Wściekli maturzyści

Maturzyści są wściekli, że muszą się uczyć rzeczy, które są im do niczego niepotrzebne. Przez to nie mają czasu na naukę rzeczy potrzebnych. Cóż jednak można na to poradzić?

Uczniowie chcieliby skupić się na tych przedmiotach, które liczą się podczas rekrutacji na studia. Resztą nie chcą sobie zawracać głowy. Matfiz chciałby się skupić na matematyce i fizyce, biolchem na biologii i chemii, a human na języku polskim i historii. Tymczasem jest odwrotnie. Matfiz zakuwa do matury z polskiego, a human poprawia klasówki z matematyki. Marnuje czas także biolchem.

Im więcej czasu poświęci biolchem na naukę polskiego, tym ma mniejsze szanse na dostanie się na medycynę. Maturzyści to widzą i są wściekli. Proszą więc nauczycieli przedmiotów „niepotrzebnych”, aby im odpuścili. Pozwolili nie chodzić na lekcje, nie pytali, gdy ktoś czasem przyjdzie, stawiali dobre oceny za nic itd. Chodzi przecież o przedmioty niepotrzebne – argumentują uczniowie.

Prośba sensowna, ale nic z niej nie będzie. Nie ten adres. To tak, jakby prosić kasjerkę w hipermarkecie, aby taniej sprzedawała. Może i by mogła, tylko czy byłoby to moralne? W sprawie niższych cen trzeba rozmawiać z szefem, a w sprawie niepotrzebnych przedmiotów z ministrem edukacji. Najlepiej 10 lat przed maturą.