Czerwona ekierka może zostać zakazana
Symbolem sprzeciwu wobec „lex Czarnek” jest czerwona ekierka. Niebawem ten znak może zostać zakazany w szkołach jako polityczny. Zresztą powód zawsze jakiś się znajdzie, byle zakazać uczniom, rodzicom i nauczycielom wyrażania sprzeciwu wobec działań rządu.
Wobec czego konkretnie sprzeciwiają się ci, co używają czerwonej ekierki, można przeczytać tutaj. Co do prawa szkolnego, to warto pamiętać, że w szkole można zakazać wszystkiego, nawet jedzenia cukierków, o ile zostało to wprowadzone do statutu placówki. Natomiast nie można zakazywać niczego na zasadzie widzimisię jakiejś osoby, np. dyrektora czy nauczyciela, chyba że chodzi o wyjątkową sytuację zagrażającą bezpieczeństwu.
Wprowadzenie zmian do statutu powinno zostać poprzedzone kampanią informacyjną w szkole oraz konsultacjami ze wszystkimi podmiotami, czyli uczniami, rodzicami, nauczycielami. Powołuje się zespół do zmian w statucie. Należy też zorganizować debaty z reprezentantami ww. podmiotów, warto też zarządzić głosowanie powszechne nad zmianami. Nie zaszkodzi skonsultować zmian z prawnikami specjalizującymi się w prawie oświatowym. Potem należy wysłać statut do kuratorium w celu zatwierdzenia.
Roboty jest od groma, więc na nowy rok szkolny raczej się nie zdąży. Dopiero na kolejny. Zatem zakazywanie czerwonej ekierki będzie niezgodne z prawem obowiązującym w placówce. Chyba że zakaz wyda podmiot wyższy, np. kurator, minister edukacji i nauki, premier albo prezydent. Wtedy trzeba będzie przestrzegać. Na wszelki wypadek warto pospieszyć się z zakupem, bo niebawem czerwona ekierka będzie nie do zdobycia. W ostateczności można będzie przemalować inną. Matematykom zalecam daleko posunięty daltonizm.
Komentarze
Sądzę, że w czerwone ekierki powinni zaopatrzyć się wszyscy zwolennicy naprawy polskiego szkolnictwa, a wtedy wsteczne siły lewactwa straciłyby swój atrybut…
@Gospodarz
Toż to Fundacja Batorego czyli Soros … 😉
BTW Dzieło Czarnka miało dostojnych poprzedników – od Giertycha i Legutki, przez Hall(szczególnie) oraz Kluzik-Drożdżówkę(wyjątkowo) … 😉
A mogli za symbol wybrać Dawida Bowie(go?) w barwach wojennych ostatniego Mohikanina i konfederację.
https://www.youtube.com/watch?v=q2y9inP4CqE
Pianista z pewnością był młody i obowiązujące konwenanse go uwierały. Młodzież to zrozumie. Dlatego zamiast kolejnego Mieczysława Fogga mamy prawdziwe dzieło sztuki, zdecydowanie smaczniejsze od pomidorowych Warhoła.
Można sobie żartować z tego szkolnego gadżetu, ale sprawa czerwonej ekierki przybiera nieoczekiwany kształt.
Ponoć politycy największej partii opozycyjnej uznali, że mają już hasło kolejnej kampanii parlamentarnej:
„Czerwona ekierka, głupcze!”
Z kolei ci, bardziej na lewo zorientowani nie chcą być gorsi i mówią, że oni na swoich transparentach zamieszczą:
„Po pierwsze, czerwona ekierka”.
Pierwsze wrażenie może nieszczególne, ale jeżeli motto kampanii poprą przyjazne opozycji media, to w przyszłych wyborach chyba będzie ciekawie.
Czerwona ekierka ma szanse dolaczyc do opornika, bialej rozy, swieczki, hasla „wypi…laj”, TVN miedzy palcami itp – ktorymi kazdy postepowy Polak powinien sie obwiesic w ramach akcji pilowania przywilejow polskich katolikow.
Oczywiscie w kolorach teczy.
Być może to nazbyt odważna analogia, ale kto wie, może Czerwona Ekierka się tego akurat domaga?
Przecież Czerwona Ekierka to wielka, piękna idea.
A tego formatu idee z reguły idą z pieśnią pod rękę.
Nie trzeba wiele szukać.
Wielka rewolucja francuska, ale i Marsylianka
Rewolucja październikowa pod rękę z nieśmiertelną Międzynarodówką.
I nasze boje o niepodległość, a tutaj oczywiście „My pierwsza brygada”, czy kilkadziesiąt lat później „Żeby Polska była Polską”, ale również „Mury” Jacka Kaczmarskiego.
I trzeba publicznie postawić pytanie:
„Czy Czerwona Ekierka może być gorsza?”
W tym momencie rozlega się z mojej strony gromkie nie!
Po trzykroć nie!!!
Była pieśń o tajemniczej bombonierce
Musi być song o Czerwonej Ekierce. Hej!
I w tym momencie dla rozładowania napiętej sytuacji…
https://www.youtube.com/watch?v=vWodN0FA2b8
@Gospodarz
Ciekawe, który polityk „opozycji” ma układy z producentami czerwonych ekierek, a może i mały magazyn z gotowymi … 😉
Czerwona ekierka w szkole — bardzo dobry pomysł: może nasi ministrowie coś wreszcie wyniosą ze szkoły?
BTW, już widzę pierwszaków obracających czerwone ekierki w poszukiwaniu przycisku power!
Ależ miło popatrzeć, jakie perspektywy awansu zawodowego mają teraz w Polsce nauczyciele!
https://wiadomosci.onet.pl/krakow/krakow-barbara-nowak-moze-zostac-wicemarszalkiem-malopolski/5n8g3qv
Skończyłem!
Prawie skończyłem, bo dwa rozdziały postanowiłem połączyć z lekturą dwóch opowiadań (Serenite i Zarudzie), które są „bohaterami” owych.
Przypomnę, że mozolnie przedzierałem się przez strony dwutomowej biografii Iwaszkiewicza (Inne życie. Romaniuka).
W sumie ponad 1000 stron, ale czytało się grubsze.
Wrażenia?
Pozytywne. Pomimo lektury wielu tytułów ( czy wręcz biografii, np. Radziwon) poświęconych Iwaszkiewiczowi – spory walor poznawczy książki Romaniuka.
Może trochę za mało poświęcił czasu „Sławie i chwale”, ale w końcu uzyskałem wyjaśnienie dlaczego ostatni jej tom, odbiega wyraźnie od pozostałych.
Przed przystąpieniem do pisania trzeciego tomu, Iwaszkiewiczowi zdiagnozowano nowotwór (nerki) i pisarz z obawy, że zostało mu niewiele życia zabawił się w stachanowca, czyli parł cały czas do przodu aby dotrzeć do mety, czyli skończyć powieść. Z mniejszą dbałością o formę.
Ciekawa historia związana z powstaniem opowiadania „Biłek.
Pisząc Biłka miał przed oczami swojego, Iwaszkiewicz miał bowiem również konia( zwykła, leciwa szkapa) i kiedy po sąsiedzku w Stawisku nowy właściciel kupił sobie również konie – ale wyścigowe – koń Iwaszkiewicza ( przez siatkę) najpierw tylko przyglądał się smukłym sąsiadom, ale w pewnym momencie postanowił ścigać się z nimi. Niestety – przeliczył się. Serce konia nie wytrzymało.
Ciekawa historia związana z pobytem Iwaszkiewicza w Kopenhadze. Jako sekretarz ambasady.
Mało znana, a warto o niej wiedzieć.
Otóż jeden z biografów ustalił, że w trakcie swoich towarzyskich eskapad w gronie niemieckich dyplomatów Iwaszkiewicz się dowiedział i podał dalej, że: ( trochę to skomplikowane)
W jednej z książek znajdujących się w księgozbiorze Iwaszkiewicza (Skandynawia w oczach Polaków) znalazła się taka dwu zdaniowa wzmianka:
„Przed Wielkanocą 1933 pewien dyplomata zagraniczny przekazał do Kopenhagi wiadomość, że w czasie świąt 250 szturmowców hitlerowskich ma przekroczyć granicę duńsko-niemiecką i dokonać aneksji Schleswigu. Ujawnienie tych planów i przeciwdziałanie ze strony duńskiej udaremniło ten zamach”
I w egzemplarzu należącym do Iwaszkiewicza, przy tym fragmencie zapisano na marginesie „Ja”, czyli, że owym „pewnym dyplomatą był Iwaszkiewicz.
Biograf pisarza Andrzej Zawada ( ale nie ten himalaista) dotarł do informacji że król Danii Christian odznaczył Iwaszkiewicza w 1935 wysokim duńskim odznaczeniem Order Sztandaru, czyli że była to chyba prawda, chociaż Iwaszkiewicz nigdy tym odznaczeniem się nie chwalił.
Co robi nauczyciel po przegranym strajku?
– Poczuliśmy się wtedy, jakby nam ktoś napluł w twarz – mówi Mateusz Wróbel, były już nauczyciel języka polskiego w gimnazjum w Pszczynie (…), który po strajku nauczycieli też poszedł na swoje. Otworzył zakład szewski – Pan Szewc.
https://www.newsweek.pl/polska/spoleczenstwo/powrot-do-szkoly-bedzie-wyjatkowo-trudny-ze-szkol-odchodza-nauczyciele/xjj5pez
Tym z kolei komentarzem nawiązuje do lektury „Mądrości mnichów z góry Athos”.
Jak do tej pory decyzję o zakupie „Mądrości…” sobie chwalę.
Czytam raczej z doskoku, bo takich rzeczy czytać ciurkiem się nie da.
Za mną ciekawy wstęp dominikanina Tomasza Grabowskiego i zastanawiam się czy ojciec Tomasz nie zrzucił habitu i nie przeniósł się na Athos, bo tekst jego autorstwa – będący pokłosiem dwukrotnej bytności na górze – świadczy, że był i chyba jest pod wrażeniem tego co tam zobaczył….i usłyszał.
Nie będę streszczał tego tekstu, za komentarz niech wystarczy krótkie i merytoryczne znaczeniowo – „Zazdroszczę Ojcu Tomaszowi!”
Moje ewentualne przywołania z lektury ograniczę do – z reguły krótkich – fragmentów apoftegmatów( apoftegmaty -zbiory sentencji i budujących przykładów z życia znanych mnichów i ascetów) którego dokonał francuski pisarz i filozof Alain Durel.
Jestem po lekturze przykładów związanych z Ojcem Józefem Hezychastą.
Z owego zbioru wybrałem dwa:
„Pewien święty posłał swego ucznia, żeby uciszył żaby, aby mogli odmówić nocne oficjum. Żaby odpowiedziały: „Cierpliwości, właśnie kończymy nasze modlitwy!”
Swoją drogą ciekawy byłby komentarz do tego cytatu jakiegoś biolingwisty.
Drugi cytat – niestety – skojarzył mi się z …ministrem Czarnkiem, który jak zgaduję do mentorów Gospodarza nie należy, ale ogólnie w niektórych mediach da się wyczytać i usłyszeć frazy sprowadzające się do: Czarnek, Czarnka, Czarnkiem…albo jego garniturem buty bym sobie obtarł, bo taki to drań ten Minister Czarnek.
A teraz co o sytuacji w jakiej znajduje się Minister Czarnek mówił Ojciec Józef Hezystata( 1898 – 1959):
„Nie głoś leniwie nauk na temat pokory. Jeśli chcesz, żeby Chrystus cię nawiedził, stań się wycieraczką, by cię podeptano.”
A wracając do Iwaszkiewicza.
W 1979 był na prywatnej audiencji u Jana Pawła II. Krótkiej, pietnastominutowej.
Rozmowa się raczej nie kleiła. Iwaszkiewicz uznał, że papież bardzo obeznany z jego twórczością nie jest. Chciał zabłysnąć, że coś czytał a pomylił „Czerwone tarcze” ze „Sławą i chwałą”.
Swoją drogą, gdybym był ministrem i mógł zdecydować to chyba właśnie „Czerwone tarcze” poleciłbym starszym dzieciom do czytania. Albo dwa opowiadania do wyboru.
Być może kiedyś Redaktor już na ten temat pisał, ale z uwagi na to, że ja raczej tutaj „nowy” to o tym nie wiem, ale jeżeli nie poruszał nigdy wcześniej tego wątku to chciałbym wobec licznych uwag pod adresem Ministra – uwag krytycznych oczywiście – przeczytać jaki powinien być zdaniem Dariusza Chętkowskiego ten jego wymarzony, ten typ idealny ( to pojęcie socjologa Webera) ten ministerialny wzorzec z Sevres „szkolnego” pryncypała ( „szkolny” bo różnie owego ministra tytułują).
Oczywiście nie chodzi mi, czy to ma być postawny brunet, czy blondynka z charakterem, ale wzorzec bardziej merytoryczny.
Czyli minimum słów z szerokim uśmiechem w jego ministerialnym wydaniu, a jak najwięcej decyzji niosących ze (za) sobą praktyczne rezultaty.
Co powinien zrobić ten wyśniony minister, a czego pod żadnym pozorem się nie tykać.
Jakich błędów nie popełniać, a co kontynuować, bo poprzednicy byli w tym nieźli.
Nie chcę, że by to była jakaś „szkolna mapa drogowa”, ale kilka zdań na temat merytorycznej posługi idealnego Pana lub Pani Minister.
Zdaję sobie sprawę, że gdyby ten ideał zasiadł kiedyś na fotelu ministra to blog perfekcjonisty Dariusza Chętkowskiego straciłby rację bytu ( bo co tu wytykać skoro wszystko jest wzorcowe), ale myślę, że dla takiej chwili nawet blog warto poświęcić.
A jeżeli nie wzorzec to przynajmniej odpowiedź na pytanie:
„Któremu z dotychczasowych ministrów do tego wzorca było najbliżej?”
Ewentualna odpowiedź mile widziana. Najlepiej w formie autonomicznego tekstu ( wstępniaka).
Dziękuję za propozycję opisania idealnego ministra edukacji. Pomyślę za parę dni, gdy minie 1 września. Liczę też na podpowiedzi Szanownych Komentatorów.
Pozdrawiam
Gospodarz
Małe, a cieszy: idealny minister jest zaszczepiony na kowida i organizuje dla chętnych nauczycieli (i uczniów) bezpłatne szczepienia p. grypie.
@gospodarz
W jednym z wątków dosyć obszernie dyskutowaliśmy ten problem. Oszczędność w gospodarowaniu nie tyle faktami, co dostępem do archiwalnych treści zniechęca do poszukiwań. Przypomnę, że wskazywałem na istotę problemu, abstrahując od personaliów: urzędnik zarządzający kształceniem w kraju aby czynić to dobrze, musi mieć odpowiednie warunki do pracy. Oznacza to inne umocowanie prawne urzędnika, pewną dozę niezależności politycznej oraz określone finanse.
Może ten wpis nie stanowi podpowiedzi do …pracy domowej „Jaki ma być twój idealny Pan lub Pani Minister”, ale skoro edukacja to przede wszystkim sprawny mechanizm, gdzie do końcowego zwycięstwa swoją cząstkę dokładają Pan Minister, kadra dydaktyczna i oni, czyli dzieciaczki i młodzież to myślę, że warto zacytować…
…Ojca Efrema z Katunaki…
…który jako pierwszy zauważył jak ważną rolę do spełnienia w procesie edukacji mają uczniowie i jakie może pociągnąć za sobą skutki sytuacja. kiedy dzieciaczki nie garną się do książek i szkolnych podręczników.
Oto ta nowatorska dla swoich czasów i głęboka w przesłaniu myśl Ojca Efrema:
„Jeśli nie staniesz się dobrym uczniem, to lepiej byłoby, żebyś nie został mnichem!”
A idealny Minister?
W działaniach przede wszystkim powinien kierować się starą, sprawdzoną metodą, czyli pozostawiamy to wszystko co się sprawdziło, przynosiło pozytywne skutki, wszyscy byli zadowoleni ( dzieci, nauczyciele, nawet… woźna). To po pierwsze.
Po drugie. Jeżeli dostrzegamy, że coś nie było idealne, ale sama idea jakichś procedur, pomysłu była dobra – dokonujemy niewielkich korekt które modyfikują, usprawniają szkolną praktykę i żadnych ryzykownych rewolucji nie dokonujemy.
Po trzecie. Jeżeli jednak widzimy, że wszystkie dotychczasowe próby pozostawienia status quo ( może w końcu się dotrze), ale i korekty, retusze jakiegoś wycinka, piętra całej oświatowej budowli nie przynoszą efektu to jednak szukamy, szukamy, szukamy…próbujemy, próbujemy, próbujemy…
…aż może w końcu znajdziemy.
Tak wygląda w zarysie mój pomysł na funkcjonowanie w zasadzie wszystkiego co wychodzi z rąk ludzkich i głów, a że oświatę zaliczam również do tego świata to i minister taki mechanizm powinien uwzględnić.
To opis mechanizmu dochodzenia do ideału, bo szczegóły to już co innego.
Dobry minister edukacji nie dopuszcza do tego, by inflacja przebiła poziom 5% rdr, bo oznacza to, że jego rząd właśnie prowadzi jakąś wojenkę, a przecież edukacji z wojenkami nie po drodze, wiadomo bowiem, kto w tym całym rozedrganiu sprawnie trzyma w ręku maczugę, a kto te zabawy finansuje swoją przydziałową miską ryżu.
Ideał? Nie nic bardziej przerażającego! Przez ostatnie 60 lat życia próbowano mnie ta potrawą uszczęśliwić. Moim jedynym marzeniem pozostaje postulat, aby państwo działało dobrze. Ideały niech budują w innych krajach 🙂
@KC
100/100
Czerwone ekierki u nas niedostępne, córa kupiła marker permanentny i przemalowała przezroczystą… I zamówiła sobie maseczki z logo Strajku Kobiet. Nie powiem, obawiam się, czy jutro nie wyleci z hukiem ze szkoły za maseczkę, a w kolejnych dniach za ekierkę. Ale przez całe lato miałam z jej ust relacje na bieżąco, co powiedział lub zrobił Czarnek. Już nie mogłam tego słuchać, ale poziom gniewu w niej narastał i w którymś momencie przekroczył poziom lęku.
Notabene – córa ma 12 lat. Myślę sobie, że nie trzeba się za bardzo martwić indoktrynacją dzieci w tym wieku. W spocie Wolnej Szkoły jest taki 12-latek, który „gada Czarnkiem”. Uważam, że będzie dokładnie odwrotnie, co wnioskuję choćby z tego, że koleżanki mojej młodej już proszą o pożyczenie im zapasowych maseczek z błyskawicą…
Zaraz usłyszymy ,że to symbol wolnomularzy