Nauczycielom najbardziej opłaca się nic nie robić

W Łodzi w życie wchodzi przepis władz miasta, iż nauczyciel otrzymuje wynagrodzenie tylko za lekcje przeprowadzone.  Jeśli inny zabierze klasę do kina, teatru czy muzeum albo na spotkanie z pisarzem, wtedy koledzy i koleżanki, którym z tego powodu przepadły zajęcia, nie dostaną pieniędzy. Przesiedzą swoją lekcję w sali za friko. Rodzi to potężne frustracje wśród nauczycieli.

Część pedagogów nie wyobraża sobie nauki bez wychodzenia z uczniami w teren czy wyjeżdżania do innych miejscowości. Trudno jednak wyobrazić sobie sytuację, że przychodzi się do pracy, aby nie zarabiać. Inni nauczyciele nie zgadzają się na wyjścia i wycieczki klas, bo nie chcą na tym tracić. W najbliższych dniach mam zaplanowany jednodniowy wyjazd do Wrocławia, a to oznacza, iż paru osobom przepadną lekcje. Raz koledzy i koleżanki mi darują, ale przecież nie częściej. Będę musiał chociaż kupić im po czekoladzie.

Władze miasta szukają oszczędności, więc uderzają w najsłabszych. Liczą, podobnie jak PiS, że nauczyciele się nie postawią. Właśnie powinniśmy się postawić i sprawę nagłośnić. Skoro miasto potrąca nam z pensji za to, że kolega poszedł z klasą do muzeum, nigdzie nie powinniśmy wychodzić. Cała nauka powinna się odbywać w murach szkoły. W ogóle oświata jest tak zarządzana, zarówno na poziomie krajowym, jak i regionalnym, że nauczycielom najbardziej opłaca się nic nie robić ponad prowadzenie lekcji. Zero atrakcji, drogie dzieci, pracodawca za to nie płaci.