Niedługo etyki nie będą uczyć absolwenci świeckich studiów
W oświacie jest jeszcze gorzej, niż wynika to ze słów prof. Jana Hartmana (wypowiedź tutaj). To prawda, że etyki będą uczyć, jak chce Przemysław Czarnek, absolwenci kursów katolickich. Ale, niestety, tylko oni. Niedługo dyrektorzy szkół będą odrzucać absolwentów filozofii, którzy wprawdzie na studiach uczyli się etyki, ale przecież niewłaściwej. Innej niż katolicka niebawem w szkołach nie będzie
Jakiś czas temu uczestniczyłem w zjeździe nauczycieli etyki. Wystąpienia były lepsze i gorsze, ale jedno było przerażające. Mówca opowiedział, jak przymusza uczniów do postawy moralnej, którą w skrócie można nazwać „miłością bliźniego”. Uczniowie byli tresowani na lekcjach w przejawianiu ducha katolickiego, o żadnej nauce etyki jako dyscypliny filozoficznej nie było mowy.
Nauczyciel ten zdziwił się, gdy z sali popłynęły głosy sprzeciwu. „Tak nie można!” – wołali koledzy i koleżanki po fachu. Nauczyciel etyki katolickiej albo się zapomniał, dlatego takie rzeczy zaprezentował na konferencji, albo on już wie, co się szykuje w oświacie. Niedługo my, absolwenci studiów świeckich, zostaniemy ze szkół wyprowadzeni. Zostaną tylko absolwenci kursów katolickich.
Rozmawiałem ze znajomą dyrektorką. Zgłosił się nauczyciel etyki i religii za jednym zamachem. Dyrektorka zatrudni takiego fachowca albo nie, ale niedługo będzie musiała. Nie będzie miała wyboru, kogo zatrudnia: świeckiego czy religijnego etyka. Mój los też jest niepewny, gdyż filozofii uczyłem się m. in. pod kierunkiem prof. A. M. Kaniowskiego, który reprezentuje w Łodzi – jak zauważył prof. Hartman – postkantyzm i neomarksizm. To wg Czarnka dyskwalifikuje mnie jako nauczyciela etyki.
Komentarze
Świecki obywatelu! Nie traćcie Ducha! Zanim mury katolickich uczelni opuszczą pierwsze legiony Czarnka, będzie po wyborach parlamentarnych, a nawet po ich niejednej reasumpcji!
Katolicką miłość bliźniego najlepiej widać na białoruskiej granicy.
A o czym oni mają nauczać przez 12 lat po 2 godziny lekcyjne każdego tygodnia co daje łącznie prawie 1000 godzin ? Czy 7-10-letni dzieciak pojmie treści, które wykłada się na studiach starszym od nich o 10-15 lat studentom?
Myśmy mieli w tygodniu 1 godzinę lekcji wychowawczej i nawet po załatwieniu na niej spraw „biurowych” zostawało dość czasu na pogadanie o ISTOTNYCH, zrozumiałych na danym etapie rozwoju, ważnych w życiu zasadach szeroko rozumianej etyki .
Bo w tym wszystkim najważniejsze jest JAKIE treści i W JAKI SPOSÓB będą one wpajane młodym.
Pamiętam, jak na I-szym roku studiów w ramach przedmiotu „Wstęp do specjalizacji” mieliśmy JEDEN wykład na temat „Przysłowia ludowe jako źródło zasad dobrej roboty”. Bardzo fajny temat – zapewne jest także wiele, łączących się z etyką ale ile można o tym gadać ?
Ważne jest nie tylko kto, ale również kogo. Szkoła to uczniowie i ich rodziny, jako podzbiór najliczniejszy. Dopiero potem podzbiór mniej liczny. W/g ważności to nauczyciele, niekoniecznie niezbędni. Zupełnie zbędne podzbiory: dyrekcje, urzędnicy miejscy, urzędnicy kuratorium, MEN. To oczywiście model najbardziej nowoczesnej szkoły, takiej z XXI w.
Model obecny, podobno z wieku XIX-go relacje między podzbiorami sytuuje nieco inaczej. Sądząc po tym, jak funkcjonuje świat finansów, ubezpieczeń, biznesu, służba zdrowia, wymiar sprawiedliwości, świat polityki i mediów, nauczanie etyki ma na celu wykształcenie umiejętności sprawnego poruszania się w świecie hipokryzji: jak sprzedawać swój wizerunek na zewnątrz, tak by to wyglądało na postępowanie wysoce etyczne, mimo skrzeczącej rzeczywistości. W czym więc problem, że być może w większości będą to robić absolwenci nieświeckich szkół? Podejrzewam brak takiego bytu , jak świecka szkoła w zakresie nauk nie tylko humanistycznych 🙂
Dzieki NAUCE wiemy dzisiaj, ze zalozyciele religii byli pod wplywem zaburzen psychicznych tzw. PSYCHOZ. Slyszeli nie istniejace GLOSY,
mieli ZJAWY oraz OMAMY. Abraham slyszal GLOS, ktory nakazywal mu
zgladzic wlasnego syna. Odrobina ostatniego ROZSADKU uratowala
maluchowi zycie.
Prosze przeczytac rowniez w N.T. ksiege Marka 3 : 21
Religie WON z polityki- natychmiast !
Religie niszcza pokoj- zawsze + wszedzie ! ! !
Religie to wylacznie KA$A + WLADZA- glownie nad CIEMNOTA ! !
Religie maja tyle wspolnego ze Stworzycielem, ile gruzy z Gruzja !
Immanuel Kant : „Oświecenie jest wyjściem człowieka z jego samemu zawinionej niedojrzałości. Niedojrzałość to niezdolność do korzystania z własnego umysłu bez kierownictwa kogos innego. Niedojrzałość ta jest z własnej winy, jeśli jej przyczyną nie jest brak rozumu, ale brak decyzji i odwagi, posługiwania sie nim bez kierownictwa poprzez innych. Sapere aude! ( Miej odwagę używać rozumu! ). To jest mottem oświecenia.”- tlumacz. ( wujek ) Olek .
Bog zaplac!
0statni Prorok
Co mówi I-sze przykazanie boskie ?
„Nie będziesz miał bogów cudzych przed oczyma mymi. ”
A czym jest kult maryjny i wszystkich świętych jak nie łamaniem tego PODSTAWOWEGO przykazania ?
Przy okazji wyrzucono z Dekalogu przykazanie mówiące :
„Nie uczynisz sobie rzeźby ani podobizny wszystkich rzeczy, które są na niebie w górze i które na ziemi nisko, i które są w wodach pod ziemią. Nie będziesz się im kłaniał i służył. ”
Bo nie pozwalał na czczenie wszelkiego rodzaju obrazów, figurek czy relikwii !
Nawet jeśli jednoznacznie ostrzega przed konsekwencjami :
„Bom ja jest Pan, Bóg twój, Bóg zawistny, który dochodzę nieprawości ojców na synach do trzeciego i czwartego pokolenia tych, którzy mnie nienawidzą, ”
Przykład skutków „gniewu bożego” znamy z opowieści o „czcicielach Złotego Cielca”
Oczywiście jest to także ostrzeżenie dla niewierzących !
I ONI, FAŁSZERZE PRZYKAZAŃ BOSKICH NASZE DZIECI MAJĄ UCZYĆ ETYKI ???
?
Minister od edukacji właśnie dostał fuchę w energetyce jądrowej. Będzie badał i rozwijał reaktor chłodzony wodą święconą. Już nawet o tym film nakręcili:
https://www.youtube.com/watch?v=sL4TjDOz1w0
Z tymi absolwentami kursów katolickich jest coś na rzeczy, ale aż tak bym nie przesadzał.
Przypomnę jedynie, że Jan Hartman kończył nie jakieś tam kursy katolickie, ale sam Katolicki Uniwersytet Lubelski – i jak twierdzą wtajemniczeni należał tam do prymusów – i w jakich stacjonuje dzisiaj ideologicznych okopach?
Oczywiście nie wygląda to najlepiej – szczególnie jeżeli patrzy się na to z ław lewicy i okiem licznych zastępów jej orędowników – ale nie dajmy się zwariować.
Moim zdaniem to wcale tak nie działa, że jak w szkole Jasiowi, czy Wawrzkowi powiedzą to Jan czy Wawrzyniec w nocy o północy prawdy ze szkolnej ławy – i to jeszcze tak migotliwej materii jak etyka – będzie deklamował.
Powiem szczerze, ja prawdopodobnie również bym się jeżył jeszcze kilka lat temu, ale dzisiaj dwie godziny etyki w tygodniu ( nawet wykładane przez katolicko usposobionego lektora), w tygodniu który liczy ponad 150 godzin, i ciągłego w ciągu tych godzin ugniatania królującego wszem i wobec pragmatyzmu, czyli : nie to jest dobre, co jest dobre, ale to jest dobre co przynosi mi, mniej lub bardziej wymierne korzyści, traktowałbym jako powiew świeżego powietrza… a tam świeżego powietrza… jako dwugodzinne podpięcie pod respirator… i szanse na wiedzę, że można jednak inaczej spojrzeć nieco na świat i ty sam sobie później wybierzesz…
…bo po odłączeniu od respiratora ponownie poddany zostanie pod działanie priorytetów aksjologicznych epoki postępu, nowoczesności, czyli tego wszystko co zaprowadziło współczesny świat już na skraj przepaści… a renomowani socjologowie (m.in. Ulrich Beck) konstatowali, że do socjologicznego słownika muszą wprowadzić pojęcie Apokalipsa, bo inaczej ich teorie socjologiczne sprowadzają się do operowania banałami karmionymi stekiem danych.
I może socjologia to nie etyka, ale jeżeli poważny facet( swego czasu najczęściej cytowany socjolog) odwołuje się w momencie, kiedy chce opisać jednostkę chorobową i postawić diagnozę współczesności do języka świętych ksiąg, to jeżeli – może niezdarnie – w podobnym miejscach odnajduje natchnienie polski minister od polskich szkół, to myślę, że mógł wybrać gorzej. Czarnek.
@Wawrzyniec Biebrzeniewierzyński
Hartman miał ojca – wybitnego matematyka na UJ. Niestety zdolności po nim nie odziedziczył i „orze jak może” … 😉
Jan Hartman „Skąd się biorą wielcy ludzie?” (13 września 2016):
„Chciałem zostać wielkim filozofem. Nie udało się.
Przeżuwając gorzkie zioła, miałem dość czasu, by zastanowić się nad istotą tej klęski”.
Nie wiem czy tygodnik, w którym pisuje nasz autor, po transformacji chciał być wielkiem. Jeśli tak, to też nie udało się. Choć – w odróżnieniu od Hartmana – w redakcji udają, że tego nie widzą… 😉
Profesor Hartman pisze o krucjacie na czele której staje minister Czarnek. Krucjacie, albowiem pod katolickim parasolem, etyczną nowinę do polskich szkół wnosić będą absolwenci katolickich kursów.
Czyli, filozof, historyk filozofii głosi z lękiem w sercu ( ja też, prawdę mówiąc bałbym się krucjaty) o tym z czym kojarzy mu się katolicyzm.
I mając to na uwadze w tym momencie przytoczę co na temat katolicyzmu, katolickich uczelni, może wręcz katolickich kursów przysposabiających do nauki etyki zapisał w jednej ze swoich ostatnich prac, pewien ceniony współczesny filozof.
Tekst ten zamieściłem jakiś czas temu na blogu Jana Hartmana.
Nieco długi, ale myślę, że warto poznać opinię kogoś z Czarnkowej strony barykady.
„Od czasu do czasu, niektórzy z biorących udział w pracach blogu zahaczają o burzliwe koleje losu Profesora Hartmana, ze szczególną atencją odnosząc się do procesu kształcenia uniwersyteckiego w progach lubelskiej Alma Mater, czyli Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Przy tej okazji padają również – niestety – nie najwyższego lotu komentarze.
Nie kryję tego, że również i ja do KUL-u miałam stosunek raczej stonowany. Wszystko oczywiście związane było z jego „katolickością”. A katolickość – szczególnie polska – to jakość sama w sobie osobliwa. Szczegóły moich relacji z tamtego okresu, z polską wersją katolicyzmu i z katolicyzmem w ogóle wspominam jednak raczej życzliwie, bo wiem, że sporo osób w swoim życiu przechodzi podobne cykle biograficzne , ale ostatecznie pojawia się naprawdę ciekawa intelektualnie jakość.
A teraz już zero osobistych dygresji. Jak pisał poeta:
„…unikam komentarzy, emocje trzymam w karbach, piszę o faktach…”
Profesor wie „od zawsze”, a ja się dowiedziałem jakiś czas temu kto zacz Alasdair MacIntyre. Historyk idei, etyk i filozof pochodzenia szkockiego. Twórca jednej z odmian komunitaryzmu.
Komunitaryzm z kolei to nurt we współczesnej filozofii polityki, podkreślający ważność i wartość wspólnot w społecznym życiu człowieka. A jeżeli się doda, że poglądy Szkota (MacIntyre jest Szkotem) są inspirowane marksistowską krytyką liberalizmu to można mieć wyobrażenie gdzie biją jego źródła poglądów na świat.
Nie wiem, czy się ze mną zgodzi Profesor, ale MacIntyre jest „jednym z …” filozofów, etyków II połowy XX wieku i początków III tysiąclecia. Obok Levinasa, Rawlsa, Singera, Jonasa. Może ktoś tam „wyskoczył” z jakąś teorią w ostatnich tygodniach, ale nie ja jestem do tego aby weryfikować jej merytoryczną zawartość no i oryginalność.
Tak więc MacIntyre to komunitarysta, ale jego guru to wbrew pozorom nie Marks , ale Arystoteles. Od niego „bierze” rozumienie eudajmonii jako celu każdego człowieka. W pewnym momencie połączył arystotelizm z chrześcijaństwem, konkretnie z myślą Tomasza z Akwinu i arystotelik, komunitarysta inspirowany krytyką marksowską zostaje autorem książki zatytułowanej… „BÓG. Filozofia Uniwersytety”. Sama książka poświęcona jest tradycji filozofii katolickiej, której źródła biją oczywiście w działach znanych i lubianych autorów, czyli Sw. Augustyna, Boecjusza, Pseudo-Dionizego, jak również – zdaniem MacIntyre’a – inspirowana jest ona myślą muzułmańską i żydowską.
Filozofia katolicka od zawsze biegła swoją drogą, miała swoje problemy, pytania, napotykając od czasu do czasu jakieś koleiny, ale poczynając od Oświecenia to już nie filozofia katolicka wytyczała filozoficzne szlaki, to ona raczej stawała się koleiną dla innych filozoficznych „izmów”, czyli filozofia katolicka poczęła schodzić do naukowego podziemia.
Były pewne przebłyski w osobach Butlera, Newmana (nie, nie Paula, ale angielskiego teologa i filozofa Johna Henryego), ale to były jedynie przebłyski .
Ale w końcu błysnęło naprawdę, kiedy profesor KUL-u Karol Wojtyła…ale oddajmy głos „jednemu z…”, czyli MacIntyrowi:
„Filozofowie z lubelskiej uczelni zajmowali się obliczonym na lata projektem połączenia fenomenologii z tomizmem. Mimo iż projekt odnosił większe sukcesy w odsłanianiu trudności, które należałoby przezwyciężyć, doświadczenie zyskane przez Wojtyle w Lublinie poszerzyło jego świadomość złożoności i różnorodności katolickich przedsięwzięć filozoficznych w XX wieku.”
Lubelska uczelnia to oczywiście Katolicki Uniwersytet Lubelski
I konkluzją tych dociekań było pytanie treści następującej:
„Jak zatem winniśmy obecnie rozumieć zadania filozofii katolickiej?”
A pytanie to padło w encyklice”Fides et Ratio ogłoszonej przez Jana Pawła II w 1998 roku. Wiara i rozum
I zdaniem Szkota ten moment był przełomowym w dziejach rodzaju ludzkiego…żartowałam… w nowym definiowaniu katolickiej tradycji filozoficznej. Ale nie tylko .
W tej chwili w formie skrótowej przedstawię jak odniósł się do treści tego pytania komunitarysta Alasdair MacIntyre.
ManIntyre wychodzi od może niezbyt odkrywczego stwierdzenia ,że „od zawsze” w każdej kulturze zadawał sobie człowiek pytanie o swoją naturę i swoje miejsce w porządku rzeczy, czyli:
kim jest człowiek?
skąd przychodzi dokąd zmierza?
dlaczego istnieje zło?
Tym problemami( ale i nie tylko) z gorszym lub lepszym skutkiem mocowały się w ramach uniwersyteckich zadań teologia i filozofia. Ale już się nie zajmują. Uniwersytet stal się instytucją badawczą. Fizyka, biochemia, nuerofizjologia mierzą , tyczą, rozwiązują , badają , ale to już nie sami naukowcy wytyczają sobie obszary badań, ale ci którzy przyznają fundusze w imię swoich politycznych, intelektualnych, biznesowych interesów. Królowe dawnych uniwersytetów…teologię po większej części w ogóle wygnano z uniwersytetu badawczego. Filozofia zaś została zepchnięta na margines”
Filozofię ceni się o ile tylko w wyniku jej studiowania można być dobrze przygotowanym do robienia dalszej kariery „gdzieś tam, gdzie robi się kasę”.
Wyobrażenie , ze ludzie potrzebują filozofii , aby artykułować pytania kluczowe dla ludzkiego rozwoju i zachęcać do odpowiedzi na te pytania to wyobrażeni filozofii obce funkcjonującej w ramach uniwersytetu badawczego.
Są oczywiście próby podejmowania ważniejszych zagadnień przez współczesnych filozofów , ale wychodzi to raczej marnie. Dwa obozy firmowane nazwiskami Heideggera i Wittgensteina mają problemy z wypracowanie sensownego wspólnego stanowiska
A pytanie podstawowe „Co to znaczy być człowiekiem?” cały czas pozostaje bez odpowiedzi.
No, może nie całkowicie.
Fizyka twierdzi, że ludzie złożeni są z cząstek które na siebie oddziałowywują zgodnie z zasadami mechaniki kwantowej.
Chemia twierdzi, że jesteśmy siedliskiem reakcji chemicznych.
Biologia, że człowiek wielokomórkowy organizm będący produktem procesu ewolucji.
Historia – odprysk przemian społecznych i ekonomicznych
Dla ekonomistów człowiek to racjonalna, maksymalizująca zyski istota podejmująca jakieś tam decyzje
Z punktu psychologii i socjologii jesteśmy kształtowani i kształtujemy swoje społeczne role i instytucje.
Dla studentów ASP człowiek to istota korzystająca ze swoich zdolności wyobrażeniowych.
I po takiej wyliczance MacIntyre zadaje kluczowe pytania:
„Ale jak się do siebie mają te wszystkie pojęcia? Na czym polega jedność człowieka? I jak wykorzystać odkrycia tych wymienionych wcześniej dyscyplin?
Uniwersytety badawcze mają swoje priorytety. Zamówienia cały czas płyną. Terminy gonią. Sponsorzy sypią kasę i nalegają.
Czyli sytuacja staje się patowa. Ale nie dla „jednego z …”
MacIntyre się nie poddaje i twierdzi że ma. „Fides et ratio”, czyli filozofia katolicka. Wiara i rozum.
Rozum i wiara.
Oni – filozofowie katoliccy – są w stanie połączyć swoje przedfilozoficzne przekonania wywiedzione z katolickich prawd, z teologii z prawdami fizyków, chemików, biologów, ekonomistów, socjologów, czy historyków.
Przy czym – i to jest istotne zdaniem szkockiego filozofa – katolicki filozof musi uwzględnić w trakcie swoje pracy nie tylko dorobek swoich ludzi. Św. Augustyn, Tomasz z Akwinu, ale również Pascal, Stein, Marcel. Co więcej argumentów winien szukać od takich myślicieli jak Kierkegaard, Husserl, Wittgenstein.
Czyli (teraz to już tylko ja) okazuje się, że ten co i rusz deprecjonowany KUL ze swoim stęchłym tomizmem może się jeszcze do czegoś przydać.
To tyle o książce Szkota – filozofa, i zawartych w niej zaskakujących poglądach na temat roli do spełnienia przez katolickie uczelnie.”
@Płynna Rzeczywistość:
Może też być po wojnie domowej, takiej prawdziwej z karabinami…
Chyba wcześniej czy później do tego dojdzie.
A co młodzi przynoszą do szkoły z lektur współczesnych?
– Często czytają książki o wiele trudniejsze dla siebie niż lektury obowiązkowe. W jednej z klas uczennica zafascynowała się Józefem Czechowiczem, poetą bardzo trudnym. Przyznałem, że sam niewiele jej mogę pomóc, sam chętnie posłucham. Ty czytasz, ja przerabiam. Nie pozjadałem wszystkich rozumów.
Wychodzę z założenia, że nie ma ludzi, którzy nie lubią czytać książek, są za to ludzie, którzy nie znaleźli książki dla siebie. W klasie miałem sportowca, który codziennie trenował w klubie. Szanuję takich ludzi, bo oni pracują w szkole i na treningach. Mają niesamowitą dyscyplinę pracy wyrobioną przez sport. Jego ulubioną lekturą była biografia Ronaldo. I super.
Dziewczyny chętnie czytają młodzieżowe dystopie, popularne są romanse, zwłaszcza książki Nicholasa Sparksa. Trafiają się klasy, gdzie uczniowie prowadzą dwa życia – nie ujawniają się z tym, co czytają w domu.
W tym roku uczennica sama przyniosła opowiadania Olgi Tokarczuk, którymi była zachwycona.
— Przerabiacie noblistkę? W końcu to też dla was pisarka „lokalna”.
– Kiedy przychodzi ostatnia klasa, w której można by przerabiać Tokarczuk, to przeważnie już nie ma na to czasu – idzie matura, zaczyna się gonitwa.
Wtedy pokazuję im na przykład, że tekst piosenki może być poezją. Czytamy Świetlickiego. Na początku liceum oni myślą, że poezja mówi tylko o miłości, ojczyźnie i rodzinie. A tu zaskoczenie. Chciałbym mieć też czas na przerobienie „Madame” Libery, bo to bildungsroman dla nastolatków.
A Tokarczuk? Komuś, kto nie zna szkoły, może się wydawać, że weźmiemy dowolną książkę i z każdej coś wysupłamy.
Z „Prawieku i innego czasu” można coś wyciągnąć. Bardzo podobał mi się film Agnieszki Holland „Pokot”, więc może „Prowadź swój pług przez kości umarłych” byłby przydatny do dyskusji o moralności.
https://wyborcza.pl/7,75517,27384292,wywiad-z-tomaszem-smejlisem.html
Związkowcy usłyszeli również, że rząd planuje rozszerzyć kompetencje kuratorów oświaty. Wkrótce to oni mają odpowiadać za zatrudnianie i wynagradzanie nauczycieli i dyrektorów szkół. To oznacza, że pieniądze na wypłaty miałyby iść bezpośrednio z budżetu centralnego, a nie z samorządów.
https://businessinsider.com.pl/finanse/wynagrodzenia-nauczycieli-minister-czarnek-zdradzil-plany/mq2vlxz
@Płynna Rzeczywistość
27 sierpnia 2021
9:44
„Związkowcy usłyszeli również, że rząd planuje rozszerzyć kompetencje kuratorów oświaty. Wkrótce to oni mają odpowiadać za zatrudnianie i wynagradzanie nauczycieli i dyrektorów szkół.”
Anglicy mają takie powiedzonko o curate’s egg.
Po polsku to jest jajeczko częściowo nieświeże lub, po fokiczowsku — drugiej świeżości. Może warto ministrowi , nomen omen, Czarnkowi polecić lekturę uzupełniającą „M&M”? Tamże, jeden taki Czarny dobitnie tłumaczy, co się z takim zbukiem powinno zrobić! A jeżeli to nie zadziała, podeprzeć sie poezją, jak najbardziej konfesyjną:
„People thought
Jajco is clever and goood
But after many, many years
Jajco became to zbuk
Really zbuk, simple zbuk
Jajco became to zbuk!
O ye
O Yesus Maria „
@Płynna nierzeczywistość
No postulat likwidacji skutków reformy samorządowej Buzka-Balcerowicza czyli powrót do PEŁNEJ odpowiedzialności rządu za edukację – również materialnej- (zamiast współodpowiedzialności rządu i samorządu!) i totalnej ogólnopolskiej urawniłowki w płacach to STAŁY postulat ZNP. A ty jest przeciw bo to Czarnek??? 😉 Jak tak, bo to w warunkach RYNKU pracy dóbr i usług skasuje publiczną edukację w bogatych wielkich miastach i tyle. Więc może dobrze – Czarnek postulat zgłosił, to ZNP przestanie … 😉
Może trochę nie na temat, ale chyba tylko może…
Przy okazji tekstów Gospodarza i dyskusji pod nimi często wywoływany jest temat lektur, czyli listy autorów i „procedowanych” tytułów, owych autorów sprawstwa
Ostatnio obowiązkowym wątkiem owych dywagacji jest dyskusyjna- zdaniem wielu – obecność na tej liście Kardynała Wyszyńskiego, czy papieża Jana Pawła II i ich mniej lub bardziej zasługujących na to wyróżnienie – zamieszczenie na liście lektur – materializacji literackich talentów.
Czytam sobie tom drugi „Innego życia”, czyli biografii Jarosława Iwaszkiewicza ( w sumie ponad 1000 stron , i zostały „mnie” do przeczytania epizody z ostatnich miesięcy życia, czyli mowa jest – chcąc nie chcąc – o 1979 roku( na początku następnego roku Iwaszkiewicz zszedł do podziemi, a jak do podziemi to obowiązkowo w galowym górniczym uniformie, bo w tak ubrany spoczął w dębowej trumience.
I w tym momencie, żeby wszystko trzymało się kupy, muszę dodać, że Iwaszkiewicz miał w zwyczaju – kiedy sytuacja polityczna, czy związkowa (był prezesem Zlepu, czyli Związku Literatów Polskich wymagała zajęcia stanowiska w kolejnej kontrowersyjnej sytuacji – czmychał sobie do Rzymu. A tam czekał aż fale na morzu się uspokoją, ale też i pisał. Miał spokój nikt po domu nie biegał, telefonów nie musiał odbierać, zebrań gryzipiórków otwierać…i pisał, tworzył.
Tym razem – w 1979 roku – przyczyną ucieczki do Wiecznego Miasta była żona i jej psychiczne dolegliwości. Oczywiście żona Iwaszkiewicza, bo jeżeli b. Skamandryta skakał w bok to jedynie z chłopakami. Do dziewuch go jakoś nie ciągnęło.
A wszyscy Polacy wiedzą, że rok 1979 był pierwszym rokiem po 1978 roku, kiedy to odbyło się słynne konklawe, na którym… ale o tym nie muszę pisać więc wracam do Iwaszkiewicza, który w czasie wyboru papieża w Rzymie przebywał.
Warto przypomnieć, że Iwaszkiewicz w zasadzie nie miał religijnego słuchu. Doceniał znaczenie religii, ale z praktykami bywało cienko. Co innego żona.
I oto co przy okazji pobytu w Wiecznym Mieście (był to okres Wielkanocy) zapisał ( tekst podpisując pseudonimem Eleuter) na łamach „Twórczości” której wówczas szefował:
„Aby uprzytomnić sobie wymiar tego zdarzenia, pomyślmy sobie, czym byłby ten wybór dla Mickiewicza, dla Krasińskiego, dla Norwida, dla Matejki, dla Wyspiańskiego, dla Brzozowskiego…Jakim sercem oni, ci nasi najwięksi przyjęliby ten wyrok historii”
I już na koniec…a potem będzie puenta – moja.
Może nie tak znany jak Iwaszkiewicz, ale był autorem monumentalnej siedmiotomowej antologii „Zbiór polskich poetów XIX wieku”, czyli Paweł Hertz.
Oto jak można patrzeć na wybór Polaka – zdaniem Hertza.
„Wybór kardynała Wojtyły, dwieście sześćdziesiątego czwartego papieża Kościoła katolickiego świadczy jak bardzo ta chwila związana jest z dziedzictwem polskiej kultury i w jaki sposób wnosi pierwiastek kultury i historii naszego kraju do tego co powszechne i uniwersalne”.
I kiedy osoby letnie wobec katolicyzmu piszą o znaczeniu dla kultury polskiej zdarzenia z 1978 to twierdzę, że przebieg lekcji języka polskiego może być „zakłócony” takim zgrzytem jak pochylenie się nad – może niezbyt wybitną wg usankcjonowanych miar estetycznych – jedną z pozycji z dorobku literackiego Karola Wojtyły.
Taka obecność to po prostu kwestia dobrego smaku.
Więcej szczegółów: https://wyborcza.pl/7,75398,27500420,czarnek-kupuje-nauczycieli-proponuje-znacznei-podwyzki-w-zamian.html
Najciekawsza informacja: Właśnie opiniujemy projekt budżetu na przyszły rok. Subwencja oświatowa urośnie zaledwie o 2,6 proc.
Już widzę podwyżki te ogromne! Pensum +2 dla każdego z wyjątkiem +4 dla wuefistów, plastyków, muzyków.
Schizofrenii ciąg dalszy, a nawet akt kolejny:
Zapytana, czy w połączeniu z „lex Czarnek”, które ma zwiększyć rolę kuratorów w obsadzaniu stanowisk dyrektorów, ich odwoływaniu i zawieszaniu, dodanie im kolejnej funkcji – zatrudnianie dyrektorów i wypłacanie pensji nauczycielom – nie upolityczni szkoły (bo kuratorów od czasów Anny Zalewskiej mianuje szef resortu edukacji), Ćwiklińska odpowiada, że nie ma takich obaw: – Obecnie dyrektorzy są całkowicie uzależnieni od samorządowców, urzędników. Czy to jest dobre? My jesteśmy na stanowisku, że samorządy powinny dbać o administrowanie szkołami, a wszelkie funkcje merytoryczne, programowe, wychowawcze powinny być powierzone kuratorom. Bo kto w tej sprawie jest bardziej kompetentny? – pyta.
Mam nadzieję, że Czarnek weźmie też na siebie wszelkie możliwe dodatki do nauczycielskich pensji. Bo któż w tej sprawie jest bardziej kompetentny?
A samorządom zostawić wypłacanie pensji woźnym. Bo któż w tej sprawie jest bardziej kompetentny?
@Wawrzyniec
Idąc tym tropem, na listę lektur szkolnych należy wpisać jakiś donos „Bolka”.
@Płynna…
A propos Bolka.
Mówisz i masz, ale nie do końca.
Obecnie numer 2 ( w tym momencie dwójka nie ma żadnej mocy wartościującej) na liście książkowej przesyłki o której kilka dni temu pisałem.
Jest to rzecz wyjątkowa z wielu powodów.
Po pierwsze jest to książka tak naprawdę nie do czytania, ale do …pisania, czyli każdy kto lubi pisać ( na przykład autorzy wpisów pod tekstami Gospodarza) powinien zostać właścicielem owej wydanej przez Wydawnictwo Austeria książki. Można przecież zapisywać na kartach książki – na brudno – swoje późniejsze wpisy , można zamieszczać w niej swoje niesprawdzone jeszcze hipotezy, czy polityczne ( na przykład dotyczące Pana Ministra) wieszczenia.
Muszę w tym momencie wyjaśnić, że jest to książka która może wielu zaskoczyć ( piszącego te słowa w pierwszej chwili wręcz wk…ła).
Wertując bezwiednie po stronach „Bolesława Leśmiana” – ku swojemu zgorszeniu – spostrzegłem mnóstwo niezapisanych stron, czy wręcz kartek.
Na przykład: jest fotografia z tytułowym bohaterem, następnie wiersz rozpostarty na jednej, ewentualnie dwóch stronicach, a następnie 4 , nawet 6 stron tabularazy, czyli białego, dziewiczo białego papieru. I to jest w zasadzie konwencja całej książki.
Drukarze strajkowali?
Okazało się, że te puste kartki są dla mnie „Notuj rzeczy które widzisz i których nie widzisz. Szukaj natchnienia w najdoskonalszym świecie wyobraźni…” – tej treści rady uświadomiły dlaczego drukarze pracowali jednak w pocie czoła.
Zabrałem się więc marzycielsko usposobiony do lektury. Pomyślałem sobie – a teraz przeznacz trzy dni dla swojej wyobraźni – na taki okres planowałem lekturę.
Niestety, moje ambitne plany…
Lekturę książki rozpocząłem, o godzinie 20.34, a skończyłem na stronie 156 ( tak gruby był „Bolesław Leśmian” o godzinie 20.58 doby tożsamej, czyli wczoraj, czyli 24minuty i 34 sekundy.
Rekord świata!!!
I pomyślałem sobie, że przy okazji owej fascynującej książki możemy – jako Polacy – podreperować nasze marne notowania, jeżeli chodzi o czytelnictwo na tle krajów – co najmniej – ościennych…bo gdyby każdy Polak i każda Polka chwycili w swoje dłonie numer 2 na mojej liście i z przejęciem zapoznali się z jego treścią to prawdopodobnie nie tylko Czesi i Białorusini zobaczyliby nasze plecy w czytelniczym peletonie, ale nawet niemieccy bibliofile na myśl o Polakach kiwali by z uznaniem głowami. „Ale Polacy to naród literackich noblistów”
A w tym momencie postanowiłem ukazać niewielką połać tego co zastanie na stronicach owej wyjątkowej książki złakniony kontaktu z mową wiązaną polski czytelnik. Również czytelnik Polityki.
W pewnym momencie pomyślałem, że powinienem zaproponować dokooptowanie ( z uwagi na jej niekłamane atuty)nowości Wydawnictwa Austeria do listy szkolnych lektur ,ale uznałem, że firmowanie swoim nazwiskiem owej pozycji mógłbym się fatalnie przysłużyć rozwojowi politycznej kariery Ministra Czarnka.
Co mam na myśli?
Ten oto fragment „Książki do pisania”. Cytat ten pochodzi z listu Leśmiana do Dory Lebenthal, muzy wielkiego polskiego poety.
„…Czekam na twój list jak na zbawienie. Całuje, liże i wącham nóżki twoje i pupuchnę, i kędzierzawkę – tęsknię i kocham bez granic – Twój Bolek.”
Bo czyż poseł na sejm IX kadencji, minister poważnego rządu, wykładowca renomowanej uczelni może swoim nazwiskiem firmować tego typu treści?
Tym samym moim „leśmianowskim faworytami” są „Dziewczyna” pod rękę z „Panem Błyszczyńskim”.
@Wawrzyniec Biebrzeniewierzyński 27 SIERPNIA 2021 22:39
„możemy – jako Polacy – podreperować nasze marne notowania, jeżeli chodzi o czytelnictwo na tle krajów – co najmniej – ościennych…”
No właśnie. O tym „dorobku” ćwierćwiecza neoliberalizmu wolą nie pamietać jego Politykowi entuzjaści. Według raportu Biblioteki Narodowej, jeszcze w roku 2000 (nie dysponuję wynikami badań BN z lat wcześniejszych) 24% Polaków czytało w ciągu roku co najmniej siedem książek; w roku 2015 – było ich już tylko 8%…
@Wawrzyniec Biebrzeniewierzyński 27 SIERPNIA 2021 22:39
„… nasze marne notowania, jeżeli chodzi o czytelnictwo na tle krajów – co najmniej – ościennych…”
I jak potem dziwić się, że nawet redakcje z tradycjami nie idą w stronę uniwersytetów Harvard, Stanford, Princeton czy UC Berkeley, ale lokują się coraz bardziej na pozycjach Wyższych Szkół Gotowania na Gazie… 😉
Jest prawda czasu i prawda ekranu. Może i Polacy nie czytają książek, jednak w Polsce codziennie ukazuje się **kilkadziesiąt** książek zaliczanych do działu „literatura”. Rocznie ok 10 tys. na ok 40 tys. pozycji przekazywanych do Biblioteki Narodowej. Z tego zapewne kilka nowych książek dziennie należy do działu „literatura piękna”. I ktoś je kupuje, zapewne nie na rozpałkę.
Właśnie zahaczyłem o Plener Literacki w Gdyni. Życia nie starczy, żeby przeczytać to, co tam oferowano.
@grzerysz
A te statystyki obejmują także inne niż papierowe formy książek?
Na jakiej podstawie te dane określono?
@kaesjot 28 SIERPNIA 2021 13:22
Tak.
Na końcu np. raportu za rok 2020 piszą m.in.:
„Tak jak dotychczas założenia poznawcze badania, zasady doboru próby, a także wstępne hipotezy wraz z ich operacjonalizacją w formie kwestionariusza zostały sformułowane w Pracowni Badań Czytelnictwa BN, realizację badania w terenie zaś powierzono zewnętrznym firmom (Ipsos Sp. z o.o. oraz Kantar Polska S.A.). Każda z nich przeprowadziła wywiady z ok. 1000 respondentów. Podstawę empiryczną niniejszego raportu stanowią zatem wyniki dwóch niezależnych sondaży na ogólnopolskiej próbie reprezentatywnej osób w wieku co najmniej 15 lat, o łącznej liczebności 2015 respondentów, zrealizowane w drugiej połowie listopada 2020 roku….
… w polu zainteresowań znajdują się tu wszelkie praktyki czytania książek – niezależnie od rodzaju publikacji (literatura piękna, publikacje naukowe i popularnonaukowe, teksty użytkowe itd.), formy edytorskiej (drukowane kodeksy, e-booki) czy źródła pochodzenia (książki kupione, otrzymane w prezencie, pobrane z internetu, pożyczone od znajomych, rodziny czy z bibliotek). Czytanie książek obserwujemy również w kontekście innych praktyk lekturowych, takich jak czytanie tekstów publikowanych w internecie”.
@kaesjot 28 SIERPNIA 2021 13:22
I jeszcze jedno – w pamiętnym 2015 roku (zapewne w drugiej połowie listopada) na pytanie o przeczytanie w całości lub fragmencie co najmniej jednej książki w ciągu 12 miesięcy poprzedzających badanie, negatywnie odpowiedziało prawie dwie trzecie respondentów… 😉
Tak, jest prawda czasu i prawda ekranu…
Ale jest też prawda czasu i ekranu… 😉
A wygląda ona tak, że jeszcze w czasach przedpandemicznych w doskonałym warszawskim kinie „Muranów” zdarzało mi się nie raz oglądać świetny, ambitny, o wysokich walorach artystycznych, film (np. zwycięzcę festiwalu filmowego w Cannes) w obecności kilku osób…
Na sali liczącej 238 miejsc… 😉
@grzerysz
Przypomniała mi się anegdota:
Jeden facet mówi do drugiego – mówią, że na bocznicy stoi cysterna pełna alkoholu – idziemy ?
No to poszli .
Podeszli do cysterny i ten drugi mówi do pierwszego – tu piszą, że to jest alkohol metylowy a słyszałem, że po jego wypiciu traci się wzrok!
Pierwszy na moment się zawahał lecz po chwili mówi – eee-tam – ja już w życiu wszystko widziałem!
Jako dzieciak, w podstawówce pochłaniałem codziennie jedną książkę. W liceum też dużo czytałem ale nie zawsze lektury obowiązkowe – „Wesela” nie czytałem ani na film nie poszedłem co nie przeszkadzało, bym otrzymał bdb z klasówki na ten temat. „Nocy i dni” przeczytałem wszystkie 4 tomy, choć wystarczyło jeden.
Najbardziej pociągała mnie literatura i czasopisma popularno – naukowe i praktyczno – techniczna . Zwłaszcza, gdy zaczynałem wykańczać wpierw pierwsze, potem drugie mieszkanie a potem zacząłem budować dom.
Zaczynałem od Muratora , potem był Majster, Cztery Kąty a teraz to Działkowiec.
Potrzebne mi informacje szybko znajduję w internecie.
Z książek czytam literaturę faktu i najczęściej tylko interesujące mnie fragmenty.
W życiu mam dość swoich własnych problemów i nie mam czasu ni ochoty zajmować się tymi wydumanymi przez pisarzy.
Zatem chyba jestem typowym reprezentantem współczesnego społeczeństwa.
Jednocześnie na zarzut PAN na usunięcie poezji Marcina Świetlickiego, MEiN stwierdza, że: „Poziom ironii, z którym mamy do czynienia w wierszach M. Świetlickiego, przerasta niejednokrotnie możliwości intelektualne kilkunastoletniego odbiorcy, jakim jest uczeń szkoły ponadpodstawowej. W efekcie prowadzić to może do odczytania dosłownego treści utworów”.
https://serwisy.gazetaprawna.pl/edukacja/artykuly/8226866,nowa-lista-lektur-konsultacje-opinie-ekspertow.html
@Płynna nierzeczywistość
No fakt! Po 31 latach edukacji w III RP poziom zrozumienia w narodzie czegoś takiego jak ironia b.znacznie spadł … 🙁
Aż się zainteresowałem.
Skończyło się dzieciństwo. Baczność! ? mówi Pani.
Skończyło się! ? od teraz będziemy chadzali
Czwórkami. Lub parami. Już się nie schowamy.
Już będziemy zmuszeni głosować. I tańczyć
Wszystkie przedziwne narodowe tańce.
Będziemy jednym ogromnym różańcem.
Skończyło się dzieciństwo. Baczność! ? mówi Pani.
Wszyscy wejdziemy przez Europę do
Supermarketu-katedry, tam Prezydent czeka
Oraz czeka tam na nas przemiłe Autorka
Naszego podręcznika. Wszyscy zaśpiewamy
piosenkę napisaną przez to cudne Państwo.
Skończyło się dzieciństwo. Baczność! ? mówi Pani.
Napiszemy felieton do kolorowego
Pisemka. To doprawdy jest
Zajęcie dla prawdziwych mężczyzn. I poprowadzimy
Telewizyjny program kulturalny.
Mieliśmy tonąć, jednak utrzymamy
się na powierzchni. I skończyło się
dzieciństwo. Baczność! Już skończyło się.
Więc wywalczymy sobie dostęp
Do ciepłych zagranicznych mórz i internetu.
Stworzymy jedną supersprawną zgodną
Sieć komórkową. Baczność! Lepsze papierosy,
lepszy alkohol. Wciąż lepsze i lepsze
podpaski i pampersy, samochody, proszki.
Na zajęciach rytmiki zapoznamy się
Z muzyką techno. Kiedy patrzę w twoje
Oczy ? to się jak akwizytor czuję, mały,
Przegrany, próbujący kupę śmiecia sprzedać
Nikomu. Jeśli jesteś ? przyślij mejla. To jest
Najgorsza rola ? akwizytor, który
Wciska śmieci nikomu. Jeżeli istniejesz ?
to przyślij esemesa. Mogę być ci wierny.
Nic mi nie pozostało. Bo skończyło się.
Kulę i bolę się.
Niezłe.
Za coś Minister kasę dostaje.
Uznał Minister Czarnek, że jeżeli jakiś mandat demokratyczny od wyborców posiada to nic nie stoi na przeszkodzie, aby był na prawie pewnych korekt w wykazie lektur dokonać. Niewielkich, ale jednak.
Czasami ten brak konsekwencji u adwersarzy obecnie rządzących jest wręcz powalający.
Uważają się nie oni za szermierzy wszelkich swobód demokratycznych, wolności myślenia, tolerancji, ale kiedy przychodzi do oceny poczynań Ministra Czarnka to niestety…
Ma być to, to i to.!
Może być tylko „od do” i ani kroku dalej!
Na liście muszą się znaleźć ten , ten i ten !!!
I jeszcze nie zawsze, ale czasami tonacja tych pouczeń, tego sprzeciwu wobec poczynań politycznych rządzących.
Jakiś czas Centrum Badań nad Uprzedzeniami Uniwersytetu Warszawskiego dokonało analizy jak mają się do siebie zachowania zwolenników opozycji i obozu rządzącego i wynik końcowy owych prac był taki oto:
Całość artykułu zakodowana, ale przesłanie owych dociekań jest raczej bezdyskusyjne.
https://www.rp.pl/Spoleczenstwo/190129838-Badania-Wieksza-nienawisc-po-stronie-zwolennikow-opozycji-niz-PiS.html
@Wawrzyniec
Z wyborcami PiS to jest tak, że z kim nie pogadasz, to nie głosuje na PiS. No a potem są wybory i zonk. A jeśli chodzi o te, powiedzmy, intensywnie negatywne uczucia wobec wyborców PiS to one odnoszą się raczej do polityków partii rządzącej, których wypowiedzi bardzo często są pełne negatywnych emocji, nieraz brzydkich epitetów, agresywne i konfrontacyjne, dużo w nich hipokryzji. No, jak ktoś czasem popatrzy na Jakimowicza czy Ogórek to podobnie. To się może przenosić na ich wyborców, którzy w jakiejś mierze może i podzielają pisowskie strach i starania o godność narodową, ale w gruncie rzeczy podoba im się cud gospodarczy Morawieckiego. Takie rzeczy jak gwałtownie rosnący dług publiczny to dla nich trochę abstrakcja i dopiero inflacja, nieodłącznie związana z przyjętym modelem gospodarczym, trochę ich rusza.
@prokrastyna
Żyjesz w wielkomiejsko-inteligenckiej bańce informacyjnej po prostu. Przed wyborami 1991 moja inteligencka rodzina (PAN i okolice) przekonywała mnie, że na pewno wygra Mazowiecki no bo i Musia i Pusia i Fusia mówiły, że na pewno tylko on i że wszyscy tak mówią. Po czym, jak wiadomo, Mazowiecki nawet do 2 tury nie wszedł … 😉