Co powiemy uczniom i rodzicom?

Jak nauczyciel czegoś nie chce zrobić, to najczęściej zasłania się RODO lub statutem szkoły, licząc, że nikt go nie zna. Czasem zasłania się innymi przepisami, o których pies z kulawą nogą nie słyszał, albo dyrekcją, że niby zabrania. Tylko nieliczni mówią wprost, że coś nie należy do ich obowiązków albo żeby im nie zawracać głowy.

W związku ze zbliżającym się strajkiem włoskim w oświacie wielu nauczycieli będzie kręcić, wpuszczać ludzi w maliny, niektórzy będą kłamać w żywe oczy. Już teraz uczniowie oraz rodzice dowiadują się, że np. wychowawca nie zorganizuje kilkudniowej wycieczki, ponieważ „wg zmienionych przepisów wszelkie sprawy finansowe należy załatwiać przez organ prowadzący szkołę. Trzeba zwrócić się z prośbą o organizację zielonej szkoły do Wydziału Edukacji Urzędu Miasta Łodzi i tam załatwić niezbędne formalności”. To jak to jest możliwe – pytają uczniowie – że inni wychowawcy jeżdżą na wycieczki po dawnemu?

No właśnie, kłamać trzeba umieć. Jeśli chcemy uczniom i rodzicom robić wodę z mózgu, powinniśmy uzgodnić wspólną wersję. Rada pedagogiczna powinna się zebrać i ustalić, co mówimy. Czy nie robimy, bo RODO, bo decyzja szefa, bo statut szkoły, bo zmiana przepisów, bo chcemy was lepiej przygotować do matury? Czy kładziemy kawę na ławę i mówimy, że to nie należy do naszych obowiązków jako pracownika? Albo jeszcze lepiej, że bierzemy udział w strajku włoskim i sumiennie realizujemy obowiązkowe zadania? Miejmy, do diabła, wspólną wersję, bo wstyd.

Oczywiście, najbardziej godne pochwały jest mówienie prawdy, ale jak rzucę okiem wstecz na swoje życie, to prawdę powiedział mi tylko bankomat, gdy odmówił wypłaty pieniędzy („brak środków”), natomiast ludzie mniej lub bardziej, ale jednak kłamali. A już w szkole to w kłamstwach i kłamstewkach człowiek codziennie brodzi po kolana.