Kopanie odrzuconych
Nastolatki, które nie dostały się do wymarzonych liceów, szukają pocieszenia w internecie. Źle robią, gdyż internauci bywają okrutni. Pocieszenia w sieci szukają też zdesperowani rodzice. To też błąd. Zamiast wsparcia można dostać dodatkowego kopa.
Czytam właśnie o dziewczynie, która załamała się, gdyż nie dostała się do żadnej z pięciu wskazanych klas. Mama jest zrozpaczona, ponieważ córka ma myśli samobójcze. Dziecko nie pojmuje, jak to się mogło stać. Miało 160 punktów, uczyło się pilnie, ale to nic nie dało. Marzenia legły w gruzach.
Dziecku należy współczuć, pocieszyć, wytłumaczyć, wesprzeć. Tymczasem internauci wmawiają, że jest zerem, bo 160 punktów to mało nawet bez podwójnej rekrutacji. Krytykują matkę, że ma przerost ambicji, gdyż jej córka nie nadaje się do klas, które wybrała. Co komentarz, to większe pomyje (tekst i komentarze tutaj – a przecież to tylko łagodniejszy przykład).
Jak przekonać pokrzywdzonych, że internet to nie jest dobre miejsce na szukanie pocieszenia? Przecież powinno się iść do najbliższych. Do cioci czy wujka, babci albo dziadka. Do przyjaciół. A do rodziców to jak w dym. Czasy się jednak zmieniają. Jak problem, to do sieci. Wydaje się to wręcz oczywiste.
Niestety, w sieci czeka dzieci kolejny cios: uwłaczające uwagi, obelgi. Zresztą przykład przyszedł z góry. Jeden z wiceministrów zasugerował nastolatkom, aby szukały szkoły za granicą (info tutaj). Zabrzmiało to prześmiewczo, powiało znieczulicą. Polityk przeprosił za swoją głupotę. Anonimowi internauci jednak nie przepraszają. Wołanie o umiar w komentarzach i szacunek dla odrzuconych nic nie da. Tacy już są ludzie. Cudze porażki to nasz sukces. Szkoda tylko, że w obrzucaniu błotem nie oszczędzamy nawet dzieci.
Komentarze
Rodzice nie przygotowali dzieci do korzystania z internetu. Zakup dobrego kompa nie załatwia sprawy. A klasowi wychowawcy? O czym rozmawiali na lekcjach? Sprawy wychowawcze leżą i w rodzinach i szkołach. Ważniejsza jest testomania, działalność zawodowa rodziców. I rośnie nam pokolenie pełne agresji oraz nieprzygotowane na jej odparcie. I zadaję pytanie: Do jakiej z tych grup należy Twoje lub moje dziecko?
Gnębienie słabszego to niestety coś głęboko tkwiącego w ludzkiej naturze. W zasadzie w naturze wszystkich naczelnych. http://www.bbc.com/earth/story/20160822-why-bullying-is-such-a-successful-evolutionary-strategy. Te złe cechy ulegają stłumieniu pod wpływem kultury i tresury społecznej, ale gdzieś tam pozostają w latencji. Paradoksalnie, anonimowość w sieci tak samo ułatwia zakładanie, jak i zrzucanie masek, spod których wyzierają bardzo paskudne pyski. Jedyna rada, to uczyć dzieci i młodzież odporności na takie ataki i podtrzymywać na duchu załamanych.
Wiceminister nie tylko przeprosił za bezduszne, głupie słowa, ale podał się do dymisji, co jest przynajmniej jedną dobrą wiadomością.
Gospodarzowi jednak zupełnie nie przeszkadzało ćwierć wieku „kopania odrzuconych” w bezkrytycznie zafascynowanej wilczym neoliberalizmem Balcerowicza i jego hunwejbinów POLITYCE.
Oto drobny fragment z dawnego wywiadu Barbary N. Łopieńskiej z profesor Marią Janion („Res Publica”):
„Powiedziała Pani, że żyjemy w „rzekomo nowoczesnym, wolnorynkowym barbarzyństwie”. Co Panią w nim najbardziej denerwuje?
– Jak wszystkich: kult pieniądza. Ale rozumiem, że mnie to denerwuje, bo sama jestem uboga, więc może powinnam zamilknąć. Wedle Balcerowicza sama sobie jestem winna, bo on dał mi wędkę, a ja nie umiem złapać ryby. Nie złowiłam, więc niech siedzę cicho”.
grzerysz
12 lipca o godz. 13:12 268649
„Polityka” – dawniej lżąca plackiem przed PZPR i mająca motto „Proletariusze wszystkich krajów, łączcie się” – od 30-stu lat non stop tępi każdego, kto inaczej myśli niż redakcja i popierani przez nią politycy. To są dziesiątki tysięcy tekstów bezwzględnie jednostronnie tępiących innych.
Np. Passenta pupilka partii przestałem w ogóle czytać, totalny słowotok potępienia dla innych i lizusostwa wobec swoich całkiem mnie zraził…
Oczywiście, inne media stosują tę samą zasadę, co „Polityka”. Jedno nieustanne koło tępienia, krytykowania. Ulegamy i my temu wirusowi. Właściwie już nie umiem pozytywnie patrzeć, a przecież pozytywów od groma…
Przepraszam najuprzejmiej, jak potrafię, ale dlaczego Ania zachowuje się, jak osoba czekająca na przeszczep serca, którą zepchnięto na dół kolejki, mimo iż była w pierwszej trójce?
Niech się uczy szczególnie wytrwale tego, czego chce i co ma jej zapewnić przyszłość. W jakiejkolwiek klasie to jest. No, chyba, że Ania zakłada, ze w klasie humanistycznej biologii uczy debil. Na to nie mam wpływu.
W moim liceum (matura 1975), z klasy humanistycznej, w której się uczyłam, trzy osoby skończyły medycynę, jedna informatykę (będącą wówczas w powijakach), jedna architekturę, dwie handel zagraniczny.
Może, niech Ania nie płacze, tylko wysysa wszystko, co się da z tego, co jej dano.
@grzerysz
No nie, to jednak nie jest to samo. Wmawianie ludziom, że nierówności społeczne w demokratycznym społeczeństwie wolnorynkowym w ostatecznym rozrachunku odbijają po prostu zróżnicowanie poziomu inteligencji, woli i pracowitości, to element politycznej manipulacji. Jest taki słynny tekst Chomsky’ego (podobno jego autorstwo to też internetowy fejk, ale w takim razie fejk „bon trovato” ;): http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,9571. To natomiast, co się dzieje na formach, to moim zdaniem szaleństwo o wiele bardziej pierwotnego żywiołu.
… na forach, oczywiście.
Całe nasze społeczeństwo w tym belfrzy toną w hipokryzji. Od niepamiętnych czasów nasze dzieci są gladiatorami, które biorą udział w wyścigu szczurów. Jak to zwykle bywa ktoś musi upaść na glebę. Dziewczyna miała faktycznie mało pkt. To fakt. Internauci są okrutni to wiadomo od dawien dawna. Ale to system opiera się na negatywnej selekcji. Lepsi wygrywają. Na uczelniach wyższych teoretycznie jest podobnie. Teoretycznie bowiem dzięki powstaniu uczelni niepublicznych oraz studiow zaocznych i wieczorowych każdy może mieć w praktyce wyższe wykształcenie. Szkoda więc, że najbardziej cierpią dzieci. Mądry rodzic powinien pocieszyć w stylu ,,nie płacz dziecię jeśli nie wymarzona szkoła to wymarzone studia”. Panie Profesorze – Gospodarzu, Polecam Panu mówić w swoich klasach: ,,Nie dostałeś się na prawo, dostaniesz się na adwokature”. Społeczeństwo byłoby zdrowsze i szczesliwsze z takim podejściem.
Wolne miejsca w nawet najlepszych liceach są w niemałym przecież Lublinie, wiadomo było, że szkoły przygotują max miejsc, bo każda klasa to minimum 1,5 etatu, gospodarz naprawdę jest aż takim humanistą, że nie potrafi dodać dwa do dwóch?, 20 lat praktyki w szkole i za przeproszeniem rżnięcie głupa tylko po to, żeby dowalić pisowi?, pis owszem, jedzie po bandzie np w sprawach gospodarki ale czy tak samo po bandzie nie jedzie amerykańska giełda?, od której mocno zależy gospodarka światowa, przynajmniej coś się dzieje. Jak mówił Walkiewicz : a jak się przewrócę? to się podniesiesz, a jak się nie podniosę?, to sobie poleżysz.
@ontario
12 lipca o godz. 13:57 268650
Właśnie. I jak to niezwykle łatwo przyszło co poniektórym nagle – jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki – zmienić głoszone poglądy o 180 stopni.
Najsmutniejsze jest jednak to, że wielu to cudowne „nawrócenie” kupuje…
Dziwię się bardzo, że tak wielu nie rozumie oczywistej rzeczy – człowiekowi do życia niezbędne są w I-szej kolejności żywność, odzienie, „dach nad głową” a dalej inne, po kolei coraz mniej ważne ( np wg hierarchii potrzeb wg Maslowa ). Wszystko to trzeba WYTWORZYĆ.
Jeśli czegoś nam brakuje to musimy to kupić czyli praktycznie wymienić na coś, czego mamy w nadmiarze – musi to być coś, czego brakuje temu, kto posiada nadmiar tego co nam brakuje ( w uproszczeniu ).
Konieczność wytworzenia potrzebnych nam produktów i usług wymaga pracowników, którzy POTRAFIĄ to zrobić czyli o odpowiednich kwalifikacjach zawodowych. Ci, którzy szermują hasłami o „wolnym rynku” zdają się nie rozumieć zasad tymże „wolnym rynkiem” kierujących. To podaż musi odpowiadać popytowi.
Nadmierna podaż pracowników o określonych kwalifikacjach skutkuje brakiem miejsc pracy i niskimi wynagrodzeniami dla nich. Sytuacja życiowa zmusza ich do podejmowania pracy niezgodnej z ich kwalifikacjami.
Idiotą będzie piekarz, który będzie piekł 2000 bochenków chleba, gdy może sprzedać tylko 1000 bochenków chleba albo będzie piekl same torty gdy ludzie domagają się tegoż chleba.
Czy wyobrażacie sobie armię, gdzie każdy pododdział będzie robił sobie co chce a oficerowie w sztabie będą się tylko gryźć między sobą o funkcje i stanowiska ?
„Czytam właśnie o dziewczynie, która załamała się, gdyż nie dostała się do żadnej z pięciu wskazanych klas. Mama jest zrozpaczona, ponieważ córka ma myśli samobójcze. Dziecko nie pojmuje, jak to się mogło stać. Miało 160 punktów, uczyło się pilnie, ale to nic nie dało. Marzenia legły w gruzach” To życie ma być wiecznym dniem dziecka? Nie można uzmysłowić nastoletniej pannicy, że czasami się przegrywa i nie ma tego co się chce. Że nic się nie stanie? Zresztą w artykule napisano „W przypadku córki Doroty okazało się, że w każdym z interesujących ją liceów granica punktowa była wyższa niż możliwości” Była po prostu za słaba, byli od niej lepsi. Równie dobrze ligowy kopacz może mieć żal, że nie gra w Realu czy Barcelonie- trzeba sobie zdawać sprawę ze swoich możliwości. A rola rodziców w tym aby dziecku to wytłumaczyć, No chyba, że wszystko zostało wymyślone przy piwie i redakcyjnym stole co też jest prawdopodobne.
Walkirio, ale taka Ania powinna być świadoma, że życie nie składa się tylko z pasma sukcesów i trzeba liczyć się także, iź coś nam nie wyjdzie. I powinna także wiedzieć, że należy wierzyć w siebie, mimo porażek, z których należy wyciągać wnioski.
Masz rację, ona nie powinna płakać, ale mieć wsparcie wśród najbliższych. Do tego potrzebne jest zainteresowanie rodziców jej problemami, nie ograniczające się do pytania: „Jak tam w szkole?”. Tak powinno być niezależnie od tego, kto sprawuje władzę w kraju.
I jeszcze jedno. Takie Anie powinny wiedzieć, że nie wszyscy ludzie z którymi się zetkną są aniołami chodzącymi po ziemi, a więc należy nie dać się stłamsić. Myślę, że brakuje nam rozmów z młodzieżą. I w domu, i w szkole.
ciemnogrod 160 punktów to bardzo dobry wynik. Dziewczyna musi być naprawdę dobra. W zeszłym roku w Łodzi jeżeli by wybrała 5 szkół, to z pewnością by się dostała. Bo progi nawet w renomowanych liceach były ok. 145-150. Przeczytałam, że w końcu rodzice znaleźli szkołę prywatną. I dobrze. Chociaż trzeba było wybrać też klasy o innym profilu. Bo rzeczywiście można startować na medycynę z każdej klasy. Można w ostatnim roku brać korepetycje. Zawsze uczniowie idący na medycynę mieli korki.
do lusia24:
„160 punktów to bardzo dobry wynik. Dziewczyna musi być naprawdę dobra. W zeszłym roku w Łodzi jeżeli by wybrała 5 szkół, to z pewnością by się dostała…” W zeszłym roku ile bym zapłacił za pietruszkę? Nieważne- w tym roku kosztuje więcej. Byli lepsi? Byli. Dziecko trzeba przyzwyczaić, że nie zawsze się wygrywa i że porażka to nie koniec świata. Tylko rodzice też muszą tak myśleć a nie przelewać na dziecko swoje nie spełnione ambicje.
@ontario
12 lipca o godz. 13:57 268650
Stojące na wysokim poziomie i rzetelne media – szczególnie te pragnące uchodzić za opiniotwórcze – są tak samo ważne jak dobre szkoły i uczelnie. A jak wyszło u nas? Oto fragment słynnej swego czasu rozmowy
Grzegorza Rzeczkowskiego z Jackiem Rakowieckim ( „Gazeta Wyborcza”, „Viva!”, „Przekrój”, „Foyer”, „Rzeczpospolita”, „Film”).
„Grzegorz Rzeczkowski: Ciekawi mnie, czy czujesz się przegrany jako współtwórca polskich mediów po 1989 roku. Miało być lepiej – jak mówisz – bardziej merytorycznie, a wyszło brukowo.
Jacek Rakowiecki: To, co stało się z polskimi mediami po 1989 roku, obciąża nie tylko mnie, ale i pewne środowisko czy też pokolenie. Wykazaliśmy się straszną naiwnością….
Grzegorz Rzeczkowski: …że będzie tylko lepiej….
Jacek Rakowiecki: … komercjalizacja. Ta w przypadku mediów jakościowych oznacza przede wszystkim spłycenie i uproszczenie – żeby było atrakcyjniej, żeby nie zmuszać do myślenia, żeby było bardziej kolorowo i sensacyjnie”.
Na koniec dowcip z portalu POLITYKI:
„POLITYKA. Daje do myślenia.
Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 1 zł!”
Warto przemyśleć też inne fragmenty z wywiadu z Jackiem Rakowieckim. Teraz o pupilku POLITYKI, Leszku Balcerowiczu:
„Jacek Rakowiecki: Moje pokolenie na przełomie lat 80. i 90. było zaczarowane publikacjami Guy Sormana, który opisywał wolny rynek – głównie na przykładach amerykańskich – jako coś zupełnie fantastycznego, co załatwia wszystko. Dobierał takie przykłady, które wówczas nas zachwycały. Dopiero po pewnym czasie niektórzy zrozumieli, że to jest już obłęd – jak choćby prywatyzacja wszystkiego, łącznie z więziennictwem. Później Sorman sam wiele ze swoich tez odwołał, co jest warte odnotowania, bo w Polsce zwolennicy neoliberalizmu, jak Leszek Balcerowicz, do dziś uparcie trwają przy swoim. Ale wówczas taki sposób myślenia miał wyznaczać drogę do jakiegoś świetlanego celu.
Grzegorz Rzeczkowski: Długo żyliście tym złudzeniem?
Jacek Rakowiecki: Bardzo długo do nas docierało, że ani ten rynek nie jest wolny, a nawet jeśli jest, to działa w sposób wyjątkowo krzywdzący, a nie sprawiedliwy….
Po 1989 roku ważnym punktem odniesienia dla mediów stał się Leszek Balcerowicz jako reprezentant pewnego sposobu myślenia. Myśmy go wszyscy entuzjastycznie poparli.
On, stając się symbolem przemian w Polsce po ’89 roku, ważniejszym nawet niż Lech Wałęsa czy Tadeusz Mazowiecki, stał się paradoksalnie takim antysymbolem wykluczonych, których reprezentował Andrzej Lepper. Tylko my wówczas widzieliśmy wyłącznie Leppera, nie widzieliśmy wykluczonych. W związku z tym obrona Balcerowicza była absolutnie nadrzędną wartością. Ze wszystkim innym można było iść na kompromis. Z tym nie. I nie chodziło tylko o obronę Leszka Balcerowicza jako partyjnego lidera, polityka i ministra, ale o obronę pewnej wizji, która sprowadzała się do głębokiej wiary w to, że każdy jest kowalem własnego losu…. W tym była taka upiorna pułapka, że my, broniąc Balcerowicza, broniliśmy całej filozofii, jak się wnet okazało, dziewiętnastowiecznego kapitalizmu”.
devin
Podobne drugie wolne miejsce zrobiło się też w Bogatyni. Mają internat. W klasie górniczo-kaletniczej z innowacją pedagogiczną w teatrze Becketta.
Czy PiS w edukacji jedzie po bandzie? To kwestia indywidualnej interpretacji. Najpierw Handke wyciął sad, bo był stary, jabłka czerwone odmian komuszych. Jak już po 20 latach sad Handkego zaczął rodzić udane owoce, PiS wyciął go w pień, bo od mackintoszy woli swojskie szare renety pakowane w biało-czerowone bibuły, a zresztą jabłek i tak nie je.
Żadnej bandy to nie widzę. Dostrzegam tylko głupotę w stanie embrionalnie dokonałym, nieskażonym choćby cieniem głębszej refleksji.
Lusiu24, rodziców tej dziewczyny było stać na zapewnienie jej nauki w. szkole prywatnej. Ale nie każdych rodziców na to stać. II nie każda taka szkoła umożliwia rozwój intelektualny na miarę oczekiwań. To uczeń musi się o to postarać, zadawać pytania, atakować. nimi nauczyciela, korzystać
z różnych źródeł. Mało miałem takich, którzy w ten sposób mnie molestowali, co zresztą dodawało mi skrzydeł. Nie dziwię się, bo polonistyka nie jest na topie. Jednakże sporo miałem uczniów bardzo zdolnych, którzy swoją przyszłość wiązali z medycyną, byli dobrzy z nauk ścisłych. I mimo DOBRYCH ocen rodzice zapewniali im wsparcie. O cenach za korepetycje prowadzone przez doktorantów nie wspomnę. To bariera trudna do przeskoczenia dla wielu rodziców. Jednakże i takie korki nie gwarantują zwycięstwa.
I
@Płynna nierzeczywistość i inni fani/propagandyści PO-KO
Postanowiłem u źródła zobaczyć co PO-KO ma do przedwyborczo zaproponowania polskiej edukacji. Poświęciłem piątkowy czas do obiadu i udałem się na „Forum Programowe PO-KO”, na 3 sesje panelowe w sali nr 1 oraz po drodze w pakiecie przemówienie G.Schetyny.
W załączonym linku są wszystkie te propozycje z 3 paneli, każdy może sprawdzić, że są w stylu „wszyscy będą piękni, zdrowi i bogaci, a na dodatek młodzi”. Zabrakło tylko drobiazgu – możliwości zapytania o drogę do tego edukacyjnego raju. „Timing” tych paneli był bowiem taki sprytny, że paneliści sobie coś tam mówili, co im ślina na język przyniesie, zwykle w niewielkim związku z „hasłami programowymi”. Kandydaci na posłów po prostu się lansowali.I tak sobie mówili przez 45-50 minut. Jeśli to było 50 minut, to po prostu panel kończono. Jeśli 45 – proszono o 1-2 głosy z sali- oczywiście też ustawione, co było widać tuż przed panelem ;-). Najciekawsze jednak było to, KTO mówił o tych hasłach. Tytuł imprezy „I kto to mówi!” aż się narzucał. O fatalnej, paznokciowej podstawie programowej i potrzebie jej zmiany mówili sami jej konstruktorzy jej kształtu (wraz z „prof.” Konarzewskim!) – osoba numer 2, a potem numer 1 w MEN w latach 2017-2013 Krystyna Szumilas (też chciała uciec do Brukseli, ale się nie udało ) oraz odpowiedzialny za podstawy wiceminister „prof.” Zbigniew Marciniak. O potrzebie walki z biurokracją etc.- Krystyna Szumilas oraz były wiceminister edukacji Sielatycki – oboje byli w MEN gdy p.Berdzik tworzyła(za ciężkie unijne pieniądze!) najbardziej papierogenny system „ewaluacji” oraz IPETÓW. Był też p. Boni – „ojciec” pomysłu posłania obligatoryjnie(!)6-latków do szkoły na gwałt, bez dyskusji i za wszelką (płaconą oczywiście przez dzieci!) cenę. Była sekretarz stanu w MEN i pełnomocnik rządu d/s bezpieczeństwa(u Kluzik-Drożdżówki (na kilka miesięcy przed wyborami 2015 – zarządzała budżetem dużej szkoły de facto) – taki sposób na podwójną płacę (posła i sekretarza stanu!) i odprawę Urszula Augustyn strasznie skrytykowała ten sam patent zastosowany teraz przez PiS wobec posłanki Machałek 😉 O problemach szkół i nauczycieli mówiła też, kompletnie oderwana od realiów zarówno aktualnych jak i po prostu szkół publicznych, była twórczyni drogiej i snobistycznej szkółki(dodatkowo subwencjonowanej nielegalnie przez Uniwersytet Warszawski a później samo miasto) dla dzieci z odpowiednich domów powiązanych z GW&Unią Wolności pt.Bednarska/Raszyńska p.Starczewska. Itp. itd.
Schetyna przeprosił w swoim przemówieniu za podniesienie wieku emerytalnego w takiej formie, w jakiej to zrobiono, choć był wtedy w PO na politycznym aucie. Żadnej z wymienionych wyżej osób nie przyszło do głowy odnieść się do swoich szkodliwych „dokonań”, nie mówiąc o przepraszaniu …:-(
https://niedlachaosuwszkole.pl/2019/07/13/forum-programowe-ko-rozmowy-o-szkole/?fbclid=IwAR1HcpzkgH03zSLLGlq92buxNnXRSdkZmhZzaB4_uOFFKLpXEMAoBIM4bBk
BTW
Znacznie taniej niż wynajmować pół piętra w PKiN przyszłoby PO-KO wynajęcie studia, gdzie by sobie paneliści podyskutowali przed kamerami, co by się zmontowało i puściło w obieg. Ponieważ unikano dyskusji, wszyscy, poza panelistami ,uczestnicy imprezy robili na niej tylko zupełnie niepotrzebny tłok dla mediów. Chodziło tylko o to by pokazać, że PO-KO też „pracuje” nad programem. Wystarczyłaby 1 sala na mowy Schetyny … 😉
I jeszcze jedno, bo mi się przypomniało. Panel o nauczycielach prowadziła pani Gapińska z Płocka. Jednym z haseł była autonomia szkoły w zatrudnianiu nauczycieli. Akurat jak ta pani była przewodniczącą rady miejskiej Płocka to
1.O zatrudnieniu w czołowych liceach miasta decydował osobiście sam prezydent miasta.
2.Gdy było już wiadomo, że PO-KO przegra wybory 2015, wyrzucono zasłużoną dyrektorkę najstarszej szkoły w Polsce (Małachowiankę), by zrobić miejsce potencjalnie zagrożonej po wyborach mazowieckiej wicekurator. Żeby było śmieszniej – już jako dyrektor Małachowianki b.pani wicekurator zaprosiła do szkoły chłopaków z ONR, co wywołało burzę medialną nie tylko w Płocku … 😉
Hmm! Czeka nas zalew hydraulików i pielęgniarek?
Z drugiej strony nawet Balcerowicz by tego nie wymyślił, aby w ten sposób zwiększyć liczbę rzemieślników i personelu pomocniczego w szpitalach.
No śmiało. Żadna praca nie hańbi.
Jest takie duńskie powiedzenie iż w obliczu mierności własnych sukcesów najbardziej podnoszą na duchu cudze porażki. Produkującej się na przywiślańskim internecie, a zwłaszcza tej na blogach Polityki, miernocie intelektualnej nic tak nie doskwiera jak świadomość lichoty własnych osiagnięć i dlatego nic nie sprawia większej satysfakcji jak ocenianie i pouczanie będące w gruncie rzeczy wyrazem kompleksu niższości.
Aniu! Jeśli to czytasz wiedz, że punkty odzwierciadlają jedynie stopień przystosowania systemu do badania poziomu wiedzy, nie zaś poziom wiedzy – ocena jest w miarę dokładna w przypadku niebywale zdolnych i wyjątkowo nieuzdolnionych. W każdym innym przypadku to jedynie opinia. Ty sama wiesz najlepiej co umiesz i na co Cię stać. Robisz sobie samej straszną krzywdę jeśli nie wierzysz w siebie, we własną umiejętność zdobywania potrzebnej Ci wiedzy, bo skoro Ty sama wątpisz to inni będą też.
Do studiowania medycyny potrzebne Ci będą przedewszystkim dobra pamięć i wiara w siebie, a tych żadna ilość punktów nie zastąpi. Szkoła dobierająca kandydatów na podstawie ilości zdobytych punktów nie gwarantuje wyrobienia w Tobie pozostałych cech niezbędnych dla naprawdę dobrego lekarza. Nie zrażaj się. Masz dopiero 16 lat. Twoja umiejetność zdobywania wiedzy wciąż się rozwija. Ja w Twoim wieku, 60 z górą lat temu, też miałem za mało punktów co nie przeszkodziło mi zdobyć MS (Master of Science) w wieku lat 21, tytuł Ph.D. przed upływem 25 roku życia, a wieku lat 30 być specjalistą dyktującym warunki współpracy uczelniom, które 14 lat wcześniej były zdania iz miałem za mało punktów, żeby na nich studiować. Taka sam może być Twoja przyszłość jeśli będziesz wierzyć w siebie.
alamakotalive,
Dziękuję za głos rozsądku. Punkty rekrutacyjne faktycznie odzwierciedlają przede wszystkim stopień przystosowania do „systemu”, ale też takie czynniki, jak samopoczucie, wyspanie, zwykłe szczęście. Nie zdziwiłbym się, gdyby te same osoby, przystąpiwszy do losowo wybranego egzaminu z ostatnich 10 lat, ale w innym dniu, otrzymałyby 10 punktów mniej lub więcej. Jest więc w każdej rekrutacji element losowy.
Po drugie, też znam osoby, którym w szkole się nie poszczęściło, ale w życiu i owszem. Znajomy lekarz nie zdał matury, a przecież jest znakomitym lekarzem.
Z trzeciej strony nie każdy ma talent do wszystkiego. Jak u 15-latki rozpoznać talent lekarski – nie mam pojęcia.
@Witold
Pielęgniarki w Polsce obecnie MUSZĄ być po studiach … 😉
Bardzo ciekawy wywaid:
Dzisiaj rząd stawia nas w takiej sytuacji, że to, co my dajemy teraz nauczycielom sami jako ekstra dodatek, będzie częścią pensji, którą ma dawać rząd. To znaczy, że nie będziemy już mieli pieniędzy na żadne dodatki. I to, co wyróżniało warszawski rynek pracy, zachęcało nauczycieli z okolic do pracy w stolicy, przestanie być naszym atutem.
https://www.rp.pl/Opinie/307149958-Rafal-Trzaskowski-Oskarzanie-nas-o-chaos-w-edukacji-jest-bezczelnoscia.html
@belferxxx
14 lipca o godz. 13:33 268667
„@Płynna nierzeczywistość i inni fani/propagandyści PO-KO
Żadnej z wymienionych wyżej osób nie przyszło do głowy odnieść się do swoich szkodliwych „dokonań”, nie mówiąc o przepraszaniu …”
A przecież w przypadku polityków – podobnie zresztą jak i dziennikarzy – wiarygodność to sprawa absolutnie fundamentalna…
A nikomu nie przyszlo do glowy, ze moze owa mityczna Ania jest po prostu troche mniej zdolna, tak jak troche mniej zdolnych jest 90% ludzkosci. Problem nie tkwi w zgubnej polityce edukacyjnej, ale glownie w rodzicach, ktorzy sami napedzaja ten wyscig szczurow.
@Alamakotalive przyklad twojej osoby taki troche oderwany od zycia. Ja histryzujac wraz z mama, ze nie dostalam sie do stosownej szkoly tylko bym sie nim zdolowala. Bo kiedy zdaze zrobic master degree w wieku 21 lat jak juz mam 16 i dopiero ide do szkolyn sredniej? Poza tym czy tak sie zlozy, ze bede miala mozliwosci studiowac za granica i w wieku 24+ miec juz Ph.D? Moze nie bedzie na to pieniazkow, moze nie dostane sie na stosowny program i mnostwo innych przyczyn.
Pocieszajacym przykladem bylby taki, ktory by pokazywal, ze mozna spedzic dobre, pozyteczne i szaczesliwe zycie bez Ph.D w wieku 24+, a nawet bez renomowanego liceum.
Poruszony problem jak zwykle zamieniono w polityke, a jest to problem ogolnoswiatowy, niezaleznie od panujacych systemow.
Moze wiecej pokory wobec zycia szanowni rodzice ?
A co zachowan w internecie? Nie tylko zrozpaczonej Ani, czy jej mamie sie dostalo, dostaje sie nie tylko politykom, ale wszystkim, naogol zupelnie bezinteresownie. To skad to zdziwienie na akurat ten hejt.
Z dokonań Kluzik-Drożdżówki – to JEJ wiceminister tak odpowiada na rozsądną interpelację poseł Szmajdzińskiej – tych medalistów jest co roku 20-30, więc odpowiedź nie była zbyt skomplikowana … 😉
http://www.sejm.gov.pl/sejm7.nsf/interpelacja.xsp?typ=ZAP&nr=5726&fbclid=IwAR16A8qCoc6MVy_ILKcefO8mEaxI930_RnPMQwbMcLiDeHxSQoQxjw0QAuo