Co dalej z tradycją?
Tradycja rzecz święta. Przyjęło się w moim liceum, że jak uczeń jest chory, to przychodzi tylko na sprawdziany, a potem wali do wychowawcy, wręcza kartkę od rodzica, bierze podpis i zmyka do domu. Przy okazji zaraża pół klasy, a może i szkoły, ale co tam.
Podpisywałem więc, że się zgadzam. Chwaliłem, że uczniowie są odpowiedzialni, nie lekceważą obowiązków. Właściwie zachowują się jak dorośli. W zdrowiu czy w chorobie obowiązki trzeba wypełnić. I nagle trach. Niespodziewanie obudziłem się z wysoką gorączką, bólem głowy – i co jeszcze, u licha!
Pobiegłem do lekarza i poprosiłem o zestaw naprawczy. Ma mnie natychmiast uzdrowić. Dostałem bowiem zaproszenie na niezwykle ważną uroczystość. Benefis Janusza Moosa. Duszą już tam jestem, składam życzenia, podziwiam, opowiadam, w towarzystwie bryluję, tylko liche ciało zawodzi. Włożyłem lekarzowi do jednego ucha, jak niezwykłą osobistością jest Jubilat (info tutaj). A do drugiego ucha nakładłem, jakie to dla mnie ważne być na imprezie (info tutaj). Cała oświatowa Łódź tam będzie, masa gości z kraju, no więc.
Medyk osłuchał, opukał, zajrzał i stwierdził, że nawet rodzina nie powinna się do mnie zbliżać, a co dopiero obcy. Zarażam. Żadnego wychodzenia z domu. Mam leżeć, przyjmować leki, dużo pić, odpoczywać. No ale tradycja – mówię. W mojej szkole przyjęło się, że jak człowiek jest chory, to nie przychodzi na duperele, natomiast ważne sprawy normalnie załatwia. Więc może by. Za tydzień – powiedział lekarz. Ciało to jednak ścierwo.
Benefis Janusza Moosa: 26 września 2019 r., godz. 11.00, Muzeum Miasta Łodzi, ul. Ogrodowa 15.
Komentarze
Tylko z tym dużo-piciem proszę uważać, nawet jeśli odpoczynek byłby przedni. Już chciałem coś dodać o szczepieniach ochronnych, ale z grypą to chyba jeszcze na szczepienia za wcześnie.
Ha! A może z tym zarażaniem to pic na wodę fotomontaż, a tak naprawdę Gospodarz przyłączył się do strajku (chorobowo-)włoskiego, do jakiego zdaje się zachęcać ZNP?
Na dodatek, na podstawie decyzji rządu w przedszkolach wycofano dodatek za wychowawstwo. To może oznaczać, że nauczyciele przedszkoli będą zarabiali zdecydowanie mniej aniżeli mają to w dotychczasowym wymiarze finansowym rzecze Broniarz w Gazecie Prawnej, ubezpieczając się możem.
To jest bomba: Prezes Miłomściwy zamierza obniżyć nauczycielom wiek emerytalny, jeśli na niego zagłosują! Może to spowodować odejście z zawodu nawet 100 tys. belfrów. Dr Jekyll: Eeee tam zaraz odejście, belfrzy zostaną, tylko jako emeryci pobierać będą emeryturę i wynagrodzenie za pracę, też tak chcę! Mr Hyde: A to wszystko po to, żeby ci, co zostaną, zarabiali więcej, w domyśle – po podwyższeniu pensum.
Ma głowę na karku ta władza!
https://www.gazetaprawna.pl/artykuly/1430502,wczesniejsze-emerytury-dla-nauczycieli-pis.html
Mam swój (sprawdzony) sposób na to, by w ciągu 12 godzin „zejść” z temperatury 39 st. C do normalnej 36,6.
Płynna Rzeczywistość
25 września o godz. 20:12 269700
Nie da się zdzierżyć…
Czy tylko kłamstwa i manipulacja wam zostały? Przedszkola są samorządowe i nic rządowi do dodatku za wychowawstwo przedszkolanek. No, chyba że chodzi o przedszkola państwowe, jeśli takie są…
Płynna Rzeczywistość
25 września o godz. 20:34 269701
Gdy sobie czytuję takie wpisy – jak twój – zaczynam myśleć, że dobrze się stało, iż podniesiono wam wiek emerytalny do 65, a nawet – miłościwy Tusk z PO – do 67. Niestety, pisiaki zmniejszyły do 65, ale może się doczekacie wymarzonego przez was 67…
Pracować dla Tuska z PO do 67 do sama frajda i na dodatek szczęśliwość wiekuista.
Drogi ontario, co dla przedszkolanek samorządowych wniósł ten oto przepis:
http://prawo.sejm.gov.pl/isap.nsf/download.xsp/WDU20190001587/O/D20191587.pdf
i czy szkoły nie są również samorządowe? Jak więc w szkołach ustala się wynagrodzenia nauczycieli? Zarządzeniem wójta?
Drogi Ontario, gdy skończysz już 60 lat, kto na twoją emeryturę pod palmami na Jamajce pracować będzie? Może jakaś dotacja unijna?
Częścią szkolnej tradycji jest Karta Nauczyciela. Relikt komunizmu, który wówczas miał nastawić nauczycieli przychylnie do władzy, a dziś gwarantuje zarobki poniżej minimalnej pensji w gospodarce. Ma głowę na kraku ta władza – jeszcze rok, dwa i nauczyciele sami będą błagać o likwidację Reliktu i zastąpienie go jakąś Relikwią, np. nowym 500-złotowym bank-knotem.
Już widzę pasek w TVP Info: „Prezes PiS proponuje 500+ dla każdego nauczyciela”
Tymczasem w Gazecie Wyborczej judzą na władzę…
Jak można oczekiwać, że absolwent studiów wyższych podejmie decyzję o pracy w szkole, w pięknym, wdzięcznym, wymagającym zawodzie, w sytuacji gdy proponowana jest mu płaca poniżej minimalnej? Jak można budować prestiż zawodu, konstruując płace poniżej wynagrodzenia minimalnego? – pyta forumowa płachta na byka, czyli Sławomir Broniarz, prezes kolejnej czerwonej płachty, czyli Związku Nauczycielstwa Polskiego.
– Karta nauczyciela z założenia miała stworzyć nieco odrębny status zawodu nauczyciela. Przez wiele lat broniliśmy jej jak niepodległości. To, co miało dawać pewniejszy, wyższy status, jest wykorzystywane wbrew pierwotnym założeniom – mówi Jacek Malinowski, nauczyciel historii i WOS-u w XXIII LO w Łodzi.
– Jesteśmy w grupie zawodowej i społecznej wiecznie spychanej na margines. Wiemy, że nic dobrego nas nie spotka – stwierdza Jakub Szewc, matematyk z SP nr 1 w Łodzi.
Ech, Łódź wiecznie czerwona…
Ministerstwo Edukacji Narodowej nie odpowiedziało wczoraj na naszą prośbę o komentarz.
Czekają na przekaz dnia. Może zaproponują wynajmowanie szkolnych sal na godziny?
@Płynna nierzeczywistość
KN wynegocjowała w 1981 „S”, w 1982 przegłosowano ją BEZ ZMIANY PRZECINKA… 😉 Czego to relikt, podobnie jak słynne 21 postulatów gdańskich z 1980 roku, o których każdy słyszał, ale NIKT ich nie zna ? 😉
Ehm, tradycja. Do tej pory pamiętam jak kiedyś w Dzienniku (Wiadomościach) o 19:30, w latach 90., pokazali jakichś strajkujących robotników. I oni mieli wtedy argument nie do odparcia: panie, przecież my zarabiamy tyle, co nauczycielka w szkole! Piękna, starannie kultywowana tradycja myśli narodowo-klasowej!
Nic to jednak wobec ministra, również mniej więcej w tamtych pionierskich czasach, który zapytany o niskie zarobki lekarzy, wypalił bez zastanowienia: jak to, przecież oni mają tyle możliwości dorobienia!
No i co, prawda, że tak się buduje państwo teoretyczne?
Bardzo chciałbym zobaczyć dane OECD o wydatkach naszego państwa na edukację w 2019 r., ale te będą dostępne dopiero za 2-3 lata. Nie ma bata, niemożliwe, żeby te wszystkie plusy dało się sfinansować tylko z uszczelnienia VAT-u.
Na stronie WP piszą:
„Agresywny uczeń w radomskiej szkole”
„Mija prawie miesiąc odkąd uczniowie klasy piątej nie przychodzą na lekcje, a wszystkiemu winne jest zachowanie jednego z uczniów. Jego agresja wpłynęła na kolegów do tego stopnia, że dzieci boją się przychodzić do szkoły. Rodzice postanowili zareagować i pozwolili pociechom zostać w domu do czasu, aż dyrekcja nie upora się z problemem.”
Kiedyś to po prostu wzywano rodziców i kazano im zabrać dzieciaka ze szkoły ale dzisiaj jest inaczej – jeden nieznośny bachor uniemożliwia naukę dwudziestu kilku innym, chcącym się uczyć.
Czy to problem szkoły czy powinien to być problem rodziców ?
„Weterani walki o demokrację” głoszący 40 lat temu, że decydująca winna być wola większości dzisiaj twierdzą , że „demokracja to ochrona praw mniejszości”, że interes 1% ma narzucać warunki ( w tym wypadku nauki ) pozostałym 99% !
To przecież chore !!!
To równanie do najgorszego !!!
Strach napisać do czego taka polityka może w przyszłości doprowadzić !
Chyba do tego, co planował Hitler – wystarczy, że Polak będzie umiał się podpisać i liczyć do 500!
Nie ma żadnej, ale to żadnej możliwości rozmawiania z tobą.
Mój wpis był odpowiedzią na twój wpis o DODATKACH dla przedszkolanek za wychowawstwo.
A ty teraz w odpowiedzi o WYNAGRODZENIACH (PENSJACH). Przecież to są dwie różne sprawy.
Dla porządku więc: NIE decydujemy (my, samorządowcy) o stawkach (pensjach), bo to właściwość rządu. Natomiast decydujemy o dodatkach przedszkolanek za wychowawstwo. I właśnie niedawno podjęliśmy taką uchwałę, że przedszkolankom zwiększamy dodatek za wychowawstwo o 100 %. Nie rząd o tym zadecydował, ale samorząd.
Płynna Rzeczywistość
26 września o godz. 12:14 269709
Kto będzie pracować na mnie? Ty, tak, ty, do 67 i nawet więcej. Z góry nie dziękuję, w końcu to twoja sprawa i cię o to nie prosiłem.
A poza tym sobie wiedz: pieniądz to nie wszystko. Mając 60 lat, wolę mieć emeryturę w wys. 2 tys. niż pracować przez 7 lat i w wieku 67 mieć 4 tys.
Nawet gdym miał w wieku 67 dostać emeryturę 10 tys. (pod warunkiem, że będę dodatkowo pracować 7 lat – od 60 do 67), to wolę 2 tys. Są wartości nieprzeliczalne na żadne pieniądze… Np. tą wartością jest wolność, co mi trzeba w wieku 60 lat: rower, wycieczki piesze do lasu, kromka chleba, bułka z marmolada i bez masła, leżenie bykiem pod gruszą, spacer z wnukami… Kapujesz?
Płynna Rzeczywistość
26 września o godz. 12:59 269712
Jak można? Na wsi czekają na to, aż jakiś nauczyciel pójdzie na emeryturę, by się załapać do pracy w szkole – nawet za te marne grosze, o jakich piszesz. Czekają, bo mają luksus: pewną pracę do emerytury, podczas gdy na śmieciówkach zasuwają pół roku i won.
Nie znasz realiów? Nawet na umowy śmieciowe czekają, nawet na czarno biorą pracę z pocałowaniem ręki… Na czarno, a wiec bez umowy, bez odprowadzania składek na emeryturę czy ubezpieczenie medyczne i po 12 godzin na dobę także w sobotę.
Tak właśnie jest. Nawet ludzie po studiach na wsi nie znajdują pracy, a jeśli już, to dojeżdżają po 50 km w jedną stronę (np. do urzędu gminnego). Na wsi praca ciągle jest luksusem, zwłaszcza stała i pewna jak w szkole… Na miejsce sekretarki w szkole było ok. 30 podań…
Płynna Rzeczywistość
26 września o godz. 12:14 269709
Najdroższy Płynna Rzeczywistość.
w twoim pytaniu, które zacytuję na końcu, kryje się makabryczna manipulacja.
Emerytura – jako rzecze Tusk z PO i Prezes TK Rzepliński – to nie są ani twoje, ani moje pieniądze. To jest coś w rodzaju zasiłku przyznawanego tym, którzy:
a) mają określony wiek;
b) pracowali i oddawali składki do ZUS-u.
Ja przez spełniam wszystkie te warunki. To po pierwsze, a po wtóre: pracowałem na tych, którzy 20 lat temu, dziesięć lat temu itp. przechodzili na emeryturę.
Nic nie zabierze mi tego zasiłku. Nic, no, chyba że Rzepliński – idol PO – będzie zdania, że nic mi się nie należy, pomimo że wszystkie składki na ZUS pobrało państwo ode mnie bez pytania mnie o zgodę.
Umowa społeczna: tym jest emerytura, inaczej zasiłek uznaniowy. Nie ma nic wspólnego z realnymi kwotami, jakie oddajesz na ZUS. Nie wierzysz mi, pytaj Tuska albo Rzeplińskiego. Oni doskonale znają odpowiedź i precyzyjnie na nią odpowiedzieli, chcesz poczytać, bez trudu znajdziesz ich odpowiedzi w Internecie.
Co więcej: wpada się w stary portfel (czyli po jakimś czasie otrzymuje się realnie połowę albo jedną trzecią). I nic a nic na to nie poradzisz. Im starszym się jest, tym emerytura/zasiłek realnie mniejsze. Kaput.
Jak chcesz mieć emeryturę, to płać prywatnie, ale i to ci mogą zabrać…
A teraz cytat z twojego pytania”
„Drogi Ontario, gdy skończysz już 60 lat, kto na twoją emeryturę pod palmami na Jamajce pracować będzie? Może jakaś dotacja unijna?”
Ontario,
Czy możesz nauczycielowi szkolnemu dać za wychowawstwo mniejszy dodatek niż 300 zł i dlaczego.
Czy możesz nie dać wychowawczyni w przedszkolu żadnego dodatku i dlaczego.
Czy możesz wychowawczyni w przedszkolu dać dodatek 10 zl i dlaczego.
A, p. Chętkowski, czy to prawda, że nauczyciel będący radnym nie ma zaliczonego dnia do pracy przy tablicy, jeśli był jako samorządowiec na obradach komisji czy sesji?
To ważne. W miesiącu są zwykle trzy posiedzenia. Rocznie to 30 dni, w czasie kadencji zatem nauczyciel może stracić jeden rok pracy przy tablicy. Po prostu, ZUS mu tych dni nie zaliczy…
To bardzo ważne, bo kto ma walczyć o was, skoro nie będziecie radnymi? Ktoś, kto nienawidzi oświaty? Ktoś mający zielone pojęcie o szkole?
Walczy ZNP, aby jednak nauczycielom samorządowcom zaliczano te dni? To są istotne sprawy!
Płynna Rzeczywistość
26 września o godz. 19:25 269723
A ty swoje? Rozmowa od początku dotyczyła dodatku za wychowawstwo dla przedszkolanek. Tak? Dlaczego zatem piszesz o nauczycielach uczących w szkole? Im dodatek należy się obligatoryjnie i w kwocie minimum 300 zł? Tu decyduje rząd: minim 300 zł, nie ja. To twoje pytanie mnie nie dotyczy, chyba że zmieniasz temat rozmowy.
Oczywiście, że mogę nie dać wychowawczyni przedszkola żadnego dodatku za wychowawstwo, przedszkola samorządowego. Skąd to twoje pytanie, skoro odpowiedź jest oczywista: mogę nie dać. Po prostu, podczas głosowania podnoszę rękę przeciw. Oczywiście, tego nie zrobię, ale mogę, bo nikt mi nie nakaże, abym wychowawczyni przedszkola dawał dodatek. Nikt. Nawet Konstytucja, nawet Tusk, nawet Kaczyński, nawet Putin, nawet Trump, nawet KIM. Nikt. W swoim głosowaniu jestem wolny. Padają trzy pytania: kto za?, kto przeciw?, kto się wstrzymał? Wszystko.
Oczywiście, że mogę wychowawczyni przedszkola SAMORZĄDOWEGO dać dodatek 10 zł. Nie ma bowiem żadnego prawa państwowego, które by samorządowcom określało limit/minimum/maksimum w tej sprawie. No, chyba że jest takie prawo i ja o nim nie wiem?
Podczas dyskusji nad dodatkiem dla wychowawczyń przedszkola padła propozycja, aby dodatek dać w kwocie 10 000 i to nie był żart. Padło też pytanie, co by się stało, gdybyśmy w ogóle nie zajmowali się dodatkami dla wychowawczyń przedszkola. Odpowiedź była jasna: dostawałyby tyle, ile do tej pory.
Płynna Rzeczywistość
26 września o godz. 19:25 269723
Chyba jednak nie wiesz, jak funkcjonuje samorząd…
Otóż, podczas poprzednich kadencji były takie sytuacje, że MUSIELIŚMY podjąć uchwałę zgodną z Ustawami, a więc prawem. I co? Nie podjęliśmy. Po prostu: część się wstrzymała od głosu, część była przeciw, mniejszość za. Koniec. Nikt nie mógł nas w żaden sposób zmusić do określonego głosowania. Kropka.
W takiej sytuacji prawo lokalne stanowi wojewoda. Ale nas, samorządowców, nikt i nic nie zmusi do określonego głosowania. Na tym polega autonomia radnego i demokracja.
Co innego w Sejmie, gdzie posłowie mają tzw. dyscyplinę partyjną i często głosują wbrew Konstytucji, która nie pozwala wymuszać na pośle określonego głosowania… Ale kto w Sejmie by się przejmował Konstytucją? PO? Za Chiny! PiS? Za Chiny Ludowe. No, ale dziarsko walczą o Konstytucję. Ot!
Jakoś nigdy nigdzie nie czytałem, aby obrońcy Konstytucji, np. Michnik, Passent, Rzepliński itd. krytykowali PO za dyscyplinę partyjną? A przecież to jawnie godzi w demokrację i Konstytucję… A może ty znasz takie ich teksty, które krytykują?
Radni nie mają żadnej dyscypliny partyjnej, przynajmniej w mojej gminie, bo żaden radny nie należy do żadnej partii… My mamy więc w gminie demokrację.
@kaesjot
Ten uczeń to skutek skrajnie lewicowej (czyli lewackiej!) ideologii pedagogicznej, sączonej długo przez GW, a tu przez Płynną nierzeczywitość. Zgodnie z nią człowiekowi „należy się” i nie ponosi (również jako uczeń!) odpowiedzialności za swoje zachowania. Bo one wynikają z genów albo złego środowiska. Z drugiej strony przepisy, według niej, powinny bronić ucznia przed „złym nauczycielem” i „złą szkołą” – przemocą czy próbami pozbycia się kłopotu. W Polsce mamy jeszcze leniwych i zdemoralizowanych brakiem jakiejkolwiek odpowiedzialności za całokształt(!) wydawanych wyroków sędziów rodzinnych … 🙁 No i mamy to co mamy
Pan Dariusz pyta:,, Co dalej z tradycją? Odpowiadam: To zależy od pracowników szkoły i uczniów. Starsi nauczyciele mogą kultywować, np piękny zwyczaj spotkania się,, na dymku,, w szkolnej, podziemnej palarni, którą stanowi warsztat pana szkolnego rzemieślnika, w którym można toczyć dyskusje na temat rozgrywek piłkarskich i potyczek sejmowych. Panie mogą folgować temu nałogowi zakryte na zapleczu pracowni chemicznej, a uczniowie tradycyjnie w szkolnej ubikacji. Tradycyjna szkolna wigilia może rozpocząć się, jak zwykle, kolędowaniem, na które składają się: mniej lub bardziej serdeczne życzenia, buzi, buzi.. i do następnej osoby:,, serdeczności i buzi, buzi. Tradycja wymaga, aby prezentowanych nowozatrudnionych belfrów przywitać podczas ich prezentacji oklaskami, podobnie jak opuszczających nasze szeregi na emeryturę i wręczyć im jakiś upominek. Natomiast podczas pogrzebu, czy to belfra czy też kogoś z personelu obsługi pochylić sztandar szkoły. Są i weselsze tradycje. W trakcie przedłużający się nasiadówki, a takich rad nie brakuje w każdej szkole, krąży wśród męskiego grona koperta, do której wkł adane są bilety Narodowego Banku Polskiego, by później najmłodszy wiekiem belfer przeznaczył je na stosowne zakupy. wykorzystane podczas biesiady tuż po mniej lub bardziej owocnej naradzie. Tradycyjne są mecze piłki kopanej między nauczycielami a belframi z innych szkół lub absolwentami. W pokoju nauczycielskie zanika tradycja wyprawianych imienin,, przy kawusi i ciasteczkach,, Natomiast niektórzy tradycyjnie od lat zajmują te same miejsca, niczym przyspawani do krzeseł i biada stażyście, który je nieświadomie zajmie.,,Czy zalać Ci szczura?” Z tym pytaniem zwraca się ktoś, kto pragnie zalać wrzątkiem komuś torebeczkę herbaty w mniej lub bardziej domytej szklance.
Opisałem niektóre tradycje zaobserwowane w miejscu pracy. Byłbym zapomniał. Tradycją jest nadawanie przezwisk nauczycielom. Często pejoratywnych, obelżywych, co stanowi także formę uczniowskiego oporu wobec szkoły. Bo ten opór też ma swoją tradycję, długoletnią i pieczołowicie kultywowaną. Przykładem tego jest swojskie słowo:,, Buda”
Ontario,
To dość ciekawe podejście, żeby głosować przeciw sile grawitacji.
I dlatego trzeba walczyć o to, by wszyscy nauczyciele mieli magisterskie wyższe wykształcenie kierunkowe i kursy pedagogiczne.
belferxxx
26 września o godz. 21:15
Czytałem później komentarze do tej informacji.
W 95% wypowiadający się prezentowali staanowisko ” ukrócić gówniarza” a tylko pojedyńcze głosy były za jego ochroną. Jeden z respondentów pisał , że w jego szkole wicedyrektor miał cichą umowę z „grupą szybkiego reagowania” złozoną z kilku uczniów starszych klas, którzy dyskretnie i szybko takiego kogoś, po lekcjach, poza szkoła skutecznie „spacyfikowali”.
Inny przypadek to zastosowanie zasady „non Hercules contra plures” gdzie cała klasa , solidarnie postawiła takiemu bachorowi – zrobił się „potulny jak trusia”.
A jednak „w jedności siła!”
Kaesjot, takie metody były stosowane w zakładzie poprawczym w Studzieńcu w okresie międzywojennym przez krótki czas, zastopowała je kontrola ministerialna, czego rezultatem były wyroki sądowe. Wychowawcami a właściwie pseudo wychowawcami byli bardzo często ludzie o niskim wykształceniu. Dzisiaj kadra musi mieć przygotowanie z resocjalizacji, co nie oznacza, że wszyscy są Korczakami. Błądzić jest rzeczą ludzką, ale sposoby postępowania opisane przez Ciebie są antypedagogiczne, zasługujące na ostre sankcje karne. Ich zwolenniczką była w naszych czasach siostra Bernardeta
„Agresywny gówniarz”, czyli 12-letnia patologia.
Tu jest bardziej wyważona relacja:
https://radom.wyborcza.pl/radom/7,48201,25227967,szkola-bez-klasy.html
Jednak nawet „zawodowi” komentatorzy GW przyjmują optykę protestujących rodziców, którzy żądają usunięcia „patologii” z klasy.
Polecam komentarz „Luna_1972 24.09.20” zaczynający się tak:
„Ludzie, opanujcie się ze swoją nienawiścią do tego dziecka i jego rodziców. Było przed chwilą w programie TVN Uwaga. Chłopiec ma ADHD i podejrzenie ZA. ZA to spektrum autyzmu. Opis zachowania dziecka wskazuje, że najprawdopodobniej rejestruje nadmiar bodźców z otoczenia, z którymi sobie nie radzi, a które wywołują u niego ataki agresji.”
Co na to „zawodowy” lewak i czytelnik Gazety Wyborczej, czyli ja?
Ta sytuacja to klęska tamtej szkoły. Klęska polskiej szkoły, bo skoro to trwa juz miesiąc, to znaczy, że nie istnieje systemowy sposób radzenia sobie z takimi sytuacjami.
Przecież to dziecko nie urwało się z choinki, uczęszcza do tej szkoły – ile – 6 lat? Z pewnością było diagnozowane przez psychologów i to pewnie nie raz. Z pewnością ktoś przeprowadził wywiad rodzinny. Ojciec nie rozmawia przecież językiem prawdziwej patologii, tej spod sklepu z piwem.
Spokojnie sobie też mogę wyobrazić, że jako inne (autyzm + ADHD) było prowokowane przez inne dzieci. I wyobrażam sobie, że nie chciałbym, aby moje dziecko chodziło do tej samej klasy, do której uczęszcza dziecko prowodyra tego protestu.
Czytałem niedawno o cechach wyróżniających szkołę fińską. Ano, że ona z założenia jest inkluzywna. Jeśli pojawia się problem z uczniem, szkoła natychmiast reaguje, ale nie pałką, tylko pomocną dłonią.
Polska szkoła to bardziej zakład (karny), obóz (nasuwający się epitet pominę). Głównym narzędziem wychowawczym jest strach i szantaż psychiczny. A jak problem, to usunąć problem z pola widzenia, czyli z klasy, ze szkoły, przecież to wszystko to jego wina, tej patologii. To jest ukochana szkoła spod PKiN, szkoła ekskluzywna w każdym możliwym sensie.
I o ile wyobrażam sobie całkowicie zdemoralizowanego 15-latka, z dużym trudem 12-latka, to jednak przed nazwaniem jakiegoś 12-latka „patologią” wolałbym szerszego naświetlenia sprawy, wysłuchania opinii różnych stron. Nikogo nie dziwią opowieści o dorosłych chłopakach z dobrych rodzin, którzy świrowali w dosłownym sensie po 2-3 tygodniach spędzonych w wojsku (gdy było obowiązkowe i gdy rządziła nim fala). Dlaczego dziwimy się podobnym reakcjom 12-latków?
Reasumując: więcej światła!
Płynna Rzeczywistość
26 września o godz. 22:17 269729
To nazbyt ciekawe podejście. żeby kwestionować (?) autonomię, wolność radnego. Nawet grawitacja jest bezsilna wobec swobody głosowania, nie zmieni w żaden sposób kierunku oddziaływania, nijak nie wpłynie na zasadę: autonomia samorządowca jest podstawą demokracji.
I dlatego trzeba walczyć o to, aby wszyscy radni wiedzieli, czym jest demokracja i nigdy nie ulegali żadnym naciskom, relacjom…
Ale czy tylko tak potrafisz się odnieść do odpowiedzi na pytania, które mi zadałeś? Masz zero argumentów? Nie wierzę, żebyś sobie nie poradził z argumentacją radnego…
W „Polityce” istna orgia zakłamania i manipulacji, totalny wysyp artykułów. Najbardziej mnie ubawił alarm: 7 tys. wakatów. No, klęska, kataklizm, unicestwienie oświaty.
1) owe 7 tys. jak się ma do 600 000 zatrudnionych? Ile to %? Ułamek promila?
2) gdy są wakaty, to cieszą się nauczyciele, bo mają nadgodziny, zawsze tak było, że goły etat to dopiero klęska:
3) na wsi młodzi nauczyciele wprost nie mogą się doczekać, aż których z starych pójdzie na emeryturę…
Przedszkolanki masowo odchodzą: grzmi „Polityka”! Gdzie? Bo na wsi po kilkanaście podań, gdy któraś przedszkolanka ma iść na emeryturę… Pewna praca w oświacie wiejskiej to rarytas, luksus.
Tu jest więcej światła:
https://www.youtube.com/watch?v=HnRM33qP3hA
Sledze z daleka polska scene. Jeszcze kilka lat temu czytalam krzykliwe tytuly, a pod nimi artykuly, wywiady o trudnym losie pracownic i pracownikow Biedronki. W pieluchach chodzily, bo nie mialy czasu na potrzeby fizjologiczne. Nawet na tej fali wyrosli jacys dzialacze polityczni. Od czau strajkujacych lekarzy rezydentow nie tylko spotkalam sie w slowie pisanym, ale w czasie mojej ostatniej wizyty z ustnym przekazem, ze w Polsce dobrze maja teraz te kasjerk i wszelakie osoby na kasie wiec nie warto sie uczyc, bo wyuczeni rezydenci maja sie zle.
W poprzednim wpisie na tym blogu bylo pelne, aczkolwiek ironiczne zrozumienie dla sprzataczki, ze ostro zwrocila uwage uczniowi. Taka zla, bo malo zarabia. Teraz czytam artykul tez w Polityce, ze wozne i sprzataczki maja sie w szkolach swietnie w porownaniu z nauczycielami. Wierze, ze nauczyciele nie sa dobrze wynagradzani, ale na litosc boska nie szczujmy jednych na drugich. Moze przestac zazdroscic wszystkim wszystkiego…. porownywac auta, mieszkania… To w Polsce rozciaga sie na wszystko.
@ontario
RYNEK (a właściwie Pan Rynek!) podzielił Polskę na 2 części. W jednej, wielkomiejskiej jak stolica, średnia płaca jest 2 razy wyższa od krajowej, a PKB per capita wyższy niż w Wiedniu i odpowiednio wyższe ceny dóbr i usług oraz PRACY. Tam jest masa ciekawych ofert pracy za dobre pieniądze – zamiast przedszkolanką można być np. motorniczym tramwaju (do przyuczenia za 6,5 tys. miesięcznie brutto), zwykły(!) urzędas warszawski zarabia na poziomie 7-10 tys. brutto, na wydziałach matematyki, fizyki czy informatyki (ale również filologiach) miesiącami wiszą oferty pracy za 7-8 tys. brutto miesięcznie. Tam płaca nauczyciela jest dziadowska (na tle CEN i innych płac!), a miasto dopłaca grosze (zarówno w stosunku do rynku jak i swoich dochodów!) …:-( I tam nauczycieli i przedszkolanek brakuje … 😉 Jest i druga Polska – taka jak Twoja … 😉
@Płynna nierzeczywistość
Czyli nadal optyka GW – dzieci w klasie mają OBOWIĄZEK być „workiem treningowym” zaburzonych jednostek!!! 🙁 Dla oplutego, skopanego, ugryzionego (dobrze jeśli nie okaleczonego trwale!) 12 latka jest naprawdę bez znaczenia, jakie problemy psychiczne ma agresor i co jest ich źródłem. On też ma PRAWO do bezpiecznego pobytu w szkole. A ta jest bezradna – bez zgody sądu rodzinnego/rodziców agresora NIC nie może zrobić! Chorób psychicznych nie LECZY SIĘ dobrym słowem … 😉
Ino
27 września o godz. 13:55
A czy to nie jest element „społecznego wychowania” gdy kilku kolegów z klasy zamiast „robić w gacie ze strachu” gdzieś w miejscu niewidocznym złapie go za ręce, przyciśnie do muru i powiedzą mu – „jeśli nie przestaniesz to inaczej z tobą pogadamy.
Sami w klasie mieliśmy podobną sytuację ( 55 lat temu ) – do tego „agresywnego” ( nie był aż tak agresywny, tylko „upierdliwy”) wysłaliśmy „posłańców” z wieścią – ” jutro , w Kowalskiego lasku o godz. 15-tej wojna !!!” Poszliśmy w kilkunastu, uzbrojeni w korkowce, pistolety na kapiszony, łuki z leszczyny, drewniane miecze , proce zrobione z gum do wecków itp „broń”.
On był z dwoma wojownikami – jeden starszy od nas o jakieś 4-5 lat.
Jak nas zobaczył to z góry zarzekł się , że ” on tu przyszedł sobie popatrzeć”. Odbyły się dwa pojedynki „jeden na jednego” – w obu wygrali nasi. Od tej pory mieliśmy z nim spokój.
To nie był skutek takiego czy innego naszego wychowania.
To było działanie bardziej instynktowne – integracja grupy wobec wspólnego zagrożenia.
Interes grupy ważniejszy od interesu jednostki ! W społecznościach pierwotnych wykluczenie z grupy działało jak kara śmierci ( dosłownie – osobnik taki umierał często wskutek stresu spowodowanego wydaleniem ze społeczności.
W końcu to on musi „dopasować się do grupy” a nie grupa do niego !
W końcu mamy demokrację gdzie decyduje wola większości choć teraz dawni „bojownicy o demokrację” głoszą, że demokracja to ochrona praw mniejszości – nawet kosztem większości.
zyta2003
27 września o godz. 15:26 269736
Nieprawda, co piszą. Sprzątaczki zarabiają grosze, lepiej od nauczycieli zarabiają tylko te, co mają długi staż, a nauczyciele dopiero zaczynają pracować, więc ich staż malutki.
A, pracownice sklepów prywatnych: na ogół zatrudnione na śmieciówki, pół roku i won, bez składek na emeryturę. Jakim więc cudem mogą mieć lepiej od nauczycieli. W mojej gminie ekspedientki w sklepach prywatnych zwykle mają maturę, po pół roku pracy są wykopywane i zatrudniają się w innym sklepie prywatnym, także na pół roku. Tak to leci…
Apel o nieszczucie – jakże słuszny – grochem o ścianę.
Zyta,
Ja nie odbieram tego jak szczucie, tylko troskę o przyszłość profesji. Kto przyjdzie uczyć, jeżeli za takie same lub lepsze pieniądze może wykonywać proste prace niewymagające kwalifikacji? Gdyby jednak profesja sprzątaczki była naprawdę atrakcyjna, nauczyciele już masowo zmienialiby pracę, czego się nie obserwuje. Więc nie tu problem. Podobnie jak nie widać przekwalifikowywania się asystentów (czy raczej już asystentek) na wyższych uczelniach (ok. 3200 brutto) na kasjerów w Lidlu (nawet 4300 brutto) czy operator wózka widłowego w tymże Lidlu (4000-4800). I lekarze-rezydenci też nie zamieniają się w operatorów śmieciarek czy kierowców MPK, choć bardzo dużo absolwentów wyjechało lub przeszło do medycznego „handlu”.
Takie relacje zarobków sugerują jednak, że na rynku istnieją *liczne* prace, powiedzmy, niefizyczne, wymagające wyższego wykształcenia i gwarantujące zarobki znacznie przekraczające wszystko, o czym nauczyciel w szkole może tylko pomarzyć. To tamte prace wyciągają ludzi z zawodu.
A kto, poza pokoleniem 40+, które chyba słusznie zmian w swoim życiu się boi, w szkolnictwie zostaje? Kto do niego przychodzi? Czy zatrudniając byle kogo, byle tylko załatać dziurę, nie gwarantujemy sobie konieczności wprowadzania kolejnych reform co kilka lat? Jak długo będziemy jeszcze ze spokojem przyjmować informacje, że znaczny odsetek nauczycieli matematyki w szkołach podstawowych nie dostrzega problemu w dzieleniu przez zero?
@ontario
Coś dla Ciebie – to TYLKO urząd Dzielnicy i to 2 lata temu … 😉 W stołecznym ratuszu musisz dodać jeszcze minimum 2 tysiące 🙁
https://www.haloursynow.pl/artykuly/tak-sie-zarabia-w-ratuszu-burmistrzowie-stracili-a-urzednicy,10123.htm
Wolska wieś wytwarza ile? Ze 2% PKB? Jeszcze mniej?
A mieszka tam ile? Ze 20% Wolaków?
Potem płaki, że dobrej, bo płacącej co miesiąc pracy tam ni ma.
Całe szczęście, że miastowym PiS zabierze i wsiowym PiS da.
Bo wsiowym siem należy.
Komuna nauczyła.
Teraz od PiSu siem należy.
I od ty juni.
Polonia tak mówi. Juni.
A na wolskiej wsi jak mówio?
Przez „u” czy przez jot?
Połowa budżetu ty juni idzie na wsiowych.
Nie tylko w Wolsce ale także w tym junijnym kołchozie (copyright by setki wolskich polityków i mendialnych celebrytów).
Bo jak miastowe nie dajo, to wsiowe w miastowych auta kamulcami przy drogach rzucać bedo.
I opony palić.
Abo co na droge i na tory wysypio.
I do ty miasta pójdo i tam w ty mieście zadyme zrobio.
A co? Kułaki mocne majo i zawsze jakiś kapelan jeich poprowadzi.
To we Wolsce.
Bo w ty Francy to i bez kapelana siem obydńdzie.
zza kałuży
27 września o godz. 19:59 269743
A jeść ci się chce? A jesz chleb? Na szczęście, miasto hoduje żywiec, krowy, uprawia pola… No, cóż ci więcej powiem: wsadź swoje PKB do…
Gdyby nie wieś, to byś padł z głodu albo byś jadł szczaw i mirabelki. Nie, nie mam o czym z tobą gadać.
belferxxx
27 września o godz. 19:14 269742
Ta durna ustawa: Głosowałem przeciwko obniżeniu pensji wójtowi, ale większość radnych podeszła pragmatycznie (inaczej wojewoda by wkroczył) i głosowała za obniżeniem pensji.
Wójt od razu powiedział, że będzie zarabiać mniej od dyrektora szkoły, dyrektora podlegającego mu i od paru pracowników urzędu gminy i że ta obniżka to kara dla niego za dobrą pracę.
Otóż, w trakcie swojej kadencji wójt niemal podwoił budżet gminy, ruszył gminę ze stagnacji, zarazem nie dopuszczając do pułapki zadłużenia.
Powinien więc dostać nagrodę w postaci podwojenia pensji. A tymczasem figa: obniżka…
Gmina zaoszczędziła na obniżce pensji wójta jakieś 10 tys. rocznie, ale zarazem rocznie straciła ponad milion. Tak, bo wójt już się tak nie przykłada, nie haruje ponad normę, bo w imię czego, nie jest w ciemię bity, ma swój rozum: tyrać, żeby być karanym?
Tak działa mądrość ustawodawców – tym razem z PiS-u. Lud zadowolony, że gminna władza dostała po tyłku, ale lud nie chce słuchać, że tak naprawdę to lud dostał potężne baty…
zza kałuży
27 września o godz. 19:59 269743
Jesteś 1000 razy mądrzejszy ode mnie. Swoim argumentem o tym, że polska wieś wytwarza zaledwie 2 PKB, zatem miasto 98 PKB – znokautowałeś mnie. Dopiero felczer postawił mnie na nogi.
Dlatego, błagam, oświeć mnie i napisz, ile ton żywca hoduje miasto, ile jaj, ile masła, mleka, sera; ile kwintali zbóż.
Otóż, bez żywności w Polsce byłby głód, choroby, śmierć. Błagam, powiedz, ile hektarów pól uprawia miasto, ile pastwisk. Bez żywności miasto zginęłoby z głodu i wytworzyłoby 0 % PKB, bez żywności nie byłoby miasta…
A, szczaw i mirabelki serdecznie cię pozdrawiają. Czekam na odpowiedź.
Ten uczeń nadpobudliwy i ze spektrum autyzmu to efekt oszczędności w oświacie. Poruszałem ten temat wiele razy na tym forum.
Po przejęciu władzy przez PiS, po jakimś roku zorientowano się, że chcąc utrzymać transfer gotówki do kieszeni żelaznego elektoratu trzeba zapewnić dopływ gotówki do budżetu. Każde ministerstwo miało znaleźć oszczędności. I Zalewska znalazła. Doradcy podpowiedzieli jej, że najwięcej pieniędzy potrzeba na szkolnictwo specjalne oraz pomoc uczniom z dysfunkcjami. W następstwie wprowadzenia odpowiednich przepisów takie dzieci znalazły się w standardowych klasach, a pomocy psychologicznej mają udzielać wychowawcy. To nic, że te dzieci zostały bez specjalistycznej pomocy. To nic, że nie integrują się z normalsami i dochodzi do opisanych przez dziennikarzy sytuacji. Ważne, że budżet oszczędza na tym bardzo dużą kwotę rocznie.
kwant25,+1
I dodam do dyskusji, że na polskiej wsi mieszka 40% mieszkańców Polski, a rolnictwo generuje tylko 2,6% PKB. Z tym że rolnictwa i hodowli utrzymuje się tylko 10% mieszkańców wsi. Na 1,4 mln gospodarstw rolnych gospodarstw rynkowych (sprzedających cokolwiek) jest 80 tys. W niektórych rejonach Małopolski aż 40% ziemi nominalnie uprawnej leży odłogiem. Produktywność polskiego rolnictwa to zaledwie 30% produktywności rolnictwa Zachodniej Europy. Inwestycje w rolnictwie to u nas 8,5 tys euro na zatrudnionego przy 200 tys. (dwustu tysiącach) w Holandii.
Gdy więc Ontario będzie utyskiwał, że na wizytę u endokrynologa trzeba czekać w kolejce 2 lata, niech wyjrzy przez okno i dostrzeże przyczynę.
Jest jednak postęp. Ze świadczeń społecznych w 2004 r. żyło 40% mieszkańców wsi, w 2016 było ich zaś już „tylko” 30%. Odsetek ten od 2008 r. stoi jednak w miejscu.
ontario
27 września o godz. 22:28
Uważam, że wynagrodzenie wójta ( burmistrza ) to powinna być wyłącznie sprawa lokalnego samorządu. Nie powinna też być ograniczana ilość kadencji – jeśli ludność gminy czy miasta jest zadowolona z jego rządów to nich rządzi nawet 40 lat !
Przy ograniczeniu do dwóch kadencji i wynagrodzeniu odgórnie ograniczanym nikt z kwalifikacjami nie będzie tam się pchał – szczególnie,ktoś, kto już osiągnie jakąś pozycję zawodową bo ma świadomość, że już na swe miejsce po 4 czy 8 latach przerwy w branży już nie wróci!
Pozostaną tylko miernoty niezdolne do zrobienia kariery gdziekolwiek indziej.
Płynna Rzeczywistość
28 września o godz. 12:34 269748
Jeżeli najważniejsza przyczyna to +1, to bomba wybuchająca w samolocie Tupolew , to +5. A najlepiej ponosić wodze fantazji i nie wnikać zbyt głęboko.
@Płynny Rzeczywistośc
„dodam do dyskusji, że na polskiej wsi mieszka 40% mieszkańców Polski, a rolnictwo generuje tylko 2,6% PKB.”
A ilu mieszkańców Polski mieszka na terenie „polskiej gospodarki”? Czy mam wymieniać nazwy koncernów? Lepiej nie – byłaby to kryptoreklama i wymagałoby używania zagranicznych języków. No ale z drugiej strony, reklama dokłada się do PKB, a i tłumaczenie z języków takoż? BTW, jakim produktem reklamiarza, tłumacza, syndyka upadłości, adwokata od reprywatyzacji i innych temu podobnych producentów PKB Płynny Rzeczywistość zamierza pożywić swoje Płynne Rzeczywiszczątka?
jcp,
Płynny Rzeczywistość konstatuje tylko fakt niezaprzeczalny, że od pewnego czasu z dyskusji publicznej zniknął temat reform KRUS i emerytur mundurowych. Płynny rzeczywistość zastanawia się, dlaczego w porównaniu z krajami rozwiniętymi w uczącej Francuzów jeść widelcem Polsce brakuje co najmniej 2% PKB na ochronę zdrowia i od 1 do 3% PKB na badania i rozwój, i dochodzi do wniosku, że to zaszłości jeszcze rozbiorowe, a winny jest zły car, który niewolnictwo na ziemiach polskich zniósł o co najmniej 50 lat za późno, więc teraz mamy słusznie aspirujący do mocarstwowości kraj rolniczy i 50 lat w plecy.
Płynna Rzeczywistość
28 września o godz. 20:17
Jeżeli jako miarę efektywności działania służby zdrowia uznać średnią długość życia obywateli to na Kubie jest ona tak samo skuteczna jak w USA choć na ten cel Kubańczycy per capita wydają 20 razy mniej niż Amerykanie. Zatem nie ilość pieniędzy lecz sposób ich wykorzystania decyduje oraz cel działania jaki temu przyświeca .
Czy na tym, by leczyć choroby ( drogo, długo i mało skutecznie) na czym najwięcej zarabiają koncerny farmaceutyczne, cały przemysł z tym związany no i lekarze jako realizatorzy tych celów, którym narzucane są określone procedury leczenia czy skupić na tym, skąd się owe choroby biorą, co je powoduje i poprzez eliminację tych czynników znacząco zmniejszyć ilość chorób a te, które się już przytrafią by je szybko, skutecznie i tanio leczyć. Pomyśl co by było, gdyby strażakom płacić od ilości i czasochłonności gaszenia pożarów i kosztów zużytych środków gaśniczych?
Podobnie z wydatkami na naukę, badania rozwojowe – od tego „ile” ważniejsze jest to „na co” oraz „jak się wykorzysta wyniki badań”. Jeśli jakaś grupa ze środków naszego budżetu dokona „rewolucyjnego odkrycia mogącego przynieść duże dochody” to trzeba, w pierwszej kolejności natychmiast przeznaczyć dalsze środki na opracowanie technologii i wdrożenie produkcji dającej nowe miejsca pracy i przynoszące dochody ze sprzedaży tego nowatorskiego produktu.
Najważniejszym kryterium przydziału środków winno być to, jaką korzyść odniesiemy my, jako społeczeństwo z realizacji tematu finansowanego z naszych podatków.
Badania typu ” Kryteria oceny działań oddziałów zbrojnych w celu kwalifikacji do „żołnierzy wyklętych” lub „bandziorów przeklętych”” to niech badacze owi finansuję z własnych środków – np. ze sprzedaży publikacji . Wtedy sami ocenią jaką społeczną wartość mają tego typu badania.
I to samo z edukacją – nie skupiajmy się na tym, by obniżając poprzeczkę sprawić że wszyscy ją przeskoczą lecz na tym, by ci co mają ku temu stosowne predyspozycje skoczyli jak najwyżej.