Polski nauczyciel i niemiecki zarabiają tyle samo
Tę prawdę objawił polskim nauczycielom Jeremi Mordasewicz, członek zespołu budżetu i wynagrodzeń Komisji Trójstronnej oraz ekspert PKPP Lewiatan, jak podaje prasa. Niech powie to mojej żonie i mojemu dziecku, może dostanie tylko w pysk. Ponieważ jestem mniej krewki, ograniczę się do komentarza słownego.
Swoim twierdzeniem Jeremi Mordasewicz wpisał się do grona najbardziej fałszywych włodarzy PRL. Jeśli ktoś nie pamięta, to przypomnę. W czasach komunizmu można było na przykład zobaczyć w telewizji programy o nauczycielach z Zachodu, którzy strajkowali z powodu niskich zarobków. Nasi nauczyciele nie strajkowali, więc wniosek był tylko jeden – w Polsce nauczyciele zarabiają lepiej niż na Zachodzie. Ale potem zaczęły się w naszym kraju strajki, więc przestano posługiwać się tą argumentacją. Teraz wraca retoryka PRL-owska w wydaniu nowych dufków u władzy (proszę nie mylić dupka z dufkiem, bowiem dufek to zadufany człowiek i tyle, natomiast dupek to po prostu idiota).
A zatem polski nauczyciel zarabia tyle samo co niemiecki, czyli powinno go stać na to samo, na co stać niemieckiego nauczyciela. Byłem w knajpie w Łodzi z niemieckim nauczycielem. Pojedliśmy, popiliśmy, a potem przyszło do płacenia. On zapłacił 1 procent swojej pensji, a ja 10 procent. De facto wydaliśmy tyle samo, to znaczy po 40 euro, ale między 1 procent a 10 jest różnica. Potem byłem w Niemczech w knajpie z niemieckim nauczycielem. Pojedliśmy, popiliśmy, on wydał 3 procent swojej pensji, a ja 30 procent. Aż mi koleżanka powiedziała, żebym się uspokoił z wydawaniem pieniędzy, bo w trzy wejścia do knajpy wydam całą pensję. Posłuchałem i potem żywiliśmy się bułeczkami na sucho.
Niech mi Jeremi Mordasewicz wskaże miejsce, w którym pensja polskiego nauczyciela i niemieckiego będzie miała taką samą wartość. Może na stryczku albo w szambie nie ma różnicy między zarobkami nauczyciela polskiego i niemieckiego, bo w sklepie, w knajpie, w teatrze, w kinie i na stacji benzynowej czuje się znaczną różnicę. Dufek jeden!
Komentarze
Ręce opadają, gdy czyta się podobne wypowiedzi polityków. Jeśli nauczyciele nie zaprotestują stanowczo, mam na myśli strajk i to jak najbardziej dotkliwy dla władz, uczniów i rodziców, pozostaną nam do wyboru: wspomniany przez gospodarza stryczek lub szambo.
Kilka lat temu w czasie studiow jeden z moich wykladowcow (nie pamietam juz z jakiego przedmiotu) stwierdzil sarkastycznie ze nauczyciele nie powinii narzekac na place w oswiacie bo przeciez osiagnelismy my (nauczyciele) sukces. „Solidarnosc” w latach 80-tych walczyla o to aby nauczyciele zarabiali tak samo jak nauczyciele w owczesnych Niemczech Zachodnich czyli 500 Marek miesiecznie. No i zarabiaja!!!! Wiec czemu sie skarza?
Z tego co pamietam 2PLN = 1DM = 0,5 Euro jakos tak.
500 DM = 1000 zl
nie orientuje sie ile dostaje obecnie nauczyciel stazysta, ale to i tak pewnie nie wiele wiecej.
Pytania na dzien dzisiejszy: Kiedy nauczyciele w Polsce beda zarabiac tyle ile ich koledzy Niemczech? I Ile rewolucji do tego potrzeba?
oj, Sebastian, rzeczywiście się nie orientujesz. Niewykluczone, że stażysta chciałby zarabiać chociaż 1000.
Lekarze, pielęgniarki, urzednicy podwyzki tak!
A nauczyciele? Nie!
Jak początkujący urzednik w ministerstwie zarabia 2 tysiące brutto jest o.k.jak nauczyciel po 20 latach 2 tysiące brutto tez jest o.k.
Nie chce uczyc wiecej w gimnazjum, mam tak fajnie że mam dosyc!
Wszystkich którzy zazdroszcza nam wakacji, ferii, 18 godzin błagam -swoje dzieci wyslijcie do szkół pedagogicznych niech i im będzie dobrze Nie wiem czy pan Jeremi Mordasewicz ma dzieci jesli tak to życze im by odkryły w sobie to szlachetne powołanie- pwowłanie nauczyciela
Mnie zastanawia, dlaczego wszelkiego kalibru rzeczoznawcy (choćby z Lewiatana), ministrowie, posłowie, nie chcą zarabiać po 2 tys.zł, albo i po 1 tys.zł, skoro w tej wysokości pensje są takie dobre.
Ciekawa sprawa. Na tej samej stronie w tym samym czasie red.A.Szostkiewicz b.zadowolony z otaczającej Go rzeczywistości – http://szostkiewicz.blog.polityka.pl/?p=305
Drogi Autorze!
Nie polemizując z generalną tezą iż polscy nauczyciele zarabiają jednak mniej od niemieckich chciałbym zauważyć że przyjęte przez Ciebie kryteria nie są tak do końca fair. Mianowicie polscy nauczyciele jednak większość swej pensji wydają w miejscu swego zamieszkania a niemieccy w swoim. Zakładając że wydawaliby 100% pensji w miejscu zamieszkania to używając Twoich relacji musiałbym przyznać że nauczyciel niemiecki nie zarabia 10x więcej lecz zaledwie [;)] 3,33x więcej. To tyle tytułem uporządkowania spraw, co do meritum trudno nie przyznać racji.
Pozdrawiam.
Mnie zdołowała wizyta w pewnej szwajcarskiej szkole.
Pani dyrektor stwierdziła w pewnym momencie, że jej nauczyciele pracują przeważnie w wymiarze3/4 etatu.
Kiedy zaczęliśmy dociekać, czy brakuje godzin, padła odpowiedź:”Nie, po prostu żaden nauczyciel nie chce pracować więcej, bo i tak żyje się mu luksusowo”.
Byłem ci ja z żoną i dwoma córkami w Szwajcarii, w latach 90-tych. Znajomi znajomych gdy nas przedstawiano jako nauczycieli, kiwali z uznaniem głowami. Middle class ! Ciocia jednego z nich pracowała jako nauczycielka, zarabiała w tamtych czasach 5.5 tys franków szw.
Nasze dwie pensje wystarczyły na opłacenie przejazdu autobusem z Kielc do Zurichu dla czwórki w dwie strony. Byli bardzo zdziwieni. Nie tylko tym zresztą.
P. Mordasewicz w lutym napisał (Polityka z 9.02.08)” za emerytalne przywileje niekorzystający z nich płacą po 2 tys. zł rocznie. 1300 zł każdy podatnik dopłaca do wcześniejszych emerytur i zasiłków przedemerytalnych, a kolejne 700 zł do emerytur rolników”.
Wyszło mu również że” „nauczycielka,która kończy pracę w wieku 55 lat(można też wcześniej, wystarczy 20 lat w szkole), będzie przeciętnie pobierała emeryturę przez 28 lat, czyli nierzadko dłużej, niż płaciła składki”
To jest odkrycie mające zbulwersować ludzi. Krótko płaciła składki i to za niskie bo od marnych poborów. Nie pisze już o tym, kto zasila szeregi tzw. starego portfela. Teraz odchodzący dostaną , no ile % ostatnich poborów ?
A jaki będzie stosunek tej emerytury do przeciętnej płacy w końcówce jej życia ? Znam emerytowaną nauczycielkę w wieku 71 lat otrzymującą ok. 700 zł emerytury. Statystycznie ma jeszcze sporo życia przed sobą. Życia, czy wegetacji ? Teraz dostanie waloryzację 6.5 % przy inflacji ok 5 % a to dopiero początek marca
konfliktowa
ja tak miałem w przemysłem lotniczym. Kiedy dowiedziałem się ile zarabiają inżynierowie we francuskim koncernie Dassault – rodzina Dassault uważa, że ich inżynierowie mają się skupić na pracy, a nie zastanawiać jak przeżyć do pierwszego i kombinować fuchy.
Tymczasem kiedy zdarzy mi się być złapanym na radar przez policję i przychodzi do pytania gdzie pracuję – policjanci zazwyczaj okazują litość i walą mniejsze mandaty, albo tylko pouczają. Tyle korzyści ;->
Na koniec good news – „Straż Nocna” Pratchetta przeczytana 🙂 (bo ja z tych czytających)
Ale żeśmy się zdenerwowali 🙂
Szczerze?
90% moich kolegów i koleżanek z pracy nie śmiałoby pisnąć w proteście o wyższe płace, tak się cieszy, że w ogóle pracują.
Pan Jeremi Mordasewicz mówi:
„Oczywiście nie kwotowo, tylko z uwzględnieniem PKB poszczególnych państw”
co pozostaje do uwzględnienia.
Pracowałem w państwowej szkole przez 3 lata, dostawałem pieniądze na jakie się umówiłem gdy podpisywałem umowę o pracę. Gdy stwierdziłem, że chcę zarabiać więcej zacząłem udzielać korepetycji oraz pracować w drugiej szkole – wieczorowej. Nigdy nie przyszło mi do głowy żeby mieć pretensję o brak podwyżki, albo mówić, że gdzieś tam zarabiają lepiej. Równie dobrze można by powiedzieć, że w Nigerii nauczyciel zarabia 100 razy mniej, bo za wizytę w polskiej knajpie zapłaciłby 10 swoich pensji.
df,
czyli lekarstwem na niskie zarobki ma być wieloetatowość i branie fuch? Uważam, że wieloetatowość i konieczność dawania fuch są hańbiące. Ale nie dla nauczyciela, tylko dla tego kraju, w którym zmusza się ludzi do takich zachowań. Od wieloetatowości i od brania fuch jest tylko mały krok do korupcji. O niskiej wydajności tych, którzy dorabiają, też warto pomyśleć. Nie tędy droga. A co do krajów afrykańskich. Siedząc w szambie nie pocieszam się myślą, że inni mają gorzej. A Kolega się pociesza?
Pozdrawiam
DCH
Bardzo przepraszam, ale z powyzszych wypowiedzi wynika, ze tylko niewiele osob (nauczycieli?) pojelo o co chodzi: Niechcesz zarabiac ile zarabiasz – TO NIE ZARABIAJ. Rob co innego, znajdz dochod poza szkolnictwem, samym gadaniem nigdy niczego nie osiagnies: niewazne czy masz lat 25 czy 50 (starszych nauczycieli zdaje sie niema bo juz na emeryturkach?)
Gospodarz: Kolega ‚maciek’ dokładnie wyjaśnia to co miałem na myśli. Tak jak pisałem – zarobki są pewnie zgodne z zawartą umową, jeżeli nie odpowiadają to trzeba zawrzeć umowę gdzie indziej, tam gdzie zarobki będą odpowiadać. Jeżeli nikt takiej umowy nie chce zawrzeć, trzeba stać się swoim pracodawcą i prowadzić tzw. działalność gospodarczą. Jeżeli to nie wyjdzie, no to cóż, wychodzi wtedy na to, że nie jest się wystarczającym specjalistą i nie ma się odpowiednich umiejętności, żeby więcej zarabiać, w takim przypadku godność ludzka sugeruję, żeby żyć z tym co się ma, bez narzekania.
df,
niebezpieczna logika rozumowania. Nie bierzesz pod uwagę, że podczas pracy, często kilkuletniej, zmieniają się warunki pracy. Podpisana dawniej umowa mogła być satysfakcjonująca. Ale szef narzucił pracownikowi nowe obowiązki, weszła chociażby reforma edukacji, trzeba pracować więcej. Czy pracownik ma prawo domagać się podwyżki za zwiększenie obowiązków? Jeśli pracodawca odmawia, a odmawia wszystkim nauczycielom w całym kraju, to wyjściem nie jest porzucenie pracy, lecz spór zbiorowy. Za szybko chcesz się rozwodzić. Najpierw trzeba ponegocjować. Ty uważasz, że wyjściem byłaby zdrada (dorabianie na boku, fuchy, wieloetatowość), albo rozwód (rozwiązanie umowy i znalezienie nowego pracodawcy). Zdrada i rozwód też wchodzą w grę, ale nie zaczynajmy od tego. Najpierw rozmowy, kłótnie, małe kompromisy itd., dopiero później cwaniactwo. Nie podoba mi sie, że od razu zakładzasz, że jak coś nie wyjdzie, to zawsze można zdradzić lub się rozwieść. Podpisywałem umowę w szkole, aby się nie rozwodzić, tylko w miarę upływu lat dopasowywać i szukać kompromisów.
Pozdrawiam
DCH
Gospodarz: Termin zdrada i rozwód jak dla mnie nie pasują do układu biznesowego, a takim jest dla mnie stosunek pracy. Można o tym mówić w małżeństwie, gdzie relacje bazują na innych podstawach niż najzwyklejszy w świecie interes. Również nie mówię o porzucaniu pracy. W momencie kiedy pracodawca chce zmienić warunki umowy wtedy stara wygasa i jest zawierana nowa, czyli pojawia się dokładnie taka sama sytuacja, jaka była podczas podpisywania pierwszej umowy. Zakładam, że sposób wygaśnięcie poprzedniej umowy był zgodny z zawartymi w niej postanowieniami. Rozumiem oczywiście, że do wykonywanej pracy ma się pewien stosunek emocjonalny i przez to czasem serce boli, tak jak np. mnie, gdy ze szkoły rezygnowałem, ale nie przesłoniło mi to faktu, że był to tylko mój sposób zarobkowania. Natomiast rozwiązanie typu spór zbiorowy (np. strajk) całkiem nie mieści się w moim systemie wartości, poza jedną jego formą – zbiorowym wypowiedzeniem pracy. Wtedy właściciel firmy zwanej oświatą albo zatrudni nowe osoby bez zmiany płac, jeżeli mu się to uda, to znaczy, że oczekiwanie większych zarobków było nieuzasadnione, albo będzie musiał podnieść wynagrodzenia. Ewentualnie może jeszcze zamknąć interes, co wydaje się mało prawdopodobne 🙂
Pozdrawiam
Do wypowiedzi „df” dodam jeszcze tylko pogląd, że strajk to jest przemoc a to się nie mieści w moim systemie wartości. Podobnie jak nie mieści mi się w głowie jak np. pielęgniarki/lekarze mogą odejśc od łóżek, skoro UMÓWILI się (w formie pisemnej w momencie zatrudnienia), jakie obowiązki będą wypełniać za jakie pieniądze.
Faktem jest, jak mówi Gospodarz, że zakres obowiązków oraz ogólnie klimat pracy zmienił się na niekorzyśc dla nauczycieli od kiedy wielu znich podpisywało swoje umowy. Gdyby druga strona tej umowy (tj. system oświaty) był faktycznie partnerem biznesowym (jak to określił „df”) należałoby go podać do sądu za złamanie umowy. Ponieważ jednak tu partnerem jest socjalistyczne państwo, ucieka się ono do stosowania przemocy, poprzez wsteczne zmiany warunków pracy w drodze aktów prawnych. Jak rozumiem, pomysł ze strajkami (będącymi aktami przemocy) bierze się jako odpowiedź na przemoc ze strony socjalistycznego państwa (choć to naciągana teoria, bo prawda jest taka, że te warunki aż tak się nie pogorszyły). Dla mnie to jednak, jak mówię, nie jest właściwa droga. Może i krótkoterminowo coś załatwi, ale mnie jako współ-sponsora tego całego cyrku to nie satysfakcjonuje. Ja bym wolał, żeby nauczyciele zastosowali się do rad „df”. Wtedy jest szansa, że system się zawali i na jego gruzach powstanie coś, co ma ręce i nogi.
Jeszcze jedno. A propos „współ-sponsora”, o którym napisałem powyżej. W którymś z poprzednich wpisów (albo komentarzy pod spodem) Gospodarz raczył napisać, żeby spojrzeć na swój PIT i przekonać się, że płacimy jakieś nędzne złotówki. Ja właśnie spojrzałem. Po pierwsze, to nie są małe kwoty. Po drugie oprócz PIT płacimy jeszcze całe mnóstwo innych podatków. Najwięcej VATu, poza tym składki zdrowotne, akcyzy, podatek drogowy, itd. W zasadzie jedynym podatkiem, którego wysokość jest rzędu pojedynczych złotówek jest w moim przypadku podatek Belki, gdyż nie dorobiłem się niestety oszczędności. Ale nie bezwzględne kwoty są tu najważniejsze. Ciekawsze są wskaźniki procentowe. Gospodarz słyszał na pewno o tzw. Dniu Wolności Podatkowej. http://pl.wikipedia.org/wiki/Dzień_Wolności_Podatkowej
nie podoba ci sie zmien prace = jestes dobry chca cie gdzieinidzej odejdz, wiec w szkolach zostana same miernoty, ktorych juz dzis jest sporo. Nie mowie ze place maja byc podniesione ot tak, ale wolalbym rozwiazanie systemowe, cos na wzor prywatyzacji. Chyba ze wolicie jak wasze dzieci uczy jakis cwiercinteligent, ktory nie lubi sie wysilac w pracy, w takim przypadku to przeraszam za wpis i zabieranie czasu.
Sleuth, nie odwracaj kota ogonem. Już któryś raz widzę takie rozumowanie w komentarzach pod blogiem.
Jako rodzic oczywiście chcę, żeby moje dzieci uczył dobrze opłacany fachowiec (podobnie jak bym chciał być piękny, młody, bogaty i zdrowy). Ale my rozmawiamy o sytuacji widzianej z perspektywy nauczyciela. Nie wierzę, że nauczyciel podejmując decyzje o swoim życiu (o utrzymaniu rodziny, dzieci, o swojej satysfakcji zawodowej itd.) kierował się jakością nauczania moich dzieci. Czy nie mam racji???? Więc proszę nie mydlić oczu. Praca i płaca się nie podobają – nie podpisujemy umowy. Zmieniliśmy zdanie w trakcie trwania umowy – wypowiadamy umowę a nie strajkujemy, kurka wodna! 🙂
Pozdrawiam.
WhoCares.
sleuth: Jak dla mnie firma, która każdemu pracownikowi płaci takie same pieniądze nie patrząc na to jakim jest specjalistą i jakie ma osiągi, jest patologią. Niestety szkoły są właśnie takimi firmami. Na szczęście istnieją poza systemowe mechanizmy, które działają bardzo dobrze dzięki temu, że rządzą nimi prawa wolnego rynku. Np. korepetycje. Nauczycielowi opłaca się być dobrym w szkole, bo wtedy będzie lepiej opłacanym i bardziej pożądanym korepetytorem. Tak jak szara strefa ratuje naszą ekonomię, tak ten mechanizm ratuje trochę nasze szkolnictwo 🙂
niestety znam osobiście przypadki nauczycieli pracujących w myśl zasady jaka płaca taka praca tzn. wszyscy wiedzą, że są świetni, ale dopiero na korepetycjach, a w szkole to udają, że uczą.
Polski nauczyciel powinien zarabiać dużo… przynajmniej tyle co policjant. Oboje przecież są funkcjonariuszami państwowymi. Tylko dlaczego polski nauczyciel porównuje się do nauczyciela niemieckiego? Ja bym chciał w moim zawodzie i w tym co robię zarabiać tyle co mój niemiecki odpowiednik (świnia jestem, bo dostaję za to co zrobię taką samą kwotę co mój niemiecki kolega, czym budzę jego irytację, bo nawet nie posługuje się jego językiem, a po angielsku w systemie „kali mieć krowa” – no cóż mam chamską satysfakcję, że jestem przynajmniej równy „szwabowi” (bez urazy)… chociaż też nie jestem zadowlony bo ja od tego ‚gada” jestem lepszy, czyli powinienem więcej dostawać)… Ale MY w Polsce mamy manię by zawsze do kogoś się porównywać. Włoskiemu nauczycielowi zarabiającemu mniej niż jego niemiecki odpowiednik do glowy nie przychodzi by się do Niemca porównać. Co by powiedział nauczyciel z Węgier czy Rumunii? Proponuję porównanie się do nauczyciela ze Słowacji czy właśnie tej Rumunii. Od razu polskiemu belfrowi porównać się do nauczycieli z tych krajów! Od razu wzrośnie samopoczucie. Mój kolega pracował jako nauczyciel-ochotnik w polskiej szkole gdzieś za Uralem. Za 100 dolarów (pensji lub zapomogi), którą dostawał z organizacji przy pomocy której znalazł się na tej placówce. Z taką sumą był najbogatszym człowiekiem w osadzie/siole czy jak mu tam. I o dziwo, bo nie budził ani zawiści ani złości, że zarabiał nawet więcej od tamtejszego naczelnika okręgu czy coś w tym rodzaju…
Ale jak widzę, naszego drogiego i Mądrego Belfra nie ominęła nasza narodowa dyscyplina: bezinteresowna zawiść… Zawsze inni mają lepiej od nas. Nawet największa podwyżka w naszym kraju nie zapewni nam spokojnego snu. Jak zabraknie nam lepszych Niemców to zabierzemy się za Norwegów, czy Szwajcarów… Ja to bym poszedł dalej. Zarobki nauczyciela w Emiratach Arabskich są wyższe niż niemieckiego kolegi belfra i to powinno być celem naszych drogich nauczycieli…
Ja im na prawdę życzę by zarabiali tyle co dzisjaj policjanci, bo im się należy, ale jak sami odczuwacie dyskomfort w porównaniu z niemieckimi kolegami, to jak chcecie pewnych wartości nauczyć własnych uczniów? Pisząc w ten sposób podkopujecie sobie sami autorytet wobec uczniów.
Marku z . . . całkiem niedawno byłam jeszcze uczennicą i jeżeli już jakaś kwestia pieniężna powodowała wśród nas uczniów spadek autorytetu, to był to fakt niskich zarobków nauczycieli. Większość z uczestniczących w tej dyskusji przedstawia światopogląd oparty na przedsiębiorczości, młodzi ludzie zaś są jeszcze bardziej nastawieni na wartość pieniądza i nędznie zarabiający nauczyciel jawić się może wtedy tylko jako ktoś mało obrotny, zupełnie nieprzedsiębiorczy. A kiedy w dodatku nauczyciel taki jest zdolny poświęcić swój czas i swoje nerwy, żeby faktycznie pomóc uczniowi, czy to w nauce, czy też w innych problemach, to powstaje taki rozdźwięk: taki fajny człowiek, inteligentny i godny szacunku; a z drugiej strony dlaczego ten fajny facet czy babka dzięki swojej inteligencji, wiedzy, kompetencji nie zarabia przynajmniej średniej krajowej.
Dodam tylko, że teraz studiuję i jedną z dróg życiowych którą rozważam jest właśnie uczenie matematyki (coś co lubię i potrafię). Ale największym zmartwieniem dla mnie odnoście zawodu nauczyciela, jest strach, że po kilkunastu latach stracę jakikolwiek zapał (i niskie zarobki przed wypaleniem mnie nie uchronią), będę czuła się upokorzona i będę bardzo żałować, że nie wybrałam pracy w jakiejkolwiek instytucji finansowej, za normalne pieniądze.
WhoCares ale to jest fakt ktory trzeba przyjac, odejda najlepsi a zostana miernoty, oni nie beda strajkowac bo juz dzis tego nie robia bo sa zadowoleni, maja uklady i plan ladny, malo co robia a zarabiaja. Zreszta mnie nie o strajk chodzi bo ja osobiscie sie tylko usmiecham jak o tym slysze, ale o to zeby te place jakos wygladaly. Sepienie od panstwa mija sie z celem co kilka razy juz pisalem. Tu trzeba zmian albo bedziemy mieli nauczycieli na poziomie srednio inteligentnego ucznia, ktory jest w szkole bo nikt inny nie chcial.
Z wyższymi zarobkami nauczycieli i porównywaniem ich do płac w Niemczech jest bardzo śmiesznie. Dlaczego nie porownamy zarobków belfrów na Litwie, Łotwie, Słowacji, Węgrzech… Zawsze odnosiłny się z kwestią zarobków jak „towarzystwo bezinteresownej zawiści”. Mój kolega lekarz ze łazami w oczach opowiada jak on to mało zarabia, bo w Anglii jego odpowiednik zarabia tyle. Patrzę na niego, oczom i uszom nie wierząc, że on jeździ sobie Audi A6 prosto z salonu, żona codziennie „dosiada” Citroena C4, właśnie skończyli w zeszłym roku budowę wspaniałej rezdencji za miastem nad uroczym jeziorkiem. Córka ledwo zaczęła społeczne liceum, a już rodzice zakupili dla niej małe mieszkanko w Warszawie, by podczas przyszłych studiów nie musiała szlajać się po akademikach czy wynajętych pokojach czy mieszkaniach… No bieda aż u nich piszczy, bo zarabiają mniej niż ich angielscy koledzy. Mój kolega bardzo poważnie myśli o przeniesieniu się do Anglii bo tam szanują to co on umie. W zeszłym roku mój kolega brał udział w protestach, bo za mało zarabia. Nawet brał udział w głodówce… bez jego ulubionej sałatki z krewetkami zjedzenie kanapki z polędwicą to już głodówka. W sumie on też mało zarabia… w porównaniu z Niemcami i Anglikami. Tragedia. Nauczyciele zarabiają mało. Mało. Odwiedza mnie przyjaciel z okręgu kalingradzkiego, z ktorym łączy nas wielka namiętnośc do zbierania koniaków armeńskich. Jego brat jest nauczycielem. Chłop płacze po nocach w rękaw bo jego koledzy w Polsce to krezusi. Jak przyjeżdża taki do Rosji to żyje jak król wprawiając w kompleksy kolegów nauczycieli ze wschodu. Dziś nauczciele mają problem z „imponowaniem” dzieciom i młodzieży, bo jest kult pieniądza. Jest tylko to nieszczęście, ze większość nauczycieli zaczyna lekcję od wyjaśnienia (w różny sposób), że dostaje tak mało, że sam nie wie co tu jeszcze robi widząc twarze 20-30 „głąbów” przed sobą. Skoro nauczyciele tak sami pokazują swój zawód to jaki szacunek będą mieli do nich ucznowie i jak będą podchodzili do nauki? Ja „olewam” ludzi, którzy mają „olewający” stosunek do otoczenia. Bycie belfrem powinno być takie jak udawanie, że jest się milionerem. Człowiek, który się czuje jak milioner i zachowuje się jak milioner jest odbierany przez ludzi jak milioner. Czasem w życiu spotyka się ludzi, który nie mając nic, to my przy nich czujemy się mali i nieważni. Z ich ust nigdy nie słychać, że za mało im płacą i że mają mniej niż ich niemieccy koledzy. Pieniądze są ważne, ale nauczymy się nie zazdrościć innym i nie porównywać się z innymi. Od razu będziemy mieli lepsze samopoczucie i zyska na tym to co robimy, nabierze wartości dla nas, a przy okazji inni zauważą jaka to wartość… A pieniądze pojawią się.
Nauczyciele ja wszystko rozumiem, ale jak wy chcecie dużo zarabiać jak wy pracujecie średnio jedną trzecią etatu . Jak byście wypracowali pełny etat jak inni pracownicy (8 godzin dziennie)
to zarabialibyście nie mniej niż 3000 zł. Ja już nie wspomnę o dniach wolnych ile macie
To co wy jeszcze narzekacie!!!
dj, nieprawda. nieprawda nieprawda nieprawda.
Jestem nauczycielką i pracuje na półtora etatu i ledwo dociągam do 2000.
I co ty na to??
Zarabiem 2 razy mniej niż tobie się wydaje.
Skończyłam dwa fakultety nauczycielskie. Jestem nauczycielką języka polskiego, skończyłam także studia pedagogiczne. Mam 27 lat, uczyłam sie przez 7.. Dziś chciałabym wyprowadzić się z domu (już najwyższy czas), niestety nie mam zdolności kredytowych (nie takich, abym mogła prowadzić godne życie). Pracując w tym zawodzie wynajmowałam mieszkanie. Za „mieszkanie” płacę 700 zł miesięcznie. Jako stażystka pracująca w szkole, zarabiam niecałe 900 zł. Każdego dnia mogę wydać 13 zł. Nie wyobrażam sobie dalszego życia w takim standardzie. Nie stać mnie na rozrywke, wakacje (które wow -mogę przesiedzieć w domu), na kosmetyki, karte do tel, nie mówiąc o nagłych wydatkach.. Uczyłam się 7 lat.. i w ciągu tych lat dorabiając w supermarketach na promocjach, czy jako kasjerka zarabiałam więcej niż w tej chwili. Parkingowy w moim mieście zarabia dyche więcej ode mnie;)
Pan Handke obiecywał kiedyś e zarobki nauczycieli bedą oscylować w okolicy 1000 $ i dożyliśmy tych czasów że mianowany nauczyciel ma 2014 zł brutto a kurs dolara to około 2,1
Serwus,
powiem wam cos…otoz sam jestem nauczycielem na poczytku kariery, w drugim roku stazu w Niemczech. Jest o wiele wiecej istotniejszych roznic, niz jedynie te ograniczajace sie do porownan wydatkow w cafe czy knajpie. w 1szych 2 latach zarabiam niecale 1000?, z tego co miesiac 7000? wydatkow stalych-czynsz, karta miesieczna na pociag, tel etc etc. bezrobotny ma wiecej do swobodnej dyspozycji niz referendarz. wiec nie jest tak rozowo. do przepracowania mam 28 godzin tygodniowo, 15 wlasnych lekcji i 10 w ramach tzw. seminarium. robie wlasnie 2gi egzamin panstwowy, potem bede uczyl 28 godzin. tu juz ale przy wyborze studiow kierujesz sie na nauczycielstwo. o ile wiem konkretnych kier studiow w pl dla nauczycieli w podstawowce czy gimnazjum nie ma. tu jest calkiem inaczej. te porownania nie sa sprawiedliwe ani dla jednej, ani dla drugiej strony.
pozdr.
M.
Zarobki dla nauczycieli w 2008 roku
stażysta – 100% kwoty bazowej
kontraktowy – 111% kwoty bazowej
mianowany – 144% kwoty bazowej
dyplomowany – 184% kwoty bazowej
kwota bazowa – 2074,15zł brutto (2008 rok)
Dane z Karty Nauczyciela
A czym różni się nauczyciel w Niemczech od Nauczyciela w Polsce??? Ma taką samą pracę! Ja w Polsce z zawodu jestem nauczycielem j. niemieckiego. Po studiach w Polsce wyjechalam do niemiec i tam skończyłam nauczycielskie. W Niemczech zawód nauczyciela jest szanowany. Jak powiesz komuś, że jesteś nauczycielem to „wow”, powiesz w Polsce, że jesteś nauczycielem to patrzą jakby z politowanie na ciebie. Ja pracuję też ok. 20 godzin w tyg, tylko moja pensja rózni się znacznie od polskiej. Mam ok 3000 euro netto. Mam płacone tygodniowo za 10 godzin dodatkowo, które przygotowuję się w domu. Mam 6 tyg latem wakacji (i stać mnie, żeby z tych wakacji skorzystać), mam 2 tyg ferii jesienią, 2 tyg wiosną i świeta też mam wolne! Lubię tutą pracę, bo moja praca jest godziwie wynagradzana.
I jak czytam na forach niektóre komentarze to aż się wierzyć nie chce. Najwięcej mają do powiedzenia ci, którzy zero pojęcia mają o tym zawodzie.
Wynagrodzenie nauczyciela zależy od kwalifikacji.Najwięcej zarabiają nauczyciele którzy mają tytuł magistra i przygotowanie pedagogiczne.
Może to niegrzeczne, ale chciałam zapytać ile zarabia nauczyciel języka polskiego na początku swojej pracy z wyżej wymienionym magistrem i przygotowaniem pedagogicznym? Pytam, ponieważ od października chcę podjąć studia polonistyczne i wolałabym nie żałować decyzji 😉
Pojechales czlowieku tym artykulem… Ale jest to 100% prawda, i tylko skonczony kretyn uwierzylby w to ze zarobki w DE nie roznia sie od tych w PL. Faktycznie Pan Jeremi Mordasewicz musi byc albo falszywy albo totalnie durny. Bo jak inaczej nazwac kogos kto plecie takie bzdury?
Janek, ale te kwoty brutto to są kwoty średnie, lepiej poszukaj na stronach ministerstwa tabeli z minimalnymi placami, bo tyle faktycznie otrzymują nauczyciele, dla przykładu nauczyciel kontraktowy dostaje ok 1450zł netto, nie jest to jakaś powalająca kwota, wyobraź sobie, że tyle zarabiasz i chciałbyś kupić mieszkanie na kredyt (luksus), do tego masz małe dziecko i musisz dojechać samochodem do pracy, jeśli nie pomogą rodzice lub mąż lub żona nie zarabia dużo więcej to po tobie
A, czy zastanawialiście się kiedyś ile zarabiają sprzątaczki z 20 letnim stażem pracy??? Bo na pewno każdy nauczyciel zna te panie…….. One też mają rodziny i muszą dojechać do pracy. I na pewno nie zastanawiają się ile zarabia nauczyciel w niemczech, czy szwajcarii. Heh i nie mają problemu czy wydały 1% poborów, czy może 10% w barze. Bo ich na to nie stać.
status społeczny nauczyciela w Polsce:)a w niemczech..ach..porównanie:)”żal” jakby powiedział uczeń
tu przecież nie chodzi o to by ktoś sie obijał i chciał za to większe wynagrodzenie niż inni:) ,autorytet i status społeczny tego zawodu podupadł W innych krajach europy ktoś taki jak nauczyciel podjeżdza dobrym autem,jest nieźle ubrany i ma moc wiedzy w głowie bo go stać na ciagły rozwój..tu w Polsce mija sie kasa i zawód,zawsze biedne nauczycielki z długimi torbami a w nich zeszyty..teraz pojawiają sie młode piękne panie OWSZEM ALE..CZY W garderobie deni cler:??nigdy.:).czasem uczennica jest lepiej ubrana..czasem pani sprzatająca wpada do budy lepszym autkiem..autorytet w tych czasach to nie tylko madrośc..ale i status adekwatny do KASY JAKA GO NAKRĘCA CZYLI PRZYPISUJE MU CHARAKTER w tym przypadku OSIAGALEJ PORAŻKI
Mam pytanie do Pauliny. Czy mogłabyś coś więcej napisać na temat studiów nauczycielskich w niemczech które pozwoliły Ci uczyć w niemieckiej szkole. Też rozważam taką możliwość. Podaję mojego maila agja@op.pl
Jeśli komuś jest źle, to może zmienić prace… Wszyscy tylko narzekać potrafią
Marku!
Wyobraź sobie,że wszyscy nauczyciele, którzy mogą [to ci najlepsi;-)] dostosują się do twojej rady…;-)
Wszystko to prawda,punkt widzenia zalezy od punktu siedzenia.
Jesli chodzi o Polske,to tez mam wrazenie,ze lepiej siedziec cicho niz narzekac na pensje nauczycielskie,bo jak zaczniesz narzekac to znajdzie sie ktos kto cie usadzi i zabierze to co jeszcze jest na plus (wolne wakacje i etat18 g). Jestem nauczycielka w szkole muzycznej.Zeby uzyskac prawo do wykonywania zawodu musialam zaczac juz od podstawowki muzycznej.razem ze studiami zajelo to 17 lat nauki gry na instrumencie.
Kiedy zaczelam prace w szkole dostawalam niecale 1000zl.
Plusem bylo to,ze prowadzilam zajecia indywidualne z instrumentu.Kazdy uczen przychodzil na pol godz lub 45 min 2 razy w tygodniu.Mysle,ze DUZY plus w porownaniu do prowadzenia lekcji w 30 os klasie bezczelnych dzieciakow.
Ale bez przesady – 17 lat nauki ?za 1000zl?teraz podwyzszyli pensje stazystom zeby wogole ktos chcial uczyc,ale awans zawodowy juz nie jest motywacja finansowa.
Nie wiem, jestem ciagle w potrzasku,kto myslal majac 7 lat,ze tyle wyrzeczen w dziecinstwie go czeka (zamiast na podworko to cwiczyc trzeba,a niektorzy ciezkie wiolonczele dzwigaja codzien,utrzymanie instrumentu tez kosztuje,nie mowiac ile sam instrument ok 10 tys to minimum ceny sie wahaja nawet do 100tys w zaleznosci od klasy instrumentu)ile stresow na wystepach publicznych od małego,rywalizacja, co pol roku egzaminy przed komisja.
Druga strona medalu – satysfakcja i milosc do muzyki.
Ale kiedy masz dziecko i milosc do muzyki go nie nakarmi, wystarczy choroba i masz zrujnowany budzet domowy bo musisz kupic lekarstwa….
no szkoda gadac.A porownanie do sprzataczki to sorry,wszystkich ludzi szanuje,ale one moge miec nawet podstawowke,zeby wykonywac swoja prace i chociaz jest pewnia ciezsza niz moja,to jednak jakas nagroda za trud wlozony w nauke by sie przydala.
Pozdrawiam. Polski rząd powinien sie wstydzic.Niestety sie nie wstydzi tego jak „wspiera” ludzi ktorzy maja talent,gotowosc do pracy w takich dziedzinach,ktore mlodego czlowieka potrafia uczlowieczyc,zmusisz do myslenia i odczuwania czegos glebiej niz tylko kasa,kasa,lans, seks.
Rzad woli zaplacic takim,ktorzy policza ich pieniadze,ktorzy nakreca machine zarabiania,(bo polowa dla nich)ktorzy zrobia pare oglupiajacuch reklam, seriali, teleturniejow,zebys tylko nie myslal ze jestes wart cos wiecej niz to ile masz w portfelu.