Może RPO pomoże?
Dyrektorzy pracują nad regulaminami oceniania nauczycieli w swoich szkołach, a Rzecznik Praw Obywatelskich uważa, że nie powinni tego robić. Nauczyciele powinni być bowiem oceniani na podstawie wskaźników zawartych w rozporządzeniu MEN, czyli jednakowo w całym kraju (szczegóły interwencji tutaj).
Nieliczni dyrektorzy szkół z zapałałem wzięli się do pracy nad tworzeniem wewnętrznego regulaminu oceniania nauczycieli, większość robi to niechętnie, wręcz z odrazą. Prawdziwy zapał wykazują za to firmy oferujące szkolenia dla dyrektorów. Moją skrzynkę mailową zalewają oferty szkoleń, podczas których uczestnicy otrzymają gotowce (przykład tutaj) regulaminów oceniania. Tylko płacić i brać.
Adam Bodnar zwraca uwagę, że zmiany w zasadach oceniania nauczycieli budzą uzasadniony niepokój środowiska. Okaże się bowiem, że za tę samą pracę w jednej szkole dyrektor nauczyciela ozłoci, a w drugiej – wyleje na zbity pysk. Praca nauczyciela będzie kształtowana nie przez zdobycze współczesnej pedagogiki, ale przez subiektywny punkt widzenia szefa. A z szefami bywa różnie. Z ich wiedzą i umiejętnościami pedagogicznymi również.
Komentarze
RPO ma rację.
Dział Pomocy Daremnej
–
Odrobiona lekcja szkoły polskiej, w postaci gremialnego poparcia dla kuku-na-Izie i pissu wśród młodzieży ma swoją egzegezę w kolejnych wpisach Autora.
Jasno widać, że spisek na nauczycielstwo polskie knuje i uskutecznia ręka w rękę wraży kapitalista (tzw. firmy) z władzą (którą każdy rasowy fornal kontestuje, nawet, jeśli jest nią sam).
Pod czyją obronę uciec ma tak sformatowany i zakonserwowany homo-servus, co marzy o etatowym dolce vita bez ocen, a jednocześnie innym niż on sam odmawia wglądu w to, za co właśnie ci inni mu płacą?
Oczywiście, do rzecznika praw obywatelskich, tyle że jeszcze nie ma prawa do leserstwa, piss dopiero je wdraża czynem i nieodrodnymi synami szkoły polskiej – misiewiczami.
Jeśli treść i procedura ocena pracowniczych (etatów publicznych) ma być wyrazem cywilizacji, to ocenia i ustala kryteria ten, kto płaci (samorząd), a jeśli podmiotem tej pracy jest przymusowo wcielany do szkół uczeń-obywatel, to oczywiście ocenia ten, kto przymus wcielenia narzucił, w tym wypadku – państwo.
No a państwo, w tym nauczycielskie dyrektorstwo i ministerstwo mamy takie, jakie sobie wyuczyliśmy kadrą, którą dobrano według modelu fornalskiego.
Nic dziwnego, że z drugej strony marzy im się bolszewicka władza kumoterstwa, czyli oceny jedynie własne.
W tych okolicznościach przyrody jedyna pomoc lezy na zielonej trawce, a wszelka inna ma cechy daremnej.
–
Ale przecież wypłata wasza NIE zależy od tego, jak pracujecie… Każdy dostaje wedle zaszeregowania (tabeli). Nawet jeśli jakiś samorząd daje więcej nauczycielom w swojej Gminie, to i tak inni muszą wyrównać stawkę poprzez tzw. 14 pensję. Po kiego więc oceniać, skoro za tym nie idzie forsa, a powinna iść…
Był raz taki rok w gminie, że za nicnierobienie dopłaciliśmy nauczycielom kilkadziesiąt tysięcy. Moim zdaniem, słusznie (skoro jest owa tabela). Okazało się bowiem, że miejscy zarobili więcej, aby więc zatrzymać nauczycieli na wsi, trzeba im dać ową tzw. 14 pensję. Ale co napsioczyli na nauczycieli, to się w pale nie mieści…
Po moc za późno.
–
Postulaty cywilizacyjne, aby także w przestrzeni publicznej funkcjonowała profesjonalna ocena pracy powiązana z wynagrodzeniami za tę pracę, to już na gumnie polskim musztarda po obiedzie.
Jak można się przekonać od wielu lat śledząc ewolucję wpisów belferbloga, nawet najszlachetniejsze złudzeina i ideały, te cywilizacyjne pozłotka, ustępują środowiskowo i systemowo nieusuwalnej, bolszewickiej patynie homo – servusa.
To własnie przyczyna, że na pomoc tak kształconym pokoleniom jest za póżno – i zresztą to marzenia daremne.
Lepiej i sprytniej jest zainwestować w celebryctwo medialne, a jeszcze lepiej w ciotkę lub wuja w radzie sołectwa, tak uczy recydywa doświadczeń socjologicznie wrodzonych i systemowo umocowanych.
Tak karykatura edukacji osiągnęła fazę odsłony w pełnej krasie i na pewno nie jest to jej ostatnie słowo i wizerunek.
–
Odnoszę wrażenie, że poza Płynną Rzeczywistoscią, komentujący mają problem z czytaniem ze zrozumieniem, albo nie jest dla nich istotny temat, a jedynie okazja, żeby pisać w kółko to samo. Wpis dotyczy kryteriów oceniania, które powinny byc jednolite i transparentne w calym kraju dla danej grupy zawodowej (i nie jest ważne, czy mowa o nauczycielach, szewcach czy lekarzach) – RPO ma oczywiście rację.
A co do 14. pensji – pierwsze słyszę, zeby nauczyciele coś takiego dostawali. Górnicy – owszem (nawet 15. pensję) – w jej obronie niejednokrotnie palili opony i rzucali śrubami.
„…kryteria oceniania, które powinny byc jednolite i transparentne w calym kraju dla danej grupy zawodowej…”
–
Czyżby kolejne odkrycie koła graniastego w wydaniu szkoły polsiej?
Jakież to normy, wiedza czy cywilizacje stanowią o takich przeświadczeniach.
Jeszcze trudniejsze od odczytania, co się czyta, jest pisanie o tym ze zrozumieniem, najlepiej własnym aparatem… 😉
Dubois
2 sierpnia o godz. 16:28 256026
No, cóż… No, cóż… Piszesz, że komentujący mają problem z czytaniem ze zrozumieniem… Sam o sobie tak piszesz? Przecież NIE napisałem, że dostają 14, ale napisałem, że dostają tzw. 14… TZW.
Dotyczy ona nie wszystkich nauczycieli, a określonych grup np. tylko dyplomowanych. Jeśli średnia krajowa dla dyplomowanych jest wyższa niż w danej gminie, gmina ma obowiązek wyrównania, jest to tzw. 14.
Gekko
2 sierpnia o godz. 16:48 256027
Roboty będzie najmniej na pół wieku… Kryteria dla polonistów, kryteria dla matematyków, kryteria dla geografów itd. Kryteria dla młodych polonistów, kryteria dla polonistów w wieku przedemerytalnym, kryteria dla polonistów wiejskich, kryteria dla polonistów miejskich, kryteria dla polonistów kobiet, kryteria dla polonistów mężczyzn, kryteria dla polonistów żonatych, kryteria dla polonistów starych kawalerów…
@ ontario
–
Nie, nie będzie żadej roboty, bo nie o robotę pissowi chodzi, a o to, aby kazdy namiestnik pissu miał bat na każdego nauczyciela, pod pozorem „oceny”.
Poza tym, w cywilizacji ocenia się PRACĘ, a nie ZAWÓD.
Co to znaczy, nie sposób szkole polskiej ogarnąc ani pojąc, a mnie w wakacje i na blogu ani na myśl nie przyjdzie, strutym sobą samymi etatowcom na publicznym gumnie, bezowocnie i daremnie tłumaczyć.
Zresztą, w tym i wszystkich niemal innych wpisach bloga nie chodzi o zrozumienie czy porozumienie, a o skargi mentalnych fornali, że im się należy, a zęby panie, wybili, wybili…
Z Mrożkiem się nie dyskutuje, tylko smakuje śmiechem przez łzy… 🙂
@Gospodarz
MEN zrobił fatalnego gniota, a odpowiedzialność (diabeł tkwi w szczegółach!) chce przerzucić na dyrektorów i rady pedagogiczne. Ale szkoła szkole nierówna i miejsce(rola!) nauczyciela w gronie pedagogicznym też. Dlatego tak miła centrali(!) ZNP(bo zwiększa jej władzę i wpływy!), a proponowana przez RPO totalna urawniłowka jest leczeniem dżumy cholerą. Oba rozwiązania, generując gigantyczną papierologię, nic pozytywnego do kwestii oceny nauczyciela nie wniosą.RPO nie zna się ani na edukacji ani na zarządzaniu wielkimi strukturami. Oceniać nauczycieli powinien SWOBODNIE dyrektor, pod warunkiem że będzie zależny(pozytywnie i negatywnie)za mierzone możliwie wszechstronnie EFEKTY pracy swojej szkoły!!!
@ Gospodarz
Cyt.: ” […] zdobycze współczesnej pedagogiki”
Zakładam, że taka zdobycz to osiągnięcie ostatniego dziesięciolecia, ewentualnie z ostatnich 20 lat. Ze względów czysto zawodowych to sformułowanie b. mnie zainteresowało: czy rzeczywiście istnieją takie np. trzy zdobycze współczesnej pedagogiki, albo chociaż jedna?
Sama ocena pracy to kwestia przyjętego paradygmatu: jako szef decyduję, że ktoś do mojego zespołu się nadaje lub nie. Tak funkcjonują wszystkie małe zespoły. Gdy struktury się komplikują (średnie i duże firmy, nie wspominając o korporacjach) w sposób naturalny pojawia się konieczność parametryzacji dla celów porównawczych – stąd również potrzeba oceny pracowników. Rozkochani w statystykach Amerykanie pokazują na wielu polach przydatność tego narzędzia, a sami postrzegają swój system edukacji elementarnej jako kiepski ( b. wysoki i wysoki poziom szkół prywatnych i tych publicznych, które usytuowane są w bogatych enklawach, ale nie wiem jaki to procent. Natomiast ze wszystkich znanych mi relacji wyłania się niska ocena tego systemu). W Polsce jest to formalizm, który raczej ma ułatwiać zmuszanie do realizacji pewnych mniej lubianych przedsięwzięć czy też wręcz pozbywania się nauczyciela, niż podnosić poziom edukacji. Stąd ocena jest raczej po uważaniu, bo inna być nie może właśnie z uwagi na parametry oceniania.
@Krzysztof Cywiński
10/10
Ocena szkoły jest prosta. Jest więcej kandydatów niż miejsc , to szkoła jest dobra. Ale to nie dotyczy szkół podstawowych lub gimnazjów rejonowych, gdzie nikt nie ma wpływu na skład osobowy klasy. Najczęściej w jednej klasie wymieszane są dzieci dobre ze słabymi i tymi z dysfunkcjami. Taka mieszanka sprawia, że nie ma żadnego znaczenia jaki nauczyciel uczy. Dobry czy słaby – na jedno wychodzi. Po co zatem ocena nauczyciela ?
Przecież nie ma ona wpływu na to co z tak wymieszanymi dziećmi osiągniemy. Rezultat zawsze jest ten sam – słabo. Przerabiam to już ponad 30 lat i nikt mi nie powie, że tak nie jest. Gdyby ten problem inaczej rozwiązać, to wreszcie coś by się w edukacji ruszyło, a to jaki nauczyciel uczy miałoby sens. I ocena nauczyciela też. Problemu tego nie mają szkoły, gdzie jest selekcja – najczęściej średnie. Tam dobry nauczyciel ma duże znaczenie.
Ujednolicenie oceny ma sens wtedy, gdy będą ujednolicone warunki i materiały. A uczeń takim materiałem jest. Inne są oczekiwania dla mebli marki Dykta, a inne dla marki Heban. Każdy odrobinę ogarnięty wie, że meble Dykta są gorsze bo materiał kipeskiej jakości, nikt nie narzeka za cenę mebli Heban, bo wie ile takie cudeńko kosztuje. Nikt z choć z jedną komórką mózgową nie ma pretensji do Dykty, że meble mają 6 miesięcy gwarancji, a padają max po dwóch. Do tego wiadomo, że inna jest linia produkcyjna dla dykty, inna dla hebanu. W polskiej szkole nauczyciel dostaje wymieszane materiały, jedną linię i oczekiwania, że w cenie dykty wynik będzie hebanowy. No prościej się nie da wytłumaczyć. Oczywiście, kto nie chce rozumieć, dalej będzie tłukł o biednych dzieciach, których talenty są niszczone przez ludzi, którzy poszli nauczać tylko dla dzikiej satysfakcji niszczenia talentów, albo bo wbili sobie w łepetyny, że kilka specjalizacji łatwiej i szybciej zrobić niż kurs kasy fiskalnej czy rozładowującego palety. PS- a cóż to sukces? Dla większości to będą stada olimpijczyków. A często gęsto to zdemoralizowany od pieluchy uczeń, który zamiast przeszkadzać reszcie, leży na ławce i czasem temat napisze. To nieprawidłowo zdiagnozowany uczeń (coraz częściej widzę zamiast orzeczenia o upośledzeniu w stopniu lekkim opinie „z pogranicza normy”- co poza wydłużonym czasem na odpowiedź nic dzieciakowi nie daje), którego udaje się tak pokierować, aby dostał dopuszczający. A różnej maści fachowców od oświaty spod szyldu „nie, nie pracuję, nie zniżyłbym się do tego, ale wiem lepiej, gdyż pracując w korpo lub prowadząc firmę monterską wiem, zeże…” życzę jednego- tych samych warunków pracy i wymagań względem wyników jak w szkole wobec nauczyciela. Wiem, szczyt okrucieństwa, również wobec klienteli.
@Niewdziosek
Toteż trzeba oceniać(przez porównanie) różnorodne EFEKTY pracy PORÓWNYWALNYCH szkół (np. na podstawie wyników NA WEJŚCIU albo danych socjalnych)!!!