Integracja

Wszystkie pierwsze klasy wyjechały na wycieczkę, aby się integrować. Nie wiem, co się będzie działo podczas tegorocznej integracji, ale pamiętam, że w poprzednich latach bywało pięknie. Uczniowie wracali odmienieni. Można powiedzieć, że dopiero po wycieczce wszyscy czuli, iż zaczęli chodzić do liceum. Wcześniej to była zaledwie nędzna namiastka. Muszę się liczyć z tym, że niektórych pierwszaków nie poznam po powrocie z prawie tygodniowego wyjazdu. Tak im się zmieni nastawienie do życia i zachowanie.

Bez pierwszych klas w szkole jest luźno. Ponieważ ciasnota i ścisk wręcz wytrącają mnie z równowagi, teraz czuję się wyjątkowo dobrze. Muszę cierpieć na lęk przed przebywaniem w pomieszczeniach, gdzie jest za dużo ludzi. Bez prawie 200 osób w szkole (jedna trzecia stanu) nie boli mnie głowa, ręce mi się nie trzęsą, mam dobry humor i chce mi się żyć. Jeśli miałbym pracować w szkole do 65 roku życia, to tylko pod warunkiem, że w klasach będzie o jedną trzecią mniej uczniów. Ponieważ liczba uczniów się nie zmniejsza, pozostaje mi czekać na te słodkie chwile, kiedy część młodzieży wyjedzie na wycieczkę. Wtedy zamiast jednego metra kwadratowego  przestrzeni przypadają na mnie  dwa i mogę pooddychać spokojniej. Uff, uczulenie na tłum nie daje o sobie znać.