Niewiedza o społeczeństwie
Poprzedni dyrektor mojego liceum był bardzo otwarty na media. Obecny nieco mniej, ale dziennikarze wciąż są przyzwyczajeni, że u nas nie będzie problemu ze znalezieniem chętnych do rozmowy. Nie zdziwiłem się więc, że po komentarz wyników matury dziennikarze wpadli do nas.
Jedna z uczennic chwaliła się tym i owym, a potem szczerze powiedziała, że wyniku z wiedzy o społeczeństwie nie poda, bowiem był bardzo zły. Nie dowiedziałem się więc, czy tak zły jak średnia krajowa, czy jeszcze gorszy? (szczegóły tutaj) Egzamin z wos-u w Łodzi (średni wynik 26 proc.) wypadł gorzej niż z biologii (35 proc.), chemii (41 proc.), a nawet z fizyki (44 proc.). To są wyniki łódzkie, ale w kraju jest podobnie. Matura udowodniła, że zamiast wiedzy o społeczeństwie był to egzamin z niewiedzy o społeczeństwie. Dlaczego tak się dzieje?
Zapytałem kilkoro młodych ludzi i usłyszałem, że wos-u uczą historycy. To norma. Za swój główny przedmiot uznają historię. Wos traktują po macoszemu. Historii uczą zaś – cytuję młodzież – „od faraonów dokąd zdążymy”. Tak jest w podstawówce. Potem w gimnazjum też było „od faraonów dokąd zdążymy”. W liceum znowu „od faraonów dokąd zdążymy”. W najlepszym wypadku kończy się zawsze na drugiej wojnie światowej. Obecnie „ze szczególnym podkreśleniem żołnierzy wyklętych”. O współczesności historycy nie potrafią – niech mi koledzy wybaczą – uczyć. Z wos-em wychodzi więc, jak wychodzi.
Może – niech mi koledzy jeszcze raz wybaczą – należałoby naukę wos-u powierzyć nauczycielom, którzy nie są zboczeni na punkcie historii. Po takich wynikach jak tegoroczne (26 proc. to przecież niedostateczny z wykrzyknikiem) aż się prosi, aby wiedzy o społeczeństwie uczył każdy, byle nie historyk. Nie będę się dalej rozwodził nad tym tematem, bo mi koledzy już nie wybaczą.
Komentarze
Skoro z fizyki poszło śpiewająco (pała bez wykrzyknika), to proponuję, by to fizycy ułożyli przyszłoroczne pytania z WoS-u.
@Gospodarz
WoS po prostu, jako przedmiot silnie uwikłany ideologicznie i politycznie w ogóle nie powinien być na maturze. Podobnie jak historii ostatniego co najmniej półwiecza – w szkole … 😉 Historycy nie znają się na polityce, a najnowsza historia to JEST polityka. Na dodatek archiwa jeszcze (!) zamknięte … 🙁
belferxxx
7 lipca o godz. 21:58 268565
Nie wiedziałem, że aby wprowadzić egzamin zewnętrzny buzkowcy (dziś będący w PO albo sympatyzujący z PO) przeprowadzili oszczerczą kampanię przeciw nauczycielom w tym buzkowcom dziś będącym w PO i sympatykom buzkowców…
„Niewiedza o społeczeństwie” jest też przecież systematycznie sączona przez POLITYKĘ.
Proszę pomyśleć jaka to „Wiedza o świecie” jest prezentowana na jej łamach – przecież to wyłącznie nachalna i – mówiąc bardzo delikatnie – niezbyt wyrafinowana propaganda. Myślę, że to absolutnie nie przystoi w tygodniku, który chciałby uchodzić za najbardziej opiniotwórczy w czterdziestomilionowym kraju należącym do UE i NATO.
@ontario
Cały czas głównym (!) argumentem za egzaminami zewnętrznymi były wtedy rzekome MASOWE przekręty na egzaminach wstępnych do LO i maturach … 🙁 Nie byłem buzkowcem ani sympatykiem 4 „reform” – wszystkich!!! Akurat „reforma”Handkego to było głównie środowisko UW(Dzierzgowska&Radziwiłł), a w rządzie – Balcerowicz … 😉
@Płynna nierzeczywistość
Wyniki z WoS to efekt pozoranckiej działalności Kluzik-Drożdżówki. Udając (dla kręgów akademickich!) podnoszenie poziomu matury, wprowadziła obligatoryjne zdawanie min. 1 przedmiotu rozszerzonego. Ale nie nie ma żadnych limitów zaliczenie – bo to by była rzeź. Wobec tego maturzyści wybierają WoS – trwa krótko w szkole, polega na gadaniu i wydaje im się, że coś tam, coś tam napiszą – no i coś tam piszą … 😉
No to może likwidacja gimnazjum i wydłużenie nauki w podstawówce o dwa lata, a w liceum o rok nie było takie głupie? Jest szansa, że przynajmniej historycy zdążą od faraonów zajść dalej niż do tej pory. Swoją drogą, Gospodarzowi w paru słowach udało się obnażyć głupotę reformy z 1999. I jest w tym wiarygodny, bo przecież o sympatię do obecnej władzy nikt go nie posądzi. 😉
A propos upolitycznienia historii. Za moich licealnych czasów o tak denerwujących Gospodarza „żołnierzach wyklętych” na lekcjach się nie mówiło. Mam podejrzenie graniczące z pewnością, że byłoby to bardziej ryzykowne dla nauczyciela niż gdyby chciał dzisiaj poświęcić więcej uwagi bohaterstwu Janka Krasickiego. Byliśmy tego świadomi, podobnie jak rozeznawaliśmy bez trudu, kiedy nauczyciel mówi (lub przemilcza) różne rzeczy niekoniecznie zgodnie z przekonaniem. Na początku klasy maturalnej pani od historii powiedziała nam wprost: „Kurs historii, moi kochani, skończyliśmy wraz z materiałem III klasy. Wszystko, czego będziemy odtąd się uczyć, to nie historia, tylko publicystyka”. I wyjaśniła, że historia kończy się tam, gdzie oprócz źródeł mamy wciąż żyjących świadków wydarzeń. Wówczas jeszcze można było spotkać kogoś, kto pamiętał rok 1905, a program IV klasy chyba od tego się zaczynał.
@belferxxx
8 lipca o godz. 11:33 268567
„…najnowsza historia to JEST polityka”.
Mylisz wyraźnie historię – również najnowszą – z polityką historyczną.
Ale weźmy taką ekonomię. Od neoliberalizmu już przed wiekami odeszli jego dawni wyznawcy jak choćby guru Leszka Balcerowicza, słynny Jeffrey Sachs. Ale nasz uczeń trwa nadal w swoim ideologicznym zaślepieniu, podobnie zresztą jak wielu jego nawiedzonych akolitów ciagle obecnych choćby w mediach głównego nurtu typu POLITYKA czy GAZETA WYBORCZA.
@grzerysz
Opowieść o najnowszej historii to jest polityka. 1.Żyją uczestnicy tej historii (oraz ich emocje i interesy!) – trudno o obiektywne spojrzenie. 2.Interpretacja i dobór faktów z najnowszej historii jest sztywno powiązana z aktualną polityką. 3. Jeszcze nie otwarto archiwów – nie wiadomo nic o tajnych działaniach, umowach i rozmowach różnych aktorów działań historycznych . Ot choćby z naszej i nie tylko historii – co to była afera Fielda (lata 50-te!)? Albo „Jak wyglądał czerwiec – październik
1941 roku w relacjach militarnych ZSRR-III Rzesza?” 😉
belferxxx
8 lipca o godz. 11:33 268567
Podzielam tę opinię. Politycy i interpretacja historii – zwłaszcza tej najnowszej – ma się ni jak do udokumentowanych faktów. WOS – jeszcze bardziej ni jak. Taki przedmiot w szkole
i jeszcze na maturze . To już lepszy byłby okultyzm. Niestety – szkoła w naszym kraju przeważnie jest na usługach ideologii, a szczególnie w ostatnich latach. Po co uczyć się czegoś, co zwykle, w poważnych naukowych badaniach okazuje się po czasie kłamstwem.
@Tony Soprano
W latach 60-70(i oczywiście później!)byli w lekturze LO „Kolumbowie” (w TV też), był i „Popiół i diament”. I o tym się mówiło, dyskutowało etc. U mnie w szkole polskiego uczyła dyrektorka i żona wysoko postawionego pułkownika(w stanie wojennym i po nim był do 1989 roku wojewodą!), ale dyskusje były naturalne. Zwłaszcza, że żyli rodzice – w mojej klasie był syn (żywego!) uczestnika akcji pod Arsenałem (i Parasola), syn (żywego) żołnierza wileńskich brygad AK i syn kierownika wydziału w KW PZPR. Angielskiego (w LO!) uczyła mnie żona jednego z dwóch(!) głównych bohaterów marca 1968 na UW – też jej nie zabroniono! No więc raczej dziś inicjator dyskusji o Janku Krasickim miałby gorzej i bardziej by się musiał narazić na różne niebezpieczeństwa ze strony ograniczonych idiotów … 🙁
ontario
8 lipca o godz. 11:59 268569
To co piszesz, jest przykładem na to, że nie ma miejsca na taki przedmiot jak WOS w szkole. Przecież zupełnie nie zagłębiłeś się w temat i opinie historyków. Piszesz o własnych odczuciach, a odczucia i prawda historyczna, to dwie różne sprawy. To samo dotyczy większości tu piszących ze mną włącznie.
To, że wosu uczą historycy, nie powinno dziwić. Jest mało godzin z tego przedmiotu, więc stanowią one dodatek lub jego uzupełnienie dla pensum historyka.
Kiedyś matura z wosu była bardzo łatwa, dzisiaj jest trudniejsza. Ale to nie zniechęciło moich wychowanków. Niektórzy wybierali ją jako drugi egzamin na poziomie rozszerzonym. Dlaczego, mimo iż specjalnie nie przykładali się do jego nauki? Może
atmosfera na zajęciach z wosu była lajtowa, jak mówią uczniowie. Nie analizowano pytań z arkuszy z lat ubiegłych? A może stwierdzenie: „Będę pisał dwa rozszerzenia,, miało dowartościować maturzystę w oczach rodziny? Pytania można mnożyć.
Gdyby rozszerzenia miały próg zaliczenia, postawiony wysoko, wówczas więcej rozwagi przejawialiby maturzyści.
Natomiast nauczanie historii woła o pomstę do nieba, co podkreślił Gospodarz. Jestem pasjonatem historii, omawiam lektury kontekście historycznym, często jestem zatrwożony brakiem znajomości wiedzy uczniów odnośnie elementarnych faktów z dawnych czasów. Mało tego, często gdy pokazuję memy na społeczne tematy, licząc na dyskusję, spotykam ścianę. Obojętności. Dopiero po moich prowokacyjnych pytaniach niektórzy zaczynają się odżywiać. Tylko niektórzy.
@belferxxx
8 lipca o godz. 18:03 268576
„1.Żyją uczestnicy tej historii (oraz ich emocje i interesy!)”
I co z tego?
„2.Interpretacja i dobór faktów z najnowszej historii jest sztywno powiązana z aktualną polityką”.
Ale przecież wcale tak nie musi być.
„3. Jeszcze nie otwarto archiwów”
Wystarczajaco dużo już otwarto.
„Jak wyglądał czerwiec – październik 1941 roku w relacjach militarnych ZSRR-III Rzesza?”
Proponuję przeczytać choćby krótki tekst Bernda Wegnera, wybitnego historyka niemieckiego zajmującego się II wojną światową, zatytułowany „The Road to Defeat: The German Campaigns in Russia 1941-43”, kilka książek – wydanych również po polsku – Davida Stahela oraz kilka innych – u nas z reguły niewydawanego – emerytowanego pułkownika US Army, historyka wojskowości, Davida Glantza, w tym kilkutomową „Barbarossa Derailed: The Battle For Smolensk 10 July-10 September 1941”.
@beferxxx
No tak, „Kolumbowie” i „Popiół i diament” jako przykłady wywrotowych lektur :D:D:D Z perspektywy ucznia/uczennicy warszawskiego liceum, zwłaszcza na jakimś Dolnym Ubo… pardon, Mokotowie, kaganiec komunistycznej ideologii mógł się wydawać całkiem luźny. W kręgach wysoko postawionych pułkowników i ich żon zaznaczanie dystansu do najprymitywniejszej propagandy lejącej się strumieniami z gazet i telewizji oraz epatowanie zacnymi, przedwojennymi tradycjami rodzinnymi było nawet w dobrym tonie. Jeśli zbuntowany syn lub córka przesadzili nieco, to mogli jednak liczyć na rodzinno-towarzyskie wsparcie i ostatecznie nie lądowali w służbie zasadniczej czy w fabryce, bez matury, a tym bardziej dyplomu uczelni. Zapewniam jednak, że gdzie indziej nie wyglądało to tak przyjemnie. Za mniej więcej podobne nonkonformistyczne poglądy i zachowania jednemu groziło zupełne zniszczenie życia, a drugiemu – pozbawienie paszportu. Na pół roku, żeby nie karać go zbyt okrutnie. A martyrologia współczesnej opozycji to chyba żart, prawda?
kwant25
8 lipca o godz. 18:15 268579
Zgoda, nie ma miejsca, jak nie ma na PO (przysposobienie obronne), muzykę (sztukę), plastykę, technikę, etykę/religię.
Obowiązkowo miejsce powinno być na: język ojczysty, filozofię, biologię, chemię, fizykę, język obcy.
Do wyboru dwa: matematyka, w-f, astronomia, geografia, język obcy, historia.
belferxxx
8 lipca o godz. 14:08 268572
Noooo, to nieźle, nieźle. Ale skoro nauczyciele głosują na buzkowców, to w takim razie nie mają im niczego za złe.
@ontario
Matematyka jest językiem nauk i we wszystkich cywilizowanych krajach jest obowiązkowa (na wielu różnych poziomach do wyboru!) obok języka ojczystego i czasem historii (USA), a czasem języka obcego!!! Nie ma istotniejszego przedmiotu – w języku ojczystym jakoś gadasz i rozumiesz bez szkoły, a matematyki musisz się nauczyć od zera … 😉
@ontario
Filozofia ale, jak rozumiem, bez etyki? W ten sposób odpada nam połowa Arystotelesa i trzy czwarte Platona – żeby poprzestać na pierwszych dwóch nazwiskach na długiej liście. Filozofia w ogóle mało się nadaje do ujęcia w kanon „wiedzy podstawowej”. Ja bym z niej zrezygnował nawet jako z oddzielnego przedmiotu (jeśli taki jest), zachęcając raczej do filozoficznego podejścia do zagadnień nauczanych w ramach innych przedmiotów: polskiego, biologii, matematyki… Tylko „kim to robić?” 😉
WF chyba jednak jest niepotrzebny. Akademie, czy jak je teraz zwą, uniwersytety fizkultury i tak prawdopodobnie muszą przeprowadzać nabór według własnych reguł.
Co do astronomii, nie wiem, jaki status ma obecnie ten przedmiot. Za moich młodych lat był to jednoroczny (IV klasa), dość łatwy kurs zagadnień, które spokojnie można było włączyć do fizyki. Oprócz tego był jeszcze ograniczony do IV klasy przedmiot pod dumną nazwą „Nauka o człowieku”, w zasadzie sprowadzony do higieny i zagadnień pokrewnych. Skończone lenie wybierały te przedmioty do ustnej matury, ale tylko wtedy, kiedy nie zamierzały zdawać na studia. Było to poniekąd wymuszone stanowiskiem dyrekcji, która zagroziła, że papierów takiego delikwenta o prostu nie prześle do uczelni (tak, tak! mieli taką możliwość).
Komunistami obrodzilo
@grzerysz
1.Ja w kwestii roku 1941 polecam raczej Sołonina i Bieszanowa . Ale w szkolnej historii tej wiedzy nie uświadczysz.2. A jak to jest/było z aferą Fielda z lat 50-tych?3. Według odnalezionych i wydanych ostatnio pamiętników twórcy KGB gen.Sierowa nasz bohater narodowy i faktyczny autor Powstania Warszawskiego Okulicki/Niedźwiadek już w roku 1940 rozpoczął współpracę z NKWD i nim osobiście … 😉
@Tony Soprano
Czytałeś „Kolumbów” uważnie, szczególnie 3 tom? A „Popiół i diament”? W przeciwieństwie do ciebie, ja znałem osobiście ludzi z Parasola i Zośki łącznie z S.Orszą – oni akurat o Kolumbach (książce i filmie) byli nienajgorszego zdania. Z ojcem kolegi od Akcji pod Arsenałem też niejedną godzinę przegadałem … 😉 A tobie się tylko wydaje, że coś wiesz… . BTW – moje liceum było w Śródmieściu …
Jeżeli nie zdać matury rozszerzonej nie sposób, to dlaczego „matoły” wybierają WoS a nie polski czy matematykę?
Bo nie zostaliby dopuszczeni do matury?
@belferxxx
8 lipca o godz. 22:11 268585
„Matematyka jest językiem nauk…. Nie ma istotniejszego przedmiotu”.
To prawda.
Tak, tylko matematyka rozwiąże problemy z przeludnieniem, zmianą klimatu, groźbą konfliktu nuklearnego, wyczerpywaniem kopalnych źródeł energii i tym, że łupie nas w krzyżu.
@Płynna nierzeczywistość
Matematyka czy polski rozszerzony tudno jest opanować samodzielnie – kurs jest trzyletni i sporo godzin. WoS to niewiele godzin pod koniec LO i głównie gadanie, ew. kucie – zero problemów z rozumieniem – każdy liczy, że coś tam napisze, a jak będzie miał fart … 😉
@belferxxx
Czytałeś, czytałeś… I inne lektury PRLowskiej szkoły, w tym już bez wątpienia niekomunistyczne i bogoojczyźniane „Kamienie na szaniec” (chociaż i te doczekały się modnej, dżenderowej interpretacji ;). Nie chodzi o znalezienie tu i ówdzie przykładów i kontrprzykładów, a o całokształt polityki historycznej i oświatowej, która w takim kraju jak Polska (w każdym kraju właściwie) nigdy nie jest homogeniczna i konsekwentna w każdym szczególe. Nie liczy się zresztą, co się wykorzystuje, tylko do czego się to wykorzystuje. Ja nie widzę nic gorszącego ani niezwykłego w tym, że Jan „Radosław” Mazurkiewicz, bohater dwóch wojen światowych, powstania warszawskiego i antykomunistycznego podziemia, przez wiele lat był wiceprezesem ZBOWiD i to, patrz pan!, został nim akurat wtedy, kiedy Moczar objął funkcję prezesa. „Radosławowi” trudno ująć chwały, a gdyby nawet, to i tak zostanie na parę życiorysów, ale czy to nobilituje jakoś Moczara? Myślę, że wątpię.
Co do twojego „anecdotal evidence”, jak to się po angielsku nazywa, to – wybacz – g… wiesz, kogo znam czy znałem. A znałem m.in. ojca „Anody”, syna ministra rządu RP na uchodźstwie, dwoje Sprawiedliwych Wśród Narodów, siostrę marszałka Rokossowskiego i pewnego laureata Paszportu „Polityki”. Wcale nie żartuję, ale – co z tego wynika? Pewnie nic, poza potwierdzeniem przeczucia mojej pani od historii, że „na żywo” to jednak zawsze jest bardziej publicystyka niż historia. 😉
@ad voicem suam
upss… nie ojca (aż tak stary nie jestem) tylko brata ciotecznego „Anody”, zresztą człowieka o niemałych publicznych zasługach. Przypadkiem był prawie dokładnie w wieku mojego ojca i stąd przejęzyczenie.
A ja jako dumny absolwent wydziału prawa i administracji powiem inaczej: Sama koncepcja WOSu jako przedmiotu jest wadliwa. Nie jest to prawo, ani historia, czy stosunki międzynarodowe. Jest to hybryda, mutant, który powinien dawno temu umrzeć razem z innym potwornie zwanym podstawy przedsiębiorczości. Wiedza w tych przedmiotach jest typu ,,bocian przynosi dzieci”. Prawodawca powinien zrobić z tego podstawy prawa (Konstytucja, Kodeks Cywilny – podstawy, Podatki – podstawy). Osobiście nie dziwię się historykom, że chcą uczyć czegoś pożytecznego, a nie mutanta z badziewnymi podręcznikami.
@Tony Soprano
Twój idol Kaczyński nawet nie wiedział (w MY Torańskiej), że imiennik jego ojca Rajmund Kaczyński (wieloletnim wiceprezes WSM) to nie komunistyczny aparatczyk tylko bohater Kedywu, uwieczniony w „Kamieniach na Szaniec” „Wesoły” chodzący systematycznie z czekoladkami Wedla na Szucha … 😉 Twoja wiedza jest taka jak twojego idola – czyli – g…(używając twojego słownictwa!) wiesz … 🙁
Tony Soprano
8 lipca o godz. 22:59 268586
W taki sam sposób, jak to ujmuje Władysław Tatarkiewicz (a więc łącznie z etyką).
Filozofia, filozofowanie itd. – niezbędne w liceum.
belferxxx
8 lipca o godz. 22:11 268585
Matematyka (wystarczy obowiązkowa w podstawówce). W liceum do wyboru.
@belferxxx
No właśnie, WOS często wybierają ci, którzy wiedząc, że coś wybrać muszą, biorą WOS, bo „tego się nie trzeba uczyć”, to „się wie”., i nie przygotowują się do tego egzaminu wcale.
Przeczytałam wpisy powyżej i mogę powiedzieć jedno autorzy nie mają pojęcia o czym naprawdę uczy się na WOSie. Zresztą przyznam się, że ja tez na początku myślałam, ze WOS to polityka. A to nieprawda. Przekonałam się o tym, gdy moja wnuczka postanowiła w tym roku jako uczennica III klasy gimnazjum brać udział w konkursie gimnazjalnym z WOS i została laureatką. W tym roku, z powodu kumulacji roczników wielu uczniów starało się zdobyć dodatkowe punkty startując w konkursach. Moja wnuczka jako, że nie należy do najbardziej pracowitych i nie jest typem naukowca wybrała WOS, myśląc jak się później okazało niesłusznie, że to będzie mało materiału i będzie łatwiej. Przygotowując się przeczytała w końcu podręcznik, dostępne materiały o Unii Europejskiej rozwiązywała testy z lat ubiegłych. I w końcu to ją wciągnęło. Bo tak naprawdę to jest wychowanie obywatelskie, dowiedziała się wszystkiego jak działa (czy jak powinna) działać nasza demokracja. Konstytucja, zasady działania UE, przywódcy UE, których trzeba znać z nazwisk, ale także z fotografii. Wie więcej na ten temat niż podejrzewam większość polityków. Zasady działania NGOsów, samorząd, dotacje, prawa i obowiązki obywateli. Przeglądałam podręcznik do WOS i naprawdę jest bardzo dobry. To wszystko co chcielibyśmy aby świadomi obywatele wiedzieli tam jest. Teraz do autora bloga, w gimnazjum WoS nauczała historyczka i to była dla niej kula u nogi. Nawet zniechęcała wnuczkę do udziału w konkursie. Moja wnuczka wybierając liceum, chciała wybrać klasę z rozszerzonym WOSem, w końcu tyle już się nauczyła. Ale w Łodzi z tym kiepsko. początkowo wybrała Liceum Uniwersyteckie, w końcu stanęło na 21 LO. Niestety klasa z rozszerzonym WOS ma też rozszerzenie z matematyki, a to z kolei nie dla mojej wnuczki. Wiec pozostała klasa A z rozszerzonym polskim i do wyboru historią i geografią. Zobaczymy jak się jej spodoba.
@ontario
No więc w krajach cywilizowanych ona jest obowiązkowa również w szkole średniej – również w kręgach kulturowych zbliżonych do Chin … 😉 Co do filozofii w szkole – polecam „Modne bzdury” Sokala …;-)
@Płynna nierzeczywistość
>Tak, tylko matematyka rozwiąże problemy z przeludnieniem, zmianą klimatu, groźbą konfliktu nuklearnego, wyczerpywaniem kopalnych źródeł energii i tym, że łupie nas w krzyżu.<
Masz szerokość widzenia dorożkarskiej szkapy albo jesteś prawdziwym strasznym mieszczaninem widzącym wszystko oddzielnie z wiersza Tuwima…. 😉 Wszystkie te problemy wymagają diagnozy i TECHNOLOGII – czyli nauki (a nie "humanistyki"!), a jej JĘZYKIEM jest matematyka … 😉
@lusia24
>dowiedziała się wszystkiego jak działa (czy jak powinna) działać nasza demokracja. Konstytucja, zasady działania UE, przywódcy UE, których trzeba znać z nazwisk, ale także z fotografii.<
Opowiadanie o świecie jaki być POWINIEN (bez zaznaczenia, że taki nie jest!) to czysta polityka i propaganda. Podobnie jak np. osławiony realizm socjalistyczny. Co do uczenia się nazwisk wybitnych przywódców i podobizn ich "twarzy", to jakiś absurd – oni się wymieniają co 5 lat … 🙁
@belferxxx
Zżera cię nadmiar negatywnych emocji i zaczynasz bredzić. Bez odbioru.
belferxxx
9 lipca o godz. 13:26 268602
Przyznaję ci rację, trzeba było mnie torturować matematyką, abym wkuł i natychmiast zapomniał po napisaniu sprawdzianu.
Oczywiście – ja, zakuta pała, aby wyuczyć się matematyki, ślęczałem nad nią więcej niż nad wszystkim pozostałymi przedmiotami. Po kiego?
O kosztach leczenia i pobytu w szpitalu nie wspomnę (bo to ty zapłaciłeś, więc to twoja sprawa).
@ontario
Nie odpowiadam za to, że miałeś marnych matematyków. Matematykę trzeba ( i warto !) ROZUMIEĆ, a nie nad nią ŚLĘCZEĆ … 😉
@Tony Soprano
9 lipca o godz. 14:21 268609
>Zżera cię nadmiar negatywnych emocji i zaczynasz bredzić. Bez odbioru.<
Ludzie najczęściej podejrzewają i oskarżają INNY o rzeczy, których nienawidzą(niekoniecznie świadomie!) u siebie … 😉 EOT
@ontario
W takim razie masz na myśli historię filozofii, ale to nie jest to samo, co filozofia. Jakaś elementarna orientacja w tej materii jest potrzebna, jednak nie przeceniałbym znaczenia owej wiedzy dla czegoś, czego naprawdę szkoła powinna jakoś uczyć, choć nie jestem przekonany, czy z tego egzaminować w formie testu – samego filozoficznego myślenia, mianowicie.
Co do matematyki, też bym jej nie fetyszyzował. Nie robią tak nawet w Finlandii – kraju, którego szkolnictwo stawiane jest za wzór („fiński cud edukacyjny” itp.). W ramach egzaminu immatrykulacyjnego jedynym wspólnym dla wszystkich obowiązkowym przedmiotem jest język ojczysty. Poza tym trzeba zdać dowolne trzy z następujących czterech, w tym co najmniej jeden na poziomie zaawansowanym: drugi język narodowy (szwedzki lub fiński, w zależności od tego, który jest dla ucznia językiem ojczystym), język obcy, matematyka lub nauki humanistyczne i przyrodnicze (właśnie tak potraktowane jako jeden blok). Wynika z tego, że można uniknąć zdawania matematyki, a nawet – proszę usiąść 😉 – języka obcego. Pewnie ma to konsekwencje dla możliwości wyboru określonych kierunków studiów, ale tak jest w końcu i u nas.
I daj nam Panie Boże, żebyśmy mieli tyle własnych firm hi-tech, co Muminki 😉 i chociaż jeden uniwersytet w pierwszej setce rankingu szanghajskiego (Helsinki są na pozycji 57.). Na razie jeden jedyny UW awansował do tej samej ligi, co wszechnice w Turku i Aalto (czwarta setka). No i z tym angielskim wciąż jest w Finlandii lepiej, chociaż trzeba powiedzieć, że u nas poprawia się z każdym rokiem.