Dzień Dzieciaka
W tak wielu mediach słyszałem dziś życzenia dla dzieciaków, że aż trudno pojąć, dlaczego 1 czerwca wciąż nazywa się Dniem Dziecka. Przecież słowo „dziecko” nieomal wyszło z użycia. Wprowadźmy więc Dzień Dzieciaka i wszystko będzie w porządku.
Pamiętam czasy, kiedy słowo „dzieciak” było obraźliwe. Nieco mniej niż „gnojek” czy „szczyl”, ale jednak obraźliwe. Pamiętam, że młodych narkomanów nazywano dawniej dzieciakami. W każdym razie „dzieciak” kiedyś źle się kojarzył. Dzisiaj w radiowej Trójce usłyszałem, że Madonna nagrała piosenkę dla dzieciaków. Przy okazji redaktor złożył życzenia wszystkich dzieciakom. A co z dziećmi?
Słownik języka polskiego PWN nadal określa „dzieciaka” jako potoczną nazwę „dziecka (zob. hasło). Otóż autorzy się mylą. Proponuję uaktualnić słownik. „Dzieciak” jest słowem poprawnym, a „dziecko” przestarzałym. W związku z tym należy zmienić Dzień Dziecka na Dzień Dzieciaka, inaczej niedługo nikt nie będzie rozumiał, czyje to święto.
Komentarze
Celna obserwacja – istotnie „dziecko” całkiem już wyszło z użycia. Na przykłada proponując dziewczętom skrobanki używa się zupełnie innej nomenklatury – nikt im, ani ich chłopakom nie mówi o zabijaniu dzieci, o dzieciach nienarodzonych, a nawet o dorosłych, którymi te dzieci mogłyby być, gdyby ich nie zabito. O takim właśnie przypadku opowiada amerykański film „Doonby. każdy jest kimś”, głośno w Polsce przemilczany, wyświetlany niedawno na kilku zaledwie projekcjach.
Dziecko jest też niewygodne, ponieważ może przypominać wszystkie sieroty wojenne oraz kwestię Dzieci Zamojszczyzny, eksterminowanych i wypędzonych w latach 1942/43 w Polsce przez hitlerowskich Niemców, których od jakiegoś czasu zastąpili bezpaństwowi, ponadnarodowi tzw. „naziści”. Co ciekawe, ich wieloletni wspólnicy – żydowscy syjoniści, pozostali do dziś syjonistami oraz żydami i nawet metody stosują w Palestynie te same, co dawniej ich hitlerowcy wspólnicy: obozy koncentracyjne, checkpointy, terror, tortury, bombardowania, którymi zrównują z ziemią całe połacie kraju wraz z ludnością cywilną. Pośród tej ludności zamordowali ostatnio, w XXI wieku, ponad 500 palestyńskich dzieci… Zupełnie bezkarnie.
Ile zginęło dzieci irackich w trakcie kilkunastu lat bombardowań USraelskich, przy współudziale kolaboracyjnego rządu Vichy torturantów Kwaśniewskiego i Millera? Ile zginęło dzieci w Libii, bombardowanej przez największych krzykaczy o wolności i demokracji: USA, Francję i Wielką Brytanię, a także państwa ówczesnej Osi?
Ile dzieci zamordowali terroryście ISIS made by USrael? Tej samej produkcji terroryści mordują dziś dzieci na Ukrainie, na rozkaz Poroszenki i s-ki. Nie dalej jak wczoraj, kolejny raz łamiąc rozejm i porozumienie z Mińska zbombardowali ukraińską chałupę Bogu ducha winnej rodziny, pod gruzami zginęło 11 letnie dziecko.
Długo można pisać o podłości wciąż dzikiego Zachodu wobec dzieci, okupowanego przez wściekłego, azjatyckiego zbrodniarza. Nie ma tu tyle miejsca, żeby pomieścić choćby drobny fragment opowieści o martyrologii bezbronnych dzieci.
W ich Święto, przypomnijmy sobie zatem choć poemat Lusi Ogińskiej pt. „Pieśń o wypędzonych”, o Dzieciach Zamojszczyzny:
http://oficyna-aurora.pl/index.php?a=filmy&c=41