Spada morale nauczycieli
To jeszcze nie epidemia, ale już bardzo blisko. Gwałtownie rośnie liczba nauczycieli, którzy ograniczają swoją aktywność w szkole do minimum. Rośnie też liczba tych, którzy dawniej nie odmawiali uczniom pomocy, a dzisiaj opędzają się od nich jak od natrętnych much. Nie zrobię więcej, niż muszę, ponieważ mi za to nie płacą – mniej lub bardziej otwarcie twierdzi coraz więcej pedagogów. Niektórzy usprawiedliwiają się, że nie mają czasu, bo pędzą do innej pracy.
Zacierają ręce korepetytorzy. Coraz więcej rodziców ma świadomość, że nauczyciele w szkole tak mało zarabiają, młodsi tyle co woźna, starsi nieco więcej, że niemoralne byłoby wymagać od nich wysiłku ponad wartość tych nędznych zarobków. Zmniejsza się liczba interwencji i skarg. Zamiast skarżyć na obiboka u dyrekcji, rodzice wolą wynająć korepetytora. Zresztą korepetytor to także nauczyciel. Żeby mieć czas na udzielanie korepetycji, musi mniej angażować się w swojej szkole.
Są jeszcze nauczyciele, którzy nie patrzą na niskie zarobki, tylko tyrają jak zawsze. Owe siłaczki stanowią największe zagrożenie dla reszty pracowników. Dopóki rząd widzi, że można nie inwestować w oświatę i mieć ją na całkiem przyzwoitym poziomie, podwyżek nie będzie nigdy. Dopóki dyrektor widzi, że można wymagać i nie płacić, podwyżek nie będzie. Rośnie więc w gronie pedagogicznym niechęć do siłaczek. Kurczę – chociaż pada inne słowo na k – siłaczki to gatunek zagrażający innym, więc jeśli nie chcecie się zmienić, to was po koleżeńsku dobijemy.
Komentarze
@Gospodarz
A jeszcze to (skrajnie!) lewicowe ZNP&Broniarz walczący o to, żeby wszyscy nauczyciele zarabiali po równo, no ewentualnie po uwzględnieniu stażu, co na jedno wychodzi … 🙁
Panie Gospodarzu,
1. Morale nauczycieli jest od dawien dawna tak niskie, ze nie może być ono już niższe, tak samo jak nie może być temperatury niższej niż zero absolutne.
2. W kapitalizmie płaci się za efekty pracy, a ponieważ efekty pracy woźnych są na ogół lepsze niż efekty pracy nauczycieli, to dobrzy woźni powinni zarabiać więcej niż marni nauczyciele.
3. W warunkach nadmiaru nauczycieli i deficytu uczniów, można od nauczycieli więcej wymagać i mniej im płacić. To się nazywa prawo podaży i popytu (Adam Smith się kłania).
4. Nie ma przymusu pracy w szkole w charakterze nauczyciela. Jeśli komuś praca w szkole nie odpowiada, np. ze względu na zarobki, to dlaczego tylko wciąż narzeka, zamiast poszukać sobie innej pracy, albo też np. nauczyć się porządnie jakiegoś języka obcego i postarać się o pracę nauczyciela zagranicą?
Belferxxx 29 listopada o godz. 21:24 258309
ZNP & Broniarz mają rację, że wszyscy nauczyciele z tym samym wykształceniem i tym samym stażem pracy powinni zarabiać tyle samo, jako iż obiektywna ocena jakości pracy nauczyciela, tak samo jak każdej innej jakości, jest przecież z definicji niemożliwa, a ocena arbitralna prowadzi tylko do zadrażnień i konfliktów, ze szkodą dla uczniów.
W czasach prawicowego trotylu w paście do butów, strzałów z przyłożenia i chemitrailsów określenie ZNP jako organizacji lewicowej to przecież komplement! To lewica jest spadkobiercą Oświecenia, równości, wolności i siostrzeństwa!
Pozwolę sobie nie zgodzić się z Gospodarzem ci do źródłą ZUA. To nie siłączki trzeba postawić pod pręgierzem, lecz prawo, które pozawala przerobić w 2-3 semestry rusycystę – albo nawet chemika – na fizyka albo matematyka. I to korespondencyjnie, przez Internet!
Szczególnie dramatyczna sytuacja jest w filozofii. Buteleczka piwa i każdy staje się filozofem, nawet bez tych korespondencyjnych kursów. Ale jak tu na bani do pracy chodzić?
A gdyby tak strajk Wołoski: zatrudniamy tylko prawdziwych magistrów przedmiotu i tylko na ustawowe pensum?
A do tego w Łodzi czekają Pana i innych niezłe podwyżki od wybranej radośnie pani prezydent. Mieszkania komunalne mają iść w górę 10-15%, zaczną się wykopy tunelowe i będziecie mieli „szkody górnicze”. No jak żyć, jak żyć.
rzecz w tym, że nauczyciel w ogóle nie jest oceniany za to, czy kogokolwiek czegoś uczy/nauczy, tylko za tony papieru i inne głupstwa. Ale to właśnie na tym polu możemy pozorować i olewać, bo nikomu żadna krzywda się z tego powodu nie stanie, natomiast gdy nie ma mamy ochoty uczyć – no to zmieniać pracę.
@JohnKowalsky
W KAŻDYM zawodzie jakość pracy daje się oceniać po EFEKTACH – jest jeden warunek – trzeba CHCIEĆ … 😉 Polskie NIECHCENIE daje się wytłumaczyć w ramach propagowanej tu przez Ciebie ideologii … 😉
Płynna Rzeczywistość
29 listopada o godz. 21:42 258312
Tak, to przecież lewica jest spadkobiercą idei Oświecenia, czyli równości, wolności i braterstwa!
29 listopada o godz. 21:50 258313
Wszędzie na świecie da się od dawna przerobić w 2-3 semestry rusycystę na anglistę, i to korespondencyjnie, przez Internet, a chemika nie trzeba przerabiać na fizyka albo matematyka, gdyż granica pomiędzy fizyką a chemią jest bardzo płynna (np. Mme Curie otrzymała Nobla i z fizyki i z chemii) a także dlatego, że zarówno fizyk jak chemik posługuje się na codzień bardzo zaawansowanym aparatem matematycznym. Poza tym, to dlaczego chcesz zabronić ludziom przekwalifikowywać się? A co do filozofii, to nie jest ona nauką, a tylko niespójnym zbiorem różnych, w ogromnej większości irracjonalnych i przeczących sobie doktryn, które w swej ogromnej większości wyrządziły ludzkości ogromne szkody, a więc nie powinno być na nią miejsca w szkołach.
anglista
29 listopada o godz. 22:04
Znam przypadek, gdzie powszechnie uważana za najgorszą w szkole nauczycielka miała formalnie najwyższe kwalifikacje.
I nie był to jakiś ostracyzm środowiskowy tylko obiektywna ocena merytoryczna – właściwie to niektórzy uczniowie mogliby uczyć ją przedmiotu , który wykładała.
Ale „papiery” miała najlepsze.
Anglista 29 listopada o godz. 22:04 258315
Wszędzie na świecie nauczycieli ocenia się głownie na podstawie dokumentacji przez nich prowadzonej, jako iż obiektywna ocena jakości pracy nauczyciela jest z definicji niemożliwa.
Belferxxx 29 listopada o godz. 22:20 258316
To powiedz mi, jak ocenisz jakość pracy np. policjanta? Po ilości wystawionych przez niego mandatów? A jak ocenisz jakość pracy żołnierza, szczególnie podczas pokoju? Podobnie jest z jakością pracy nauczyciela – przecież nie ocenisz jej obiektywnie na podstawie np. wystawianych przez niego stopni. Co więcej, nawet jeśli jego uczniowie zaczną otrzymywać lepsze oceny na egzaminach przeprowadzanych przez niezależnych egzaminatorów, to wcale nie musi być to efekt pracy owego ocenianego nauczyciela, a np. wynik tego, że w danym roku miał on lepszych, czyli inteligentniejszych i pracowitszych uczniów albo też wynik tego, że zewnętrzni egzaminatorzy obniżyli swoje wymogi. Jak widać, nie masz nawet tego przysłowiowego zielonego pojęcia o metodzie naukowej i o tym, czym jest jakość – byt (entity) z definicji niemożliwy do obiektywnej oceny.
Swoją drogą, to ty należysz do tych, którzy nie tak dawno temu głosili absolutny woluntaryzm i pogardę dla praw rządzących społeczeństwem, np. że wystarczy chcieć aby mieć, np. że „nie matura lecz chęć szczera zrobi z ciebie oficera”. ;-)
Kaesjot 30 listopada o godz. 8:01 258318
Tak wszędzie bywa. Ona przecież otrzymała te papiery w wyniku oceny jej wiedzy przeprowadzonej przez osoby ją egzaminujące, a wiadomo z kolei, że poza naukami ścisłymi, to każdy wynik egzaminu jest z definicji arbitralny.
Belferxxx 29 listopada o godz. 22:20 258316
Spróbuj trochę pomyśleć – jak obiektywnie ocenisz efekty pracy nauczyciela, tak aby ta ocena była obiektywna, a nie arbitralna? Pamiętasz ten słynny konkursy na prezesa ZUS, gdzie wystarczyło zmienić nieco reguły oceny, a by „udupić” osobę, która choć wygrała początkowe etapy tego konkursu, to nie miała ona najważniejszej kwalifikacji, czyli tzw. pleców? A przecież wszelakie oceny efektów pracy urzędnika, w tym więc i nauczyciela na tym samym polegają, jako iż obiektywna ocena jakości pracy, w tym też jakości efektów pracy nauczyciela jest z definicji niemożliwa, o czym już tu zresztą pisałem.
Wśród belfrow są pasjonaci oraz ograniczają cy swoją aktywność do poziomu swojej pensji. Rodzi to konflikty, młodym nauczycielom starzy wyjadacze podcinaja, skrzydła. Posłannictwem nie opłacimy rachunków. Swoją biernościa, nie zmienimy naszych dochodów. Trzeba więc dorabiać. Albo u szwagra kładąc panele, albo podczas korków. Papiery potwierdzające belferskie stopnie awansu nie dają żadnego wsparcia finansowego
Firma poszukuje Gł.Księgowego.
Komisja rekrutacyjna zadaje kolejnym kandydatom pytanie – ile jest 2 x 2 ?
Pierwszy odpowiada – =5! . Opinia komisji – głupi i na dodatek przesadny optymista.
Drugi – = 3 ?. Głupi i niepewny siebie pesymista
Trzeci = 4 !!!. Za mądry i za bardzo pewny siebie.
Czwarty – a ile Państwo sobie życzą ??? O – to najlepszy kandydat !!!
@JohnKowalsky – oczywiście są rzeczy , których nie da się zmierzyć jednostkami fizycznymi co nie oznacza, że nie da się ocenić jakości pracy szkoły a w niej pracy nauczycieli.
Choćby poprzez porównanie wyników egzaminów końcowych, które dla wszystkich z danego poziomu są jednakowe można jednak ustawić ich hierarchię – od najsłabszej do najlepszej. Oczywiście rożne szkoły dostają „wsad wejściowy” różnej jakości zatem trzeba wynik szkoły skorygować o „wskaźnik postępu”.
Jak ocenisz dwie szkoły, z których pierwsza miała wynik „na wejściu” 40% a na „wyjściu” 80% a druga we=80% a wy=90%?
Podobnie można ocenić nauczyciela ale musi to być doświadczony wizytator, który oceni nauczyciela po tym jak prowadzi lekcje a nie przez urzędnika, którego wizytacja ogranicza się do sprawdzenia papierów.
Zaufać należy także dyrektorom – nie każdy z nich to BMW !
Jeśli zależy im na dobrych wynikach kierowanej przez nich szkołom to mogą wynik ten osiągnąć z dobrym zespołem nauczycielskim i powinni mieć prawo taki sobie dobrać.
Morale belfrów jest odwrotnie proporcjonalnie do szerokości uśmiechu ministry! Ciekawe, jak w tym roku rozwiążą problem nędznych ministerialnych wynagrodzeń, które przecież już za czasów wstrętnego PO do pierwszego nie starczały. Może rada nadzorcza w PZU?
Płynna Rzeczywistość 30 listopada o godz. 8:55 258325
Rząd się zawsze wyżywi.
Kaesjot 30 listopada o godz. 8:55 258324
Powtarzam, że nie da się OBIEKTYWNIE ocenić jakości, w tym więc także i jakości pracy szkoły a w niej pracy nauczycieli. Porównanie wyników egzaminów końcowych nic przecież nie daje, gdyż różne szkoły mają różnych uczniów i różnych nauczycieli – szkoły z bogatszych dzielnic czy miast lepszych, a szkoły z biedniejszych dzielnic czy miast – gorszych. Proponowany przez ciebie „wskaźnik postępu” jest zaś jeśli nie na 100%, to co najmniej na 90% arbitralny. Poza tym, to jak to już pisałem, jakości pracy nauczyciela nie ocenisz obiektywnie na podstawie np. wystawianych przez niego stopni. Co więcej, nawet jeśli jego uczniowie zaczną otrzymywać lepsze oceny na egzaminach przeprowadzanych przez niezależnych egzaminatorów, to wcale nie musi być to efekt pracy owego ocenianego nauczyciela, a np. wynik tego, że w danym roku miał on lepszych, czyli inteligentniejszych i pracowitszych uczniów albo też wynik tego, że zewnętrzni egzaminatorzy obniżyli swoje wymogi.
Pozdrawiam,
LK
Kaesjot 30 listopada o godz. 8:55 258324
Co zaś do owego doświadczonego wizytatora, to też nic nie da, gdyż nauczyciel może się starać podczas wizytacji, a „olewać” swoją pracę z uczniami, kiedy nie ma w klasie owego wizytatora. Znam to doskonale z moich lat szkolnych. Co zaś do dyrektorów, to wiadomo, ze selekcja jest tu z reguły negatywna, przeważnie po tzw. linii partyjnej: przed wojną BBWR, po wojnie PZPR, później PO czy SLD albo PSL a dziś PiS. A poza tym, to wiadomo też, że w warunkach nadmiaru nauczycieli (poza tzw. ściślakami) to dyrektorzy dobierają ich sobie po znajomości.
Pozdrawiam,
LK
JohnKowalsky
To co proponujesz?
A jaką miarą oceniałeś kobiety z których wybierałeś „tę najlepszą” , godną zostać Twoją żoną ?
Przecież ich też nie da się OBIEKTYWNIE ocenić ?
JohnKowalsy
KAŻDA, mniej lub bardziej doskonała miara jest lepsza od ŻADNEJ .
Kaesjot 30 listopada o godz. 10:02 258331
NIE, jako iż jeśli posługujemy się błędną miarą, to jesteśmy w jeszcze gorszej sytuacji niż nie posługując się żadną miarą. Dam ci przykład – w samolocie zepsuł się np. wysokościomierz i pilot zamiast zignorować jego błędne wskazania, leci wprost na górę, gdyż zawierzył wskazaniom tego zepsutego wysokościomierza zamiast starać się ominąć ową górę.
30 listopada o godz. 9:59 258330
To był wybór na 100% irracjonalny i niestety zakończył się rozwodem, tak samo jak 87% małżeństw w Luksemburgu, 65%, w Hiszpanii, 55% we Francji, 51% w Rosji, 46% w USA, 44% w Niemczech, 40% w Australii, i ponad 36% małżeństw w Polsce.
@JohnKowalsky
Powtarzasz, bliską Ci zdaje się, retorykę typu „Czy się stoi czy się leży … „. Poczytaj o EWD – ta polska wersja „prof.”Dolaty&Jakubowskiego jest fatalna bo oni pojęcia o szkole nie mieli, a ze (skrajnie!) lewicowych układów dostali unijny grant, ale idea jest słuszna!!! EFEKTÓW pracy szkoły można mierzyć dużo więcej i lepiej niż w tym projekcie, natomiast porównywanie szkół o zbliżonym NABORZE załatwia rzeczywiście skutecznie gadkę o tym, że szkoły mają różną młodzież …;-) BTW jest takie powiedzenie: „Kto chce – szuka SPOSOBÓW, kto nie chce – szuka POWODÓW”. Urzędasy nie chcą, bo to dla nich niewygodne i ogranicza decyzje kadrowe oparte o urzędasowe „widzi mi się”. A Ty ich powody „kupujesz” jak swoje i jeszcze promujesz … 🙁
Johnkowalski
Nie pisałem o BŁĘDNEJ miarze tylko o mniej lub bardziej DOKŁADNEJ, PRECYZYJNEJ.
Średnicę wałka pod łożysko mierzę mikrometrem a do zmierzenia słupa od płotu wystarczy mi zwykła metrówka.
Nawet idiota nie weźmie do pomiaru długości amperomierza.
PS. A mnie już leci 43-rok z jedną i tą samą….
@JohnKowalsky
Panie JohnKowalsky,
Pieprzysz pan!
”1. Morale nauczycieli jest od dawien dawna tak niskie, ze nie może być ono już niższe, tak samo jak nie może być temperatury niższej niż zero absolutne.”
Morale nauczycieli może być jeszcze niższe. Mogą na przykład zajmować się paserstwem, złodziejstwem albo polityką. Wniosek: pieprzyszpan!
”2. W kapitalizmie płaci się za efekty pracy, a ponieważ efekty pracy woźnych są na ogół lepsze niż efekty pracy nauczycieli, to dobrzy woźni powinni zarabiać więcej niż marni nauczyciele.”
Efekty pracy woźnych w dziedzinie nauczania rachunku różniczkowego, albo fizyki kwantowej są najprawdopodobniej równe zero, więc powinni nic nie zarabiać. Czyli: pieprzyszszpan.
”3. W warunkach nadmiaru nauczycieli i deficytu uczniów, można od nauczycieli więcej wymagać i mniej im płacić. To się nazywa prawo podaży i popytu (Adam Smith się kłania).”
W obecnych warunkach w samej tylko Warszawie brakuje kilkunastu tysięcy nauczycieli, a klasy sa powiększane do 38-osobowych. To się nazywa nadmiar i nie niedobór? Czyli: pieprzyszpan.
Na dodatek – Adam Smith, czy raczej to, co z niego pozostało, nie może wykonać żadnego ukłonu z powodów chyba dość oczywistych. No chyba, że chodzi o jakiegos Pana znajomka, AdamaSzmita?
Znowu zatem: pieprzyszpan.
”4. Nie ma przymusu pracy w szkole w charakterze nauczyciela. Jeśli komuś praca w szkole nie odpowiada, np. ze względu na zarobki, to dlaczego tylko wciąż narzeka, zamiast poszukać sobie innej pracy,”
Proszę czytać ze zrozumieniem, gospodarz właśnie o tym pisze – nauczyciele idą pracować gdzie indziej, np. dają korepetycje (wielu dorabia jako programiści, sprzata w biurowcach (sic!), oprowadza wycieczki…), zaś w szkołach de facto pracują na tyle, za ile im płacą, bo inaczej akceptowaliby faktyczne okradanie ich z pracy, co kwalifikuje się jako współudział w przestępstwie. A jak ktoś nie potrafi zapłacić z naukę tyle, ile się należy, to niech sobie znajdzie jakiegoś innego speca od rachunku różniczkowego, np. woźnego. Tak chyba stanowią dogmaty św. Kapitalizmu?
Wniosek końcowy: nie ma przymusu pieprzenia. Jak komuś myślenie nie odpowiada, bo w miejscu do myślenia przeznaczonego ma sieczkę z wyświechtanych niby to bon motów, to powinien zmienić forum, albo nauczyć się jakiegoś języka, albo co!
YoursSincerely
Kaesjot 30 listopada o godz. 11:44 258334
Tak, ale co powiesz na użycie uszkodzonej albo mocno zużytej suwmiarki, która mierzy nie z jej nominalna dokładnością do 1/10 milimetra, a tylko z dokładnością do około 1 milimetra? A taką uszkodzoną (niedokładną) suwmiarką jest przecież każdy system do mierzenia jakości pracy nauczycieli i generalnie osób wykonujących prace bardziej złożone niż proste, powtarzalne czynności np. na taśmie produkcyjnej.
Przecież dobrze wiesz, że zmierzyć można tylko wydajność i w ograniczonym zakresie jakość pracy nisko wykwalifikowanego robotnika wykonującego proste powtarzalne czynności, np. na taśmie produkcyjnej – wtedy odsetek braków jest miarą jakości jego pracy, a wykonany procent normy – miarą jej ilości. Ale praca nauczyciela jest tak złożona, a jej efekty tak zależne od uczniów, ich inteligencji, pracowitości i chęci do współpracy z nauczycielem oraz od organizacji pracy w szkole i od atmosfery w niej panującej (co z kolei zależy od przełożonych nauczyciela a nie od niego samego), że w praktyce nie da się nijak obiektywnie zmierzyć jakości pracy nauczyciela, gdyż po prostu nie mamy, nigdy nie mieśmy i nigdy nie będziemy mieć do wykonania tego pomiaru żadnego obiektywnie działającego „jakościomierza”.
Kaesjot 30 listopada o godz. 11:44 258334
A czy Ty aby na pewno nigdy nie wysyłałeś przypadkiem praktykantów do wypożyczalni narzędzi po ten niesławnej pamięci litr tolerancji?
Belferxxx 30 listopada o godz. 11:42 258333
NIE, tu nie chodzi o to, „czy się stoi czy się leży”, a tylko o to, że OBIEKTYWNY pomiar jakości pracy nauczyciela jest z definicji niemożliwy do wykonania. Jak to już pisałem, EFEKTÓW pracy szkoły czy poszczególnych nauczycieli NIE da się obiektywnie zmierzyć, gdyż różna jest jakość „wsadu”, czyli inteligencji i pracowitości uczniów, a także ponieważ z roku na rok zmienia się program nauczania i kryteria oceny uczniów. Poza tym, to jak to już pisałem, jakości pracy nauczyciela nie ocenisz obiektywnie na podstawie np. wystawianych przez niego stopni. Co więcej, nawet jeśli jego uczniowie zaczną otrzymywać lepsze oceny na egzaminach przeprowadzanych przez niezależnych egzaminatorów, to wcale nie musi być to efekt pracy owego ocenianego nauczyciela, a np. wynik tego, że w danym roku miał on lepszych, czyli inteligentniejszych i pracowitszych uczniów albo też wynik tego, że zewnętrzni egzaminatorzy obniżyli swoje wymogi. Itp. Itd.
Ty po prostu nie chcesz albo nie jesteś w stanie zrozumieć, że jakość jest czymś z definicji niemierzalnym, że nie ma, nigdy nie było i nigdy nie będzie jakiegoś obiektywnego „jakościomierza” do pomiaru jakości pracy nauczycieli, tak samo jak ciało materialne o masie większej niż zero nigdy nie przekroczy prędkości światła „c” i że żadne ciało materialne nie będzie też mieć temperatury niższej niż zero absolutne (0 stopni w skali Kelvina).
Jak to już wyjaśniałem Kaesjotowi, zmierzyć można tylko wydajność i w ograniczonym zakresie jakość pracy nisko wykwalifikowanego robotnika wykonującego powtarzalne czynności, np. na taśmie produkcyjnej – wtedy odsetek braków jest miarą jakości jego pracy, a wykonany procent normy – miarą jej ilości. Ale praca nauczyciela jest tak złożona, a jej efekty tak zależne od uczniów, ich inteligencji, pracowitości i chęci do współpracy z nauczycielem oraz od organizacji pracy w szkole i od atmosfery w niej panującej (co z kolei zależy przecież od przełożonych nauczyciela a nie od niego samego), że w praktyce nie da się obiektywnie zmierzyć jakości pracy nauczyciela, gdyż po prostu nie mamy, nigdy nie mieliśmy i nigdy nie będziemy mieć do wykonania tego pomiaru żadnego obiektywnie działającego „jakościomierza” ani też jednostek, w których można by tę jakość mierzyć – nie tylko kardynalnie, czyli w jakichś hipotecznych jednostkach jakości („jakach”?), ale nawet i porządkowo, czyli że nie da się obiektywnie „ustawić” nauczycieli według jakości ich pracy i na tej podstawie przyznawać im podwyżki, awanse etc.
@JohnKowalsky
A czytałeś o EWD??? Tak jesteś zajęty odpowiedziami na wyimaginowane przez siebie wersje cudzych wypowiedzi, że niekoniecznie odpowiadasz na te realne. BTW – być może nie da się jakości (ty uważasz, że generalnie!) zmierzyć w sposób IDEALNY, ale jakoś trzeba decyzje choćby kadrowe (kogo przyjąć, awansować, nagrodzić, a kogo ukarać, zwolnić etc.)podejmować – w oparciu o widzimisię urzędasów???
To nie fair. Nie od dziś wiadomo, że zarobki nauczycieli są niskie. Skoro tak, to dlaczego podpisujecie umowy? Za PRL-u przynajmniej postępowaliście uczciwie: wiedzieliście, że mało płacą, więc nie szliście do szkół. Władza musiała rozwiązać problem i rozwiązała (np. domy nauczycielskie, Karta Nauczyciela itd.).
Zaznaczam, że powinniście zarabiać tyle, ile obiecał Handke (2 000 euro w przeliczeniu).
@ontario
A jesteś pewien, że władzy obecnej (POPiS) naprawdę zależy na rozwiązaniu problemu??? 😉 Oni by najchętniej wszyscy dzieci posłali do prywatnych szkół bo taniej i problemów władza nie ma wtedy tylko właściciel …. 😉
belferxxx
30 listopada o godz. 17:29 258341
Zaskoczyłeś mnie tym pytaniem… Dlaczego? Dlatego, że iż bowiem cały ten POPiS do korowcy, solidarnościowcy, którzy bardzo dużo pomogli nauczycielom nie tylko, jeśli chodzi o zarobki. To spadkobiercy Kuronia, Samsonowicza…
Nie widzę u nich chęci prywatyzowania szkół, przeciwnie.
W każdym bądź razie: nauczycielstwo wiedziało, co podpisuje, jakie umowy zawiera i na jakich warunkach: bardzo niskie zarobki. Przypuszczam, że gdyby się nie godziło na te warunki, problem już dawno byłby rozwiązany. Dlatego mówię, że to nie fair.
Belferxxx 30 listopada o godz. 15:12 258339
Ja wiem, ze jakości nie da sie zmierzyć, ale ty nie chcesz tego przyjąć do wiadomości. Jest to więc nie mój, a tylko twój problem. Poza tym, to błędny pomiar jest z reguły jeszcze gorszy niż jego brak, np. jeśli nie znam prędkości samochodu, który prowadzę, to zwalniam i obserwuję uważnie drogę przede mną, ale jeśli szybkościomierz pokazuje mi, że jadę z szybkością 50 km/h, gdy moja prawdziwa szybkość wynosi dwa razy tyle, to nie tylko że narażam się na utratę prawa jazdy, ale także jestem ma „najlepszej” drodze do spowodowania poważnego wypadku. Natomiast decyzje kadrowe są, były i będą arbitralne, oparte o „widzimisię” decydentów i nic na to nie poradzisz.
Przecież do wyliczenia owych EWD (Edukacyjnej Wartości Dodanej) czyli ewaluacyjnych wskaźników egzaminacyjnych wykorzystywane są dane egzaminacyjne, które są obarczone ogromnym błędem wynikającym z ich arbitralności, szczególnie zaś dla przedmiotów humanistycznych. Ponadto, to w procesie skalowania każdego zadania szacowane są dwa parametry: trudność zadania i moc różnicująca (dyskryminacja), a te parametry są przecież określone arbitralnie. Dalej – jeśli chodzi o parametry rozkładu, to jako założona wartość średnia arbitralnie zostało wybrane 100, a jako założona wartość odchylenia standardowego arbitralnie wybrano 15 oraz arbitralnie postanowiono, że wskaźniki EWD mają średnią wartość równą 0 a kluczowy parametr czyli trudność (bk) jest przecież nadawany arbitralnie, podobnie jak arbitralnie wprowadzono do tego wskaźnika tzw. wagę wiejską, która ma w teorii brać pod uwagę wyższe koszty utrzymania szkół na terenach wiejskich, ale traktuje identycznie np. bogate i gęsto zaludnione wiejskie gminy podmiejskie (np. w bezpośrednim sąsiedztwie Warszawy) i bardzo rzadko zasiedlone gminy w Bieszczadach czy na Suwalszczyźnie. Administracyjną wagę wiejską zastępuje się więc w niektórych wyliczeniach EWD arbitralnie wybranymi wagami dla gęstości zaludnienia: poniżej 30 os./km kw. – waga 0,55, 30–88 os./km kw. – waga 0,51, 80–130 os./km kw. – waga 0,46, 130–300 os./km kw. – waga 0,38, 300–675 os./km kw. – waga 0,23, 675–1200 os./km kw. – waga 0,13.
Cała ta metoda wyliczania owego EWD jest więc typowa metodą pseudonaukową, polegająca na „ubraniu” z definicji nienaukowej, arbitralnej formuły w pseudonaukową szatę pseudo-matematyczną (pseudo-statystyczną).
Wiecej tu: Tomasz Żółtak „Statystyczne modelowanie wskaźników Edukacyjnej Wartości Dodanej” Warszawa: Instytut Badań Edukacyjnych, 2015, przy czym uprzedzam, że to jest typowy wręcz pseudonaukowy bełkot, z nauką nic właściwie niemający wspólnego.
Ontario 30 listopada o godz. 17:18 258340
Zgoda – zarobki nauczycieli są w Polsce relatywnie niskie. Ale praca w szkole, pod dachem, w ciepełku, z licznymi przerwami na kawusię i pogaduszki, jest relatywnie lekka. Na budowie czy w kopalni a nawet w magazynie Amazona zarobi się na pewno więcej, ale ryzykując zdrowiem a nawet i życiem.
Belferxxx 30 listopada o godz. 17:29 258341
A dlaczego szkoły mają być państwowe, a nie prywatne, przy czym rodzice otrzymywaliby od państwa, za swoje podatki, bony edukacyjne, pokrywające w 100% koszta edukacji? W ten sposób byłby możliwy wybór szkoły przez rodziców i tym samym prawdziwie obiektywna ocena jakości ich nauczania.
@JohnKowalsky
Gdzie ta kawusia? A przerwa jest dla ucznia – nauczyciel dyżuruje, przyjmuje rodziców, ustawia coś pod kolejną lekcję, zmienia salę, odnosi i przynosi dziennik(laptopa, jeśli elektroniczny) itp. itd. I PONOSI ODPOWIEDZIALNOŚĆ za życie i zdrowie … 🙁 To NIE JEST praca biurowa czy wykładowcy WSGnG … 😉
JohnKowalsky
Wszystko zależy jaka jest WYMAGANA DOKŁADNOŚĆ.
W budowie maszyn norma przewiduje 18 klas dokładności.
Np. wymiar 100 mm w 3 klasie dokładności ma pole tolerancji wynoszące 6 mikronów (mikron = 1/1 000 milimetra) a w 13 klasie już 540 mikronów czyli 90 razy większe.
Zauważ, że jest to odpowiednio 0,006% wymiaru nominalnego w kl.3 a 0,54% w kl. 13.
Chcesz aby wyniki nauczania były mierzona z taką precyzją ?
Nie wystarczy +/-5% ?
Odnośnie szkół prywatnych zamiast państwowych – jakie widzisz tu zasady rekrutacji ?
JohnKowalsky
30 listopada o godz. 17:52 258344
Nie ma porównania: wyuczyć, wychować bobaska to jednak totalnie co innego, niż zbudować chałupę, czy sprzedawać gacie.
Belferxxx 30 listopada o godz. 18:35 258346
Kawusia jest w pokoju nauczycielskim. I nikt ci nie broni zdobyć kwalifikacji do pracy w WSGnG. Gastronoma jest zresztą poważną dziedziną nauki stosowanej, uprawianej np. na Wydziale Nauk Żywności SGGW w Warszawie. Bez literatury czy filozofii da się bowiem żyć długo i szczęśliwie, ale bez jedzenia to raczej nie.
Kaesjot 30 listopada o godz. 18:40 258347
1. Wymiary fizyczne (rozmiary, masa etc.), czas, prędkość, przyspieszenie etc. mogą być zmierzone obiektywnie i problemem jest tu tylko ich dokładność, ale jakości nie da sie przecież nijak zmierzać obiektywnie.
2. Co do szkół, to jeśli byłoby więcej chętnych niż miejsc, to pierwszeństwo w przypadku szkół podstawowych miały by dzieci zamieszkałe w jej pobliżu, a dla szkol wyższego szczebla trzeba by przeprowadzić jakąś selekcję np. przez egzaminy czy też konkurs świadectw.
Ontario 30 listopada o godz. 19:55 258348
Zbudowanie nowoczesnego wieżowca czy też sprzedanie z zyskiem miliona samochodów rocznie jest zadaniem znaczne bardziej złożonym niż nauczanie w szkole podstawowej czy nawet średniej.
ontario 30 listopada o godz. 17:36 258342
To chyba była ironia?
JohnKowalsky
30 listopada o godz. 20:14 258351
Doprawdy? Ktoś jednak tych inżynierów i samochodowców wykształcił? No, ale może znasz przykład inżynierów, którzy byli analfabetami, czyli nie umieli niczego, ani pisać, ani czytać, ani liczyć…
JohnKowalsky
30 listopada o godz. 20:14 258351
Dlaczego zestawiasz sprawy nieporównywalne? Sam piszesz, że pracy nauczyciela nie można zmierzyć obiektywnie, a podajesz – dla przeciwstawienia – przykłady pracy jak najbardziej wymiernej (sprzedawca samochodów, inżynier projektujący imponujące budowle).
Z niczym i z nikim nie można zestawić pracy nauczyciela, jest ona totalnie niewymierna, leży u postaw wszystkich zajęć. Dlatego w naszym interesie, w interesie państwa leży, aby dzieci były uczone i wychowywane przez Mistrzów wyjątkowo dobrze opłacanych. Skoro zamożni gotowi są Mistrzowi zapłacić 100 zł za jedną lekcję, to chyba o czymś mówi.
Skoro np. trenerzy piłkarscy zarabiają krocie, to chyba coś to mówi…
JohnKowalsky
30 listopada o godz. 20:09
Powtórzę jeszcze raz definicję jakości.
Jest to zespół cech i ich własciwości określających ich zdolność do spełnienia WYMAGAŃ klienta.
Czyli rzecz podstawowa – WYMAGANIA MUSZĄ BYĆ OKREŚLONE przez KLIENTA.
A kto jest Klientem systemu edukacji i czym, w tym układzie ten system jest ?
KLIENTEM jest społeczeństwo i szeroko pojęta gospodarka oczekujące od DOSTAWCY czyli systemu edukacji „towaru” o właściwościach ( zróżnicowanych ) i strukturze ilościowej w poszczególnych grupach stosownie do potrzeb. I to Klient właśnie powinien to określić
U nas niestety – Klient tego nie potrafi ( albo nie chce ) a Dostawca nie ma zamiaru tego się dowiedzieć anie dostosować. To tak jakby kuchmistrz w restauracji gotował to co mu najłatwiej zrobić a nie to, czego różni klienci pragną.
Albo też nie mogą się w tym temacie spotkać i uzgodnić.
I tu jest rola ministerstwa, choć ja osobiście zaczepiłbym to na szczeblu powiatów i województw
Tego oczywiście nie mierzy się wielkościami fizycznymi lecz jest możliwa ocena STOPNIA SPEŁNIENIA tych wymagań bo tak naprawdę o to chodzi a nie o „dane do sprawozdań”.
@ontario
Mylisz się – mistrzowi zamożni byli skłonni zapłacić 100 zł za godzinę 20 lat temu!!! Dziś to dużo, dużo więcej, choć nie zawsze nawet jest to mistrz … 😉
@JohnKowalsky
Widzisz, głupia sprawa, ale praca w WSGnG jakoś mnie nie kręci- nie to towarzystwo intelektualne. Wolę uczyć osoby, które później trafiają do uczelni z „ligi bluszczowej” czy Oxbridge albo Imperial College, LSE czy Ecole Politechnique … Moi uczniowie raczej nie pchną kolegi nożem albo nie skopią po pijaku staruszka. Ale w przeciętnych podstawówkach, gimnazjach czy szkołach średnich trzeba mieć oczy dookoła głowy … 😉
Odporowadzałam kiedyś wnuka na trening w szkole. Godzinę na niego oczekiwałam, więc często zagadałyśmy z woźną, która wieczorem sprzątała szkołę. Trzeba przyznać, że taki tam był porządek, że żal było stąpać po podłodze. Dobrze nam sie rozmawiało i wtedy pokazała mi regulamin jej pracy p\sporządzony przez dyrektora. Byłam w szoku. Nie odtworzę z pamięci, bo trochę minęło, skojarzyło to mi się, że stosunkiem białych Amerykanek do swoich służących w dawych czasach. Za tę parę groszy miały zabronione skorzystania z krzesła przez 8 godzin, powinny znosić każdą zaczepkę, każdą obelgę ze strony uczniów. Żadnyc skarg, a właściwie żadnych praw.
belferxxx
30 listopada o godz. 21:36 258356
Cóż, nie uczę, więc nie wiem, ale dziękuję za informację, wzmacniasz mój argument.
anastazja
30 listopada o godz. 21:54 258358
Może się mylę, ale ta grupa nie ma swoich związków zawodowych. Nie wiem, czy mogą należeć do ZNP.
Tak, tak. Jak Rzeczpospolita Rzeczpospolitą, niezależnie od jej numeracji, ‚spada moralność nauczycieli’, ‚upada służba zdrowia’, a rolnicy ‚wyrzynają stado podstawowe’.
Turpin 30 listopada o godz. 22:27 258361
Tylko wtedy, kiedy rządzą u nas obcy, np. ambasadorzy Ju-Es-Ej.
Ontario
30 listopada o godz. 20:21 258353
Tak, tych inżynierów, menadżerów i marketingowców ktoś wykształcił, w tym też i ja, który prowadziłem w Polsce i zagranicą zajęcia na studiach inżynierskich, ekonomicznych i menadżerskich (ekonomia, transport, zarządzanie).
30 listopada o godz. 20:38 258354
Zgadzamy się więc, że pracy nauczyciela nie można zmierzyć obiektywnie, podobnie jak pracy inżyniera – projektanta czy też szefa wielkiego koncernu motoryzacyjnego, jako że np. imponujący most może się po latach zawalić z powodu rażącego, ale niedostrzeżonego w porę błędu w konstrukcji. Podobnie nie jest sztuką sprzedać całość produkcji firmy w danym roku, zaniedbując jednak tym samym rozwój firmy i doprowadzając ją swoją krótkowzroczną polityką do bankructwa. Jak więc widzisz, żadnej pracy wysoko wykwalifikowanej nie da się obiektywnie ocenić – ani ilościowo, a tym bardziej jakościowo – ani nauczyciela, ani inżyniera – projektanta ani też szefa wielkiej firmy.
I zgoda – dobry nauczyciel czy trener zasługuje na bardzo dobrą zapłatę, ale tylko pod warunkiem, że korzystający z jego usług ma możliwość wolnego wyboru owego nauczyciela czy trenera, tak jak np. nasi skoczkowie narciarscy mieli możliwość wybrania dla siebie Stefana Horngachera.
Kaesjot 30 listopada o godz. 21:20 258355
Zgoda, że jakość jest ogólnie „rzecz” biorąc zespołem cech i ich właściwości określających zdolność wyrobu bądź usługi do spełnienia WYMAGAŃ klienta i że owe WYMAGANIA MUSZĄ BYĆ OKREŚLONE przez KLIENTA i że tylko ten, kto jest Klientem systemu edukacji, może ocenić jego jakość, a nie ów system edukacji „sam z siebie”. Ponieważ KLIENTEM systemu edukacji narodowej jest społeczeństwo i szeroko pojęta gospodarka oczekujące od DOSTAWCY czyli od systemu edukacji narodowej „towaru” o odpowiednich właściwościach i strukturze, to ów Klient określa swoje wymogi jakościowe.
Zgoda – Klient często tego nie potrafi albo nie chce i to praktycznie wszędzie – od Australii po Zimbabwe, a Dostawca zbyt często nie ma zamiaru tego się dowiedzieć i że to jest tak jakby kuchmistrz w restauracji gotował to co mu najłatwiej zrobić a nie to, czego różni klienci pragną zjeść.
I zgoda, że tu jest rola ministerstwa, ale ja osobiście NIE zaczepiłbym tego na szczeblu powiatów i województw, gdyż edukacja jest zbyt ważna aby ja powierzyć wojewodom i starostom, o wójtach i sołtysach już nie wspominając.
I na koniec – oczywiście że jakości edukacji nie da się zmierzyć wielkościami fizycznymi. Możliwa jest więc tylko na 100% ARBITRALNA ocena STOPNIA SPEŁNIENIA tych wymagań bo tak naprawdę o to tu chodzi a nie o jakieś „dane do sprawozdań”.
Pozdrawiam,
LK
Belferxxx 30 listopada o godz. 21:42 258357
Wolisz więc Acan wbijać małoletnim matołom wiedzę do odpornych na nie głów. Nie oszukujmy się też, że z polskich szkol pochodzą studenci uczelni z „ligi bluszczowej” czy Oxbridge albo Imperial College, LSE czy też École Polytechnique, gdyż aby tam się dostać, to trzeba, z nielicznymi wyjątkami, które potwierdzają regułę, skończyć ekskluzywne, prywatne zachodnie szkoły średnie typu Eton czy Harrow.
Pracowałem zaś w Polsce w owych, tak przez Ciebie pogardzanych, WSGnG i zapewniam, że moi studenci też nigdy nie pchnęli kolegi nożem i nigdy nie skopali po pijaku staruszka.
Ontario 30 listopada o godz. 22:14 25836
Mogą i powinni założyć swój własny związek zawodowy. ZNP czy Solidarność na pewno im nie pomoże a zaszkodzić może z pewnością niemalże 100%.
Anastazja 30 listopada o godz. 21:54 258358
To się nazywa REALNY KAPITALIZM i o to podobno Polacy walczyli w latach 1980-tych, a więc mają dziś dokładnie to, co chcieli mieć i w związku z tym pretensje mogą mieć tylko i wyłącznie do samych siebie. Ja już w roku 1981 zorientowałem się, że te różne KOR-y czy też inne NSZZ-y są tylko agenturami zachodnich wywiadów i że nie chodzi im wcale o dobro Polski i Polaków, a tylko o partykularne interesy wielkiego, zachodniego kapitału. Wyjechałem więc tam, gdzie ów wielki zachodni kapitał ma swoje siedziby, czyli na tzw. Zachód – w moim przypadku na Daleki, Antypodziański Wschód, ale przecież przez Zachód nie rozumiemy tu pojęcia geograficznego, a tylko ekonomiczno-polityczne.
@JohnKowalsky
Głupia sprawa, ale akurat wśród moich uczniów jest 4 absolwentów Harvardu, w tym 2 doktorów, 3 absolwentów Caltechu, ….. z USA oraz jakichś 50 minimum absolwentów Oxbridge, o innych topowych uczelniach UK typu LSE czy Imperial College nie wspominając. Grunt to być we właściwym czasie we właściwym miejscu … 😉
@belferxxx
1 grudnia o godz. 8:51 258374
Odnosi się wrażenie żeś taki dzisiejszy Arystoteles, jak ktoś powiedział ,że skupiał w sobie wiedzę kilku dzisiejszych topowych uczelni świata w jednym, co to nauczał samego Aleksandra zw.Wielkim. Zdaje się ,że dziś na uczelniach, nawet w Polsce, nie ma jednoosobowego nauczania wszystkich przedmiotów, i jeśli są takowi, a którymi aż z takim przekąsem się chwalisz, i słusznie, to odbierali wiedzę od wielu nauczycieli. To też inni nauczyciele mają powody do dumy. Czekamy na wypływ osiągnięć (patentów, innowacji, wynalazków tudzież odkryć) pod polsko brzmiącymi nazwiskami. Czekamy na takich, co popchną naukę do przodu. A może są już tacy?
Grunt to zdrowie.
Optymatyk 1 grudnia o godz. 9:18 258375
Jak to już pisałem, od roku 1989 „dzięki” Balcerowiczowi i sce nie ma już w Polsce polskiego przemysłu, a więc nie ma też ani polskiej myśli technicznej ani też polskiej nauki w zrozumieniu „science” czyli nauki ścisłe i techniczne, a młodzi Polacy masowo wyjeżdżają z Polski po roku 1989 (a szczególnie po roku 2004) z powodu w/w likwidacji przez Balcerowicza i skę polskiego przemysłu, polskiej myśli technicznej i polskiej nauki, a więc z powodu masowego bezrobocia, niskich płac i de facto braku zasiłków dla bezrobotnych. A tego się łatwo odkręcić nie da, szczególnie będąc skrępowanymi gorsetem unijnych, natowskich i watykańskich regulacji. Zacząć więc trzeba od odzyskania przez Polskę niepodległości. Rok 2018 byłby dobrą ku temu okazją…
Belferxxx 1 grudnia o godz. 8:51 258374
Nazwiska proszę, jako że ja też mogę napisać na tym blogu, chowając się za anonimowym nickiem, że mam Nobla z fizyki, chemii i ekonomii. Poza tym, to dyplom Harvardu, Caltechu, Oxbridge, LSE czy Imperial College też można kupić (np. syn Kadafiego), a w mojej karierze naukowej i biznesowej zetknąłem się z dziesiątkami absolwentów w/w uczelni i im podobnych, np. MIT, którzy poza dyplomem nic sobą nie reprezentowali.
@Optymatyk, Johnny
„Moi” byli uczniowie skończyli/kończą kierunki ścisłe i zmatematyzowane ekonomiczne, czyli w „mojej działce”. W samym UK jest już … 50 tys. polskich studentów. W tym wielu po szkołach z pierwszej polskiej 10 i tych z IB w Oxbridge&Co. W USA też studiuje/studiowało po roku mniej więcej 2004 bardzo wielu absolwentów tych szkół i oni oczywiście uniwersytetu stanowego Florydy i podobnych nie wybierają … 😉
JohnKowalsky
1 grudnia o godz. 9:34
No i co z tego ?
Co to ma wspólnego z @belferxxx?
Jesteś „stary brynkot”
Kiedyś moja najmłodsza wraz ze swym chłopakiem wzięła się za odmalowanie swoich pokoi. Żona wróciła z pracy, spojrzała krytycznym wzrokiem i zaczęła – tu niedomalowane, tam nierówno, tam plamy itp…
Istotny był też ton, jakim to wypowiadała.
Wkurzyłem się i mówię – zamknij się ! Doceń to , że sama się za to wzięła a że po raz pierwszy więc nie za ładnie to wyszło – za każdym kolejnym malowaniem będzie coraz lepiej.
Teraz widzisz jaki jestem wyrozumiały ….
300 najlepszych w Polsce młodych informatyków! Lista czołowych szkół na niej (a i nauczycieli w tle) jest niesłychanie stabilna:
https://oi.edu.pl/l/26oi_1etap_wyniki/?fbclid=IwAR2bPSzSc_IH_8K2bdj7xfP3jPFWcqTgNlk13yBVjcFPC9f2Tz7eK2R30p8
belferxxx
1 grudnia o godz. 12:19
Możesz wyjaśnić, co znaczą te „klu”, „nie” i następne?
Co to „suma ” to wiem.
Przykre dla mnie jest to, iż jest tylko dwóch z Wielkopolski i to w III-ciej setce.
Kaesjot 1 grudnia o godz. 10:53 258382
O co ci chodzi? Możesz być mniej tajemniczy?
Pozdrawiam,
LK
Belferxxx 1 grudnia o godz. 12:19 258385
Te listy 300 najlepszych w Polsce młodych informatyków są na 100% arbitralne, a więc są one tyle warte, co papier na którym są one wydrukowane. Gdzie są polskie firmy informatyczne typu IBM, Apple czy Microsoft? Gdzie są polscy producenci mikroprocesorów? Gdzie są polskie komputery kwantowe? Itp. Itd.
JohnKowalsky
1 grudnia o godz. 13:11
O to, iż zarzucasz koniowi, że nie dorównuje słoniowi.
Rocznie w dziedzinach nauki przyznaje się nagrody Nobla ok. 10 naukowcom a rodzi się ponad 100 mln ludzi czyli szansa zostania laureatem Nobla jest mniejsza niż 1/10 000 000 – trochę wyższa niż trafienia szóstki w Lotto ale masz ją tylko raz do roku a w Lotto 3 razy w tygodniu.
To co robi @Belferxxx to zaledwie mały odcinek na drodze do Nobla a swoją pracę wykonuje dobrze więc nie bądź taki jak „moja” bo ona mimo tego ma wiele innych zalet.
Belferxxx
1 grudnia o godz. 10:43 258381
1. Bądź proszę konkretny, podaj nazwiska tych osób, szkoły jakie oni ukończyli pod twoim światłym przewodnictwem i co oni teraz robią. Poza tym, to cała ekonomia matematyczna okazała się jednym wielkim oszustwem, jako że nawet Nobliści nie przewidzieli kryzysu z roku 2008, gdyż co z tego, że udoskonalili oni swoje metody matematyczne, skoro zastosowali je do błędnego z definicji, neoklasycznego modelu, wykluczającego z definicji nadmiar produkcji i bezrobocie. To jest tak, jakby stosować nowoczesne metody matematyczne do błędnego, geocentrycznego modelu świata i dziwić się, że pomimo tego, że są one tak dopracowane, to dają błędne wyniki, jako iż obowiązuje przecież reguła „gigo”, czyli że jeśli dasz śmieci na wejściu to na wyjściu też otrzymasz śmieci, niezależnie jak skomplikowanym modelem matematycznym się posłużysz.
2. Co z tego, że w samym UK jest już te około 50 tys. polskich studentów, skoro ponad 90% z nich studiuje w dawnych „politechnikach”, czyli dawnych pomaturalnych technikach, które za nierządów pani Thatcher przemianowano na uniwersytety, czyli tamtejsze WSGnG. Znów podajesz bezsensowne ilościowe wskaźniki, które tak samo traktują doktoranta na Oxbridge i studenta pierwszego roku Bucks New University, uznanego przez „The Guardian” za najgorszą wyższą uczelnię w UK, obok „uniwersytetów” takich jak np. London Met, Cumbria i York St John (http://www.thenationalstudent.com/National/2018-06-26/this_is_the_worst_university_in_the_uk_according_to_the_guardian.html).
3. Zrozum też, że w UK liczy się tylko Oxbridge, najstarsze uniwersytety szkockie takie jak np. University of Stirling, Heriot-Watt University, University of Dundee, University of Strathclyde, University of Aberdeen a szczegolnie University of St Andrews, University of Glasgow i University of Edinburgh oraz tzw. Red Brick Universities, czyli np. University of Birmingham, University of Bristol, University of Leeds, University of Liverpool, University of Manchester, University of Sheffield, University of Reading, University of Nottingham i Newcastle University. Reszta, to są na ogół tamtejsze WSGnG, często jeszcze gorsze niż ich polskie odpowiedniki.
Kaesjot 1 grudnia o godz. 13:32 258390
1. Indywidualne nagrody Nobla dano temu straciły sens, skoro w naukach ścisłych odkrycia wymagają teraz zespołów złożonych z tysięcy osób (patrz niżej p. 3), a Noble pokojowe czy też literackie są przecież na 100% uznaniowe i polityczne, a więc bezwartościowe.
2. I wcale nie jestem pewien, że Belfer z iksami robi dobrą robotę – jedyne co wiem to jest to, że potrafi się on doskonale reklamować ale unika on konkretów jak Diabeł świeconej wody, a więc to jest takie gadanie sprzedawcy używanych samochodów. Poza tym, to ma on bardzo marne wykształcenie i relatywnie niską inteligencję, jako że bezkrytycznie posługuje się on wskaźnikami typu EWD (Edukacyjnej Wartości Dodanej) czyli ewaluacyjnych wskaźników egzaminacyjnych, mimo że nie ma on pojęcia o ich formule, która jest przecież z definicji błędna, opierająca się na arbitralnie wybranych wagach i współczynnikach. To jest tak, jakby Einstein w swej słynnej formule E=m*c**2 wybrał arbitralną wartość dla „c”, np. 100 tys. km/godzinę.
3. Przypominam ci też to, co już pisałem, czyli to, że nagrody Nobla w fizyce czy chemii albo medycynie powinny być obecnie przyznawane zespołom, a nie poszczególnym naukowcom. Na przykład artykuł na temat prawdopodobnego wykrycia w CERN tzw. bozonu Higgsa czy też czegoś do tego bozonu podobnego (a dzięki któremu cząstki z których zbudowana jest materia, czyli kwarki i leptony, posiadają masę) miał ponad 5 tysięcy autorów, ale Nobla za ten bozon dostało tylko 2 fizyków: Peter Higgs i Francois Englert. Co więcej, to obecnie przeważa pogląd, że to co wykryto w CERN to niekoniecznie musi być ten sam bozon, który został przewidziany przez Higgsa, a tylko coś do niego podobnego, np. jeden z wielu bozonów tego typu, jako iż dotychczasowe wyniki nie dają pewności, czy to co podobno wykryto w CERN przy pomocy manipulacji metodami statystycznymi to są na pewno ślady bozonu Higgsa z tzw. modelu standardowego, czy też raczej np. najlżejsza cząstka Higgsa z kilku możliwie istniejących a opisywanych przez szerszy model niż standardowy (np. supersymetryczny), ale aby to stwierdzić, to potrzebne będzie znacznie więcej obserwacji rozpadu tegoż bozonu, co z kolei najprawdopodobniej wymagać będzie znaczne większych energii niż te dostępne obecnie w CERN (dokładniej w LHC) i generalnie na naszej planecie.
Pozdrawiam,
LK
JohnKowalsky
1 grudnia o godz. 13:13
A co konia obchodzi, że się wóz przewrócił ?
Chyba Tobie nie potrzeba tłumaczyć różnicy między wymaganiami dotyczącymi konstruktorów, technologów, wykonawców, serwisantów a na końcu zwykłych użytkowników.
Kaesjot 1 grudnia o godz. 14:10 258393
Obchodzi, bowiem koń może się wtedy też przewrócić i złamać nogę, a to dla konia oznacz w praktyce koniec. Patrz systemowo i holistycznie, a nie jak ci straszni mieszczanie z wiersza Tuwima, którzy „patrząc – widzą wszystko oddzielnie; Że dom… że Stasiek… że koń… że drzewo…”
Pozdrawiam!
JohnKowalsky
1 grudnia o godz. 14:00
„Poza tym, to ma on bardzo marne wykształcenie i relatywnie niską inteligencję, jako że bezkrytycznie posługuje się on wskaźnikami typu EWD (Edukacyjnej Wartości Dodanej) ”
Przecież @Belferxxx WYRAŹNIE napisał, że EWD to dobra idea ale „sknocone wykonanie”.
Proszę Cię – pohamuj, bo zniszczysz ten blog.
JohnKowalsky
1 grudnia o godz. 14:16
A co koń może zrobić, by temu zapobiec albo jak mu się ten wóz już przewróci ???
Kaesjot
Generalnie, to Belfer z iksami jest niewiarygodny, jako że nikt o zdrowych zmysłach nie wybiera szkoły średniej, jeśli mógłby pracować na uczelni wyższej a więc otrzymywać większe pieniądze za znacznie mniej godzin zajęć. Oczywiście, Belfer z iksami nie ma kwalifikacji do pracy, nawet tylko dydaktycznej, na wyższej uczelni, ale nie chce się on przyznać do tego, a więc jest on mało wiarygodnym i nieuczciwym z definicji dyskutantem.
Kaesjot 1 grudnia o godz. 14:21 258397
Mądry koń to uciekłby ze stajni na wolność. 😉
Kaesjot 1 grudnia o godz. 14:17 258396
Zrozum proszę, że EWD jest oparty na arbitralnych wagach i wskaźnikach, a więc nie może być to dobra idea! Widzę, że idziesz w zaparte, aby tylko twoje było na wierzchu. Przemyśl to proszę.
LK
@kaesjot
Te klu etc. to początki nazw poszczególnych zadań(zamiast numerów), a pod nimi punktacja…
belferxxx 1 grudnia o godz. 15:09 258403
Punktacja oczywiście na 100% arbitralna…
@JohnnyKowalsky
Kłopot z tobą polega na tym, że wydaje ci się, ale tylko wydaje, że jesteś bogiem, boską mądrość posiadłeś i wszystko, co ci się wydaje, jest szczerą prawdą. Pewnie często tak jest, ale mimo to na wszystkim(!) się nie znasz. I to zrujnowało twoją nieźle się zapowiadającą karierę zdolnego studenta ze studiami w Monash University – otoczenie nijak się z twoimi betonowymi przekonaniami nie chciało zgadzać, a „Nec Hercules …. ” Zdaje się, że jesteś typowym aspergerowcem – miałem ze sporą ich grupą do czynienia … 😉
Co do reszty – jestem tu anonimowo, więc przypisywanie sobie nieistniejących zasług niczemu nie służy. Ja wiem, że 99% dla mieszkańców USA Harvard, Caltech czy Yale brzmią jak bajka. Ale do liceów z pierwszej 10-20 w Polsce chodzą ludzie, którzy są najzdolniejsi w 38-milionowym europejskim kraju z tradycjami ścisłymi i przyrodniczymi – to oni zdobywają dla Polski te 20-30 medali międzynarodowych olimpiad rocznie, wygrywają krajowe olimpiady itd.
JohnKowalski
14:24 – rozumiem, że moja żona jest „chora na umyśle” bo 37 lat przepracowała w SP nauczyciel nauczania początkowego i terapeuta pedagogiczny.
14:26 – a tam lwy, szakale i hieny ….
14:29 – przyganiał kocioł garnkowi ….
belferxxx
1 grudnia o godz. 15:09
Tego się domyśliłem, tylko chciałem wiedzieć czego KONKRETNIE te zadania dotyczyły, gdyż są tacy , co mieli „O” za dane zadanie a także tacy, którzy mieli tam „puste”.
Kaesjot 1 grudnia o godz. 15:21 258408
Mowa była osobach mających kwalifikacje do nauczania na wyższej uczelni (venia legendi) a nie o twojej lepszej połowie.
Belferxxx 1 grudnia o godz. 15:21 258407
Nic o mnie nie wiesz. Na Monash University byłem nie studentem a doktorantem i wykładowcą (lecturer). A poza tym, to Polska po roku 1989 jest typowym krajem III świata z kompradorską gospodarką, eksporterem surowców i siły roboczej a importerem wysokiej technologii (high tech). A jeśli nie wiesz co to znaczy, to podkształć się. A te olimpiady, o których piszesz, to jest przecież tylko cyrk, niemający nic wspólnego z realnym światem biznesu i nauki.
Belferxxx 1 grudnia o godz. 15:21 258407
Zniżyłeś się do argumentum ad personam. :-(
A teraz skoki…
@kaesjot
https://sio2.mimuw.edu.pl/c/oi26-1/p/
Belferxxx 1 grudnia o godz. 17:14 258414
Toż to jest wręcz żałosne i nie ma nic wspólnego z praktyką w biznesie.
@JohnKowalsky
Wiem, że jesteś rozżalony na cały świat i wiem, że raczej w gronie noblistów czy kandydatów do Nobla nie jesteś. Ani nawet prostej belwederskiej czy choćby uczelnianej profesury nie masz. To jest udana kariera naukowa??? A uważasz się za najmądrzejszego na świecie i to w obszarach, o których NIC nie wiesz … 😉
Belferxxx 1 grudnia o godz. 19:12 258419
To ty masz delusions of grandeur a nie ja. Profesurę uczelnianą to ja zaś mam, tyle że nie w Polsce, a na tzw. Zachodzie, a poza tym, to wartości naukowca nie mierzy sie tytułami nadanymi przez funkcjonalnego analfabetę takiego jak np. L. Wałęsa. I pamiętaj, że profesura belwederska to jest przeżytek feudalno-stalinowski a więc wstyd jest się do niej przyznać poza Polską. Poza tym, to ty o niczym nie masz pojęcia, bowiem gdybyś je miał, to byś się nie kompromitował publicznie na tym blogu swoją bezdenną wręcz głupotą i dziecięcą wręcz naiwnością. 😉
Belfer z iksami
Zrozum, że jesteś niewiarygodny na tym blogu, jako iż wypisujesz tu tylko zwyczajne brednie (absurdy, androny, bajdy, banialuki, bredzenia, bzdury, duby smalone, dyrdymały, ecie-pecie, farmazony, głupoty, głupstwa, hocki-klocki, koszałki-opałki, niedorzeczności, nonsensy, paplaninę, pustosłowie etc.) oraz ćwierć-kłamstwa, pół-kłamstwa i całe kłamstwa. Przede wszystkim mylisz następstwo w czasie ze związkiem przyczynowo-skutkowym, jako iż z tego, że jeżeli w czasie „t” uczyłeś (wraz z innymi belframi) ucznia „x”, który później, czyli w czasie „t+1” dostał się na prestiżową wyższą uczelnię a jeszcze później, czyli w czasie „t+2” został np. ministrem, prezesem wielkiej spółki i/lub profesorem dobrego uniwersytetu, nie wynika przecież wcale, że to była twoja zasługa a wynikać może z tego coś wręcz przeciwnego, czyli że ta osoba „x” (twój dawny uczeń) osiągnął to wszystko MIMO TEGO, że był twoim uczniem, jako iż był on np. bardzo zdolny, bardzo pracowity i bardzo odporny psychicznie i co najważniejsze miał bardzo zamożnych i bardzo wpływowych rodziców, a więc ty, mimo swych najlepszych chęci, nie byłeś w stanie mu zaszkodzić.
Po prostu, aby stwierdzić związek przyczynowo-skutkowy, to musiałbyś przeanalizować w dłuższym okresie czasu (powiedzmy minimum jakieś 18-20 lat) dwie spore zbiorowości uczniów, każda po co najmniej kilkadziesiąt osobników, z (mniej więcej) taka samą inteligencją, pracowitością i takim samym albo bardzo podobnym pochodzeniem społecznym (klasowo-warstwowym), z których jedna nauczana byłaby w czasie „t” (minimum 4 lata) tylko i wyłącznie przez ciebie, a druga przez innych belfrów i przeanalizować ich losy w czasie „t+1” (studia – też minimum 4 lata) i „t+2” (praca zawodowa – tu co najmniej 10 lat). Inaczej, to te twoje czcze przechwałki są tylko zwyczajnymi kłamstewkami, takimi jak te pewnego znanego z literatury niemieckiego barona na „M”, przy czym ty nie tylko że nie jesteś baronem (Freiherr), to nawet nie jesteś zwyczajnym „Herr von…”. :-(Tak więc zostały ci już tylko mało kulturalne ataki ad personam, którymi udowadniasz tylko to, żeś (pół)głupek, chamuś i i drobny kłamca. Ale cóż – takich, a nie innych, mamy dziś belfrów… 🙁
Belfer z iksami
Zrozum, że jesteś niewiarygodny na tym blogu, jako iż wypisujesz tu tylko zwyczajne brednie (absurdy, androny, bajdy, banialuki, bredzenia, bzdury, duby smalone, dyrdymały, ecie-pecie, farmazony, głupoty, głupstwa, hocki-klocki, koszałki-opałki, niedorzeczności, nonsensy, paplaninę, pustosłowie etc.) oraz ćwierć-kłamstwa, pół-kłamstwa i całe kłamstwa. Przede wszystkim mylisz następstwo w czasie ze związkiem przyczynowo-skutkowym, jako iż z tego, że jeżeli w czasie „t” uczyłeś (wraz z innymi belframi) ucznia „x”, który później, czyli w czasie „t+1” dostał się na prestiżową wyższą uczelnię a jeszcze później, czyli w czasie „t+2” został np. ministrem, prezesem wielkiej spółki i/lub profesorem dobrego uniwersytetu, nie wynika przecież wcale, że to była twoja zasługa a wynikać może z tego coś wręcz przeciwnego, czyli że ta osoba „x” (twój dawny uczeń) osiągnął to wszystko MIMO TEGO, że był twoim uczniem, jako iż był on np. bardzo zdolny, bardzo pracowity i bardzo odporny psychicznie i co najważniejsze miał bardzo zamożnych i bardzo wpływowych rodziców, a więc ty, mimo swych najlepszych chęci, nie byłeś w stanie mu zaszkodzić.
Po prostu, aby stwierdzić związek przyczynowo-skutkowy, to musiałbyś przeanalizować w dłuższym okresie czasu (powiedzmy minimum jakieś 18-20 lat) dwie spore zbiorowości uczniów, każda po co najmniej kilkadziesiąt osobników, z (mniej więcej) taka samą inteligencją, pracowitością i takim samym albo bardzo podobnym pochodzeniem społecznym (klasowo-warstwowym), z których jedna nauczana byłaby w czasie „t” (minimum 4 lata) tylko i wyłącznie przez ciebie, a druga przez innych belfrów i przeanalizować ich losy w czasie „t+1” (studia – też minimum 4 lata) i „t+2” (praca zawodowa – tu co najmniej 10 lat). Inaczej, to te twoje czcze przechwałki są tylko zwyczajnymi kłamstewkami, takimi jak te pewnego znanego z literatury niemieckiego barona na „M”, przy czym ty nie tylko że nie jesteś baronem (Freiherr), to nawet nie jesteś zwyczajnym „Herr von…”. 🙁 Tak więc zostały ci już tylko mało kulturalne ataki ad personam, którymi udowadniasz tylko to, żeś (pół)głupek, chamuś i drobny kłamca. Ale cóż – takich, a nie innych, mamy dziś belfrów… :-(