Wściekli maturzyści
Maturzyści są wściekli, że muszą się uczyć rzeczy, które są im do niczego niepotrzebne. Przez to nie mają czasu na naukę rzeczy potrzebnych. Cóż jednak można na to poradzić?
Uczniowie chcieliby skupić się na tych przedmiotach, które liczą się podczas rekrutacji na studia. Resztą nie chcą sobie zawracać głowy. Matfiz chciałby się skupić na matematyce i fizyce, biolchem na biologii i chemii, a human na języku polskim i historii. Tymczasem jest odwrotnie. Matfiz zakuwa do matury z polskiego, a human poprawia klasówki z matematyki. Marnuje czas także biolchem.
Im więcej czasu poświęci biolchem na naukę polskiego, tym ma mniejsze szanse na dostanie się na medycynę. Maturzyści to widzą i są wściekli. Proszą więc nauczycieli przedmiotów „niepotrzebnych”, aby im odpuścili. Pozwolili nie chodzić na lekcje, nie pytali, gdy ktoś czasem przyjdzie, stawiali dobre oceny za nic itd. Chodzi przecież o przedmioty niepotrzebne – argumentują uczniowie.
Prośba sensowna, ale nic z niej nie będzie. Nie ten adres. To tak, jakby prosić kasjerkę w hipermarkecie, aby taniej sprzedawała. Może i by mogła, tylko czy byłoby to moralne? W sprawie niższych cen trzeba rozmawiać z szefem, a w sprawie niepotrzebnych przedmiotów z ministrem edukacji. Najlepiej 10 lat przed maturą.
Komentarze
Panie Dariuszu, tak było, jest i będzie, dopóki miłościwie panujący nad polską oświatą jej nie zlikwidują.
Dajmy więc maturzystom odetchnąć, a sami idźmy śladami bohatera tego tekstu kultury.
https://m.youtube.com/watch?v=5i4KJrkUDA0&feature=share
@Gospodarz
W całym cywilizowanym świecie uczniowie mają WYBÓR – przedmiotów, jakich się uczą, poziomu na jakim się ich uczą i egzaminy jakie zdają oraz ich poziom!!! Tylko w Polsce, pod hasłem obrony „ogólnego wykształcenia” tudzież „patriotyzmu”, tzw. „humaniści” (głównie historycy z polonistami do spółki!) w imię własnych partykularnych interesów wymusili jakieś 20 lat temu to, co Pan dziś krytykuje. Trzeba mieć pretensję do kolegów po fachu … 😉
Disco-polo po niemiecku! Litości!
Matura to bzdura. W tej chwili pełni ona rolę nie tyle egzaminu dojrzałości (wtf?), co uniwersalnego egzaminu na studia. Spokojnie mogłaby być się odbywać w czerwcu siłami tzw. akademików i innych uczonych w Piśmie. Szkoła odetchnęłaby: klasy 1-3 miałyby w maju normalne zajęcia, a klasy 4. mogłyby mieć takie normalne lekcje niemal do końca maja i nawet po klasyfikacji na przedmiotach „maturalnych” byłby komplet. Nie można by nikogo zostawić w 4. klasie, bo egzamin i tak zdawałby na zewnątrz, więc to nie szkoła powinna odczuwać ból głowy, że ktoś dorosły się nie uczy.
@Gospodarz @Ino
Dla uczniów z wieloletnimi zaległościami i lukami w edukacji, jest to problem. Zdumiewające, że oksbridże i inne harvardy preferują maturę IB: sześć egzaminów, zdawanych w języku obcym: trzy rozszerzenia i trzy przedmioty na podstawie, a na najbardziej liczących się kierunkach (również postrzeganych jako humanistyczne, wymaga się egzaminu maturalnego na poziomie naszego rozszerzenia z matematyki). Do tego egzamin z języka polskiego. Dopóki będziemy wmawiać ludziom, że są równi, dopóty będziemy się staczać jako społeczeństwo: nie, nie jesteśmy równi wzrostem, tuszą, pochodzeniem, uzdolnieniami, pracowitością, ambicjami, okrucieństwem, poglądami, etc. I nigdy nie będziemy.
Przeczytajcie Panowie własne wpisy ponownie.
Zamiast religii po 2 godz./tydz. zajęć dodatkowych z wybranego przedmiotu ( przedmiotów ).
A zasadniczo to od kiedy zacząć specjalizacje gdy zdolności i zainteresowania już się wyklarują i ustabilizują?
Może już od I-szej klasy LO czy może dopiero od III-ciej ?
Podobno 80% siedmiolatków ma talent do matematyki a spośród 15-latków już tylko 20% ! Gdzie się on marnuje ???
Płynna, wyluzuj. Znasz ten cytat z,, Wesela,, o rzeczywistości, która skrzeczy?
Aby o niej chociaż zapomnieć na chwilę, warto być tam, gdzie bohater tego filmiku, może z innym dla niego finałem.
No chyba, że chcesz cały czas punktować realia, mając wrażenie, iż to jest rzucanie grochem o ścianę, bo rządzący wiedzą swoje, co nie jest zbieżne z Twoimi oczekiwaniami. No, chyba, że…….
Ale ja zamiast krzyczeć,, litości,, wolę być przy barze, mieć uroczą dziewczynę i kasę, aby się ona nie rozmyśliła. Tak więc to, co Ty krytykujesz, spełnia funkcję informacyjną, ekspresyjną i dla nas, mężczyzn, dydaktyczną.
Wolę takie disco, niż jego odzwierciedlenie w polskiej polityce z oświatą włącznie.
Panie Krzysztofie, ponieważ wywołał mnie pan do tablicy, odpowiadam. Co mnie zdumiewa. Wątły opór belfrów jako odpowiedź na stan oświaty. Wybór pana Broniarza,od lat przyspawanego do związkowego stołka. Brak uwzględniania przez rządzących nauczycielskich postulatów, głosów ludzi nauki. Taką litanię można ciągnąć w nieskończoność. Będąc polonistą, odczuwam coraz bardziej aktualność polityczną utworów, których autorzy nie tworzyli w kolejnej Rzeczypospolitej.
Zgoda, nie jesteśmy równi. Gdy chcę zdobyć serce kobiety, muszę być lepszy od jej adoratorów. Gdy prowadzę lekcje w przywięziennym zespole szkół, muszę to robić inaczej niż w miejscu mojej macierzystej pracy, choć ta matka słabo płaci.
Jednakże i ci z wieloletnimi wyrokami, którzy z nudów chodzą do szkoły, i ci z liceum z wyższej półki muszą zdawać ten sam egzamin, liczyć te same zadania.
Jestem zwolennikiem zmian w oświacie. Zmian, które nie są podyktowane wspomnieniami z czasów 8 klasowej podstawówki, lecz wynikają z poważnej debaty, co nie tak dawno było karykaturą wychwalaną przez piękną panią z telewizji o godz. 19 minut 30.
Krzysztof Cywiński
30 listopada o godz. 22:17
Jestem dokładnie tego samego zdania.
Równość nie polega na tym, że „każdemu wg jego potrzeb ( ambicji )” lecz „każdemu wg jego możliwości „.
System dostosowany do indywidualnych predyspozycji i zdolności jest najbardziej efektywny – nie marnuje talentów jak i pozwala „znaleźć swoje miejsce” tym z mniejszymi zdolnościami intelektualnymi ale z talentem manualnym.
Tyle razy na ten teram pisałem, że nie chce mi się powtarzać.
„@belferxxx
„W całym cywilizowanym świecie uczniowie mają WYBÓR – przedmiotów, jakich się uczą, poziomu na jakim się ich uczą i egzaminy jakie zdają oraz ich poziom!!!”
Znaczy Polska jest całym cywilizowanym światem – każdy kto chce może wybrać zero przedmiotów, których się będzie uczył, zerowy poziom uczenia i zerowy poziom egzaminu,
a szkoła mu to ułatwi. No a jak się szkołą uprze i będzie chciała czegoś nauczyć na niezerowym poziomie, to się zrobi kolejna reformę i zadba o podniesienie znaczenia samorządności lokalnej przez zwiekszenie jej udziału w finansowaniu edukacji. Potem taki uczeń będzie mogł wybrać zerowy zawód na zerowym poziomie przy zerowych zarobkach. No chyba że zostanie politykiem albo innym zerem.
jcp
1 grudnia o godz. 12:57
No a co Ty proponujesz ?
@jcp
1.W cywilizowanym świecie są bardzo precyzyjne (na tle Polski) instrumenty doboru studentów na (szczególnie) najlepsze uczelnie – to nie tylko kwestia ocen z matury. W Polsce w rekrutacji uczelniom NIE WOLNO używać innych narzędzi rekrutacji niż matura z epoki kamienia łupanego – może dlatego, by tej matury nie zmieniać. Za to Polska ma na studiach (głównie w SWGnG!) , zupełnie nie wiadomo po co(!),ponad 50% populacji, w szkołach „maturalnych” około 90% – to dużo wyżej niż w zamożniejszej średnio UE.
2. W Polsce jest OBOWIĄZEK KSZTAŁCENIA do 18 lat i nawet legalną pracę trudno wcześniej podjąć!
3.W Niemczech, wbrew lewackiej (skrajnie równościowej!) gadaninie w okolicach 6 klasy SP pragmatycznie oddzielają 3 nurty kształcenia – zawodowy, techniczny i akademicki żeby każdy dostał kształcenie jakie chce, do jakiego ma potencjał i na jakie zasługuje żeby jedni nie przeszkadzali drugim. Uczmy się od najlepszych!
4.Zerowe kształcenie można mieć zawsze i wszędzie, ale chodzi o większe zróżnicowanie tego poziomu powyżej zera… 😉
@jcp
„W cywilizowanym świecie są bardzo precyzyjne (na tle Polski) instrumenty doboru studentów na (szczególnie) najlepsze uczelnie – to nie tylko kwestia ocen z matury”
No pewnie: przynajmniej dziadek i ojciec absolwenci tej samej uczelni, jakieś min. pół melona rocznego dochodu, zafundowanie stadionu osiłkom z uczelnianej drużyny amerykańskiego palanta… i po cholere ta cała matura!
„.W Niemczech, wbrew lewackiej (skrajnie równościowej!) gadaninie w okolicach 6 klasy SP pragmatycznie oddzielają 3 nurty kształcenia – zawodowy, techniczny i akademicki”
Jak to „wbrew lewackiej gadaninie” – toż to pomysł rodem z komunistycznego reżimowego
systemu edukacji PRL!!!
„żeby każdy dostał kształcenie jakie chce, do jakiego ma potencjał i na jakie zasługuje”
Nie każdy. Ja, na ten przykład, gdybym mógł wybierać (na szczęście/niestety już nie muszę/mogę), to nie chciałbym ani zawodowego, ani technicznego ani akademickiego.
PS Pierwszą legalną pracę podjąłem w wieku lat 16. I to za lewackiej komuny z jej obowiązkiem!
@kaesjot
„No a co Ty proponujesz ?”
W obecnych okolicznościach przyrody w krainie Poland już dawno zaprzestałem proponowania czegokolwiek. No może szklanka zimnej wody, spojrzenie na niebo gwiazdziste nade mną i na osad moralny (z pobłażaniem) we mnie i que sera sera…
belferxxx
1 grudnia o godz. 14:02
Za naszych czasów studiowało ok. 10% rocznika, teraz, jak piszesz ok. 50%. Patrząc na rozkład IQ w społeczeństwie to te 10% to ludzie z IQ>120. Kolejne 40% mieści się w przedziale
W tej sytuacji trzeba obniżyć poziom nauczanie i wymagań. Na politechnikach zamiast szkolić specjalistów w różnych dziedzinach szkoli się „inżynierów uniwersalnych”, którzy po trosze znają się na wszystkim ale na niczym dobrze.
Po takich studiach rzadko który inżynier pracuje jako konstruktor, technolog czy organizator produkcji – spotykałem wielu pracujących na stanowiskach gdzie wystarczyłaby solidna branżowa szkoła zawodowa.
Za to pogłębia się drastycznie deficyt wykwalifikowanych pracowników w tzw. zawodach robotniczych. Znam wiele firm, gdzie średnia wieku takich fachowców przekracza 60 lat a ich następców brak !
Do czego to ma prowadzić ?
W Niemczech przedstawiciele pracodawców ustalają swe potrzeby na ilość i poziom kwalifikacji potrzebnych w przyszłości pracowników a władze do tego dostosowują strukturą kształcenia.
Umknęło mi – powinno być :
„Kolejne 40% mieści się w przedziale
Znowu „uciekło”
Umknęło mi – powinno być :
„Kolejne 40% mieści się w przedziale
Nie wiem co się dzieje – po raz trzeci zniknęło określenie przedziału wartości IQ dla kolejnych 40% populacji !
@kaesjot
„Nie wiem co się dzieje – po raz trzeci zniknęło określenie przedziału wartości IQ dla kolejnych 40% populacji !”
Sztuczne IQ zadziałało?
@jcp
Trochę szacunku dla faktów!
1.W PRL nie było obowiązku kształcenia do lat 18!
2.Akurat wielu moich uczniów (około setki!)studiuje bądź studiowało na uczelniach ze światowej (top 10). Tylko jedna miała ojca i dziadka po Cambridge, a dziadek jeszcze, jako członek, zawadził o Szkołę Lwowską(matematyczną!). Wszyscy pozostali ani nie byli specjalnie zamożni (nawet jak na III RP!)ani ich rodzice szkół poza PRL/III RP nie kończyli. Ale za to byli bardzo zdolni i zmotywowani. Oglądaj mniej amerykańskich filmów i czytaj mniej prasy dla kucht – uczelniom z top 10 (a nawet top 100) zdecydowanie bardziej zależy na jakości kandydatów i, co za tym idzie, absolwentów!
jcp
1 grudnia o godz. 15:22
Ja jestem niepoprawnym optymistą i jeszcze mi się chce …
Ino, ja jestem jeden wielki spokój! Do głowy mi nie przyszło, że nawet disco-polo nie jest specyficznym wytworem polskiej, tej, no, kultury.
jcp, +1. Głównym kryterium selekcji do tzw. prestiżowych uczelni amerykańskich i chyba też angielskich jest kryterium dochodowe. Głównym skutkiem komercjalizacji wykształcenia jest rosnące zadłużenie społeczeństw (przynajmniej w USA, nie wiem jak w Anglii, nie mylić z UK). Największą dla mnie niewiadomą jest odpowiedź na pytanie, czy najlepsze amerykańskie uni są najlepsze, bo są prywatne, czy dlatego, że koszą/drenują tak niewiarygodną kasę.
Polecam: https://www.youtube.com/watch?v=P8pjd1QEA0c
@belferxx1.
„W PRL nie było obowiązku kształcenia do lat 18!”
No i co z tego? Dodatkowo: naprawdę w dzisiejszej Polsce osoba przed 18 nie może podjąć legalnej pracy? No dobra – było asekurujące „trudno podjąć”. Kwestia i tak była nie na temat!
@b.
„Akurat wielu moich uczniów (około setki!)studiuje bądź studiowało na uczelniach ze światowej (top 10)”
Prosi się o doprecyzowanie. Czy mianowicie studiuje lub studiowało „wielu (jak wielu)” z setki uczniów (sic!), czy studiuje lub studiowało 100 uczniów z bliżej nieokreślonej ich liczby total? Niezależnie od tego, jakim cudem udaje się im skutecznie studiować na top 10 (z wymaganiami tego topa) i być równocześnie uczniem belferxxxa? Czyżby belferxx był nauczycielem w jednym z top 10? To jednak mamy w RP szkołę z pierwszej dziesiątki?! Zresztą to i tak bez znaczenia. Znowu posłużę się leninowskim pytaniem: No i co z tego? Czy jest nieprawdą, co napisałem, że są np. w US (ale i w GB i Fr itp) uczelnie, gdzie o kryteriach przyjęcia decydują alumni dziadkowie i ojcowie oraz majątek i że to są „bardzo precyzyjne (na tle Polski) instrumenty doboru” ? I czy nieprawdziwe jest moje stwierdzenie, że „po cholerę ta cała matura” w tym wypadku, które to twierdzenie – tak nawiasem – zdaje się zgadzać z ” – to nie tylko kwestia ocen z matury” (cyt. belferxx 1 grudnia 14.02 2. linjka od góry). Polecam więcej szacunku dla dyscypliny wywodu, bo wygląda na to, że mój szan. przedmówca zaczyna polemizować sam ze sobą.
@belferxx
„Wszyscy pozostali ani nie byli specjalnie zamożni”
Znaczy się jednak byli zamożni, tyle że nie specjalnie. No a przecie tak już jakoś jest, że zamożnym łatwiej być zdolnym i zdeterminowanym (do nauki). Co nie oznacza, że niezamożnym brak zdolności i – zwłaszcza – determinacji, tyle że do nieco innych wykorzystywanych celów, z konieczności lub braku wzorców. Mądre społeczeństwa, jakiś czas temu, starały się determinacje tych drugich skierować w rejony nieco mniej przypominające scenerię amerykańskich filmów gangsterskich, ale tak mniej więcej od czasów św. Tatcher i jej proroka Regana społeczeństwom to przeszło. I to nawet tym mądrym. O polskim, jeżeli nawet istnieje, to już w ogóle lepiej zamilczeć. Tak się składa, że wśród moich studentów mam paru z US. Nie, nie są z top 10 ani z 100 – ja człowiek skromny obracam się wśród pospólstwa z uczelni stanowych. Dawniej można na nich było studiować prawie za darmo, jak się człowiek zakręcił wokół różnych stypendiów i dorobił w wakacje. Jak jest obecnie, to można sobie poczytać w różnych źródłach. No ale belferxx przecie literatury dla kucht czytał nie będzie.
A jeżeli już jesteśmy przy tematch kulturalnych, to apropos filmów oglądania, tak się składa, że tych amerykańskich oglądam mniej już od bardzo dawna. Głównie dlatego, że w ogóle wszystkiego, co się obecnie kręci sięmi odechciewa oglądać. Podobnie z literaturą dla kucht. Na przykład już z samej tylko mało imponującej częstości mojego pojawiania się na forum Polityki można wnosić jak bardzo ograniczoną mam styczność z tego rodzaju piśmiennictwem. Jakkolwiek z wdzięcznością zachowam w sercu porady belferxxa w tej materii, bo nie wątpię, że kierowane są wyłącznie troską o stan mojego psychicznego dobrostanu i mój kulturalny rozwój. Czego i jemu życzę.
@jcp
W PRL większość absolwentów SP szło, jak dziś w Niemczech, do zawodówek (ZSZ), a tylko około 20% do szkół maturalnych – liceów i techników. Studiowało około 10% i to również zaocznie i wieczorowo …
Płynna, miło mi, że odpisałeś, sympatycznie, bo użyłeś słowa z poznańskiej gwary:,, Tej,, .
Pozdrawiam
@Płynna nierzeczywistość
Co ty bredzisz o kryterium dochodowym przy rekrutacji na topowe uczelnie na świecie. Słyszałeś o „ślepej rekrutacji”? Od dochodu zależą owszem opłaty i stypendia! I tyle! Znam przynajmniej 2 setki przeciętnie (jak na Polskę)dość bogatych młodych Polaków, którzy w tych uczelniach studiują, studiowali i ukończyli. Gdyby decydowało kryterium dochodowe, to byłoby to poniżej (!) 5% tej grupy … 😉
@jcp
Zdaje się, że to kolejny pseudonim któregoś stałego obserwatora tej rubryki z Tworek czy innego Kobierzyna etc. wiec postanowił się zabawić w grę półsłówek. Więc jak krowie na rowie ” „nie byli specjalnie zamożni” oznacza, że ich zamożność była na poziomie średniej (powiedzmy, stołecznej, ale oni byli głównie z Warszawy). Resztę twojego słowotoku sobie darujmy …
@jcp
Studiowanie przez intelektualny motłoch na uczelniach stanowych (może jeszcze community colleges) – odpowiedniku naszych SWGnG i powiatowych „Akademii” – kosztuje i będzie kosztować. A uczelniom z top klasy potrzebne są TALENTY – kasy to one mogą mieć po kokardę, a im więcej TALENTÓW mają i wykształcą tym tej kasy mają więcej … 😉