Kto przeklina i dlaczego?
Nie ma dnia, aby ktoś przy mnie nie narzekał, że ludzie wokół przeklinają. „O Boże, jakie te dzieci niegrzeczne, klną, że aż uszy puchną”. A już najbardziej dostaje się młodzieży. „Kto to słyszał, żeby tak przeklinać?” A jak zaklnie nauczyciel, to dopiero jest wrzask. „Czego on dzieci nauczy?” Ksiądz też nie może, choćby niebo spadło mu na głowę. W ogóle wielu ludziom zabrania się przeklinać. A niby dlaczego?
Ponieważ zdarza mi się rzucać mięsem, czasem w dość obrzydliwym sorcie, uzasadnię swoje stanowisko. Po pierwsze, jako człowiek pobożny, wzoruję się na Chrystusie, który klął. Dla poparcia tej tezy zacytuję Julio Cortazara, który, jak to Latynosi, doskonale zna się na żarliwej pobożności:
„Chciałbym powołać się tu na Ewangelię. Nie dla jakichś porównań, bo to byłoby śmieszne. Ale jeśli przeanalizujesz postępowanie Chrystusa, zobaczysz, że ten człowiek litował się tak bardzo jak to tylko możliwe nad ludzkim rodzajem, a jednocześnie był zdolny do naprawdę okrutnych słów i czynów, do bardzo ostrej krytyki. Potrafił przeklinać to, czego nie aprobował, nie przestając kochać wszystko inne. Dlatego proszę cię, przeczytaj jeszcze raz Ewangelię.” („Literatura fakirów i literatura guru”)
Myślę podobnie. Przekleństwa rodzą się z wielkich uczuć. Przeklinam, gdy mi na czymś wyjątkowo zależy albo gdy się bardzo boję. Przeklinam, gdy kocham, i klnę, gdy nienawidzę. Mam na ustach przekleństwo w szczególnie ważnym dniu, gdy wszystko zależy ode mnie albo właśnie nic już ode mnie nie zależy. Klnę w dniu, gdy uczniowie zdają maturę. Przeklinam, gdy zdają źle, klnę, gdy zdają na maksa. Ponieważ jestem introwertykiem, zwykle klnę w środku, tak że prawie nikt nie słyszy. Ale od wielkiego dzwonu, gdy emocje sięgają zenitu, klnę także na zewnątrz. Więc jak ktoś dziś usłyszał, co mówiłem, niechże zrozumie, że musiałem. Zresztą jeden ze świadków, człowiek doświadczony, już zrozumiał, bo mi powiedział w ten deseń: „Pan to i tak podchodzi do tej sprawy delikatnie, bo osoba przed panem to zareagowała jak stadion piłkarski po przegranym meczu swojej drużyny”. Dziękuję, chłopie.
Komentarze
Ktoś kiedyś powiedział, że ‚po to są wulgaryzmy w słowniku, żeby ich używać’.
Prof. Miodek nie przyznaje się, że to on. Poszła plotka ‚w miasto’, że to prof. Bralczyk jest autorem tego szlachetnego stwierdzenia.
Wie ktoś może kto to powiedział?
Niecenzuralne słownictwo przydaje się w sytuacjach ekstremalnych, pomagając wydobyć rezerw organizmu. Poza nimi wydaje się zbędne.
W ten sposób mozna usprawiedliwić wszelkie zachowanie, na przykład puszczanie baków, czy bekanie. Moze to i zdrowe, ale róbmy to w odosobnieniu. Nie wiem z jakiego środka transportu Pan korzysta – ja jeżdżę publicznym. Mam dość słuchania przekleństw, głośnych rozmów telefonicznych i dudnienia pochodzącego ze słuchawek sób „relaksujących” się słuchaniem muzyki. W miejscu publicznym należy się liczyć z upodobaniami i nastrojami innych ludzi. Moim zdaniem, na tym polega demokracja!!
Przekleństwa są jak przyprawy;>
Walczylam z przeklenstwami niemal cale moje zycie, teraz (chyba za kare;))
jestem z mezczyzna, ktory w przeciwienstwie do Ciebie Darku jest ekstrawertykiem, wiec z taka sama latwoscia przychodzi mu uzycie wszelkich form grzecznosciwych (w koncu czlowiek wyksztalcony i z dobrego domu;), jak i przeklenstw. Denerwuje sie, a jednoczesnie czuje, ze ten facet jest pelen emocji, zyje(!).Absolutnie nie popieram wulgaryzmu w miescach publicznych, ale moze, czasem, gdy pozwolimy sobie na taki upust emocji, nie trzymajac napiecia tylko w sobie
to nawet lepiej, prawdziwiej? Mimo wszystko ,jako polonistka z wyksztalcenia, mysle ze warto dbac o czystoc jezyka, ale nie da sie zaprzeczyc, ze emocje rzadza swiatem.Pozdrawiam
Polecam świetny film „Guzikowcy” Petra Zelenki.
Pierwszy, „japoński” epizod poświęcony jest właśnie zaletom przekleństw (wg filmu w języku japońskim nie używa się przekleństw, co podnosi poziom frustracji).
Uroczy wykład na temat jak jedno czteroliterowe słowo pomaga w życiu – trzeba zobaczyć
przeklina tylko prostak i osoba o małym zasobie słownictwa
Jezeli ktos nie potrafi panowac nad emocjami i przeklina w obecnosci innych osób, to niech zacznie moze leczyć sie u psychologa. Nie panować nad soba to chyba choroba jednak….najbardziej duszy… A kto przeklina w celu popisania się przed kims, to może cos z poczuciem wlasnej wartosci jest nie tak… Bo o braku kultury osobistej chyba nie trzeba wspominac – to jasne.
Ales wymyslil!!! Przeklinac a klac to ogromna roznica. I Jezusa wmieszales w to zupelnie niepotezebnie. Ignorancja sie klania>