Co robić z klasówkami?
Nauczyciele mają obowiązek gromadzenia prac uczniów. To nakaz z góry – tak każą wizytatorzy i dyrekcja. Bez papierów nauczyciel niczego nie udowodni. Nawet tego, że w ogóle był jakiś sprawdzian. Kultura nieufności pełną gębą.
Niektórzy biurokraci każą gromadzić wszystkie prace, także kartkówki, i trzymać to aż do ukończenia przez ucznia szkoły. Trafiają się jednak hiperbiurokraci, którzy uważają, że można zniszczyć dopiero pięć lat po zakończeniu nauki, a nie od razu. Są nauczyciele, którzy mają w d… te zalecenia, ale większość słucha władzy.
Na początku lipca nauczyciele robią porządki z pracami uczniów. Ja też wyciągnąłem masę kartek i zacząłem czytać. Niektóre klasówki wciągnęły mnie tak bardzo, że nie mogę się od nich oderwać. Czuję się, jakbym czytał po raz pierwszy, może zresztą tak jest. Przecież czytanie na szybko, gdy terminy gonią, to żadne czytanie. Poza tym, jak zalecał klasyk, dobry nauczyciel nie jest tak małostkowy, aby czytać to, co ocenia. Trzeba się szanować.
Komentarze
A gromadzenie tego nie jest sprzeczne z ustawą o ochronie danych osobowych?
A czy ktoś slyszał kiedykolwiek o kontroli klasówek?
Rozumiem gromadzenie do końca roku, chca się zapoznać rodzice, ja sam wracam obaczyc np. czy była mocna czwórka czy ledwo ledwo, mogą chcieć wrócić do sprawdzianów uczniowie.
ale po zakończeniu roku nie przechowywałem i nie będę przechowywać.
jest już po klasyfikacji, oceny zmienić nie można.
więc po co miałbym trzymać, właśnie od poniedziałku będę robił porządki, więc się będę pozbywał wszelkich z tego roku i tych, co zostały z lat poprzednich.
P.S.
Co dyrektora obchodzi czy był sprawdzian, przecież równie dobrze ja moge tych sprawdzianów nie robić, a np. stawiać ocen tylko za odpowiedzi ustne, pracę na lekcji itd
A prawa autorskie ? Czy Belfer uiścił za te pozasłużbowe chwile z lekturą ?
Moja polonistka z liceum (druga, którą miałem, bowiem pierwsza odeszła na emeryturę po drugiej klasie i w maturalnej przydzielono nam innego nauczyciela) jest zatem w grupie, która „ma w d… te zalecenia”. Wszystkie prace klasowe, jakie u niej pisaliśmy oddawała nam (w przeciwieństwie do pierwszej), mówiąc: „Prace są dla Was, bo co ja mam z nimi robić? Po co mają u mnie zalegać, jak mogą u Was?”
Dwukrotne „Was” powinno być małą literą 🙂 Jakoś tak z pośpiechu myślałem, że zwracam się do Państwa 🙂
@Gospodarz
Poprawiona praca jest informacją zwrotną dla ucznia i powinna do niego trafiać!To on ma się uczyć na swoich błędach!!! Polskie urzędnicze widzenie tej sprawy jasno pokazuje, co jest w szkole dla edukacyjnych urzędasów najważniejsze …;-)
Tez bym uwazal, ze klasowki powinny byc zwracane uczniom.
Dzieci naszych amerykanskich przyjaciol wszystkie prace domowe i klasowki oddaja nauczucielom zarejestrowane na takiej malej ciucce komputerowej, ktora nie wiem jak sie nazwywa, ale jest wsawiana do dowolnego kompa. Tak jest na Florydzie, to pewnie i w innych szkolach.
Poprawione klasówki, sprawdziany, kartkówki rozdaję uczniom, omawiamy, poprawiamy, zbieram i układam w segregatorach (dla każdej klasy w ciągu roku i rok jeszcze potem). Kiedyś prosiłam o zabranie do domu i pokazanie rodzicom, także o podpis mamy lub taty – ale potem trudno było z powrotem zgromadzić (a rzeczywiście trzeba, dyrekcja kontrolowała, także to, jak recenzuję dłuższe prace). A jak już dzieciaczki wyszły ze szkoły, szukam możliwości spalenia (nie mam niszczarki) prac, nie trzeba się więc martwić o ochronę danych osobowych.
Kultura nieufności – tak, kwitnie, rozwija się, sądząc po tym, co musimy sprawozdać. A czy Gospodarz wypełniał już karty monitorowania realizacji podstawy programowej??? To dopiero cymes! Czekam na wrażenia
„Nauczyciele mają obowiązek gromadzenia prac uczniów. To nakaz z góry ? tak każą wizytatorzy i dyrekcja.”
Mam takie wrażenie, że wprowadza Pan w błąd opinię publiczną.
Kot Mordechaj znów się zbulwersował.
Obowiązek archiwizowania tych „wypocin” określa Rozporządzenie Ministra.
W firmie kierownictwo co jakiś czas robi szkolenie albo chociaż rozsyła prezentację z nakazami z działu prawnego. Jaki dokument, jak przechowywać, przez kogo, w ilu kopiach, z jakim rygorem/przywilejami dostępu, jak długo, jak niszczyć, itd. Każdy potwierdza otrzymanie, przeczytanie, zrozumienie i zobowiązuje się do stosowania oczywiście „pod rygorem”.
W znanych mi firmach amerykańskich wszyscy jak najszybciej chcą uciec od papieru. W jedynej znanej mi firmie niemieckiej dalej kochają papier i wszystkie najważniejsze dokumenty przedstawiają ci do tradycyjnego podpisu.
Nie wyobrażałem sobie, że w szkole panuje jakaś dowolność…podoba mi się uzasadnienie belferxxx z 5 lipca o godz. 17:21 .
Doradzałbym tylko jak najszybsze wprowadzenie przyjmowania prac w formie elektronicznej, można tak jak na Florydzie u przyjaciół a można wynaleźć Internet i akceptować uczniowskie emaile. Poprawione prace domowe też wysyłać uczniom tym nowym wynalazkiem emaila.
W postaci elektronicznej łatwiej i szybciej wykrywa się plagiaty, szczególnie z przedmiotów humanistycznych, ale nie tylko.
Karol Borhardt nie trzymał prac uczniów ale miał notatnik ze swoimi na ich temat uwagami.
„Sam Kapitan znał swoich uczniów doskonale. Po trzydziestu latach, gdy któryś się zjawił w jego mieszkaniu, mógł usłyszeć opinię o sobie na podstawie notatek starannie przechowywanych. Kiedyś do Szkoły Rybołówstwa w Gdyni przyszło pismo z Wietnamu, z prośbą, aby szkoła przedstawiła opinię o absolwentach Wietnamczykach, z podaniem, na jakie stanowiska można postawić poszczególnych chłopców (jak się później okazało, ci „chłopcy” byli zawodowymi oficerami). Rada pedagogiczna bardzo się ubawiła treścią tego pisma. A Kapitan spokojnie zabrał głos i powiedział, że on spełni prośbę Wietnamczyków. W Anglii nie było niczym nadzwyczajnym opiniowanie uczniów pod kątem ich przydatności zawodowej, predyspozycji kierowniczych. Toteż miał w swoich notesach sporządzane również z tą myślą notatki.”
Sezon ogórkowy pełną gębą. Zalecałbym wakacyjna lekture Okhama 🙂 Klasyfikacja była, więc dokumentację należy zniszczyć (za wyjątkiem uczniów zdających poprawki w sierpniu). Szafki należy posprzatać, przewietrzyć zając się odpoczynkiem. Może slonko słabiej będzie świecić…
Ładny moim zdaniem zwyczaj – Nauczycielka oddaje uczniom ich prace z pierwszego i drugiego roku w klasie maturalnej.
Polu,
„(a rzeczywiście trzeba, dyrekcja kontrolowała, także to, jak recenzuję dłuższe prace).”
Współczuję dyrekcji, ja przez 7 lat pracy w 5 różnych szkołach (acz fakt, że dwie wyższe a jedna językowa, a tylko 2 ponadgimnazjalne publiczne) nie miałem nigdy sytuacji, że kogoś interesowały sprawdziany, kartkówki i inne prace, które przeprowadzam.
A u mnie w szkole nauczyciele są zobowiązani przez dyrekcję dawać dzieciom sprawdziany do domu (życzenie rodziców), a jednocześnie przechowywać je w szkole. Na argument, że trudno to pogodzić, bo część sprawdzianów nie wraca z powrotem do nauczycieli, rozsądnej odpowiedzi brak…