Połowa klas na zdalnym
W moim liceum na razie tylko jedna klasa przeszła na zdalne nauczanie, ale z innych szkół dochodzą bardziej niepokojące wieści. W niektórych już połowa klas nie ma lekcji stacjonarnych.
Zaniepokojeni są rodzice. Na zebraniu z wychowawcą zastanawialiśmy się, jaki jest sens wysyłania całej klasy na zdalne nauczanie, gdy trzy czwarte uczniów zaszczepiło się przeciwko covid. Zaszczepieni powinni mieć prawo do uczestniczenia w lekcjach stacjonarnych, niech tylko niezaszczepieni siedzą w domu.
Mamy jednak takie prawo, które nie pozwala dyrektorowi szkoły sprawdzać, kto jest zaszczepiony, a kto nie. Żeby nie było oszustw, na kwarantannę trafiają niezaszczepieni, ale na zdalne nauczanie cały zespół. Wtedy mamy pewność, że żaden niezaszczepiony nie złamał kwarantanny i nie przyszedł do szkoły. Nie chodzi więc nikt z klasy, gdzie ktoś jest chory na covid.
Wmawiamy uczniom, że problemu nie ma. Przekonujemy, iż zdalne nauczanie jest tylko nieco gorsze od stacjonarnego. Aby się dzieciaki nie buntowały, nagradzamy je dobrymi ocenami. Mydlimy im oczy, aby system się nie rozpadł. Trochę potrwa, zanim zrozumieją, że fajnie jest siedzieć w domu i dostawać dobre stopnie za tak niewiele, ale niefajnie jest mieć braki w wykształceniu. Na razie buntują się tylko jednostki, większość uważa, że tak musi być. Zaszczepieni traktowani na równi z niezaszczepionymi – jaka w tym logika?
Komentarze
@Gospodarz
A w stolicy klasa przechodzi na hybrydowe tylko kiedy kontakt z chorym był w szkole (uczeń/nauczyciel). W innych przypadkach klasy są na stacjonarnym, a kwarantannowicze traktowani jak zwykli chorzy, którzy „będą musieli nadrobić” … 😉
Logika jest taka, żeby rząd, czyli Polska, nie upadł.
Pisze Gospodarz: „Zaszczepieni traktowani na równi z niezaszczepionymi – jaka w tym logika?”
W Australii „Rząd Scotta Morrisona tłumaczył przed sądem cofnięcie wizy [wybitnemu tenisiście – grzerysz] Djokoviciowi … potencjalnym niebezpieczeństwem, jakie może wynikać ze wzmocnienia ideologii antyszczepionkowej” co w konsekwencji może „zagrozić zdrowiu publicznemu, zachęcając innych do ignorowania wskazówek dotyczących zdrowia”, a na blogu dwóch płaskoziemców z uporem maniaka pisze o wyższości lewatywy oraz o mafijnym zysku koncernów produkujących szczepionki przeciw COVID-19…:)
@ Płynna rzeczywistość
W Izraelu – kraju, o którym trudno przecież powiedzieć, że słynie z ciemnoty, zacofania technologicznego oraz marnej służby zdrowia – już (dane na sam początek stycznia) ponad 70 tys. osób otrzymało drugą szczepionkę przypominającą…
Jak podaje portal DW:
„Prof. Gili Regev kierowniczka izraelskich badań dotyczących skuteczności czwartej dawki szczepionki określiła pięciokrotny wzrost przeciwciał jako „dobry ale niewystarczający….
Naukowiec jest jednak zadowolona z tego, że najbardziej narażona grupa osób ze słabym system odpornościowym oraz osoby powyżej sześćdziesiątego roku życia otrzymały czwartą dawkę szczepionki….
Regev podkreśliła jednocześnie ogromne znaczenie pierwszej szczepionki przypominającej. „Ci, którzy otrzymali pierwszą i drugą dawkę, pilnie muszą otrzymać również trzecią” i powinni „biec” do punktu szczepień – radzi”.
@grzerysz
Z czwartym strzałem nie miałbym problemu. Co roku staram się szczepić przeciw grypie, to czemu nie dorzucić do tego kowida? Zwłaszcza że Kaczyński w tej chwili pięknie walczy z „impossybilizmem”, walka z kowidem to jest dzieło jego życia.
Na stare lata w mózgu zostają tylko te najmocniejsze połączenia. Widać, że u Jarka w mózgownicy Oświecenie nigdy nie zagościło w sposób trwały, a jego doktorat można by było równie dobrze wydrukować na papierze dwu- lub trójwartstwowym, 100% celulozy.
A swoją drogą to ciekawe, że Rzecznik Praw Dziecka zajmował się kupnem Pegasusa. Stwierdzenie, że Rzecznik Praw Dziecka to przede wszystkim Rzecznik Praw Rodziny nabiera w tej sytuacji nieoczekiwanych konotacji.
Płynna rzeczywistość: Rzecznik Praw Dziecka dlatego został nim wybrany, bo zajmował się kupnem Pegasusa- tak to dzisiaj działa! Im bardziej jesteś uwikłany, tym większe masz profity! Co to przypomina?
Uczniowie i ich rodzice już dawno powinni zrozumieć, że szkoła nie uczy. To uczeń się uczy – szkoła ma mu w tym pomagać. Jak chce, to się nauczy, jak nie chce, to świetnie potrafi się nie nauczyć. Zdalne nauczanie nie musi w niczym przeszkadzać. No, ale suweren robi to, co lubi , a władza dba, żeby suwerenowi było dobrze. A inni zagorzali wojownicy o dobrostan dziecka niechcący władzę w tym wspierając, przy okazji będąc przekonani, że jest na odwrót.