Co powiemy uczniom i rodzicom?
Jak nauczyciel czegoś nie chce zrobić, to najczęściej zasłania się RODO lub statutem szkoły, licząc, że nikt go nie zna. Czasem zasłania się innymi przepisami, o których pies z kulawą nogą nie słyszał, albo dyrekcją, że niby zabrania. Tylko nieliczni mówią wprost, że coś nie należy do ich obowiązków albo żeby im nie zawracać głowy.
W związku ze zbliżającym się strajkiem włoskim w oświacie wielu nauczycieli będzie kręcić, wpuszczać ludzi w maliny, niektórzy będą kłamać w żywe oczy. Już teraz uczniowie oraz rodzice dowiadują się, że np. wychowawca nie zorganizuje kilkudniowej wycieczki, ponieważ „wg zmienionych przepisów wszelkie sprawy finansowe należy załatwiać przez organ prowadzący szkołę. Trzeba zwrócić się z prośbą o organizację zielonej szkoły do Wydziału Edukacji Urzędu Miasta Łodzi i tam załatwić niezbędne formalności”. To jak to jest możliwe – pytają uczniowie – że inni wychowawcy jeżdżą na wycieczki po dawnemu?
No właśnie, kłamać trzeba umieć. Jeśli chcemy uczniom i rodzicom robić wodę z mózgu, powinniśmy uzgodnić wspólną wersję. Rada pedagogiczna powinna się zebrać i ustalić, co mówimy. Czy nie robimy, bo RODO, bo decyzja szefa, bo statut szkoły, bo zmiana przepisów, bo chcemy was lepiej przygotować do matury? Czy kładziemy kawę na ławę i mówimy, że to nie należy do naszych obowiązków jako pracownika? Albo jeszcze lepiej, że bierzemy udział w strajku włoskim i sumiennie realizujemy obowiązkowe zadania? Miejmy, do diabła, wspólną wersję, bo wstyd.
Oczywiście, najbardziej godne pochwały jest mówienie prawdy, ale jak rzucę okiem wstecz na swoje życie, to prawdę powiedział mi tylko bankomat, gdy odmówił wypłaty pieniędzy („brak środków”), natomiast ludzie mniej lub bardziej, ale jednak kłamali. A już w szkole to w kłamstwach i kłamstewkach człowiek codziennie brodzi po kolana.
Komentarze
I po co my (rodzice, dziadkowie) płacimy poprzez podatki na tak zakłamaną szkołę…
W PRL-u indoktrynacja, w szkole kłamstwo do potęgi. W wolnej Polsce także kłamstwo po kolana?
Jakie wyjście? Czy jest? Jest. Prywatyzacja. W prywatnych szkołach jakoś nie mają takich problemów, choć ani Karta Nauczyciela ich nie chroni, ani pensum jak u was. Jakoś sobie radzą nauczyciele prywatnych szkół, choć z dnia na dzień mogą iść na bruk i harują w szkole więcej niż 18 godzin.
Nie, nie jestem za prywatyzacją szkolnictwa (całego), ale przeciwko kłamstwu, będę robić wszystko, aby moje wnuki nie chodziły do pańskiej szkoły.
Strajk jest niepotrzebny, wygra PO i Lewica, od razu was obsypią manną z niebios. Nie bez powodu pan Broniarz ich popiera murem, piersią.
Pomimo bezlitosnego wykorzystywania nauczycieli, ani PRL-u, ani III RP nie stać na taki model/system szkolnictwa.
Jedyne sensowne rozwiązanie: skrócić edukację podstawową o rok, a więc tylko 7 klas. Pieniądze dać nauczycielom. Zagęścić klasy do 30 – 40 uczniów, pieniądze dać nauczycielom. Powrócić do ustawy: 20 lat przy tablicy, 50 lat życia i możliwość pójścia na emeryturę. Obowiązkowo wysłać co 6 lat na roczny urlop z pełnym wynagrodzeniem, taki urlop traktować jako pracę przy tablicy, faktycznie więc praca przy tablicy trwałaby 17 lat. Oczywiście, zredukować materiał szkolny, przerabiany na lekcjach. Przywrócić ustawę, którą nielegalnie złamał premier Bielecki, a więc rewaloryzacja do 102 % średniej krajowej, najlepiej w odniesieniu do lekarzy, dentystów, oficerów.
Tusk z PO próbował zmniejszyć o rok nauczanie (posłanie sześciolatków do pierwszej klasy było takim krokiem, bo edukację po podstawówce i liceum automatycznie kończono by o rok wcześniej), ale nie chodzi o to, aby 6-latki uczynić pierwszakami, a ośmioklasową szkołę zamienić na siedmioklasową.
Strajk to nie jest rozwiązanie, ono jest na krótką metę, na rok, dwa, a tu trzeba zmiany systemowej, na wieki.
Strajk włoski to słuszna realizacja patriotycznej koncepcji „Z ziemi wolskiej do Polski”.
A swoją drogą, w GW ciekawy wywiad z badaczką łódzkiej biedy.
http://lodz.wyborcza.pl/lodz/7,44788,25259016,500-plus-nie-wyrownuje-szans-badaczka-lodzkiej-biedy-zna.html
Kończy się tak:
Są dwa sposoby realizowania polityki przeciwdziałającej biedzie – jedna jest rodzinocentryczna, a druga – dzieciocentryczna. Pierwsza zakłada, że rodzina wie najlepiej, co należy zrobić dla dzieci, więc jeśli dostanie pieniądze, to mądrze je wyda na ich potrzeby. Druga – dzieciocentryczna, polega na tym, że rozwija się usługi społeczne, z których dziecko korzysta bezpośrednio – usługi edukacyjne, czas wolny dziecka, zajęcia rozwijające pozalekcyjne. W tej chwili te aktywności uzależnione są od zasobności rodziny. Stanowczo bardziej przemawia do mnie ta druga koncepcja. Bo teraz, nawet jeśli jakieś dziecko dzięki 500 plus zobaczy morze, czy góry, albo dostanie lepsze ubranie, co oczywiście jest niezwykle ważne, to nie znaczy, że jego szanse edukacyjne i życiowe znacząco wzrosną.
Jak można by to było zrobić lepiej?
– Zainwestować potężnie w oświatę. Przemawia do mnie model skandynawski – tam dzieci są w szkole do późnego popołudnia, ale szkoła daje im cały wachlarz bezpłatnych, dobrych zajęć. Wszystkim po równo. Doskonałe, doinwestowane szkoły z bogatą ofertą, świetne przedszkola i żłobki z wykwalifikowaną kadrą – to jest sposób na zniwelowanie nierówności i dawanie dzieciom szans. To jest inwestycja w przyszłość. Poza tym, dobre usługi społeczne dla dzieci umożliwiają kobietom pracę zawodową, co jest bardzo ważne zarówno z ekonomicznego, jak i społecznego punktu widzenia. W kraju brakuje pracowników, a równocześnie Polska znajduje się wśród państw o najniższym w Unii Europejskiej wskaźniku zatrudnienia kobiet.
Zdaję sobie sprawę, że teraz już żadna partia nie odważyłaby się odebrać 500 plus. Obawiam się jednak, z tym świadczeniem będzie tak samo, jak z wszystkimi kwotowo ustalonymi świadczeniami. Nasuwa mi się analogia z zasiłkami wychowawczymi w latach 70. Przyznawano je kobietom, które zdecydowały się zostać w domu i zajmować dziećmi do lat czterech. Na początku zasiłki były atrakcyjnym i sporym zastrzykiem gotówki, a później, w wyniku inflacji i drożyzny, stawały się coraz mniej znaczącą pozycją w budżecie.
Co powiem uczniom i rodzicom? Nic. Dlaczego? Nie chcę siebie ośmieszyć,tłumacząc bezsens takiej formy protestu. Jestem zwolennikiem strajku bez żadnego ograniczenia. Powiedziałem to im wiosną. I teraz mam odwracać kota ogonem? Przecież nie można przeczyć samemu sobie, afiszując się z bezsensownym apelem pana Broniarza. To nie byłoby uczciwe również w świetle etyki zawodowej. Jeżeli pracować, to z pasją.
Pisząc szczerze, jak przeglądam zeszyty osób, których wspieram polonistyczne podczas korepetycji, mam wrażenie, iż niektórzy nauczający od dawna stosują zalecenia szefa ZNP.
Są szkoły, dla których podwójny nabór był zbawieniem. Ich nauczyciele muszą się naprawdę starać, aby w przyszłym roku mieć dobry nabór. Strajk włoski nie będzie temu sprzyjać.
Ale trzeba być realistą. Ilu rodziców jest zainteresowanych tym, co się dzieje w szkole, ilu jest obecnych podczas wywiadówek?
Od niedawna wspieram jedno dziecko w nauce w ramach nauczania domowego, które jest usankcjonowane prawem oświatowym. Może nie być obecne w szkole cały rok. Przychodzi tylko na egzamin. Ono i rodzice są szczęśliwi. Dziewczynka unika patologii, jaką niesie model polskiej oświaty
Ja również spotykając się z nią w domu, tego nie odczuwam : co jest potrzebne do różnych metod nauczania, otrzymuję:ksero, papier, internet, albumy malarskie, według mojego życzenia. Ja natomiast wymyślam niesztampowe lekcje, chociaż moja uczennica nie jest fanką języka ojczystego.
Czasami nurtuje mnie myśl:,, Czy takie warunki nie mogłaby zapewniać szkoła?
Metodą pozorowaną, włoskim strajkiem tego nie wywalczymy.
Celowo nie pisałem o moim wynagrodzeniu za nauczanie domowe. Ono nie ma przełożenia na płacę w szkole. To informacja dla ciekawych. Takie nauczanie mogą prowadzić sami rodzice w oparciu o stan swojej wiedzy. Później albo w razie potrzeby wzywają spadochroniarzy. Takich jak ja. Nawet w celu okresowych konsultacji.
@Płynna nierzeczywistość
1.Badacze biedy widzą tylko biedę i NIC więcej… 😉
Podobnie chirurg w szpitalu dla ofiar ruchu drogowego widzi tylko patologię tego ruchu, najchętniej by go zakazał albo prędkość ograniczył do 40km/h na godzinę… 😉
Pani badaczka nie wskazuje ani źródeł finansowania takiej oświaty(kraje skandynawskie są 2 razy bogatsze minimum od Polski!) ani nie widzi wad powszechnej urawniłowki oraz innych wad skandynawskich systemów szkolnych. Widzi tylko biedę … 🙁 Tak próbował Mao Tse Tung – wyszła bieda jeszcze większa (zginęło też jakieś 50 mln ludzi!) i trzeba było Teng Siao Pinga by ją przezwyciężyć … 🙁
Może przestańmy używać argumentu o „pracy z pasją” jako usprawiedliwienia dla niskich zarobków, a więc i niskiego statusu społecznego nauczycieli. Niech pracuje za półdarmo ten, kto lubi. A innych do tego nie zmuszajmy.
Nie uważam , żeby proponowana forma protestu była bezsensowna. Być może, jeśli nauczyciele zaczną TYLKO UCZYĆ (przygotowywać się, uczestniczyć w szkoleniach, poprawiać prace, finansować materiały, bo „w szkole właśnie zepsuło się ksero”), a przestaną pełnić bezpłatne funkcje opiekuńcze (wyczekiwanie na SORze z dzieckiem, bo rodzice nie mogą być obecni – nie wyrwą się z pracy, są w delegacji itp.), uczestniczyć w wyjazdach, wycieczkach itp., na czym czasami wręcz tracą finansowo (tracą wynagrodzenie za godziny nadliczbowe – opieka „na wyjeździe” nie jest dodatkowo płatna ) – może wtedy wreszcie wszyscy zorientujemy się, ile ta „pańszczyźniana ” praca nauczycieli, uważana za oczywistość, a nawet obowiązek, była warta.
Szkoda. Rodziców i Nauczycieli. Pierwszych bo będą się domyślać, że nie mówi im się całej prawdy a drugich bo ( już to widziałem wiosną) nie będą wiedzieli co z oczami zrobić gdy będą się plątać w wyjaśnieniach. Jedni i drudzy zasługują by czuć się w szkole dobrze. W takim układzie to trudne.Korzysta na tym obecna władza, która podpuszcza nas nawzajem na siebie. Precz z taką władzą.
” – Przeprowadziliśmy ankietę wśród 227 tysięcy nauczycieli, niemal połowa jest gotowa do akcji protestacyjnej – mówi portalowi tvn24.pl Sławomir Broniarz, prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego. Z analizy danych z pierwszych czterech województw wynika, że nauczyciele najchętniej postawiliby na strajk włoski.”
https://www.tvn24.pl/wiadomosci-z-kraju,3/strajk-nauczycieli-227-tysiecy-odpowiedzi-w-ankiecie-znp,973798.html
A tu obietnice wyborcze w zakresie polityki oświatowej:
https://niedlachaosuwszkole.pl/2019/09/25/edukacja-w-programach-partyjnych/
Warto byłoby podyskutować o możliwościach wdrożenia i rozsądności tych postulatów.
@Płynna nierzeczywistość
Oraz WIARYGODNOŚCI ludzi, którzy są ich „twarzami”. Jeśli pańcie Kluzik-Drożdżówka, Szumilas czy Augustyn [okazy kompetencji 😉 ], które w MEN zapewniły polskiej szkole niebywały przyrost biurokracji oraz wrogości do nauczycieli (vide liściki do rodziców Kluzik-Drożdżówki!) wraz z „prof.” Marciniakiem od paznokciowej podstawy programowej egzekwowanej biurokratycznie (razem z „prof.” Konarzewskim!) mówią o autonomii szkoły i nauczyciela, szacunku dla nauczycieli i potrzebie poprawy ich sytuacji oraz „odchudzaniu” podstawy programowej, to im po prostu NIE DA SIĘ WIERZYĆ… 😉 Zmiana „twarzy” (żeby nie powiedzieć dosadniej!) byłaby choćby symbolicznym przyznaniem, że popełniono błędy i jest intencja ich naprawy. Z TYMI paniami na 1 list sejmowych wiadomo, że, za klasykiem, „Słowa są tańsze nawet od kartofli!” … 🙁