Absolwenci z pompą
Absolwenci potrafią tak hucznie żegnać się ze szkołą, że potem muszą witać się z wymiarem sprawiedliwości. Mógłbym wiele opowiedzieć o tych niezwykłych zdarzeniach, ale dałem słowo rodzicom, że nie ujawnię, jakich wybryków dopuściły się ich dzieci. Niech więc czytelnikom wystarczy informacja, że pisałem dla sądu (często na prośbę obrońcy) opinie o moich uczniach. Także obecny rocznik absolwentów aż się pali, żeby odejść ze szkoły z pompą. Dziś uczniowie urządzili w szkole grilla (dziękuję za kiełbaski), ale przecież na tym „pompa” się nie mogła skończyć. Ponieważ wiemy, co bywało w przeszłości, wszelkie takie zabawy przerywamy. Lepiej bowiem dmuchać na zimne, niż dać się wplątać w coś, co zaczyna się niewinnie, a kończy wybrykiem. Trudno dziś było to uczniom wytłumaczyć, więc wzięli nas za starych pryków, którzy nie umieją się bawić. W każdym razie dzisiejszy dzień nie był dniem wolnym od zajęć, mimo że nieomal wszyscy trzecioklasiści już dzisiaj zrobili sobie wolne. Chcieli się bawić, ale im na to nie pozwoliliśmy. Grill ledwo zapłonął, a już został zdmuchnięty.
Szkoła organizuje jutro uroczystość zakończenia nauki w klasach trzecich. Będą cięte kwiaty i kwieciste mowy, publiczne odczytywanie nazwisk absolwentów i pukanie w niemalowane na szczęście. Będą też dyplomy, nagrody dla najlepszych i słowa pociechy dla mniej zdolnych. Cała tradycja szkoły zalśni jutro cudownym blaskiem. Niestety, młodzież oczekuje innego pożegnania. Niektórzy woleliby, aby zamiast lśnienia tradycji zalśniła piana w kuflu. Nie wątpię, że gdyby dyrekcja, zamiast mowy o wyższości wiedzy nad niewiedzą, zacytowała Sienkiewicza i wypowiedziała słowa: „chluśniem, bo uśniem”, młodzież byłaby wniebowzięta. Jakoś jednak obyczaj chlapnięcia po kuflu piwa na jedną nogę nie może się zadomowić w polskiej szkole. Aby wypić, trzeba więc ze szkoły wyjść. A zatem do widzenia i na zdrowie! Pijcie, ale z umiarem; żebym nie musiał temu i owemu pisać potem opinii, że tak w ogóle to on przez całe liceum był nadzwyczaj grzeczny, a dzisiejsze łajdactwo to absolutny wyjątek.
Komentarze
niebywałe chamstwo uczniów, niezaprzeczalnie! swoim obrzydliwym i porażającym wybrykiem podważyli siłę wielkiej, nieznanej nikomu tradycji! zamach na regulamin, zamachem na nas wszystkich! zniewoleni zapachem grillowanej kiełbasy nauczyciele: łączcie się!
Szanowny mkmk,
proszę napisz, ile masz lat, żebym mógł wytłumaczyć sobie jakoś Twoją ironię.
Wpisu Pana Chętkowskiego nie skomentuję. Palę się ze wstydu na samo wspomnienie tego, co wyprawiałem w Liceum…
19
dlaczego sądzisz że to ironia, w mojej szkole nauczyciele podejmują się walki z bardzo poważnymi problemami – dzisiaj podjęto bohaterską potyczkę z rozpustnikami bezkarnie harcującymi na szkolnym boisku. Na szczęście przykładna postawa ciała pedagogicznego w porę zareagowała i doniosła W.Cz. Dyrektorowi o planowanym nieszczęściu, któremu postanowiono bezkompromisowo Zaradzić. Brawurowa akcja odbyła się przy pomocy zgranego kolektywu pedagigicznego, dzięki czemu dotąd bezkarni destruktorzy zostali spacyfikowani przy pomocy najbardziej wyrafinowanych metod pedagogicznych. Panie Macieju, nasza szkoła jest wyjątkowa, jutro na pewno Dyrektor będzie o tym mówić, zapraszam serdecznie.
a tak na poważnie Panie Macieju: wpis Gospodarza pomija zasadniczą kwestię, o tuż w tej szkole (i pewnie w innych też) nauczyciele działają w bardzo prosty sposób: wymyślają sobie jakiś problem i potem go wspólnie rozwiązują. Prościej jest obarczyć niewiadomo jakimi winami uczniów, którzy bez żadnych ekscesów robią sobie ostatniego dnia grilla, niż odrobinę się postarać i np złapać toaletowych palaczy. Ci ludzie są bardzo leniwi, prawdziwe problemy olewają na całej linii, natomiost bohatersko rozwiązują te, które istnieją tylko w ich wyobraźni. Tak samo Dyrektor bohatersko rozwiązał problem narkomanów na szkolnym boisku (NIGDY nie było nawet jednego): zabrał uczniom możliwość korzystania z bramy.
mkmk,
dziekuję Ci za odpowiedż. Wydaje się mi, że w Twojej szkole istnieje bądż istniała grupa uczniów, która doprowadziła szacowne grono do histerii. To tłumaczyć może działania prewencyjne w rodzaju spacyfikowania szkolnego boiska. Problem obecności w szkole narkotyków jest szalenie trudny. Potrzeba niesamowicie ogromnej znajomości problemu, potrzeba opanowania i delikatności przy próbach rozwiązywania go. Nie znam szkoły, w której odniesiono sukces w walce z dragami. I tu pytanie do gospodarza: czy nauczyciele są przygotowywani do zmierzenia się z takim kłopotem? Wiem z doświadczenia, że próby pomocy uczniom nadużywającym alkoholu, lub uczniom u których stwierdzono symptomy zażywania narkotyków (są takie-bardzo wyrażne i jednoznaczne), napotykały na przeszkody już na etapie rozmów z rodzicami (Co? to nie prawda, ja nie wierzę, czepiają się państwo itp.). Wzywanie pomocy z zewnątrz (policja, specjaliści leczenia uzależnień), z dnia na dzień rujnuje opinię szkoły. Nauczyciele zamiast zająć się obowiązkami, przeżywają najazdy rodziców zadających-jeden przez drugiego-szereg pytań o to, który z leniwych belfrów dopuścił do wniesienia dragów do szkoły i co ci leniwcy zamierzają z tym zrobić. Dobrze, gdy nie pojawi się żądny taniej sensacji dziennikarz, lub lokalny polityk – rewolucjonista, mogący na krzyku w okół kilku ujaranych uczniów zbić mały kapitalik. No i mamy sytuację kryzysową, w której nauczyciele stają się specami od PR, przestając być nauczycielami. Otóż nic z tym nie zrobią. Nikt nic z tym nie zrobi. Przynajmniej teraz. Jeszcze nie tak dawno, masowo wprowadzano działania prewencyjne: ochrona z zewnątrz, monitoring, które to metody nie zaradziły nawet agresji w szkole. Coraz więcej jest zajęć profilaktycznych. Lecz tu potrzeba prelegentów umiejących „zagrać” na młodzieńczej wyobrażni, by profilaktyka dała efekty wymierne. Osobiście znałem tylko jednego takiego człowieka. Marka Kotańskiego. Chciało się mu włóczyć po szkołach i gadać o tym szambie w sposób tak ekspresyjny, że nauczycielki płakały, a uczniowie przeżywali tę wizytę jeszcze przez miesiąc.
Weż, mkmk, pod uwagę mozliwość taką, że nauczyciele boją się. Mają prawo. To także ludzie. Weż pod uwagę, że wielu nauczycieli może nie identyfikować czegoś, co nazywasz prawdziwymi problemami. A propos – co masz na myśli? Pamiętaj, że macie – wy uczniowie – możliwość negocjacji z nauczycielami. Czy Wasz samorząd nie może zorganizować zebrania z nauczycielami, na którym zwerbalizujecie swoje opinie o postępowaniu grona? Czy przedstawiliście swoje wyobrażenie o funkcjonowaniu Waszej szkoły? Czy Wy daliście Dyrektorowi najmniejszy nawet zbiór pomysłów na zajęcia ponad programowe dotyczące profilaktyki (może wizyta w oddziale detoksykacji dla narkomanów? Działa w sposób szokujący). Wierz mi, w chwili, w której do belfrów dotrze, że zamierzacie wziąć na siebie część odpowiedzialności za szkołę, relacje na linii grono-uczniowie, poprawią się w mgnieniu oka.
Nie narzekać. Wziąć sprawy w swoje łapy.
Pozdrawiam serdecznie.
Przepraszam Gospodarza za ten „kącik porad dobrego wujka”.
Panie Macieju,
chodziłem do tej szkoły 3 lata, więc mogę przyznać z całą odpowiedzialnością, że nie ma w niej problemu z narkotykami – to był pomysł Dyrektora na to, żeby rodzice zaakceptowali zakaz korzystania uczniów z bramy parkingu – sprytu Dyrekcji nie odmawiam – podobno niektórzy te kłamstwa przyjęli do wiadomości.
bardzo podoba mi się stwierdzenie specjaliści od PR – odpowiada rzeczywistości w każdym calu
mówiąc o prawdziwych problemach, miałem na myśli te które w ogóle istnieją – nie muszą być poważne. Na szczęście poważnych w tej skzole nie ma, więc tym łatwiej kadrze przypisywać sobie zasługi. Oczywiście są to zasługi nie ich, tylko rodziców.
A jeżeli chodzi o Dyrektora – jako specjalista od PR pacyfikuje wszystkich, którzy chcą rogrzebywania zatargów.
Zgadzam się z Panem, że szkoła potrzebuje fachowców, którym w szkole przeważnie się pracować nie opłaca. Spora grupa belfrów w xxi to nie profesjonaliści tylko ludzie zawistni i podli – dali temu wyraz choćby w tym roku. Zamiast dogadywać się z uczniami i razem tworzyć sympatyczną atmosferę, jak na ludzi na poziomie przystało (a tu się da, NAPRAWDĘ!), wolą popisywać się władzą, bądź pod płaszczykiem „zadań wychowawczych” wybrać sobie nieusłużnego ucznia i przy pomocy własnej władzy i biurokracji próbować go zniszczyć. MIałem to szczęście, że obserwowałem to z boku, ale dało mi to pełny obraz jak niscy ludzie mianują się pedagogami i jak nisko upadła organizacja ich zrzeszająca.
Oczywiście pośród tych niechlubnych grup są ludzie wspaniali, którym należy się ogromny szacunek: ale cóż może jeden wobec czterech?
Oczywiście pewnie zostanę zjechany zaraz przez komentujących, ale szczególnie dzisiaj, pięknym choć kłamliwym słowom, trzeba przeciwstawić trochę Prawdy.
mkmk,
no tak, w całej tej dyskusji nie zwróciłem uwagi na to, że istnieją nauczyciele, którzy nauczycielami nie powinni zostać. Istnieją dyrektorzy, którzy pojęcia nie mają o zarządzaniu placówkami oświatowymi. Istnieją rodzice, którym do rodzicielstwa zbyt daleko. Gdybyśmy zaczęli tu rozgrzebywać te kwestie, to nasze rozmowy byłyby tylko czczym filozofowaniem.
Chcę tu zwrócić Twoją uwagę na to, że pisząc słowa „zawistni” i „podli”, dokonujesz oceny. Jak sądzę, jest to ocena subiektywna. W sytuacji, jaką obserwowałeś „z boku”, najpewniej znałeś doskonale i poglądy, i motywy „nieusłużnego” ucznia. Czy znasz poglądy i motywy drugiej strony uczestniczącej w sporze z innego żródła, niż relacje i opinie kolegów?
Cieszę się, że spostrzegasz w środowisku ludzi wspaniałych, zasługujących na szacunek. Chcący wiele osiągnąć uczniowie, w sposób naturalny będą gromadzić się w okół nich. Taki nauczyciel staje się autorytetem (czy ktoś rozumie jeszcze pojęcie „autorytet”?), z którym kontakt – w najgorszym przypadku – będzie tematem wspaniałych wspomnień. Nie zdoła on wybawić szkoły i szkolnictwa od skutków istnienia w nich person niepożądanych, lecz wniesie w życie swych wychowanków wiele dobrego. Ja także miałem takiego nauczyciela. Bywały dni, w których chodziłem do szkoły tylko ze względu na godzinę zajęć z tym człowiekiem. Wpojone mi przez niego zasady, stosuję do dziś. Do wielu jego słów dopiero dojrzewam! A jestem już ojcem trojga dzieci…
Nie zwalaj, proszę, win na organizacje zrzeszające czy to pedagogów, czy innych pracowników oświaty. Nie zmieni to nic w TWOIM POSTRZEGANIU TWOJEGO OTOCZENIA. Nie zmieni to nic w tym otoczeniu. Zarzynanie kozłów ofiarnych ma wiele wspólnego ze zwykłą zemstą…
Notuj natomiast błędy innych. Notuj błędy SWOJE. W przeszłości także zetkniesz się z ludżmi, którym będziesz chciał cokolwiek przekazać. Nauczony błędami, zrobisz to lepiej.
Życzę i Tobie, i Twoim kolegom wszystkiego dobrego.
Pozdrawiam.
P.S. Znowu popadłem w mentorskie tony. Ten blog nie jest miejscem na coś takiego.
mkmk,
napisz, proszę, co – Twoim zdaniem – należy zrobić aby wskazaną przez Ciebie sytuację zmienić. Przyjmij rolę Dyrektora szkoły. Nie żartuję. Może znajdziemy w tym coś odkrywczego, bo rzadko kto zadaje uczniom pytanie, co chcieliby dla szkoły zrobić, jak ją widzą, co im nie odpowiada. Postaraj się unikać rozwiązań, które pozostać muszą w gestii Ministerstwa, kuratorium i tym podobnych instytucji budżetowych. W końcu, najskuteczniejsze „rewolty”, to te wygenerowane „z dołu”. Takie pomysły to temat – rzeka, lecz zwykle zmiany zaczynają się od tego właśnie. Szalenie mnie to interesuje.
Panowie,
Sprawa ostatniego dnia w Tej Strasznej Budzie to cos zupelnie innego niz biezace problemy roku szkolnego i kontaktow uczniowie-kadra. Niewatpliwie jest to dzien dla ucznia szczegolny. Nie dziwi mnie, ze chcieli swietowac, ale nie dziwi mnie rowniez strach nauczycieli (tez niestety pameitam, co to sie w szkole wyprawialo…). Grill na boisku niewatpliwie nie byl najgorszym pomyslem z mozliwych, pewnie niektorzy nauczyciele nawet z checia by sie na nim pojawili, a nawet pomogli organizowac, gdyby wiedzieli. Podobnie dam palec sobie uciac, iz uczniowie, ktorzy wymyslili grilla na szkolnym boisku w czasie zajec, nie chcieli zamienic go w popis chuliganstwa. W tym przypadku zdecydowala statystyka: uczniowie przewaznie chwalili sie chamstwem zamiast odpowiedzialnoscia, nauczyciele reaguja zgodnie z powyzszym schematem. Moze przesadzili. Moze nie. Gdybac mozna w nieskonczonosc.
Zupelnie na marginesie: zastanawiam sie, jak teraz wygladaja matury i jakie sa odczucia nauczycieli w kwestii jakosci egzaminow. Trudniejsze, wiecej/mniej materialu, uczniowie bardziej/mniej sciagaja?
Przeżywałem dzisiejszy dzień, niejako ustawiony tym „postem”. Obserwowałem abiturientów przed pożegananiem, w trakcie i zupełnie nie zajmowałem się tym już po imprezie.Piękni w tych swoich odświętnych ubiorach,fryzurach i autentycznym zamyśleniu. W obydwu szkołach, w których uczę, powieszono takie samo hasło : ” Do widzenia w dorosłości”.
Wiemy, ” co ich kręci”. Mówiliśmy im (przynajmniej ja) wiele słów, które dzisiaj nabrały specjalnego znaczenia. Nigdy już nie będzie tak jak dotychczas. Żadna już, z kolejnych szkół, nie potraktuje ich jak swoich dzieci, które wypadało skarcic, upomniec, ale i pochwalic, motywowac, zwyczajnie prowadzic jak swoje latorośle. Były piękne słowa, piosenki z przesłaniem i zmordowane upałem kwiaty – te według zasług, lub z tzw. urzędu. Wzruszenie udzielało się uczniom i nauczycielom.
Jak spędzą resztę dnia? Są dorośli ! Tak się będą bawic jak dotąd. Wg wzorów z domu i grupy koleżeńskiej w jakiej dotąd żyli.
„Tyle wiemy o sobie ile nas sprawdzono”. Znamy te słowa ? My zrobiliśmy swoje( przynajmniej ja). Dom rodzinny też zrobił co do niego należy.
Teraz pozostaje… Niech się sprawdzają. Przy ewentualnej wódce też !
Zwykle, przy okazji „osiemnastek”, składając jubilatom życzenia, mówiłem: Życzę Ci, aby dorosłośc smakowała tak, jak sobie wymarzyłeś.
Ufaj i sprawdzaj – rodzicu kochany co robi twoje ukochane dziecko. Szkoła wypełniła już swoją misję.
Szanowni Panowie,
zgodzić się trzeba z faktem, że chuligaństwo istnieje od zawsze i istnieć będzie pewnie jeszcze długo. Dlaczego? – zapytacie. Przecież robi się to i owo by wytępić handlarzyków, czy przywódców potencjalnej bandy patałachów. Jasne, zgadzam się, że kontrolowanie każdego kroku poprzez monitoring jest „czymś”. Nie pomyśleliście jednak o innych kwestiach. Chęć bycia zauważonym przez kolegów to silna motywacja by przestać bać się kamer i czyhającego za rogiem woźnego. Spotkałem się z sytuacją kiedy grupka cwaniaczków prowadziła zeszyty z zapiskami kto? komu? co zrobił? Ten, który miał najwięcej ich na swoim koncie był (jak to mówili) KOZAKIEM. Szanowali go i ubóstwiali wręcz. Brali z niego przykład.
Nauczyciele boją się ingerować w ich sprawy. Kto wie do czego zdolny jest człowiek w wieku maturalnym, pochodzącym często z bardzo patologicznej rodziny gdzie od najmłodszych już lat życia, dziecko patrzy jak ojciec wyżywa się na niczemu winnej Mamie. Uważam więc, że kwestia zachowania się takich osób (grup cwaniaków szkolnych) w znacznym procencie zależy od jego rodziców i tego jak byli przez nich wychowywani. Oczywiśćie każdy ma swój rozum i wie co jest dobre a co złe lecz nie każdy potrafi się nim posłużyć w należyty sposób. Nie znam coprawda złotego środka na takich chłystków lecz w głębi duszy mam nadzieję, że ich koniec jest bliski 🙂
Piana lśni w kuflu – w pokojach dla uczniów zamkniętych 😉