Rekolekcje w szkole
Rozpoczęły się rekolekcje. W moim liceum nauka religijna będzie odbywać się na terenie szkoły na przemian z lekcjami. Nie podoba się to uczniom, którzy woleliby nie mieć żadnych zajęć, tylko trzy dni wolnego od nauki i prawo, a nie przymus, uczestniczenia w naukach kościelnych.
Drugi rok w moim liceum rekolekcje będą odbywać się w murach szkoły. Wcześniej były to dni wolne od zajęć, zaś dla nauczycieli czas pracy bez uczniów. Młodzież mogła ten czas poświęcić na duchową refleksję w domu bądź w kościele. Obecności nikt nie sprawdzał. Ambitnym uczniom oraz wielu rodzicom nie podobało się, że przepadają lekcje. Trzy dni to przecież dużo nauki. Na prośbę tych osób dyrekcja postanowiła nie odwoływać zajęć. W tym roku organizacja rekolekcji w moim liceum wygląda tak oto – tutaj program. Obecność obowiązkowa.
Nieco inaczej rozwiązano ten problem w szkołach podstawowych. Nie ma tam żadnych lekcji. Nauczyciele odprowadzają uczniów do kościoła, a potem przyprowadzają. Dla osób, które nie chcą brać w tym udziału, przewidziano siedzenie na świetlicy i nudę. Żadnych atrakcji, aby nie robić konkurencji kościołowi.
Komentarze
Każdego roku temat rekolekcji budzi skrajne refleksje u wielu dyskutantów. W istniejących realiach polityczno-edukacyjnych one są i będą. To mieści się w kosztach powrotu religii do szkół. Co więc można zrobić? Myślę, że program zajęć rekolekcyjnych powininien być bardzo atrakcyjny dla dzieci i młodzieży, trzeba przelamywać schematy w tym zakresie, a nie ograniczać się do kościelnych murów. Oczywiście, to wymaga sporego wysiłku i inwencji ze strony katechetów oraz diakonów, którzy nie wpadli w szpony rutyny.
Oczywiście to rozwiązanie jest racjonalne, jednak jestem ciekawa jednej sprawy: A co z osobami, które nie chodzą ani na etykę, ani na religię?
Nieudzielenie trzech dni zwolnienia z zajęć szkolnych stanowi naruszenie §10 rozporządzenia MEN z dnia 14 kwietnia 1992 r w sprawie warunków i sposobu organizowania nauki religii w publicznych przedszkolach i szkołach (Dz.U. nr 36 poz. 155 z późn. zm.)
I jeszcze jedno pytanie. Jeśli większość pójdzie na rekolekcje, to czy realne jest realizowanie materiału z resztą klasy?
Nie jest ważne czy w Polsce będzie kapitalizm, wolność słowa, czy w Polsce będzie dobrobyt. Najważniejsze, żeby Polska była katolicka.
Moim zdaniem, skoro uczniowie mają 2 godziny religii tygodniowo, to mogliby przez te 2-3 dni chodzić na rekolekcje do kościoła, po szkole. Nie traciliby godzin nauczyciele, którzy z jakiegoś przedmiotu maja 1 godzinę w tygodniu i akurat wypada im ona w czasie rekolekcji. A uczniowie pokazaliby, jaka jest ich wiara.
W mojej szkole (zespół gimnazjum+podstawówka) sprawa mniej więcej jak u Autora. Lekcje- kościół-lekcje, gimnazjum osobno, mniejsi osobno. Bałagan, wkurzeni nauczyciele. Jestem za koncepcją albo-albo. Najbardziej zaś jestem za rekolekcjami jak za moich młodych czasów- po południu, z inteligentnymi księżmi, oferującymi naprawdę ciekawe nauczanie. Tylko że część rodziców protestuje, a reszta w duchu się cieszy, że im „odpada” problem z prowadzeniem dzieci do kościoła po pracy. Lepiej na szkołę zrzucić, ale przy okazji narzekać na klerykalne państwo. Lekka schizofrenia.
W moim liceum tego roku w pierwszych dwóch dniach odbywała się 1 godzina lekcyjna w wymiarze 45 min, potem uczniowie byli odprowadzani przez nauczyciela do kościoła i po rekolekcjach wracali do szkoły na pozostałe lekcje, które były skrócone do 35 minut. Nikomu nie odpowiadało to perfidne rozwiązanie. Trzeci dzień rekolekcji był dniem wolnym od zajęć lekcyjnych. Nauczyciele w tym czasie brali udział w Dniu Otwartym szkoły – od godz 9 do 15. Rozumiem, że miało miejsce naruszenie prawa – §10 rozporządzenia MEN z dnia 14 kwietnia 1992 r w sprawie warunków i sposobu organizowania nauki religii w publicznych przedszkolach i szkołach (Dz.U. nr 36 poz. 155 z późn. zm.)
„Rozumiem, że miało miejsce naruszenie prawa…”
Jesli bylo naruszenie prawa, to powinno byc doniesienie do prokuratury. Jesli powinno byc, to dlaczego go nie ma?
@narciarz 2
Jest obowiązek zgłaszania do prokuratury „podejrzenia popełnienia przestępstwa” – nie każde naruszenie prawa jest przestępstwem … 😉
Rozważaniami na temat rekolekcji powinni,moim zdaniem, zająć się ludzie z epidiaskopu. Polecam też artykuł Joanny Radzikowskiej pt.W co wierzą katolicy? (POLITYKA nr 11) Po ponad dwudziestoletniej indoktrynacji na koszt państwa, przybywa ludzi młodych niewierzących. Mnie to akurat ani grzeje ani ziębi, tylko jaki jest sens ładować 1.5mld złotych w przedsięwzięcie które przynosi odwrotny skutek?!
filologini
15 marca o godz. 21:25 244241
Czy, o ile doszło do złamania prawa, dyrektor szkoły poniósł/ponosi konsekwencje prawne?
Na jakiej podstawie formalnoprawnej „nauczyciel” odprowadza dzieci na rekolekcje do kościoła i z niego je przyprowadza?
Ten „nauczyciel” to, jak sądzę, nie ksiądz katecheta, ale osoba nie wyposażona w „misję kanoniczną od biskupa”; zwykły, cywilny nauczyciel, posiadający państwowe kwalifikacje do uczenia, nie opłacany przez Kościół, a opłacany przez podatnika. Czy tak?
Czy sprawami religii w publicznej szkole zajmują się cywilni, podlegli Ministerstwu Edukacji nauczyciele?
Liberał pan Jażdżewski organizuje metodami wielopoziomowego marketingu sprzedaż pomysłu na odebranie Kościołowi finansowania lekcji religii.
Ciekawe czy będzie płacił od zarekrutowanego łebka aktywisty czy też procent od sprzedaży?
Wyzłosliwiam się gdyż liberalny pan Jażdżewski nie lubi u siebie głosów odmiennych od liberalnej linii.
Nie umie także doliczyć się prawdziwej liczby godzin religii, szacując ją na „ponad 560”. Ot, politologiczna precyzja.
Wklejam tutaj wpis, jaki tam „oczekuje na moderację”:
************************************************
Po pierwsze, podana liczba godzin religii jest błędna (i to bardzo zaniżona). Widać, że ten co ją liczył dzieci żadnych nie ma, a już z pewnością nie ma wielu takich, które przeszły pełen kurs od zerówki do matury.
Po drugie dopóki wołania o powrót lekcji religii do budynków parafialnych nie wyjdą od środowisk ludzi wierzących, dopóty będą one jałowe i zgodnie z prawdą uważane za kolejny atak na Kościół w Polsce. Atak wychodzący ze środowsk żydowskich, postkomunistycznych, lewackich, ateistycznych i/lub liberalnych. Nienawiść do Kościoła jest dla tych środowisk bardzo miłą platformą ideologicznych spotkań, nawet gdy na inne sprawy ich poglądy się różnią.
Kościół (oczywiście niewłaściwie) uzyskał finansowanie religijnej indoktrynacji ze środków publicznych. Ale aby być uczciwym, każdy, który domaga się przerwania tego procederu powinien policzyć ileż tych publicznych środków wypada na głowę statystycznego ucznia. I porównać z wysokością funduszy, jakie sam ukradł reszcie współobywateli metodą szemranych dotacyjek na swoje fundacyjki. Które to dotacyjki udzielane są ciepłą rączką przez państwową administrację urzędasów miłościwie nam panującej PełO, przez prywatnych przedsiębiorców liczących na poparcie miłościwie nam panującej PełO, (albo wręcz pływających w mętnej wodzie przedsiębiorstwa z udziałem Skarbu Państwa) oraz zagranicznych fundacyjek, relizujacych swoją indoktrynację w Polsce, zgodnie ze swoimi – obcymi interesami.
Duchowe… Hm duch po łacinie spiritus. Coś w tym jest.