Marne negocjacje
Nauczyciele z niecierpliwością czekali na wynik poniedziałkowych negocjacji z rządem. Strajk nie jest nikomu na rękę. To ostateczność. Porozumienie jest lepsze niż strajk.
Według ZNP – przełomu w negocjacjach nie było. Zmarnowane godziny. Rząd powtarza jak mantrę obietnicę, że przesunie 5 proc. podwyżki ze stycznia 2020 r. na wrzesień roku bieżącego. Nic więcej nie ma. Wg Solidarności – wciąż warto rozmawiać. Dlatego nie odchodzimy od stołu, nie rezygnujemy z rozmów. Następne negocjacje zaplanowano na 1 kwietnia (szczegóły tutaj).
Media szeroko informują o planowanym strajku w oświacie. Coraz więcej informacji o zarobkach nauczycieli dociera do ludzi. Przedwczoraj podszedł do mnie sąsiad i powiedział, że on nie wiedział, iż wychowawczyni jego córki zarabia na rękę 2 tysiące zł. „To śmieszne pieniądze są.” Musi być młodym pracownikiem – odpowiedziałem. „No i co z tego? Przecież to jest pani profesor w liceum”.
Jak opowiedziałem o tym w szkole, koleżanka, także młoda pani profesor, odpowiedziała, że ona tych dwóch tysięcy nie ma. Na konto wpływa jej 1900 zł. I jak tu zwracać się do takiej osoby per „pani profesor”?
I co, nadal uważacie, że nauczyciele mają nie strajkować?
Komentarze
@Gospodarz
Nie tylko matematyka kształci logiczne myślenie, intensywna lektura może nawet bardziej.
Strajk nauczycieli, to: „ile więcej dostanę na rękę?”. Podczas gdy faktycznie strajk jest o dodatkową kwotę z budżetu państwa. Pytania powinny brzmieć:
1. Czy da się wyszarpać dla nas więcej?
2. Jak te dodatkowe pieniądze podzielić: każdemu po równo?
3. Jeżeli w tym roku możemy dostać tylko tyle, to czy pozostajemy w gotowości strajkowej przez kolejne lata, aż ustawią się kolejki do zawodu?
4. Czy można poszukać dodatkowych pieniędzy poza budżetem państwa?
Rzetelna dyskusja wokół nie tylko tych problemów zaskoczyłaby wszystkich logicznymi wnioskami.
Strajk jest nieewangeliczny. Należy stopniowo zwiększać pensję minimalną oraz rozszerzać 500+ na 600+ a nawet 1000+. Wtedy stopniowo wszyscy, poza prezesem NBP, zaczniemy zarabiać minimalną krajową, będzie pełny socjalizm, czyli ewangelizm.
@Krzysztof Cywiński
To poproszę o te logiczne wnioski.
Bo ja bym na przykład chętnie usłyszał odpowiedź na pytanie, jakie konsekwencje miałoby powszechne oparcie – choćby częściowe – edukacji powszechnej na funduszach pozabudżetowych (a więc i niesamorządowych).
@Płynna Rzeczywistość
Rozmawiałem z wieloma nauczycielami i robiłem taką prywatną ankietę.
Wniosek pierwszy:
przy redukcji papierologii i innych obowiązków, hmm pedagogiczno-wychowawczych, które przejęliby zawodowcy (pedagodzy szkolni, psycholodzy, logopedzi, etc) do absolutnego minimum, i zwiększenie pensum o 2/3 przy jednoczesnym wzroście płacy netto o 2/3 byliby zadowoleni. Zamiast 18 godzin tygodniowo -30 i 5 tysięcy, zamiast 3 tysięcy netto.
@Płynna Rzeczywistość
@Gekko podawał kwoty w Łodzi: 600 milionów dotacji z budżetu państwa i wydatki na pensje przez samorząd-800 milionów. Jeżeli w innych miejscowościach jest możliwe 1:1, to dla czego w innych jest inaczej? Samorządy mają budować genius loci swojej miejscowości, co jest pochodną jakości edukacji. Czy robią to dobrze i czy robią to, co możliwe?
W wielkich miastach już brakuje w szkołach matematyków, informatyków, etc., a problem będzie narastał w postępie geometrycznym. Jest bardzo prosty sposób rozwiązania problemu, i to bez większych konsekwencji dla budżetu centralnego, jak i lokalnych. Niestety muszę jechać do pracy 🙁
@Płynna Rzeczywistość
Przy wdrażaniu w/w pomysłu o możliwość zwiększenia pensum: tylko dobrowolnie i z gwarancją indeksacji co najmniej o wskaźnik inflacji. Skutki są minimalne dla budżetu.
Przy 30 godzinach tygodniowo przy tablicy, lawinowo pojawiłyby się zabójstwa dokonywane przez matematyków, fizyków, polonistów. Na uczniach.
Albo nauczyciele by poszli do magazynów, a dzieci przyszedłby uczyć zdun. Pomocnik murarza też może być.
Panie profesorze, nie dajcie się tylko wciągnąć w maliny przez Solidarność/ mówię o zarządzie związku, nie o szeregowych członkach/. Jestem emerytowaną nauczycielką i doskonale pamiętam strajk z 1993r. Nauczyciele zostali wtedy zrobieni totalnie w konia. A już uczestnictwo w negocjacjach tej, której się „po prostu należy”, to wprost bezczelność.
@walkiria
Liceum czy podstawówka?
1.Pisałem o dobrowolności
2.Zastrzegałem: nie dotyczy matematyków, etc.
3.Większość spośród ankietowanych i tak pracuje w dwóch szkołach plus korepetycje lub inne prace.
Nie chciałbym więc za Panią wnioskować o treści jej wpisu.
@Gospodarz
Lee Iacocca – tylko tyle i aż tyle. Tego potrzebuje polska oświata.
Ile marności za profesora?
–
Poważne teksty w marnym kabarecie to jak gra na skrzypcach w toalecie.
Gospodarz sam sobie odpowiada, dlaczego zarobki dwudziestoparoletnich profesorek nauczania początkowego (sic!) wabią od lat rzesze (700 000!) odrzuconych przez społeczeństwo piotruś & panów do etatów w szkodnictwie publicznym, a liczne badania badania to potwierdzają.
No to zróbmy mały trailer w roli briefingu.
Zakup za grosze papieru na awans społeczny (profesor!) obciążony jedynie koniecznością kontaktu z bezbronnymi (w wyobrażeniach dewianta cywilizacyjnego) dzieciaczkami, jest cennym wabikiem zupełnie równoważącym korzyściami niematerialnymi pełną świadomość nędznych zarobków. Nie mówiąc o przywilejach karciano-emerytalnych. Frustracja przychodzi szybko i narasta gwałtownie, jak zawsze, gdy trzeba robić coś, czego się zupełnie nie zna i nie umie (uczenia!) ale odwrotu od wyuczonego na sobie leserstwa rynkowego i braku kompetencji łatwo nie ma. Nadchodzi czas kompensacji – nienawiści do dzieci, do nietkniętego nawet podświadomie zawodu, środowiska podobnych sobie (pogłębionego fornalskim kesonem stosunków zarządczych w pokojach gogicznych), oczywiście papierkologii (czyli debilnych systemowo prób wymuszenia kompetencji oszukańczych ignorantów, a rodzących jedynie oszustwo) a weszcie do całego świata, obwinianego o własne nieszczęście awansu z tektury, na zamówienie własne. Pozostaje milcząca wściekłość, drobne głaski wyżycia się na różnych podwładnych sobie ‚aspergerach’ i ich kulawych roszczeniowych macierzach (tacierze są na wywiadówkach oszczędzani), intrygi, knucie, niszczenie ‚kotów’ wchodzących do zawodu i parobczańska, fałszywa pokora wobec władzy, choćby gwałciła i reformowała szkołę i pozory zawodu do samych pokalanych grzechem pierwotnym wyboru majtek.
Bryłę tę z posad świata może ruszyć dopiero wiadomość, że sąsiadka zapie..niczająca 12 h na kasie ma dwa razy więcej, a emerytka z klatki next door dostanie trzynastkę za friko…
I zaczyna się …strajk.
Opowieść na kolejny sezon i odcinki.
Do odtworzenia sobie u psychoanalityka, albo zamówionej analizie patologii anomii karykatur cywilizacji.
–
@Gekko
100%? Z moich oszacowań 40%. Ale to i tak armia.
@Krzysztof Cywiński
>Wniosek pierwszy:
przy redukcji papierologii i innych obowiązków, hmm pedagogiczno-wychowawczych, które przejęliby zawodowcy (pedagodzy szkolni, psycholodzy, logopedzi, etc) do absolutnego minimum, i zwiększenie pensum o 2/3 przy jednoczesnym wzroście płacy netto o 2/3 byliby zadowoleni. Zamiast 18 godzin tygodniowo -30 i 5 tysięcy, zamiast 3 tysięcy netto.<
Bzdura! W Polsce jest bardzo zróżnicowana wartość złotówki przy scentralizowanych (a samorządy walczą o to by były jeszcze bardziej scentralizowane!) płacach nauczycieli!. Dlatego to co kręci nauczyciela z olsztyńskiego czy Podlasia, jest jałmużną dla nauczyciela z Warszawy, gdzie średnia płaca jest 3 razy wyższa, a PKB per capita jak w Wiedniu. Tylko Trzaskowski (właściwie jego zastępczyni Kaznowska!) woli udawać, że tego nie widzi i wyrzucać kasę na projekty ideologiczno- "prestiżowe". Aż do momentu, kiedy ostatni matematycy, fizycy, angliści (o informatykach nie wspominając!) opuszczą warszawską publiczną oświatę … 😉
@Gekko
Nie ma Pan natomiast żadnych, podkreślam żadnych argumentów co do narzuconego odgórnie trybu integracji w szkole publicznej dzieci z orzeczeniami o dysfunkcjach. 50 % z nich to orzeczenia mające przykryć lenistwo i zaniedbania rodziców. To się nazywa: patologia. Praca z pozostałymi wymaga szczególnego rodzaju kompetencji praktycznych i osobowości. W żadnym państwie na świecie nie ma wystarczających pieniędzy i kompetentnych ludzi, aby móc problem rozwiązać. Można go jedynie oswajać. Pan nigdy nie pracował z tymi dziećmi i równie obrzydliwą rzeczą jest zajmowanie stanowiska w tej sprawie, jak nazywanie tych dzieci aspergerami, downami etc.
Krzysztof Cywiński
26 marca o godz. 9:17
–
Pan chyba pomylił adres w komentowaniu.
O jakie 100 chodzi?
Gdzie jakoby „zajmuję stanowisko” w sprawie nauczania integracyjnego?
Oczywiście, zgadzam się i to piętnuję, że cytowane przeze mnie nazywanie tu, na blogu (i w ogóle) dzieci niepełnosprawnych mianem „aspergerów” (i to przez: rzekomo nauczycieli) to skandal i dowód wyzucia z jakiejkolwiek godności tych, co tak nazywają.
Problem wyłudzania orzeczeń najlepiej ilustruje zjawisko „nauczycielskiej grypy”.
–
@belferxxx
Spodziewałem się po Panu więcej 🙂 Bzdura? Potrafi takie słowo napisać każdy: nawet ja:)
Czy wzrost wynagrodzenia o 2 tysiące netto to więcej czy mniej niż 1 tysiąc? Zwłaszcza, że takie netto, musiałoby oznaczać relatywnie istotne wyższe brutto, z uwagi na zmianę progu podatkowego chociażby?
Pisałem o dobrowolności i zamianie obowiązków urzędniczo-pedagogicznych na dydaktyczne, z dopilnowaniem indeksacji. Pisałem również o tym, że nie dotyczy matematyków, informatyków, etc. Tu potrzebne są inne rozwiązania, z adaptacją do lokalnych warunków. Rozwiązania są, i to sprawdzone. Za know-how się płaci 🙂
@Gekko
Nie pomyliłem adresu 🙂
Pisał Pan o zdemoralizowanych nauczycielach. Pytałem czy uważa Pan, że 100% jest takowych? I podałem swoje oszacowanie; 40 %. 🙂
Krzysztof Cywiński
26 marca o godz. 9:52
–
Nie zauważyłem pytania ad rei, bo nie czytam reklam.
Skądinąd, nie wiem jaką część etatów nauczycielskich okupują ludzie zdemoralizowani. Licząc po obfitej korespondencji okołostrajkowej w mediach, jest to ponad 100% (oznak demoralizacji w tych listach jest więcej w każdym, niż statystyka znosi per capita).
Ważniejsze jest co innego, a mianowicie determinizm systemowy czyniący demoralizację nim uetatowionych nieuchronną.
Nie szanujemy ludzi, którzy mało zarabiają
Szanujemy tych, którzy zarabiają dużo, bo to znaczy, że są warci tych pieniędzy
Czy winą nauczycieli jest, że rozwalony jest system edukacyjny w tym kraju? w jaki sposób? to rząd nie chciał konsultacji żadnych z nauczycielami przed deformą, bo rząd piss zawsze wie lepiej
W Finlandii, która ma najlepsze szkolnictwo na świecie, i która przedefiniowała zupełnie podejscie do edukacji, konsultacje takie trwają cały czas, nauczyciele stanowia nieustannie żywą tkankę procesu kształtowania systemu edukacji, podstaw programowych, etc. ; i tak, oni też dostali podwyżki. Nikt nie pitoli tam o żadnych bonach i prywatyzacji nauczania; szkoła ma być darmowa do liceum włącznie, bo tylko tak można zapewnić dzieciakom równy start; zamiast pozwalać na coraz szerszy rozwój szkolnictwa prywatnego, eksperymentować z formatem nauczania, państwo powinno uczynić absolutnym priorytetem powszechną edukację na bardzo dobrym poziomie i nie zmieniać samego systemu w kólko, ale treści, metody i techniki nauczania; Tradycyjny model, ale wypełniony nowoczesną treścią. Jedną z największych zalet dobrych systemów edukacyjnych jest ich ciągłość, transparentność i przewidywalność.
Bardziej ad rem : znajoma matematyczka miała propozycję od szkoły desperacko poszukującej matematyka – 1800 na rękę; nie skorzystała, daje korepetycje.
pracuję w takiej firmie, gdzie mnóstwo nauczycieli dorabia sobie po godzinach lub przed pracą w szkole
moja cała rodzina jest nauczycielska z dziada-pradziada
mój ojciec, dyrektor szkoły przez 30 lat, wczesniej nauczyciel, „wypracował” sobie emeryturę 2100 pln. Od zawsze przychodził pierwszy do pracy, wychodził ostatni. Pasjonat oddany szkole, do dziś wspominany przez nauczycieli, uczniow i – dziwne, prawda? – ich rodziców.
znam zatem to środowisko bardzo dobrze
są zgniłe jabłka, którym nie zależy – ale 3/4 to ludzie, którzy wkładają mnóstwo wysiłku w swój zawód, i włożyli go też bardzo dużo, by do tego zawodu wejść. I pora najwyższa okazać im za to uznanie.
@Gekko
A tu akurat w pełni podzielam Pańskie stanowisko. Inna sprawa, że ten rodzaj hipokryzji jest wszechobecny w każdym obszarze, ale to są mniej liczne hordy, więc i objawy bardziej dyskretne.
– – –
Ludzie, którzy się nie szanują, zarabiają adekwatnie do własnej oceny i wyboru drogi życiowej, której za to zazdroszczą innym.
– – –
Krzysztof Cywiński
26 marca o godz. 10:06
–
Nie, hipokryzja jako warunek konieczny przetrwania w systemie i premiowana w nim kompetencja społeczna nie jest ani wszechobecny, ani w bynajmniej w każdym obszarze.
Jest dokładnie odwrotnie i na tym polega cywilizacja.
O drogach wszystkich, prowadzących jakoby do Rzymu, mówią tylko ci, którzy nigdy w Rzymie nie byli, a nawet nie mają najmniejszego zamiaru.
Jestem nauczycielem z 32 letnim stażem przedmiotów ścisłych w nieelitarnej szkole ponadgimnazjalnej w małym mieście powiatowym w Polsce B. Żeby sprostać rankingom, statystykom, porównaniom pracuję ciężko wkładając swój czas, zdrowie i pieniądze!! (Nie będę wchodzić w szczegóły).
Reforma szkolnictwa powinna obejmować:
1-podniesienie płac, żeby zawód stał się konkurencyjny dla młodych ludzi a tym samym będzie możliwa selekcja do zawodu
2-zróżnicowanie pensum w zależności od poziomu edukacji, nauczanego przedmiotu ( nauczyciel obowiązkowej na egzaminie matematyki a nauczyciel w-f, plastyki, zpt, religii,itp.)
3-czas pobytu w szkole np. od 7.30 do 15.30 mógłby być, ale specyfika tego zawodu jest inna. Kiedy wywiadówki, rady, co z wycieczkami ? Brak pomieszczeń, sprzętu komputerowego, ciasnota w pokojach nauczycielskich spowoduje, że większość czasu zostanie po prostu zmarnowana.
Generalnie nie ma obecnie systemu motywującego do pracy. Medale, ordery 🙂 ale tez i tzw.dodatek motywacyjny to kwestia czy dyrektor lubi czy nie lubi.
Pozdrawiam.
@nokraj
Każdy rząd: przeszły, teraźniejszy i przyszły, wiedział wie i będzie wiedział lepiej. Miałem propozycję 200 zł (do negocjacji) a 45 minut i zrezygnowałem: domagałem się 30 minut pracy domowej, oferując bezpłatnie pomoc w jej odrobieniu na świetlicy szkolnej.
@Gekko
A tu się różnimy w ocenie: lekarz żyje z chorób, prokurator ze zbrodni , sędzia za sporów, kłótni i przestępstw, dziennikarz z tandetnej sensacji, lekarz z chorób, ksiądz z pogrzebów, piosenkarki z rozbierania się na scenie, jeszcze inni z pornografii płatnej poza sceną. Popada Pan w świętoszkowatość 🙂
@KC
Oczywiście biurokrację w edukacji trzeba zwalczać przede wszystkim bo jest kosztowna i szkodliwa. Równie szkodliwa jest jednak skrajna, jak w Polsce, centralizacja … 😉 I samorządy i dyrektorzy muszą mieć o wiele, wiele większą autonomię(również w gospodarowaniu budżetem) … to zupełnie wystarczy, o ile dyrektor będzie na serio rozliczany z różnorodnych efektów swojej pracy … 😉
Krzysztof Cywiński
26 marca o godz. 10:29
–
Jak najbardziej, jak między reklamą a wiedzą.
Ta różnica polega zwłaszcza na tym, że Pan nie odróżnia wypracowania ocen od wyrażania przekonań, z braku tak narzędzi, jak aparatu. Proszę nie liczyć na wsparcie reklamy ze strony wiedzy, so eot.
@Gekko
„Dreimal 100 Advokaten – Vaterland, du bist verraten; acht und achtzig Professoren – Vaterland, du bist verloren!”
Ma Pan straszne kompleksy. Natknąłem się na kilka Pańskich wpisów na innych blogach: czołobitność tarzająca się w oparach wazeliny. Wiedza nie czytuje belferbloga, a tym bardziej nie trawi czasu na taką liczbę wpisów. Podnóżek już tak.
Nie mam takiej potrzeby, za to polecałbym zajęcie się jej nędzą moralną, którą tak chętnie Pan się zajmuje w przypadku nauczycieli niższych. Szkoła to jedynie skutek jej poczynań. Jaka wiedza taki gekko. Eheu 🙂
Wielce Szanowny Panie Gospodarzu,
Strajk belfrów jest na rękę tylko totalnej opozycji i zarządowi ZNP, aby udowodnić członkom tej korporacji zawodowej konieczność istnienia ZNP i wysokich zarobków jego prezesa i aby odebrać PiS-owi trochę głosów w nadchodzących wyborach. Wczoraj podszedł zaś do mnie zaś sąsiad, który był oburzony tym, że ZNP chce podwyżki zarobków po tysiąc złotych równo dla każdego belfra, skoro przeciętny zarobek nauczyciela wynosi w Polsce obecnie prawie 5 tys. złotych za 2-3 godziny pracy z uczniami dziennie, a on musi za połowę tego zasuwać u prywaciarza jako kierowca furgonetki cum konwojent i rozładowywacz. Poza tym, to profesorowie w Polsce zarabiają znacznie więcej – ponad 5 tys. zł (nadzwyczajny 5025 zł bez dodatków a zwyczajny nawet 5390 zł bez dodatków). Asystent na wyższej uczelni, a więc osoba z o wiele wyższym potencjałem niż nawet najlepszy nauczyciel szkoły podstawowej czy średniej, zarabia zaś 2450 zł i jakoś nie chce strajkować. Ciekawe dlaczego? Może patrzy on(a) nieco dalej niż tylko na czubek własnego nosa?
Krzysztof Cywiński 26 marca o godz. 7:15 263150
1. Czy da się wyszarpać dla belfrów więcej? Tak, np. kosztem służby zdrowia, emerytów, rencistów etc.
2. Jak te dodatkowe pieniądze podzielić: każdemu po równo? Tak, po bolszewicku: da zdrastwujet urawniłowka! Wszyscy mamy przecież takie same żołądki. Itp. Itd.
3. Jeżeli w tym roku możemy dostać tylko tyle, to czy pozostajemy w gotowości strajkowej przez kolejne lata, aż ustawią się kolejki do zawodu? Tak – gotowość strejkowa über alles!
4. Czy można poszukać dodatkowych pieniędzy poza budżetem państwa? Ależ oczywiście tak, np. metodą Balcerowicza, czyli poprzez kolejne zadłużenie się u zachodnich bankierów.
@belferxxx
W odniesieniu do wzmiankowanej grupy, chodziło mi o trwały mechanizm, gwarantujący nauczycielom dochody na poziomie 12-20 tys. a miesiąc i dłuuuugą kolejkę do zawodu 🙂
Marne szanse.
–
Kwestię czy warto strajkować by ukoić kompleksy i nabyć godności w kwocie 1000+ można prześledzić u źródła sytuacji.
A jest ono takie:
„…Międzynarodowe badania PIAAC (przeprowadzono w latach 2011-2016, więc pokazują umiejętności osób, które już nauczycielami są; pokazują m.in. kompetencje nauczycieli na tle osób z wyższym wykształceniem w danym kraju) potwierdzają dość smutny obraz polskich nauczycieli.
Są zdecydowanie poniżej przeciętnej, jeśli chodzi o poziom umiejętności. Polscy nauczyciele mają najmniejsze umiejętności w porównaniu do innych osób z wyższym wykształceniem. I wydaje się, że często nie próbują tego zmieniać. Wielu starszych nauczycieli się nie dokształca, więc nie mają pojęcia, co teraz w trawie piszczy; uczą tego samego, co 20 lat temu. O tym, jacy studenci garną się do zawodu nauczyciela mówią wyniki trwających jeszcze badań; pokazują zależność między wynikami osiąganymi przez studentów a prawdopodobieństwem, że zostaną nauczycielami. Prawdopodobieństwo, że wiodący pod względem egzaminów student zostanie nauczycielem wynosi 4 proc. W przypadku najsłabszych studentów rośnie ono do 10 proc. Prawdopodobieństwo, że szeregi nauczycieli zasilą słabsi studenci jest znacznie większe od tego, że zrobią to najzdolniejsi…” [Raport IBE, skróty moje].
–
Proszę sobie samym odpowiedzieć, ile więcej warte społecznie jest dofinansowanie podwyżkami takiego stanu rzeczy.
Oczwiście żartuję, o rozumnej refleksji nad samymi sobą można marzyć tak samo, jak o wydębieniu kasy za uwolnienie dzieci od groźby odmówienia im egzaminów.
A na kompleksy żerujących na tym gumnie nieuctwa i demoralizacji… najlepiej uciąć głowy ‚tysiącu profesorów’, którzy powyższe stwierdzili w badaniach… i stłuc termometr. 😉
Dyrektor szkoły nie ma wpływu na wynagrodzenie nauczyciela. Oczywiście pomijamy w tym rozumowaniu dodatki oferowane przez samorząd. To co to za szef ? Po prostu wykonawca poleceń. Ale jeśli chodzi o odpowiedzialność – ponosi pełną. To jak szkoła ma działać, gdy szef, to niby szef ? Jedyne co może, to zadbać o dobrą atmosferę w pracy, z czego rzadko korzysta, bo jest najczęściej satrapą lubującym się w gnębieniu ludzi. W końcu za te małe pieniądze, które dostaje może się wyżyć na innych i podkreślać swoją ważność.
Naprawiając oświatę, zacząłbym od tego, aby sprawić, że szef jest na prawdę szefem.
Musiałby mieć realny wpływ na to ile komu płaci i za co. I musiałby być pozbawiony uwikłania w widzi mi się kuratora i samorządu.
Z kolei nauczyciel nie powinien być rozliczany z procentów w klasyfikacji za egzamin. Rezultat otrzymany na egzaminie nie zależy od jego pracy – tej włożonej, ale składu osobowego klasy, która została mu przydzielona. W szkole katolickiej, gdzie nie przyjmuje się uczniów z dysfunkcjami, i ma narzędzia do utrzymania dyscypliny na lekcji będzie to wyglądało zupełnie inaczej. W szkole powszechnej – zupełnie inaczej. Myślę, że większość osób tu komentujących nie ma takiej wyobraźni, aby móc sobie wyobrazić lekcję z kilkoma aspergerami, kilkoma z zaburzeniami zachowania i kilkunastoma wykluczonymi społecznie. To właśnie zafundowała nam – najpierw Kluzik – Rostkowska, a teraz w zwielokrotnionym stopniu Zalewska.
Skoro to co piszę, nie przekonuje was, to trudno, widocznie piszecie na zamówienie polityczne. Ale prościej już napisać nie potrafię.
Żerowanie na pieniądzach podatnika w zamian za naukowe badania gumna. Wiedza, wymaga od badacza nie tylko opisu zjawiska, lecz również wnioskowania, a tu zero. Propozycje rozwiązania problemu? Nie, nie, my tylko badania podstawowe, i bez wyciągania jakichkolwiek wniosków. Bo jakże to tak: myśleć? My mamy swoje autorytety, które cytujemy w swoich badaniach. Cytujemy jedynie noblistów i siebie, dlatego w rankingu szanghajskim …. 🙂
„…Rezultat otrzymany na egzaminie nie zależy od jego (nauczyciela) pracy – tej włożonej, ale składu osobowego klasy, która została mu przydzielona…”
–
No właśnie, to jest to, o czym się tu pisze…czy warto strajkować.
Ile powinien zarabiać z publicznych pieniędzy pracownik na tym poziomie, jak w cytacie?
A może idealny model jest taki: nauczyciel z cytatu nicnierobiąc (co sam z dumą objawia) dostaje zasiłek socjalny w formie pensji, uczeń zapie..nicza z nauką na własny rachunek, a rodzice płaca korepetytorowi (niezbędnemu w tym modelu, też ‚nauczycielowi’), „egzamin” symuluje (by uniknąć konfliktów i kosztów) państwo i… kolejny miot fachowców może reprodukować te reality szoł pod przykrywką nauczycielstwa i edukacji?
W sumie wszyscy zadowoleni, na koszt rodziców i podatników. I komu to przeszkadza… by aż strajkować…niezałapanym na system korepetytorom? 🙂
@kwan25
Znam szkołę katolicką, z której po podstawówce, rodzice dzieci wysyłają do innych szkół, gdyż 80 % licealistów to młodzież z orzeczeniami. W korporacji takie usytuowanie dyrektora nazywa się zarządzaniem w strukturze macierzowej 🙂
Natomiast co do reszty postulatów, to są tak sformułowane, że w praktyce ulegają degeneracji, niestety 🙁
Warto było poświęcić przedpołudnie aby poznać źródło, ba, krynicę mądrości tu sączonych. Receptura jak wywalić miliard albo dwa w gumno III gotowa. W takim gumnie nazywa się to wiedza. Świat wiedzy rzucony na kolana przed wiedzą IBE.
nokraj 26 marca o godz. 10:06 263169
1. Szanujemy ludzi porządnych. Bogaczy szanują tylko osoby doszczętnie zdemoralizowane, głównie tzw. lumpenproletariat, jako że wielkie bogactwo pochodzi z wyzysku, oszustw i kradzieży a nie z uczciwej pracy. W realnym kapitalizmie najwięcej zarabia gangster i prostytutka, ale czy oni są aby na pewno warci tych pieniędzy, które zarabiają?
2. Tak, to także winą nauczycieli jest to, że rozwalony jest system edukacyjny w tym kraju. Nauczyciele głosowali przecież i dalej głosują na POPiS, rujnujący Polskę od roku 1989.
3. Gdyby zaś Finlandia miała rzeczywiście najlepsze szkolnictwo na świecie, to dominowałaby ona na całym świecie w wysokich technologiach (high tech), a tymczasem gospodarka Finlandii wciąż opiera się na eksporcie drewna (według CIA Filandria eksportuje głównie paper and pulp, chemicals, basic metals and timber).
4. Tylko bony edukacyjne dają rodzicom i uczniom swobodę wyboru szkoły i bodźce dla nauczycieli, aby dokształcali się oni i pracowali lepiej, czyli także wydajniej, a niekoniecznie intensywniej. W systemie bonów edukacyjnych szkoła jest zaś darmowa. Tylko bony edukacyjne są w stanie zapewnić wszystkim uczniom równy start.
5. Natomiast tylko 10% absolwentów podstawówki, czyli ci nadający się na studia wyższe, powinni być kierowani do liceów ogólnokształcących.
6. Tradycyjny model szkoły, z wyraźnie oddzielonymi rolami nauczycieli i uczniów, jest dziś anachronizmem, ale ponieważ służy on dobrze nauczycielom, to oni robią wszystko, aby ten XIX-wieczny, pruski system utrzymać za wszelką cenę, ale szkoła NIE jest przecież dla nauczycieli, a dla uczniów!
7. Jeśli szkoła rzeczywiście potrzebuje matematyka, to da mu co najmniej 3600 zł, kosztem np. obniżki płac polonistów, których mamy przecież w Polsce ogromny nadmiar.
8. Co najmniej 3/4 nauczycieli zrzeszonych w ZNP to są ludzie doszczętnie zdemoralizowani, których należy się jak najszybciej pozbyć z zawodu nauczycielskiego.
belferxxx
26 marca o godz. 9:32 263163
1. Z czego sfinansujesz tych dodatkowych urzędników, którzy by odciążyli nauczycieli od papierkologii?
2. Z czego sfinansujesz tych dodatkowych pedagogów szkolnych, psychologów, logopedów, etc.?
3. Z czego sfinansujesz dodatek warszawski czy też ogólniej wielkomiejski?
26 marca o godz. 10:33 263176
Oczywiście biurokrację w edukacji trzeba zwalczać, np. ustanawiając w każdej szkole stanowisko do spraw zwalczania biurokracji. ;-)
Natomiast edukacja jest zbyt ważną sprawa, aby powierzać ją samorządom. 🙁
26 marca o godz. 11:13 263178
Znów tylko ad personam. Wstyd! 🙁
Gekko
26 marca o godz. 9:12 263161
Jak zwykle celnie, w sam punkt!
26 marca o godz. 9:44 263165
Nie przejmuj się atakami ad personam.
26 marca o godz. 10:01 263168
🙂
walkiria 26 marca o godz. 8:34 263157
W fabrykach, magazynach, kopalniach etc. ludzie pracują praktycznie non stop po znacznie więcej niż 30 godzin tygodniowo.
Płynna (nie)Rzeczywistość 26 marca o godz. 7:36 263153
Oparcie – choćby częściowe – edukacji powszechnej na funduszach pozabudżetowych (a więc i nie samorządowych) – czy masz tu na myśli bony edukacyjne czy też pełną prywatyzację szkolnictwa na zasadzie „nie stać jest ciebie na naukę (siebie albo swoich dzieci), to nie musisz się albo ich kształcić”?
Gekko
26 marca o godz. 12:10 263185
Czyli jednak piszesz na zamówienie polityczne. Powodzenia.
Krzysztof Cywiński
26 marca o godz. 7:48 263154
Każdy by chciał pracować mniej za więcej pieniędzy. Tylko czy gospodarka by to wytrzymała? Przerabialiśmy to w latach 1980-91 i doskonale wiemy, czym się to skończyło…
26 marca o godz. 7:59 263155
Skąd samorządy biorą pieniądze? Z podatków. Kto płaci podatki? Zatrudnieni w sektorze prywatnym i to oni powinni decydować, na co idą ich pieniądze.
26 marca o godz. 8:05 263156
Gwarancję indeksacji co najmniej o wskaźnik inflacji wystrajkowaliśmy w roku 1980 i doskonale wiemy, czym się to skończyło.
26 marca o godz. 9:36 263164
Przecież ja krytykuję „od zawsze” ten narzucony odgórnie tryb integracji w szkole publicznej dzieci z orzeczeniami o tzw. dysfunkcjach.
26 marca o godz. 9:48 263166
Tak. Za know-how się płaci, ale czyimi pieniędzmi? Podatników z sektora prywatnego? Zapytaj się więc ich o zgodę na wydanie ich pieniędzy na to, co tobie wydaje się konieczne.
26 marca o godz. 9:52 263167
Powiedzmy, że znaczna większość polskich nauczycieli z ZNP jest zdemoralizowana, jako że dotychczas to nie było w tej dziedzinie przeprowadzanych jakichkolwiek poważniejszych badań. Z chęcią bym się nimi zajął…
26 marca o godz. 10:29 263175
Tak, nauczyciel szkoły publicznej żyje z tego, że źle ucząc za pensję pobieraną od podatników, czerpie dochody z korepetycji, tak samo jak lekarz żyje z chorób (w tym głównie z praktyki prywatnej zamiast leczyć za to, co mu płacą podatnicy), prokurator ze zbrodni i łapówek, sędzia ze sporów, kłótni i przestępstw oraz łapówek, dziennikarz z tandetnej sensacji, ksiądz z pogrzebów i straszeniem nieistniejącym piekłem, piosenkarki z rozbierania się na scenie i poza nią a jeszcze inni z pornografii płatnej poza sceną a nawet i na niej.
@kwant25
A komu podlega IBE? Kto finansuje i grantami obrzuca?
Kółko graniaste….
–
Obserwacja, jak wyobraża sobie koło wkręcony w nie mały gryzoń (nazwijmy go gumniakiem), napędzający z całym wysiłkiem, jest tyleż zabawna co smutna.
Wynajdywanie koła przez gumniaka zawiera jedno założenie niezbywalne: centralnym sensem koła jest komfort zasiedlającego go gumniaka. Dlatego najlepszym wyobrażeniem takiego koła jest kształt płaski na obraz materaca.
Jak funkcjonują sprawne systemy cywilizacyjne nie jest żadną tajemnicą, nawet w Polsce. Z prób zastosowania ich uczyniliśmy zaiste materacową karykaturę, nazywając kołem powłoczkę od materaca naciągniętą sobie na łeb, wymagającą strajku, by odnieść wrażenie że ta głowa się na pozór koła rusza.
Na użytek tego zestawu komentów, podrzucę jedną wskazówkę, oczywiście dla żartu.
Otóż, posiadanie koła wymaga wyeliminowania z jego centrum projektowego – gryzonia. Inaczej, z gryzoniami nad deską kreślarską, zawsze wyjdzie materac wypchany najchętniej sianem, tym zielonym, w papierkach z portretamy. Marzenia o jeździe na materacu o funkcji koła radzę ulokować w okresie i geografii produkcji bajek o latających dywanach.
Miłych dociekań.
–
kwant25 26 marca o godz. 11:49 263183
Co to za dyrektor, który nie ma wpływu na wynagrodzenie podległego sobie pracownika? To nawet NIE jest kierownik najniższego szczebla! I powtarzam, że należy przywrócić szkoły specjalne dla uczniów z tzw. dysfunkcjami oraz wprowadzić bony edukacyjne, które pozwolą uczniom i ich rodzicom na swobodny wybór szkoły.
Gekko
26 marca o godz. 12:10 263185 i 26 marca o godz. 11:39 263182
Otóż to! 🙂
kwant25 26 marca o godz. 12:48 263193
Tak samo jak ty piszesz na zamówienie polityczne POKO, a kto wie, może i samego Biedronia? Powodzenia!
Czyli blogowi trole uważają, że większość nauczycieli jest zdemoralizowana.
No dobrze. Jak w takim razie znaleźć tych, którzy nie są zdemoralizowani ?
Krzysztof Cywiński
26 marca o godz. 12:21 263187
Co konkretnie masz tu Acan na myśli?
26 marca o godz. 12:12 263186
Z której czy do której? Zrządzanie w strukturze macierzowej polega zaś na zupełnie czymś innym.
26 marca o godz. 11:31 263181
Kto i z czego finansowałby ten trwały mechanizm, gwarantujący nauczycielom dochody na poziomie 12-20 tys. a miesiąc i dłuuuugą kolejkę do zawodu?
26 marca o godz. 12:58 263195
IBE jest instytucją całkowicie zbędną.
kwant25 26 marca o godz. 13:08 263200
Szukaj poza ZNP.
belfrrxxx
26 marca o godz. 13:06 263199
kwant25 26 marca o godz. 12:48 263193
Tak samo jak ty piszesz na zamówienie polityczne POKO, a kto wie, może i samego Biedronia? Powodzenia!
Czyli przyznałeś się wreszcie, że piszesz na zamówienie PiS. Gratulacje.
IBE, ach te IBE, człek by je łyżkami jadł. Tylko talerz pusty, bo to wniosków brak. Im gorzej o nauczycielach, tym więcej trzeba badać, bo to nie króliczka chcemy złapać, tylko gonić go, go, go. 🙂
Krzysztof Cywiński 26 marca o godz. 13:13 263205 🙂
kwant25 26 marca o godz. 13:10 263203
Czy ja bym krytykował na każdym kroku POPiS, PiSząc na zamówienie PiS-u?
belfrrxxx
26 marca o godz. 13:42 263209
kwant25 26 marca o godz. 13:10 263203
Czy ja bym krytykował na każdym kroku POPiS, PiSząc na zamówienie PiS-u?
Tak, bo PiS, to nie POPis. I na takim braku rozróżnienia opiera się cała propaganda.
kwant25 26 marca o godz. 13:45 26321
Cała propaganda reżymowa opiera się w Polsce na sztucznym podziale rządzącego nami od roku 1989 POPiS-u na PO i PiS. Przypominam, że PO i PiS to są tylko dwie twarze tego samego, antypolskiego POPiS-u, tak samo jak w Niemczech CDU/CSU i SPD są dwoma twarzami tego samego, antyniemieckiego ugrupowania, w UK Torysi i Laburzyści są dwoma twarzami tego samego, antybrytyjskiego ugrupowania, czy w USA „Demokraci” i „Republikanie” są dwoma twarzami tego samego, antyamerykańskiego ugrupowania. Nie dajmy się więc zwieść tej grze pozorów, którą są występy burżuazyjnych polityków w parlamentach i telewizjach. Przecież niezależnie od wyników wyborów, a właściwie głosowania, i tak rządzą nami od roku 1989 plutokratyczne elity wielkiej zachodniej burżuazji, a pisał o tym już dawno temu nie tylko K. Marx, ale także i V. Pareto, którego można, jako dożywotniego senatora we Włoszech Mussoliniego, posądzać o wszystko, tylko nie o lewicowość czy też lewackość.
„System nauczania jest dokladnie taki jak sadownictwa
Nie ma zadngo mechanizmu oceniania jakosci pracy nauczyciela / sedziego
O ile mamy system oceniana nauki ucznia ( oceny ) to nie ma zadnego systemu oceniania jakosci nauki przez nauczyciela
Powoduje to ze czy sie stoi czy sie lezy norme trzeba wyrobic ( podstawe programowa ) od oka ale jaka jest JAKOSC tejze zaplaconej pracy nauczyciela NIKT tego nie wie bo nie mozna tego ocenic!
Gdyby taki mechanizm wprowadzic szybko powstaly by roznice w jakosci nauczania w poszczegolnych szkolach a wiec i powstala by mozliwosc zobaczenia w ktorej szkole sie uczy a w ktorej sie naucza !
Oczywiscie wtedy mozna byloby dyscyplinowac takie szkoly gdzie jakosc jest fatalna .
A w tej sytuacji system edukacji przypomina stara niewydolna PRLowska wielka fabryke z gdzie jakosc tworzonych przez nia produtow jest tragiczna tak samo jak wydajnosc
Doprowdzilo to faktycznie do tego ze jedni udaja ze pracuja a drudzy ze placa
Jesli nie zaczniemy wpierw zaczac wprowadzac stopniowo bo rewolucja nigdy nie jest dobra mechanizm oceny jakosci nauczania poszczegolnego nauczyciela nic nigdy sie nie zmieni i jedni beda narzekac na zarobki a drudzy na jakosc nauczania”
http://www.tokfm.pl/Tokfm/7,103085,24585599,nauczyciele-rozdarci-przed-strajkiem-niektorzy-rozwazaja-przerwe.html#s=BoxOpCzol8
A jako że COŚ nie jest z NIC, to 1) łączy się trzy klasy w dwie, w ten sposób nauczyciele będą pracować 1/3 więcej za te same albo niewiele większe pieniążki; 2) na bruk ciepnie się 3 – 4 nauczycieli, w ten sposób (po odliczeniu odprawy) budżet zyska sporo grosza; 3) itd…
A system był idealny: 100 % średniej krajowej, 105 % zagwarantowane ustawą.
Tę ustawę złamał strażnik PRAWA premier Bielecki. I co? Nico! To ty, ja, on, ona zabuliliśmy karę za złamanie ustawy, a winowajca w glorii.
Negocjacje musztardowe
–
Z zalinkowanego wywiadu nauczycieli z Lublina dla TOK FM:
„…Samo poparcie dla akcji protestacyjnej jest bardzo duże, natomiast wielu nauczycieli zastanawia się nad tym, co dalej z dziećmi, co z egzaminami. Część osób, mimo opowiedzenia się za strajkiem, wciąż boryka się z myślami, co ostatecznie zrobią… (pada tu prognoza przerwania strajku w czasie egzaminów – szacun!, p. mój).
Nauczyciele zwracają uwagę na coś jeszcze – dla wielu z nich ważny jest aspekt finansowy. Ci, którzy są jedynymi żywicielami rodziny, boją się, że przez strajk ich pensja będzie niższa o kilkaset złotych…”
–
No i to dopiero można dyskutować.
Ja trzymam kciuki za strajk nauczycieli, jeśli ominą nim egzaminy, nie szkodząc dzieciom (oczywiście i tak nawet jeśli niechcący – zaszkodzą, ale ochrona egzaminów to znaczący gest).
Z punktu widzenia „władzy” negocjacyjnie korzystną taktyką jest sprawić, by strajk się odbył symbolicznie, z symbolicznym ustępstwem, pozwalając wyjść nauczycielom z twarzą a władzy – z pieniędzmi.
O tym, ile warta jest tzw. godność: kilkaset złotych (plus…?) straconych na strajku przeciw dzieciom, czy wiara w tysiąc na gałęzi od władzy (jak gołąb na dachu), trzeba było myśleć (sic!) zanim poniosły emocje i ogłoszono strajk z zawiści, a nie zaplanowano i wdrożono walkę o zwycięstwo, z deformą, a nie o jałmużnę.
Teraz obie strony stracą, przy czym (ta!) władza z korzyścią dla wszystkich.
gekko,
Czy to, że polscy nauczyciele słabo wypadają w międzynarodowych badaniach PIAAC jest skutkiem czy przyczyną słabych wynagrodzeń?
Problem jest oczywiście głębszy, bo dla wszystkich jasne jest, że samo dosypanie pieniędzy do kociołka bez towarzyszącym temu dosypaniu innych zmian nic nie da, tzn. jakość edukacji w Polsce będzie plus minus taka sama. Prawdziwy problem w tym, że nikt takich zmian nawet nie usiłuje proponować choćby jako szkicu, projektu. Tak, jak by szkoła Giertycha, Kluzik-Rostkowskie et consortes była super i tylko wymagała drobnych korekt programu nauczania i organizacji strukturalnej.
ontario 26 marca o godz. 14:36 263213
Przy tak niskiej jakości edukacji, jaką obserwujemy w polskich szkołach od roku mniej więcej 1989, to nie ma już znaczenia, czy klasy będą 40-to czy 60-osobowe i ile będą zarabiać nauczyciele, gdyż to jest tylko dyskusja nad tym, czy trupa, jak im jest dziś (i od wielu lat) polski system edukacji, należy pomalować na jaśniejszy czy też ciemniejszy odcień różu. Poza tym, to bez sensu jest, aby ustalać odgórnie, po bolszewicku, że nauczyciel ma zarabiać 100% średniej krajowej bez uwzględnienia podziału nauczycieli na dobrych, którym należy podnieść płace, przeciętych, którym należy te płace obniżyć i złych, których należy ze szkół po prostu usunąć. Te dywagacje nad płacami nauczycieli nie mają też sensu bez rozróżnienia przedmiotów, które oni nauczają (np. matematyk powinien średnio zarabiać co najmniej dwa razy więcej niż polonista) czy też, miejscowości, w których nauczyciele mieszkają i pracują etc. Bolszewicka urawniłowka zresztą szybko się skończyła i została zastąpiona NEP-em. Może to coś powie jej zwolennikom, choć wątpię, gdyż średni poziom intelektualny obecnego polskiego nauczyciela osiągnął najniższy poziom od czasów powstania pierwszych szkół na obszarze obecnej Polski. 🙁
ontario 26 marca o godz. 14:36 263213
Przy tak niskiej jakości edukacji, jaką obserwujemy w polskich szkołach od roku mniej więcej 1989, to nie ma już znaczenia, czy klasy będą 40-to czy 60-osobowe i ile będą zarabiać nauczyciele, gdyż to jest tylko dyskusja nad tym, czy trupa, jakim jest dziś (i od wielu lat) polski system edukacji, należy pomalować na jaśniejszy czy też ciemniejszy odcień różu. Poza tym, to bez sensu jest, aby ustalać odgórnie, po bolszewicku, że nauczyciel ma zarabiać 100% średniej krajowej bez uwzględnienia podziału nauczycieli na dobrych, którym należy podnieść płace, przeciętych, którym należy te płace obniżyć i złych, których należy ze szkół po prostu usunąć. Te dywagacje nad płacami nauczycieli nie mają też sensu bez rozróżnienia przedmiotów, które oni nauczają (np. matematyk powinien średnio zarabiać co najmniej dwa razy więcej niż polonista) czy też, miejscowości, w których nauczyciele mieszkają i pracują etc. Bolszewicka urawniłowka zresztą szybko się skończyła i została zastąpiona NEP-em. Może to coś powie jej zwolennikom, choć wątpię, gdyż średni poziom intelektualny obecnego polskiego nauczyciela osiągnął najniższy poziom od czasów powstania pierwszych szkół na obszarze obecnej Polski. 🙁
Płynna (nie)Rzeczywistość 26 marca o godz. 14:56 263215
To, że polscy nauczyciele słabo wypadają w międzynarodowych badaniach jest zarazem skutkiem jak też i przyczyną ich niskich wynagrodzeń. Mamy tu po prostu tzw. dodatnie sprzężenie zwrotne: brak pieniędzy na edukację po roku 1989 (deforma Balcerowicza) oznaczała niższe płace realne dla nauczycieli a więc negatywną selekcję do tego zawodu, a więc też i obniżenie poziomu nauczania, co spowodowało dalszy spadek płac, ponieważ władza słusznie uznała, że skoro nauczyciele są tak marni, to nie ma sensu im więcej płacić. A że nauczyciele dostawali co roku realnie coraz to niższe płace, to też i coraz gorzej pracowali, a więc nie było mowy o tym, aby dostawali oni jakikolwiek podwyżki. I tak to błędne koło się zamknęło i wyjść z niego można tylko przez gruntowną reformę systemu oświaty, w tym przez wprowadzenie bonów edukacyjnych. Sam zresztą piszesz, że samo tylko dosypanie pieniędzy do kociołka bez towarzyszącym temu dosypaniu innych zmian nic nie da, tzn. że jakość edukacji w Polsce będzie plus minus taka sama jak nie gorsza, skoro jeśli nauczyciele zauważą, że mogą dostawać więcej za mniej, to będą z siebie jeszcze mniej dawali.
Dodam, że nie widać przekonujących argumentów, że na oświatę w Polsce wydaje się za mało.
Najważniejsza była jednak likwidacja gimnazjów i zawrócenie sześciolatków.
Płynna Rzeczywistość
26 marca o godz. 14:56
Czy to, że polscy nauczyciele słabo wypadają w międzynarodowych badaniach PIAAC jest skutkiem czy przyczyną słabych wynagrodzeń?
–
Zacznijmy od tego, że omawiany w cytowanym przeze mnie komentarzu słaby wynik polskich nauczycieli w tym badaniu jest nim, w porównaniu z polskimi osobami z wyższym wykształceniem niebędącymi nauczycielami. Badanie było więc międzynarodowe, ale cytowany przeze mnie komentowany w prasie aspekt jak najbardziej polski, co odnosi się do lokalnych warunków i miejsca na rynku pracy.
Ponadto, badano kompetencje podstawowe, niezwiązane z zawodowymi (czytanie, rozumienie tekstu, myślenie matematyczne, sprawność komputerowa).
Na poziom tych kompetencji nie ma wpływu wysokość wynagrodzenia.
Zresztą, nie ma ono wpływu na żadne kompetencje, jeśli nie wynika z ich poziomu, co oczywiście jest u nas uświęconą normą, że płaca nie ma żadnego związku z poziomem jej wykonania.
Pozdrawiam. 😉
2014 0,0%
2015 -0,9%
2016 -0,6%
2017 2,0%
2018 1,6%
Powyższe liczby to inflacja w Polsce, rdr.
Nauczycieli powinna więc zadowolić 5-procentowa podwyżka. Jednak nie zadowala. Dlaczego? I dlaczego ja ich w tym zadowoleniu popieram?
Płynna Rzeczywistość
26 marca o godz. 15:31
–
Już pisałem nie raz: nie istnieje ani mało ani dużo, jeśli nie wiadomo po co. Tym bardziej, nie wiedząc po co, nie wiadomo: kto.
Nie wiedząc: po co edukacja publiczna, nauczycielem można nazwać pod tym pozorem i opłacać literalnie kogokolwiek. I tak właśnie jest.
Tragedia jest w też tym, że u nas tylko pozornie nie wiadomo po co, a więc i kto się do tego nadaje. Wiadomo, choć każdy sektor publiczny realizuje cele odmienne od cywilizacyjnych założeń. Na przykład tzw. edukacja publiczna jako instytucja służy wyłącznie dystrybucji wsparcia społecznego wykluczonym z cywilizacji (efekt uboczny to przymus oświatowy i jego następstwa okaleczające dzieci).
To kulturowo-społeczne zakłamanie skądinąd świetnie ilustruje badanie PIAAC na wycinku ekstremalnego w skali międzynarodowej roziewu pomiędzy deklarowaną sprawnością komputerową badanych (max) a stwierdzoną u nich (min). No, ale to można było łatwo udowodnić na takim wycinku, że rządzi zakłamanie i ściema. Co do szerszego wymiaru potrzebne jest więcej refleksji nad dowodami bardziej subtelnymi…nie mniej przez to dolegliwymi społecznie 😉
–
Płynna Rzeczywistość
–
Popierając nauczycieli w zadowoleniu z inflacji (??? ;)), zwróć uwagę, że jeśli mieliby zarabiać jak w UE, to musieliby zwracać przyrosty wynagrodzenia ponad ujemny poziom inflacji… (skądinąd u nas też; przyrost w tych latach był wyższy).
Brak logiki, lub pokrętność manipulacji, albo też fałsz przyjętych kryteriów nie da się obronić w bilansie nauki.
Tak jak lotu na drzwiach od stodoły uchronić przed fizyką kontaktu z brzozą.
@kwant25
1.A o EWD słyszałeś – nasze jest marne, ale jednak? Dla najlepszych są laury olimpiad – tego EWD już nie łapie … 😉 Pewne jakoś trzeba by oceniać poprawczaki, szkoły specjalne, MOSy etc. Ale jednak efekty da się zbadać… 😉 W stanie New York (nie mieście) uwzględniają wskaźniki socjalne uczniów szkoły i porównują z podobnymi. Da się – da się! Tylko trzeba chcieć. Urzędasy nie chcą bo brak obiektywnych kryteriów to kryteria subiektywne – ich kryteria i ich widzi mi się czyli władza … 🙁
2.Nie chodzi o ilość pracy = mozół, tylko o EFEKTY. Zmęczyć się jest b. łatwo, ale coś zrobić DOBRZE – dużo trudniej!
@Płynna nierzeczywistość
Jest takie dość obiektywne kryterium wysokości nakładów na edukację – nakłady na 1 rok nauki 1 ucznia. W USA 20 lat temu to było ok. 10 tys. $ i raczej wzrosło. A w Polsce – sprawdź sobie … 😉
A ja chcę podtrzymać problem zgłoszony w tytule wpisu Gospodarza: ,,Marne negocjacje,, Bo rzeczywiście przyniosły mierne wyniki,nie na miarę oczekiwań nauczycieli. Sytuację zaostrzają komentarze z obozu rządzących,oliwy do ognia dolało wystąpienie szefa ,,Śolidarności,, ziejące antypatią do Z N P. W krakowskim oświaty kuratorium zaczęto głodówkę. Mnożą się recepty na uzdrowienie oświaty. Prezes niczym święty Mikołaj rozwiązał worek z prezentami. Nie dla nauczycieli. Wystarczy przecież im ich misja. Niech niosą kaganek oświaty. Jest dobrze,będzie jeszcze lepiej, sondaże szybują,no a budżet nie jest z gumy. Takie jest myślenie ich,tych ze szczytu.schodów. I zachodzi pytanie o dalszy ciąg zdarzeń. On nastąpi. Wierzę, że będzie dla nas pozytywny,zarówno w zakresie i płac, i koniecznych zmian w oświacie. Ale nie tych postulowanych u cioci na imieninach, o których piszą nieznający belferskiego trudu. Prawda panie Gekko?
A nie mówiłem?
W Chojnicach już znaleźli sposób na strajk nauczycieli. Dziećmi mogą zająć się katecheci
Więcej: http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114883,24586903,w-chojnicach-juz-znalezli-sposob-na-strajk-nauczycieli-dziecmi.html#s=BoxOpLink
Płynna (nie)Rzeczywistość 26 marca o godz. 15:48 263221
To NIE jest inflacja, a tylko CPI czyli wskaźnik zmiany cen towarów konsumpcyjnych według GUS-u, czyli rządu. Na tzw. Zachodzie, który podobno małpujemy, są też i dobre rzeczy, np. związki zawodowe na ogół prowadzą własne, niezależne statystyki, które na z reguły wykazują ów CPI czyli „inflację” na znacznie wyższym poziomie niż to wykazują statystyki rządowe.
26 marca o godz. 15:31 263219
Na oświatę w Polsce wydaje się za dużo, gdyż w ponad 90% to są pieniądze zmarnowane na płace dla marnych na ogół nauczycieli w tym szczególnie katechetów i na szkolną administrację (inspektoraty, kuratoria, MEN). Gdyby uwolnić szkoły, poprzez wprowadzenie bonów oświatowych, od Karty Nauczyciela i sztywnego gorsetu rozporządzeń i instrukcji narzucanych im przez MEN, kuratoria i inspektoraty, to okazało by się, że w edukacji można mieć więcej za mniej. Głównym problemem polskiej edukacji jest bowiem NIEEFEKTYWNA alokacja zasobów. Zamiast najlepiej opłacać deficytowych nauczycieli matematyki, przepłaca się nadmiarowych polonistów i katechetów a przede wszystkim w ponad 90% zbędnych administratorów – od „dyrektorów” szkół, po ministry i vice-ministry edukacji – nie ważne tu, czy z nadania PO czy też PiS-u. 🙁
belferxxx
26 marca o godz. 16:36 263225
Diabeł kryje się w szczegółach. Wysokość nakładów na edukację czyli np. nakłady na 1 rok nauki na 1 ucznia ma sens tylko wtedy, kiedy jest ona wyrażona w porównywalnych (PPP) dolarach „międzynarodowych” i w rozbiciu na szkoły prywatne oraz państwowe. Inaczej, to takie porównania mogą tylko wnieść dezinformację, która, jak wiadomo, jest znacznie gorsza od braku informacji.
26 marca o godz. 16:36 263225
Jakości NIE da się zmierzyć obiektywnie. Wiem coś na ten temat, gdyż pisałem o tym pracę magisterską i prowadziłem badania porównawcze na tzw. Zachodzie. W wielkim skrócie – jakość jest wielowymiarowa, a więc aby ja sprowadzić do jednego wskaźnika, musimy ARBITRALNIE przydzielić poszczególnym cechom jakości jakieś wagi. Np. oceniając jakość samochodu, musimy nadać wagi, np. od 1 do 10, następującym cechom (wymienię tu tylko te, które są w literaturze przedmiotu uważane na ogół za najważniejsze), czyli zużycie paliwa, osiągi takie jak przyspieszenie i hamowanie, bezpieczeństwo (aktywne i pasywne), komfort jazdy, ergonomia, jakość (głównie estetyka) wykończenia, awaryjność czy wreszcie kolor i estetyka nadwozia, która jest cechą najtrudniejszą do oceny, a która bardzo często sama jedna decyduje o wyborze przez kupującego (a raczej kupującą) konkretnej marki i modelu samochodu. Stąd też wszystkie jednoliczbowe mierniki jakości są z definicji NIC nie warte.
Płynna (nie)Rzeczywistość 26 marca o godz. 15:48 263221
Wynika z tego, że w roku 2014 NIE powinno być żadnych podwyżek, a w latach 2015 i 2016 OBNIŻKI płac belferskich! ;-)
belferxxx 26 marca o godz. 16:33 263224
Ludzie kumaci używają pojęcia „intensywność pracy”, a NIE „mozół”. ;-)
belfrrxxx
26 marca o godz. 14:57 263216
Którego z nauczycieli bardziej cenisz: tego, który w danym roku szkolnym ma 5 laureatów konkursu przedmiotowego/olimpiady, czy tego, który nie ma ani jednego laureata, ale sprawił, że dziecko nie popełniło samobójstwa i uwierzyło w siebie i uczy się na miernych.
Bo ja tego drugiego.
I nie 100 % napisałem, a 105 %. I nie jest to żaden bolszewizm. A realna ocena pracy.
A mój komentarz jest w rękach moderatora. A ja sobie czytam wiersz Bryla ,, Ten,który skrzywdził,,….
ontario 26 marca o godz. 18:56 263232
Nie jest sztuką mieć nawet i setkę laureatów konkursu przedmiotowego czy olimpiady, jeśli uczy się w ekskluzywnym liceum w centrum Warszawy czy innego wielkiego miasta. Sztuka jest zaś nauczyć czegokolwiek dzieciaka z patologicznej rodziny z wsi po-PGR-owskiej.
A wychowanie jest czymś zupełnie innym niż nauczanie i to NIE jest zadanie szkoły, a tylko rodziny. Szkoła ma uczyć, a nie indoktrynować, jako że dzieci pochodzą z rodzin o różnych wartościach, np. od wojujących dewotów i dewotek po wojujących ateistów, a według Konstytucji RP, Art. 48: „Rodzice mają prawo do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami. Wychowanie to powinno uwzględniać stopień dojrzałości dziecka, a także wolność jego sumienia i wyznania oraz jego przekonania”.
Wszystkie oceny „hurtowe” są zaś czystym bolszewizmem, jak nie nawet wręcz stalinizmem.
ontario 26 marca o godz. 18:56 263232
Nie jest sztuką mieć nawet i setkę laureatów konkursu przedmiotowego czy olimpiady, jeśli uczy się w ekskluzywnym liceum w centrum Warszawy czy innego wielkiego miasta. Sztuką jest zaś nauczyć czegokolwiek dzieciaka z patologicznej rodziny ze wsi po-PGR-owskiej.
A wychowanie jest czymś zupełnie innym niż nauczanie i to NIE jest zadanie szkoły, a tylko rodziny. Szkoła ma uczyć, a nie indoktrynować, jako że dzieci pochodzą z rodzin o różnych wartościach, np. od wojujących dewotów i dewotek po wojujących ateistów, a według Konstytucji RP, Art. 48: „Rodzice mają prawo do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami. Wychowanie to powinno uwzględniać stopień dojrzałości dziecka, a także wolność jego sumienia i wyznania oraz jego przekonania”.
Wszystkie oceny „hurtowe” są zaś czystym bolszewizmem, jak nie nawet wręcz stalinizmem.
http://www.oecd.org/education/education-at-a-glance-2018-data-and-methodology.htm
Gekko
Moja teoria jest taka, że nauczyciele nie strajkują dlatego, że sytuacja ekonomiczna stała się nieznośna. W czasach, gdy inflacja była ujemna, zarobki w przedsiebiorstwach rosły 4% rdr. Ostatnio ten wzrost urósł do 7%. Rząd, podnosząc hojnie płacę minimalną, doprowadził do sytuacji, gdy nie tylko nauczyciele-stażyści, ale i pracownice sekretariatów z 30-letnim stażem pracy, także te w sądach, muzeach, urzędach miasta, zarabiają do 500 zł brutto ponad płacę minimalna.
Chodzi więc o sprawiedliwy podział wzrostu gospodarczego.
Rząd może fundować społeczeństwu 500+, 300+, 13. emeryturę itp., ale niech wskaże, komu te pieniądze wyjmuje z kieszeni. Jestem pewien, że wyjmuje je budżetówce, w tym nauczycielom. W dłuższej perspektywie to jest samobójcza dla państwa polityka.
A jeżeli ktoś chce w W-wie czy innych dużych miastach płacić ekstra 2000 zł za to tylko, że się w tych miastach pracuje, to proponuję przenieść UW do Radomia. Będzie znacznie taniej naukowcom i studentom, a Radom urośnie w siłę, Radomianie będą przy UW żyć dostatniej! Przenieśmy parę ministerstw do Słupska, o, tam nawet 6 tys. będzie godną wiceministerialną zapłatą! Ach, a ministerstwo finansów do Łodzi! Niech podatki KGHM-u zasilają Łódź a nie Warszawę, wtedy Łódź wybuduje sobie napowietrzny underground!
Adrian na spotkaniu w poczekalni w Wołowie odniósł się do strajku nauczycieli. Stwierdził, że nauczyciele zarabiają zbyt mało, ale jakość kształcenia pozostawia wiele do życzenia.
Zarąbista ale-refleksja w ustach osoby wykształconej przez polskich ale-auczycieli! Na szczęście to tylko kabaret.
Ino 26 marca o godz. 19:03 263233
A co w nim naPiSałeś? Możes mi to wysłać na ljkel2(małpa)netscape.net?
@Płynna Rzeczywistość
1. Rok, i więcej temu, kiedy prognozowałem dramatyczne braki kadrowe, nie tylko Pan, ale i wielu fachowców wieszczyło masowe bezrobocie wśród nauczycieli. Problem można łatwo rozwiązać organizacyjnie, z minimalnymi skutkami budżetowymi. Ciekaw jestem, jak będą próbowali to zrobić zawodowcy. Jak znam życie, dopiero wf-ści na lekcjach matematyki w szkołach zmuszą ich do myślenia.
2.Najgorszy to jest wiatr 🙂
belfrrxxx
26 marca o godz. 19:11 263235
Nie wiem, nie wiem, ale mnie polonistki WYCHOWYWAŁY, zarazem ucząc, no, ale może są w Polsce nauczyciele uczący o „Dziadach” i niewychowujący w związku uczeniem o „Dziadach”… Zresztą, niemal u każdego autora z kanonu wychowywanie przed walorami artystycznymi… Żeromski mnie wychował, Mickiewicz mnie wychował, Kochanowski mnie wychował, Baczyński mnie wychował, Różewicz mnie wychował…
Indoktrynacja? jaka indoktrynacja? Wolność dyskusji.
Żadnego bolszewizmu ani stalinizmu nie ma w tym, że nauczyciele dostają po równo (wedle tabeli płac) i zgodnie ze stopniem awansu. No, ale może tobie uda się zróżnicować tabelę wedle indywidualnego podejścia do każdego nauczyciela z osobna, Powodzenia!
Od różnicowania są dodatki motywacyjne, nagrody…
Płynna (nie)Rzeczywistość
26 marca o godz. 20:20 263239
Nauczyciele (jako całość) zarabiają zbyt dużo a jakość kształcenia pozostawia wiele do życzenia.
26 marca o godz. 20:10 263238
Ale w Londynie płacą ekstra £3,542 rocznie (ok. 18 tys. zł rocznie czyli 1500 zł miesięcznie) tylko za to tylko, że się w tym mieście pracuje. Deglomerację Warszawy forsował zaś tow. Wiesław, ale jak widać, bez znaczącego sukcesu. W UK też próbowali przenosić urzędy z Londynu i też zakończyło się to spektakularnym fiaskiem. A napowietrzny underground jest oksymoronem, zaś Łódź buduje sobie mini underground, czyli tunel z Łodzi Fabrycznej do Łodzi Kaliskiej.
26 marca o godz. 19:57 263237
Tłumaczyłem już, że nie było w Polsce ostatnio deflacji, a zarobki w sferze prywatnej rosły tylko ze względu na wzrost wydajności pracy, co z definicji nie mogło być inflacjogenne. I zgoda, że rząd może fundować społeczeństwu 500+, 13-tą emeryturę itp., ale to musi mieć pokrycie we wzroście REALNEGO PKB, jako że inaczej to będzie oznaczać wyjmowanie podatnikom pieniędzy z kieszeni albo też inflację albo wzrost zadłużenia u zachodnich bankierów, a to jest samobójcza dla państwa polityka, w odróżnieniu od oszczędzania na płacach urzędników państwowych, w tym więc i nauczycieli szkół państwowych.
26 marca o godz. 19:51 263236
I co z tego wynika? Jak ty to rozumiesz?
https://www.jstor.org/stable/1502292?seq=1#page_scan_tab_contents
W skrócie: Artykuł ten jest eksploracją znaczeń i wartości krytyki jako istotnego zjawiska w ewolucji badań edukacyjnych w latach dziewięćdziesiątych. Opierając się na przeglądzie ogromnej liczby dokumentów wyrażających krytykę badań edukacyjnych w Wielkiej Brytanii, zachodniej i wschodniej kontynentalnej Europie i USA, podsumowuje wyniki badania opartego na analizie niektórych najbardziej wpływowych tekstów, które krytykowały edukację badania w Wielkiej Brytanii w połowie lat 90tych: Hargreaves (1996), Tooley i Darby (1998), Hillage et al. (1998). Proponowane jest zrozumienie celów, źródeł, rozwiązań i aktorów charakterystycznych dla niedawnej krytyki badań edukacyjnych, a także eksploracja retorycznych chwytów stosowanych w wyrażaniu krytyki i niektórych tematów filozoficznych, które leżą u podstaw niedawnych debat na ten temat.
belfrrxxx
26 marca o godz. 19:11 263235
Konstytucja? Konstytucja…
Piszesz o „dziele” prezydenta Kwaśniewskiego i jego paczki? Tego Kwaśniewskiego, który nie wiedział, czy ma mgr? A wziął się za Konstytucję?
Rodzicie mają prawo wychować swe dzieci? Np. w myśl nazizmu, rasizmu, kanibalizmu? A czy szkoła zabrania im wychowywania? A po kiego zatem ślą dzieci do szkoły i nawet wiedzą, że każdy bobasek ma wychowawcę, który wychowuje…, jak sama nazwa mówi…
ontario 26 marca o godz. 20:36 263242
Mnie na szczęście żadne polonistki NIE wychowały, a więc zachowałem trzeźwość umysłu. Wychowanie z definicji polega zaś na indoktrynacji ideologicznej i jest więc przeciwieństwem wolności, w tym więc i wolności dyskusji.
A w tym, że nauczyciele dostają po równo, jest zaś typowy bolszewizm a nawet stalinizm Poza tym, to tylko w wojsku kapral jest z definicji mądrzejszy od starszego szeregowca, a pułkownik od podpułkownika.
Ja zaś uważam, ze arbitrem powinien być w edukacji rynek – tak jak w sektorze prywatnym, a więc jestem za bonami edukacyjnymi i zniesieniem Karty Nauczyciela.
Krzysztof Cywiński 26 marca o godz. 20:34 26324
Problem jest to, że mamy za dużo nauczycieli, a więc za dużo wydajemy na ich płace.
ontario 26 marca o godz. 21:04 263244
Znaczy się, że chcesz siłą obalić Konstytucję i wprowadzić dyktaturę absolutną, czyli zabierać dzieci rodzicom, tak jak to robiono w kibucach, aby je wychowywać w szkołach z internatami w duchu jedynie słusznej linii Partii Naszej i Rządu Naszego. 🙁
D O B R A N O C !
Płynna Rzeczywistość
26 marca o godz. 19:57
–
Rozważania, kto ile na garnuszku publicznym powinien zarabiać, są bezsensowne, bo domyślny punkt odniesienia, to równo i równie w domyślnie i równie błędnie – bo to sprawiedliwe.
Tymczasem, jak sam piszesz, wzrost należy dzielić sprawiedliwie. Tylko że ten wzrost w ogóle NIE POCHODZI z tzw. za komuny sektora publicznego (nie mówiąc o sektorze tzw. pracowników umysłowych). Czyli sprawiedliwie, to wzrost powinni skonsumować jego producenci – przedsiębiorcy i pracownicy wolnego, a nie publicznego rynku.
Jakby dalej zakładać sobie na szyję sznur demagogii, to w linkowanych przez Ciebie OECD znajdziesz, że na 26 państw polscy nauczyciele PRACUJĄ NAJMNIEJ w tym, co powinni (netto 478h vs średnio w grupie badanej 718h).
Wniosek prosty – w najmniejszym stopniu mają prawo do konsumpcji porównań ze światem cywilizowanym, jeśli to z pracy mają wynikac zarobki… 😉
Blog to co najwyżej miejsce do kabaretu edukacyjnego, by rozmawiać poważnie, trzebaby mieć wspólna bazę wiedzy. Niestety, własnie szkoła jest u nas w tym względzie jądrem ciemności.
Przy okazji, ja naprawdę serdecznie współczuję wszystkim obudzonym w eattyzowanym para-nauczycielstwie pod wpływem bodźców zawiści (np wobec pensyj minimalnych). Niestety, każdy kiedyś musi dojrzeć, i to na własny, a nie społeczny rachunek.
Pozostaje kwestia, komu powierzac dzieci – i okazuje się że nie ma komu, jeśli wie się po co.
–
Krzysztof Cywiński 26 marca o godz. 20:34 26324
Problemem jest to, że mamy za dużo nauczycieli, a więc za dużo wydajemy na ich płace.
PS Oczywiście Budyń skisły, podstawia nibynóżki gdzie konia kują… Nic ponad spodziewania.
–
Gekko 26 marca o godz. 21:27 263249
Komu powierzać dzieci? Na 100% NIE księżom i nauczycielom.
Dobranoc !>b>
OOps:
Dobranoc!
belfrrxxx
26 marca o godz. 21:17 263247
Znaczy się, że nie pisałem o tym, o czym ty piszesz, że pisałem.
Po prostu, napisałem, że Konstytucję tworzyli weseli ignoranci. Pisałem też, że w Konstytucji są paradoksy, sprzeczności tworzone przez Konstytucję, ale nie do rozwiązania przez nią ani nikogo.
Np. cytowany przez ciebie Art. 48 daje prawo do wychowywania w duchu nazizmu, ale na pewno jakiś inny artykuł nazizm uznaje za ideologię zbrodniczą i nakazuje karać…
belfrrxxx
26 marca o godz. 21:11 263245
A mnie, na szczęście wszelakie, wychowywały polonistki i dlatego zachowałem trzeźwość umysłu i cenienie wolności dyskusji.
Wolny rynek edukacyjny (nie stalinizm ani bolszewizm) to rynek korepetycji. Marzysz o takim rynku? Chcesz, aby taka była edukacja w Polsce? Proszę bardzo, wolność twoja, nic mi do niej.
Ja zaś wolę zabulić podatek, aby wszystkie polskie dzieci miały szansę się edukować, uczyć. Moja wolność? Zabronisz mi tego?
(netto 478h vs średnio w grupie badanej 718h).
Zgadza się. Jednocześnie dane dotyczące odsetka PKB przeznaczanego na oświatę lokują Polskę blisko średniej dla państw OECD.
I to tym pozornym paradoksem w pierwszej kolejności powinna była zająć się Zalewska.
Bo przecież z powyższego wcale nie wynika, że polski nauczyciel pracuje mało, o ile nie uwzględni się organizacji pracy (bo może gdzie indziej nauczyciel jest tak cenny, że warto zatrudnić kogoś do pomocy; i może jest tak cenny, że dostaje do ręki mnóstwo materiałów edukacyjnych, dzięki czemu lekcje to samograje – o ile to możliwe). Do tego trzeba by też dodać liczebność klas (pewnie w tych materiałach gdzieś jest). Itd. Jednak z tego wynika, że państwo PL przynajmniej 2 lata temu nie miało dodatkowych funduszy na oświatę.
Ale też Polska nie ma środków na służbę zdrowia. Do średniej OECD brakuje 2% PKB. I kolejny strajk rezydentów / słuzby zdrowia nie jest wykluczony, po po deklaracjach rządu nie poszły czyny.
Ale na próbę zakupu głosów „ciemnego ludu” – środki są.
Pytanie o „godność” pensji jest oczywiście trudne do odpowiedzi, jednak istnieje coś takiego jak atrakcyjność zawodu, poniżej której można mówić o selekcji negatywnej jako zjawisku masowym. Z punktu widzenia państwa – to jest problem.
Przypomnę, że jeszcze kilka lat temu nauczycielski etat był na wagę złota, chyba wszędzie. No i do tej sytuacji dostosował się SYSTEM i nasza mentalność. A tu nagle zonk, ludzie zaczęli omijać szkoły łukiem o promieniu proporcjonalnym do kwadratu wielkości miasta, wsi, przysiółku, w którym funkcjonuje szkoła. No i zdziwienie.
Notabene, nie jest to problem wyłącznie szkół.
PS. Ministerstwo podało, że średnia na stanowiskach kierowniczych w MEN wynosi 8980,41 „dla osób zajmujących kierownicze stanowiska państwowe i osób zatrudnionych na wyższych stanowiskach w służbie cywilnej.”. To lepiej, niż 6 tys. zł. za czasów Bieńkowskiej, ale wciąż śmiesznie mało jak na pensje w pozabudżetowym realu na tym poziomie odpowiedzialności.
@KC
Tak wygląda rzeczywistość ministerialna:
https://dzieje.pl/edukacja/zalewska-w-roku-szkolnym-20182019-wzrosla-liczby-nauczycieli-i-etatow-nauczycielskich
Mnie ciekawi rzeczywistość nauczycieli gimnazjalnych.
Najważniejsza nie jest posiadanie wiedzy lecz umiejętność wykorzystana jej w praktyce.
Większa korzyść jest z takiego, który niekoniecznie zna na pamięć prawo Ohma i stosowny do tego wzór ale wie, że takie coś jest , gdzie i jak się je stosuje i w razie potrzeby potrafi z niego skorzystać niż z tego, który wyrwany ze snu „wyklepie je bez zająknięcia” ale pojęcia nie ma co to oznacza i jak się stosuje.
Podobno właśnie opublikowano stosowny raport rządowy, z którego wynikają podobne wnioski – dzisiejsza szkoła nie uczy wykorzystywania wtłaczanej wiedzy, nie preferuje kreatywności.
Oby władze wzięły sobie to do serca i stosowne zmiany wprowadziły.
Finowie swój model( podobno najlepszy ) realizują już 40 lat. Zapewne tylko od czasu do czasu aktualizują treści
–
„dane dotyczące odsetka PKB”
Dane trzeba umieć czytać. Są dane wskazujące udział wydatków publicznych oraz te, wskazujące na wydatki przeznaczane przez społeczeństwo. Na przykład, na ochronę zdrowia państwo (tj, my, w składce zdrowotnej) przeznacza 60-70% (to są te popularne odsetki pekabe) WSZYSTKICH nakładów, tj resztę płacimy z własnej kieszeni bezpośrednio – najwięcej w krajach badanych! Tak samo jest z edukacją; nie jest w tym „potocznym pekabe” uwzgędniony czarny rynek korepetcji belferskich (i ne tylko).
W sumie, wszystkie dziedziny publiczne są w PL drastycznie przepłacane i horrendalnie nieefektywne w relacji inwestycja-wynik.
Tak samo jest z pracą, mierzoną czasem. Polak pracuje „najwięcej”, tj najdłużej, ale z efektywnością najniższą (70% średniej UE). Wskaźnik 34% czasu (!) pracy belfra z uczniem (przy tablicy) tj. te godziny które cytowałem, jest charakterystyczny dla całej sfery publicznej, tj. pokazuje symulowanie pracy merytorycznej (pod pozorem zjadania czasu pracy przez biurokrację, etc). To nie tylko wymuszenie systemowe, że tak się dzieje, ale przede wszystkim objaw kultury ściemy (jak już pisano tu: udajemy że pracujemy, by dostać udawane płace).
W sumie, Polska MA (czyt.: dostaje) więcej środków niż potrzeba dla cywilizacji, lecz przejada i przeputuje je na zasiłki dla kulturowo wyuczonego nieróbstwa i szabru. Taka gmina.
Porównywanie się roszczeniowe w płacach z innymi ma taki sens, w cywilizacji i liberalnej demokracji, jak biadania szewca nad tym, że biskup ma węcej.
Godność wolnych, cywilizowanych ludzi bierze się z wyboru i pracy nad swą drogą życiową, a nie z odgrywania ofiary losu by wyłudzić zasiłki.
Oczywiście, że w cywilizowanym społeczeństwie edukacja i nauczyciele powinni, wskutek umowy społecznej, być pozycjonowani znaczeniem pracy i płacy za nią wyżej, niż przeciętny zawód i rola społeczna.
Tyle, że my NIE MAMY ani edukacji, ani nauczycieli (jako grupy fachowej zawodowej, nie jednostkowo).
Można sobie doczytać także tu:
Szkoła zabija spontaniczność, kreatywność i samodzielne myślenie
„…Najważniejsza nie jest posiadanie wiedzy lecz umiejętność wykorzystana jej w praktyce…”
–
Najważniejsza jest chęć i umiejętność spożytkowania potrzebnej wiedzy.
–
Ćwiczenie szkolne: znajdź w powyższych stwierdzeniach różnice pomiędzy błędem a edukacją.
Następnie zastanów się nad rolą edukacji w otoczeniu w którym wiedza i chęci nie przynoszą pożytku.
To znaczy: w szkole.
–
@Płynna nierzeczywistość
>Pytanie o „godność” pensji jest oczywiście trudne do odpowiedzi, jednak istnieje coś takiego jak atrakcyjność zawodu, poniżej której można mówić o selekcji negatywnej jako zjawisku masowym. <
Tu już nie chodzi o selekcję negatywną – mamy RYNEK pracy pracownika. Kiedyś etat nauczyciela był niskopłatny ale pewny. Dziś w wielkich miastach, jak Warszawa, jest już tylko niskopłatny. Nauczyciele odchodzą, inni nie podejmują pracy. Było w tym roku 1600 wakatów, a w tym będzie, dzięki kumulacji, kilka tysięcy. I to określonych specjalności – matematycy, fizycy, językowcy, nie mówiąc już o informatykach. No i… przedszkolanki. To już nie jest selekcja negatywna – to jest BRAK nauczycieli. I to jest WSPÓLNA wina MEN i samorządów (akurat te, szczególnie warszawski, są bogate)czyli Zalewskiej i np. Trzaskowskiego … 🙁
Jak się odszczepić od małpowania edukacji fińskim gadaniem…
– – –
Przeczytaj tekst ze zrozumieniem a następnie odpowiedz, jakie znaczenie dla edukacji ma paplanie o droźdżówkach, ilości godzin z historii czy oddziałów w szkole…
Ile Fina w zmieści gmina
–
ontario
26 marca o godz. 21:54 263256
Chcę prawdziwie wolnego rynku, czyli bez korepetycji. Rozwiązaniem jest tu więc tylko likwidacja Karty Nauczyciela, wprowadzenie bonów edukacyjnych oraz jeśli jest niezaspokojony popyt na nauczycieli określonych specjalności (matematycy, fizycy, językowcy, nie mówiąc już o informatykach czy przedszkolankach), to belfrom o tych specjalnościach powinno się oferować płace rynkowe, czyli znacznie wyższe od tych z Karty Nauczyciela, a z kolei belfrom o specjalnościach, w których występuje ich nadmiar, np. polonistom, powinno się płace obciąć, gdyż tu na rynku jest ogromna nadwyżka podaży na popytem, a lekcji języka polskiego jest w szkołach zdecydowanie za dużo.
26 marca o godz. 21:49 263255
A co złego widzisz w nazizmie czyli narodowym socjalizmie, jeżeli nie jest on hitleryzmem? Każda idea może być przecież spaczona – od komunizmu po konserwatyzm. Różnica pomiędzy socjalistą a komunistą, komunistą a bolszewikiem czy bolszewikiem a stalinowcem jest przecież płynna tak samo jak różnica pomiędzy nacjonalistą a szowinistą i szowinistą a rasistą. Czy wynika z tego, że powinniśmy prewencyjnie zakazać istnienia partii socjalistycznych czy też endeckich oraz pozamykać kościoły, gdyż może się z nich wylegnąć np. kolejna nieświęta inkwizycja albo też ponieważ mogą wyruszyć z nich kolejne wyprawy krzyżowe?
Płynna Nierzeczywistość 27 marca o godz. 7:38 263257
W oświacie czy służbie zdrowia NIE jest najważniejsze, jaki % PKB się na nie przeznacza, ale jak sie te pieniądze wydaje – czy jak obecnie głównie na biurokrację, czy też na szpitale czy szkoły. Być może jeszcze kilka lat temu nauczycielski etat był w Polsce na wagę złota, ale z powodu otwarcia granic, najlepsi w swoich zawodach Polacy z reguły z Polski wyjechali, a warunki pracy i płacy w polskich szkołach nie zachęcają dobrych kandydatów do podjęcia w nich pracy.
Rozwiązaniem jest więc tylko likwidacja Karty Nauczyciela, wprowadzenie bonów edukacyjnych oraz jeśli jest niezaspokojony popyt na nauczycieli określonych specjalności (np. matematycy, fizycy, językowcy, nie mówiąc już o informatykach czy przedszkolankach), to belfrom o tych specjalnościach powinno się oferować płace rynkowe, czyli znacznie wyższe od tych z Karty Nauczyciela, a z kolei belfrom o specjalnościach, w których występuje ich nadmiar, np. polonistom, powinno się płace obciąć, gdyż tu na rynku jest ogromna nadwyżka podaży na popytem, a lekcji języka polskiego jest w szkołach zdecydowanie za dużo.
kaesjot 27 marca o godz. 8:12 263259
Tak – najważniejsze NIE jest posiadanie wiedzy lecz umiejętność wykorzystana jej w praktyce. Ale dzisiejsza szkoła publiczna NIE uczy wykorzystywania wtłaczanej uczniom wiedzy i NIE preferuje kreatywności. Obecna polska szkoła publiczna przynosi więc więcej szkody niż pożytku, jako iż zabija ona w uczniach spontaniczność, kreatywność i samodzielne myślenie. Wniosek? Powinno się na nią przeznaczać 0 (słownie zero) % PKB i budżetu.
A co do Finów, to już pisałem, że gdyby rzeczywiście mieli oni najlepszy w UE czy nawet całej Europie model edukacji publicznej, gdyby Finlandia miała rzeczywiście to najlepsze szkolnictwo na świecie, to dominowałaby ona na całym świecie w wysokich technologiach (high tech), a tymczasem gospodarka Finlandii wciąż opiera się na eksporcie drewna (według CIA Finlandia eksportuje głównie paper and pulp, chemicals, basic metals and timber).
Tak więc tylko bony edukacyjne dające rodzicom i uczniom swobodę wyboru szkoły i bodźce dla nauczycieli, aby dokształcali się oni i pracowali lepiej, czyli także wydajniej, a niekoniecznie intensywniej są skutecznym rozwiązaniem. W systemie bonów edukacyjnych szkoła jest przecież darmowa dla uczniów i ich rodziców tak samo, jak darmowa jest ona w obecnym systemie Karty Nauczyciela, a tylko bony edukacyjne są w stanie zapewnić wszystkim uczniom równy start oraz pozytywną selekcję do zawodu nauczycielskiego.
1900 wpływa na konto?
Ale chyba nie z pełnego etatu?
Lepiej operować kwotą brutto, bo „na rękę” to każdy inaczej dostaje.
Jednemu potrącą pożyczkę z kasy zapomogowej, innemu związkowe składki członkowskie, kolejnemu alimenty, a jeszcze inna była 5 dni na chorobowym…
Kwoty brutto – najlepiej w przeliczeniu na pełny etat można łatwiej porównać.
Wynagrodzenie zasadnicze nauczyciela mianowanego to 2965 zł. Nawet bez dodatku stażowego, motywacyjnego czy za wychowawstwo, daje to ponad 2100 zł „na rękę”, a nie 1900.
Dyplomowany nauczyciel ma wynagrodzenie zasadnicze w wysokości 3483. Najczęściej będzie miał już 20% dodatku stażowego czyli prawie 700 zł.
Nie liczę motywacyjnego, czy za wychowawstwo, ani dodatków w niektórych, nielicznych typach szkół (praca w warunkach trudnych lub/i uciążliwych).
Nawet bez tych dodatków, (tylko zasadnicze+stażowy) wynagrodzenie nauczyciela dyplomowanego na pełnym etacie powinno wynosić minimum 4100 zł, czyli ok. 2900 zł netto.
Nie twierdzę, że to duże pieniądze, ale bądźmy precyzyjni w podawaniu danych.
Gekko
27 marca o godz. 8:24 263261
Wiesz chyba, co jest wybrukowane dobrymi chęciami…
27 marca o godz. 8:13 263260
Pełna zgoda. Obecna polska szkoła publiczna przynosi więcej szkody niż pożytku, jako iż zabija ona w uczniach spontaniczność, kreatywność i samodzielne myślenie. Wniosek? Powinno się na nią przeznaczać 0 (słownie zero) % PKB i budżetu.
belferxxx 27 marca o godz. 8:29 263262
Sam sobie przeczysz. Jeżeli mamy RYNEK pracy pracownika, to jeśli jest na nim niezaspokojony popyt na nauczycieli określonych specjalności (matematycy, fizycy, językowcy, nie mówiąc już o informatykach czy przedszkolankach), to belfrom o tych specjalnościach powinno się oferować płace rynkowe, czyli znacznie wyższe od tych z Karty Nauczyciela, a z kolei belfrom o specjalnościach, w których występuje ich nadmiar, np. polonistom, powinno się płace obciąć, gdyż tu na rynku jest ogromna nadwyżka podaży na popytem, a lekcji języka polskiego jest w szkołach zdecydowanie za dużo. Wniosek jest więc taki, że NIE ma dziś w Polsce żadnego rynku jeśli chodzi o nauczycieli szkół publicznych, a tylko jest wciąż ta wręcz bolszewicka Karta Nauczyciela – obecnie przeszkoda numer 1, obok ZNP, w skutecznym zreformowaniu naszego systemu oświaty poprzez wprowadzenie bonów edukacyjnych, tylko te bony, dające rodzicom i uczniom swobodę wyboru szkoły i bodźce dla nauczycieli, aby dokształcali się oni i pracowali lepiej, czyli także wydajniej, a niekoniecznie intensywniej, są skutecznym rozwiązaniem. W systemie bonów edukacyjnych szkoła jest przecież darmowa dla uczniów i ich rodziców tak samo, jak darmowa jest ona w obecnym systemie Karty Nauczyciela, a tylko bony edukacyjne są w stanie zapewnić wszystkim uczniom równy start oraz pozytywną selekcję do zawodu nauczycielskiego.
belferxxx 27 marca o godz. 8:29 263262
Sam sobie przeczysz. Jeżeli mamy RYNEK pracy pracownika, to jeśli jest na nim niezaspokojony popyt na nauczycieli określonych specjalności (matematycy, fizycy, językowcy, nie mówiąc już o informatykach czy przedszkolankach), to belfrom o tych specjalnościach powinno się oferować płace rynkowe, czyli znacznie wyższe od tych z Karty Nauczyciela, a z kolei belfrom o specjalnościach, w których występuje ich nadmiar, np. polonistom, powinno się płace obciąć, gdyż tu na rynku jest ogromna nadwyżka podaży na popytem, a lekcji języka polskiego jest w szkołach zdecydowanie za dużo. Wniosek jest więc taki, że NIE ma dziś w Polsce żadnego rynku jeśli chodzi o nauczycieli szkół publicznych, a tylko jest wciąż ta wręcz bolszewicka Karta Nauczyciela – obecnie przeszkoda numer 1, obok ZNP, w skutecznym zreformowaniu naszego systemu oświaty poprzez wprowadzenie bonów edukacyjnych, a przecież tylko te bony, dające rodzicom i uczniom swobodę wyboru szkoły i bodźce dla nauczycieli, aby dokształcali się oni i pracowali lepiej, czyli także wydajniej, a niekoniecznie intensywniej, są skutecznym rozwiązaniem. W systemie bonów edukacyjnych szkoła jest przecież darmowa dla uczniów i ich rodziców tak samo, jak darmowa jest ona w obecnym systemie Karty Nauczyciela, a tylko bony edukacyjne są w stanie zapewnić wszystkim uczniom równy start oraz pozytywną selekcję do zawodu nauczycielskiego.
@Gekko
„Tak samo jest z pracą, mierzoną czasem. Polak pracuje „najwięcej”, tj najdłużej, ale z efektywnością najniższą (70% średniej UE). Wskaźnik 34% czasu (!) pracy belfra z uczniem (przy tablicy) tj. te godziny które cytowałem, jest charakterystyczny dla całej sfery publicznej, tj. pokazuje symulowanie pracy merytorycznej (pod pozorem zjadania czasu pracy przez biurokrację, etc). To nie tylko wymuszenie systemowe, że tak się dzieje, ale przede wszystkim objaw kultury ściemy (jak już pisano tu: udajemy że pracujemy, by dostać udawane płace).
W sumie, Polska MA (czyt.: dostaje) więcej środków niż potrzeba dla cywilizacji, lecz przejada i przeputuje je na zasiłki dla kulturowo wyuczonego nieróbstwa i szabru. Taka gmina.”
Siedzi Pan w tym IBE, tłucze w klawiaturę na koszt podatnika i zamiast pytań: dlaczego? w jakim celu? na blogu polonisty pisze: „po co?”
Zakładając prawdziwość takich wpisów dokonuje Pan autooceny, hmm…wiedzy?
@Płynna Rzeczywistość
„Mnie ciekawi rzeczywistość nauczycieli gimnazjalnych.”
1.Tej rzeczywistości pozostało trzy miesiące.
2.Biorąc pod uwagę warunki, w których funkcjonuje szkoła publiczna, rezultaty i tak są imponujące.
3.Struktura wydatków na etaty jest domeną samorządów i pochodną kretyńskiego dualizmu w zarządzaniu (miasto i powiat).
@belferxxx
Myślę, że jeszcze rok potrwa niezła koniunktura gospodarcza i niestety dla nauczycieli, rynek pracy ponownie uatrakcyjni etat w szkole. 🙁
– – –
Rozważania o najlepszym sposobie dystrybucji etatów nie mają nic wspólnego z jakakolwiek edukacją.
– – –
W jakim celu komentować głupotę autoreklam korepetycji żerujących na dysfunkcji oświaty publicznej?
Skoro wiadomo, dlaczego są zamieszczane, nie ma po co.
Tak wiedza służy pożytkowi wspólnemu.
– – –
@KC
Ci którzy odejdą/nie podejmą pracy w szkole za 2 lata już nie wrócą. Przynajmniej w Warszawie….
@Belferrxxx!!!
RYNEK PRACY(i nie tylko) w Polsce istnieje jak najbardziej, ale poza edukacją, gdzie nadal, jak a PRL, minister CENTRALNIE reguluje płace nauczycieli. Tyle, że w PRL centralnie regulowane były również inne płace i, co ważniejsze, ceny … 😉
@Gekko
Można mieć wiele pretensji do nauczycieli niższych, ale na tle osiągnięć badawczych tego pańskiego IBE są tytanami myśli. Pamiętam ośmieszenie się Instytutu Badań Edukacyjnych, z których wynikało, żę korepetycje nie mają żadnego wpływu na rezultaty osiągane w szkole. Myślę, że to wiekopomne dzieło badawcze wielce umocniło pozycję instytutu w światowej nauce. Jakim badaczem trzeba być żeby dojść do wniosku jak powyżej? 🙂
Krzysztof Cywiński
27 marca o godz. 9:48 263273
Gdzie ty widzisz tę dobrą koniunkturę? Chyba że w Chinach. Na tzw. Zachodzie to widziano ją po raz ostatni na początku lat 1970-tych. A chętnych do pracy w szkole nie będzie, dopóki będzie w niej obowiązywać Karta Nauczyciela i płacić się będzie w niej za staż pracy i znajomości, a nie za realne kwalifikacje i wyniki pracy.
27 marca o godz. 9:44 263272
Już ci wyjaśniono, że dzisiejsza szkoła publiczna NIE uczy wykorzystywania wtłaczanej uczniom wiedzy i NIE preferuje kreatywności. Obecna polska szkoła publiczna przynosi więc więcej szkody niż pożytku, jako iż zabija ona w uczniach spontaniczność, kreatywność i samodzielne myślenie. Wniosek? Powinno się na nią przeznaczać 0 (słownie zero) % PKB i budżetu. Natomiast obecna szalona wręcz struktura wydatków na etaty jest domeną samorządów i pochodną tej kretyńskiej, bolszewickiej Karty Nauczyciela.
27 marca o godz. 9:33 263271
To Gekko pisze z IBE? Skąd to wiesz? Ale faktem jest, że w sektorze budżetowym panuje wśród szeregowych pracowników kultura typu „udajemy że pracujemy, aby dostać udawane płace” i że w sumie, to Polska posiada więcej środków niż potrzeba dla cywilizacji, lecz przejada je na zasiłki dla kulturowo wyuczonego nieróbstwa i szabru. Miałaby Polska tych środków jeszcze więcej, gdyby Unia nie wyciągała z nas więcej pieniędzy niż otrzymujemy z niej, ale to jest sprawa na osobną dyskusję.
@belferxxx
Praca, to nie tylko etat w szkole. Kiedy w Warszawie ceny korepetycji z matematyki u renomowanego fachowca przekroczą 200 zł a 45 min., i jeszcze trzeba będzie zapisać się w kolejkę, a nauczycieli matematyki w szkołach nie będzie, to wtedy politycy się obudzą. Może nawet zadadzą pytania: co na to IBE? 🙂
„To Gekko pisze z IBE?”
–
Dla ukojenia kompleksów: tylko młotkowy wszędzie widzi gwoździe. 🙂
belferxxx 27 marca o godz. 10:19 263276
Czyli że rynek pracy w Polsce NIE istnieje w sferze edukacji publicznej. Istnieje on zaś w sferze edukacji niepublicznej i ja jako belfer „niepubliczny”, jestem z niego jak najbardziej zadowolony wraz z moimi koleżankami i kolegami z uczelni niepublicznej, wolnej od tyranii ZNP, a w której mam przyjemność pracować. 🙂
– – –
Dysfunkcje i patologie funkcjonowania wszelkich sfer publicznych są od lat w Polsce pieczołowicie konserwowane i umacniane przez żerujących na tym szabrowników.
Dlatego właśnie wszelkie rzekome reformy tych sfer ograniczają się do przelewania z pustego w próżne, pod wezwaniem: aby piosenka brzmiała lubiana, czyli znana (te gimnazja…, te ośmiolatki… szyneczki z dziadunia…) 😉
Jak być lubianą to gwarancja dobrego sponsoringu, choćby za te groszowe 200 za godzinę… 😉
–
Krzysztof Cywiński
27 marca o godz. 10:23
A pamiętasz tę starą anegdotę o radzieckim uczonym prowadzącym badania nad stonogą ?
Słuchałem dzisiaj w radiu wywiad z ekspertem – demografem na temat wzrostu ilości zgonów w Polsce w ostatnich latach. Omawiał różne możliwe przyczyny – większe mrozy ( a przecież wszędzie trąbią o ocieplaniu się klimatu ), zapylenie powietrza ( a przecież 40-50 lat temu mało kto miał piec gazowy, fabryczne kominy bez filtrów sypały tonami sadzy , siarki i innych paskudztw ).
Natomiast nie wspomniał o najważniejszym – o tym, że w „wiek umierania” wchodzą roczniki powojennego wyżu demograficznego.
Krzysztof Cywiński 27 marca o godz. 10:28 263279
Czyli że jedynym praktycznym rozwiązaniem jest urynkowienie systemu edukacji publicznej, w tym wprowadzenie reguły, że belfrom o specjalnościach deficytowych, czyli np. matematykom, powinno się oferować płace rynkowe, czyli znacznie wyższe od tych z Karty Nauczyciela, a z kolei belfrom o specjalnościach, w których występuje ich nadmiar, np. polonistom, powinno się płace obciąć, gdyż tu na rynku jest ogromna nadwyżka podaży na popytem, a lekcji języka polskiego jest dziś w polskich szkołach zdecydowanie za dużo.
Obecna polska szkoła publiczna przynosi przecież więcej szkody niż pożytku, jako iż zabija ona w uczniach spontaniczność, kreatywność i samodzielne myślenie. Wniosek? Powinno się na nią przeznaczać 0 (słownie zero) % PKB i budżetu. Natomiast obecna szalona wręcz struktura wydatków na etaty w szkołach publicznych jest domeną samorządów i pochodną tej kretyńskiej, bolszewickiej Karty Nauczyciela.
Skuteczne zreformowanie naszego systemu oświaty wymaga także wprowadzenia bonów edukacyjnych, jako że tylko te bony, dają rodzicom i uczniom swobodę wyboru szkoły i bodźce dla nauczycieli, aby dokształcali się oni i pracowali lepiej, czyli także wydajniej, ale przecież niekoniecznie intensywniej. W systemie bonów edukacyjnych szkoła jest przecież darmowa dla uczniów i ich rodziców tak samo, jak darmowa jest ona w obecnym systemie Karty Nauczyciela, a tylko bony edukacyjne są w stanie zapewnić wszystkim uczniom równy start oraz pozytywną selekcję do zawodu nauczycielskiego.
Krzysztof Cywiński 27 marca o godz. 10:28 263279
IBE do likwidacji!
kaesjot 27 marca o godz. 10:36 263283
Otóż to. W „wiek umierania” wchodzą roczniki powojennego wyżu demograficznego a deforma Balcerowicza zaczyna dawać swoje wyniki….
@kaesjot
Znałem z muchą, ale do IBE stonoga rzeczywiście bardziej pasuje 🙂
Jest tam taki PAN-naukawiec. Kiedyś miałem z nim audycję w telewizji – kilka miesięcy przed pierwszą obowiązkową maturą z matematyki. Prowadzący koniecznie domagali się jakiegoś zadania z matematyki. Wiłem się jak piskorz, przewidując wynik, ale Dyrektor CKE poparł prowadzących. W końcu podyktowałem zadanie z podstawówki:
„Andrzej ma 16 lat, tj. dwa razy tyle ile Jurek miał wtedy, kiedy Andrzej miał tyle, ile Jurek ma teraz. Ile lat ma Jurek?”. Dyrektor CKE sugerował bodaj 35, a ja czułem się zażenowany za wszystkich obecnych: można zrobić w Polsce karierę naukową bez minimalnej choćby kultury matematycznej, a później prowadzić takie dziwne badania w IBE 🙁
To czego właściwie domagamy się od nauczycieli niższych? I tak ich dokonania, w tych oparach absurdu są niezwykłe 🙂
POWTARZAM RAZ JESZCZE:
1. Jedynym praktycznym rozwiązaniem jest urynkowienie systemu edukacji publicznej, w tym wprowadzenie reguły, że belfrom o specjalnościach deficytowych, czyli np. matematykom, powinno się oferować płace rynkowe, czyli znacznie wyższe od tych z Karty Nauczyciela, a z kolei belfrom o specjalnościach, w których występuje ich nadmiar, np. polonistom, powinno się płace obciąć, gdyż tu na rynku jest ogromna nadwyżka podaży na popytem, a lekcji języka polskiego jest dziś w polskich szkołach zdecydowanie za dużo.
2. Obecna polska szkoła publiczna przynosi przecież więcej szkody niż pożytku, jako iż zabija ona w uczniach spontaniczność, kreatywność i samodzielne myślenie. Wniosek? Powinno się na nią przeznaczać 0 (słownie zero) % PKB i budżetu. Natomiast obecna szalona wręcz struktura wydatków na etaty w szkołach publicznych jest domeną samorządów i pochodną tej kretyńskiej, bolszewickiej Karty Nauczyciela.
3. Skuteczne zreformowanie naszego systemu oświaty wymaga także wprowadzenia bonów edukacyjnych, jako że tylko te bony, dają rodzicom i uczniom swobodę wyboru szkoły i bodźce dla nauczycieli, aby dokształcali się oni i pracowali lepiej, czyli także wydajniej, ale przecież niekoniecznie intensywniej. W systemie bonów edukacyjnych szkoła jest przecież darmowa dla uczniów i ich rodziców tak samo, jak darmowa jest ona w obecnym systemie Karty Nauczyciela, a tylko bony edukacyjne są w stanie zapewnić wszystkim uczniom równy start oraz pozytywną selekcję do zawodu nauczycielskiego.
Krzysztof Cywiński 27 marca o godz. 10:53 263287
Zadanie z matematyki: Jest dom o trzech piętrach, każde piętro ma osiem okien. Na dachu są dwa dymniki i dwa kominy. Na każdym piętrze mieszkają dwaj lokatorzy. A teraz powiedzcie, panowie: którego roku umarła babka stróża?
J. Haszek, „Przygody dobrego wojaka Szwejka”, rozdział 3 „ Szwejk przed lekarzami sądowymi”:
„– Czy potrafiłby pan obliczyć przekrój kuli ziemskiej?
– Nie umiałbym, proszę panów – odpowiedział Szwejk – ale i ja bym panom też mógł zadać zagadkę. Jest dom o trzech piętrach, każde piętro ma osiem okien. Na dachu są dwa dymniki i dwa kominy. Na każdym piętrze mieszkają dwaj lokatorzy. A teraz powiedzcie, panowie, którego roku umarła babka stróża?”
@Belfrrxxx!!
To teraz pomyśl jak to będzie z twoją konkurencją i ile szkół może powstać i konkurować nie w Warszawie, ale np. w wsi Sobibór k.Włodawy na Lubelszczyźnie … 😉
Szwejk o edukacji:
„- Nie mogłem się dokształcać, bo mnie do czytelni nie wpuścili, a nawet wyrzucili, bo myśleli, że przyszedłem kraść palta.”
„- Gdyby wszyscy ludzie byli mądrzy, to na świecie byłoby tyle rozumu, że co drugi człowiek zgłupiałby z tego.”
„– Co sądzicie, Szwejku, jak też długo trwać będzie ta wojna?
– Piętnaście lat – odpowiedział Szwejk. – To całkiem jasne, ponieważ już raz była wojna trzydziestoletnia, a teraz jesteśmy o połowę mądrzejsi niż dawniej, więc trzydzieści podzielić przez dwa równa się piętnaście.”
„– Szwejku, Jezus Maria, Himmelherrgott, ja was zastrzelę, bydle jedno, ośle, kretynie, gówniarzu jeden! Czy można być takim bałwanem?
– Posłusznie melduję, panie oberlejtnant, że można.”
belferxxx 27 marca o godz. 11:01 263290
Rynek zadba o to, aby szkół, a dokładniej klas było tylko tyle i aż tyle, na ile jest na nie popyt. Najgorsze zbankrutują, a najlepsze będą prosperować, jak to w realnym kapitalizmie. Na prowincji są niższe koszta życia, a więc tam szkoły będą mniej wydawać na płace i będą tym samym tańsze, a więc ściągną uczniów z sąsiednich miast. Poza tym, to samorządy lokalne będą wspierać lokalne szkoły, aby zatrzymać młodych ludzi u siebie. Zapytaj się o to ontaria!
belferxxx 27 marca o godz. 11:01 263290
Bony oświatowe NIE wykluczają także możliwości prowadzenia przez lokalne samorządy szkół w mniejszych miejscowościach, tak samo jak istnienie prywatnych przedsiębiorstw autobusowych nie wyklucza dotowania przez państwo połączeń autobusowych z owymi mniejszymi miejscowościami. Nie stosuj chwytu erystycznego wyłączonego środka!
belfrrxxx
27 marca o godz. 10:54
Możesz trochę więcej o tych bonach oświatowych ?
Jak to ma być – wszystkim po równo jak w 500+ ?
Dzisiaj dodatkowe środki są na tych „z orzeczeniami” o rożnych dysfunkcjach.
A co ze środkami na tych zdolnych ?
Kto i na jakiej podstawie ma decydować komu, o jakiej wartości bon dać ?
Z tymi bonami to do szkoły czy bezpośrednio do nauczyciela ?
Czy szkoła będzie miała możliwość selekcji – np. poprzez egzaminy wstępne?
Jak to się ma przekładać na wynagrodzenia nauczycieli ?
Bez konkretów ‚bon oświatowy” jest tylko pustym hasłem.
kaesjot: „Bez konkretów ‚bon oświatowy” jest tylko pustym hasłem.”
Ale zwielokratnia klikalność i pewnie gratyfikacje belferxyt$1/galaxya
Pytania zresztą można mnożyć. Sam belfegorXty5%^&/10 wspomniał coś o lokalnych połączeniach autobusowych. Oto, nie wystarczy jakiemuś geniuszowi lokalnemu czy innemu geniuszowi (np. belferutttxxxowi) dać bon szkolny do liceum w pobliskim miasteczku powiatowym, trza jeszcze uwtworzyć system bonów na połączenia promem kosmicznym między miejscem zamieszkania geniusza a powiatem. Lub poprosic kapłanów o modły za zmartwychstanie linii autobusowych. Juz chyba prościej, wzorem cudu likwidacji zbrodniczego komunistycznego PKS, zlikwidować szkoły.
Prime 27 marca o godz. 11:49 263295
Oczywiście, że nie wystarczy dać uczniowi bon szkolny do liceum w pobliskim miasteczku, że musi być jeszcze system dopłat do transportu owego ucznia do tego liceum, ale taki system już przecież istnieje (gimbusy)!
To nie jest zaś moja wina, że Balcerowicz zlikwidował większość lokalnych połączeń kolejowych i autobusowych, gdyż zapłacili mu za to producenci samochodów, tak samo jak to było z likwidacją połączeń kolejowych i tramwajowych w USA (wtedy to był General Motors, a w przypadku Balcerowicza głównie koncerny niemieckie).
Obecne polskie szkoły publiczne nadają się zaś tylko do likwidacji, aby na ich miejsce mogły powstać nowoczesne, przyjazne uczniom szkoły – na miarę XXI wieku.
@Belfrrxxx!!!
Miało być PEŁNE urynkowienie z tym bonem i … już się wycofujesz … 😉
Kaesjot 27 marca o godz. 11:35 263294
W zasadzie wszystkim po równo, ale tak, aby każdemu dać równe szanse, czyli że trzeba by też pomyśleć o dodatkowych funduszach na dzieci tzw. specjalnej troski oraz o uczniach wybitnie zdolnych – w przypadku tych ostatnich np. przez system stypendiów, podobnych do tych, jakie otrzymują najlepsi studenci na uczelniach wyższych. Tak samo jak w szkolnictwie wyższym, większe dotacje otrzymywali by uczniowie ze szkół zawodowych, gdzie nauka jest z definicji kosztowniejsza oraz ze wsi i z małych miast, gdzie z powodu deficytu uczniów, szkoły są małe i jest ich za mało, aby zaistniała tam jakaś realna konkurencja.
Kto i na jakiej podstawie ma decydować komu, o jakiej wartości bon dać – samorządy i MEN na podstawie orzeczeń o niesprawności intelektualnej albo fizycznej i wyników testów na inteligencje, przy czym testy te upoważniały by do starania się stypendia naukowe, ale uczniowie inteligentni ale leniwi, przestawali by po pewnym czasie te stypendia otrzymywać, jeśli zaniedbywali by się oni w nauce.
Bony otrzymywałaby szkoła, zarządzana najlepiej na zasadzie spółdzielni nauczycielskiej. Ten system doskonale się sprawdził w Polsce przed wojną np. na SGH czy w szkołach TPD. Jeżeli zaś szkoła będzie miała nadmiar kandydatów, to oczywiście, że będzie miała ona możliwość selekcji – np. poprzez egzaminy wstępne, ale też będzie musiała przyjmować uczniów z najbliższej okolicy, oczywiście tylko tych, którzy pozytywnie przejdą przez sito egzaminacyjne. Uczniowie, którzy przez egzaminy nie przejdą, kierowani będą zaś do szkol specjalnych, funkcjonujących na innych zasadach niż szkolnictwo powszechne.
Wynagrodzenia nauczycieli będą zaś zależeć od wyników finansowych szkoły, czyli głównie od ilości uczniów przekazujących swoje bony danej szkole oraz od premii za dobre wyniki nauczania, otrzymywanych przez szkoły z MEN i lokalnych samorządów. Nic nie stoi też na przeszkodzie, aby rodzice czy uczniowie oraz absolwenci wspomagali swoją szkołę finansowo. To jest od lat znane na tzw. Zachodzie.
Zgoda, że bez konkretów, to ów bon oświatowy jest tylko pustym hasłem, tak jak jest nim obecna powszechność oświaty, a więc poddaję tu zarys owych konkretów pod dyskusję.
belferxxx 27 marca o godz. 12:33 263297
Pełne urynkowienie w porównaniu z obecnym, bolszewickim systemem. Tak samo jak uważa się, że w USA istnieje nieskrępowana gospodarka rynkowa, choć tam przepisów regulujących gospodarkę jest chyba nawet więcej niż w Polsce, tak samo nie ma nigdzie w pełni urynkowionego systemu oświaty. Nawet w PRL-u istniały zaś szkoły i wyższe uczelnie prywatne!
– – –
Polska szkoła ociemniania rozumuje: Balcerowicz oddawaj pekaesy!
Może zamiast tysiąc plus – każdemu belfrowi pekaes? (po jednym na gminę).
Pekaes Was Wyzwoli, ludu przybity do gleby, młodzieży gminna wyklęta! …żadna tam fura, skóra i komóra… 🙂
– – –
– – –
Pytania z powrotu do przyszłości: Czy pekaes w każdym pegeerze to już edukacja rynkowa, czy jeszcze targ koński w Wyszkowie?
– – –
@Gekko
Tyle lat na belferblogu i ani jednej drobnej od-IBE-owskiej inicjatywy: jak poprawić albo naprawić edukację. Przecież ma Pan narzędzia, za które my podatnicy płacimy. Chętnie przeczytamy co nam taki guru poloedukacji zaleci 🙂
Krzysztof Cywiński 27 marca o godz. 13:25 263302
IBE nikomu nie jest potrzebny poza jego pracownikami.
belfrrxxx 27 marca o godz. 12:47 263299
Powtarzam – pisałem o PEŁNYM urynkowieniu w takim samym sensie jak pisze się o próżni absolutnej czy o absolutnym zerze (w sensie temperatury) – to są tylko modele istniejące teoretycznie, a w praktyce mamy prawie zawsze systemy mieszane, czyli państwowo-rynkowe, czy to w gospodarce czy też w edukacji. Nie czepiają się wiec duperli, a przedstaw (jeśli je masz) racjonalne zarzuty wobec proponowanego przez mnie systemu opartego na bonach oświatowych, który zresztą, nota bene, wprowadzałbym stopniowo, najpierw w wielkich miastach, a dopiero później na tzw. prowincji, aby uczyć się na błędach, gdyż w praktyce, to nie ma innej metody na wdrażanie zupełnie nowego systemu. Poczytaj tez może coś na temat programowania zwinnego (agile development) czyli grupy metod wytwarzania np. oprogramowania komputerowego a także innych produktów, np. systemów zarządzania, opartego na programowaniu iteracyjno-przyrostowym. Powstała ta metoda jako alternatywa do tradycyjnych metod typu kaskadowego (waterfall), które dokładnie identyfikuje sekwencje kroków, jakie muszą zostać wykonane w celu realizacji danego zadania. Najważniejszym założeniem metodyk zwinnych jest tu obserwacja, że wymagania odbiorcy (klienta) często ewoluują podczas trwania projektu, a wiec specyfikacja wyrobu końcowego (tu systemu edukacji opartego na bonach oświatowych) jest „otwarta” w tym sensie, że ona zmienia się w trakcie jej szczegółowego specyfikowania i implementacji.
belfrrxxx
27 marca o godz. 12:39
Dla wykładowcy wyższej uczelni nie ma różnicy, czy jego wykładu słucha 25-ciu studentów czy 250-ciu choć w tym drugim przypadku powinien dostać 10-krotnie wyższe wynagrodzenie ( wynagrodzenie akordowe ) lecz wg mnie powinien je otrzymać dopiero po wynikach egzaminu z wykładanego przedmiotu i to proporcjonalnie do stosunku wyniku każdego z nich w odniesieniu do określonego minimum.
Za tych co mają poniżej minimum proporcjonalnie by się potrącało – spaprał robotę, zmarnował surowiec i energię.
Tak to powinno, zgodnie z regułami rynku być !
Pasuje ?
Myślisz, że to podniesie efektywność nauczania ?
Jak się będzie miała struktura absolwentów do potrzeb społeczno – gospodarczych?
A co będzie, gdy uczelnia zaplanuje sobie przyjęcie 1000 nowych studentów a egzamin wstępny zda 100 ?
Skoro „siła nabywcza” każdego bonu będzie taka sama, to regułą będzie wybieranie „tam, gdzie łatwiej” ze szkodą dla dających wyższe kwalifikacje ale kosztem większego wysiłku.
W tym okładzie jest to „preferowanie tandety” dokładnie tego co mamy dzisiaj na wyższych uczelniach.
Może jednak zacząć od zweryfikowania celów systemu oświaty?
A może zacząć od ustalenia hierarchii zawodów nauczycielskich ?
Np. metodą porównywania par – stawiając sobie pytanie :
Czy potrzebny byłby nauczyciel akademicki, gdyby nie było nauczycieli nauczania początkowego ?
Czy Ty, wykładowca ekonomii, z kilkudziesięcioletnią praktyką na czołowych uczelniach świata poradziłbyś sobie z z grupą 25-ciu 7-latków , z których co drugi ma różne, każdy inne odchylenia od normy?
Podejrzewam, że prędzej byś ich pozabijał ( w myślach oczywiście !!!) i szybko rzucił tę robotę.
Krzysztof Cywiński 27 marca o godz. 13:25 263302
‚Tyle lat na belferblogu i ani jednej drobnej od-IBE-owskiej inicjatywy: jak poprawić albo naprawić edukację.’
O poprawie krawata – na prawę nogę z lewej i na powrót – w czasie przestępowania.
Możemy sobie wymyślić jakieś bony PKO na oświatę albo i nawet pełnokrwiste dolary, (ale: – na podwyżki wszystkim jak leci równo, czyli sprawiedliwie), możemy sobie rynek w oświacie założyć (ale: – w osobie sklepiku z drożdżówkami bezkaloryjnymi i napojami niewyskokowymi), możemy sobie jakość nawet mierzyć oświecania uczniostwa ( – rosnącym poziomem procentowym umianowania i udyplomowania nauczycielstwa publicznego), możemy nawet kompetencje wymierzyć najbardziej bezbłędnie ( – w jednostkach stażu). Możemy wreszcie motywować finansowo (- byle sprawiedliwie: dodatek motywacyjny po równo, albo rotacyjnie w kółeczko, nagrodę dyrektora według kolejki) Możemy nawet jakąś inicjatywę szaloną i innowacyjną wymyślić, żeby takich specjalistów od matematyki, chemii czy języka gruzińskiego wytrapiać, kusić i podkupywać w okienkach transferowych i sobie do swoich szkół zmyślnością dyrektorów sprowadzać, jak jakichś Ronaldów, czy Piątków. ( – ale musi być sprawiedliwie: za Ronalda zapłacimy tyle samo co za Bolka S. z LZS Kozia Bródka).
I oczywiście poratowanie musi być, bo bez tego szkoła nie będzie szkołą jako i jej uczniowie.
Pęsum musi być, najwyżej trochę mniejsze, stopnie drabiny do nieba, chciałem rzec: do doskonałości, więc sami rozumicie, że bez karty to się nie uda, jak się tego dobrze nie ukartuje, to będzie bezhołowie.
A na straży stanie dziewięćdziesiąt procent z osiemdziesięciu pięciu procent prężnych i zwartych obroniarzy: młodzieży naszej, nieuctwem zagrożonej, narodu co bez oświecenia oświatą w proch się rozsypałby, kaganka, etosu i nauczycielstwa mizerią podstawy i hejtaniem przez od siebie głupszych zagrożonego.
Taką widzimy reformę, my, nie nauczyciele, choć z własnej winy przez opór w czasie nauki swojej szkołą gardzący, lenistwem i nieuctwem grzeszący, w wieku dorosłym lecz niedojrzałym rodzicami krnąbrnymi i roszczeniowymi będący, wreszcie ku opamiętaniu przez słowa bloga do porządku nawróceni.
P.S.
Proszę o wybaczenie, Don Gekko, żem się wcisł między wódkę i zakąskę.
kaesjot 27 marca o godz. 17:27 263305
Dla mnie jest to bardzo ważna różnica, czy mojego wykładu słucha 25-ciu studentów czy też 250-ciu, gdyż w pierwszym przypadku mam kontakt ze studentami, a w drugim to już nie. Po prostu obecnie wykład nie może polegać na tym, że profesor coś tam wygłasza ex cathedra, a studenci muszą to przyjmować bezwarunkowo i bezdyskusyjnie. Ja studentom zawsze przed zajęciami wręczam skrypt (dziś w formie elektronicznej) albo wskazuję podręcznik, a więc wykład u mnie przypomina bardziej seminarium czy konwersatorium niż głoszenie „jedyne słusznych prawd” z katedry, tu uczelnianej.
Wynagrodzenie zaś dostaję według uznania właścicieli uczelni, w której pracuję, a oni oceniają mnie na podstawie tego, jak oceniają mnie klienci tej uczelni, czyli studenci. I mnie to jak najbardziej pasuje to, że mnie oceniają klienci firmy, w której pracuję. Tak samo było zresztą wtedy gdy bylem pracownikiem np. firmy komputerowej, czyli kiedy też oceniali mnie jej klienci.
Pytasz się też, jak się będzie miała struktura absolwentów do potrzeb społeczno – gospodarczych? Tu wystarczy wprowadzić płatność za studia – wtedy mało kto pójdzie na polonistykę czy historię sztuki, poza osobami rzeczywiście wyjątkowo utalentowanymi w tych dziedzinach. A jeżeli uczelnia zaplanuje sobie przyjęcie 1000 nowych studentów a egzamin wstępny zda tylko 100, to znaczy, że tylko setka kandydatów nadaje się na studia na danym kierunku
Zgoda, że „siła nabywcza” każdego bonu będzie taka sama, ale będą też egzaminy wstępne czy też konkurs świadectw, a więc na kierunki wymagające np. dobrej znajomości matematyki trafią tylko ci, którzy mają matematyczne uzdolnienia. Nie będzie wtedy wybierania „tam, gdzie łatwiej”, gdyż za studia trzeba będzie płacić (oczywiście dopiero po ich ukończeniu) a więc NIE będzie tego „preferowania tandety” tak jak dziś, gdyż jeśli student będzie musiał zapłacić za studia, to nie wybierze on politologii, wiedząc, że po niej ma on praktycznie zerowe szanse znalezienia pracy w wybranej specjalności, chyba że jest ona(a) synem lub córką dyplomaty albo polityka z POPiS-u.
Co do hierarchii zawodów nauczycielskich, to potrzebna jest tu zarówno przedszkolanka jak też i profesorka uniwersytetu, tyle że przedszkolanek potrzeba jest o wiele więcej.
Poza tym, to DOBRY wykładowca ekonomii, z kilkudziesięcioletnią praktyką na czołowych uczelniach świata, nie musi sobie radzić z grupą 25-ciu 7-latków , z których co drugi ma różne, każdy inne odchylenia od normy, gdyż jeśli nawet nie ma dla niego pracy na żadnej uczelni wyższej, to znajdzie ją np. w banku czy kompanii ubezpieczeniowej i w każdej wielkiej korporacji i to jako tzw. executive, czyli menadżer wysokiego szczebla albo doradca prezesa. A gdzie znajdzie pracę bezrobotny nauczyciel nauczania początkowego?
belfrrxxx
27 marca o godz. 18:09
Pomyśl tylko jedno.
Gdyby nie nauczyciele nauczania początkowego, nauczyciele przedmiotów w SP i szkołach średnich to Ty nie miałbyś DLA KOGO wykładać !
Żeby się najeść to nie wystarczy tylko kucharz – konieczny jest rolnik, hodowca, ogrodnik, sadownik, młynarz, piekarz, masarz i inni.
Bez nich kucharz nie miałby Z CZEGO posiłku dla ciebie przygotować !
@rebe
Dlaczego tylko Don, a nie capo di tutti capi 🙂 Język to styl, a styl to człowiek. Więc maniera rozmowy samego ze sobą wraca i upowszechnia się. Zadekretowany plan dla szkół publicznych to przekształcenie ich w placówki opiekuńcze, więc co inteligentniejsi powinni rozejrzeć się za inną pracą, otworzyć działalność własną albo przenieść się do szkół prywatnych, które umożliwią zdanie matury w IB lub studia w innym kraju niż Polska. System bez zmian w całym państwie jest niereformowalny, a za pół roku objawią się takie problemy, że do strajku nauczycieli nikt nie będzie miał głowy. Inna sprawa, że sami nauczyciele nie wierzą w realność postulatów strajkowych.
@KC
Jaki procent uczniów podstawówki (która klasa?) jest w stanie rozwiązać pańską zagadkę?
Wszystkie blogi szukają remedium na złoty pociąg strajkowy do edukacji tysiącem…
Najokrutniejszą kpiną i szyderstwem posłużył się sąsiedzko Hartman, wołając tak do belfrów, zasmucony że chodzi im o jedne tysiąc plus:
„…Nauczyciele 2019 jak stoczniowcy 1980… Nie dajcie się zastraszyć, nie dajcie zredukować do rozmiarów chytrych chłopków domagających się większej zapłaty…”
No, chytre chłopki?… ho ho! Zupełnie, jakby czytał o targu końskim w Wyszkowie modlącym się o pekaesy. Ale i z pekaesami małpa z brzytwą belferstwo, jak fryzjerstwo, co najwyżej zmałpować ku uciesze gawiedzi zdolna.
Co zrobić z dziećmi?
„…Napór na licea niepubliczne jest tak wielki, że STO otwiera we wrześniu trzy nowe licea…”
Tak, strajk publicznych szkolników to może okazać się jak stocznia pod brzytwą: zamknięta jak obcięte pekaesy u fryzjera, niosąc tym skutkiem kaganek oświaty, jak głosować nogami.
–
kaesjot 27 marca o godz. 18:21 263308
Bez przesady – nauczycieli w szkołach podstawowych czy nawet i średnich mogą zastąpić rodzice, dziadkowie, starsze rodzeństwo, krewni, znajomi, korepetytorzy oraz programy komputerowe, szczególnie oparte na sztucznej inteligencji (AI). Tak samo jak w gastronomii, gdzie niekoniecznie potrzebny jest zawodowy kucharz oraz zawodowy rolnik, hodowca, ogrodnik, sadownik, młynarz, piekarz, masarz etc., jako że w gospodarstwie wiejskim a nawet i podmiejskim można przecież sobie samemu wyprodukować żywność, to postępy w nowoczesnej technologii umożliwią nie tylko np. „drukowanie” na drukarkach „trójwymiarowych” (3D) np. części zamiennych do samochodu, ale nowe technologie umożliwią także wyprodukowanie na działce przydomowej nie tylko energii elektrycznej niezbędnej od oświetlenia czy nawet ogrzania domu, ale także i żywności dla całej rodziny. Słyszałeś może coś o farmach „pionowych”? Jeśli nie , to zerknij np. tu:
https://technologie.onet.pl/nauka-i-technika/pionowe-farmy-przyszloscia-produkcji-rolnej/77kw6y2
Jak widzisz, są na ziemi takie rzeczy, o których się nie tylko filozofom, ale nawet i tobie nie śniło. A ja muszę o nich wiedzieć z racji wykonywanego przeze mnie zawodu.
Pozdrawiam!
rebe 27 marca o godz. 17:57 263306
„Jajca” sobie Waćpan robisz z poważnego problemu czyli kryzysu w polskiej oświacie a nie masz przy tym nic nowego do zaoferowania, a więc tylko zaśmiecasz ten blog. Zerknij też na to, co ci odpisał Krzysztof Cywiński 27 marca o godz. 18:39 (263309).
Krzysztof Cywiński 27 marca o godz. 18:39 263309
Po portugalsku „Dom” to „król” (np. Dom Pedro I), a więc znacznie więcej nawet niż capo di tutti capi. Natomiast plan przekształcenia szkół publicznych w placówki opiekuńcze został już dawno temu zakończony, jeszcze za czasów nierządów Balcerowicza. Oczywiste jest więc, że co inteligentniejsi Polacy dawno już temu rozejrzeli się za inną pracą niż belfra w szkole publicznej, np. otworzyli własną działalność gospodarczą i przenieśli swoje dzieci do szkół prywatnych, które umożliwią im zdanie matury „międzynarodowej” (np. IB) i tym samym studia w innym kraju niż Polska. Obecny polski system edukacji: od przedszkola po studia doktoranckie jest bowiem niereformowalny. Masz chyba rację, że za plus/minus jakieś pół roku objawią się w Polsce takie problemy, że do strajku nauczycieli nikt nie będzie miał głowy i że sami nauczyciele nie wierzą w realność postulatów strajkowych, jako że państwo nie może funkcjonować nawet dnia bez energetyków, transportowców, łącznościowców czy śmieciarzy, ale bez szkół publicznych, to może ono funkcjonować latami jak nie wiekami. Przecież rząd nie tylko, że się sam wyżywi, ale też i zadba o edukację dla swoich dzieci, a reszta będzie musiała sobie poradzić sama. 🙁
Płynna Nierzeczywistość 27 marca o godz. 19:59 263310
Jaki procent profesorów matematyki jest w stanie rozwiązać zagadkę Szwejka?
Płynna Rzeczywistość
27 marca o godz. 19:59 263310
@KC
Jaki procent uczniów podstawówki (która klasa?) jest w stanie rozwiązać pańską zagadkę?
10 lat temu, kiedy przytaczałem zadanie, od ręki jeden promil, po pewnej chwili namysłu 1 procent. Ten typ zadań, a i trudniejsze są np. w podręcznikach GWO dla klas 7-8. Sadzę, że obecnie statystyki są podobne. Przetransponowane zostało dla maturzystów po wielkich, szumnie anonsowanych reformach. Zadanie poniżej jest nierozwiązywalne dla 99% obecnych inżynierów, choć intelektualnie dostępne zdolnemu kangurkowiczowi z klas 3-4 SP:
„Inżynier pracujący za miastem przyjeżdża do miasta pociągiem, codziennie o tej samej porze. Na stację, również o tej porze przyjeżdża, po niego samochód, którym dojeżdża on do pracy. Pewnego razu inżynier wyjechał wcześniejszym pociągiem i przyjechał na stację 55 minut wcześniej niż zwykle. Nie czekając na samochód zaczął iść pieszo do fabryki. Po drodze spotkał jadący po niego samochód, wsiadł i dotarł do fabryki o 10 minut wcześniej niż zazwyczaj. Ile razy prędkość, z jaką szedł inżynier, jest mniejsza od prędkości samochodu?
@Krzysztof Cywiński
No znęcać się nad Płynną nierzeczywistością przy pomocy radzieckich zadań to sadyzm jest … 😉
@belferxxx
Z tym pierwszym zadaniem zetknąłem się po raz pierwszy, w zbiorze zadań dla kandydatów na wyższe uczelnie techniczne, w roku 1979 – jako jednym z kilkunastu zadań rozgrzewkowych na pierwszych stronach książki! 🙂
gekko,
Fiński link fantastyczny, choćby to:
Kiedy zapytasz, jakie są najważniejsze umiejętności w XXI wieku, słyszysz: kreatywność, empatia, umiejętność samodzielnego myślenia i uczenia się przez całe życie. Ale szkoła ciągle ocenia tylko te stare umiejętności, czyli wiedzę z historii, z matematyki. I uczniowie to wiedzą. Wiedzą, że muszą być dobrzy z matmy, bo według tej oceny dostaną się na studia. Zatem jeśli naprawdę chcemy podnieć rangę tych innych umiejętności, to musimy radykalnie zmienić sposób oceniania pracy uczniów.
Zadajmy sobie pytanie, jaki jest cel edukacji. Według mnie ma pomóc każdemu dziecku rozwinąć skrzydła w życiu. Świat, w jakim przyjdzie nam żyć w 2030 roku i później, będzie pełen niepewności. Zatem każde dziecko kończące szkołę powinno czerpać radość z tego, że cały czas będzie się uczyć. Szkoła już dziś musi je do tego przygotować. Żeby uczenie się i poznawanie nowych rzeczy było dla dziecka ekscytujące. Żeby stając przed jakąś nieoczekiwaną sytuacją, wydarzeniem, problemem, nie uciekało, nie bało się, ale widziało w tym nowe wyzwanie, któremu potrafi sprostać.
Nie da rady. Muszą być pantofelki, Latarnicy, styczne do okręgu i patriotyczne daty. Olimpijczycy i procent zdanych matur.
Płynna Rzeczywistość
27 marca o godz. 21:07
–
Tak, oczywiście.
Niestety, ja od dziesięcioleci pracuję z ludźmi którzy nie tylko tak, jak ten Fin gadają, ale w dodatku to robią.
Jak mnie nachodzi taka lokalnie ibowska złośliwość i wyzucie z katolickiego miłosierdzia, to skazywałbym tutejszych bytowników pokoi gogicznych na głośne czytanie takich tekstów, w pętli 24 h (pomysł na rozrywkę w czsie strajku np.)
Lecz prędzej by ogłuchli, niż się oburzyli ze zrozumienia, że nie są w stanie… nawet zmałpować. 😉
@Płynna Rzeczywistość
A przeczytał Pan wypowiedzi dyskutantów? Moje prywatne statystyki mówią, że najlepiej w życiu poradzili sobie uczniowie mający oceny raczej przeciętne, ale obdarzeni byciem „correct” (systematyczność, punktualność, oszczędność, etc.), albo pewnym talentem i sprytem (w każdym razie nie typ intelektualisty-encyklopedysty, erudyty). Wreszcie spryciarze-kombinatorzy. Z kujonów 5,0 tylko wąscy specjaliści.
Z mojego doświadczenia wynika, że priorytety tradycyjnej szkoły to: po pierwsze – przekazać wiedzę, po drugie – przekazać wiedzę, po trzecie – przekazać wiedzę. A potem ocenić. Słowem, w tradycyjnej szkole chodzi bardziej o wiedzę i ocenianie, niż o uczenie się. W nauczaniu opartym na kompetencjach chodzi zaś o doświadczanie i refleksję, czego w tym doświadczeniu się nauczyłem, jakie błędy popełniłem oraz co mogę i powinienem uwzględnić następnym razem, żeby błędów uniknąć.
Jeśli celem jest posłuszeństwo, to pruski model szkoły świetnie się do tego nadaje. Człowiek tak wychowany jest nastawiony na przyjmowanie i poszukiwanie ocen zewnętrznych. Nie ma własnej wewnętrznej orientacji, lecz zawsze patrzy, czego się od niego oczekuje. Od dziecka uczy się spełniać oczekiwania innych, czeka na decyzje tych, którzy mają kije i marchewki, mogą mu nakazać coś zrobić.
…
Kiedy myślimy o wychowaniu i rozwoju dzieci, to stoimy przed wyborem: czy chcemy, żeby w przyszłości podporządkowywały się komuś tylko dlatego, że ten ma władzę? Czy chcemy, aby realizowały swoje marzenia czy żeby ktoś zatrudniał je do realizacji własnych? Zobaczmy, jak wielu z nas pracuje w firmach, gdzie źle się czujemy, jesteśmy źle traktowani, wykonujemy pracę, która nas frustruje. I nie potrafimy się z tego wyrwać. Albo latami tkwimy w toksycznych związkach, pozwalamy na przemoc i brak szacunku wobec siebie. I nie potrafimy się temu sprzeciwić.
…
Nieważne, ile błędów popełnisz, ważne, ile się dzięki nim nauczysz. Takie powinno być motto edukacji. A jest odwrotnie – jedna z głównych zasad szkoły to: „Popełniaj jak najmniej błędów, bo za każdy zostaniesz ukarany”.
…
Są przecież nauczyciele (i rodzice), którzy mimo wiedzy o tym, jak uczy się i rozwija mózg, nadal upierają się przy tym, że szkoła ma głównie przekazywać wiedzę. Ich koncepcja edukacji i wychowania zakłada, że dzieci przede wszystkim mają być grzeczne, przyjmować i bezkrytycznie wierzyć w to, co się im mówi.
Moja koncepcja jest inna. Zakłada, że dzieci są zdolne do samodzielnego i niezależnego myślenia.
Dlatego najpierw musimy zgodzić się co do kwestii fundamentalnej: po co jest szkoła?
Nie możemy poprzestać na dyskusjach o metodach: czy zadawać obowiązkowe zadania domowe, czy robić testy, czy oceniać uczniów, a jeśli tak, to czy literami, cyframi, czy opisowo. Przede wszystkim musimy uzgodnić same podstawy: filozofię, jaka stoi za edukacją. Czego chcemy od szkoły, do czego ma zmierzać i czemu służyć. Słowem, jakich ludzi chcemy wychować i jakie społeczeństwo tworzyć.
http://wyborcza.pl/7,75400,24570504,po-co-jest-szkola.html
Krzysztof Cywiński
Główną rolą szkoły jest socjalizacja dzieci. Przygotowanie ich do życia. Jeżeli to nie piakowe dzieci najlepiej radzą sobie w życiu, to szkoła swoją podstawową funkcję wykonuje źle.
Tylko co to znaczy „radzić sobie w życiu”? Czy są to coroczne wakacje a to w Grecji, a to Italii, a to – z nudów – na Szeszelach, czy kochająca żona/mąż, ci sami od 40 lat, oraz zadbane dzieci, nawet jeśli do pracy rodzice jeżdżą tramwajem a nie Szeszelem? A może „radzić sobie w życiu” to spełniać własne marzenia a nie marzenia innych?
Płynna Rzeczywistość
27 marca o godz. 21:21
–
I znowu: oczywiście. Nie ma najmniejszego problemu w określeniu, czym w cywilizacji jest edukacja, o ile odważymy się ustalić: po co. Nie ma: po co, wtedy wszystko być może „edukacją”, nawet karykatura małpowania.
Jednak, jak słusznie zauważa tutejszy sprzedawca wytrychów, sprzedaje się nie to, co sprawia radośc z rozwijania skrzydeł, a to co pozwala „dawać sobie radę” – w życiu w takim społeczeństwaie i z taką „edukacją”.
Czyli pokazać na żądanie żądaną odpowiedź na zagadkę testu, hihi. 😉
–
Płynna Rzeczywistość
27 marca o godz. 21:27
–
🙂
Chociaż – daremne.
@KC
No ja mam radziecki zbiór zadań (zresztą z fizyki) , z którego jest to zadanie – on jest z roku 1970 … 😉
Najlepszy uczeń z mojej klasy w podstawówce jest profesorem „belwederskim”. Czy to znaczy, że poradził sobie w życiu „najlepiej”? Kolegę, który miał już wtedy problemy z milicją, spotkałem po latach przy pracy fizycznej w mieście. Kolega, który w ogólniaku był najbardziej samodzielny, wyjechał do Australii. Kolega, który jako pierwszy zafundował sobie dziecko, ma własną firmę, a koleżanka, która to dziecko urodziła, od lat mieszka w Belgii. Kolega, który został finalistą olimpiady fizycznej, podobno zapadł psychiatrycznie i nikt nie wie, co się z nim dzieje. Koleżanka, która nigdy się nie spóźniła i płakała, gdy dostała tylko czwórkę, dziś jest po rozwodzie. Koleżanka, która na wyjazdach spała w jednym namiocie z kolegą, 2 lata po maturze zaćpała się na śmierć. W Austrii.
Jak zmierzyć „życiowe powodzenie” absolwentów szkół?
@Płynna Rzeczywistość
To chyba lewicowe 🙂
https://studioopinii.pl/archiwa/4319
Zapotrzebowanie na takich młodych, kreatywnych będzie wynosić ok. 1%. W Polsce 1 promil. Tyle jest miejsca na rynku. Proszę zauważyć jak wielu kreatywnych nawiało z GW, a zostali BMW. Sztuczna inteligencja jeszcze pogłębi trend. Proszę zobaczyć jak niekreatywni absolwenci „wyższych uczelni” cierpią na swoich stanowiskach pracy. To co będą czuli ci kreatywni?
W Polsce strajki i protesty jak w niesławnej pamięci roku 1980, a przemysł, nauka i edukacja w ruinie, zaś tymczasem ojczyna Rabina Dranatha Tagore przoduje w technice rakietowej: http://next.gazeta.pl/next/56,151243,24590560,kolejna-odslona-gwiezdnych-wojen-indie-odpalily-kosmicznego.html#s=BoxOpMT
@Płynna Rzeczywistość
Jestem ze Śląska – połowa moich koleżanek i kolegów mieszka w RFN: pochodzenie i związki małżeńskie, więc i perspektywa nieco odmienna. Skoro tak bystrze Pan wpadł na niemożność precyzyjnego zdefiniowania „życiowego powodzenia”, więc może jednak najpierw: dlaczego ? by wiedzieć: po co?
Ktoś, kto potrafi dobrze nauczyć się, choćby i szkolnej tylko matematyki i fizyki, łatwo nauczy się wszystkiego innego. W drugą stronę to nie działa. Ma Pan od razu odpowiedź na obydwa pytania. 🙂 Reszta musi pogodzić się albo z koniecznością bezwzględnej walki o nawet najskromniejszą pozycję, albo zadowolić b. skromnymi celami i osiągnięciami 🙁
belfrrxxx
27 marca o godz. 20:22
Masz rację – człowiek pierwotny szkół żadnych nie kończył a jedzenie i przyodziewek zdobył a i w grocie jakieś legowisko potrafił sobie wyszykować.
Po cholerę więc ta nauka, na cholerę nawet ci ludzie ?
Niech żyje DUPA !!!
@belferxxx
To drugie zadanie znalazłem w zbiorku Stachowiak i nomen-omen Zalewska 🙂
@KC,
Ale Pan jest kreatywnym nauczycielem, nieprawdaż? A nie wymyśla Pan tranzystora. Pan *tylko* uczy.
Naprawdę takich kreatywnych osób w przeróżnych sytuacjach społecznych potrzeba tylko 1%?
@Gekko
Nawet w Pańskich kryteriach byłbym prymusem 🙂 Pan nie może pochwalić się niczym:(
Krzysztof Cywiński
Zgadzam się z Tobą.
Jak spotkaliśmy się 20 lat po maturze to okazało się, że właśnie owi „przeciętniacy” zrobili większe kariery mierzone ilością zgromadzonej kasy a nie ci najlepsi z klasy.
Z mego doświadczenia też wynika, że dobrzy z przedmiotów ścisłych nie mieli problemów z przedmiotami humanistycznymi natomiast czołowi humanisci często mieli problemy z matmą czy fizyką.
@Płynna Rzeczywistość: ja nie uczę, ja odkrywam z uczniami, w tempie dostosowanym do potrzeb każdego z nich: taki metodyczno-dydaktyczny socjalizm 🙂 W Polsce więcej, w RFN mniej 🙂
Krzysztof Cywiński
27 marca o godz. 20:40 263316
To zadanie jest bez sensu, jako że nawet za Stalina, Hitlera czy Mussoliniego pociągi nigdy nie kursowały z regularnością co do sekundy, a tym bardziej samochody, które nigdy nie jada z idealnie stałą prędkością, szczególnie zaś w czasach ZSRR, kiedy nie było jeszcze tempomatów, a ów inżynier też nie mógł iść z idealnie niezmienną prędkością. Poza tym, to kierowca mógł jechać po inżyniera szybciej albo wolniej niż z nim. Tak więc na podstawie podanych informacji nie można rozwiązać tego zadania, tak samo jak w przypadku zagadki Szwejka. Poza tym, to takie idiotyczne wręcz zadania tylko odstraszają normalnych ludzi od matematyki, podobnie jak zadania, z których wynika, że do wykonania w określonym czasie danej pracy należy zatrudnić półtora parobka albo też z których wynika, że aby studnię, którą jeden człowiek kopie przez kilka dni, wykopać w godzinę, to trzeba zatrudnić setkę czy więcej nomen omen kopaczy.
27 marca o godz. 21:41 263328
Tak, Polska to nie Chiny czy Indie. U nas, z braku przemysłu wysokich technologii (high tech) zapotrzebowanie na osobników kreatywnych wynosi poniżej promila, czyli w granicach błędu nawet bardzo dokładnego pomiaru. Ale o tym to ani władza ani też totalna opozycja nic nie mówi…
Płynna Nierzeczywistość
27 marca o godz. 21:39 263327
Bycie profesorem „belwederskim” to dziś obciach. ;-)
27 marca o godz. 21:27 263323
Główną i w zasadzie jedyną rolą szkoły jest edukacja dzieci. Tzw. socjalizacja czyli indoktrynacja ideologiczno-porządkowa, to jest zadanie domu (kindersztuba) i kościoła (dla wierzących) oraz wojska (służby zasadniczej). W realnym kapitalizmie „radzić sobie w życiu” to znaczy zbić majątek, nie ważne czyim kosztem, a najlepiej cudzym.
@Płynna Rzeczywistość
„Naprawdę takich kreatywnych osób w przeróżnych sytuacjach społecznych potrzeba tylko 1%?”
W sądach, pośród księgowych, dziennikarzy, etc. to może nawet 99%
Jeśli chodzi o tranzystor, to moim skromnym zdaniem ważniejsze od tego, jak działa kanapka pnp dużo ważniejsze byłoby dać dzieciom komplet Arduino i pokazać, jak przy pomocy tranzystora lub dwóch można takim maleństwem zasilanym zwykłą bateryjką (tak naprawdę tam jest chyba złącze USB, ale to wciąż maleństwo) można sterować głośnikiem, żarówką, silniczkiem.
Tranzystor nie dlatego jest tak ciekawy, że ma w sobie elektrony i dziury, i nawet różnicę potencjałów i dodatkowy poziom między pasmem przewodnictwa a walencyjnym, co jest wiedzą akademicką nieprzydatną w normalny życiu, tylko dlatego, że można za jego pomocą robić ciekawe rzeczy.
Nie zadania odstraszają, lecz prezentacje ich rozwiązań. Umiejętność abstrakcji i idealizacji problemu, z zaniechaniem pewnej liczby parametrów, to raczej konieczność w pracy inżynierów, ekonomistów i naukowców. Historycy i dziennikarze polecieliby za takie braki na bruk.
Płynna Rzeczywistość
27 marca o godz. 21:39
–
Pewnie rozumiesz, że będąc prymusem po korkach mógłbyś pochwalić się rozwiązaniem zagadki kreatywnie znalezionej w skrypcie: gdzie leży RFN i kiedy się zatrzymałeś w prymusie do czaju na łbie?
Ech, płynna, z Ciebie naprawdę jest nauczyciel – zadajesz gupie pytania, by odpowiedź opisała się sama ;).
kaesjot,
Z mojego doświadczenia w takich branżach jak ubezpieczenia największe pieniądze robią osoby niewykształcone, za to (dzięki czemu?) pozbawione skrupułów.
Jak ktoś przeczyta ze zrozumieniem Conrada, Manna i Bułhakowa, to potem zawaha się przed wciskaniem Bogu ducha winnym ludziom kamieni jako chleba.
Nie świadczy to jednak przeciw edukacji, lecz raczej przeciw społeczeństwu.
Gekko, Nas była piątka. Rodziców nie było stać na żadne korki. Imperatyw moralny.
Płynna Rzeczywistość
27 marca o godz. 22:25
–
Ale człowiek się uczy całe życie a tu na blogu korki z montażu tranzystora w prymusie masz za friko, wraz z bibletem na wehikuł czasu do RFN…
–
Pamiętaj, że Nagrodę Nobla dostał też jeden z dziesięciu…
kaesjot 27 marca o godz. 22:07 263331
Człowiek niepierwotny też niedługo sam sobie poradzi z pomocą maszyn mądrzejszych od niego. Niekoniecznie musi być to być więc rozwiązanie a la DUPA. Poczytaj np. Asimova ”Robot novels” https://en.wikipedia.org/wiki/Robot_series_(Asimov).
I oczywiście nigdy nie byłem prymusem. Szkoła w 80% była/jest nudna. Dziewczyny nie są nudne. Ciekawy jest angielski, jeżeli nauczycielka jest świeżo po studiach i język polski, jeżeli jak w Stowarzyszeniu umarłych poetów nauczyciel przekon, że bez Różewicza nie jest się pełnym człowiekiem, który głodnym chleba nie sprzeda kamieni.
@Gekko
Jak ktoś nie może pochwalić się osiągnięciami własnymi, pozostaje mu jedynie wylewanie żółci.
Gekko 27 marca o godz. 22:30 263345
Zacofany Acan jesteś – ja od wielu daję korki z montażu układów scalonych i mikroprocesorów a ostatnio nawet komputerów kwantowych, To jest zresztą bardzo proste – bierze się kwanty i składa się z nich komputer. Tylko humaniści mają z tym poważniejsze problemy.
Gekko 27 marca o godz. 22:30 263345
Zacofany Acan jesteś – ja od wielu lat daję korki z montażu układów scalonych i mikroprocesorów a ostatnio nawet komputerów kwantowych, To jest zresztą bardzo proste – bierze się kwanty i składa się z nich komputer. Tylko humaniści mają z tym poważniejsze problemy.
@Płyna Rzeczywistość
„Tranzystor nie dlatego jest tak ciekawy, że ma w sobie elektrony i dziury, i nawet różnicę potencjałów i dodatkowy poziom między pasmem przewodnictwa a walencyjnym, co jest wiedzą akademicką nieprzydatną w normalny życiu, tylko dlatego, że można za jego pomocą robić ciekawe rzeczy.”
Myli się Pan: zależy kto i jak opowiada. Najlepszy dowcip, źle opowiedziany, jedynie zirytuje słuchacza. W szkole to dwa odrębne zagadnienia: budowa i zastosowanie, przyczyna i skutek. Keks bez bakalii i same bakalie? Te zagadnienia miałem w liceum na profilu biol-chem. Nawet pomocnik elektryka rozumiał, że plusy w tym kontekście są ujemne i dodatnie. Mam nadal niezłe schadenfreude, kiedy zdawałoby się inteligentni i wykształceni ludzie drwią z tych słów LW, również @Gekko 🙂
Płynna Rzeczywistość
27 marca o godz. 22:34
–
Fajny klimat się zrobił. Przypomina rozmowy inteligentów czekających na reperację samochodu wśród paplaniny podpitych fachowców-mechaników, w ‚warstacie’; lata 70-te, Bareja, brygadzistę gra Nalberczak… (nie żeby to był Gospodarz, o nie – przystojniejszy!).
–
Nb relatywnie najwięcej w życiu zarobiłem kopiąc kilofem w spółdzielni studenckiej – w weekend tyle, co rodzic „umysłowy” przez pół roku na uczelni. Oto, jak dać sobie radę w życiu, wskutek edukacji, że nie warto…hihi.
Niestety, komuna upadła, komuniści – nie.
– – –
Komputery pracują dla humanistów, humanoidzi je montują.
– – –
belfrrxxx
27 marca o godz. 22:32
Co z tego że drukarka 3D sama wydrukuje koło zębate ale ktoś jej musi zadać parametry tego koła – kształt zarysu, moduł, ilość zębów, szerokość wieńca itp.
Aby to zrobić trzeba mieć pojęcie, co to jest kolo zębate, do czego służy, jakie musi spełniać wymagania ( obroty, przełożenie, przenoszony moment itp. ).
Nie wystarczy maszynie powiedzieć – ” zrób mi takie coś, z takim czymś bez takiego czegoś „
kaesjot
27 marca o godz. 22:50
–
A jak się umie pisać, to nie wystarczy wklikać w apkę interfejsu drukarki na stronie drukarni: koło zębate? Coś robię źle?
–
Płynna Nierzeczywistość
27 marca o godz. 21:39 263327
Nienajlepszy student z mojej grupy został wicepremierem i ministrem finansów, dzięki znajomościom i lizusostwu (został asystentem pewnego profesora, wówczas wiceprezesa NBP, którego asystentem nikt inny nie chciał zostać ze względu na „dziwną” osobowość owego profesora cum wiceprezesa NBP). Inny, też nienajlepszy, student z sąsiedniej grupy jest obecnie prezesem pewnego dużego banku i znany jest on posiadania podręcznego haremu „asystentek” w randze dyrektorek. Inny z kolei ex kolega jest europosłem i byłym ministrem transportu i gospodarki morskiej, a inny był z kolei wiceministrem zdrowia i ministrem współpracy gospodarczej z zagranicą w rządzie Józefa Oleksego i Włodzimierza Cimoszewicza ale 4 września 1996 prezydent Aleksander Kwaśniewski odwołał go na wniosek premiera Cimoszewicza. Powodem takiej decyzji premiera był wynik kontroli przeprowadzonej przez Najwyższą Izbę Kontroli, ujawniającej wiele nieprawidłowości w resorcie, zwłaszcza przemieszanie kapitału państwowego z prywatnym i stworzenie zależności, w których środki kapitału państwowego (i z jego szkodą) służyły do pomnażania kapitału prywatnego. Itp. Itd. A ja, w odróżnieniu od nich, mogę patrzeć na moją własną twarz w lustrze i to bez odrazy.
27 marca o godz. 22:24 263343
Mój ex kolega ze studiów zrobił karierę najpierw naukawą w Akademii Spraw Wewnętrznych a później jako prezes pewnej kompanii ubezpieczeniowej. Ostatnio został on członkiem rady nadzorczej TUW o nazwie „TUW”.
@Gekko
Nawet wiadomo kim Pan tam mógłby być, w tym „warstacie”. Polecam taką apkę, która wytłumaczy Panu dlaczego w podręcznikach z elektrotechniki była mowa o plusach dodatnich i ujemnych 🙂
Krzysztof Cywiński 27 marca o godz. 22:44 263351
Tranzystor składa się z emitera, bazy i kolektora a nośnikami prądu są w nich elektrony lub dziury. ;-)
Gekko 27 marca o godz. 22:50 26335
Humaniści nie potrafią posługiwać się komputerami, a więc komputery posługują się humanistami. ;-)
kaesjot 27 marca o godz. 22:50 263354
W niedalekiej przyszłości to twój samochód sam powie twojej drukarce, że potrzebuje takiej a takiej części, po czym inna maszyna wymieni tę część w twoim samochodzie podczas nocnego postoju, a ty o tym nawet nie będziesz wiedział, bo niby i po co?
anoda
– – –
Humaniści nie ‚posługują się’ komputerami, gdyż komputery same im służą.
– – –
– – –
Moja ciotka ma sześć milionów a mój wujek… a ciebie nawet na stare najki nie stać, dziadu.
– – –
– – –
Z czego składa się dyferencjał i w którą stronę w warstacie?
– – –
kaesjot 27 marca o godz. 22:50 263354
Miałem kilka lat temu samochód, który ciągle przypominał mi, że muszę w nim wymienić to albo i owo. Szybko się go pozbyłem, ale obawiam się, że niedługo każdy samochód będzie zgłaszać do stacji diagnostycznej swoje usterki, które będzie musiał usuwać jego właściciel na swój własny koszt. 🙁
Gekko 27 marca o godz. 23:12 263364
Dyferencjał czyli mechanizm różnicowy składa się z różniczek po ich scałkowaniu.
Gekko 27 marca o godz. 23:09 263362
Humaniści są niewolnikami komputerów. 😉
Gekko 27 marca o godz. 23:11 263363
A ja miałem ciocię na Ochocie!
Płynna Nierzeczywistość 27 marca o godz. 23:08 263361
A nie katoda?
Krzysztof Cywiński 27 marca o godz. 23:05 263357
Katoda oznaczana jest jako elektroda dodatnia, mimo że jest ona elektrodą ujemną. ;-)
Gekko 27 marca o godz. 22:50 263353
Komputery montują dziś roboty:
„Hej, przeleciał Robot,
wydał cichy chrobot,
wszystkie śrubki
na Nim zadrżały …”
S. Lem
I na dobranoc:
„Przez otwarte okno – kretyński, modny przebój Bo my jesteśmy automaty i nie mamy mamy ani taty”
S. Lem „Kongres futurologiczny” (https://www.litmir.me/br/?b=100539&p=15)
@Płynna Rzeczywistość
Młodzi i kreatywni
https://www.youtube.com/watch?v=p5bQ0dIQk-k
Dzisiaj na lekcji matematyki byłem z klasą w kościele. I tak wygląda to u nas lepiej niż w innych szkołach, bo mają rekolekcje tylko godzinę dziennie, a inne lekcje są prowadzone, więc druga matematyka mi nie przepadła.
Na rekolekcjach dowiedzieliśmy się, że lepiej, aby nasze serce było jak gąbka. Wtedy chłonie miłość. W przeciwieństwie do serca jak kamień, które nie chłonie niczego. Dzieci dowiedziały się również, że jest jedna osoba, która je kocha bezwarunkowo i w każdej sekundzie przez 365 dni w roku. Aby to sobie wyobrazić chętne dzieci mają na jutro policzyć ile sekund ma cały rok kalendarzowy.
To tyle. W sumie siostra mogłaby zastąpić nie jednego matematyka i to za darmo.
kwant25 27 marca o godz. 23:44 263374
Dzisiaj na lekcji matematyki byłeś z klasą w kościele. I co w tym dziwnego?
http://www.kul.pl/instytut-matematyki-i-informatyki,art_35295.html
https://wmp.uksw.edu.pl/pl/node/32
kwant25 27 marca o godz. 23:44 263374
A nie jak pijawka?
kwant25 27 marca o godz. 23:44 263374
Dzisiaj na lekcji matematyki byłeś z klasą w kościele. I co w tym dziwnego?
http: // http://www.kul.pl/instytut-matematyki-i-informatyki,art_35295.html
https: // wmp.uksw.edu.pl/pl/node/32
Parafrazując Winstona Churchilla: „Najgorszym sposobem edukacji jest szkoła, lecz póki co, niczego lepszego nie wymyślono, nawet w IBE”.
A dla @ Gekko:
https://kobieta.wp.pl/dwa-tygodnie-wakacji-strajk-nauczycieli-uswiadamia-nam-jak-bardzo-ich-potrzebujemy-6363933437376129a
I kto jest głupi?
@kwant
No to teraz niech ksiądz zaopiekuje się szkolną wycieczką do Centrum Kopernik!
Ups! Nie ma symetrii?
@Gekko
Apka nie pomogła? A taki @belfrrxxx skojarzył natychmiast. No to chwilka korepetycji:
„Prąd elektryczny jest w istocie ruchem cząstek obdarzonych ładunkiem, zwanych nośnikami ładunku. Umownie przyjęło się określać kierunek przepływu prądu poprzez opisanie ruchu ładunków dodatnich, niezależnie od tego jaki jest rzeczywisty znak i kierunek ruchu nośników w danym materiale.”
To pojęcie elementarne w szkole podstawowej i zna je pomocnik elektryka w „warstacie” 🙂
kwant25
27 marca o godz. 23:44 263374
Rekolekcje w szkole: dar Wałęsy, Kuronia, Michnika, Kiszczaka, Geremka, Niesiołowskiego, Kwaśniewskiego, Kaczyńskiego, Jaruzelskiego, Mazowieckiego, Suchockiej, Tuska, Millera, Oleksego, Pawlaka…
Policz, jeśli umiesz liczyć, czy potrafisz się zmierzyć z taką potęgą.
belfrrxxx
27 marca o godz. 22:52 263356
Niemal analfabeta nieczytający żadnych książek i nieumiejący poprawnie zbudować zdania pojedynczego nierozwiniętego był Prezydentem Polski i jest Laureatem Nagrody Nobla. Tępiciel inteligencji (np. red. „Tygodnika Powszechnego”), falandyzator prawa, chętnie by pałował strajkujących przeciwko Tuskowi, homofob, kłamca (100 mln obietnica wyborcza), za jego władzy unicestwiono gospodarkę i miliony ludzi ciepnięto na bruk…
W swoją twarz w lustrze patrzy spokojnie, z dumą.
ontario 28 marca o godz. 9:23 263382
Pełna zgoda co do tego, że funkcjonalny analfabeta nieczytający żadnych książek i nieumiejący poprawnie zbudować prostego zdania był Prezydentem Polski i jest też Laureatem Nagrody Nobla. Ale to świadczy bardzo źle o Polsce, Polakach i Komitecie od Nagród Nobla. Nobel się pewnie w grobie przewraca. Ale cóż – nie matura lecz chęć wielka zrobi z ciebie prezydenta. I cieszę się, że na swoją twarz w lustrze patrzysz spokojnie, z dumą.
Krzysztof Cywiński 28 marca o godz. 8:46 263380
Na warstacie to mówi się „na warstacie” a NIE „w warstacie” czy też, o zgrozo „w warsztacie”. Mówi się też np. szemat, laubezga, śrubstak, sztamajza, hebel, bormaszyna i klema. Zapytaj się też Kaesjota.
Płynna Rzeczywistość 28 marca o godz. 8:40 263379
Kopernik była kapłanem kościoła rzymskiego zwącego się katolickim, dokładnie kanonikiem warmińskim (canonicus Vuermiensis) i kobietą.
Płynna Nierzeczywistość 28 marca o godz. 8:40 263379
Kopernik była kapłanem kościoła rzymskiego zwącego się katolickim, dokładnie kanonikiem warmińskim (canonicus Vuermiensis) i kobietą. 🙂
Krzysztof Cywiński 28 marca o godz. 7:37 263378
Wymyślono. Na początek:
http://www.superbelfrzy.edu.pl/pomyslodajnia/nowe-formy-nauczania-i-organizacja-nowoczesnej-szkoly-supersam/.
– – –
Cholerka, faktycznie, trza gadać jak na warstacie, inaczej podstawówka podglądająca belferblog licealisty traci napięcie grzaniem się na oporze kompleksów… 🙁
– – –
@Gekko
i znowu szambo wybiło 🙂
Gekko 28 marca o godz. 11:21 263388
To NIE podstawówka a warstatowcy!;-) I rozumiem, że pisząc o „grzaniu się na oporze kompleksów”, masz na myśli rezystancję, czyli opór elektryczny, czynny– wielkość charakteryzująca relację między napięciem a natężeniem prądu elektrycznego w obwodach prądu stałego, której jednostką w układzie SI jest om. Natomiast w obwodach prądu przemiennego rezystancją nazywa się część rzeczywistą impedancji zespolonej, przy czym część rzeczywistą impedancji R nazywa się rezystancją lub oporem czynnym i odpowiada ona za prąd płynący w fazie z napięciem i moc czynną urządzenia. Część urojoną impedancji nazywa się zaś reaktancją lub oporem biernym i odpowiada ona za prąd przesunięty względem napięcia o +90° albo o -90° i za moc bierną. Faza impedancji φ ma sens fizyczny przesunięcia fazowego między przyłożonym napięciem a płynącym prądem, zaś:
• Impedancja idealnego rezystora jest rzeczywista (ma ona zerową część urojoną) a o impedancji będącej liczbą rzeczywistą mówi się, że ma charakter rezystywny lub czynny.
• Impedancja idealnego kondensatora jest urojona (ma ona zerową część rzeczywistą) a jeżeli reaktancja X jest ujemna, wtedy nazywa się ją kapacytancją, a o impedancji mówi, że ma charakter pojemnościowy.
• Impedancja idealnej indukcyjności jest urojona (ma ona zerową część rzeczywistą) a jeżeli reaktancja X jest dodatnia, nazywa się ją wtedy induktancją, a o impedancji mówi, że ma ona charakter indukcyjny.
Prawda, że to jest spójne i logiczne, w odróżnieniu od tego, co wtłacza się uczniom na lekcjach religii, historii czy języka polskiego? 🙂
Krzysztof Cywiński 28 marca o godz. 11:43 263389
Jak to już pisałem: bez belfrów cywilizacja przetrwa wieki, ale bez kanalarzy i szambiarzy, to utoniemy w naszych odchodach w ciągu dosłownie kilku godzin.
Płynna Rzeczywistość
28 marca o godz. 8:40 263379
@kwant
No to teraz niech ksiądz zaopiekuje się szkolną wycieczką do Centrum Kopernik!
Ups! Nie ma symetrii?
No nie ma. Kilka lat temu okazało się, że znowu wszyscy nauczyciele mogą opiekować się dziećmi w świetlicy. Wcześniej nie mogli, bo trzeba było mieć odpowiedni certyfikat. Teraz również mogą się opiekować dziećmi w kościele. Wcześniej tylko wychowawcy. Teraz również na lekcji matematyki, chociaż wcześniej w tym czasie nie było lekcji. W 1989 roku mogłem jako matematyk prowadzić lekcje fizyki w szkole średniej. Teraz nie mogę, bo nie mam odpowiedniego certyfikatu.
Myślę, że w przyszłości każdy nauczyciel będzie mógł prowadzić każdy przedmiot.
Pojawi się więc symetria – i ksiądz będzie mógł pojechać do Centrum Nauki Kopernik. Problem w tym, że żaden ksiądz nie będzie chciał. Jak usłyszy – 2 autystów i 4 z zaburzeniami zachowania – i to bez ich rodziców, to najnormalniej stchórzy.
„Gekko
28 marca o godz. 11:21 263388
– – –
Cholerka, faktycznie, trza gadać jak na warstacie, inaczej podstawówka podglądająca belferblog licealisty traci napięcie grzaniem się na oporze kompleksów… ”
Nie ma nic gorszego niż człowiek wykształcony ponad miarę swej inteligencji 🙂
kwant25 28 marca o godz. 12:21 263392
Tłumaczyłem tu już, że Kopernik była kobietą i kapłanką kościoła rzymskiego zwącego się katolickim a dokładniej była ona kanonikiem warmińskim (canonicus Vuermiensis)!
belfrrxxx
28 marca o godz. 10:36 263383
Chociaż to wszystko (co dotyczy prawie analfabety Noblisty) źle świadczy o tobie-Polaku, to jednak z dumą i spokojem patrzysz w lustro?
kwant25 28 marca o godz. 12:21 263392
Księdza to Panbóg żywi, odziewa, i daje mu dach nad głowa i limuzynę. Księża są bowiem jak te ptaki niebieskie: „Dlatego powiadam wam: Nie troszczcie się zbytnio o swoje życie, o to, co macie jeść i pić, ani o swoje ciało, czym się macie przyodziać. Czyż życie nie znaczy więcej niż pokarm, a ciało więcej niż odzienie? Przypatrzcie się ptakom w powietrzu: nie sieją ani żną i nie zbierają do spichrzów, a Ojciec wasz niebieski je żywi. Czyż wy nie jesteście ważniejsi niż one? Kto z was przy całej swej trosce może choćby jedną chwilę dołożyć do wieku swego życia? A o odzienie czemu się zbytnio troszczycie? Przypatrzcie się liliom na polu, jak rosną: nie pracują ani przędą. A powiadam wam: nawet Salomon w całym swoim przepychu nie był tak ubrany jak jedna z nich. Jeśli więc ziele na polu, które dziś jest, a jutro do pieca będzie wrzucone, Bóg tak przyodziewa, to czyż nie tym bardziej was, małej wiary?” – Mt 6,25-30.
Ksiądz nie musi się więc męczyć się z cudzymi bachorami – najwyżej ze swoimi własnymi ale i od tego Panbóg dał mu przecież gospodynię. Dziwię się więc, że ci przygotowujący się do strajku nauczyciele nie zmienią zawodu, nie przyjmą święceń kapłańskich a tylko ciągle i w kółko narzekają na wszystko i na wszystkich. 🙁
ontario 28 marca o godz. 12:47 263395
Z dumą stwierdzam, że na Wałęsę ani na Solidarność nigdy w życiu nie głosowałem i że moją działalność naukową na tzw. Zachodzie zacząłem od rozprawy pod tytułem „Decline of Manufacturing in Poland 1989-1994” (Melbourne: Melbourne University, 1995) oraz od takich publikacji jak np.:
• „Social Consequences of Unemployment in Poland 1990-1994” Melbourne: Monash University, 1995 (East Europe Forum – Working Papers Series Number 3);
• „Społeczne Konsekwencje Bezrobocia w Polsce 1990-1995” Biuletyn IGS Number 3-4 (Year XXXIX), Warszawa: SGH, 1995;
• „Rise and Structure of Unemployment in Poland 1990-1996” (III volumes); Melbourne: Monash University, 1996 (Polish Studies Occasional Papers Series Number 7).
A swoja drogą, to czy ty uważasz się za Polaka?
240
ontario
28 marca o godz. 9:14 263381
kwant25
27 marca o godz. 23:44 263374
Rekolekcje w szkole: dar Wałęsy, Kuronia, Michnika, Kiszczaka, Geremka, Niesiołowskiego, Kwaśniewskiego, Kaczyńskiego, Jaruzelskiego, Mazowieckiego, Suchockiej, Tuska, Millera, Oleksego, Pawlaka…
Policz, jeśli umiesz liczyć, czy potrafisz się zmierzyć z taką potęgą.
Nie ma się z czym zmierzać. Wtedy było tak, teraz tak. Rozpamiętywanie źle robi na umysł.
Widzisz, Ontario, wszystkim steruje lud. Lud ma swoją mentalność, którą trudno zmienić. Gdy lud ma do dyspozycji kartki wyborcze trzeba brać pod uwagę jego mentalność, między innymi twoją. Wtedy lepszym rozwiązaniem było nie ruszać Kościoła, docenić jego wkład w upadek Komunizmu. Teraz Kościół popiera zwykłego posła, a więc odszedł od swojej dotychczasowej praktyki wspierania rozwoju kraju, już chodzi mu tylko o kasę. To zmiana zasadnicza, sprzeczna z interesem kraju. I z nauczaniem Jana Pawła, który olewał Rydzyka. Teraz już nie chodzi o rozwój, ale o głosy „ciemnego ludu”, który wierzy w spiskową teorię dziejów – tak jak ty. W takim razie Ontario – zamotałeś się, a twój mózg uległ wielkiemu złudzeniu, że nie ma różnicy między tym co jest, a tym co było. Współczuję ci i wszystkim, którzy podobnie myślą.
kwant25 28 marca o godz. 13:23 263399
I dlatego też skazani jesteśmy w Polsce na bycie półkolonią Niemiec, USA, Watykanu i Izraela, krajem bez własnej myśli technicznej, bez własnej nauki, bez własnego know how, krajem z typową kompradorską gospodarką. A jedyna licząca się partia polityczna, która ma dziś w programie laicyzację Polski odstrasza od siebie normalnych ludzi, propagując zboczenia seksualne oraz domagając się przywilejów dla zboczeńców seksualnych.
Ale przecież lud o niczym w kapitalizmie nie decyduje – decydują w tym systemie ekonomiczno-społecznym elity władzy i pieniądza, czyli plutokraci, jako że ustrojem społecznym wszystkich państw kapitalistycznych jest z definicji NIE demokracja czyli ludowładztwo, a tylko plutokracja, czyli rządy bogaczy, a ponieważ w realnym kapitalizmie bogacze są najczęściej zwyczajną hołotą, to ta plutokracja ma sporo cech ochlokracji i to właściwie wszystko wyjaśnia. 🙁
A tym mniej kumatym, czyli takim jak ty, wyjaśniam, że najłatwiej rządzi się ciemnym ludem, stąd też elity władzy bardzo chętnie sprzymierzają się z elitami kościoła („sojusz tronu i ołtarza”), gdyż ciemnym, religijnie zabobonnym ludem łatwiej jest rządzić niż światłymi ateistami. Z kolei Ojciec Dyrektor jest bezpośrednim produktem nauczania Wojtyły (JP2), tego najgorszego z papieży XX i XXI wieku, gorszego nawet od Piusa XII czyli papieża Hitlera (ten ostatni musiał bowiem rządzić podczas II wojny światowej, podczas gdy Wojtyła rządził podczas pokoju). Wojtyła był także patronem księży-pedofilów i najgorszej watykańskiej reakcji. Także przypominam, że w Polsce nigdy komunizmu nie było, a tylko tzw. realny socjalizm, czyli inaczej odmiana kapitalizmu państwowego. Nie ma też żadnego spisku, a tylko rządy elit, o czym pisali zarówno marksista K. Marx jak też i klasyczny wręcz konserwatysta V. Pareto.
Niestety, ale w kraju, gdzie osoba, tam mało kumata jak ty, może być nauczycielem, lepiej być nie może, a tylko gorzej. 🙁
kwant25 28 marca o godz. 13:23 263399
Gdyby Wojtyła, czyli Jan Paweł II, rzeczywiście olewał Rydzyka, to O. Dyrektor nie wyrósłby za jego pontyfikatu na aż tak wielką potęgę. 🙁
kwant25
28 marca o godz. 13:23 263399
Dziękuję za wyrazy współczucia.
Natomiast jestem pod kolosalnym wrażeniem!!! Udowodniłeś – na miarę swego gigantycznego umysłu – że skutek (dzisiejszy stan, np, rekolekcje szkolne) nie ma związku z przyczyną (np. dogadanie się solidaruchów z komuchami), a zwłaszcza nie ma żadnego związku z Konkordatem (np. podpisanym przez komunistę ateistę Kwaśniewskiego). Nie było Magdalenki, okrągłego stołu…
Była i jest moja teoria spiskowa!
Dziękuję od serca za komplementy pod moim adresem! To wielki zaszczyt dla mnie, że tak genialna osobistość, jak ty, poświeciła mej plugawej ludowej personie aż tyle uwagi.
kwant25
28 marca o godz. 13:23 263399
A, to ciekawe: kler zabiega o głos zwykłego posła? Hm, ja widziałem w telewizji, że sam TUSK na kolanach czołgał się do biskupa, aż ten biskup wybałuszał gały, nie wierząc, któż to do niego kolęduje…
A kasę nie do przebicia dała klerowi PZPR (100 mld) Komisji Majątkowej…
Ja durny ciemny lud. Oświeceni np. Tusk i PZPR to mają gest: 100 mld od ręki i ze złamaniem prawa (tak, bo tylko klerowi dali…).
belfrrxxx
28 marca o godz. 13:01 263397
Z zadumą stwierdzam, że ja też nie głosowałem, ale to ja-Polak mam się wstydzić za Wałęsę, a nie ty-Polak, który zrobił tak samo, jak ja…
Ontario
28 marca o godz. 17:49 263402
Ad Quant – masz tu moje pełne POparcie i POdPiSuję się POd tym! 🙂
28 marca o godz. 17:57 263404
Nie masz za co i czego się wstydzić. Errare humanum est i „Gdy nie przestawali Go pytać, wyprostował się i rzekł im: Kto z was bez grzechu, niech pierwszy rzuci w nią kamieniem” (J 8,7), ale bez przesady – tu przecież liczą się tylko poważne grzechy a nie grzeszki.
Szalom, jak to mawiają nasi (podobno) Starsi Bracia w Wierze, której ja NIE podzielam.
belfrrxxx
28 marca o godz. 18:33 263405
Ale to ty pisałeś, że mam powód do wstydu, a teraz piszesz co innego… Ja się nigdy nie wstydzę za kogoś (bo nie ma odpowiedzialności zbiorowej).
Doły oświatowej „Solidarności” chcą strajkować razem z ZNP. „Nie interesuje nas, że Duda jest przeciw”
Uchwałę ws. dołączenia do strajku przegłosowali wczoraj członkowie Międzyzakładowej Organizacji Związkowej NSZZ „Solidarność” Pracownicy Oświaty i Wychowania Wrocław-Krzyki. – Przy jednym wstrzymującym się głosie – podkreśla przewodnicząca Krystyna Kochan.
Skąd to wkurzenie?
Brexit trzęsie brytyjskim systemem politycznym, a nauczycielski strajk polskim systemem związkowym?
Płynna Nierzeczywistość 28 marca o godz. 19:45 263407
Krzyczący peryferyjny Breslau to NIE jest cała Polska.
ontario 28 marca o godz. 18:48 263406
Pisząc „Polacy” miałem na myśli ich zdecydowana większość, do której ty przecież nie należysz. A w praktyce, to prawie wszędzie stosowana jest odpowiedzialność zbiorowa, tyle że mało która władza przyznaje się do jej stosowania.
Płynna Nierzeczywistość 28 marca o godz. 19:45 263407
Anglicy chcieliby mieć wszelakie korzyści związane z członkostwem w UE bez ponoszenia kosztów tegoż członkostwa. Należy im się więc solidny kop w dupę z tej Unii i to już jutro, a nie dopiero 12 kwietnia b.r.
kwant25
28 marca o godz. 13:23 263399
A, to ciekawe: kler zabiega o głos zwykłego posła? Hm, ja widziałem w telewizji, że sam TUSK na kolanach czołgał się do biskupa, aż ten biskup wybałuszał gały, nie wierząc, któż to do niego kolęduje…
Każdy widzi to co chce.
Inaczej mówiąc, wyolbrzymiamy uprzedzenia. Gloryfikujemy, albo pomijamy milczeniem rzeczywistość, która nam się podoba. Masz szansę Ontario, twoja rzeczywistość właśnie się dzieje i ma szansę trwać dłużej.
@Płynna Rzeczywistość
„Brexit trzęsie brytyjskim systemem politycznym, a nauczycielski strajk polskim systemem związkowym?”
Dlatego obawiam się rewolucji: wtedy zawsze dzieje się wiele, tak aby nic się nie zmieniło. Jak Panu wiadomo „rewolucja zwykle pożera dzieci swoje”, a najwyższą cenę płacą zwykli ludzie. Kolejne rozdanie może zaskoczyć zawodowych macherów od losu. Czy próbował Pan rozważyć najczarniejsze scenariusze?
@KC,
Rewolucja właśnie się dzieje. A zmienia się nie to, jak a jest Polska, tylko czyja jest Polska.
Swoją droga, ciekawe rozmowy z nauczycielami:
https://kobieta.wp.pl/chcesz-byc-nauczycielka-znajdz-bogatego-meza-6364246341159041a
Jednej, z dochodami z mężem łącznie ponad 10 tys. musi pomagać rodzina, ale powiedziała świętą prawdę, choć tylko w trzech pierwszych zdaniach
Agnieszka przyznaje, że skrócenie etatu to jej przymiarka do rozwodu ze szkołą. – Ta praca jest jak toksyczny związek. Chcesz odejść, ale koszmarnie się boisz. A ja już nie chcę się bać. I nie chcę zaczynać miesiąca od tego, że spłacam długi z karty kredytowej, a potem znowu je zaciągam, żeby przeżyć do pierwszego – nauczycielka z gimnazjum doskonale wie, jakie komentarze pojawią się pod jej wypowiedzią.
Zabrzmią one: „Nikt jej do tego nie zmusza!”, „Nie musi tego robić”, „Niech z czegoś zrezygnuje”. – Jasne, moje dzieci mogłyby pójść do państwowej szkoły. Po lekcjach siedziałyby w świetlicy, nie chodziły na dodatkowe zajęcia, na wakacje jeździłyby na działkę, a ja, zamiast chodzić na siłownię, ćwiczyłabym przed telewizorem – wylicza. Ale czy po to studiowało się dwa kierunki i poświęciło dekadę życia obcym dzieciom, żeby własnym odmawiać wszystkiego?
Komuś się w 4 literach poprzewracało.
PłynnaNierzeczywistość 29 marca o godz. 9:29 263413
Albo nauczycielu znajdź bogatą żonę. Dlaczego propagujesz seksizm?
Krzysztof Cywiński 29 marca o godz. 8:33 263412
Mam nadzieję, że zbliżający się strajk nauczycieli z ZNP skończy się zniesieniem Karty Nauczyciela i wprowadzeniem w Polsce bonów edukacyjnych, dających uczniom i ich rodzicom swobodę wyboru szkoły i tym samym zmuszających nauczycieli do zwiększenia jakości i wydajności ich pracy (niekoniecznie przez zwiększenie jej intensywności), stałego podnoszenia ich kwalifikacji i last but not least, do zrozumienia, że szkoła jest dla uczniów a nie dla nauczycieli.
A teraz Gowin, książę hipokryzji:
Stanęliśmy przed alternatywą. Albo przekażemy zaoszczędzone owoce wzrostu gospodarczego jednej grupie zawodowej, albo podzielimy się nimi z szerokimi rzeszami społecznymi, w tym z rodzicami wychowującymi dzieci oraz z emerytami. Zdecydowaliśmy się na drugi wariant.
Konflikty rozwiązuje się poprzez rozmowy i szukanie kompromisu. Wicepremier Beata Szydło spotkała się z przedstawicielami nauczycielskich związków zawodowych. Nie doszło jednak do pomyślnego finału m.in. dlatego, że również związkowcy różnią się między sobą. Liczymy na to, że związki nauczycielskie uzgodnią swoje stanowiska. Najpierw oni powinni porozumieć się między sobą, a następnie rząd z całym środowiskiem nauczycielskim – tłumaczył prezes partii Porozumienie. Dodał, że w każdym państwie powinien istnieć porządek płacowy. – Jeżeli dalibyśmy tak duże podwyżki jednej grupie zawodowej, to inne oczekiwałyby analogicznego wzrostu wynagrodzeń. Nie sądzę, by profesorowie akademiccy byli gotowi zaakceptować sytuację, że zarabiają mniej niż nauczyciele dyplomowani. Tak by się działo, gdybyśmy spełnili postulaty nauczycielskich związków zawodowych – podkreślił wicepremier.
Jarosław Gowin zapewnił również, że mimo groźby strajku egzaminy w szkołach się odbędą. – Od tego mamy rząd, od tego są instytucje państwowe, by do egzaminów doprowadzić. Nawet w warunkach ewentualnego strajku – podsumował gość Polskiego Radia 24.
Porównanie z profesorami akademickimi jest szczególnie obrzydliwe, bo on porównuje dane z nauczycielskiego PIT-u (a więc z wszelkimi dodatkami) z pensją minimalną profesora uczelni (wg internetu to 5320 zł brutto po tegorocznej podwyżce).
Wcale się nie cieszę, że Gowin potwierdza moją diagnozę.
„rodzice wychowujący dzieci i emeryci” – toż to demokracja ewangeliczna! Z jednej strony skarbonka, z drugiej – urna wyborcza.
@Płynna Rzeczywistość
Z punktu widzenia zwykłego człowieka, pytanie „czyje jest państwo” jest prawie nieistotne: marksowski byt determinujący świadomość. To są jedynie projekcje propagandystów 🙂
W Szwajcarii pensja nauczyciela matematyki to 9 tysięcy franków. W realiach polskich kosztów musiałoby to być 9 tysięcy złotych. Sam Pan zauważył, że pieniędzy w systemie jest wystarczająco, tyle tylko, że nie trafiają one do portfeli nauczycieli. To jest najistotniejszy problem: ZNP chce 1000 zł podwyżek, a moja propozycja analizy problemu mówi: dlaczego tylko 1000, a nie 6000 ? 🙁
Pan autor tego bloga wysmarował tekst, w którym się skarży: „Ja, nauczyciel, przyzwyczaiłem się, że ludzie mają mnie za idiotę”.
Niewątpliwie ma swoje powody i ja je kapuję, ale czy umie spojrzeć w drugą stronę (pomijam drobnostkę ocenzurowania mojego niewinnego wpisu)?
A ta druga strona to choćby:
– ferie, dziecko powinno odpocząć, maleństwo chodziło do szkoły pilnie, ale szkoła nie prowadziła lekcji (chorzy nauczyciele, rozumiem), więc co? Łup w to maleństwo, przez całe ferie zakuwało materiał, aby szkoła nadrobiła zaległości…
– wszystko drożeje, ale samorządowcy muszą zapewnić szkole dobre warunki do pracy, a więc dowozy uczniów, opłata ze energię, ogrzewanie, pomoce szkolne itd. Skąd wziąć forsę? No, skąd? Oczywiście, posyłamy dzieci do szkoły, więc powinniśmy zapłacić, zabulić, ile się należy. Ale czy jakiś nauczyciel skapuje, że aby miał w klasie ciepło, prąd, uczniów, coraz więcej bulimy, bulimy, bulimy? Skąd brać tę forsę, gdy wszystko drożeje?
– gros nauczycieli nieustanne pretensje do rodziców… A co rodzice to niby jak mając się zając dziećmi, skoro muszą zarobić, na ogół harówa po 12 godzin na dobę. A jeśli brak pracy, to bieda, niedożywione dzieci, to rozbite rodziny (bo tato albo mama, albo oboje za granicą na zmywaku, a dziecko u dziadków…)…
Żyjemy w straszliwie biednym, skatowanym kraju, każdy każdego o coś oskarża, każdy na każdego warczy, zwłaszcza teraz, gdy wybory…
Rozumiem nauczycieli, ich gorycz, ale czy nauczyciele rozumieją nas? Wątpię…
Tu nie ma dobrych rozwiązań, nie ma i nie będzie…
Ja, szary obywatel, także przyzwyczaiłem się, że wielu nauczycieli ma mnie za idiotę…
Możemy się wzajemnie tak oskarżać, ale co da? Nic.
kwant25
28 marca o godz. 21:12 263411
Masz szansę, kwant25, twoja rzeczywistość właśnie się dzieje i ma szansę trwać dłużej. Oto do władzy wróci klerykalna PO i żaden kler nie będzie musiał iść po kolędzie do polityków PO, sami dadzą klerowi więcej, niż możesz sobie wyobrazić…
A, bardzo mi się podoba to, co piszesz o sobie samym: „Gloryfikujemy, albo pomijamy milczeniem rzeczywistość, która nam się podoba. „… Bardzo celnie opisałeś swoje podejście do spraw, bo
bo nie moje: ja niczego nie pomijam ani nie gloryfikuję: PO, SLD (PZPR), PiS, PSL to partie klęczące na plecach przed klerem, dały klerowi miliardy, ogromne miliardy i to na ogół ze złamaniem prawa. I to mi się nie podoba. Kropka, kropka, panie kwant25.
Słucham w radiowej Trójce programu Wiktora Legowicza a w niej fragment, w którym zaproszeni goście mówili o roli związków w związków zawodowych w zakładach pracy.
Doświadczenia wskazują że w krajach , (np skandynawskich) gdzie związki zawodowe partycypują w zarządzaniu poprzez udział swych przedstawicieli w radach pracowniczych, włączają się aktywnie w przedsięwzięcia mające na celu poprawę efektywności funkcjonowania gospodarka ta lepiej się rozwija. W firmach japońskich tzw. „kółka jakości” angażujące pracowników w poprawę jakości, wydajności też przyczyniły się do tego, że owa , znana z lat 50-tych i 60-tych ” japońska tandeta” przekształciła się w „niedościgniony wysoki poziom japońskiej jakości ”
I w czasach PRL-u mieliśmy zorganizowany ruch racjonalizatorski , słynne „Do – Ro” ( Dobra Robota).Pomijam tu kiepskie wykonanie cennej inicjatywy ( prymat propagandy i typowo polska zawiść wobec niewyróżniających się rzeczywistymi efektami na tym polu.
Po 1989 roku zlikwidowano to wszystko, bo to „relikt komuny”.
Słyszałem kiedyś w tv idiotę ( bo trudno inaczej go nazwać) który nawoływał do likwidacji wszelkiego rodzaju spółdzielni, bo to ponoć ” komuszy wymysł”.
Zgadzam się z tym wszystkim, co mówiono ale zaszokowało mnie gdy. red. Legowicz powiedział, że ta wypowiedź to NAGRANIE ARCHIWALNE sprzed ponad 20 laty !!!
Po 10-ciu latach po przejęciu władzy przez siły Firmowane przez NSZZ Solidarność jak ich w ciągu następnych 20 lat nie potrafiły stworzyć systemu dającego związkom uprawnienia do współzarządzania zakładami pracy swych członków.
Jedyne co przez te 30 lat zrobili to tylko strajkowali, domagali sie podwyżek i przywilejów czyli WIĘCEJ DAĆ nie dbając o to, by było Z CZEGO DAĆ !
Płynnanierzeczywistość 29 marca o godz. 9:29 263413
W realnym kapitalizmie nie jest ważne ile kierunków się skończyło czy studiowało, a tylko jakie kierunki i na jakich uczelniach. Poza tym, to mamy całą masę przykładów na to, że karierę czy to artystyczną, czy polityczną czy też szczególnie biznesową, robi się bez studiów, że wymienię np. z polskich artystów Nikifora Krynickiego, Teofila Ociepkę i Tamarę Łempicką, z polskich polityków Wincentego Witosa, Władysława Gomułkę, Lecha Wałęsę, Tadeusza Mazowieckiego czy „magistra” Aleksandra Kwaśniewskiego a z polskich biznesmenów Zygmunta Solorza-Żaka, Dariusza Miłka albo Mariusza Świtalskiego oraz braci Krzanowskich: Adama i Jerzego. Na tzw. Zachodzie niemalże zaś regułą jest, że ci biznesmeni, którzy odnieśli największe sukcesy, nie ukończyli studiów wyższych, że przytoczę tu jako przykłady takich ludzi sukcesu jak np. Ted Turner, Steve Jobs, Michael Dell, Paul Allen, John D. Rockefeller czy wreszcie Henry Ford.
https://www.skarbiec.biz/prawo/prawnik-radzi/milionerzy-bez-wyksztalcenia-wyzszego.htm
Krzysztof Cywiński
29 marca o godz. 9:43
Dzieci skarżyły się mamusi, że za mało zjadły, że są jeszcze głodne.
Aby się nasyciły konieczne byłyby 2 bochenki chleba i mamusi chętnie by im dała został tylko jeden, bo ten drugi dała tatusiowi, który poszedł w pole zboże kosić.
Wniosek jest prosty – wpierw zadbać, by było CO DZIELIĆ a wtedy można zacząć dyskusję JAK DZIELIĆ czyli ILE, KOMU !
Rożnica między średnim wynagrodzeniem a ich medianą i dominantą dowodzą , że u nas jest O CZYM rozmawiać !
@kaesjot
Płynna Rzeczywistość pisała :), że twarde dane statystyczne pokazują, że pieniędzy w systemie jest wystarczająco, czyli jest co dzielić. Wniosek logiczny krzyczy o : jak dzielić? W tym sensie strajk ma sens:
Możemy podnieść pensje do o 1 tysiąc, jak zmienimy to i to, a podwyżka o 6 tysięcy wymaga zmiany tego, tego i jeszcze tego. Zróbcie referendum: jakich podwyżek chcecie, a w konsekwencji , jakich zmian my musimy dokonać.
@kaesjot
PS. W przypadku zmian jedynie kosmetycznych, podwyżki też mogą być jedynie takowe. 🙂
@kaesjot
I jeszcze na jedno niech Pan zwróci uwagę: bossowie i podlegli im propagandyści koncentrują się na rozróbie: my mamy plan B, a my mamy kilka niespodzianek dla Was. Nikt nie koncentruje się na rozwiązaniach możliwych i nie takich trudnych do szybkiego wdrożenia, z korzyścią dla wszystkich zainteresowanych: dzieci, rodziców, nauczycieli, samorządów i dobrostanu cłego społeczeństwa.
Powtórzę więc: 6 tysięcy podwyżek dla chętnych, tysiąc dla chętnych dużo mniej, 100 zł dla tych, którzy chcą, żeby było tak, jak jest 🙂
Kaesjot 29 marca o godz. 10:07 263421
Tak, ale pamiętaj, że w realnym kapitalizmie pracownicze pomysły polegające na racjonalizacji procesu produkcji NIE mają sensu z punktu widzenia pracownika, gdyż z reguły prowadzą one do redukcji zatrudnienia albo też do zamiany wysokowykwalifikowanych pracowników otrzymujących wysokie płace na niskowykwalifikowanych pracowników otrzymujących niskie płace. Taki proces miał miejsce np. dzięki H. Fordowi – najpierw w USA a później w UK i Niemczech – wysokowykwalifikowanych rzemieślników (mechaników, elektryków, stolarzy, tapicerów etc.), którzy przed epoką Forda ręcznie produkowali samochody zastąpili niewykwalifikowani i nisko opłacani robotnicy bez kwalifikacji, wykonujący elementarnie proste czynności na taśmie produkcyjnej.
https://www.money.pl/gospodarka/wiadomosci/artykul/zarobki-w-szwajcarii,204,0,2416076.html
Krzysztof Cywiński 29 marca o godz. 9:43 263418
Mało który nauczyciel zarabia w Szwajcarii 9 tys. franków miesięcznie, jako że nauczyciel zarabia w Szwajcarii rocznie od $53 tys. (początkujący) do ok. $86 tys. (w szkole średniej po 10 latach pracy). Zgodnie z danymi Konferencji Dyrektorów Szkół dla niemieckojęzycznej Szwajcarii, nauczyciel szkoły średniej w Zurychu (najwyższy poziom akademicki oprócz uniwersytetu) może spodziewać się zarobków około 110 tys. franków rocznie (8500 miesięcznie). Ale nauczyciel na w tym samym stanowisku w sąsiednim St Gallen zarabia już mniej o 15 tys. franków rocznie, odsłaniając tym samym znaczące rozbieżności w wynagrodzeniach wśród kantonów, które również mają różne koszty utrzymania.
swissinfo.ch/eng/society/swiss-salaries-teachers_how-well-does-switzerland-pay-its-teachers/43100034
Mediana zarobków nauczycieli szkół średnich w Szwajcarii to jest zaś ok. 68 tys. franków rocznie czyli niecałe 6 tys. franków miesięcznie. Realnie porównując do Polski to jest jakieś 2 tys. franków miesięcznie, czyli mniej niż 8 tys. zł. To jest oczywiście więcej niż mediana zarobków nauczyciela dyplomowanego w Polsce (ok. 4110 zł), ale różnica nie jest tu tak wielka, jak by tego chcieli działacze ZNP.
Poza tym, to GDP per capita w Szwajcarii wynosi nominalnie az $80637 a w Polsce tylko $13821, czyli prawie sześć razy tyle, ale licząc to realnie, czyli uwzględniając poziom cen, to PKB PPP per capita w Szwajcarii wynosi znacznie mniej czyli $61360 a w Polsce znacznie więcej czyli $29251, czyli tylko dwa razy mniej niż w Szwajcarii. Te „twoje” 9 tysięcy franków szwajcarskich to jest więc w Polsce jakieś 3 tysiące franków, w tym sensie, że aby żyć w Polsce na takim samym poziomie jak w Szwajcarii za 9 tys., franków, to wystarczy u nas zarabiać 3 tys. franków, ze względu na znacznie niższe ceny w Polsce niż w Szwajcarii. Innymi słowy realnie to poziom zarobków w Szwajcarii jest nie 6, a tylko 2 razy wyższy niż w Polsce. ;-)
Krzysztof Cywiński 29 marca o godz. 10:47 263426
Tak, nawet do 6 tysięcy podwyżek dla tych nauczycieli, którzy dobrowolnie zrezygnują z Karty Nauczyciela i zgodzą się na wprowadzenie bonów edukacyjnych, a dyscyplinarne zwolnienia dla tych, którzy chcą, żeby było tak, jak jest.
Krzysztof Cywiński
Twarde dane statystyczne pokazują, że pieniędzy w systemie NIE ma, że w budżecie pieniędzy NIE ma i nie będzie (klasyk czyli Vincent). Tylko w lutym bieżącego czyli 2019 roku, budżet RP ma już 0,8 mld zł deficytu, a w zeszłym czyli 2018 roku miał on aż 10,4 mld zł deficytu, choć trzeba przyznać, że to jest jednak znacznie mniej niż za nierządów PO-PSL, kiedy to deficyt ten wynosił nawet ponad 30 mld zł rocznie. Deficyt budżetu wynosi bowiem w Polsce oficjalnie około 1.8% PKB czyli ponad 28 mld zł, a w zeszłym, czyli 2018 roku wynosił on nieco ponad 10 mld zł przy czym w roku 2016 i 2010 wynosił on nawet około 45 mld zł. Zadłużenie sektora finansów publicznych przekroczyło w Polsce 989 mld zł, a więc aby spłacić taki dług, to każdy obywatel (od niemowlaka po 100-latka) musiałby zasilić z własnej kieszeni państwowy budżet o około 26 tys. zł. Innymi słowy: jest bardzo źle, choć bywało jeszcze gorzej. :-(
Proponowany przez ZNP strajk da więc takie same rezultaty jakie dały strajki organizowane przez NSZZ Solidarność w latach 1980-tych, czyli galopującą inflację i wzrost zadłużenia budżetu(wzrost długu publicznego) i wzrost długu zagranicznego. Rząd znów stał się ofiarą swojej własnej propagandy sukcesu. 🙁
kaesjot 29 marca o godz. 10:22 263423
Rząd znów stał się ofiarą swojej własnej propagandy sukcesu.
Proponowany przez ZNP strajk da więc takie same rezultaty jakie dały strajki organizowane przez NSZZ Solidarność w latach 1980-tych, czyli galopującą inflację i wzrost zadłużenia budżetu(wzrost długu publicznego) i wzrost długu zagranicznego.
Twarde dane statystyczne pokazują przecież, że pieniędzy w systemie NIE ma, że w budżecie pieniędzy NIE ma i nie będzie (klasyk czyli Vincent). Tylko w lutym bieżącego czyli 2019 roku, budżet RP ma już 0,8 mld zł deficytu, a w zeszłym czyli 2018 roku miał on aż 10,4 mld zł deficytu, choć trzeba przyznać, że to jest jednak znacznie mniej niż za nierządów PO-PSL, kiedy to deficyt ten wynosił nawet ponad 30 mld zł rocznie. Deficyt budżetu wynosi bowiem w Polsce oficjalnie około 1.8% PKB czyli ponad 28 mld zł, a w zeszłym, czyli 2018 roku wynosił on nieco ponad 10 mld zł przy czym w roku 2016 i 2010 wynosił on nawet około 45 mld zł. Zadłużenie sektora finansów publicznych przekroczyło w Polsce 989 mld zł, a więc aby spłacić taki dług, to każdy obywatel (od niemowlaka po 100-latka) musiałby zasilić z własnej kieszeni państwowy budżet o około 26 tys. zł. Innymi słowy: jest bardzo źle, choć bywało jeszcze gorzej. :-(
belfrrxxx
29 marca o godz. 10:55
Kiedyś na tablicy ogłoszeń przy wejściu do jednej z fabryk w ogłoszeniu fabrycznego Klubu Racjonalizacji przeczytałem hasło – „Pomyśl co ,możesz zrobić, by kolegę pozbawić pracy”
Jeśli tak sie podchodzi do racjonalizacji, to trudno sie dziwić, że pracownicy się nie garną do tego.
Gdyby hasło brzmiało :
„Pomyśl, co możesz zrobić, by sobie i kolegom ULŻYĆ w pracy, podnieść jej efektywność i zwiększyć zarobki” to inaczej to wygląda.
Jeśli ktoś ma podjąć jakiś wysiłek, by podnieść efektywność i wydajność swej pracy to naturalne jest pytanie :
A co JA ( MY) z tego będę miał ???”
Skąd forsa? No, skąd?
Nie ma dyskusji: nauczyciele i uczniowie powinni mieć jak najlepsze warunki pracy, nauczania, uczenia się.
Ale skąd na to forsa, no, skąd?
Cztery sposoby pogarszania warunków pracy, aby jako tako utrzymać w ogóle nauczanie wszystkich dzieci. Sposoby stosowane już od czasów Gierka, niektóre z nich zostały wykorzystane do granicy.
1) Likwidacja domów nauczyciela, mieszkań służbowych. W ten sposób gminy pozbyły się ciężaru, obarczyły nim nauczycieli, zwłaszcza młodych (muszą dojeżdżać, wynajmować mieszkania, zapożyczać się na budowę domu).
2) Likwidacja małych szkół. W ten sposób gros nauczycieli zmuszono do dojazdów, oczywiście, nie płacą im za to.
3) Łączenie klas. Nauczyciel ma więcej uczniów, więcej pracuje, ale za tę samą wypłatę. Ponadto wielu wyrzucono na bruk. Teraz nowa idea: łączenie szkół (np. zamiast dwie szkoły w dwóch gminach: jedna szkoła w jednej gminie).
4) Nieinwestowanie w infrastrukturę, media (np. oczyszczalnie itp.), a dofinansowywanie szkół… Koszta i tak ponoszą nauczyciele (np. częściej psują im się auta na fatalnych drogach, większe opłaty za wodę, śmieci…).
W radach gminnych są nauczyciele, oni widzą, że nie ma forsy, więc sami (tak!!!) podpowiadają, jak uderzyć w szkołę, w oświatę…
Subwencja wystarcza na nauczycielskie pensje, reszta (utrzymanie szkół, energia, opał, obsługa, stołówka, boiska itd.) to z budżetu gminy. A ten budżet nie jest gumowy, zawsze coś za coś albo coś kosztem czegoś.
Podatki? Nie ma możliwości ich zwiększenia, bo zostały doprowadzone do górnej granicy widełek (podatki, jakie może pobrać gmina, ustala rząd…).
To jest dzielenie biedy, a nie mnożenie bogactwa…
@ontario
>Skąd forsa? No, skąd?<
Polska, mimo że jest prymusem w NATO i wydaje na amerykański złom i trepów 2% PKB, postanowiła (za kolejne poklepanie po ramieniu przez starszego brata z USA!) być prymusem jeszcze większym i wydawać 2,5% PKB na więcej złomu i więcej trepów. No to te 0,5% PKB zupełnie wystarczą…. 😉 Jak jeszcze zlikwidować (fikcyjną!) darmową prywatną edukację na poziomie gimnazjum i liceum (oraz publiczne transfery do drogiego szkolnictwa prywatnego z poprawki Kracika – tyle samo na ucznia co dla szkół publicznych!) oraz obowiązek szkolny po SP to kasy będzie aż nadto, a i mniej nauczycielskich etatów będzie potrzeba… 😉
kaesjot 29 marca o godz. 12:40 263433
W realnym kapitalizmie to NIE chodzi o to, aby ULŻYĆ w pracy pracownikom, ale aby z nich jak najwięcej WYCISNĄĆ, oczywiście w dłuższym czasie, np. kilku lat. Piszę to jako praktyk i teoretyk zarządzania – zarówno wieloletni manager w przedsiębiorstwach handlowych, komputerowych i z sektora finansów w Polsce a szczególnie na tzw. Zachodzie, jak też i dr hab. nauk o zarządzaniu (dokładniej „Doutor con Agregação de Ciências de Gestão”). I zgoda, że jeśli ktoś ma podjąć jakiś wysiłek, aby podnieść efektywność i wydajność swej pracy to naturalne jest pytanie : A co JA z tego będę miał ? Ale pomyśl też, że w realnym świecie, to jeśli ja pozbawię kolegę pracy, to on może na mnie nasłać zbirów, którzy wymierzą mi „nagrodę” za pozbawienie go pracy. Nie wspominam tu już o zasadach moralnych (etycznych) typu „nie czyń drugiemu tego, co tobie niemiłe” czyli mówiąc tzw. mądrym językiem, „Handle nur nach derjenigen Maxime, durch die du zugleich wollen kannst, dass sie ein allgemeines Gesetz werde” (Postępuj tylko wedle takiej maksymy, co do której mógłbyś jednocześnie chcieć, aby stała się ona prawem powszechnym) – imperatyw kategoryczny (Kategorischer Imperativ) niejakiego Immanuela Kanta z Królewca.
ontario 29 marca o godz. 12:47 263434
Powtarzam: edukacja jest zbyt ważną sprawa, aby powierzać ją samorządom. Powinna ona być więc finansowana z budżetu centralnego i centralnie zarządzana przez MEN w sensie określenia minimum programowego i tematów egzaminów maturalnych etc. Reszta powinna być do uznania dyrekcji szkoły i rady uczniów i rodziców – gremium doradczego dyrekcji szkoły.
belferxxx 29 marca o godz. 13:15 263435
Tak, na wojsko wydawane być powinno góra 1% PKB, gdyż z Rosją i tak wojny nie wygramy przeznaczając na zbrojenia nawet i 10% naszego PKB. Choć Niemcy i Ukraina są wciąż naszymi wrogami, ale na szczęście nie mają one ochoty (Niemcy) albo siły (Ukraina) aby na nas napaść, a reszta naszych sąsiadów na szczęście nie ma do nas pretensji terytorialnych. Nie jest nam więc potrzebna marynarka wojenna poza lotnictwem morskim i patrolowcami oraz trałowcami, nie są nam potrzebne F-16, duże samoloty transportowe oraz czołgi – ten przeżytek z I i II w. ś. Nie jest nam też potrzeba aż tylu generałów a szczególnie admirałów i nie potrzeba nam MON, którego funkcję pełnić może przecież Sztab Generalny.
Uwazam także, że należy zlikwidować tę (fikcyjną!) darmową prywatną edukację na poziomie gimnazjum i liceum oraz publiczne transfery do drogiego szkolnictwa prywatnego i znieść Kartę Nauczyciela, a postawić na powszechne kształcenie zawodowe (poza 10% absolwentów podstawówek, którzy rokują szanse na ukończenie w przyszłosci studiów wyższych) i na wprowadzenie bonów oświatowych.
Z wypowiedzi Gowina wynika, że gdyby nauczyciele zastrajkowali w jakimkolwiek terminie nieegzaminacyjnym, rząd wziąłby ich n przeczekanie.
Dochodzi do tego drugi czynnik: wkurzenie pracujących rodziców. Bp przecież szkoła, oprócz przekazywania wiedzy i wychowywania, służy też do przechowywania.
Przeciwko komu obrócą się nastroje rodziców, którzy będą musieli brać urlopy lub wynajmować opiekę na wolnym rynku? A ich pracodawców?
kaesjot 29 marca o godz. 12:40 263433
Hasło „pomyśl, co możesz zrobić, by sobie i kolegom ULŻYĆ w pracy, podnieść jej efektywność i zwiększyć zarobki” ma sens TYLKO w socjalizmie z punktu widzenia ogromnej większości społeczeństwa, czyli z punktu widzenia ludzi pracy.
Płynna Nierzeczywistość 29 marca o godz. 15:51 263439
Rząd bez trudu przetrwa strajk nauczycieli. Już ci tłumaczyłem, że państwo nie może funkcjonować nawet dnia bez energetyków, transportowców, łącznościowców czy śmieciarzy, ale bez szkół publicznych, to może ono funkcjonować latami jak nie wiekami. Przecież rząd nie tylko, że się sam wyżywi, ale też i zadba o edukację dla swoich dzieci, a reszta będzie musiała sobie poradzić sama.
belfrrxxx
29 marca o godz. 15:45 263437
Ale oooooo co ci idzie? Przecież od zawsze tu na forum powtarzam, że samorządowcy NIE powinni zajmować się oświatą i że nie oni stworzyli ten zdegenerowany system, a konkretni politycy państwowi konkretnymi ustawami. Samorządowcy muszą więc przestrzegać prawa.
A, zajmujemy się stwarzaniem warunków do pracy nauczycieli i dzieci. Nakazano nam prawem dbać o dowozy, administrację, biurokrację, obsługę, stołówki itp., ale zakazano zajmować się programami, doborem nauczycieli itp. Kompletna degrengolada systemu stworzonego – powtarzam – nie przez samorządowców. Samorządowcy najchętniej by się pozbyli tej konieczności.
O co ci zatem lezie, skoro piszę to samo, co ty…
belferxxx
29 marca o godz. 13:15 263435
Nie Polska wydaje, a wydają konkretni politycy. Konkretni ludzie znani z imienia i nazwiska. To oni tworzą system, a raczej – degrengoladę. Co więcej, dostają za to ogromne nagrody.
belfrrxxx
29 marca o godz. 16:00
Każdy przedsiębiorca twierdzi, że „jemu się należy”, bo to on sam ponosi ryzyko niepowodzenia dając w zastaw „cały swój majątek”.
Pytanie tylko – skąd się wziął ów „jego majątek” ?
Czyż nie został on wypracowany wspólnie z pracownikami, z których każdy z nich ma większy lub mniejszy wkład?
Oni też ryzykują, że w razie upadku firmy, w której pracują utracą swe źródło utrzymania.
Dla mnie przedsiębiorca to nic więcej, niż lider grupy, który „ma pomysł” i „zmysł organizacyjny” by zorganizować zespół do jego realizacji.
Najgenialniejszy wódz nie jest w stanie wygrać żadnej bitwy sam – do tego potrzebni są odpowiednio wyszkoleni żołnierze i oficerowie.
Natomiast kiepski wódz może doprowadzić do zniszczenia dobrej armii podejmując błędne decyzje.
Ontario 29 marca o godz. 17:33 263442
Sorry – To NIE było do Ciebie, ale do pozostałych uczestników dyskusji. Zgadzamy się przecież, że samorządowcy NIE powinni zajmować się oświatą i że to nie oni stworzyli ten zdegenerowany system, a tylko konkretni politycy państwowi (POPiS, SLD, PSL etc.) konkretnymi ustawami. Ale Ci już tłumaczyłem, że w realnym kapitalizmie możemy mieć tylko władzę plutokratów, którzy nami rządzą pod pozorami tzw. demokracji czy też jak kto woli symulowanej albo wirtualnej bądź fasadowej demokracji – tu konkretnie burżuazyjnej, czyli jednej z odmian tzw. demokracji pośredniej, czyli innymi słowy spijania szampana przez klasę robotniczą i innych ludzi pracy ustami burżujów czyli kapitalistów. 🙁
Ontario 29 marca o godz. 17:35 263443
Tak, to NIE Polska wydaje, a wydają konkretni politycy z obozu władzy, czyli POPiS-u, PSL, SLD etc. Ale ci już tłumaczyłem, w realnym kapitalizmie możemy mieć tylko władzę plutokratów, którzy nami rządzą pod pozorami tzw. demokracji czy też jak kto woli symulowanej albo wirtualnej bądź fasadowej demokracji – tu konkretnie burżuazyjnej, czyli jednej z odmian tzw. demokracji pośredniej, czyli innymi słowy spijania szampana przez klasę robotniczą i innych ludzi pracy ustami burżujów czyli kapitalistów. 🙁
Kaesjot 29 marca o godz. 17:42 263444
Tak, każdy burżuj twierdzi, że „jemu się należy”, bo to on sam ponosi ryzyko niepowodzenia dając w zastaw „cały swój majątek”., ale pytanie jest takie – skąd się wziął ów „jego majątek”? Ale przecież dobrze wiemy, że z wyzysku pracowników, czyli inaczej z kradzieży – „la propriété c’est le vol” – Pierre-Joseph Proudhon w „Co to jest własność?” („Qu’est-ce que la propriété?”). No cóż – tego, to dziś w szkołach polskich przecież nie uczą. 🙁
Cytuję Tuwima:
Straszne mieszkania. W strasznych mieszkaniach
Strasznie mieszkają straszni mieszczanie.
Pleśnią i kopciem pełznie po ścianach
Zgroza zimowa, ciemne konanie.
Od rana bełkot. Bełkocą, bredzą,
Że deszcz, że drogo, że to, że tamto.
Trochę pochodzą, trochę posiedzą,
I wszystko widmo. I wszystko fantom.
Sprawdzą godzinę, sprawdzą kieszenie,
Krawacik musną, klapy obciągną
I godnym krokiem z mieszkań – na ziemię,
Taką wiadomą, taką okrągłą.
I oto idą, zapięci szczelnie,
Patrzą na prawo, patrzą na lewo.
A patrząc – widzą wszystko oddzielnie
Że dom… że Stasiek… że koń… że drzewo…
Jak ciasto biorą gazety w palce
I żują, żują na papkę pulchną,
Aż papierowym wzdęte zakalcem,
Wypchane głowy grubo im puchną.
I znowu mówią, że Ford… że kino…
Że Bóg… że Rosja… radio, sport, wojna…
Warstwami rośnie brednia potworna,
I w dżungli zdarzeń widmami płyną.
Głowę rozdętą i coraz cięższą
Ku wieczorowi ślepo zwieszają.
Pod łóżka włażą, złodzieja węszą,
Łbem o nocniki chłodne trącając.
>b>I znowu sprawdzą kieszonki, kwitki,
Spodnie na tyłkach zacerowane,
Własność wielebną, święte nabytki,
Swoje, wyłączne, zapracowane.
Potem się modlą: „od nagłej śmierci…
…od wojny… głodu… odpoczywanie”
I zasypiają z mordą na piersi
W strasznych mieszkaniach straszni mieszczanie.
Kaesjot 29 marca o godz. 17:42 263444
Tak, każdy burżuj twierdzi, że „jemu się należy”, bo to on sam ponosi ryzyko niepowodzenia dając w zastaw „cały swój majątek”., ale pytanie jest takie – skąd się wziął ów „jego majątek”? Ale przecież dobrze wiemy, że z wyzysku pracowników, czyli inaczej z kradzieży – „la propriété c’est le vol” – Pierre-Joseph Proudhon w „Co to jest własność?” („Qu’est-ce que la propriété?”). No cóż – tego, to dziś w szkołach polskich przecież nie uczą. 🙁
Cytuję Tuwima:
Straszne mieszkania. W strasznych mieszkaniach
Strasznie mieszkają straszni mieszczanie.
Pleśnią i kopciem pełznie po ścianach
Zgroza zimowa, ciemne konanie.
Od rana bełkot. Bełkocą, bredzą,
Że deszcz, że drogo, że to, że tamto.
Trochę pochodzą, trochę posiedzą,
I wszystko widmo. I wszystko fantom.
Sprawdzą godzinę, sprawdzą kieszenie,
Krawacik musną, klapy obciągną
I godnym krokiem z mieszkań – na ziemię,
Taką wiadomą, taką okrągłą.
I oto idą, zapięci szczelnie,
Patrzą na prawo, patrzą na lewo.
A patrząc – widzą wszystko oddzielnie
Że dom… że Stasiek… że koń… że drzewo…
Jak ciasto biorą gazety w palce
I żują, żują na papkę pulchną,
Aż papierowym wzdęte zakalcem,
Wypchane głowy grubo im puchną.
I znowu mówią, że Ford… że kino…
Że Bóg… że Rosja… radio, sport, wojna…
Warstwami rośnie brednia potworna,
I w dżungli zdarzeń widmami płyną.
Głowę rozdętą i coraz cięższą
Ku wieczorowi ślepo zwieszają.
Pod łóżka włażą, złodzieja węszą,
Łbem o nocniki chłodne trącając.
I znowu sprawdzą kieszonki, kwitki,
Spodnie na tyłkach zacerowane,
Własność wielebną, święte nabytki,
Swoje, wyłączne, zapracowane.
Potem się modlą: „od nagłej śmierci…
…od wojny… głodu… odpoczywanie”
I zasypiają z mordą na piersi
W strasznych mieszkaniach straszni mieszczanie.
@jarsio
Nie owijajmy w bawełnę. Koleżanka po studiach magisterskich w pierwszym roku pracy za pełen etat otrzymuje na rękę 1900 zł (bez żadanych potrąceń za kredyt itp.), bo dopiero zaczęła pracę. Wszyscy jej mówią, aby uciekała, gdzie pieprz rośnie, bo taka pensja to wstyd. A ja po 25 latach pracy i z najwyższymi tytułami dostaję 1000 zł więcej na rękę (również za cały etat).
Pozdrawiam
Gospdarz
Dariusz Chętkowski 29 marca o godz. 18:57 263449
Nie owijajmy w bawełnę. W realnym kapitalizmie płaci się NIE za formalne kwalifikacje a za realnie wykonaną pracę, na którą jest zapotrzebowania na rynku i po rynkowych stawkach, czyli ustalanych przez podaż i popyt, a nie jak w PRL-u przez urzędników państwowych czy polityków. Chętnych do pracy w szkole nie będzie więc, dopóki będzie w niej obowiązywać Karta Nauczyciela i płacić się będzie w niej za dyplomy, staż pracy i znajomości zamiast za wyniki pracy. W realnym kapitalizmie NIE jest bowiem ważne ile kierunków się skończyło czy studiowało, a tylko jakie kierunki i na jakich uczelniach. Poza tym, to mamy całą masę przykładów na to, że karierę czy to artystyczną, czy polityczną czy też szczególnie biznesową, robi się bez studiów, że wymienię tu np. z polskich artystów Nikifora Krynickiego, Teofila Ociepkę i Tamarę Łempicką, z polskich polityków Wincentego Witosa, Władysława Gomułkę, Lecha Wałęsę, Tadeusza Mazowieckiego czy „magistra” Aleksandra Kwaśniewskiego a z polskich biznesmenów Zygmunta Solorza-Żaka, Dariusza Miłka albo Mariusza Świtalskiego oraz braci Krzanowskich: Adama i Jerzego. Na tzw. Zachodzie niemalże zaś regułą jest, że ci biznesmeni, którzy odnieśli największe sukcesy, nie ukończyli studiów wyższych, że przytoczę tu jako przykłady takich ludzi sukcesu jak np. Ted Turner, Steve Jobs, Michael Dell, Paul Allen, John D. Rockefeller czy wreszcie Henry Ford. Nie trzeba było strajkować w latach 1980-tych, nie trzeba było głosować na Wałęsę i Mazowieckiego – trzeba było strzec PRL-u jak oka w głowie, gdyż w realnym kapitalizmie, jaki nastał znów w Polsce po roku 1989, płaci się za realne wyniki pracy, a nie za dyplomy, tytuły, stopnie naukowe czy też inne albo za staż pracy albo znajomości, czyli nie tak jak to było w tym ukochanym przez związkowców z ZNP PRL-u. Ale PRL „to se ne vrati”, jak to mawiają bracia Czesi. 🙁
Dariusz Chętkowski 29 marca o godz. 18:57 263449
Początkujący nauczyciel w szkole średniej zarabia w Szwajcarii rocznie od $53 tys. (203 tys. zł) a po 10 latach pracy nawet do ok. $86 tys. (330 tys. zł). Zgodnie z danymi Konferencji Dyrektorów Szkół dla niemieckojęzycznej Szwajcarii, nauczyciel szkoły średniej w Zurychu może spodziewać się zarobków w wysokości nawet około 110 tys. franków rocznie (8500 franków miesięcznie czyli ok. 32767 zł). Co prawda nauczyciel na w tym samym stanowisku w sąsiednim St Gallen zarabia nieco mniej (o ok. 15 tys. franków rocznie czyli że zarabia on ok. 30 tys. zł miesięcznie ) gdyż różne kantony mają różne koszty utrzymania.
Mediana zarobków nauczycieli szkół średnich w całej Szwajcarii to jest zaś ok. 68 tys. franków (262 tys. zł) rocznie czyli tylko nieco mniej niż 6 tys. franków (to jest około 23 tys. zł) miesięcznie.
Dlaczego więc pan i pańska koleżanka nie pracują w Szwajcarii? Przecież od roku 2014 rynek pracy w Szwajcarii otwarty jest dla Polaków. Wystarczy znać niemiecki i francuski albo włoski i cała Szwajcaria stoi otworem!
299
@Gospodarz
Myślę, że byłoby rzeczą niezmiernie interesującą doroczne sprawozdanie MEN:
1. Globalna kwota jaką MEN wydatkowało
2. W jaki sposób zostały te środki rozdysponowane:
-dotacja dla samorządów na organizację edukacji
-pozostałe wydatki
Krzysztof Cywiński 29 marca o godz. 21:17 263465
To jest na stronach MEN: https://bip.men.gov.pl/pl/ministerstwo/c31-budet
@belferxxx
Dzięki. Postudiuję
Krzysztof Cywiński 29 marca o godz. 22:09 263477
Miłej lektury. 🙂