Korepetycje zamiast lekcji
Już wcześniej zdarzało się, że uczniowie nie przychodzili na lekcje do szkoły, ponieważ w tym czasie mieli korepetycje. Po wakacjach to może być norma.
Wszystko z powodu gwałtownego wzrostu popytu na korepetycje. Korepetytorzy proponują chętnym godziny przedpołudniowe, a uczniowie z radością przyjmują. Jest powód, aby nie iść do szkoły.
Proponują też godziny nocne, np. 22.00 – 23.00. Po tak późnych zajęciach nie sposób wstać rano do szkoły. Zdarza się, że uczniowie mówią otwarcie wychowawcy, z jakiego powodu regularnie nie pojawiają się w szkole np. w czwartki do godziny 12.00. Nigdy nie robię z tego powodu problemu.
Ten rok może obfitować w takie przypadki. Koleżankom i kolegom po fachu proponuję, aby również nie robili problemu, gdy dziecko wybierze korepetycje zamiast lekcji. Dajcie ludziom żyć, szkolnictwo upada, kto ma pieniądze, próbuje temu zaradzić.
Komentarze
Myślę, że należałoby rozważyć wprowadzenie coś na kształt tak zachwalanego modelu fińskiego, czyli korepetycje tak, ale udziela je tylko nauczyciel który uczy danego ucznia i to bezpłatnie. A inny rodzaj korepetycji jest karany. Kwestia sankcji w Polsce to rzecz gustu ustawodawcy.
Oczywiście zakaz chyba jest do obejścia, ale chyba jest też do wyegzekwowania.
Czyli, wszystko zależy od tego kto będzie „chytrzejszy”?
Pójdz dziecię, ja cię uczyć każę…
@Izydor Danken
Wawrzyńcu proszę poczytać o rynku korepetycji i zakazie w Chinach. To ciekawe, bo w tej jednej dziedzinie zaczynamy bardziej przypominać Chiny niż UE. Masowe korepetycje, nauczyciele, którzy muszą dorabiać na korepetycjach, tam na rynek korków weszły zagraniczne korporacje, u nas studenci. Tam całe rodziny z babcią i dziadkiem oszczędzają na korki i studia, u nas zaraz będzie kryzys gospodarczy.
Zafrapowała mnie ta Finlandia. Kraj, który pogonił kota Moskalom, nie może być realny. To fantasmagoria.
Nie ma podziału na uczniów zdolnych i słabych. Nie stosuje się odpytywania przed rozpoczęciem wykładu, a praca domowa jest zadawana sporadycznie i jest to forma projektów. Poprzez uczestnictwo, w którym dzielą się pomysłami, porównują, uczą się rozwiązywać problemy, a przede wszystkim uczą się rozumieć siebie. Współzawodnictwo na zajęciach zminimalizowane jest całkowicie, natomiast uczniowie ukierunkowani są na współpracę i pracę w grupach. Każdy uczeń otrzymuje dodatkową pomoc w nauce w ramach zajęć szkolnych, o ile oczywiście takiej pomocy potrzebuje. W Finlandii bowiem zakazane jest udzielanie płatnych korepetycji. Uczniowie zachęcani są do samooceny co pozwala im na poznawanie siebie. Często ocena końcowa jest wypadkową oceny nauczyciela i oceny, którą uczeń wystawił sam sobie.
…
Na poziomie szkoły średniej młodzież rozpoczyna indywidualny tok nauki. Oznacza to, że uczniowie mogą samodzielnie wybrać kursy, w których będą uczestniczyli. W Finlandii istnieje podział na ogólnokształcącą szkołę średnia II stopnia oraz na zawodową szkołę II stopnia. Po obu szkołach uczeń może przystąpić do ogólnokrajowego egzaminu maturalnego. Finowie mogą pochwalić się także najwyższym odsetkiem uczniów, którzy po szkole średniej dostają się na studia. Jest ich przeszło 66%. A z powodzeniem uczelnie wyższe kończy ponad 93% studentów. Na tym jednak nauka się nie kończy. Szacuje się, że z kursów doszkalających dla osób dorosłych korzysta prawie 20% ludności fińskiej.
Żeby zbudować w Polsce szkołę, w której przez 6 pierwszych lat nie wystawia się ocen, z której na studia dostaje się 66% populacji i nikt nie marudzi, że na tych studiach usiłuje się robić magistrów z debili, to trzeba by u nas do gołej ziemi wypalić szkoły, nauczycieli i przede wszystkim rodziców.
@Róża
… że też przed kobietami nic się nie ukryje. Pozdrawiam i liczę na owocną współpracę.
Ale ja posługuję się przykładem Finlandii, nie Chin i tam ponoć to działa.
O co mi chodzi?
Być może potrzebna byłaby do tego jakaś rejonizacja szkół średnich, ale tylko liceów ogólnokształcących i naprawdę rygorystyczne przestrzeganie uchwalonego prawa.
Istotą mojego pomysłu jest to, że każdy rodzic niezależnie od miejsca zamieszkania, profesji, wykształcenia będzie zdany na moce dydaktyczne państwowej edukacji.
I czy to jest prezydent, śpiewaczka operowa, ekspedientka Biedronki, premier polskiego rządu, Robert Lewandowski kiedy wróci do Polski na emeryturę, panie i panowie posłowie, świat biznesu, oni wszyscy – mieszkając w Polsce – będą mogli korzystać z oferty państwowej oświaty i jej zasobów kadrowych. Tylko i wyłącznie z nich.
I co wtedy?
Wtedy w interesie tych wszystkich – nawet tych którzy maja kasy jak lodu – będzie uczynić, albo sprawić aby uczyniono tak, aby poziom kształcenia ich pociech był w Polsce maksymalnie najwyższy, bo gdzie indziej dokształcić się nie będzie można (zakaz korepetycji zewnętrznych). Tylko w szkołach publicznych.
Wspomniałem o konieczności rejonizacji, czyli w interesie wszystkich będzie, aby poziom kadry nauczycielskiej był optymalny, bo nie będziemy mogli sobie wybrać szkoły „naj”. Jeżeli ogólnie nauczyciele w Polsce są dobrzy, to nawet tu gdzie mieszkam dziecko mi dobrze wykształcą, a jeżeli nauczyciele będą marni to i edukacja dzieci będzie żałosna.
Chodzi mi o to żeby w system edukacji ( i tylko w ten system) weszły dzieci tych rodziców, którzy lali na poziom tego sytemu, bo dzieci kształcili za kasę i było im w zasadzie obojętne jak uczą w pobliskiej szkole. Jego ten problem nie dotyczył, bo dziecko chodziło do jakiejś „wypasionej szkoły”, albo brało korepetycje gdzie za godzinę uczący brał tyle co nauczyciel przeciętnej szkoły zarabiał w tygodniu.
czyli, chcę sprawić aby każdy stawał na głowie aby poziom nauczania był najlepszy. A poziom będzie wysoki, kiedy kadra będzie na wysokim merytorycznie poziomie i do zawodu będą trafiały osoby niekoniecznie prosto z ulicy. A tak będzie tylko wtedy, kiedy nauczyciel godziwie zarobi.
I koło się zamyka.
Czyli, szczelność systemu też jest ważna, chociaż wiem, że w Polsce jest sporo takich osób które z uwagi na rejonizację są w stanie kupić sobie chałupę w dobrym miejscu( z dobrą szkołą) i dziadka jako opiekuna dziecka w nim zameldować, żeby dziecko głąbem na starość nie zostało, bo będzie do dobrej szkoły chodziło… albo będzie dowożone.
Mój system można dopracować w szczegółach, ale jego istota zawarta jest w tym co powyżej.
legat 3 SIERPNIA 2022 13:03
Dziś jest gorzej, niż pół wieku temu. Wtedy matura, mgr miały jakąś wartość.
A ja sobie służyłem w SPR, za karę zlikwidowali te SOR-y.
Izydor Danken 3 SIERPNIA 2022 12:56
Korepetycje? Podatki!
Płynna rzeczywistość 3 SIERPNIA 2022 15:41
Takie szkoły w Polsce też są: żadnych podręczników, żadnego odpytywania, żadnych sprawdzianów itd. nauka metodą projektów. I tak od I do VIII.
Jednak korepetycje są (z matematyki, niemieckiego).
@Izydor Danken
Wtedy żaden Lewandowski nie wróciłby do Polski. Bo nie po to zarabia i inwestuje, żeby się bawić w jakieś zakazy i brak wyboru. A edukacja byłaby jeszcze bardziej zarezerwowana tylko dla elit. Wawrzyńcu wyobraźmy sobie np. lekarza, wybitnego specjalistę w jakiejś dziedzinie, najlepszego w swoim mieście, mieszka w dobrej dzielnicy z dobrą szkołą, kto mu odmówi udzielania dziecku zakazanych korepetycji.
Pisałem na blogu 1-go sierpnia o poezji Anny Świrszczyńskiej i jej tomie wierszy poświęconym powstaniu warszawskiemu.
Pisałem, że kilka lat temu u Jana Hartmana publikowałem niektóre z tych wierszy. Ale niestety, z przyczyn niekoniecznie obiektywnych zaniechałem realizacji tego ambitnego planu.
Postanowiłem, że na blogu Belfra, codziennie zamieszczał będę jeden wiersz.
Pierwszego sierpnia zamieściłem dwa, dlatego wczoraj powstańcy i Warszawiacy mieli wolne, ale dzisiaj ponownie walczą:
Nalot
Mówią na głos litanię z konających,
urywają
w pół słowa
Bombowiec pikuje nad dachem.
Przeleciał
Huk. Śmierć zabiła inny dom, innych ludzi.
Oddychają, wraca im mowa.
– To trafiło dalej, proszę pana.
– Na szczęście, proszę pani.
Gdyby Gospodarz uznał, że mogę sobie darować przedsięwzięcie, proszę wierszy nie publikować. Pojmę wnet.
@Róża
Tu nie chodzi o zakazy, ale chodzi prawo, które w demokratycznym państwie powinno dotyczyć wszystkich.
Pytanie:
Różo, wyobraźmy sobie Finlandię i mieszkającego w niej np. lekarza, wybitnego specjalistę w jakiejś dziedzinie, najlepszego w swoim mieście, mieszka w dobrej dzielnicy z dobrą szkołą, kto mu odmówi udzielania dziecku zakazanych korepetycji?
Odpowiadam.
Tamtejsze prawo.
A prawo dotyczące funkcjonowania systemu oświaty w Finlandii uważane przez wielu jest jako wzorcowe.
PS.
Nie jestem już Wawrzyńcem, nie jestem też sambą, nie jestem…
@Izydor Danken
Izydorze w demokratycznym państwie zakaz korepetycji, istnienia szkół niepublicznych i ścisła rejonizacja liceów chyba nie są niezbędnymi elementami demokracji. Poza tym nie jesteśmy Finami w Finlandii, tylko Polakami w Polsce i stosunek do przestrzegania zakazów, nakazów i zaleceń pokazaliśmy w czasie covida. Izydorze a pozaszkolnych płatnych zajęć sportowych też by Pan zakazał? Chyba tak, żeby było sprawiedliwie. No bo jedno dziecko lubi pograć w tenisa, a inne lubi matematykę, to chyba nie możemy tylko temu co lubi matematykę zabraniać dodatkowych płatnych zajęć, a temu co lubi tenis pozwalać. Bo czasami to na płatną matematykę chodzą dzieci, które ją tak samo bardzo lubią, jak te, które lubią grać w tenisa.
@Różo, jest Pani w komfortowej sytuacji, albowiem apostrofa @Róża, jakiej ja używam, zwracając się do Niej, jest w swym brzmieniu o wiele bardziej ciepła, aniżeli mój zimny i administracyjny Izydor.
Jaka wielka szkoda, że nie jestem Waldemarem, wówczas swoje repliki kierowane w moją stronę, inicjowane byłyby budzącym u czytających szmer zazdrosnego podziwu.
Na przykład:
Ależ@Waldemarze, nie możesz być tak impertynencki wobec dam, w naszym towarzystwie jest to postrzegane jako ewidentne faux-pas.
Autorką komentarza byłaby oczywiście @Róża.
Alem Izydor i mogę prosto i bez ogródek, czyli…
…ale o tym w następnym komentarzu bo teraz będą anonsowane wcześniej powstańcze strofy.
Czwarty dzień powstania.
Umiera piękno
Płonie muzeum. Jak słoma
pali się piękno
czczone przez pokolenia
Bezcenne
jak ciało człowieka.
Człowiekowi, który żył na świecie
tylko po to, żeby strzec muzeum,
udało się przybiec na czas.
Jeśli przeżyje, zaświadczy
dla przyszłych pokoleń,
jak pięknie umierało w płomieniach
piękno.
pamięci Jana Świerczyńskiego
@Różo, dziękuję za ciekawy i pełen inwencji poznawczo-opisowej komentarz.
Istotnie, stanowi dla mnie zagadkę jak sobie poradził z tą okolicznością ustawodawca fiński, jednakże mam przeczucie, graniczące z pewnością, że przedmioty manualno-fizyczno-estetyczne zostały przez fińskich legislatorów uznane za inną kategorię przedmiotów szkolnych i tym samym pomoc zewnętrzna w podnoszeniu umiejętności manualno-fizyczno-estetycznych nie mieści się w definicji pojęcia „korepetycje”. Niby wychowanie fizyczne jest szkolnym przedmiotem, ale jego ranga społeczna i kulturowa znacząco ustępuje fizyce, czy biologii.
To trochę jak z posiłkami.
Jest śniadanie, obiad, jest też kolacja… nawet przy świecach, ale zawsze podstawowym daniem dnia jest obiad. Śniadanie ( to z kolei podane nawet do łóżka), czy kolacja, nie mogą rywalizować z uroczystym zestawem obiadowym.
@Izydor Danken
Są różne
A może by ktoś bardziej oświecony powiedział coś szerzej o fińskiej szkole? Bo mi to trochę wygląda na powszechnie akceptowalny, także w sferze mentalnej, kolektywizm – zapewne w pozytywnym rozumieniu tego słowa, bez żadnych skojarzeń z kołchozami czy gułagami. Czy nie mają tam trochę problemów z bardzo zdolnymi indywidualnościami, nie bardzo mieszczącymi się w schemacie? A może znaleźli jakąś drogę umożliwiającą funkcjonowanie takich ludzi z pożytkiem dla nich i społeczeństwa? Może się z własnej nieprzymuszonej woli zsocjalizowali? Abstrahując od tej kwestii wygląda na to, że ten system funkcjonuje dobrze i Finom służy. Jeśliby moje przypuszczenia miałyby być słuszne, to bardzo mnie bawi próba zaimplementowania go w naszym w naszym kraju. Zdaje się natomiast, że forma kolektywizmu panująca za czasów słusznie minionego ustroju wcale nieźle pasowała naszej narodowej mentalności. Czego i teraz mamy świadectwo.
@Izydor Danken
Są różne „szkoły”na temat jedzenia.
Jedna mówi, że śniadanie winno być „królewskie”, obiad „książęcy” a kolacja „żebracza”.
Inna mówi, że powinno się jeść 5 posiłków dziennie a ich łączna wartość energetyczna winna być proporcjonalna do zapotrzebowania wynikającego z potrzeby zużytej w czasie pracy energii.
Jedni preferują mięso inni nabiał kolejni produkty zbożowe a jeszcze inni owoce.
Co jedni propagują inni to odradzają tak że ogłupieć można.
Ja uważam, że najlepszym doradcą jest nasz własny organizm i bieżące możliwości czyli to, co aktualnie mam w szafkach i lodówce oraz własnym ogrodzie.
Obecnie ponad połowę mojej dziennej porcji żywności stanowią śliwki , których mam zatrzęsienie. Wcześniej były czereśnie, wiśnie, maliny zaczynają sie pomidory, papierówki już opadły a brzoskwiniom łamią się gałęzie pod ciężarem owoców. Mam sporo zakiszonych ogórków i coraz więcej pomidorów.
W spiżarni już maść i nalewka z nagietka i syrop z kwiatów mniszka.
Aronia już dojrzewa a na winogrona jeszcze trochę czasu potrzeba i będzie z nich sok. Potem będą późniejsze odmiany jabłek i jesienne warzywa. Może uda mi się przed ptakami zerwać owoce czarnego bzu. Skromnie zapowiadają się owoce derenia jadalnego ale na nalewkę chyba starczy….
Smacznego!
@azefalista
Może ten link pomoże Tobie dowiedzieć się coś na temat systemu oświaty we Finlandii.
https://policealna.gowork.pl/blog/system-szkolnictwa-w-finlandii-etapy-rok-szkolny-system-oceniania/
Wydaje mi się , że jest to bardzo dobry system pozwalający na dopasowanie programu nauczania do potrzeb i możliwości danego ucznia i na dodatek drożny czyli pozwalający osiągnąć najwyższy poziom różnymi drogami.
No i oczywiście rzecz wg mnie najważniejsza – skoncentrowaniu się na praktycznym wykorzystaniu posiadanej wiedzy.
@Azefalista
Nikt tu nie jest na tyle oświecony, żeby coś bardziej konkretnego wiedział o tej fińskiej szkole. Ja przeczytałam, że tam na początku I kl.podstawówki dzieci zostają podzielone pod względem zaawansowania w dziedzinie matematyki i fińskiego. Potem przez rok, dwa każda grupa pracuje z innym nauczycielem, aż poziom zostanie wyrównany. To coś co jest marzeniem PR i Izydora. Wyrównać poziom z matematyki. A ja bym chciała wiedzieć co przez ten rok czy dwa robią dzieci, które więcej na starcie potrafiły z tej matematyki. Za karę czekają? Lepsze z fińskiego może książki sobie czytają czekając. A jak już wyrównają i zaczynają wszyscy się uczyć tego samego, to potem znowu jedne dzieci łapią szybciej, inne wolniej, to chyba znowu wyrównują. Może tam podstawówka polega na tym, że jest b.dużo zajęć wyrównawczych, tylko nie stawia się ocen, nie sprawia dzieciom przykrości. Dzieci, które chodziłyby w Polsce na zajęcia wyrównawcze, tam też po prostu je mają, tylko nie mają tej świadomości, łatki niezdolnego. To w sumie miłe.
Wprawdzie fiński system edukacji od początku XXI w. cieszył się globalną
renomą ze względu na świetne wyniki fińskich uczniów w badaniach PISA, jednak
kilka lat później w raporcie afiliowanego przy UNICEF centrum badawczego Innocenti (2007) wskazano, że ze wszystkich 34 objętych badaniem państw to w Finlandii zanotowano najniższy odsetek uczniów deklarujących, że lubią chodzić do szkoły.
W pogłębionych badaniach okazało się, że ważną przyczyną jest tu doświadczanie
przemocy rówieśniczej.
Cytat z -Paulina Adamczyk Wojciech Woźniak -„Prewencja zachowań samobójczych jako zadanie polityki zdrowia publicznego.
Doświadczenia Finlandii, inspiracja dla Polski?”
@kaesjot
Może nie tak jak Ty, ale na brak też raczej owoców nie narzekam.
Zaczynam od truskawek, problem mam z czereśniami, ale obiektywny niejako. Wyobraź sobie, mam sad czereśniowy (około 60 drzew), ale właściwie co roku spod drzew zbierać mogę jedynie pestki. Wszystko co fruwa (szczególnie wrony, kawki, i ich krewni, a jak coś zostanie to szpaki) od samego rana urzędują na moich drzewach i żadne strachy, odstraszacze imitujące głos ptaków, detonatory gazowe nie działają na nie i zostają mi tylko pestki.
Chyba dwa lata temu – będąc w czytelni powiatowej biblioteki – natknąłem się na jakieś lokalny biuletyn w którym znalazłem tekst rozwiązujący moją zagadkę.
Było tam zestawienie jak kształtuje się ilość krukowatych w poszczególnych gminach mojego powiatu. I okazało się, że na terenie mojej gminy ich liczebność przekracza 80%, a czereśnie na moje nieszczęście są jedynym owocem na początku czerwca, a w mojej wsi znajduje się ich matecznik z gniazdami.
Ale mam inny problem, a właściwie pytanie. Jestem właścicielem fermy drobiu złożonej z kilku kur i koguta. Codziennie trzy, cztery, a nawet zdarza się że pięć jajek znoszą moje kury.
Księguje ilość znoszonych jajek – i teraz problem.
Czy w sytuacji kiedy kury zniosły trzy jajka, a w jednym jajku były dwa żółtka to powinienem zapisać, że kury zniosły trzy, czy może jednak cztery sztuki?
A jeżeli chodzi o nalewki to wydaje mi się, że też będę miał coś niezłego.
Jeszcze dwa miesiące. A jest to nalewka orzechowa z rumem.
Składniki: zielone orzechy włoskie, kora cynamonowa, goździki, miód, rum i spirytus.
Próbowałem przed umieszczeniem butelek w piwnicy i jest dobrze. Nawet bardzo dobrze!
Mam też warzywa. Na przykład cukinie. Wczoraj wywoziłem ją z ogrodu taczką. Oooogromna urosła.
A warzywa to nawadniam kropelkowo. Nawet ziemniaki. Na obiad wystarczą mi czasami zebrane spod jednego krzaka.
A poza tym mam: liczę… liczę… liczę… siedem kotów i wyobraź sobie, że dzisiaj po raz pierwszy w kuchni zobaczyłem dwie małe myszki, które sam musiałem osobiście łapać(czas żniw to pora kiedy wszystkie myszy z pól wędrują do wsiowych obejść i domów).Jedną unieruchomiłem szczotką na kiju i zgrabnie wyjąłem pincetką… żartuję palcyma prawej ręki chwyciłem za ogonek, a drugą kiedy wszedłem do kuchni po pół godzinie nadepnąłem, ale bardzo delikatnie i też wyniosłem na dwór w zamkniętej dłoni. Koty leżały- -chyba trzy- na ławce przed domem kiedy wypuściłem je na posadzkę jedynie popatrzyły na myszki. Po następnej godzinie jeden z nich bawił się z myszką, która cały czas była żywa.
A w poniedziałek jadę do stolicy. Może mało kto wie, ale w poniedziałek Warszawa już nie będzie stolicą. Ale o tym przy następnej okazji.
Ciekawe, czy Róża boi się myszy, albo czy lubi pająki?
@PR i @Izydor
Co Wy na to, co podał legat? A może jak się tak za bardzo cacka z tymi niezdolnymi, to oni się rozbestwiają i dręczą pozostałych? No chyba, że to ci zdolniejsi dręczą z nudów.
A jak to jest z korepetycjami z religii? Ktoś na to chodzi? No i czy katecheta toleruje nieobecności uczniów z powodu korepetycji z innych przedmiotów? Nie sądzę…
Poza tym to ryzykowne, trzeba by potem iść na plebanię na „zaliczenie”…
Merytorycznie, czyli o korepetycjach, a właściwie o ich rzekomej nieodzowności.
Podtrzymuję w zasadzie moją koncepcję organizacji systemu oświaty zasygnalizowaną w poprzednich komentarzach. Powtarzam jeszcze raz, że jego istotą jest wyrównanie tzw. szans życiowych na ile jest to możliwe i możliwe do zaakceptowania społecznego.
Nie mogę zaakceptować, że już na starcie dzieci mieszkańców aglomeracji, dzianych rodziców, czy tych ze sporym kapitałem społecznym ( układy, układziki, znajomości)są właściwie wygrane. Bo wiedzą ich rodzice, że marne szkoły publiczne to jest jedyna szansa dla ich czasami nie za lotnych pociech.
Bo jeżeli szkoły publiczne wypuszczą niedouczone dzieciaki i młodzież, to ich gamoniowaty Stasio, po setkach godzin korepetycji i dokształtów okaże się jednak bardziej uczonym od tamtych. No jakoś wbiją mu do głowy coś mądrego za pieniążki, których w zasadzie i tak nie mamy na co wydać, a że jest inflacja to przynajmniej nie stracą na wartości.
A poza tym nie chcę powtarzać w kółko tego samego co pisałem wcześniej, ale jedna uwaga.
A może Ci rodzice, których dziecko nie ma daru do nauki, no nie ma ( tak jak nie każdy ma dar od Boga taki jak Robert Lewandowski), albo ma inne ważniejsze sprawy na głowie uzmysłowią sobie, że ich dziecko nie będzie noblistą, czy redaktorem naczelnym Polityki, że ono może być szczęśliwe realizując się życiowo w mniej spektakularnych dziedzinach, a dzieciństwo i młodość będzie wspominać jako najszczęśliwszy okres w życiu.
Komentując na blogu szalonych naukowców wiem jakim problemem wśród młodzieży są choroby mentalne, że o pladze depresji nie wspomnę.
A to niestety rodzice ze swoimi niewłaściwie ulokowanymi aspiracjami i ambicjami do tego się przyczyniają…
„Wiesz załatwiłem Ci korepetycje. To już trzecie. Mam nadzieję, że podziękujesz mamusi”.
@Róża
Problem relacji w grupach rówieśniczych w państwie fińskim nie stanowił przedmiotu moich zainteresowań, czemu dałem świadectwo w swoim komentarzu.
Problem który sygnalizowałem dotyczył zupełnie czego innego.
@Izydor Danken
Mam obojętny stosunek do pająków, boję się pomrowów.
@Róża
Co ja na to? Trudno dyskutować o skomplikowanym, zagranicznym systemie społecznym, posługując się strzępami informacji z internetu, nie ocierając się o herezję smoleńską. Zresztą, to rozważania akademickie, i tak go nie wprowadzimy, a nawet jeśli byłby najlepszy na świecie, to wywracanie tego, co już jest, nie ma ani sensu, ani szans powodzenia.
Może więc spójrzmy w lustro:
https://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/liczba-samobojstw-mlodych-polakow-2020-wzrost/gtx812z
Jakze jestem Panu wdzieczna, ze upomniał sie Pan o Gombrowicza w artykule „obok”:))) Jestem wiekowa osobą, lecz Gombrowicza poznałam dopiero w latach 80. wydanego w drugim obiegu. Cóż to było za przezycie… Pisze Pan o „Ferdydurke”, prócz tego arcydzieła zachwycałam sie tez jego wczesnymi opowiadaniami z tomiku „Bakakaj”. Potem byla znakomita inscenizacja w Teatrze Telewizji z Janem Peszkiem jako Józiem. Ktos jednak wciąz interesuje sie Gombrowiczem. Wlasnie odkrylam, ze z regału znikneły mi wszystkie „Gombrowicze i zostało tylko puste miejsce.
W budżecie przydzieliliśmy ok. 300 000 zł. na ogrzewanie placówek edukacyjnych. Teraz – z powodu podwyżki pelletu i węgla trzeba znowelizować budżet i przeznaczyć na ten cel ponad 1 000 000.
Podwyżka opału o 400 %, ale wpływ z podatków niższy (z powodu pandemii).
Edukacja musi mieć priorytet, zatem cięcia, nie naprawimy dróg, nie położymy chodnika, nie kupimy niezbędnych maszyn.
Choć czasem pomyślcie, jak ogromnie wzrastają koszty edukacji i zarazem coraz mniej dzieci, coraz gorsze wyniki nauczania, co niższa jakość pracy nauczycieli.
Na dowozy uczniów przeznaczyliśmy ok. 300 000 zł., z powodu wzrostu cen paliwa, koszt zwiększy się do 500 000.
Wzrosną ceny prądu, produktów do szkolnej stołówki.
Muszą zatem być cięcia, nowelizacja budżetu, a wpływ z podatku mniejszy niż rok temu.
Zarazem mniej dzieci, coraz gorsze wyniki nauczania, coraz niższa jakość pracy szkoły.
Zarazem coraz bardziej dzieci nie chcą się uczyć, matura nic nie znaczy, to tylko bilet na uczelnię. Wystarczy wyjechać do Niemiec, zrobić kurs i zarabiać kilka razy więcej niż w Polsce.
Wasza piękna i szlachetna dyskusja na tym forum jest czysto akademicka.
@Róża
Dzięki!
…za te pomrowy. Wiem nareszcie, że to tak się nazywa.
U mnie też to widuję. Też mnie to irytuje, ale większą plagą są klasyczne ślimaki.
Są wszędzie. Zdarzają się, że na drzewach.
W/g moich obserwacji lubią gleby zasadowe – a ja takie posiadam – i chyba stąd taki ich wysyp.
Nawet moje koty mają z nimi problem bo wczołgują się do ich misek. Chociaż gdybym mieszkał we Francji…
Już nie o ślimakach i pomrowach, ale o kotach i ich innej konkurencji.
Od pewnego czasu zauważyłem rano przewracane kocie miski z suchą karmą.
Przewrócone to przewrócone,
Aż kiedyś, wieczorem, zapalam światło przed domem, kotów brak, a dwa jeże – duży i mały – koło przewróconej miski z rozsypaną karmą siedzą ( a może stoją) i ją pałaszują.
Chyba trochę się zmierzwiły, bo z niesmakiem zaczęły się wycofywać, ale kiedy schowałem się do domu, oczywiście wróciłem po swoje.
Lubisz bociany? Mam trzy, w tym jednego młodego. Mogę sprzedać. W przystępnej cenie.
@Laclos
Bardzo dziękuję za komentarz.
Namiastkę Gombrowicza jeszcze w programie nauczania mamy, ale z każdym rokiem coraz mniej. Teraz wszystko w rękach samych uczniów.
Pozdrawiam
Gospodarz