Nowacka nie zdejmie krzyży w szkołach
Barbara Nowacka zapewniła, że nie będzie zdejmować krzyży szkołach. Zwolennicy rozdziału państwa i Kościoła będą musieli zadowolić się tylko jedną godziną religii mniej. Przeniesienia lekcji religii ze szkół do przykościelnych salek katechetycznych też nie będzie.
Zatem niewiele się zmieni, jeśli chodzi o obecność religii w szkołach. Ministra edukacji skupia się na odpolitycznieniu szkół, a nie na ich „odreligijnieniu”. Kurator ma nie wtrącać się ani do Tęczowych Piątków, ani do Halloween. Uczniowie i nauczyciele mają być wolni od kontroli politycznej. Trzeba też odchudzić podstawy programowe.
Ciekawe, jak zareagują władze oświatowe, gdy uczniowie sami zechcą ściągnąć krzyże w swoich salach. W niejednej szkole krzyż wisi ponad godłem państwowym, czasem na tej samej wysokości. To ważny znak, kto ma w placówce „rząd dusz”. Jeśli nie będzie zdejmowania krzyży, można by je chociaż zawiesić niżej.
Nowacka w rozmowie z Aleksandrą Pezdą z „Newsweeka” mówi, że uczniom trzeba zaoferować jakiś rodzaj wychowania obywatelskiego. Tylko jak to zrobić, żeby nie śmierdziało propagandą i manipulacją? To bardzo trudne zadanie. O wiele łatwiej byłoby jednak zdjąć krzyże w szkołach, dałoby to uczniom wychowanie obywatelskie w praktyce.
Wywiad z Nowacką tutaj, komentarz „Głosu Nauczycielskiego” tutaj.
Komentarze
Myślę, że Nowacka ma rację.
Choose your battles – krok po kroku i bez niepotrzebnej szarpaniny.
A co zrobi młodzież – tak, to ciekawe :)
Tu jest ten wywiad bez ściany ogniowej: https://www.onet.pl/informacje/newsweek/pierwszy-wywiad-ministry-nowackiej-zdradza-zmiany-dla-nauczycieli-dzieci-i-rodzicow/p38dm2q,452ad802
Dopóki w Belwederze panoszy się koleś, który bandytów wciąż nazywa posłami, i któremu okropnie ciąży terror praworządności, dopóty o głębszych zmianach nie ma mowy.
No chyba że chodzi o głębszego z Kamińskim, ale widzenia chyba tylko raz w miesiącu?
I cóż mu tak ciąży i ciąży? Czyżby sumienie? Jak on mógł zajść w ciążę z Prezesem, toż to biologiczny Nobel! Prezydenta nie może sądzić zwykły sąd, jednak TS może zasądzić te same kary, co sąd powszechny. Choćby za poplecznictwo.
– Jestem w połowie „Odrzanii” Zbigniewa Rokity, którego bardzo cenię. Czytam dużo, w każdej wolnej chwili – przed snem, w pociągu. Miałam szczęście do nauczycieli, którzy potrafili mnie zachęcić. Przede wszystkim jednak moi rodzice czytali i rozmawiali o książkach, a w domu rodzinnym stała wielka biblioteka, z której wszyscy korzystaliśmy.
Dzisiaj młodzi ludzie czytają mniej nie dlatego, że ich świat nie interesuje, ale dlatego, że brak im czasu albo nikt ich do tego odpowiednio nie zachęcił. Jestem przekonana, że to się może zmienić. Będziemy dążyć do tego, by szkolna lista lektur nie odrzucała, ale pomogła w poszerzaniu horyzontów. Rozmowa o przeczytanych książkach może być naprawdę rewelacyjnym czasem i dla uczniów, i dla nauczycieli.
A co czytał Dzban roku? Ikonki na przyciskach w samochodzie służbowym?
Prawicowy internet usiłuje przeżyć orgazm, do znudzenia powtarzając te słowa ministry: „Od nowego roku szkolnego zmniejszymy zakres materiału z fizyki, chemii, geografii, biologii, ale też historii czy języka polskiego”. Próba przeżycia orgazmu to zwykle samogwałt, grzech lekki, jeśli w dobrej intencji uczyniony, co w tym przypadku nie może budzić wątpliwości. Jeśli jednak ktoś chce przeżyć orgazm, recytując do znudzenia mantrę, to życzę powodzenia. „Mniej materiału” nie znaczy „mniej godzin”. W tym wywiadzie są znacznie ciekawsze elementy. Jak dla mnie – dobra zmiana.
Coś dla lubiących posłuchać Claptona
afera Pegasusa – Ziobro, kamiński, wąsik, Święczkowski i paru innych
afera KNF – Glapiński
wybory kopertowe – Sasin
nieopublikowanie wyroku – Szydło
podżeganie do niepublikowania – Kaczyński
nieprzyjęcie przysięgi od 3 sędziów i inne wybryki – dr Duda
korupcja – nie starczy książki telefonicznej, by wymienić wszystkich
Będzie się działo!
A czy jeszcze przed wyborami nie przestrzegałem, że PIS jak ich przeciwnicy to jest ” ten sam ch . j tylko w różnej nogawce” ?
Wszystko wskazuje na to, że moja prognoza zaczyna się sprawdzać.
Mauro,
skoro już wspominasz o Pattty Boyd, żonie Harrisona i nieszczęśliwej miłości Claptona to może warto wspomnieć, że Clapton wziął sobie młodszą siostrę Patty, Paulę a ta, gdy usłyszała Laylę dedykowaną Patty, zorientowała się, że jest tylko substytutem i odeszła od Erica. Z Patty , gdy odeszła od Harrisona też mu nie wyszło. Pewnie zbyt wiele oboje oczekiwali uczuciowo. No i nie wyszło c’est la vie
@ Mauro z Rossji:
” na Zachodzie duch był wolny, także od brutalnej opresji władzy świeckiej….”
W ramach tego wolnego ducha jak nie udało się zwyciężyć katarów(albigensów) na gruncie logiczno- filozoficznym Wolny Duch wysłał Simona de Montfort aby wyplenił nieprzyjaciół „ogniem i mieczem” . Emisariusze Wolnego Ducha przy okazji złupili katolickich poddanych hrabiego z Tuluzy i króla Kastylii.
@nastka, 60+
Ja nie mówię, że olimpiady przedmiotowe to zło. Mogę napisać cały esej, dlaczego każdemu powinno zależeć na ich wspieraniu. Ja tylko twierdzę, że zachłyśnięci znanym głównie z telewizora „liberalizmem” i „kapitalizmem”, pozwoliliśmy, by sprawy zaszły za daleko.
Tak, drogi 60+. W czołówce „szkół olimpijskich” nie przerabia się na „kółkach” tak po prostu materiału wykraczającego poza zakres szkolnego programu. W tych szkołach są specjalni nauczyciele, z reguły byli olimpijczycy (bo któż inny?), przygotowujący młodzież pod olimpiady. To jest ich cel. W Twojej dawnej szkole zapewne też tak jest, domyślam się, że zajęcia dzień w dzień z różnych przedmiotów o 7 rano. Jedno z moich dzieci takie zajęcia miało do początku gimnazjum do końca szkoły średniej. To są zajęcia bardzo rozwijające, ale nie udawajmy potem, że rankingi „olimpijskie” mają coś wspólnego z „poziomem szkoły”. Fizykę na takich zajęciach i fizykę w tysiącach pozostałych szkół łączy tylko nazwa.
Analogicznie mam wątpliwości co do olimpiad z języków obcych. Znowu – niech one będą, to są świetne motywatory, ale nie przesadzajmy z ich znaczeniem. Kiedyś doszedłem do etapu ustnego olimpiady języka angielskiego, gdzie oczywiście sromotnie przepadłem – wówczas nigdy nie byłem za granicą, w obcym języku rozmawiałem tylko na lekcjach i tylko niecałe 4 lata po 2 godz. w tygodniu! Ale w ramach przygotowań do niej przeczytałem jedyną w życiu powieść w oryginale (rozumiejąc piąte przez dziesiąte). Kilka lat później byłem uczestnikiem kursu British Council, na którym była dziewczyna podobna do mnie – nigdy nie była za granicą i ona zdała śpiewająco egzamin na podstawie „nasłuchów” BBC w radiu (fale krótkie, o internecie czy ruchu bezwizowym nikt wówczas nie marzył). To był wyczyn! Dziś jednak podejrzewam, że większość laureatów to albo osoby z rodzin dwujęzycznych, albo dwupaństwowcy, albo z rodzin, które lata spędziły za granicą – te olimpiady nie mogą wyglądać jak kiedyś, a ich poziom powinien być nieosiągalny dla mojego pokolenia zamkniętego w najweselszym baraku Układu Warszawskiego. Mój ówczesny poziom oceniam dziś na B1, czyli na mniej, niż wymaga się od absolwenta wyższej uczelni, mniej od poziomu, jaki dziś osiągnęły miliony Polaków.
@ Mauro z Rossji:
„Obecnie nie ma sprzeczności miedzy kapitałem a pracą jak w klasycznym marksizmie”
To, że owa sprzeczność nie jest w bogatych krajach kultury europejskiej tak jaskrawo widoczna jak w czasach Marksa, nie znaczy, że jej nie ma.
I widać, że bardzo mało wiesz o lewicy w Europie…
Mimo to Bartłomiej Obajtek podpisał umowę przedwstępną dotycząca kupna tego mieszkania od RDLP w Gdańsku. Do jej treści dotarł Artur Warcholiński, reporter „Czarno na białym”. Wynika z niej, że za trzypokojowe, niespełna 70-metrowe mieszkanie z piwnicą, miał on zapłacić 33 605 złotych. Do tego dochodzi opłata za służebność drogi. W sumie dało to niespełna 51 tysięcy złotych. Taką kwotę – na mocy umowy przedwstępnej potwierdzonej notarialnie – miał wpłacić Lasom Państwowym w dniu jej zawarcia Obajtek.
Umowę w imieniu Nadleśnictwa Gdańsk podpisał Jan Borkowski, ten sam, który zastąpił przebywającą na zwolnieniu nadleśniczą. Co ciekawe, zawarta została 9 stycznia, a więc trzy dni po nakazie wstrzymania sprzedaży wydanym przez ministrę.
https://tvn24.pl/trojmiasto/bartlomiej-obajtek-odwolany-jest-postepowanie-w-sprawie-przyznania-mu-bonifikaty-na-zakup-mieszkania-7724429
Dlatego tak bardzo chcieli spacyfikować TVN, Onet i Wyborczą. Miękiszony.
Mam takie wrażenie
Że jak ktoś przemawia jak idiota
Zachowuje się jak idiota
I wygląda jak idiota
To to jest idiota
Andrzej Mleczko
No to już jest przesada. Żeby sugerować, że kroplówka z witaminami dla osadzonego to znany medyczny sposób na delirium.
Tu zaś twierdzą, że i szympansa można nauczyć chodzić po schodach. Ja w to nie wierzę:
https://twitter.com/zdzisawrodzik/status/1746825651645014403
Mauro pisze: –Żony Kamińskiego i Wąsika ubrane są na czarno. Taki zwyczaj przyjął się wśród polskich kobiet po powstaniu styczniowym.
Mauro, jesteś w mylnym błędzie, bo akurat ta co potrzebuje, żeby jej ustawić termostat to pod więzieniem ubrana była na biało.
@
Płynna rzeczywistość 15 stycznia 2024 23:32
Ja też nie mówię, że olimpiady to zło. Myślę tylko, że do olimpiad uczeń powinien przygotowywać się z własnej woli, dlatego, że chce, i dlatego, że coś go interesuje albo może mu ułatwić start na studiach. Nie dlatego, że szkoła bierze udział w rankingu i wymaga odpowiednich wyników w olimpiadach od dużej części swoich uczniów.
Moja szkoła nie wymagała ode mnie żadnego zaangażowania w olimpiady, ale kiedy sama się zgłosiłam, zrobiono absolutnie wszystko, żeby ułatwić mi sprawę: zadbano o zajęcia na uniwerku z doktorem od właściwych zagadnień, o to, żebym mogła zaliczać inne przedmioty n ie wtedy, kiedy przygotowuję się do kolejnego etapu, tylko w wygodnych dla mnie terminach, a także o całą masę innych spraw, również o to, żebym nie musiała w czasie intensywnych przygotowań koniecznie chodzić na wszystkie lekcje. Im zależało na tym bardzo, ale zrobili to tak, że ja nie czułam presji.
A dziś… mam porównanie z tym, jak wyglądało wysyłanie mojej córki na olimpiady w podstawówce (pomijam dramatycznie zły dobór lektur z polskiego i niebotycznie wysoki poziom z angielskiego: tak wysoki, że sami musieli obniżać próg, bo nikt poza dziećmi dwujęzycznymi nie przeszedł etapu miejskiego). Pies z kulawą nogą jej nie pomógł, wszyscy za to liczyli punkciki, jak udało się przejść kolejny etap. A w liceum – z tego, co widzę – jest jeszcze gorzej, bo olimpijczycy są tresowani i jadą na antydepresantach. Dlatego namówiłam córkę na to, żeby poszła do dobrego liceum, ale nie takiego, gdzie koniecznie trzeba zaliczyć co najmniej jedną olimpiadę. Z ciekawości sprawdziłam je w ostatnim rankingu: jest bardzo wysoko w wynikach matury z przedmiotów obowiązkowych i dodatkowych, ale olimpijczyków raczej za dużo nie ma. Za to jeśli ktoś chce startować, to nauczyciele nieba mu przychylą. I tak to moim zdaniem powinno wyglądać.
„Barbara Nowacka wprowadza zmiejszony zakres materiału dla uczniów szkół. W zakresie fizyki, chemii, geografii, biologii, historii czy języka angielskiego. Ciekawe, jak odbije się to na nauczycielach?”
Odbije się to na pewno na wysokości cen za korepetycje. Im ambitniejszy plan na dobre kierunki studiów i uczelnie, tym więcej trzeba będzie nadrobić.