Amerykański na polskim
Nie wiem, jak dyrektor CKE Marcin Smolik wytłumaczy się przed narodem za wprowadzenie amerykańskiej poezji na maturę z języka polskiego. Próbowałem go dzisiaj bronić, ale nie znalazłem żadnego argumentu, który przekonałby ludzi. W zamian mało w pysk nie dostałem od rozhisteryzowanych patriotów.
Naród dał się zaskoczyć maturą z języka polskiego (zob. info o tematach). Wszystkiego można było się spodziewać, ale nie amerykańskiego wiersza. Marcin Smolik jest anglistą, więc na pewno zna tysiąc powodów, dla których poezja Elizabeth Bishop to dobry wybór (info o poetce). Choćby jednak powodów było sto milionów, to i tak za mało, aby przekonać Sarmatów. Dyrektor chyba w ogóle nie zna rodaków, skoro nie wie, że takiego wyboru naród mu nie daruje. Jakby nie było polskich poetów! Człowieku, coś ty narobił?
Zajrzałem do internetu, aby zobaczyć komentarze, i więcej już nie zajrzę. Dyrektorowi Smolikowi też nie radzę czytać. Zawał murowany. Jedyne, co może w tej chwili zrobić, to natychmiast udać się na pielgrzymkę do Częstochowy, paść krzyżem przed Najświętszą Panienką i leżeć tak z tydzień. A potem na Wawel do Wieszcza, posypać głowę popiołem i w tej postaci pomedytować bitych siedem dni przy Trumnie. Może wtedy naród daruje mu tę zniewagę. Małe szanse, ale trzeba spróbować.
Komentarze
A więc stąd ten oryginalny szyk wyrazów w poleceniach do niektórych zadań 😀 np. z.1.4. – ‚…podaj po dwa przykłady je potwierdzające.’ Matura z j,polskiego musi być trudna, bo CKE też wie, że polska języka niełatwa jest.
A no wlasnie! Zaraz mi sie przypomina wstepniak sprzed lat, z londynskiego Dziennika Polskiego/Dziennika Zolnierza: „Rezimowa Filharmonia Narodowa zawitala do Londynu. W repertuarze ma… Czajkowskiego! Jakby to juz nie bylo polskich kompozytorow.”
Witam
Dziś na maturze w pracy pisałem tak:
„W moim drugim argumencie odniosę się do utworu Williama Szekspira pt. „Hamlet”. Tak główny bohater podczas powrotu z bitwy spotkał wiedźmy, które przepowiedziały mu, iż zostanie królem. Po przeanalizowaniu przepowiedni i presji ze strony żony postanowił zabić obecnego władcę Duncana. Następstwem zbrodni Hamleta były kolejne /…/”
Jest to błąd kardynalny czy tylko rzeczowy.
Zostaną mi odjęte tylko jakieś punkty czy matura oblana.
Proszę o pomoc kogoś kto naprawdę wie coś na ten temat.
Z góry dziękuję
@Gospodarz
Niezależnie od kwestii „patriotycznych”, akurat wiersz obcy to wiersz tłumaczony. Jego autorami są do spółki poeta i, chyba bardziej, jakiś anonimowy tłumacz czy tłumacze, niekoniecznie wybitni. To może jednak by się jakieś polskie wiersze się znalazły- też mieliśmy trochę „poprawnych politycznie” poetów … 😉
@Gospodarz
A pan Smolik za totalną niekompetencję i samozadowolenie zasłużył conajmniej (jest jeszcze NIK i CBA!) na dymisję … 😉
Witam,
dzisiaj pisałam maturę i wychodząc dowiedzialam sie, ze napisałam prawdopodobnie nie to co trzeba. Chcialabym prosic o Pańska opinie. Pisalam interpretacje wiersza Elizabeth Bichop i nie znajac dokladnej biografii autorki, a jedynie date urodzenia i smierci, postawilam teze barzmiaca jakos tak „ludzie w skutek wojny traca chec zycia, wyzbywaja sie uczuc oraz zmuszeni sa nauczyc sie jak zyc bez przywiaznia”, pozniej, poprzez informacje o wielu miejscach zamieszkania poetki, napisalam, ze zmuszona byla do emigracji (co juz wiem, ze jest nie jest prawda tak jak i ingerencja wojny w jej zycie). Prosze o pomoc, czy jest to blad kardynalny w kontekscie interpetacji ? Czytalam w Pana wczesniejszym poscie, ze cos takiego jak blad kardynalny to w praktyce mit, jednak czuje, ze przesadzilam, w koncu oparlam na tym interpretacje.
Dziekuje z gory
To wszystko zaczyna być jakieś chore, porąbane i nieodpowiedzialne, a wynika z degrongelady poziomu szkól i średnich i wyższych.
Witam!
Chciałam prosić o wytłumaczenie pojęcia błędu kardynalnego. Pisząc dzisiejsze wypracowanie, odwołałam się do całości powieści „Granica”, używając wszelkich imion i nazwisk bohaterów oraz analizując konkretne sytuacje z lektury. Problemem jest fakt, iż pomyliłam tytuły powieści i napisałam „Zenon Ziembiewicz to główny bohater „Ludzi bezdomnych”. Czy mogę liczyć na potraktowanie tego błędu jako błąd rzeczowy?
Pozdrawiam i z góry dziękuję za odpowiedź!
Panie profesorze, tu były uczeń ktory pisał lalkę. Niestety nie powiem kto jestem bo sie wstydzę. Martwię sie ze popełniłem błąd kardynalny. Ponieważ jako przykład posłużyłem sie zbrodnia i kara. Niestety z biegu napisałem ze głównym bohaterem był fiodor dostojewski i cały akapit leciałem z tym błędem. Dałem tez przykład hioda a opis lalki poszedł mi tez dobrze. Czy dostanę błąd kardynarny za cos takiego ??
Piękny wiersz, mądry, dający pole do popisu myślącym uczniom, co się konserwatystom nie podoba doprawdy trudno zgadnąć.
Tłumaczenie też wybitnego poety, xxx znów się popisuje ignorancją, żadnej okazji żeby się zbłaźnić nie przepuści.
Drodzy maturzyści, dajcie już spokój z tymi błędami kardynalnymi, jak traficie na kardynalnego kretyna który będzie oceniał pracę wszystko może się zdarzyć, ale nie zakładajcie złej woli.
Żaden błąd nie powinien przekreślać pracy, błąd to wypadek, przypadek, nie brak wiedzy czy umiejętności, błąd po prostu.
Witam!
Witam!
Witam!
Ja też witam!
Wchodzę DO KOGOŚ na JEGO blog.
Wchodzę DO CZYJEGOŚ domu.
Piszę DO KOGOŚ emaila.
I jak już tam wlazłem/wlazłam to od razu zaczynam ROZPYCHAĆ SIĘ ŁOKCIAMI i PEŁNIĆ ROLĘ GOSPODARZA.
JA go tam witam! Ale zabawa! Nie JESTEM WITANY tylko SAM WITAM gospodarza. Gospodarza? JA już JEZDEM GOSPODARZEM! Ha!
Czy tych młodziaków ani kultury ani prostej logiki nikt w ich domu nie uczy?
@parker
Tak, i Barańczak i p.Bishop to świetni poeci dla CKE bo nie zakwestionują klucza … 😉
A Szymborska, póki żyła, mogła. A za nią dziś np.Rusinek …
Tak, „witam” powinno być uznane za błąd kardynalny, w każdym mailu czy SMS ktoś mnie wita. Niech nie wita, niech pisze o co chodzi. Jak się do mnie zwraca,Szanowny Panie, Drogi Panie, nie Panie Parkerze, bo nie jesteśmy kolegami, w życiu się często nie widzieliśmy.
Żeby chić na koniec żegnał mnie ktoś, ale gdzie tam, witają wszyscy, nie żegna nikt.
Żegnam witających.
„Naród dał się zaskoczyć maturą z języka polskiego (…) Wszystkiego można było się spodziewać, ale nie amerykańskiego wiersza.”
Gdyż „ten naród” składa się z @Hannuś Sz. Ten naród nie ma żadnych kompleksów. On je tylko widzi za kałużą.
@Hanna Sz. 30 kwietnia o godz. 20:05 244815
>Panu „zza bajorka” poradziłabym rozpocząć integrację z ludnością zamieszkującą kraj, w którym jest gościem a nie odgrywać roli starszego i przemądrzałego brata. Kompleksy można leczyć w inny sposób.<
Ten naród kompleksów żadnych nie ma. On je tylko widzi u innych. Nie potrafi też wyciągnąć żadnych wniosków z kierunku przepływu i z tempa zachodzących zmian. Mnie obecność amerykańskiego literata czy poety nie zdziwiła. To jest tylko naturalna kolejność zmian. Jak nylonowe pończochy, jak jeansy, komputer, internet i poczta elektroniczna.
A w szkole dokumentacja i procedury małpujące fabryczne wynalazki amerykańskich systemów kontroli jakości.
@Hanny Sz. nie widzi związku. Sorry, taki mamy naród.
Co roku czekam na pytania od maturzystów pod postem o tematach maturalnych…
Nie zawiodłam się, turlam się ze śmiechu.
kto , kto , jak , jak …rozhisteryzowani wpyskodajcy. za takie srodki stylistyczne odejmuja punkty na maturze.
ale to blog i wolnosc slowa w koncu, jak i po lewje, tak i po prawe i w centrum.
mam pytanko, skoro napisałem ze Lajos i Jokasta okazali się prawdziwymi rodzicami Edypa, a nie był on synem władcy Krety (zamiast Kornyntu) będzie to błąd rzeczowy? pozdrawiam ;d
Chyba nie idzie tu o zaskoczenie a o zwykla przyzwoitosc. Analizy, rozprawki, recenzje, esseje, wypracowania w koncu mozna pisac na temat literatury iberoamerykanskiej, rosyjskiej, czy jakiejkolwiek byle nie polskiej podczas roku szkolnego jako praca domowa lub zadanie – ekstra bonus. W tytule matury jest egzamin z j. poskiego, ktorym, jak mniemam, maturzysci wladaja w stopniu zadowalajacym aby napisac cokolwiek. Cokolwiek na temat literatury polskiej.
Zreszta nie wiem, nie znam sie, ja mature z polskiego zdawalam we wczesnych latach 70, gdy swiadectwo dojrzalosci swoja powaga i wartoscia przewyzszalo niejeden dyplom obecnej uczelni ksztalcacej magistrow. My, maturzysci owczesni, zwyczajnie zbojkotowalibysmy taka mature.
Nie wiem czy jeszcze, ale kiedyś matura nazywana była „egzaminem dojrzałości”. Dla mnie znaczyło to tyle, że ktoś kończąc edukację szkolną spotykając problem natury moralnej, filozoficznej, behawioralnej czy z pogranicza kultury ogólnej potrafi się na jego temat wypowiedzieć, postawić tezy swojego wywodu i je obronić. Podobnie jak będzie to musiał robić w życiu w przypadku dowolnego problemu, czy dowolnego adwersarza. Ot takie zaawansowane ćwiczenie, przed późniejszym zmaganiem się z wytłumaczeniem czegoś w urzędzie skarbowym, argumentacją, że dziecko nadaje się do szkoły społecznej, napisaniem pracy magisterskiej itd. Sprawdzianem, czy ktoś będzie umiał to zrobić „dojrzale” jest na pewno rozprawa lub esej na jakiś temat. Nie mam w tym momencie żadnych wątpliwości, że może to być temat amerykański, chiński czy papuaski byle by dotyczył problemów ludzkiego losu. Mój zdecydowany sprzeciw budzi natomiast robienie z matury teleturnieju typu „Familiada”. Nie podoba mi się, żeby piękny tekst o języku nie służył refleksji, a był potrzebny po to, aby mu odpowiednio zmienić tytuł i to jeszcze za tym większą ilość punktów im zmiana bliższa jest idei układacza testu! Chyba niedługo dowcipy Karola Stasburgera rzeczywiście staną się standardem umysłowego poziomu narodu.
Szanowany Panie Profesorze Gospodarzu, osobiście uważam, że obca poezja to nic złego na maturze. Sam się dziwiłem czemu w szkołach ją tak mało omawiają, aż się dowiedziałem smutnej prawdy. Nie było po co ją omawiać, ponieważ szanse, iż znajdzie się na maturze były bliskie zeru. Powszechnie wiadomo, że, jeśli „Góra” nie wymaga, to nie trzeba omawiać, w końcu nikt za ambicje i pasje dodatkowej, jak to w slangu mówią „kasiwy” nie daje, a żyć przecież trzeba. Teraz chciano, po prostu zmienić trend i przeprowadzić na swój sposób eksperyment, kosztem maturzystów oczywiście. Jednakże, nie jest to dobrze, przynajmniej, moim zdaniem, dlatego też popieram Sarmatów, będących i tak de facto prawie na wyginięciu, iż chcą bronić swoich nadziei. Wiersz ten bowiem, nie uderza w osoby leniwe, którym nie chciało się czytać lektur, lecz uczniów ambitnych i pracowitych, którzy kochali poezję oraz inteligentnych, którym nie chciało się czytać streszczeń i portali typu „wszystko o lekturze” (nazwa fikcyjna, każdy wie o co chodzi), czy oglądać nudnych i zreinterpretowanych ekranizacji. Powszechnie wiadomo, że samo przeczytanie i wymienienie środków stylistycznych oraz napisanie poprawnie, pod względem gramatycznym i ortograficznym wypracowania nie jest wystarczające do uzyskania dobrego wyniku na maturze( choć, którz to wie. Znając polskie realia to można napisać gniota i dostanie się 80%, a praca ambitna i w miarę dobra kluczowo 30-50). Takie rzeczy to ja miałem już w podstawówce, która nie była tak stosunkowo dawno. Trzeba jeszcze to zinterpretować, ale by zrobić to poprawnie to nie wystarczy umiejętność czytania i IQ min. 90-100, lecz wyuczona umiejętność interpretacji oraz pewna wiedza. I ta wiedza jest w tym przypadku największym problemem, bowiem na nią składają się miedzy innymi: Informacje o autorze, jego epoce, historii sztuki i ogólnej owej epoki, kręgu kulturowego i społecznego odbiorców wiersza itd. Jeśli tej wiedzy przynajmniej w postaci szczątkowej nie mamy to jesteśmy jak uczniowie pierwszych lat podstawówki, którzy muszą napisać coś o „Lokomotywie” Tuwima. Proszę się zastanowić, czy gdy Pan i Państwo dostaliby na swoich maturach np. fragment „Pieśni o Gilgameszu”, ” Ramajany”, Sztuce wojny autorstwa Sun Tzu”, poezji arabskiej i latnoamerkańskiej to byście zdali i to dobrze? Tu jest przecież podobnie, gdyż nie mówimy tu o autorach nam bliskich typu Goethe, Szewczenko, Puszkin, Byron, Wergiliusz ale o zamorskiej poetce. Dla mnie ten Pan dyrektor to nie tylko powinien na Wawel i na Jasną Górę iść pieszo w stroju pokutnym, lecz również złożyć autokrytykę i zaklinać się na Wiecznie Żywego, iż podobnych błędów nie popełni po czym podać się do dymisji. Oczywiście ten Pan tylko jak to panisko jedynie panuje, bo rządzi i to bez znaczenia, czy z bardziej lewa, czy z bardziej prawa, niewidzialne dla ludu prostego polibiuro. No, ale przynajmniej jest równo! I zdolni i mniej zdolni, pracowicie i leniwi, głupi i mądrzy będą mieli podobny poziom. Ideały KENU, caratu, dwudziestoleciu ” upupiania”, Ojczyzny Ludowej oraz Ojczyzny Wolnej stają się faktem. Nie ma już plewu, ziarna i ziarna najwyższej jakości jest równo!!! Ambitni i inteligentni non komformiści porzucą nareszcie zbereźne myśli o pasjach i kreatywności, a będą czytać i uczyć się poprawnej interpretacji lektur. Leniwi i tak zostaną przy wierszach co wyjdzie im też przy ocenianiu na dobre, bo lepsza konkurencja odpadnie. Tak więc Polska rośnie w siłę, a ludziom żyje się lepiej. Pozdrawiam.
Dojrzałość po polsku nie może wynikać ze znajomości świata, a już na pewno nie kultury; w żadnym wypadku poezji – co dopiero wrogiej, amerykańskiej.
Co więcej, znajomość ewentualna (to termin prawniczy, jak zamiar ewentualny), nie powinna łączyć się z kultury zrozumieniem, a w żadnym wypadku – intelektualną zdolnością interpretacji kultury.
Nie po to magistrowano rzesze polonistów i zatrudniano na publicznych etatach, aby dojrzewali, tylko, aby chronili przed obcą nam dojrzałością młodzież.
Przynajmniej tak wynika z wieloletniego przesłania belferbloga (chociaż, ku zaskoczeniu różnie dojrzałych polonistów – niekoniecznie z jego treści).
To, że przygotowanie młodzieży przez polonistów do egzaminu dojrzałości, spełnia wszystkie warunki powyższe, dowodzą najdobitniej rozpaczliwe „pytania o błędy” (!!!) na blogach, fejkzbukach i pudelkach.
Szkoła nasza wszak uczy, że w edukacji wykluczającej liczą się właśnie i jedynie błędy, a ich oceny należy szukać społecznościowo, popularnie.
Może warto jeszcze przed maturą nauczyć młodzież ongi popularnej postawy, że za błędy się wypija (o, tu: http://preview.tinyurl.com/nxjotey), a nie, jak obecnie- wyklucza.
Byłby to krok do dojrzałości w poetyce zupełnie cywilizacyjnej, a nawet, powiedzmy – amerykańskiej.
😉
Gekko! Gratuluję, strzeliłeś w sedno. Dużo łatwiej jest wytknąć poszczególne błędy, niż dostrzec i docenić wartość, czy piękno w całości, którą oczywiście nie każdy może ogarnąć. Autorzy projektów, z których społeczeństwo korzystać będzie przez przez dziesiątki, a może i setki lat ciągani są przez biurokratów i administratorów po sądach dla zasady, że była „zbrodnia”(błąd) musi być „kara”. Nie ważne, że tydzień dłużej robiło się lepsze dzieło dla dobrego wieczystego używania. Jego autor zrobił błąd i trzeba mu skręcić kark. Ten tydzień jest buchalteryjnie widoczny, ocena całości wymaga już jakiejś wiedzy, kultury, doświadczenia i na koniec odwagi. Nie każdy pochwalić się może takim miksem! Ale i dzisiejsza szkoła nie za bardzo takich chce wychowywać i kształcić.
„Ale i dzisiejsza szkoła nie za bardzo takich chce wychowywać i kształcić.”
No tak, jeśli pod pojęciem „szkoła” rozumiemy: nauczyciele.
Innych przeszkód nie ma.
Traktując dojrzale dojrzałość, jako przedmiot egzaminowania, przygotowaniem będzie umiejętność korzystania z błędów.
Jak dowodzi przesłanie bloga, cechą immanentną postawy środowiskowej nauczycieli, jest wypieranie błędów i przerzucanie, czyli zakłamanie i obłuda . To jest rzeczywisty i jedyny ich przedmiot nauczania.
No i oportunizm , w mimikrze chwilowo niezepsutych jednostek zetatyzowanych do w/w środowiskowego strychulca.
W tym kontekście niepotrzebność nauczycielska egzaminu dojrzałości jest oczywista, jak szkodliwość wody święconej dla diabła.
Pozdrawiam uprzejmie, niechwilowo…
😉
To ja tylko quizy do zabawy podeślę:
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/13,129662,5234,Jak-dobrze-pamietasz-lektury-szkolne-z-liceum—QU.html?lokale=local#BoxNewsLink
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/13,129662,5236,Maturzysci-cieszyli-sie–ze-trafili-na-Lalke-Prusa.html#Prze
Za niecałe 2 tygodnie zaczyna się sprawdzanie matur z polskiego, ciekawa jestem, ile na tej wersji „nowej matury” będzie śmieszno-strasznych błędów rzeczowych. Zawsze są.
@Absolvent21 4 maja o godz. 19:30 244859
„Informacje o autorze, jego epoce, historii sztuki i ogólnej owej epoki, kręgu kulturowego i społecznego odbiorców wiersza itd.”
Ja bym jeszcze dodał, dla poezji w obcym języku, podanie uczniom w wersji oryginału.
One Art
The art of losing isn’t hard to master;
so many things seem filled with the intent
to be lost that their loss is no disaster,
Lose something every day. Accept the fluster
of lost door keys, the hour badly spent.
The art of losing isn’t hard to master.
Then practice losing farther, losing faster:
places, and names, and where it was you meant
to travel. None of these will bring disaster.
I lost my mother’s watch. And look! my last, or
next-to-last, of three beloved houses went.
The art of losing isn’t hard to master.
I lost two cities, lovely ones. And, vaster,
some realms I owned, two rivers, a continent.
I miss them, but it wasn’t a disaster.
– Even losing you (the joking voice, a gesture
I love) I shan’t have lied. It’s evident
the art of losing’s not too hard to master
though it may look like (Write it!) a disaster.
Niech się ze mnie śmieją poloniści, ale w oryginale ten wiersz ma dla mnie melodię i rytm haiku(?). A w każdym razie czegoś dalekowschodniego. Wprawdzie nie znałbym tego, o czym pisze @Absolvent21 ale napisałbym o tym podobieństwie. „Parasol noś i przy pogodzie” czytałem w liceum, bo mama dostała tomik w prezencie od kolegi z pracy, jogina, który w pracy po schodach chodził na rękach.
Moim zdaniem, nie ma w oczach belferskiego ludu etatowego większego błędu rzeczowego , niż druk przez ministerstwo arkuszy egzaminacyjnych Polskiej Matury na zagranicznym papierze.
Ujawnienie tego faktu powinno sprawić publiczne harakiri urzędników oświatowych wyższego szczebla, aby zwykli, spostrzegawczy z precyzją źdźbła belfrzy, mogli ich na etatach godnie zastąpić.
Zgodnie przecież z wyuczoną społecznie szkolną definicją źródłową, kardynalność wywodzi się i równa pierworodności – a to może zmazać tylko szczere i pełne skruchy wbicie zęba w oko bliźniego.
Taka jest szkolona w nas kara za błędy, a jak jest kara, to i błędy się znaleźć muszą.
🙂
@teacher
faktycznie bardzo śmieszne, że młodzi ludzie próbują dowiedzieć się czegoś na temat matury, która w znaczący sposób może zaważyć na ich przyszłości. Wydaje mi sie ze to calkiem normalne, ze w sytuacji, w ktorej ma się świadomość swojego błędu szuka się kogoś, kto pomoże rozwiac wątpliwości, tak aby bez strachu o tzw. błąd kardynalny podejść do reszty egzaminów.
@zza kałuży
Dziękuję za oryginał, skłonił mnie do przeczytania przekładu, i… zdecydowanie wolę ten pierwszy.
Nb. jak zacząłem szperać, to trafiłem na te księgi, co zbłądziły pod strzechy zapisane po angielsku i brzmi to lepiej, niż się spodziewałem, ale…
Choćby mimowolnie wpisuję się więc w nurt krytyki, zgadzam się też, że znajomość kontekstu kulturowego szalenie dialog z autorem i wzajemne zrozumienie ułatwia.
Ale to wiąże się z Pańską krytyką stosowania „witam”. Niedawno w Guardianie natrafiłem na artykuł sygnalizujący, że język angielski zmienia się tak szybko jak nigdy, a przykładami były terminy używane przez nastolatków, kompletnie niezrozumiałe dla znakomitej większości ich rodziców. Terminy te wywodzą się najczęściej z języka sms-ów, ale wyszły już z poczekalni i na dobre rozgościły się w ich języku codziennym. Tu moja uwaga: artykuł nie krytykował, nie oceniał – informował.
Polecam więc uwagi zapisane na http://sjp.pwn.pl/slowniki/Witam.html .
Nb. mam tu też własne spostrzeżenia – wynalazek maili wręcz wymusił wynalezienie jakiegoś neutralnego powitania/przywitania/pozdrowienia. W języku polskim była tu próżnia pomiędzy czymś bardzo oficjalnym i czymś prawie kumplowskim lub obraźliwie bezosobowym. Długo kombinowałem i pozostałem właśnie przy „witam” – choć ma już ono INNE znaczenie niż Pan jest przyzwyczajony mu nadawać.
Dodam jeszcze, dla smaczku, że prawie przyzwyczaiłem się do słowa „zajebisty” – własne dzieci mnie tu przeformatowały (nigdy jednak nie przystanę na „niemający”, zwyczajnie pomijam tę próbę zubożenia MOJEGO języka przez ludzi, którzy już nie słyszą w wymowie różnicy między „ż” i „rz”).
Aha, kiedyś czytałem, że jakiś polski pisarz podróżując po USA trafił do osady, w której mieszkańcy mówili tradycyjną polszczyzną – tak tradycyjną, że prawie ich nie rozumiał….
🙂
Pozdrawiam
rs
@monia2210 4 maja o godz. 22:04 244866
„młodzi ludzie próbują dowiedzieć się czegoś na temat matury”
Szkoła to jest funkcja okresowa. Co roku w maju przybiera te same wartości. Od założenia tego blogu odbyło się osiem matur. Osiem razy, z regularnością zegarka następował na tym blogu wysyp pytań od bardzo przejętych maturzystów.
Emocje to zjawisko naturalne. Trochę dziwne jest bardzo dziecinne przekonanie iż moje problemy i pytania są unikalne. Gdyby mieli choć trochę pokory zajrzeliby do pomaturalnych wpisów swoich kolegów z poprzednich roczników. Identyczna kolekcja tych samych emocji razy osiem.
W prawie każdym roku okraszona uspokajającymi wpisami Gospodarza. Maturzyści – myślcie trochę.
Matura z języka polskiego powinna być przemianowana na sprawdzian z dojrzałości interpretatorskiej różnych tekstów kultury, żeby rozwiać wątpliwości co jest przedmiotem oceny, bo inaczej wspomniani w felietonie Sarmaci zechcą, nie daj bóg, sporządzić narzędzia do oceniania wypocin maturzystów na wzór maszyn rejestrowych do dekompilacji syntaktycznej ich odpowiedzi i porównania z kodem zerojedynkowym w kluczu egzaminacyjnym, żeby wykluczyć kontekst „obcy i szkodliwy” i, za jednym zamachem, wszelką arbitralność oceny. A właściwie, idąc tym tropem, sprowadzą istotę egzaminu do umiejętności rozwiązania problemu rachunkowo-logicznego z jednym najbardziej prawdopodobnym rozwiązaniem i błędy kardynalne staną się już tylko błędami logicznymi. Kolejnym krokiem do wprowadzenia w następnej reformie byłoby wymaganie od maturzystów napisania jak najprostszego skryptu, który przeszuka dany tekst pod kątem sensu i poprze podaną w poleceniu tezę wszystkimi możliwymi argumentami.
Czytam. Oczom nie wierzę.
Rozpoczynanie zdania z małej litery, nazwy i imiona własne – a jak, z małej litery. Błędy ortograficzne na poziomie szkoły podstawowej.
Matóżysici, gratólójem wam. (Dla inaczej myślących: te błędy są nieprzypadkowe).
Nie jestem purystą, popełniam błędy. Jednakże poza klawiaturą z przyciskiem enter trzeba coś czytać, liczyć, pisać.
Poza tym, wg mnie oczywiście, stajem się bardziej amerykańscy od Indian. Najgorsze zaś jest to, że dawniej matura była świadectwem dojrzałości. Obecnie zaś tylko kolejnym egzaminem. Wypchniemy ze szkoły, poprawi się statystyka. Że co- niczego nie potrafią? Zmywak czeka.
Stajemy, stajemy – 🙂
Nie rozumiem, czemu morzna mieć zaszczeżenia dla tfurczość Ameryckiej poetki, pszecież to byu temat do wybrania. Urarzeń patryjoci mogli pisać o lalce i git. To jusz nie te czasy, kiedy pisało siem tylko na jeden temat: „kto był najwybitniejszym menrzem stanu luckość i dlaczego lenin”.
Czy matura z polskiego to matura z polskiej literatury, czy matura z umiejetnosci poslugiwania sie jezykiem polskim?
Bardziej niż amerykański wiersz istotne jest czy w dobie romansu z brykami i masowej komunikacji esemesowej nasi uczniowie odczytają ze zrozumieniem tekst prof. Bralczyka i , np. napiszą poprawnie jego streszczenie. Nurtuje mnie także, czy podczas lekcji wychowawczych poruszaliśmy problemy decydujace o ludzkim losie. Ilu z nas omawiając treść lektur, wychodziło poza ramy ich fabuł, konfrontując je, np. z naszą polską rzeczywistością. Bo naszym milusińskim przyjdzie codziennie zdawać egzamin z życia. I na marginesie, albo ktoś robi jaja z pytaniami o błedy kardynalne, albo młodzieży poloniści tego nie wyjaśnili.Matura to sprawdzian, powiedzmy wiedzy, i odporności na stres. A więc nie można pisać, iz Wokulski był cesarzem Eskimosów i wygrał bitwę pod Grunwaldem.
Eskimosi przegrali pod Grunwaldem i nie mieli cesarza.
Co do błędów kardynalnych, to fakt, że uczniowie tutaj pytają a nie nauczyciela nie najlepiej świadczy, o nauczycielu bardziej niż o spanikowanych uczniach.
@rs_ 4 maja o godz. 23:21 244867
„Dziękuję za oryginał, skłonił mnie do przeczytania przekładu, i… zdecydowanie wolę ten pierwszy.”
Ja też. Jest krótszy i bardziej rytmiczny. Z tym haiku to palnąłem głupstwo.
„znajomość kontekstu kulturowego szalenie dialog z autorem i wzajemne zrozumienie ułatwia.”
Akurat ta pani była raczej kosmopolityczna. Kłopotów materialnych nie miała i mogła zajmować się podróżami i zakochiwaniem od pierwszego wejrzenia w obcych krajach. A to jest raczej uniwersalne, wiem po własnej córce. 😉
„wynalazek maili wręcz wymusił wynalezienie jakiegoś neutralnego powitania/przywitania/pozdrowienia. W języku polskim była tu próżnia”
A więc mamy tu zderzenie języka z nowym medium komunikacji w środowisku dopiero powstających zasad zachowania. Pan – i językoznawcy – proponujecie zmianę w tkance języka. Jest jeszcze drugie i trzecie rozwiązanie – zmiana medium oraz zmiana zasad. Są ludzie – i to bardzo popularni i ze świata high tech którzy emaila przestali używać. Być może to dziwactwo, ale… Został im tweeter, telefon i papierowy list. Twierdzą, że wolą papier i tradycyjne formy wymuszające większą kulturę bo mniejszą nerwowość.
Gdzie na tym blogu wisi wywieszka „Odpowiada się na pytania o rozłączną pisownię partykuły „by” od 3-ciej do 5-tej”? Czy też „Nieodpłatne porady dla zrozpaczonych maturzystów we wtorki”?
Internauci nigdy tu nie byli, nigdy nic o sobie nie napisali a wpadają jak do pierwszego z brzegu mieszkania w obcym mieście z nagłą prośbą o cukier.
„Aha, kiedyś czytałem, że jakiś polski pisarz podróżując po USA trafił do osady, w której mieszkańcy mówili tradycyjną polszczyzną – tak tradycyjną, że prawie ich nie rozumiał….”
Większość Polonii płynie z prądem Poglish ale jest kilka osób które dalej dostają białej gorączki na stopień amerykanizacji języka polskiego. I to nawet szybszy w Kraju niż w Ameryce.
Jest np. programik „Językowa Langusta” w którym słuchacze dzwonią i podają przykłady Poglisha z życia codziennego. Coraz częściej są to przykłady z Polski a nie z USA.
@zza kałuży
> Są ludzie – i to bardzo popularni i ze świata high tech którzy emaila przestali używać.
Niestety, większość, i to taka większość kwalifikowana, nie ma na to szans. Ja, jak zapewne większość z tej większości, jestem zmuszony do tego mailowania codziennego przez pracodawcę, któy oczywiście swoje dzieci może wychowywać jak robił to niejaki Steve Jobs, bez własnego telefonu w dłoni i dostępu do internetu. Jednak dzieci jego pracowników zostałyby przez niego samego ocenione jako aspołeczne bez jakiegoś y-poxa w dłoni. Inni są zbyt leniwi (ociężali może…), by przeciwstawić się presji otoczenia.
„Akurat ta pani była raczej kosmopolityczna. …”
O to to, kilka krótkich informacji o autorce i już mi jakieś skojarzenia nowe z tymi jej spostrzeżeniami się nasunęły.
„Coraz częściej są to przykłady z Polski a nie z USA.”
Niestety, i ja na pewno nie jestem tu bez winy ;). Kiedy czasami staram się przetłumaczyć tekst angielski na polski, to widzę, że się nie da. Jeśli więc myśląc po polsku używam angielskich słów, to mam ciągłą świadomość tego, że całość musi bić po oczach: tego nie pisał native.
A wydaje mi się, że nie jest to powszechna świadomość…
P.S.
Co do wymuszania kultury, to nasuwa mi się dodatkowa obserwacja – często wolę do kogoś zadzwonić, niechby był ode mnie oddalony o 2 metry, bo wtedy mnie słucha. Jak podejdę i rozmawiam, to najczęściej odbiera w trakcie telefon, traktując moją obecność jako drugorzędną wobec telefonu….
@rs_ 5 maja o godz. 20:12 244877
„traktując moją obecność jako drugorzędną wobec telefonu….”
A ja myślałem, że narzekanie na to to wina moich pięciu krzyżyków na karku i szybko postępującego zwapnienia… albo kompleksów.
Gapienie się na „ważniejsze ekraniki” zaczęło się wraz z pojawieniem się pagerów.
Nie ma dla nas ratunku, niestety. Kilku znajomych uwielbia używać tylko funkcji głośnomówiącej telefonu. Przyzwyczaili się w samochodzie i teraz trzeba odszyfrowywać ich głos z dźwięków radia albo odgłosów rozmowy z sąsiedniego kjubikla 😉
A to niby ten wiersz był w arkuszu umieszczony w oryginale? Po angielsku?
Nie rozumiem problemu.
@Hortik @Gospodarz
Pogratulować Gospodarzowi ucznia, który napisał „Lalkę”.