Przyznaję się do…
Trwa moda na przyznawanie się do niewłaściwych zachowań. Codziennie dowiadujemy się, że ktoś robił źle, ale teraz tego żałuje. Premier nieomal codziennie za coś przeprasza i obiecuje nigdy tego nie robić. Brawo! Ćpał, bił własne dzieci, ale sam wie, że źle robił, dlatego brawo! Po prostu wzór. Tylko naśladować!
Podszedł do mnie któregoś razu zaprzyjaźniony ksiądz i zapytał, kiedy byłem ostatnio u spowiedzi. Odpowiedziałem, że ja nie grzeszę, więc się nie spowiadam. I tu popełniłem straszną gafę. Jakie to niemodne twierdzić, że się jest czystym jak łza. Toż to objaw strasznej pychy. Do niczego w życiu nie dojdę, jak się będę stroił w piórka niewinności. Głupio odpowiedziałem księdzu, a przecież… niech się tylko zastanowię… grzeszyłem, ćpałem, piłem i biłem… strach mnie ogarnia, gdy pomyślę o swojej przeszłości, bo już w kolebce będąc…
Tak mocno niszczyłem swoje ciało, że teraz cierpię na zaniki pamięci. Prawdę mówiąc, trochę w życiu nagrzeszyłem. Tylko do czego by się tu przyznać publicznie, aby spowiedź wzmocniła mój wizerunek, a w żadnym wypadku go nie osłabiła? O spowiadaniu się księdzu na ucho nie może być mowy. Dziś trzeba się spowiadać publicznie. I do czego mógłby się przyznać publicznie nauczyciel i wychowawca młodzieży?
Nie ma sensu ryzykować. W tej sprawie muszę udać się do poważnej firmy doradczej. Niechże zrobi badania marketingowe i ustali, do czego mogliby się przyznawać polscy nauczyciele. Weźmy na przykład bicie swoich uczniów. Dziś ani nie twierdzę, że biłem swoich uczniów, ani też nie twierdzę, że nie biłem. Nie jestem ja taki głupi, aby coś twierdzić albo nie twierdzić bez sprawdzenia, jaki to będzie miało wpływ na mój wizerunek. Czy mógłby premier podać mi namiary na instytucję, w której zasięgał porady w sprawie przyznawania się do winy? Tak bardzo chciałbym się do czegoś przyznać, ale nie wiem, co jest na topie. Narkotyki, alkohol, bicie dzieci czy nieudzielanie pomocy ofiarom wypadków na drodze? A może wykradanie drobnych z portfela rodziców? Czuję, że premier podkradał mamie i tacie…
Więc do czego mógłby się przyznać nauczyciel?
Komentarze
Myślę, że zakres grzeszków i zaniedbań,z których należałoby się nam nauczycielom publicznie wyspowiadac byłby całkiem spory.
Mamy przecież od dziecka zakodowane: ” Chocby cię smażono w smole, nie mów co się dzieje w szkole”. Kto tego dokonał ? Nauczyciel, któremu jak już nigdy póżniej, ufały dzieci z klas nauczania początkowego
To pierwsze pole do publicznej spowiedzi. To przecież działa. Solidarnośc korporacyjna dotyczy wszystkich środowisk. Wszyscy chodzili przecież do szkoły i przyjęli tę naukę. Wiemy,że szkoła współdziała z domem, a tam:
„Nie mów nikomu, co się dzieje w domu”. „Marny to ptak, który własne gniazdo kala” – tu przeważnie kończymy, a dalej jest przecież to co najważniejsze – …a jeszcze gorszy ten, który o tym mówic nie pozwala!
Kto ukształtował współczesnego obywatela, wyborcę,menadzera, polityka,współwyznawcę wiary świętej i td.
„Sukces ma wielu ojców, a porażka jest sierotą”. Latwo wskazac na kogoś palcem mówiąc – ON !!! Wskazując jednak palcem na drugiego zauważmy,że pozostałe trzy palce wskazują na nas .
Ja się przyznaję do tego,że współkształtowałem swiadomośc moich uczniów wg.najlepszych zasad jakie sam wyznaję. Jeśli jednak inni – ONI, pokazali młodym takie zasady i wzorce, jakie winny byc wypalane żelazem, to nie biorę za to odpowiedzialności.
Nie pozwalałem ściągac, narażając się na przekleństwa uczniów i krzywe spojrzenia kolegów, którzy na to pozwalali, czy jedynie tolerowali.
To na początek – dla rozruszania innych, chcących oczyścic publicznie swoje sumienia. Wybaczenie nie jest zagwarantowane przez nikogo.
że zgrzeszył zachłannością i poważył się na strajk;)
No dobra! Skoro tak, to wyrzucę to z siebie tu i teraz. Krzyknąłem na uczniów w jednej klasie. Całkiem niedawno. Mało powiedziane, wydarłem się na nich. Potem oczywiście zgłosiłem wychowawcy naganne zachowania uczniów itd, ale sam zdawałem sobie sprawę, że to przecież była oznaka mojej słabości (uczę już ładnych parę lat, ale każdemu może się zdarzyć słaby dzień, co nie?). Ale potem ich przeprosiłem za swoje zachowanie. To zrobiło korzystne wrażenie i na uczniach i na tejże wychowawczyni, starszej poniekąd stażem ode mnie koleżance, która stwierdziła, że nie wie czy ona by się odważyła na taki gest. No i znów odzyskałem pedagogiczny wigor:)
A co do grzechu nr 1 to może to jest ten właśnie. Przypomnijmy sobie sławny spot reklamowy jednego z operatorów komórkowych, w którym rozwrzeszczane stadko uniemożliwia rozmowę przez telefon. CIIISZAAA MI TAM JEDEN Z DRUUUGIM! Jak nieludzko silny głos, co za ekspresja… A potem z miejsca interwencja ZNP, żeby zakazać nadawania tej reklamy?! Dlaczego, pytam??? Pan Czesław lubi przysłowia, jak zauważyłem, więc może ja mu zawtóruję: „Tylko winni się tłumaczą”?
Mam pecha, czy co? Już parę razy wygasiłem dyskusję swoim wpisem.
Może ktoś ma zdanie na ten temat? A może Tylko my z Panem Piotrem mamy powody aby uderzyc się w piersi? Z wyłączeniem Gospodarza oczywiście.
Przyznaję się do opowiadania uczniom lektur…..dobra jestem w „Nad Niemnem” i w „Syzyfowych pracach”.Wygrywam z ekranizacjami tychże.
Opowiadałam już nawet „Pieśń nad Pieśniami” i Panie Boże….lubię to robić,więc wybacz mi zarozumialstwo!
Przyznaję się ,że podpowiadam własnym wychowankom na klasówkach i sprawdzianach,bo strasznie się nudzę……i za tę nudę błagam o wybaczenie.
Ja jako juz emerytowana nauczycielka matematyki nie przyznaje sie do prawie niczego. Ostatnie lata chodzilam do pracy „na prochach” by nie drzec sie na dzieci…
Jakie nauczyciel ma grzechy? Cały wagon niejednokrotnie, jakby tak przyjrzeć się z bliska niektórym. Co mam sobie do wyrzucenia jako nauczycielka? Pewnie też by się znalazło, gdyby tak roztrząsać, które zło mniejsze. Pisałam kiedyś na bloogu o spowiedzi… Grzech zaniedbań zdarza się pewnie każdemu, ale czy warto tak bardzo winić sie za to, gdy tak malo czasu i wszystkiego nie da się zrobić , co by się chcialo. Patrzymy na siebie z perspektywy własnego „ja”, więc wydaje się nam , że jesteśmy idealni. Pozdrawiam – Krystyna.
Laura pisze o perspektywie „własnego ja” i tu jest chyba pies pogrzebany. Mamy swoje grzeszki i słabostki, ale niekoniecznie to jest to za co krytykują nas inni, choćby uczniowie czy rodzice. Często nie potrafimy lub nie chcemy dostrzec, co jest naszą prawdziwą wadą czy grzechem. Tak dla dobrego samopoczucia. Kto nie bałby się dać uczniom ankiety na temat własnej pracy? Pytania typu: czy nauczyciel jest dobrze przygotowany na lekcje, czy jest punktualny, czy sprawiedliwy, czy umie wytłumaczyć nowy materiał itp… Wszystkie odpowiedzi: oceń w skali od 1-10. Poprosić uczniów, żeby sami to zorganizowali, nie w klasie przy mojej obecności, ale żeby zapewnić maksimum animowości. To taki przykład. A może ktoś tego próbował. Bardzo mnie to ciekawi i chętnie skorzystałbym z czyichś doświadczeń w tej materii.
Piotr,
Ja to robiłem kiedyś wiele razy. Odpowiedzi zależały od zespołu klasowego, nawet od tego kto był wychowawcą. Stosunek uczniów do nauki i szkoły to wypadkowa pracy zbiorowej : rodziców, dyrektora, wychowawcy i poziomu intelektualnego samych uczniów. Każda klasa oceniała mnie inaczej, w zależności od tego, w jakiej szkole i jacy uczniowie. Nic mi to nie dało. Jeśli chcesz wiedzieć, to zasatanów się jak ci się prowadzi lekcję w danej klasie. I będziesz wszystko wiedział. Ankiety wprowadzają w błąd. W przeciwieństwie do wielokrotnie powtarzanych lekcji są jednorazowe, a więc ich wynik zależy od chwili, a nie perspektywy wielu dni.
Ja również proszę o to co mój poprzednik. Bardzo chciałbym porównac swoje doświadczenia w zakresie samooceny z doświadczeniami innych.
Ja to robię od paru lat z tym, że odbywa się to anonimowo, na lekcji przes nanoszenie „strzałów” na tarczy strzeleckiej. Tarcza ma właśnie 10 pkt. i podzielona jest na 4 cwiartki, dla odpowiedzi na 4 pytania: Czy nauczyciel potrafi:
I.Zaciekawic lekcją?
II.Wyzwolic moją aktywnośc?
III.Okazywac życzliwośc i sympatię?
IV.Sprawiedliwie oceniac?
Wyniki nanoszę sobie na zbiorówki, dla klas I-szych czy II-gich, oraz przedmiotami, których uczę.
Młodzież ma frajdę, teraz w czerwcu – taką jak ja miałem przez cały rok.
Ankiety sa potrzebne tym nauczycielom, ktorzy po pierwsze nie beda odgrywac sie na uczniach za wynik… a po drugie postaraja sie zmienic to, na co uczniowie w nich narzekaja. Mysle ze tak samo jak my – uczniowie jestesmy rozliczani ze swojego zachowania, to nauczyciele tez powinni byc. Bo czesto robia i mowia cos, co im zwyczajnie nie przystoi. Pozwalac uczniom sciagac to naturalna rzecz, przeciez kazdy kiedys chodzil do szkoly… Drodzy Nauczyciele przypomnijcie sobie szkolne lata i nie potepiajcie uczniow za sciaganie 🙂
Piotrze, i co z tematem – ocenianie przez uczniów?
A ja przyznaje sie, ze nie tlumacze rodzicom, ze przyswajanie wiedzy to ciezka praca. „Jak lekcje sa prowadzone w wesolym nastroju i z humoremm to wiedza sama wchodzi do glow.” Rodddzice wrecz sami mi wmawiaja takie podejscie. I takie lekcje tylko pokazuje na „dniach otwartych dla rodzicow”. Rodzice zadowoleni, dyrekcja cieszy sie bo liczba uczniow rosnie z roku na rok (szkola prywatna) Dzieciaki przyciskam dopiero jak rodzice wroca do domow, nie zapominajac ostatnie 5 minut poswiecic na jakas dynamiczne gry zeby zapomnieli o ciezkiej pracy ktora wlasnie wlozyli w przyswajanie wiedzy i wrocili do domow przekonani, ze bawili sie na lekcjach. Gdybym nie nie przyciskala rodzice by mi glowe urwali, ze dzieci nic nie umieja. Nie orientuje sie czy dzieci nauczone przyswajania tak lekkostrawnej wiedzy beda potrafily kiedys same do niej dazyc, raczej watpie. Ale coz, klamie bo tego ode mnie wymagaja rodzice, dyrekcja czyli wolnorynkowa, prywatna oswiata, ktorej czesto na tym blogu domaga sie niejaki MKM.
Nauczyciel nie może przyznać się do niczego;/ Bo nigdy nie wiadomo w którym momencie ta chwila słabości zostanie wykorzystana przeciwko nauczycielowi. Nauczyciele źli a uczniowie jeszcze gorsi:)