuratorów i wydawców to czytało. O rodzicach (szczególnie Michałach!) 😉 nie wspominając.
Problem z podręcznikami jest. Jakieś nauczyciel/zespół przedmiotowy w danej szkole musi wybrać. Najczęściej jest niestety tak, że wybiera się między podręcznikiem złym, złym i beznadziejnym. W takiej sytuacji jakie kryterium przyjąć? Mam dwoje dzieci w tej samej szkole, dwóch różnych nauczycieli uczyło ich fizyki, dwa równe podręczniki w obrębie dwóch lat różnicy (w tym jedna reforma). Oba podręczniki beznadziejne, choć wiem, że akurat w tej materii żadnej korzyści szkoła ani ci konkretni nauczyciele nie mieli. Po prostu takie sa podręczniki. Kolorowe, śliczne i beznadziejne merytorycznie, a do nauki z nich jeszcze gorsze. Według kuratorium wspomnianego najwidoczniej najważniejszym kryterium wyboru jest cena. Wybrali drogie, znaczy na pewno mają z tego jakąś korzyść. W sumie prokuratura powinna od razu wejść do takiego drogiego wydawnictwa, bo skoro ktos kupuje te drogie, to na pewno prowadzi działalność przestępczą. Wobec wyboru między złymi podręcznikami nauczyciel może albo wybrac najtańsze (i tak drogie, bo u nas tanich podręczników nie ma), i to często czyni, albo niewiele droższe, ale z dodatkowymi bonusami w postaci materiałów dla szkoły. Nie zazdroszczę nauczycielom i dyrektorom wyboru między podłym i drogim, a trochę mniej podłym i droższym, ale korzystnym dla szkoły z perspektywy czasu. Cokolwiek zrobia, zrobią źle. Jedyne wyjście z tej sytuacji to albo jeden podręcznik na cały kraj, jak było kiedyś, albo finansowanie podręczników przez organ prowadzący, jak to jest w większości cywilizowanych krajów, i kłopot z głowy.
@ Albert,
nie jest tak, że nauczyciel w szkole ma wybór (i to narzucony) pomiędzy wyłącznie złymi podręcznikami.
On tylko uzasadnia swe łapownictwo i korupcję rzekomym złem otaczającego świata.
W sposób tak żenujący, że jakoby „zły” podręcznik zmusił (!) go kolorową okładką i cenną łapówką…
Mój Boże, to świat z „Drogówki”, tyle że mówimy tu o SZKOLE uczącej DZIECI pod PRZYMUSEM!
I o poglądach i postawach NAUCZYCIELI!
Skala i siła rażenia takiej, jak opisana w Twojej wypowiedzi demoralizacji, przekracza cokolwiek, co dotąd Smarzowski pokazał o Polsce na ekranie.
Przy okazji kreuje wizerunek nauczyciela, jako idioty, nie znającego (na stanowisku urzędnika państwowego) ani prawa regulującego jego własny etat, ani w ogóle reguł, jakie obowiązują obywatela w kraju demokratycznym.
Czyżby szkoła publiczna to była „drogówka” z Białorusi?
Tam też jest oczywiste, że urzędnik musi się nachapać, bo zły kapitalizm dybie na bat’kę, przebrany w zepsucie i kolorowe okładki.
Ludzie, belfrzy drodzy – opamiętajcie się, co wy piszecie na blogu „Polityki” w roku 2013!
To czytają także Wasi chlebodawcy – podatnicy1 🙂 🙂 🙂
Jeśli istnieje jakaś „nagonka” na godność nauczycieli, to czyniona ich własnymi słowami (nie mówiąc o opisywanych przez nich samych czynach).
Oskarżenia wobec nauczycieli nie są bezpodstawne. Ja z cała przyjemnością mogę opowiedzieć prokuraturze o praktykach nauczycieli i dyrektorów w Łodzi. A do powiedzenia mam bardzo dużo, podobnie zresztą jak większość rodziców…,np. że uczniom nie wolno kupić podręczników we własnym zakresie tylko nauczyciel ma prawo kupić podręcznik w wydawnictwie,że nauczyciel zbiera pieniądze na podręczniki w kwietniu a wręcza je uczniom we wrześniu lub październiku i żąda aby uczniowie w tych podręcznikach (które są ich własnością) pisali długopisem a nie ołówkiem, oczywiście, żeby nie można było ich odsprzedać. A jeśli uczeń nie dostosuje się do tego żądania, dostaje jedynki lub uwagi. A to wszystko dzieje się w Łodzi. Opowiadać dalej?
Rozwiązanie jest b. proste.
Gdyby odpowiednie ministerstwo opublikowało wyprawcowane w kuratoriach podręczniki na odpowiednio otwartej licencji (pozwalającej na wydrukowanie, ściągnięcie, oraz poprawienie każdemu), nie byłoby problemu. Płaciło by się za koszt tabletu czy wydrukowania.
Problem jest, bo się robi przymusowy para-biznes na biurokratycznych zasadach, za który płacą uczniowie.
Wkońcu ministerstwo i kuratoria biorą ciężkie pieniądze za swą działalność, i co? Kilku podręczników nie potrafią opracować?
Walcząc z patologią, trzeba usuwać jej przyczyny a nie skutki. Przyczyną patologii jest korupcjogenny system.
Ludzie w takim systemie zachowują się tak jak logika systemu nakazuje.
Konkurs na podręczniki powinien MEN rozpisać, od zwycięzców jednego, trzech, nie wiem z ilu nauczyciele chcieliby móc wybierać, prawa autorskie wykupić i upublicznić. Wtedy niech wydawnictwa i kserokopiarki ze sobą konkurują, ceną, jakością, wtedy działa rynek a nie korupcja.
Konkurs zapewni jakość, a rynek najniższą cenę.
Dlaczego tak się nie da zrobić?
Zbyt wielu jest zainteresowanych utrzymaniem status quo.
Tort by się zmniejszył o połowę, na tyle szacuję potencjalne oszczędności rodziców.
Rozwiązanie istotnie jest bardzo proste i to w dodatku już dostępne, bez wysiłku:
Nauczyciele mają pełną i prawną autonomię wyboru podręcznika, według kryteriów merytorycznych i własnej oceny przydatności.
Mogą też, zgodnie z prawem, NIE UŻYWAĆ żadnego podręcznika.
Niech więc nauczyciele korzystają z nadanej im praworządnej autonomii.
Jeśli nauczyciel jest kompetentny i dokonuje merytorycznego wyboru, ma autorytet, aby przekonać rodziców do tego lub innego podręcznika.
Nie ze względu na okładkę, cenę czy łapówkę.
(Rodzice z kolei powinni te, i inne koszty szkoły, pokrywać sami, ale z bonu edukacyjnego.)
I tyle.
Czego brakuje w tej układance?
Nauczycieli (a nie etatowych i publicznych oszustów, których mamy w zamian nadmiar).
PS A propos kondycji kadr nauczycielskich.
Podobno, obecnie ‚na polonistykę idą najgłupsi uczniowie’. Jestem tą wypowiedzią zbulwersowany i nie podzielałbym tej opinii, gdyby nie źródło.
Jak Państwo sądzicie, kto tak powiedział?
@ z życia szkoły
1 marca o godz. 9:41
– – –
Korupcjogenne może być wszystko, jeśli zatrudnisz do wykonania czegokolwiek – oszustów.
System jest, owszem, demoralizujący, ale to, że powstał i trwa to nie ma przyczyny w gwiazdach, ale właśnie w ludziach, którzy go stworzyli i utrzymują bytując w nim i żywiąc się nim.
Jeśli mówimy o systemie oświatowym, to nie jest totalitaryzm, z którego nie ma ucieczki i trzeba go żywić pod przymusem zawodowego uczestnictwa w nim.
Gdyby granice na Kubie czy Korei Płn zostały otwarte, system upadłby w mgnieniu oka; oświata publiczna nie upada z braku możliwości ucieczki, czy braku chętnych do bytowania w jej chorym systemie – przeciwnie.
Na tym polega fałsz żalów nauczycielskich, jakoby ich postawy wynikały z przymusu udziału i konformizmu.
Jest dokładnie przeciwnie, przymus uczestnictwa dotyczy ofiar systemu czyli większości społeczeństwa, w tym uczniów.
Dopóki mamy społeczeństwo premiujące systemowo wybór złodziejstwa i oszustwa, dopóty będą chętni na tworzenie i żerowanie na oszukańczych systemach przymusu wobec pozostałych ofiar.
Tylko niech beneficjenci nie stroją się żałośnie w kostiumy pokrzywdzonych. Trochę godności osobistej by się przydało, co nie? 🙂
ExSpam 1 marca o godz. 9:01
„Czyżby szkoła publiczna to była „drogówka” z Białorusi?
Tam też jest oczywiste, że urzędnik musi się nachapać, bo zły kapitalizm dybie na bat?kę, przebrany w zepsucie i kolorowe okładki.”
Tak, tak, (znajo)mości tatuś był wystarczająco dobry do przepchnięcia przez lokalną szkółkę dla felczerów. Wyskrobał co mógł wyskrobać (może zresztą mamusia też skrobała? w tych rodzinach to zdaje się zakaźne) ale (auto)terapeutycznego skutku sylabizowania podręczników psychiatrii już nie był w stanie zagwarantować synowi. Synalek teraz dorabia sobie upychaniem konowałom zagranicznych pastylek, na które jego samego nie stać a cierpieć tutaj musimy my wszyscy.
Białoruś? Gdyby nasz blogowy uzdrowiciel zamiast samogwałcić się tak intensywnie własnym słowotokiem użył tłumacza google to by miał szansę się dowiedzieć, że takie same problemy opisał pewien madry człowiek w 1964 roku w USA a dokładniej w Kalifornii. Z Wikipedii mógłby się dowiedzieć kim był prof. Feynman i nie ośmieszałby się swoim ociężałym mędrkowaniem.
Wyskrobany wysiłkiem tatusia z takim trudem „dyplom” naszego onanisty w cywilizacji daje prawo do użycia go wyłącznie w toalecie a więc przez indukcję nie możemy liczyć na to, że „kolorowe okładki” z jego wpisu to nieudolna próba plagiatu. To rodzima twórczość, z awansu.
On nie ma pojęcia (ach ta felczerska edukacja!) że Feynman opisał w swojej książce przypadek komisyjnej „ewaluacji” podręcznika składającego się z białych, niezadrukowanych stron oprawionych w kolorową okładkę. „Fachowcy” czyli członkowie komisji odpowiedzialnej za selekcję podręczników dla stanu Kalifornia (liczba ludności porównywalna z ludnością Polski) przyznali – na piśmie, na specjalnych formularzach, swoje „merytoryczne” oceny czemuś, co było jednym z trzech tomów podręcznika. Wydawnictwo nie chciało stracić szansy na uczestniczenie w przetargu, a ponieważ nie zdążyło wydrukować wszystkich trzech tomów na czas, przysłało członkom komisji dwa gotowe tomy i trzeci w postaci okładki z białymi stronami oraz obietnicą, że „zaraz, za parę dni” nadeślą wydrukowany tom trzeci.
Feynman był JEDYNYM członkiem wielce szanownej komisji, który nie dał się zaprosić na obiady, na kolacje, na „dyskusje w hotelowych barach i restauracjach”, mające „pomóc mu ocenić” podręczniki danego wydawnictwa. Odsyłał paczki z prezentami, jakie zacząły nadchodzić na jego domowy adres. Feynman jako jedyna osoba w komisji PRZECZYTAŁ wszystkie oceniane podręczniki. I dlatego jako jedyny NIE PRZYZNAŁ żadnej oceny książce z białymi stronami.
1964, USA, Kalifornia. Według słów jednego z najlepszych fizyków świata. A my tutaj mamy gumienne wyziewy miejscowej, wyskrobanej z trudem elyty:
„drogówka” z Białorusi? Tam też jest oczywiste, że urzędnik musi się nachapać, bo zły kapitalizm dybie na bat?kę, przebrany w zepsucie i kolorowe okładki.”
Elyta musi czuć się dobrze a że aksjologia z gabinetu w garażu (u mnie taniej, do szpitala o przecznicę bliżej i zawsze mogę swoim samochodem gdyby coś) więc kogoś trzeba poniżyć aby swoją wartość udowodnić.
Problemy z selekcją podręczników są jak się okazuje uniwersalne. Ani nie „Polska”, ani nie „Białoruś” ani nie „USA”. Ludzie i system, w którym działają wszędzie jest taki sam. W Polsce i w USA przy wyborze podręczników kapitalizm i wszystkie jego dobrodziejstwa. W szkołach na Białorusi, gdy państwowa urawniłowka nakazuje jednakowe podręczniki, programy i godziny nauczania tzw. „życie” znajduje sobie dobrze znane i z Polski ujścia i szkoły oferują całą masę „zajęć dodatkowych”. Państwowa cenzura i kontrola odcina kraj od kontaktów z zagranicą i osiąga wręcz odwrotny skutek. Według wizytatorów z Uniwersytetu Columbia białoruska młodzież nawet w szkołach położonych w małych miasteczkach płynnie mówi po angielsku. To, co było szczególnie podkreślone, to bezbłędny akcent uczniów. Można sobie sprawdzić wyniki białoruskiej młodzieży w przeróżnych olimpiadach przedmiotowych, w konkursach informatycznych. Posiadając jakieś modicum wiadomości o gospodarce wiedzieć, że Najjaśniejsza A.D. 2013 nie jest w stanie wyprodukować głupiego układu scalonego a Białoruś takie z powodzeniem eksportuje. Polska nie ma jednej linii technologicznej (pomijając niszowe czujniki podczerwieni) a oni maja dwie. A nasz wiejski głupek „autorytatywnie” bajdurzy o Białorusiach i bat?kach.
Szkoda, że ani jeden wpis nie dotyczył sytuacji, która według mojej wiedzy jest powszechna. Zespół przedmiotowy raz na jakiś czas, ale nie częściej niż co trzy lata wybiera obowiązujące podręczniki. Zestaw wywiesza się na tablicy ogłoszeń w czerwcu do wiadomości rodziców i to jest wyłącznie ich obowiązkiem zapewnić swoim dzieciom odpowiednie książki czy nowe z księgarni, gdzie można zamówić każdy, czy odkupić od byłego ucznia. Tylko i wyłącznie w przypadku podręczników językowych procedura wygląda inaczej. Proszę nie opowiadać, że to nauczyciele trzymają w garści kolportaż i mają na względzie tylko i wyłącznie własne korzyści. My naprawdę mamy co robić, a do Rodziców należy wyposażenie swoich dzieci w odpowiednie podręczniki. Nie ma mowy o żadnym szantażu i wymuszaniu czegokolwiek. Mam wrażenie, że szczególne potrzeby wypowiadania się na tematy niewiele związane z meritum każą wypowiadać się tylko dla samej możliwości ekspresji, co z merytorycznością nie ma nic wspólnego. Proponuję więcej rozwagi, a nie emocjonowania się i wyrażania własnej frustracji.
ExSpam
1 marca o godz. 11:07
To oczywiste, że system tworzą ludzie, ale żeby zmienić ludzi, a konkretnie ich postawy, trzeba zmienić system, wtedy zmienią się ludzie. Inaczej się nie da, pamiętam naprawianie socjalizmu.
A że zmienić trudno, bo beneficjenci obecnego się nie dają, to też zrozumiałe, dlatego nie powinno się ich słuchać, wiadomo co powiedzą. Rządzenie państwem, to próba pogodzenia różnych sprzecznych interesów, reformowanie państwa, to naruszanie tych interesów dla dobra wspólnego. Dlatego tak trudno reformować i rządzić jednocześnie bo to się w pewnym sensie wyklucza. Dlatego kryzys reformuje, nie władza. Popatrz na Grecję. Tam już KN nie ma. I u nas nie będzie, trzeba tylko poczekać. Jak się finanse publiczne rozsypią kto jak nie budżetówka straci najwięcej? Barany trzeba umieć strzyc.
@ExSpam,
‚Nauczyciele mają pełną i prawną autonomię wyboru podręcznika, według kryteriów merytorycznych i własnej oceny przydatności.
Mogą też, zgodnie z prawem, NIE UŻYWAĆ żadnego podręcznika.
Niech więc nauczyciele korzystają z nadanej im praworządnej autonomii.
Jeśli nauczyciel jest kompetentny i dokonuje merytorycznego wyboru, ma autorytet, aby przekonać rodziców do tego lub innego podręcznika.
Nie ze względu na okładkę, cenę czy łapówkę.
(Rodzice z kolei powinni te, i inne koszty szkoły, pokrywać sami, ale z bonu edukacyjnego.)
I tyle.’
Pięknie to napisałeś – masz mój głos.
@magda21 – bardzo dobrze napisane.
Jako belfer całkowicie się z tobą zgadzam.
Zainteresowani niech sprawdzą jakie przepisy dotyczą wyboru podręcznika.
Zaraz ktoś napiszę mi, że czerpię korzyści z wyboru podręcznika.
Tak czerpię – darmowy zestaw dla nauczyciela [podręcznik, ćwiczenia, CD, książka nauczyciela], oprogramowanie do tablicy interaktywnej, plus jakieś tam plakaty.
Oczywiście mógłbym zwrócić się do dyrektora, o zagwarantowanie mi narzędzia pracy [zakup], ale… proszę sobie dopowiedzieć [mała szkoła + OP z długami idącymi w miliony]
Pani Magda oczywiście udaje , że nie wie o co chodzi. Wielu rodziców, naprawdę bardzo wielu, zetknęło się z tym procederem. Bardzo się cieszę, że prokuratura zajmuje się tym tematem, najwyższa pora zakończyć okradanie rodziców
@magda 21, dzięki serdeczne. Przeczytałem pierwszych dwanaście komentarzy i…zamarłem. Siniak, będący skutkiem ostrego uszczypnięcia się, z przeproszeniem, w dyferencjał, pozostanie długo. O innym, nieznanym mi (moim koleżankom i kolegom z pracy też) świecie traktują te wpisy. Wybrany przeze mnie podręcznik do historii (w roku 1999, były wówczas do wyboru trzy niezłe podręczniki, mówię o gimnazjum) obowiązywał w naszej szkole do momentu wejścia w życie nowej podstawy programowej. Ponieważ był to dobry podręcznik, moja następczyni (przeszedłem na emeryturę w 2006) niczego nie zmieniła, choć, gdy zaczynała pracę, propozycji podręcznikowych było już kilkanaście. Tak tu – w małym miasteczku – robimy. Piszę śmiało i pewnie: robimy, gdyż „strategia podręcznikowa” obowiązuje wszystkich. Informacja o podręcznikach na przyszły rok szkolny do Rodziców dociera zawsze na czas, czyli w na początku czerwca. Żaden nauczyciel nie trudni się zamawianiem, przechowywaniem i dystrybucją tychże, to nie nasza sprawa !
Pozdrawiam serdecznie 🙂
Piszę: nasza sprawa, bo nadal tu pracuję.
Nie zmieniam podręcznika od 2003 roku. Trochę krwi rodzicom napsuły reformy (trzy), podręczniki wówczas ulegały drobnym metamorfozom i nadgorliwi rodzice kupowali pociechom nowe.
Znam natomiast sprawę koleżanki z sąsiedniej szkoły. Żal jej się zrobiło rodziców i zamówiła całe zestawy. Przy zakupie hurtowym rodzice zyskali dwadzieścia kilka zł na książkach. W podzięce dostała od wydawnictwa podręcznik dla nauczyciela oraz kalendarz. Rodzice również jej podziękowali. Wymyślili sobie, że na pewniaka zarobiła na tym grubą kasę i dziewczyna miała trochę kłopotów. Już jest dobrze, wyleczyła się z poświęcania swojego wolnego czasu innym.
Zastanawia mnie tylko jedna sprawa.
Zawiści nie wzbudził pracownik starostwa. Założył własną firmą, która m.in. załatwia klientom sprawy papierkowe w starostwie, właśnie w jego dziale. Rodzice spokojnie patrzą na posłów zasiadających w spółkach, załatwiając dla nich odpowiednie przepisy prawne. Nie drażni rodziców zmowa aptekarzy z lekarzami dotycząca zakupu droższych lekarstw.
Dlaczego drobny zysk (podręcznik dla nauczyciela + kalendarz) zmobilizował ich do wystąpienia przeciw nauczycielce. Może myśleli, że jeśli oni wydali mniej pieniędzy, to ona je zgarnęła? Może też chcieli w nauczycieli rzucić błotem? Przecież teraz nikt się nie krępuje i jest ogólne przyzwolenie.
Dziwią mnie te doniesienia i sądy, jakby to była powszechna praktyka.
W porzednim roku zmienialiśmy w szkole podręcznik do przedmiotu, którego uczę: wraz z drugim nauczycielem dokonaliśmy wyboru (poprzedni podręcznik obowiązywał lat kilka, co najmniej i był beznadziejny (ja go nie wybierałem akurat, tylko przyszedłem do pracy, jak juz on był) kierując się treścią podręczników róznych.
Żadnych korzyści nikt mi nie proponował (no chyba że kawa i ciacho na kilku konferencjach wydawnictw plus darmowe egzemplarze każdego podręcznika)
Pani Kasiu, to proszę do kuratorium się udać ze skargą, a nie na blogu przedstawiać sytuację z jednej szkoły, jakby dotyczyła wszystkich.
Mnie i znanych mi nauczycieli nie dotyczy.
Rodzice od pewnego już czasu są piśmienni, dysponują internetem a w nim cenami księgarni internetowych. Ceny owe zaś są niższe o około 20% od tych, które oferuje hurtownia za pośrednictwem nauczyciela. I mogę ten fakt wykazać na rachunkach, bo już od co najmniej pięciu lat kurier mi do domu przynosi tę kolorową makulaturę. Co się stary dziwisz, że owa koleżanka została posądzona o przytulenie niemal tysiąca złotych ?
A dlaczego ludzi mniej denerwuje urzędnik złodziej, od nauczyciela złodzieja ? Ano dlatego, że emocjonalnie łatwiej znieść zło uderzające bezpośrednio, niż uderzające za pośrednictwem ukochanej, bezradnej osoby, jaką jest dziecko.
Co zaś do meritum, to nauczyciel który dokonuje takich przekrętów to nie jest głupek ani ofiara złego systemu. Takie numery robią ludzie którzy maja mocne plecy. Nienaruszalni. Oni się nie przestraszą śledztwa, w prokuraturze czy w sądzie też mają przecież rodziny nieletnich zakładników.
@Kasia. Ta Łódź to w jakimś innym kraju leży, niż moja pipidówka. Są tu dwa licea i w obu pod koniec sierpnia jest jarmark książek używanych. Zdarza się nawet, że przyjeżdżają absolwenci danej placówki, bo znaleźli jakieś swoje jeszcze aktualne podręczniki i sprzedają je. Nowe podręczniki kupuje się tylko do języków obcych i wiadomo, że zamawia je nauczyciel, bo tak wychodzi taniej. Wiem o tym z pierwszej ręki, bo do liceum chodziła moja pociecha i jej najbliższe koleżanki. Oprócz tego listy podręczników publikowane są wcześniej i wcześniej zamawia je księgarnia a w lipcu organizuje promocję i podręczniki można kupić wtedy o kilka procent taniej.
Gdyby jakiś uczeń dostał jedynkę lub uwagę za pisanie za pisanie ołówkiem zamiast długopisem dyrektor miałby się z pyszna.
@Albert. Podręczniki są właśnie cudowne, kolorowe i genialnie rozpraszają uczniów.
@w czym problem. Mam rodzinę na Białorusi. Są to bardzo dobrze wykształceni młodzi ludzie, znają po kilka języków obcych, bywają za granicą na sympozjach naukowych (lub na nartach) a nie są wielką elitą, wiedzę zdobyli w szkole. O Polsce też mówiono, że białe niedźwiedzie kradną tu samochody…Nie dawajmy się stereotypom!
„układu scalonego a Białoruś takie z powodzeniem eksportuje”
Jakieś konkrety tej rewelacji? Np url/symbol owych układów?
Jak by na to nie patrzeć – coś jest na rzeczy. Najbogatsze wydawnictwo w Polsce To Wydawnictwo Szkolne i Pedagogiczne. A jak wiemy rynek książki w Polsce jest trudny. Jak i dlaczego ? Wiem to sama – pracuję od 20 lat, zarabiam nie najgorzej , a na kupienie książki stać mnie 1, może 2 razy w roku.
Jak by na to nie patrzeć – coś jest na rzeczy. Najbogatsze wydawnictwo w Polsce To Wydawnictwo Szkolne i Pedagogiczne. A jak wiemy rynek książki w Polsce jest trudny. Jak i dlaczego ? Wiem to sama – pracuję od 20 lat, zarabiam nie najgorzej , a na kupienie książki stać mnie 1, może 2 razy w roku. A wydawcy podręczników ustalaja sobie takie ceny jak chcą.
@Poirot. Właśnie o tym piszę. Nauczyciel zamawiał przez internet w hurtowni dla wszystkich, bo wtedy opłata za przesyłkę wychodziła najtaniej. „Uwielbiam” to szukanie drugiego dna we wszystkim.
ExSpam
1 marca o godz. 10:56
Podobno, obecnie ?na polonistykę idą najgłupsi uczniowie?. Jestem tą wypowiedzią zbulwersowany i nie podzielałbym tej opinii, gdyby nie źródło.
Jak Państwo sądzicie, kto tak powiedział?
Też przeczytałam felieton Passenta w ostatniej Polityce. Cytuje on Marię Janion. „Bulwersujące” wg ExSpama zdanie ma łagodniejszy wydźwięk. Pani Janion, porównując swoje studia z dzisiejszą polonistyką, stwierdza:
” Wielką obarczeni byliśmy pracą. Muszę to podkreślać stanowczo, bo dziś polonistyka uchodzi, zdaje się, za studia dla najgłupszych. Wtedy absolutnie tak nie było.”
To „zdaje się” i „uchodzi” sugerują raczej jakieś powszechne odczucie, a nie jasno zdeklarowane stanowisko p. Janion.
Ale zestawianie społecznego odbioru polonistyki z rzeczywistym obciążeniem pracą na tych studiach, podejście studentów do nauki i wymagania kadry wobec nich, porównanie tego co dawniej i dziś – to chyba temat na inną dyskusję. Pozdrawiam 😉
Pracuję z podręcznikami od dwudziestu lat . Kiedyś państwowy dom książki rozwoził podręczniki po szkołach i kogo było stać kupował nowe w szkole a pozostali mieli po „starszym Bracie” Gdy „geniusz hendke ” zaczął reformować szkolnictwo mleko się rozlało , a panowie wydawcy rozpoczęli wyścig kto da więcej. ( I-sze miejsce Mac ) A te 10 czy 15% za podpisanie lojalki to nie łapówka ? czy 300 kompletów do nauczania początkowego Sprzedawanych corocznie przez Dyrektora jednej z dużych szkół przy 15% upuście to nie jest przestępstwo ? Za niewydanie paragonu w jednej karczmie panu z kontroli kelnerka dostała mandat 500 zł. a później dyscyplinarkę z pracy
bo to przestępstwo . Ale obdzieranie każdego dziecka na 50 złotych
to już przestępstwem nie jest. Ale rodzić zapłaci byle nie odbiło się to na dziecku !!!!!!!! Porozmawiajcie panśtwo z księgarzami to wam wskażą szkolnych Cwaniaków w każdej placówce Bo przekręty zaczynają się od przedszkola w już w grupach trzylatków i dotyczy to 95% przedszkoli. Jeśli wiezie się nagle do szkoły z wydawnictwa pół samochodu książek to przecież za darmo tam nic nie dają . To tylko pani zamówiła książki bo rodzice ją usilnie prosili !!!!!! Pani @magda 21 przyznaje się do przyjmowania łapówki , szkoda że nie uświadamia sobie że przy okazji zdemoralizowała grupę młodych ludzi Bo skoro dają ! niemniej wszystkim porządnym życzę
dużo sukcesów zawodowych. w tym wyzbycia się ze swojego środowiska cwaniaczków i złodziei !! Podręczniki do nauki języków obcych i tak zwane reformy programowe to osobne rozdziały to osobne rozdział dla ABW bo skala złodziejstwa dawno przekroczyła poziom AMBER GOLD !
@ExSpam
nie strasz policją ani nie pomawiaj o złodziejstwo bo sam bekniesz za pomówienia 🙂
ja wskazałem prawdziwy problem i jego rozwiązanie ty wyskoczyłeś z PRL i policją, chyba tylko w jakimś chorym umyśle takie skojarzenia mogą się zrodzić
MMK 1 marca o godz. 20:55
„Jakieś konkrety tej rewelacji? Np url/symbol owych układów?”
Kolejny dowód na tragiczny funkcjonalny analfabetyzm w nowoczesnym świecie zadufanego w sobie mieszkańca Zielonej Wyspy.
http://www.integral.by/index.php?section_id=14
Przecież te wszystkie oskarżenia to walka jednych wydawnictw z innymi oraz hurtowników i księgarzy o podział podręcznikowego tortu!!!
Np.księgarze nie lubią zakupów hurtowych przez szkoły bo to im zabiera chleb.No to pojawiają się oskarżenia j.w. żeby szkoły zniechęcić…;-)
A nauczyciele dostają po głowie
Ta korupcja i złodziejstwo przekracza wszelkie wyobrażenie. To nie jest sprawa marginalna, bo znaleziono ok.1000 umów niezgodnych z prawem za okres kilku miesięcy ( a więc ok 1000 niezbitych dowodów). To złodziejstwo to norma w polskiej oświacie. Skoro sa dowody to pomówieniach nie może być mowy. Mam nadzieję, że winni odpowiedzą przed sądem
Kolejny super ciekawy wywiad Charliego Rose z Salmanem Khanem.
http://www.charlierose.com/view/interview/12798
Khan Academy ma 6 mln uczniów miesięcznie, rozrośli się z 5 do 40 osób, pracują nad umiędzynarodowieniem, w tym przetłumaczeniem na inne języki całego przedsięwzięcia, dodaniem sposobów oceniania i sprawdzania postępów nauki, ich lekcje są wykorzystywane w wielu klasach na całym świecie, mają zainteresowanie władz niektórych państw, np. pani prezydent Brazylii, pracują nad uznaniem ich ocen w tradycyjnym systemie kształcenia, chcą oferować np. pomoc w postaci kursów użytecznych dla kandydatów na studia (coś podobnego do polskich kursów, które ja nazywam poprawką z matematyki przed politechniką, czyli kursami – pożal sie boże – mój przypisek – „Talent”).
Khan powiedział, że w USA 70% nowych studentów nie daje sobie rady na pierwszym roku studiów i musi brać kursy wyrównujące braki ze szkoły średniej. Khan Academy może pomóc im nadrobić braki i to za darmo. Zamiast płacić za kursy na uczelni.
Chce w jakiś sposób móc informować pracodawców o „zawartości” wiedzy ich uczniów. Coś, co bardzo słabo robią dzisiaj konwencjonalne uczelnie, nawet najlepsze. Chce pytać pracodawców o ich potrzeby i dostosowywać kursy.
Khan omawia swoją książkę („The One World Schoolhouse: Education Reimagined”) i szkicuje historię kolejnych modeli edukacji.
Potem logicznie konkluduje, że po 400-300 latach wreszcie pojawia się techniczna i ekonomiczna możliwość (powrotu do) zindywidualizowania procesu nauczania. Kiedyś był mistrz-uczeń. Dzisiaj z pomocą komputera uczeń uczy się sam. Uczeń – ten zdolniejszy – uczy kolegów. Nauczyciel-mistrz, który w tradycyjnej klasie nie był w stanie indywidulanie uczyć 30 dzieci przechodzi na wyższy poziom i monitorując postępy wszystkich, koncentruje się na pomaganiu tam, gdzie jest to konieczne i temu, komu jest to konieczne. Wykłady zamiast być w 95% pasywnym słuchaniem i w 5% aktywnym pytaniem mogą zamienić się w 100% aktywnie kierowane przez ucznia i dostosowane do jego poziomu i do jego tempa. Khan jest świadomy, że nie jest to rozwiązanie całkowite, idealne i dla wszystkich i nie próbuje tak twierdzić. Ale próbuje zmienić model nauczycielo-centryczny na ucznio-centryczny.
Oraz z definiowanego czasem nauki (lata) na definiowany stopniem osiągniętej kompetencji.
Chce przenieść jak sam twierdzi powszechnie obecny w naukach humanistycznych model dyskusji w grupie na naukę przedmiotów ścisłych.
Ross się pyta dlaczego uczniowie są o tyle bardziej entuazjastycznie nastawieni do swoich trenerów sportowych niż do nauczycieli matematyki?
Khan odpowiada, że dzieje się tak dlatego, iż nakazy zrobienia ilustam pompek i przebiegniecia ilustam mil są przez uczniów odbierane jako pomoc nauczyciela w przygotowaniu ich na przyszłe życiowe wyzwania („boje”). Czują, że wuefista jest „po ich stronie” i sami domagają się więcej ćwiczeń. A matematyk jest widziany jako przeciwnik, jako przeszkoda na drodze do opuszczenia szkoły. Khan sugeruje (wywiad jest krótki, więc mało wyraźnie), że matematyk powinien bardziej stać się przyjaznym trenerem a mniej koncentrować się na funkcji oceniacza wyników. Przytacza swoją rozmowę z szefową „Teach for America” http://www.teachforamerica.org/ i relacjonuje jej zdanie, że najlepsi nauczyciele to wcale nie ci, którzy są najlepiej wykształceni. Wiedza jest konieczna, ale najsłabsi uczniowie najbardziej szukają w nauczycielu brakujących im brata, ojca czy matki. Kogoś, komu uczniowie uwierzą i zaufaja, gdy im powie, że „słuchaj, świat jest brutalny – albo pływasz albo toniesz. Ja jestem tutaj aby ci pomóc, ale decyzja musi zależec od ciebie.” Jak trener sportowy. Ja nie zagram ZA ciebie. TY musisz grać sam.
Kończy omawiając współczesny obraz edukacji z coraz ważniejszymi MOOCsami.
To mówicie, że taaaaką kasę można czesać na podręcznikach? Ciekawe czemu nigdy nie ma lasu rąk, gdy dyrektor każe zająć się zakupem książek na przyszły rok. Zresztą w mojej wąskiej specjalizacji prawie podręczników nie ma, trzeba je tworzyć samodzielnie i praktycznie nie mam wyboru (jak podkreśla spam), chcę czy nie chcę, muszę być twórcza każdego dnia.
No i pewnie ci żal, ze nie możesz trzepać kasy
Gospodarz usunął mój poprzedni wpis. A więc powtarzam. To złodziejstwo jest niewyobrażalne.Znaleziono ok 1000 umów niezgodnych z prawem ( a więc niezbitych dowodów ) . Patologia i korpucja jest wszechobecna w polskiej oświacie
Olu/Aleksandro, no jakoś mi nie żal. Jesteś w stanie to sobie wyobrazić? Pewnie nie, co?:)
Do Wkurzonego tatusia. Z którego fragmentu mojej wypowiedzi wywnioskował Pan moje łapówkarstwo? Powtarzam jeszcze raz: podręczniki w mojej szkole obowiązują przez wiele lat – rodzice kupują wskazane w księgarni lub je sami zamawiają a jeżeli mogą, odkupują od starszych roczników prywatnie lub na corocznie organizowanym kiermaszu a tylko podręczniki do nauki języków na podstawie różnych poziomów nauczania zamawiają nauczyciele, otrzymując od wydawnictwa komplet wraz z pomocami naukowymi. I to tyle, jeżeli chodzi o ich korzyści materialne. Proszę nie generalizować. A jeśli w jakiejś konkretnej szkole obowiązują inne zasady, to proszę na podstawie swoje wiedzy zgłosić problem do odpowiednich władz i monitorować rozwiązanie sprawy. Na pewno nigdy nie zdemoralizowałam żadnego ucznia i jestem pewna, że podobnie z czystym sumieniem postępuje ogromna ilość nauczycieli. Obrażanie nas, przyzwoitych i porządnie wykonujących swoją pracę nauczycieli, jest nieuczciwe. Jestem pewna, że reprezentuję zdecydowaną większość mojej grupy zawodowej, a wyjątki zdarzają się wszędzie.
REFORMA EDUKACJI W POLSCE na przykładzie zadania z matematyki:
1950 r.
Drwal sprzedał drewno za 100 zł. Wycięcie drzewa na to drewno
kosztowało go 4/5 tej kwoty. Ile zarobił drwal?
1980 r.
Drwal sprzedał drewno za 100 zł. Wycięcie drzewa na to drewno
kosztowało go 4/5 tej kwoty ? czyli 80 zł. Ile zarobił drwal?
2000 r.
Drwal sprzedał drewno za 100 zł. Wycięcie drzewa na to drewno
kosztowało go 4/5 tej kwoty, czyli 80 zł. Drwal zarobił 20 zł.
Zakreśl liczbę 20.
2010 r. (tylko dla zainteresowanych)
Drwal sprzedał drewno za 100 zł. W tym celu musiał wyciąć kilka
starych drzew. Podzielcie się na grupy i odegrajcie krótkie
przedstawienie, w którym postarajcie się przedstawić, jak w tej
sytuacji czuły się biedne zwierzątka leśne i rośliny. Przekonajcie
widza, jak bardzo niekorzystne dla środowiska jest wycinanie starych
drzew.
2013 r.
Drwal sprzedał drewno za 100 zł. Pokoloruj drwala.
Należy zmienić rozporządzenie. Dlaczego o wpis do rejestru podreczników może/musi się ubiegać wydawnictwo a nie sam nauczyciel. MEN powinien być od wspierania nauczycieli nie wydawnictw, które pozwalają sobie na takie ceny, na to źe podręcznik jest aktualny jeden rok itp. Ten proceder trwa latami. Proponuję aby samo ministerstwo zrewidowalo swoją politykę… Ksiąkę powinien mieć prawo wydać nauczyciel ze stażem lub wybitnymi osiągnięciami. Dziś wpis dostaje wydawnictwo. Więc trzeba sobie je założyć i przegrać walkę z wielkimi firmami albo oddać swój dorobek życia za 10, 8% wartości podręcznika. Gdyby wpis dostawał nauczyciel, to on by dyktował % wydawnictwu. A teraz wyzyskiwani są nauczyciele i rodzice. Wydawnictwa są bogaczami, wystarczy policzyć 300 zł razy 2000 000 000 uczniow. O takie pieniadze chodzi. Dlaczego MEN pozwala na takie ceny? Winy należy szukać w rozporządzeniu MEN i w tym, ze szkoły, nauczyciele nie mają dostatecznych warunków pracy. Mają za małe budżety, bo wydatki na oświatę należy traktować jako inwestycję i rozwój a nie jako wydatek. Gdyby tak MEN jeszcze zadbano wspólnie z RIO aby wszystkie pieniadze z budżetu Państwa z subwencji trafiały do szkół publicznych (bo niepubliczne maja to zapewnione) to inaczej wyglądałaby edukacja. Pieniadzę na oświatę mozna przeznaczać w budżecie samorządów na inne cele. I niektórzy „władcy samorządowi” to robią. Za to proponuje się zabrać. To jest dopiero przestępstwo, niestety w majestacie prawa. Dlaczego tego nikt nie zmienia.
@Ewo, ranny ptaszku. W Holandii jest taki obyczaj oświatowy, który bardzo mi się podoba, mianowicie nauczyciel, który napisał jakiś ciekawy i dobry program publikuje go w prasie branżowej. Jeśli ktoś inny, np. młody belfer z niewielkim doświadczeniem, chce z niego skorzystać płaci niewielką sumę za prawa autorskie i może na nim pracować. Sytuacja jest prosta i klarowna a nauczyciele zadowoleni. Aż boję się pomyśleć, co by było gdyby ten pomysł wprowadzić w Polsce(!?).
chyba dawno nie było tak ozywionej, wręcz namietnej dyskusji. Tak zawsze jest kiedy temat ociera się o kasę. Szkoła moi drodzy jest dokładnym odzwierciedleniem społeczeństwa i po co sie tak podniecać? Do rodziców np. mam pytanie dlaczego widząc podręcznikowe bezprawie i korupcje nie zgłośliście tego w wudziale edukacji, albo kuratorium tylko buczeliście w kuluarach i dawaliście kwiatki pani, ktora te naganne praktyki prowadziła? Zapewniam, że dybyście złozyli taką skargę wasze dzieci, do końca edukacji w tej szkole byłyby nietykalne
do Magda 21.Droga pani ja nie twierdzę że nauczyciele są całkowicie zdemoralizowaną grupą . Twierdzę że nieprawidłowości i przekrętów jest w tej grupie zawodowej stanowczo zbyt dużo . a po drugie ten zawód jest w grupie zawodów zaufania publicznego i trzeba świecić przykładem. Czy nauczycielka która w czerwcu mówi rodzicom że proszę nie kupować podręczników a we wrześniu sprzedaje je o 50zł drożej niż wynosiła cena rynkowa w lipcu jest złodziejką czy nie ? Bo moim zdaniem to nie tylko złodziej ! Przykro mi ale jeden człowiek z takimi talentami do kasy niszczy opinie nawet tym najbardziej godnym podziwu . Niestety środowisko nie potrafi się ich pozbyć . polecam przysłowie ” od rzemyczka do koziczka ….. a po drodze komplecik dla nauczyciela. Życzę sukcesów zawodowych . To co niezbędne do pracy winna pani otrzymać od pracodawcy !