Odwołać wszystkie zdarzenia
Chciałem zapowiedzieć sprawdzian na początku kwietnia, ale uczniowie przypomnieli mi, że wtedy może być strajk. A jeśli nawet nie będzie, to oni na wszelki wypadek wezmą sobie wolne. Pojadą gdzieś z rodzicami albo sami.
Uczniowie spokojni, natomiast panikują nauczyciele. Każdy coś zaplanował. Jedni mają wymianę językową i przyjmują gości z Niemiec, inni jadą do Hiszpanii albo do Czech. Ktoś podpisał już umowę na wycieczkę do Krakowa, ktoś inny zarezerwował bilety do teatru w Warszawie. Ludzie kompletnie nie mają pojęcia, co powinni zrobić, jeśli w tym czasie będzie strajk. Przecież nie mogą nie strajkować.
Co nauczyciel, to inny pomysł. Jedni chcieli odwołać wszelkie imprezy. Jak strajkować, to strajkować. Inni stwierdzili, że zostawmy tę sprawę dyrekcji. Niech podejmie decyzję, co robić. Może poprosi rodziców o pomoc. W każdym razie to nie nasza sprawa odwoływać zaplanowane imprezy. Jak przyjadą Niemcy i zobaczą, że strajkujemy, to nabiorą do nas szacunku.
Komentarze
Musicie Niemcom wytłumaczyć, że strajkujecie w obronie Puszczy Białowieskiej i przyjmą to z pełnym zrozumieniem.
– – –
Wygląda na to, że najbardziej motywuje szkołę odwołanie wszystkich zdarzeń wymagających pracy, z wyjątkiem rozrywki, wycieczek za pomocą rodziców i gościności w przyjmowaniu wyrazów uznania.
– – –
Czy uśmiech na twarzy zmotywowanego od pracy szkolnika i bezpieczeństwo dzieci z dala od tych okoliczności nie jest warte tysiaka na głowę?
Byłoby to pouczające, najlepiej w formie jakiejś odwzajemniającej wielkiej orkiestry odwołanych z miejsc .
– – –
Ile jeszcze razy do kwietnia/maja pan autor tego bloga powieli ten sam tekst?
Egzamin gimnazjalny mają nadzorować funkcjonariusze straży miejskiej, więźniowie, a nawet pracownicy Kuratorium, oczywiście Ci ostatni jedynie w roli obserwatorów.
Podobno strajk ma coś uzyskać, więc ma być dokuczliwy. Dla instytucji lub osoby bądź osób, które nie wsłuchują się w prośby i postulaty. Inaczej – sensu brak.
Czym się więc przejmujesz, Panie Gospodarzu? Zapłacisz z własnej kieszeni za niezrealizowane nie z własnej winy projekty?
Zapisz w dzienniku termin sprawdzianu i tyle. Organizator wycieczki niech wystosuje uprzejme pismo do dyrekcji: „Co mam uczynić?”
Dyrekcja bierze pieniądze za to, żeby wiedziała, co robić.
Ostatecznie – można się rozpłakać. Na to dyrekcja powinna zareagować.
Albo się roześmiać – tego dyrekcja powinna się przestraszyć.
Wielce Szanowny P.T. Panie Gospodarzu,
Niemcy nabiorą do nas szacunku, jak im znów damy w dupę, tak jak to zrobiła I i II Armia LWP, czyli współcześni Żołnierze Wyklęci, pod koniec II wojny światowej.
Ontario 5 marca o godz. 22:40 261991
Jaki Pan, taki Kram. 😉
Walkiria 6 marca o godz. 2:04 261994
Ciekawe rozumowanie: strajk ma coś uzyskać, więc ma być dokuczliwy dla uczniów i ich rodziców. A przecież w ten sposób belfry z ZNP strzelają w samych siebie, jako że przecież rząd sam się wyedukuje……
FZZ przyłączyło się do ZNP w kwestii strajku od 8 kwietnia.
Znudziło mi się już ciągle powtarzanie, że :
„PIENIĘDZMI SIĘ NIE NAJESZ, W PIENIĄDZE SIĘ NIE ODZIEJESZ ANI PIENIĘDZMI PRZED DESZCZEM, MROZEM I DZIKIM ZWIERZEM NIE OCHRONISZ!”
Tę żywność, odzież , mieszkania itp. ci wszyscy, których dzieci podjęliście się nauczać muszą dla was wytworzyć !
Niczego was doświadczenia lat 1980-94 nie nauczyły ?
Zarabialiśmy miliony a chleb kosztował tysiące !
Nie umiecie wyciagnąć z wniosków z historii, to po cholerę jej nauczacie ?
To może lepiej jej w ten sposób nie uczcie.
To wszystko w ramach państwa musi się bilansować.
Nie da się wszystkiego kupować – gospodarka to wytwarzanie towarów i usług i wzajemna ich wymiana – pieniądz jest tylko umownym symbolem wartości tych wytworów upraszczającym wzajemną wymianę.
Nie tylko nauczyciele – my wszyscy powinniśmy protestować, przeciw sprowadzaniu z zewnątrz towaru ( najczęściej na kredyt, który trzeb spłacić ) zamiast rozwijać ich produkcję u nas – ludzie mają pracę, płacą podatki a wszyscy mamy produkty zaspokajajcie nasze potrzeby lub które możemy przeznaczyć na wymianę na te, których sami nie wytwarzamy.
Mamy ostatnio przykład koreańskich tramwajów dla Warszawy – pieniądze z naszych podatków popłyną do Korei a pracownicy Solarisa , PESA i ich kooperantów nie będą mieli pracy, nie zapłacą podatków ( mniejsza pula m.in. dla nauczycieli) , nie kupią naszych produktów a jeszcze trzeba będzie się zrzucić na zasiłki dla nich.
Tylko rozwój własnej gospodarki może być źródłem wzrostu poziomu życia.
We Wrocławiu natomiast we wrześniu brakowało prawie 500 nauczycieli we wszystkich typach placówek oświatowych, których łącznie jest 226. Dyrektorzy szukają rozwiązań. Organizują zastępstwa, zatrudniają nauczycieli emerytów albo osoby niemające potrzebnych kwalifikacji. Wymaga to uzyskania zgody kuratora.
W woj. świętokrzyskim takich decyzji w pierwszych sześciu miesiącach roku szkolnego 2018/2019 wydano 237. O zgody występują przeważnie dyrektorzy małych szkół z obszarów wiejskich.
…
Zdaniem ekspertów deficyt kadry pedagogicznej można łatwo wytłumaczyć. – To efekt polityki oświatowej państwa, która prowadzi do braku stabilizacji pracy pedagogów w związku z częstymi zmianami przepisów prawa oświatowego, wydłużenia do 16 lat ścieżki awansu zawodowego nauczycieli, złożoności i częstotliwości dokonywania oceny pracy nauczycieli … wielu nauczycieli zdecydowało się odejść na emeryturę w związku ze zmianą przepisów. Wielu też odeszło z zawodu.
https://serwisy.gazetaprawna.pl/edukacja/artykuly/1401490,szkoly-szukaja-nauczycieli-do-pracy.html
Płynna NIERzeczywistość 6 marca o godz. 8:30 262003
Napisz lepeiej coś od siebie.
Kaesjot 6 marca o godz. 8:21 262002
Racja – tylko rozwój własnej REALNEJ gospodarki może być źródłem wzrostu poziomu życia, ale nie zgodzę się z Tobą co do Pesy. Wysyłam ci więc moje opracowanie na temat, jak to Pesa zawierała więcej umów niż była je w stanie zrealizować i jak wypuszczała ona kosztowne braki i dlatego musiała ona zbankrutować.
Pozdrawiam!
@Płynna nierzeczywistość
Wrocław, to, jak Warszawa, bogate miasto – tylko trochę mniej od stolicy. I ma problemy wynikające z tego bogactwa – jemu żadne centralne(!) regulacje płac nie pomogą. Ale ma też środki na poradzenie sobie z tymi problemami … 😉
Belfrrxxx!
6 marca o godz. 8:56
Mnie – inżynierowi organizacji produkcji z 40-letnim stażem w zakładach przemysłowych nie musisz tłumaczyć. Jednak, skoro jest to polska firma to trzeba jej pomóc a nie, w typowy dla Polaków sposób – cieszyć się z ich kłopotów. Można by rozwodzić się nad przyczynami ( np niekompetencja zarządu, jego „zachłanność” czyli niechęć dzielenia się robota, której nie są w stanie przerobić z innymi, niedobór kadr o potrzebnych kwalifikacjach i doświadczeniu itd. ) ale nie miejsce tu na to. Trzeba docenić wysiłek i wesprzeć a że ściągają podzespoły z Niemiec ? Bo polskich nie ma !!!
Kaesjot
Mnie chodzi głównie o to, że Pesa powstała nie tak jak np. Pafawag czy odbudowany po wojnie Cegielski, czyli po to, aby zaopatrzyć polskie koleje i przedsiębiorstwa tramwajowe w wysokiej jakości lokomotywy, wagony czy tramwaje, a tylko po to aby dyrekcja dawnych ZNTK Bydgoszcz mogła się obłowić na prywatyzacji tychże ZNTK. Stąd też to nastawienie Pesy na szybki zysk, a nie na dobre relacje z klientami czy na jakość produkcji. EN57 czy EU07 z lat 1960-tych i 1970-tych do dziś jeżdżą, w tym u przewoźników prywatnych i warto jest je modernizować, a wyroby Pesy za kilka lat pójdą zapewne na złom, gdyż ich remonty się zwyczajnie nie opłacają – za remont nie tak przecież starych ED74 to można kupić nowe albo prawie nowe EZT od najlepszych producentów na świecie.
Akurat jako specjalista z zakresu transportu śledziłem problemy Pesy od początku, także jako pasażer jeżdżący jej pociągami, np. ED74 z Warszawy do Łodzi i z powrotem oraz tramwajami, które Pesa wcisnęła Warszawie. Rozmawiałem także z maszynistami i motorniczymi oraz serwisantami i wiem, że mają oni bardzo marną opinie na temat produktów Pesy, które słyną z awaryjności oraz marnego „designu”, np. niewygodne siedzenia w ED74 czy krzywo ustawione siedzenia w tramwajach Pesy etc. Dla mnie niezrozumiałe jest, aby projektant wnętrza, w tym więc i siedzeń do ED74, nie usiadł na takim siedzeniu i nie sprawdził, czy ono najade się do siedzenia, nawet przez godzinę, jako że te ED74 miały jeździć na trasie Warszawa-Łódź w czasie około jednej godziny (a na początku jeździły one znacznie dłużej z powodu przedłużającego się remontu tej linii).
Poza tym, to jeśli chcemy eksportować nasze wyroby zagranicę, to nie możemy zamykać się na wyroby z importu. Gospodarka jest systemem naczyń połączonych, a wiec jeżeli eksportujemy, to musimy także importować i vice versa, gdyż takie a nie inne są bowiem prawa ekonomii.
Pozdrawiam!
Errata: Dla mnie niezrozumiałe jest, aby projektant wnętrza, w tym więc i siedzeń do ED74, nie usiadł na takim siedzeniu i nie sprawdził, czy ono nadaje się do siedzenia, nawet przez godzinę, jako że te ED74 miały jeździć na trasie Warszawa-Łódź w czasie około jednej godziny (a na początku jeździły one znacznie dłużej z powodu przedłużającego się remontu tej linii).
belferxxx 6 marca o godz. 9:19 262006
Bogactwo jest zjawiskiem względnym.
Belfrrxxx!
6 marca o godz. 10:27
Owszem – eksportując trzeba także importować gdyż po to się zarabia pieniądze, by je wydawać. Lecz trzeba pilnować, by się to bilansowało. Ostatnim z polskich polityków, który to rozumiał był przedwojenny ślusarz po 4 klasach szkoły podstawowej – tow. Wiesław.
Pofolgował sobie „francuski górnik po podstawówce” ale on lokował to w inwestycje zwiększające nasz potencjał przemysłowy a nie przeznaczał „na przeżarcie”.
A tak naprawdę to czy samochody VW z Poznania i Wrześni wywożone poza granice Polski to jest ” produkcja eksportowa POLSKIEGO przemysłu samochodowego „?
Kaesjot 6 marca o godz. 11:30 262011
Oczywiście, że powinno być tak, jak na tym elementarnym równaniu: export=import (niekoniecznie co roku, ale przynajmniej w skali np. dekady przy czym mam tu na myśli nie tyle bilans handlowy, co płatniczy, czyli stan tzw. current account w skali państwa). Tow. Wiesław to rozumiał instynktownie, a tow. Edward zapożyczył nas na cele inwestycyjne. Wina jego polegała więc nie na tym, że zapożyczył on nas na te „zbożne” cele inwestycyjne, gdyż to jest OK (w odróżnieniu od zapożyczania się na cele konsumpcyjne), ale że nie rozumiejąc do końca wielkiej polityki, zapożyczył on nas nie tam gdzie trzeba było, czyli na Zachodzie, którzy nam pożyczył tylko po to, aby nas zrujnować. Normalnie to kredytodawca dba o to, aby kredytobiorca był wypłacalny, gdyż doskonale wie, że bankructwo dłużnika jest ostatecznością, gdyż dobry dłużnik to nie jest przecież bankrutem. A tymczasem Zachodowi nie chodziło o zyski z tych pożyczek, jakich nam udzielili, a tylko o to, aby nas tymi pożyczkami doprowadzić do bankructwa, a co im się na 100% udało. Morał z tego taki, że NIE pożycza się od wrogów, szczególnie tych, którzy udają naszych przyjaciół, czyli że Polska NIE powinna pożyczać na Zachodzie.
A oczywiste jest, że samochody VW z Poznania i Wrześni wywożone poza granice Polski to NIE jest produkcja eksportowa POLSKIEGO przemysłu samochodowego, tak samo jak nie jest polskim eksportem wywóz autobusów produkcji Solarisa czy osobówek produkcji Fiata albo Opla. Po prostu od roku mniej więcej 1990 NIE ma już polskiego przemysłu motoryzacyjnego, a są tylko montownie branży samochodowej zlokalizowane w Polsce, ale będące własnością zagranicznego kapitału. Pisałem o tym już w latach 1990-tych, ale wtedy to nikogo nie interesowało – ani w Polsce, ani na tzw. Zachodzie.
Pozdrawiam!
@Belfrrxxx!
PKB per capita stolicy jest wyższe(!) niż wiedeńskie … 😉
belferxxx 6 marca o godz. 14:12 262013
Skąd te rewelacje? Poza tym, to przypominam, że:
PKB (w tym też i per capita) w żadnym wypadku nie jest miarą dobrobytu. Według ONZ, PKB oznacza jedynie produkcję tych dóbr i usług, które są wprowadzone na rynek. Wśród owych dóbr i usług znajdują się zaś nie tylko poprawiające dobrobyt ludności danego kraju, ale też i te, które ów dobrobyt umniejszają. PKB mierzy także usługi rządowe po koszcie (a więc je niedoszacowuje) i zawiera tylko małą część tej produkcji rolników, która zostaje w gospodarstwie rolnym, oraz nie zawiera produkcji gospodarstw domowych, szczególnie zaś tej wytwarzanej przez kobiety, albowiem do PKB jest liczone tylko to, co jest sprzedane, i w praktyce nawet nie zawsze. Produkcja sektora nieformalnego nie jest też na ogół w ogóle zawarta w PKB. Ogólne dane odnośnie całego PKB i średnich na osobę (per capita) nie dostarczają także żadnej informacji o dystrybucji dochodów oraz o korzyściach gospodarczych dla różnych grup w społeczeństwie, które mogą one zyskać na skutek rozwoju gospodarczego. PKB nie mówi też niczego o warunkach pracy i satysfakcji z niej uzyskanej; nie mówi też nic o stopniu udziału w narodowym życiu różnych grup społecznych oraz nie mówi nic o innych ważnych wymiarach rozwoju takich jak sytuacja demograficzna i warunki polityczne. Międzynarodowe porównania często zaś zawodzą ze względu na to, że kursy wymiany walut nie są odpowiednie do ustalenia względnej siły nabywczej walut, szczególnie w obszarze konsumpcji dóbr i usługi przez gospodarstwa domowe. Studia alternatywnych metod porównywania PKB między krajami bazujące na sile nabywczej walut (PPP) wskazują, iż konwencjonalne konwersje walut (to jest według kursu ich wymiany) mogą przesadnie zwiększać względną ekonomiczną odległość między krajami o wysokim i niskim PKB per capita. Jest to dobrze zilustrowane przez fakt, że nikt nie mógłby utrzymać się przy życiu w wysoko rozwiniętych („przemysłowych”) krajach z dochodów ocenionych na całkowicie wystarczające do przeżycia w biedniejszych („rozwijających się”) krajach (United Nations „Overall Socio-economic Perspective of the World Economy to the Year 2000” New York: UN, 1990 s. 21)
belferxxx 6 marca o godz. 14:12 262013 – c.d.: FYI:
Znacznie lepszą niż PKB (per capita PPP) Miarą dobrobytu jest zaś tzw. HDI (Human Development Index – „wskaźnik rozwoju ludzkiego”) czyli Wskaźnik Rozwoju Społecznego WRS – syntetyczny miernik opisujący stopień rozwoju społeczno-ekonomicznego poszczególnych krajów (stąd czasem nazywany wskaźnikiem rozwoju społeczno-ekonomicznego), opracowany w roku 1990 przez pakistańskiego ekonomistę Mahbuba ul Haqa. Oparty na tym wskaźniku system porównywania wprowadzony został przez Organizację Narodów Zjednoczonych i od roku 1993 ONZ a dokładniej UNDP (agenda ONZ do spraw rozwoju) wykorzystuje go w swoich corocznych raportach. Polska ma obecnie (dane za rok 2015) HDI 85.5 a Chiny 73.8, ale w roku 1970 Chiny miały HDI 34.9 a Polska 82.9, zaś w roku 1990 odpowiednio 51.4 i 80.7, a więc w porównaniu do roku 1970 Chiny poprawiły się o 2,11 razy (111%) a Polska tylko o 1.03 razy (3%) zaś w porównaniu do roku 1990 Chiny poprawiły się o 1.43 razy (43%) a Polska o tylko 1.06 razy (6%). Podobnie Białoruś ma (dane za rok 2016) HDI 79.6, czyli niewiele tylko (o ok. 7%) mniejszy niż Polska – 85.5 w roku 2015.
„Jednak, skoro jest to polska firma to trzeba jej pomóc”
To będzie możliwe, kiedy wyjdziemy z UE. Inaczej nazywa się to „niedozwolona pomoc publiczna”. Nie można dotować polskiej firmy, żeby wygrywała przetargi. Nie można też zlecać produkcji polskiej firmie bez przetargu (PZP). To znaczy teoretycznie można, ale w bardzo określonych warunkach.
Osobiście nie stać mnie na „patriotyzm gospodarczy” – nie kupię czegoś droższego i gorszego tylko dlatego, że zostało wyprodukowane w Polsce.
Belfrrxxx!
6 marca o godz. 7:39 261997 :
Napisałam co innego.
Uprzejmie informuję, że odpowiedzialność ponosić mogę jedynie za to, co sama napisałam. Nie za czyjeś domysły, dopowiedzenia, nadinterpretacje, halucynacje, takie sytuacje.
belferxxx 6 marca o godz. 14:12 262013
A wiesz jak wysokie PKB per capita ma Dublin i generalnie Irlandia? Oficjalnie, to PKB per capita PPP w Irlandii wynosi przecież aż USD 72,632, a więc wynikało by z tego, że Irlandczycy są bogatsi od takich np. Norwegów ($70,590), Szwajcarów ($61,360), Amerykanów ($59,495), Holendrów ($53,582), Szwedów ($51,264) czy Niemców ($50,206), że o Polakach ($28,910) już tu przez wrodzoną mi skromność, takt oraz błyskotliwą inteligencję, nie wspomnę. 😉
A mimo to, a może raczej dlatego, bieda tam aż piszczy, a więc Irlandia przestała niedawno używać PKB, jako iż stał się on niewiarygodnym miernikiem jej gospodarki i utworzyła zastępczą statystykę zwaną Zmodyfikowanym Dochodem Narodowym Brutto (Modified Gross National Income), w skrócie GNI, a o czym dalej. Należy tu bowiem zrozumieć, że zarobki w Irlandii i na Cyprze oraz do pewnego stopnia Luksemburgu i Szwajcarii a nawet i w UK są sztucznie zawyżone, o czym już tu chyba pisałem. Głównym powodem jest to, iż są to pralnie brudnych pieniędzy. PKB i nawet średnie zarobki są tam bowiem sztucznie zawyżane przez manipulacje i sztuczki statystyczno-prawne, a więc np. irlandzki GUS przestał liczyć PKB, jako że nie ma on w przypadku Irlandii nic wspólnego z rzeczywistym poziomem zamożności i dochodów zwyczajnych Irlandczyków. Irlandia to jest przecież, według Banku Światowego, raj podatkowy i pralnia brudnych pieniędzy, który także chroni przemytników i handlarzy narkotykami i „dzięki” temu na ona aż tak wysoki „papierowy” PKB, ale nie oznacza to przecież, że Irlandczycy (oficjalny PKB per capita PPP w USD 72,632) są bogatsi od takich np. Norwegów ($70,590), Szwajcarów ($61,360), Amerykanów ($ 59,495), Holendrów ($53,582), Szwedów ($51,264) czy Niemców ($50,206) – dane IMF (MFW) za rok 2017. Tak więc Irlandia przestała niedawno używać PKB, jako iż stał się on niewiarygodnym miernikiem jej gospodarki i utworzyła zastępczą statystykę zwaną Zmodyfikowanym Dochodem Narodowym Brutto (Modified Gross National Income), w skrócie GNI. A stało się tak ponieważ dane gospodarcze dla tego państwa stały się tak zniekształcone przez (głównie amerykańskie) międzynarodowe strategie unikania opodatkowania (patrz pod „ekonomia krasnoludków” – „leprechaun economics”), znane również jako działania BEPS, jako że Irlandia stała się jednym z największych na świecie rajów podatkowych i jedną z największych na świecie pralnią brudnych pieniędzy, tyle że Bruksela z Tuskiem na czele udaje, że tego nie widzi. Gdyby to samo co w Irlandii, działo się w Polsce, to już dawno temu wyrzucono by nas z Unii…:-(
walkiria 6 marca o godz. 15:32 262018
A czy ja Ciebie do sądu podaję, czy co? 😉
Gostek Przelotem 6 marca o godz. 15:26 262017
Otóż to. Nie jesteśmy przecież Niemcami czy Francuzami, a więc nie wolno nam, tak jak w Niemczech czy Francji, pomagać naszym własnym, czyli w naszym przypadku polskim firmom. Jesteśmy przecież znów protektoratem Niemiec, a więc decyzje o naszym losie nie są podejmowane w Warszawie czy Krakowie (a jeszcze dawniej np. w Poznaniu czy Gnieźnie), a jak za okupacji i częściowo za zaborów, w Berlinie (i jak za Napoleona w Paryżu). 🙁
@Płynna nierzeczywistość
http://wyborcza.pl/7,162657,24432640,mamy-prawo-oczekiwac-od-samorzadowcow-ze-potraktuja-powaznie.html?fbclid=IwAR0sIcD98Bkxx_ugpeucnardAilCahVrXOzJN3zb_N9lYsGeTuVmbq4-VYQ
Gostek Przelotem 6 marca o godz. 15:26 262017
Teoretycznie, to jesteśmy niepodległym i demokratycznym państwem prawa. ;-)
belferxxx 6 marca o godz. 15:43 262022
Tak, w teorii to mamy podobno jakieś prawa, ale nikt ich jeszcze nie widział, nie słyszał i nie wywąchał a tylko czujemy na naszych grzbietach ich egzekucję. :-(
@belferxxx
6 marca o godz. 14:12 262013
@Belfrrxxx!
6 marca o godz. 15:23 262016
Jeffrey Sachs, ówczesny guru naszego odpornego do dzisiaj na wiedzę i myślenie doktrynera, któremu zresztą napisał zarys planu znanego później powszechnie „planem Balcerowicza”, wydał dwa lata temu książkę „Building the New American Economy: Smart, Fair, and Sustainable”. Przedmowę do niej napisał… Bernie Sanders. Możemy w niej przeczytać m.in.:
„What I heard and what I continue to hear is that Americans have had enough of establishment politicians and establishment economists who have claimed for far too long that we must choose between economic growth, economic fairness, and environmental sustainability….
In this book, Columbia University Professor Jeffrey Sachs presents a clear explanation of how America can achieve all three critically important goals and create an economy that works for all of us”.
Sachs wyraźnie podkreśla w tekście, że „GDP growth itself is a deeply flawed measure of wellbeing. High growth does not guarantee shared economic improvement, and slow growth does not necessarily imply widespread economic hardship”.
Ważny jest natomiast Sustainable Development Goals Index. A tu na czele stawki znajdujemy – jakżeby inaczej – Szwecję, Danię, Norwegię, Szwajcarię, Finlandię, Niemcy…
Polska – w grupie krajów OECD pokazanych w tabelce Sachsa – pod koniec stawki. Za Czechami, Estonią, Węgrami, Słowacją…
Sachs ciągle obserwuje rzeczywistość, uczy się i myśli. Dla niereformowalnego doktrynera Balcerowicza i jego nawiedzonych apologetów jak fakty nie pasują do teorii to tym gorzej dla faktów…
Gostek Przelotem
6 marca o godz. 15:26
A możesz uchylić rąbka tajemnicy – kto jest Twoim klientem, odbiorcą ( konsumentem ) Twoich produktów ( towaru lub usług ). Jeśli Polacy, to możesz liczyć się z tym, nie możesz ich niedługo stracić bo nie kupując tego, co oni wytwarzają nie dajesz im zarobić a więc nawet jakby chcieli, to nie będą mieli za co od Ciebie kupić!
Nie traktuj tego osobiście – to tylko przykład ilustrujący zasadę.
Druga sprawa – jest różnica między dotowaniem w wejściem Państwa w spółkę czyli zostać współudziałowcem firmy.
Tego też prawo unijne zabrania ?
SKS ….
Celujesz w jeden klawisz a trafiasz w inny!
Przepraszam ale już nie chce mi się poprawiać literówek – mam nadzieję że domyślicie się o co mi chodzi.
Newerendingdyskusja
Powiedziałem, że nie kupię, jeśli jest GORSZY i DROŻSZY. Jeśli jest LEPSZY, to (może) kupię.
grzerysz
6 marca o godz. 16:09
„Wysoki wzrost nie gwarantuje wspólnej poprawy gospodarczej, a powolny wzrost niekoniecznie oznacza powszechne trudności ekonomiczne „.
Różnica może wynikać stąd, że w tym pierwszym przypadku istnieje długi łańcuch pośredników między wytwórcą a konsumentem a w drugim ograniczony jest on do niezbędnego minimum zaś masa towarów i usług taka sama.
@kaesjot
6 marca o godz. 16:31 262031
Rafał Woś, krytykując zamieszczony w POLITYCE tekst pewnego nawiedzonego apologety Balcerowicza, napisał półtora roku temu: „W czasach Majcherka na desce rozdzielczej do pomiaru rozwoju społecznego był tylko prędkościomierz. I chodziło o to, by dodawać jak najwięcej gazu. Potem jednak pojawiła się koncepcja zrównoważonego rozwoju. A deska rozdzielcza poszerzyła się o inne mierniki informujące, czy przypadkiem w pędzącym na maksa aucie nie odpadają koła, nie kończy się benzyna, a emisja spalin nie zaczadza kierowcy…. Rzecz w osiągnięciu pewnej równowagi…. miarą cywilizowanego rozwoju są przyzwoite wyniki w różnych dziedzinach: zdrowiu publicznym, edukacji, mieszkalnictwie, spójności społecznej etc.”
Najzabawniejsze, że Woś zakończył swój tekst następująco: „Niezawoalowane wezwania, by redaktorzy „GW” albo POLITYKI przestali drukować inaczej (od Majcherka) myślących autorów na szczęście nie mają już większego znaczenia”.
Otóż mają – Woś został po pewnym czasie z POLITYKI wyrzucony…
Grzerysz 6 marca o godz. 16:59 262032
NIE ma jednego uniwersalnego miernika dobrobytu, tak samo jak NIE ma jednego uniwersalnego miernika jakości. Po prostu jakość i dobrobyt są wielowymiarowe i niedające się skwantyfikować, czyli wyrazić w postaci liczbowej (numerycznej) a szczególnie w postaci jednej liczby typu PKB.
Kaesjot 6 marca o godz. 16:09 262027
Gostek ma tu sporo racji. Jeżeli masz firmę, to NIE możesz szukać klientów tylko w jednym państwie czy regionie. Kluczem do sukcesu jest bowiem (poza nielicznymi wyjątkami potwierdzającymi regułę) dywersyfikacja – zarówno produktów jak też i odbiorców. Chyba nie muszę ci wyjaśniać, dlaczego?
A prawo unijne zabrania nam praktycznie wszystkiego, co zwiększałoby naszą konkurencyjność, a więc powtarzam jak mantrę, że kluczem do sukcesu Polski jest przede wszystkim Polexit.
Grzerysz 6 marca o godz. 16:09 262026
Ten „Sustainable Development Goals Index” wydaje mi się mocno naciagany, jako że na czele stawki znajdujemy tu państwa będące od dawna w postępującej zapaści, czyli Szwecję, Danię, Norwegię, Szwajcarię, Finlandię czy Niemcy. Wyraźny europocentryzm, a przecież Europa od dawna nie jest już pępkiem świata, jako że jego centrum jest dziś Daleki Wschód, czyli przede wszystkim Chiny z Tajwanem i Hong-Kongiem, Japonia i obie Koree. Kto się dziś liczy ze Szwecją, Danią, Norwegią, Szwajcarią, Finlandią a nawet z Niemcami? Nikt, poza Polską – protektoratem Niemiec. A na rozmowy z północnokoreańskim dyktatorem, to leci przez pół świata nawet prezydent US of A.
Kaesjot 6 marca o godz. 16:09 262027
Powtarzam – prawo unijne zabrania nam praktycznie wszystkiego, co zwiększałoby naszą konkurencyjność na rynkach światowych czy nawet „tylko” europejskich, a więc powtarzam jak mantrę, że kluczem do sukcesu Polski jest przede wszystkim Polexit. Po prostu Unia Europejska jest tak naprawdę Unią Zachodnioeuropejską, a państwa z Europy Wschodniej, takie jak Polska, przyjęte zostały do niej tylko po to, aby je łupić. Kolonialiści, aby skutecznej łupić swoje kolonie, inwestowali przecież w nie, np. zbudowali infrastrukturę w swoich koloniach, że wspomnę tu tylko rozlegle sieci kolejowe w Indiach czy Południowej Afryce oraz kanały: Sueski i Panamski.
Oczywiście rozległe sieci kolejowe w Indiach czy Południowej Afryce oraz kanały: Sueski i Panamski.
@Belfrrxxx!
6 marca o godz. 17:54 262035
„Kto się dziś liczy ze Szwecją, Danią, Norwegią, Szwajcarią, Finlandią a nawet z Niemcami?”
Co najmniej mieszkańcy tych krajów. Żyje się tam – w szerokim rozumieniu tego słowa – bardzo dobrze.
@RP
„Musicie Niemcom wytłumaczyć, że strajkujecie w obronie Puszczy Białowieskiej i przyjmą to z pełnym zrozumieniem.”
No przecież ci Niemcy zrozumieli, dlaczego u nich można wyciąć starożytny las, aby mieć kopalnię, w końcu „wolne sądy”, och tak wybiórczość 😀
wiadomosci.wp.pl/niemiecki-sad-zezwolil-na-wycinke-starozytnego-lasu-zamiast-niego-kopalnia-wegla-6192222505064065a
Pomijam, gdzie był przez lata p.Broniarz, gdy wrzucono także nauczycielom pracę do 65 roku życia? Gdy wrzucono tzw. godziny karciane? Przez lata całe takich spraw wiele. Cóż za niewiarygodny człowiek.
Grzerysz 6 marca o godz. 18:57 262038
Trawa jest zawsze bardziej zielona tam, gdzie nas nie ma. A faktem jest, że w Szwecji, Danii, Norwegii, Szwajcarii, Finlandii a szczególnie w Niemczech, zwyczajnym ludziom pracy żyje się mniej więcej od końca lat 1990-tych, jak zresztą praktycznie na całym tzw. Zachodzie, z roku na rok coraz gorzej. Statystyki tego nie pokazują, gdyż one są, jak wiadomo, moczono „podkolorowywane”, a jakości życia nie da się ująć w jakimś syntetycznym, numerycznym wskaźniku. Ale gdyby zrobić uczciwe badanie nastrojów społeczeństw tych krajów, to okazało by się, że ich mieszkańcy zauważyli wyraźny spadek jakości życia.
Anna 6 marca o godz. 19:08 262039
Otóż to. I dlaczego mamy się Niemcom z czegokolwiek tłumaczyć? Raczej powinno to być na odwrót!
– – –
Gdyby szkoła nie była warta ministrów-nauczycieli, jakich sobie dotąd wydaje, pytałaby nie: „kto”, ale „po co”.
Jest to jednak pytanie w szkole z gatunku zakazanych pod karą grochu. O ścianę.
– – –
PS Odwołuję powyższy komentarz w tym miejscu, zgodnie z tematem wpisu, gdyż na tej samej podstawie zamieszczam go pod kolejnym.
Gekko 6 marca o godz. 21:15 262048 😉