Kopanie odrzuconych

Nastolatki, które nie dostały się do wymarzonych liceów, szukają pocieszenia w internecie. Źle robią, gdyż internauci bywają okrutni. Pocieszenia w sieci szukają też zdesperowani rodzice. To też błąd. Zamiast wsparcia można dostać dodatkowego kopa.

Czytam właśnie o dziewczynie, która załamała się, gdyż nie dostała się do żadnej z pięciu wskazanych klas. Mama jest zrozpaczona, ponieważ córka ma myśli samobójcze. Dziecko nie pojmuje, jak to się mogło stać. Miało 160 punktów, uczyło się pilnie, ale to nic nie dało. Marzenia legły w gruzach.

Dziecku należy współczuć, pocieszyć, wytłumaczyć, wesprzeć. Tymczasem internauci wmawiają, że jest zerem, bo 160 punktów to mało nawet bez podwójnej rekrutacji. Krytykują matkę, że ma przerost ambicji, gdyż jej córka nie nadaje się do klas, które wybrała. Co komentarz, to większe pomyje (tekst i komentarze tutaj – a przecież to tylko łagodniejszy przykład).

Jak przekonać pokrzywdzonych, że internet to nie jest dobre miejsce na szukanie pocieszenia? Przecież powinno się iść do najbliższych. Do cioci czy wujka, babci albo dziadka. Do przyjaciół. A do rodziców to jak w dym. Czasy się jednak zmieniają. Jak problem, to do sieci. Wydaje się to wręcz oczywiste.

Niestety, w sieci czeka dzieci kolejny cios: uwłaczające uwagi, obelgi. Zresztą przykład przyszedł z góry. Jeden z wiceministrów zasugerował nastolatkom, aby szukały szkoły za granicą (info tutaj). Zabrzmiało to prześmiewczo, powiało znieczulicą. Polityk przeprosił za swoją głupotę. Anonimowi internauci jednak nie przepraszają. Wołanie o umiar w komentarzach i szacunek dla odrzuconych nic nie da. Tacy już są ludzie. Cudze porażki to nasz sukces. Szkoda tylko, że w obrzucaniu błotem nie oszczędzamy nawet dzieci.