Nauczyciele równi i równiejsi
W mojej szkole trwa dyskusja na temat równego podziału obowiązków. Mam wrażenie, że czara goryczy zaczyna się przelewać i ludzie dojrzeli do tego, aby jasno i wyraźnie powiedzieć, co ich boli. Chociaż może się mylę i sprawę uda się załagodzić, a dojrzewający bunt okaże się burzą w szklance wody. Tak naprawdę wszystko w rękach dyrekcji.
Co boli ludzi najbardziej? Przede wszystkim przydział wychowawstwa. Jak to jest, że niektórzy nauczyciele w ciągu kilkudziesięciu lat pracy nigdy nie byli wychowawcami? Jeśli się nie nadają do wychowywania, to czy nadają się do bycia nauczycielami? Czy można być nauczycielem, nie doświadczając pracy wychowawczej? Poza tym chodzi o poczucie sprawiedliwości społecznej, o pragnienie, aby być traktowanym równo. Jeśli ktoś może wymówić się od wychowawstwa, to inni też tak chcą.
Ludzi boli też, że jednym dokłada się obowiązków, np. w postaci klas z poszerzoną nauką danego przedmiotu, a inni koledzy mogą przez szereg lat uczyć podstaw. Obowiązki są niewspółmierne. Inaczej się pracuje z uczniami, którym zależy na jak najwyższych wynikach z matury, inaczej z takimi, którzy chcą tylko zdać i z pocałowaniem ręki przyjmą 30 procent. Dlaczego jedni nauczyciele rok w rok otrzymują klasy, które wymagają więcej pracy, a inni mogą mieć lżej?
To nie wszystko, o czym dyskutujemy. Ludzie są rozdrażnieni z powodu niejasnych zasad oceniania naszej pracy. Nie wiadomo, jakie czynności podobają się dyrekcji najbardziej, jakie są średnio notowane, a które w ogóle nie są brane pod uwagę. Czy punktualne przychodzenie do pracy jest takim samym sukcesem, jak solidne przygotowanie uczniów do matury? Czy idealne wypełnianie dziennika ma taką samą wartość, jak wykazanie się uczniem, który został laureatem olimpiady?
Jest wiele spraw, które denerwują nauczycieli mojej szkoły, ale nie o wszystkim mogę pisać. Dzisiaj też namiętnie dyskutowaliśmy w pokoju nauczycielskim, ale koledzy prosili mnie, abym nie ujawniał tego na blogu. Spełniam prośbę i nie piszę.
A co mnie drażni najbardziej? Najbardziej denerwuje mnie postawa, że nasze gadanie nic nie da i że powinniśmy całą sytuację przetrzymać. Powtarzam, aby nie umknęło: przetrzymać. Po co denerwować przełożonych? – mówią niektórzy. Uważają, że trzeba się zamknąć, bo może być jeszcze gorzej. Taka postawa denerwuje mnie najbardziej. Gdybym uważał serio, że moje gadanie nic nie da i że nie ma w tym żadnego sensu, to jeszcze dziś strzeliłbym sobie w łeb. A jeśli nie mógłbym strzelić, bo ostatnio w Łodzi trudno o broń, to przynajmniej przyłożyłbym sobie rozgrzane żelazko do tyłka. Niech boli. Niech bardzo mocno boli, jak to oparzenie. Bo gdy głupota mocno nie boli, to już zostanie z człowiekiem na zawsze.
Komentarze
Wypisz wymaluj moja szkoła, chociaż pracujemy gdzie indziej. U mnie też przelewa się czara goryczy i dokładnie z tych samych powodów.
…a tak niedawno Gospodarz pisał, że na radach pedagogicznych nie ma o czym rozmawiać 🙂
Panie Dariuszu! Już pisałem: proszę startować w konkursie na dyrektora szkoły, póki nie przekroczy Pan pewnej bariery wieku i odporności nerwowej. Czy nie może Pan spokojnie, jak mężczyzna z mężczyzną, porozmawiać o nurtujacych problemach z szefem, co przyniosłoby wiecej pożytku niż gorączkowe rozmowy w pokoju nauczycielskim? Postawa nastawiona na przetrzymanie ilustruje hasło: morda w kubeł. Pozdrawiam!
Czy w ogóle jest możliwy równy podział obowiązków w domu,rodzinie,małżeństwie, pracy, a poza tym dlaczego? Można tylko domagać się należytego wynagradzania za tę extra pracę.Punktualość, akuratność w wypelnianianiu dziennika to sprawy oczywiste i nie są powodem do żądania medalu.Ci co chcą mieć łatwiej mają też nudniej i mniej powodów do satyswakcji. A poza tym zawsze (chyba) można powiedzieć nie.
Do Gospodarza
Teraz dyrekcja nie wie na czym stoi bo za 2 tygodnie wybory samorządowe. Więc się nie angażuje, ale po wyborach, mając wsparcie OP,weźmie was za twarz.I tyle;-)
„Święte krowy” są w każdej szkole, niektórzy opanowali już do perfekcji unikanie obowiązków, bo zawsze coś nie takt. Mnie najbardziej irytuje tłumaczenie „mam małe dzieci” przy czym „małe” odnosi się do 12 letniej panienki. Warto jednak zdobyć się na odwagę, ja w tym roku postawiłam dyrekcji ultimatum: albo wychowawstwo albo sukcesy w konkursach i olimpiadach. O dziwo, dla mnie samej udało się i teraz mogę na wywiadówkach beszczelnie pić kawkę. Szkoda tylko, że to pewnie tylko odroczenie wyroku ….
Trzy pierwsze akapity są chyba o mojej szkole. Reszta w sumie też. Niestety…
Doszłam do wniosku, że w szkołach najlepiej mają ofermy, pokraki, nieudacznicy – nic im się nie zleca, bo sknocą i dopiero kłopoty mogą z tego wyjść. A tym, którzy potrafią, dowala się roboty – samą prawdę Gospodarz pisze. Często nachodzi mnie myśl, by coś sknocić, by były na mnie skargi – rodziców, uczniów, kolegów. Miałabym święty spokój – odpracowałabym swoje godzinki i do domciu (jak niektórzy) – żadnego wychowawstwa, konkursów, zadań, projektów i innych takich.
W szkole zaczyna najważniejsza być wazelina. Szczególnie tam, gdzie jest deficyt rekruta, znaczy ucznia do obróbki. Odwaga cywilna zaginęła zupełnie, zdaje się tylko archeolodzy czasem ją odkopują, ale nie w pokojach nauczycielskich. Idą złe czasy …
Zgadzam się z Kamą w zupełności z Tomkiem- niekoniecznie. U nas też najlepiej mają ci co wszystko potrafią spieprzyć. Płacone mają tak jak wszyscy a obowiązków dodatkowych brak- bo i tak nie zrobią, a jak zrobią to byle jak. Nawet się na nich nie drze za bardzo bo w sumie postępują zgodnie z oczekiwaniami.
Z tym że u nas zupełnie nie huczy z tych powodów co u gospodarza. My byśmy chcieli nie robić rzeczy bez sensu, nie chcielibyśmy robić tego samego po 5 razy bo dyrekcji się zmieniła koncepcja, chcielibyśmy żeby ktoś choć od czasu do czasu wziął pod uwagę nasze zdanie albo zmienił bezsensowną decyzję. Widać wszystko zależy od tego jak jest źle 🙂 Każdy może znaleźć powód do narzekań…
Gospodarz.
Moim zdaniem, to jest Pana najważniejszy tekst, spośród tych, które znam. Dlatego proponuję zrobić kilkudniową pauzę żeby dać trochę czasu na dyskusję.
Ten tekst nadaje się do druku w Polityce.
Dlaczego jest tak ważny, będę pisał w następnych komentarzach.
A teraz kończę tradycyjnym „I co dalej? Na jakie pytanie szuka Pan odpowiedzi? Jaki problem chce Pan rozwiązać?”
Innymi słowy: zacznij Pan od zdefiniowania i zapisaniu istoty problemu. Jesteś Pan to dłużny swojej córce. A ja swojej.
CDN
A pod rozwagę dyskutantom dodam jeszcze jeden wątek: czy aby powodem wielu błędów w zarządzaniu kadrami nie jest po prostu brak profesjonalnego przygotowania do pracy dyrektora? Jeśli chodzi o prawne przepisy zawsze były one na pierwszym miejscu, umięjętności zarządzania zasobami ludzkimi -to już nie interesują władz oświatowych. Czy w dobrze zarządzanym przedsiębiorstwie rozmawia się z pracownikiem w gabinecie? U mnie w locie na korytarzu, czasem przy uczniach. Zdarzają się kpiny z pomysłów, zgryźliwości… Są to także sygnały zawężania się zasad demokracji w instytucjach państwowych. Słowem: zamordyzm wkrótce wróci.
Trzeba się sporo napracować aby wszystko było cacy.
W pokoju nauczycielskim mamy wspólną kawę, herbatę, ciasto z okazji urodzin itp. Wszystko to za pieniądze składkowe. Pewna miła i sympatyczna osoba wzięła na swoje barki ten ciężarek i wspólnota hula. Organizujemy imprezy wyjazdowe (zawsze zapraszamy dyrekcję, czasami się zjawia – niechętnie), spotykamy się na sali gimnastycznej, na szlakach turystycznych …
Oczywiście, że nie wszyscy równo pracują. Najczęściej jednak pomogą koledze i to nie dlatego, że tak trzeba, tylko dlatego że kumplowi się nie odmawia.
Można narzekać, marudzić, smęcić i biadolić. Niczego to nie zmieni. Jak ma być równo i sprawiedliwie to komunę trzeba wprowadzić. Znajomy pracujący w innej branży twierdzi że u nich jest tak samo. Zawiść, drobnomieszczaństwo i dulszczyzna. Marudzenie niczego nie zmieni. Jak się pracuje między ludźmi to trzeba umieć się z nimi dogadać.
Odnośnie dyrektorów. Dwóch, może trzech cenię za kompetencję, pracowitość, pomysłowość i „kołozamachowatość”. Reszta to karierowicze (o ile można tu o jakiejkolwiek karierze mówić) pracujący dla pieniążków. Im słabszy – tym więcej papierków wymaga
Szanowni Państwo! Gospodarz ma problem, chyba jego szkoła jako zakład pracy nie jest miejscem, do którego w poniedziałek chętnie pójdzie do roboty. Dotychczas Państwo nie pisali, jak można Jemu pomóc.Ja sugerowałem męską rozmowę z szefem. Ync natomiast chce zdefiniować problem poruszony przez Pana Dariusza. Przecież on jest zauważony przez wszystkich blogowiczów! Pozostaje podanie pomysłu na jego rozwiazanie. Rozdrażnienie nauczycieli przecież może znależć ujście poza pokojem nauczycielskim, np. w trakcie lekcji. Gdy tego nie uczynimy, to ten blog będzie spełniał tylko rolę ściany płaczu. Może nasz Gospodarz się wówczas odezwie, a nie przejdzie szybko do następnego wpisu.
U nas z obowiązku wychowawstwa zwolnione są katechetki i prawe ręce dyrekcji.
Fatalny i apodyktyczny dyrektor nigdy się nie zmieni. Wyzbądźmy się złudzeń. Przeżyłam trzech. Np.pani X brakowało zwykłej kultury i przejęcia się obowiązkami. Z pracownikami rozmawiała tylko na korytarzu, IDĄC do toalety, a o 13.00 wychodziła już o domu.
Obecny jest pracowity i sprawiedliwy. Taki charakter, osobowość, wychowanie?…
W moim zespole szkół niektórzy nauczyciele (bliżsi dyrektorce) mają po dwa wychowawstwa, w podstawówce i w gimnazjum. Ci „dalsi” tylko goły etat. Wuefiści (jest nim też mąż dyrektorki) dyżurów na przerwie nie mają. Inni maja cały dzień, bez przerwy na herbatę. Jak to zmienić?
Chyba nie ma tygodnia żeby w prasie nie pojawił się podobny tekst o szkole. A w Internecie jest ich cała wuchta.
Na przykład tu:
http://literka.pl/3/40244/dyrektorzy_sie_boja?f=literka_15092010&a=41/10
i tu:
http://www.rp.pl/artykul/554945-Podziekowania-dla-pani-minister-Hall-.html
i tu:
http://edunews.pl/
Czyli twórczość kwitnie. Może nawet więcej jest piszących niż czytających ?
I co dalej ? Frustracja narasta i będzie narastać ? I co dalej ?
Znam Panią J. – cztery klasy szkoły podstawowej + bardzo długie życie. Ona powiedziałaby Gospodarzowi i wszystkim inny wspaniałym uczestnikom tego bloga: Panie, przestań Pan stękać, marudzić i popłakiwać, przestań opowiadać co jest do d…. . Wyduś Pan wreszcie z siebie jaka ma być ta Pana wymarzona szkoła, co ma w niej być, jak ma działać. Masz Pan łeb, pokończyłeś szkoły i uniwersytety, to pisz Pan jak ma być, a nie jak jest. Bądź Pan chłopem, a nie babą.
MB: zgadzam się z tobą. Jeśli w oświacie zdarza się dobry dyrektor to dlatego że ma intuicję i talent.
Mam porównanie bo własny prywatny małżonek ma „stanowisko” w dość dobrze zorganizowanej firmie. Oni się zastanawiają jak motywować ludzi do pracy, w jaki sposób udzielać im informacji na temat ich poczynań, jak prosić i przyjmować informację od pracowników na swój temat itp itd. Mnie to często bawi bo u mnie jest: Masz zrobić na jutro na 8 BO TAK. A motywacją do pracy ma być to że ją masz. O ochrzanianiu przy uczniach nie wspomnę.
Kilka razy miałam kryzys pt szukam innej pracy. Ale kurcze no ja się w innej nie widzę. Ja swoją lubię. A szef… może się kiedyś zmieni szef.
ync:
Gospodarz ma pisac literature science fiction??? Po co? Wystarczy nam do tego ministerstwo…
Dlaczego ten tekst jest tak ważny ? Ponieważ jest doskonałą ilustracją najważniejszego zjawiska niszczącego polską szkołę. Ten czynnik jest wstydliwie nie nazywany przez nauczycieli, dyrektorów i władze oświatowe. To jest zakłamanie. Zakłamanie jest fundamentem naszej oświaty.
„A co mnie drażni najbardziej? Najbardziej denerwuje mnie postawa, że nasze gadanie nic nie da i że powinniśmy całą sytuację przetrzymać. ”
Dokładnie tak jest jak napisał Gospodarz: przetrzymać, przemilczeć, zamieść pod dywan, zacisnąć pięści i zagryźć język, nie wychylać się, nie narażać koleżance i dyrektorowi, nie sprzeciwiać się, nie komentować i nie wątpić na głos. Wyżyć się na lekcjach lub w domu. Nie skarżę się, bo będę oskarżony. Nie krytykuję, bo narażę się. Nie dopytuję się, bo będę skrytykowany. Zakłamanie dotyczy wszystkich obszarów i uczestników życia szkolnego. Cały system jest chory. Tak, to jajko jest częściowo zepsute. Zakłamanie jest obecne we wszystkich relacjach: nauczyciel-nauczyciel, nauczyciel-dyrektor, nauczyciel-uczeń, rodzic-szkoła.
Jak zaradzić tej chorobie ? Co jest przeciwieństwem zakłamania ? Czy wskazanie „żyj w prawdzie” to stara i nieżyciowa ramota, do której nie powinien odwoływać się współczesny, bystry i dobrze wykształcony nauczyciel ? Jeśli fundamentem chorej szkoły jest zakłamanie, to jakie fundamenty może i powinna mieć zdrowa szkoła ? A może szkoła nie musi być oparta na jasno określonych fundamentach ?
I co dalej ?
CDN
Taka sytuacja gdy jakiś system lub organizacja są oparte na zakłamaniu nie jest czymś nadzwyczajnym. Latami żyliśmy w takim systemie. I dało się żyć, i nie było tak źle, i mamy dobre wspomnienia. Dlatego obawiam się, że oświata oparta na zakłamaniu może „świetnie” funkcjonować jeszcze długie lata.
„Mam wrażenie, że czara goryczy zaczyna się przelewać i ludzie dojrzeli do tego, aby jasno i wyraźnie powiedzieć, co ich boli. Chociaż może się mylę i sprawę uda się załagodzić, a dojrzewający bunt okaże się burzą w szklance wody. Tak naprawdę wszystko w rękach dyrekcji.”
Czy to nie przypomina Wam czegoś ? Lata 50, 60, 70. 80 – te. Tylko dyrekcja była inna.
Jak sądzicie, czy naprawdę wszystko zależy od dyrekcji ? Pamiętacie jak dyrekcje PZPR zmieniały się i najpierw była nadzieja, a potem było jak zwykle. Bo to system był chory, a nie tylko dyrekcja.
Pewnie za daleko posunąłem się w analogiach ? No to wracajmy na ziemię ! I zapytajmy się: i co dalej ? Czekamy, czy ruszamy ? Stoimy, czy idziemy ? Milczymy, czy …. ?
A może tylko ponarzekajmy, pofrustrujmy się nawzajem ? To nam ulży !
A w pracy cicho, sza.
I co dalej ?
Do ync
>Jak sądzicie, czy naprawdę wszystko zależy od dyrekcji ? Pamiętacie jak dyrekcje PZPR zmieniały się i najpierw była nadzieja, a potem było jak zwykle. Bo to system był chory, a nie tylko dyrekcja.
Pewnie za daleko posunąłem się w analogiach ? <
Nie sądzę żebyś się w praktyce za daleko posunął – i wtedy i teraz w praktyce na codzień rządziła biurokracja oświatowa i to są skutki. Tyle,że wtedy można było rozgrywać pomiędzy nią a biurokracją partyjną. Dziś biurokracja oświatowa rządzi niepodzielnie;-)
Drugim fundamentem szkoły jest strach.
„Jest wiele spraw, które denerwują nauczycieli mojej szkoły, ale nie o wszystkim mogę pisać.”
I nie o wszystkim mogę mówić: w pokoju nauczycielskim, na radzie pedagogicznej, w klasie, na wywiadówce. Nie mogę, bo wejdę w konflikt, bo się obrażą, bo narażę się na szykany. Tak myśli: nauczyciel, uczeń, rodzic, dyrektor. Każdy boi się swojego przełożonego. A nauczyciele boją się siebie nawzajem: unikają prowadzenia dialogu między sobą, rozmawiania o swoich słabych stronach, wspólnego ulepszania swojego warsztatu. Boją się postawy analityczno-krytycznej, nie lubią opinii o sobie. Ciągle czują się zagrożeni i dlatego są chorobliwie wrażliwi na krytykę.
Jak zmniejszyć poziom strachu w szkole ? Czyli: jak zwiększyć poziom zaufania ?
S-21
Zgadzam się z tobą w pełni.
Ale czy z tego wynika, że wszyscy mamy być bezradni ? Że mamy cierpliwie czekać aż władze oświatowe zmądrzeją i przyniosą na tacy nowy, piękny system ?
Idźmy dalej i poszukajmy dziury w całym, drugiego dna i różnych stron medalu (dygresja: tego powinna uczyć współczesna szkoła). Nasze opisy, narzekania, krytyki układają się w bardzo spójną diagnozę: dobrzy nauczyciele są gnębieni przez zły system, przez złych dyrektorów, przez złe władze oświatowe. Czy ta diagnoza nie jest zbyt prosta, jednoznaczna, czarno-biała ?
W jakim stopniu obecny system jest wygodny dla nauczycieli ? Krytykujemy, ale panicznie boimy się rewolucji ? W jakim stopniu chory system, źle zarządzający dyrektorzy bywają alibi dla naszych niektórych słabości i niewłaściwych działań ?
Czy to też kojarzy się z PRL ?
Ale najważniejsze pytania to: i co dalej ? co robić ? Może o tym byśmy porozmawiali – tu i w pokoju nauczycielskim ?
CDN
No to porozmawiajmy o dyrekcjach. Wszyscy piszą, że najważniejszy jest dyrektor. Zły dyrektor niszczy. Dobry jest jak genialny trener lub dyrygent – potrafi osiągnąć wiele nawet z przeciętną orkiestrą. A co najważniejsze – potrafi wyzwolić entuzjazm i chęć do pracy, nawet po godzinach.
Mówi się, że dyrektorzy szkół są największymi psujami. Pytanie: dlaczego zły dyrektor zostaje wybrany na drugą kadencję ? Czy nauczyciela mają obowiązek przedstawienia organowi nadrzędnemu swojej opinii na piśmie ? Jak to jest z tą opinią ? Dlaczego nauczyciele potrafią zastrajkować o kasę lub żeby nie zabrali KN, a nie potrafią zastrajkować żeby zły dyrektor sobie poszedł ? Co tak osłabia i paraliżuje nauczycieli ?
Gospodarzu, co paraliżuje Pana i Pana kolegów, którzy myślą podobnie ?
ync,
w mojej szkole nigdy nie było sytuacji, przynajmniej za mojej bytności, że dyrektor jest zły i trzeba go zmienić. Wręcz odwrotnie, dyrektor otrzymywał pełne poparcie i ZNP, i Solidarności, a także niezrzeszonych nauczycieli. Tak jest nadal. Gdyby teraz stanął do konkursu, wygrałby z palcem w nosie. Chodzi o kilka konkretnych spraw, których załatwienia oczekujemy. Jeśli tylko spora grupa nauczycieli powie, o co konkretnie chodzi, wierzę, że da się to załatwić. Natomiast jak ludzie będą milczeć, to dadzą sygnał, że jest im wszystko jedno, i będzie po staremu. W ogóle w oświacie nie podoba mi się postawa, że jak się ma wobec kogoś konkretne oczekiwania, to ktoś to odbiera jako zamach na człowieka i chęć pozbawienia go urzędu. Nie o zmianę dyrektora chodzi, lecz o zmianę podejścia do paru spraw. I tylko tyle albo aż tyle.
Pozdrawiam
DCH
Gospodarz,
zatem zbliżamy się do określenia istoty problemu i jego skali:
– jaki jest problem (trzeba dobrze go zdefiniować i opisać) ?
– czy zajmiemy się nim na poziomie tej jednej szkoły ? Jeśli tak, to do dzieła !
(teraz wychodzę rekreować się, wrócę wieczorem)
Z uszanowaniem – ync.
@ync
poczucie bezradności jest objawem pesymizmu,
szukajmy zatem optymistów
time
Oczywiście. No bo czy kto słyszał, aby pesymiści zrobili jakiś ruch w kierunku postępu. Kto wymyślił koło: optymista czy pesymista ? Czy Kopernik był optymistą czy pesymistą ? A Krzysztof Kolumb, a Maria Skłodowska ?
Ale nie zapominajmy, że wynalazcy bomby A też byli optymistami.
Jeszcze jedno: absurdalne niekiedy szkolenia i rady szkoleniowe. Przyjeżdża guru z WOM-u czy innej instytucji i naucza o kolejnych abstrakcyjnych pomysłach:projektach edukacyjnych (w sytuacji przeładowanych materiałem podstawach programowych), o scieżkach edukacyjnych(pamiętacie te ciekawostki?),o kalkulatorach przyrostu wiedzy(mały błąd i absurdalne wyniki) czy pracy z uczniem zdolnym(że nie pracujemy z nimi tak jak trzeba)…poziom wykładu ciekawy, guru duka z plansz wyświetlanych rzutnikiem, potem ewaluacja spotkania, dyskusja ucinana przez obecne na spotkaniach dyrekcje, mnie najbardziej rozbawiła młoda nauczycielka uważająca siebie za eksperta od nauczania historii (miała 12 lat pracy w zawodzie(!), połowa w CEO, reszta w jakiejś tam szkole).Cisza w gronie no bo i po co wymądrzać się czy narażać…jaki odbiorca taki nadawca, poziom oferowanych usług zależy od odbiorcy.Szkoła płaci, WOM sprzedaje wiedzę, kwity wypełnione, o co chodzi? Wszyscy(dyrektorzy) zadowoleni. A nam kolejny papierek do teczki. Oto polska oświata, testolodzy, sprawdzacze, kalkulatory i tylko prawdziwych wychowawców i pasjonatów wiedzy i jej przekazywania chronicznie brakuje.
Gospodarzu, timie, … – do dzieła. Szukajmy optymistów. Bądźmy optymistami. Jesteśmy to dłużni naszym dzieciom i wnukom.
Krok 1-1. Założenia wstępne.
Zgodnie z Pana informacją, dyrektor to osoba pozytywna, czyli akceptowana przez ciało.
Dyrektor nie jest idealny, bo nie ma ludzi idealnych, zatem zdarza mu się popełniać błędy.
Dyrektor nie prowadzi w stosunku do podwładnych działań typu szykany, dokuczanie, prześladowanie, poniżanie, odgrywanie się za krytykę, itp.
Dyrektor jest otwarty na dialog, chętnie wysłuchuje opinii swoich podwładnych.
Każdy nauczyciel może, bez strachu i obawy narażenia się na represje, zwrócić się do dyrektora, w sytuacji sam na sam, lub w pokoju nauczycielskim, lub na radzie pedagogicznej – tymi słowy: nie zgadzam się z Panem … , mam inne zdanie … , tę Pana decyzję uważam za błędną …, musimy porozmawiać o problemie …, proszę o wytłumaczenie dlaczego …, itp.
Jeśli wszystkie powyższe założenia pasują do dyrektora w Pana szkole, to możemy przejść do kroku nr 2-1. Jeśli choć jedno nie pasuje, to przechodzimy do kroku 2-2. Który krok Pan wybiera ?
enel
Świetnie to opisałeś. A przecież intencje obu stron są dobre. Więc w czym tkwi zło ?
Komunikacja w jedną stronę = monolog = brak dialogu = brak możliwości i konieczności wyboru = jedyna słuszna droga = bierność nadawcy i bierność odbiorcy = brak współpracy = izolacja = frustracja po obu stronach = złość = zamknięcie = odrzucenie = zmęczenie i zniechęcenie = …
A w tym wszystkim uczniowie, nasi przyszli … .
Do ync
>Świetnie to opisałeś. A przecież intencje obu stron są dobre. Więc w czym tkwi zło ?
Komunikacja w jedną stronę = monolog = brak dialogu = brak możliwości i konieczności wyboru = jedyna słuszna droga = bierność nadawcy i bierność odbiorcy = brak współpracy = izolacja = frustracja po obu stronach = złość = zamknięcie = odrzucenie = zmęczenie i zniechęcenie =?<
Zło tkwi w tym,że metody i style kierowania rozchodzą się z góry w dół. Jesli dyrektor otrzymuje bezdyskusyjne polecenia do wykonania z kuratorium i OP, to on może tylko podobny styl zastosować w stosunku do nauczycieli. Jak on może z nimi podjąć dydkusję, jak sam nie jest przekonany do swoich(?) działań? Taki system też powoli eliminuje na kolejnych szczeblach drabiny innych administratorów oświaty. Najlepiej do takiego stylu pasują urodzeni zamordyści. Mamy za sobą 20 lat selekcj[po 89 roku przyszło sporo prawdziwych nauczycieli do władz oświatowych, ale oninajszybciej się wykruszali;-)] i mamy co mamy;-)
Drogie Koleżanki i Koledzy ! Tak króciutko – bywało tak w gronach pedagogicznych , jest i będzie . Jestem od 11 lat na nędznej nauczycielskiej emeryturze , pracowałam z ogromnym zaangażowaniem w oświacie 32 lata , ” Ku chwale Ojczyzny ” ( za grosze ) . Zawsze były tzw. ” święte krowy ” , które to pozbawione sumienia udawały , że edukują i wychowują cudze dzieci . Praca nauczyciela jest – niestety – niewymierna . Zapewniam , że wyrazów wdzięczności doczekacie się Państwo po latach … kiedy spotkacie swoich byłych uczniów . O ile będziecie prawdziwymi i dobrymi nauczycielami oraz wychowawcami . Pozdrawiam 🙂
S-21
Też tak to widzę. Może myślę naiwnie i niezbyt mądrze, ale widzę początek zmiany w jakimś buncie nauczycieli, uczniów i rodziców. Jakiego rodzaju byłby ten bunt – nie wiem. Może taki jak Paryż 68, a może Warszawa 89 ? A może tylko stowarzyszenie na rzecz nowej szkoły ?
Ciąży nad nami, a raczej w naszych głowach, dziedzictwo systemów biurokratyczno-urzędniczych naszych zaborców, doskonale utrwalone w czasach komuny. Dzisiaj obejrzałem kilka reklam wyborczych. Wszystkie mają wspólny mianownik: „jeśli zostanę wybrany, będę starał się z całych sił, żeby wam było dobrze”. Nic o dialogu, o rozwiązywaniu sprzeczności i konfliktów. Nic o działaniu wspólnie z obywatelami.
Wydaje mi się, że najlepiej czulibyśmy się w czymś podobnym do monarchii austro-węgierskiej.
Gospodarz.
Oj coś ta rozmowa nie klei się nam. Zatem pociągnę sam: intuicja mówi mi, że wybrałby Pan krok 2-1. Ale w tym przypadku coś tu się nie zgadza, widzę jakieś sprzeczności. Pisze Pan:
„Co boli ludzi najbardziej? Przede wszystkim przydział wychowawstwa. Jak to jest, że niektórzy nauczyciele w ciągu kilkudziesięciu lat pracy nigdy nie byli wychowawcami?”
oraz
„Ludzi boli też, że jednym dokłada się obowiązków, np. w postaci klas z poszerzoną nauką danego przedmiotu, a inni koledzy mogą przez szereg lat uczyć podstaw. Obowiązki są niewspółmierne. ”
oraz:
„Najbardziej denerwuje mnie postawa, że nasze gadanie nic nie da i że powinniśmy całą sytuację przetrzymać. Powtarzam, aby nie umknęło: przetrzymać. Po co denerwować przełożonych? – mówią niektórzy. Uważają, że trzeba się zamknąć, bo może być jeszcze gorzej.”
To stoi w wyraźnej sprzeczności z: Krok 1-1. Założenia wstępne.
No to jak jest, w czym i w kim tkwi problem ? No i co jest tym problemem ? Mam wrażenie, że zaplątał się Pan. No bo można rozmawiać z dyrektorem o niesprawiedliwym przydziale obowiązków, czy nie można ? A o dodatkach motywacyjnych to z kim rozmawiacie ?
Gospodarz.
Zatem wniosek jest taki:
główną przyczyną problemów jest minister Hall, a my jesteśmy okej. Czy tak ?
Ync,
coś w tym jest.
Tylko co to jest to COŚ ?
time, Gospodarz.
„Pesymiści i optymiści żyją tyle samo, tylko optymiści weselej.”
„To musi być silne wewnętrzne przekonanie i wiara w to, że można inaczej. Jeśli nauczyciel nie będzie miał tej wewnętrznej siły, to ulegnie presji otoczenia, wystraszy się przeciwników, podda się przy pierwszych wątpliwościach (a przy naszym systemie oświaty, organizacji sprawdzianów, liczeniu punktów, procentów, będzie ich niestety wiele).”
„Zawsze mnie zastanawia to, że z jednej strony zachęca się rodziców do współpracy, a z drugiej lepiej, żeby trzymali się z daleka. Współpraca pewnie powinna polegać tylko na wspieraniu finansowym. Rodzic bliżej zainteresowany procesem edukacji, to niebezpieczny dziwoląg. Dlatego rodzice odpuszczają.”
Na szczęście są rodzice, którzy wiedzą, czego chcą dla swoich dzieci. Szanuję takie osoby, mogę wtedy powiedzieć: „mamy taki problem…” (MY, a nie ja z państwa dzieckiem) definiuję go i proponuję rozwiązania. Zaczynamy od…
Kiedy takich rodziców będzie więcej?
Nie lubię, gdy rodzic mówi: „niech pani go zmusi, ja nie mam na niego wpływu” a to jest 10-latek.
Time: skuteczniejsze byłoby jeszcze poczekanie aż rodzice wymyslą jakieś rozwiazania i podsumowanie rozmowy. Ja się tego nauczyłam od męża po jakimś jego szkoleniu, początek jak ty, potem rozwiązania proponowane przez rodziców – ewentulanie naprowadzanych przeze mnie, ustalenie działania, podsumowanie. Fajnie to działa- polecam.
lidqa
A jak zachować się, gdy tym problemem są niewłaściwe, niekompetentne działania nauczyciela lub nauczycieli ?
@ lidqa
dzięki, w środę wywiadówka, będę próbować.
Ostatnio uczeń przyszedł do mnie i powiedział, że właśnie poprosił mamę, aby mu pozwoliła przychodzić do mnie na wyrównawcze, bo sam uznał, że ma problem
@ ync
co to znaczy niewłaściwe?
życzliwa krytyka zawsze wskazana
time
„życzliwa krytyka zawsze wskazana”.
Zapisałem w swoim notesie. Słowo – zawsze – podkreśliłem podwójnie.
Przeczytałam wszystkie komentarze do tego wpisu i jestem w szoku po jednej z wypowiedzi gospodarza.
Jeśli dyrektor tej konkretnej placówki jest osobą pozytywną, nie szykanuje nikogo (ani nie robił tego w przeszłości), nie prowadzi(ł) działań mających na celu niszczenie innych jednostek, jest (był) gotowy do dialogów i nigdy nikt z kadry nawet w myślach nie modlił się o to, by nie został wybrany na kolejną kadencję, to ……………………… kolega żyje w wieeeelkiej nieświadomości 😉 Fajnie tak sobie żyć 😉