Pożegnanie z klasą
Przestałem być wychowawcą klasy maturalnej. To moje trzecie wychowawstwo w 18-letniej karierze nauczyciela. Miałem jedną klasę w starym liceum (cztery lata) i dwie w nowym (dwa razy po trzy lata). Razem daje to dziesięć lat bycia wychowawcą i osiem lat bez tego obowiązku.
Dawniej nauczyciele wymigiwali się od funkcji wychowawcy. Każdy wolał tylko uczyć. Wprowadzenie awansu zawodowego spowodowało, że ludzie chcieli mieć własną klasę. Z klasą bowiem łatwiej zrobić awans. Nauczyciel bez klasy ma trudniej. Po zrobieniu awansu wychowawstwo było traktowane jak kula u nogi.
Obecnie jest inaczej. W dobie braku godzin i ciągłego ryzyka zwolnienia wychowawstwo daje pewność zatrudnienia. Dyrekcja daje niejako wychowawcy zapewnienie, że przynajmniej na czas pełnienia tej funkcji można być pewnym pracy. Poza tym lekcja wychowawcza to zawsze godzina więcej do pensum. A nieraz właśnie tej godziny brakuje. No i za wychowawstwo dostaje się dodatkowe pieniądze (dodatek ok. 5 proc. pensji).
Oddałem klasę i raczej nieprędko dostanę następną. Wychowawstwo będą dostawać nauczyciele, którym brakuje godzin do etatu. A brakuje wszystkim, tylko nie osobom, które uczą obowiązkowych przedmiotów maturalnych. Prędzej więc wychowawcą będzie nauczyciel wiedzy o kulturze niż matematyki, przysposobienia obronnego niż języka polskiego. Trochę mi szkoda. Przecież nauczyciel bez wychowawstwa jest jak piwo bez alkoholu albo kawa bez kofeiny. Niektórzy to lubią, ale mnie jakoś nie smakuje.
Komentarze
Szanowny Panie.
Trafił mnie Pan „w miękkie”.
Jestem w wieku +60, więc, jak można się domyśleć, edukację mam już daleko za sobą. Niemniej jednak wzorzec wychowawcy, który pamiętam z okresu nauki w szkołach jest u mnie wyraźnie ukształtowany.
Ze szkoły podstawowej pamiętam młoda nauczycielkę, która miała „wychowawstwo” u mnie w klasie szóstej i siódmej. Była młoda, niezmiernie atrakcyjna (tak to teraz oceniam – wtedy nie zdawałem sobie sprawy z tej atrakcyjności) ale potrafiła utrzymać w ryzach naszą – klasa chłopaków, również tzw. przerośniętych – wybujałość dojrzewania.
W liceum, jednym z lepszych w moim mieście, wychowawcą był matematyk, ktorego usunieto ze szkoły po pierwszej klasie z powodów nam (uczniom) wtedy nieznanym. Po pewnym czasie okazało się, ze lubił chłopców. I wtedy – klasa IX- pojawiła się zjawiskowa mentalnie i intelektualnie nowa wychowawczyni. Jeśli czytają to absolwenci LO V i LO XII we Wrocławiu z lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych ubiegłego wieku, wiedzą o Kim piszę. Takich nam wychowawców potrzeba. Wtedy jeszcze byli nauczyciele „rytu przedwojennego”, matura była prawdziwym wstępem do dorosłości. Profesor to brzmiało dumnie. Nakładanie nauczycielowi kubła na głowę nie przychodziło nikomu z uczniów do głowy.
A teraz – „o tempora, o mores”.
Ale o czym ja piszę? Przecież 80% dzisiejszych „nauczycieli” nie zrozumie tego łacińskiego powiedzenia.
Rozumie – czas umierać.
Bardzo mnie irytują wypowiedzi w prasie, TV i innych mediach o tym, że nauczyciele mają w poniedziałek i w piątek wolne, jakby to było obligatoryjne i dla wszystkich belfrów tak samo.
Szkoły rozpracowały majowy weekend na różne sposoby. W niektórych wykorzystano „dyrektorskie dni” (w zdecydowanej mniejszości), w innych placówkach zajęcia zostały odrobione w soboty. W mojej szkole jesienią pracowaliśmy w dwie soboty i nie były to jakieś wyjścia do kina czy spacery po parku. W jedną sobotę realizowaliśmy plan z poniedziałku, w drugą – plan z piątku. Frekwencja uczniów i nauczycieli – 100%.
Rodzice byli wówczas bardzo zadowoleni z tego, że mają dzieci z głowy i pół soboty tylko dla siebie.
Denerwują mnie jeszcze inne wypowiedzi – biadolenie rodziców, bo nie mają z kim w poniedziałek czy w piątek zostawić dzieci. Tak sobie myślę, czy jakikolwiek rodzić zastanawiał się kiedykolwiek, z kim ja zostawiam dzieci, gdy siedzę na wywiadówce do 21.00, pilnuję młodzież na dyskotece lub jadę na kilkudniową wycieczkę z uczniami. Wtedy według rodziców wszystko jest OK. Jak sobie wówczas radzę? Płacę opiekunce i nikt mi tych kosztów nie zwraca. Polecam więc ten sposób. Zawsze jest to jakieś wyjście radzenia sobie w sytuacji, gdy ci okropni nauczyciele znowu mają wolne…
Chciałbym współczuć melancholijnemu wpisowi Gospodarza.
Niestety, nie pozwala na to on sam.
Żal za utraconymi godzinami, zbyt długotrwałym obowiązkiem, niepewność zatrudnienia, podejrzliwość wobec kolegów młodszych nauczycieli i nostalgia za pokrzyżowanymi taktykami przetrwania – to wszystko, co wyraża „pożegnanie z klasą” oraz skojarzenia z pojęciem „wychowawstwo”.
Nie ma tu bowiem ani słowa o rzekomym przedmiocie żalu, czyli – klasie.
Nic nie dowiadujemy się o żalu, jaki ewentualnie mogłyby wzbudzić obfite wszak, acz utracone doświadczenie „wychowawstwa”.
Słychać żal urzędnika za utraconymi lub zagrożonymi korzyściami.
Trudno o współżal, za odchodzącym wychowawstwem, bez klasy, jakby we wpisie umarłej a nawet nienarodzonej.
Dla mnie – przykre pożegnanie, ale bez żalu. ;(
Uwaga do mojego wpisu z godz. 20.44 – pojawił się tu przez pomyłkę. Miał się znaleźć w wątku „Wypijmy za błędy”.
Nie każdy nadaje się, aby pełnić funkcję wychowawcy klasy. Trzeba potrafić wyrobić sobie autorytet u młodzieży, wiedzieć, kiedy należy przymknąć oko, a kiedy być do bólu konsekwentny, jak reagować na komentarze w pokoju nauczycielskim;”słuchaj, a twoja klasa dzisiaj…” No i co bardzo ważne: jak rozmawiać z rodzicami przychodzącymi na wywiadówki w stanie wskazujacym lub nauczycielami, którzy bez opamiętania wpisują uwagi do dziennika lub próbują wzbudzić zainteresowanie swoim przedmiotem, stawiając same pały lub mówiąc : ” Dobrze, siadaj, dostateczny.” Ale najmilsze dla wychowawcy są spotkania z wychowankami,którzy skończyli szkołę i nie uciekają na nasz widok, ale chętnie wspominają,np. mój skok z biurka z okrzykiem”Poezjo, badż przeklęta! (to z lekcji o dramacie Krasińskiego)
@Marianna
„Denerwują mnie jeszcze inne wypowiedzi ? biadolenie rodziców, bo nie mają z kim w poniedziałek czy w piątek zostawić dzieci.”
I kto tu biadoli?
I nie musi się Pani tak gęsto tłumaczyć. Takich nauczycielskich narzekań, jak to im ciężko, a jakie dzieci niedobre, źle wychowane muszę wysłuchiwać na każdym szkolnym zebraniu.
I jeszcze robotę w domu za panią nauczycielkę odwalać. Może też bym jej trochę jakiś papierów urzędowych podrzuciła.
Moje dzieci i ja mamy to szczęście, że pomaga nam mądra babcia i dziadek. To oni odrabiają lekcje z naszą pierwszoklasistką.
Co za durny system, który angażuje rodziców w pracę szkolną z dziećmi w domu. Rodzic też najczęściej pracuje i to nie 18 godzin tygodniowo, tylko trochę dłużej.
Poza tym są rodzice, którzy nie potrafią pomóc dziecku w nauce, a w szkole ta niby pomoc (jakieś zespoły o nazwie nie do powtórzenia) to czysta fikcja.
„W mojej szkole jesienią pracowaliśmy w dwie soboty i nie były to jakieś wyjścia do kina czy spacery po parku. W jedną sobotę realizowaliśmy plan z poniedziałku, w drugą ? plan z piątku. Frekwencja uczniów i nauczycieli ? 100%.
Rodzice byli wówczas bardzo zadowoleni z tego, że mają dzieci z głowy i pół soboty tylko dla siebie.”
Niech Pani jeszcze raz przeczyta ze zrozumieniem to, co pani napisała.
Najciekawsza jest frekwencja – 100% !!!
Wychowawstwo miałem od 2001 cały czas. Na początku bałem się. Potem rutyna. Teraz (od roku bez klasy) doceniam komfort psychiczny, tony paierków i obowiązków odłożone na bok. Na jak długo? Nie wiem. Wkrótce nowy nabór i nowe klasy szkoły zawodowej – tylko takie miałem w przeszłości. Z jednej strony: od zsz nie wymaga się dużo; żadnych akademii itp., z drugiej – problemy wychowawcze, chamstwo itp. Osobiście nigdy na swoje klasy nie narzekałem, z ust innych nauczycieli słyszałem, że są nawet lepsi jak technikum. Bylem też stanowczy i konsekwentny – znali reguły i obie strony dotrzymywały umów – ja częściej 🙂 i kończyło się zachowaniem nagannym na świadectwie końcowym. Może dlatego już nie mam klasy. I powiem, że na siernpiowej konferencji trochę się zasmuciłem, że nie mam klasy. Z perspektywy roku – cieszę się. PS. U mnie nie było to 5% dodatku 2,5%.
18 godzin pensum, nigdzie na swiecie tak nie ma, tylko polscy nauczyciele,powinno byc 32 jak w usa lub nawet 27 dlaoby to znaczne oszczednosci budzetowe, a tak utrzymujemy armie bezrobotnych nawet nie na mniej niz pol etatu, mam nadzieje ze na polsce wymusi reforme karty = przywilejow nauczycielskich unia bo politycy sa kompletnie bezradni, powinniscie wzaic sie do pracy do rzetelnego nauczania a nie obijania, jak kiedy uczylem w szkole zrobilem doktorat przez co bylem nienawidzony przez nauczycieli magistrow-kolegow, dzis ucze na uczelni w usa i wiem co to znaczy praca za relatywnie dobre pieniadze, trzba miec czas na badania i wyklady co w pl jest nie do pojecia i czas na kontakty ze studentami, polscy naukowcy i nauczyciele to nieroby zwykle lenia tytuly i karty i uprawnienia im w glowie, Zydzi w Izraelu mieli tak samo ale 20 lat temu zrobili reforme , wykurzyli tytulantow ze stanowisk, i oto maja kraj wysokich technologii i 10 noblistow nauk scislych, a my jak to polska od wiekow nierobstwem stoi, prace indywidualna wykonujemy tyle ze w skali narodu i panstwa tego nie ma
Frank – od ładnych kilku lat osiągam rewelacyjne wyniki z tzw. egzaminów zewnętrznych. Moi uczniowie wygrywają konkursy, mam laureatów olimpiad. Mam czas na świetne nauczanie dzięki temu pensum.
Teraz dwa pytania do Ciebie:
1. Jak myślisz – czy dostałem od tzw. organu prowadzącego jakieś pochwały, premie itp. za moje wyniki?
2. Jak myślisz – czy po wzroście pensum będę miał czas zajmować się ciekawym nauczaniem, konkursami itd.?
@Frank
>18 godzin pensum, nigdzie na swiecie tak nie ma, tylko polscy nauczyciele,powinno byc 32 jak w usa lub nawet 27 dlaoby to znaczne oszczednosci budzetowe, <
Co ty bredzisz??? W USA pensum zależy od tego w jakiej szkole to jest – elementary, junior high, senior high. W elementary (nasza podstawówka) to rzeczywiście może być 32, ale w np. w senior high(nasze liceum) w stanie New York jest – 20 godzin lekcyjnych po 40 minut ( o ile umiesz liczyć;-) to mniej niż 18 godzin po 45 minut!!!)
Reszta jest bajaniem w stylu jakby pocztowcy pracowali jako wolontariusze to poczta byłaby tańsza i jaką świetną można byłoby mieć służbę zdrowia, gdyby lekarze i pielęgniarki zgodzili się pracować za darmo…;-)
Czy osobnik o nicku Gekko wniósł kiedykolwiek coś konstruktywnego do dyskusji? Czy kiedykolwiek pojawił się jakiś wpis Gospodarza, którego w przewrotny i charakterystyczny dla siebie grafomański sposób by nie skomentował? Przecież to jest jakiś niedowartościowany frustrat! Ignorujmy tego trolla, bo się go nie da ani czytać, ani tym bardziej zrozumieć. Podnieca się chłopina swoimi wypocinkami i myśli, że jest erudytą.
Ateńczyk
1 maja o godz. 9:00
– – –
Jakoś z tekstu Twojego wpisu nie wynika ani mądre wnioskowanie, ani ślady nauczania.
Tylko nieodróżnianie atrybutu od desygnatu.
Kapitalne dopełnienie empirycznym przykładem wpisu @ Franka.
Nb. współczesny ateńczyk to symbol taksówkarza, pobierającego z Unii rentę niewidomego ale uważającego, że to emerytura za rodzicielstwo cywilizacji.
Cywilizacja cywilizacją, a Greka strugać poza nią, nadal się opłaca.
😉
@Ateńczyk
„(…) od ładnych kilku lat osiągam rewelacyjne wyniki z tzw. egzaminów zewnętrznych. Moi uczniowie wygrywają konkursy, mam laureatów olimpiad. Mam czas na świetne nauczanie dzięki temu pensum.”
****************
„A cóż to jest za bajka? wszystko to być może;
Prawda; jednakże ja to między bajki włożę.”
„…Co ty bredzisz??? W USA pensum zależy…”
Dziś 1 maja. Dobra okazja, aby przypomnieć także, że w Ameryce biją Murzynów.
Mają podobno pęsum znacznie większe, niż łajt połersi.
No i podchodzą do egzaminów wieloletnio, jak trolle.
Itd itepe… Głos Nauczyciela w twoim pochodzie.
Pogodnej sieczki w ten piękny dzień, Polsko 🙂
Gekko – nie interesują mnie głupawe potyczki słowne.
Polecam jedynie słownik terminów literackich – hasło: apostrofa.
Ateńczyk
1 maja o godz. 11:30
– – –
Mnie owszem, interesują głupawe wnioski wyciągane z błędnych przesłanek, jeśli wystawiane na widok publiczny, ponieważ dobrze ilustrują belferskie kondycje.
Na przykład nierozróżnianie cywilizacyjnego wyniku będącego sukcesem edukacji, o czym pisze Frank, od personalnych, egotycznych motywacji w oczekiwaniu nagród atrybucyjnych za pozbawione takich celów desygnaty wyniku edukacyjnego.
Dlatego zwróciłem się bez apostrofy (bo jakoś nic wzniosłego w przyziemnym arywiźmie egzaminacyjno-konkursowym nie widzę) w kierunku Twojego komentarza.
Osoba autora nie budzi mojego zainteresowania i w tym się zgadzamy, oby wzajemnie.
🙂
Pozdrowienia majowe zasyłam.
z dobrym wykladem mozesz zmiescic sie w 18-20 minutach bo tyle zreszta skupia sie czlowiek i tyle tez trwa nauczanie w klasie reszta to stracony czas na obecnosci itd poucz sie od najlepszych ‚ted.com’; na nagrody ogladaja sie w pl tu nikt, chyba ze Nobel, pomniejsze nie sa zwiazane z gratyfikacjami, tyle ze honorowymi, tzn ze nikt ci nie doplaca za dobre nauczanie to twoj > domyslnie< obowiazek, inaczej tracisz prace, nawet noblistow zwalniaja jesli nie wykladaja i nie pracuja ze studentami, np w jednym uni. Berkeley masz 23 noblistow a w innych z Ivy League jeszcze wiecej, w szkolach rzeczywiscie wyglada dosc roznie, dobre niepubliczne szkoly wymagaja bardzo wiele od nauczycieli, publiczne maja rozne pensum w roznych stanach, do tego dochodzi np tutoring czyli dodatkowe nauczanie jakie musi miec nauczyciel, dodatkowe zajecia i tak np nauczyciel w szkole podstawowej i sredniej jest w szkole od 7 do 3, 4 po poludniu, klasy zaczynaja sie rowno, po czym szkola jest zamykana i nikt nie moze opuscic szkoly badz wejsc bez uprawnienia, ogolnie dzwonkow na przerwe nie ma jak w pl, sa dwa na poczatek i koniec zajec o8-8:30 do 3-3:30 i w tym czasie uczen jest w szkole pod opieka, te wymagania sa wieksze w szkolach prywatnych, zatem nauczyciel pracuje nawet wiecej niz 40 h w szkole, klasy trwaja po godzine lub dwie po nich jest przerwa 30 min na lunch, wczesniej przed zajeciami uczniowie maja sniadanie, nie wiem jakie jest wynagrodzenie w szkole podstawowej ale w sredniej to $4.600, kazdy musi byc magistrem i wiecej, kiedys mialem strone o zarobkach, z drugiej strony nauczyciele nie nosza zeszytow do domu tylko kartki, bruliony sa powszechne nie zeszyty jak w pl, wywalczyli sobie bo bylo za ciezko im wozic do domu(sic), nie ma tez tak wielu doksztaltow jak w pl, nikt nie zmusza nauczycieli do samoksztalcenia, czy lepiej mowiac nasiadowek, przeciez wiem bo robilem to w szkole, program nie jest przeladowany, dzieciaki robia bardzo duzo projektow i znacznie mniej czytaja, komp jest podstawowym medium wymaganym od kazdego ucznia, wiem o tych rzeczach bo mam dziecko w szkole elementary(8klas) i drugie w HighSchol(4), syn chodzi do ogolniaka tzw zaawansowanym nauczaniem jaki obejmuje college classes znaczy np matematyka czy computer science, bierze udzial w projektowaniu robotow, jest od 8 rano do 19 nawet pozniej wieczorem jako ze zajecia dodatkowe lub wolontariat (tzw prace spoleczne) sa bardzo wysoko oceniane, ale i poziom jest ogromnie zroznicowany, od szkol ktore naprawde sa nowoczesne po te ktore 'nie potrafia nauczyc alfabetu', nauka obowiazkowa trwa do 16 lat, wielu czarnych nie uczy sie dalej, powtarzanie klas jest rzadkie, Summer Classes gdzie kazdy musi chodzic do szkoly, takze znacznie krotsze wolne dla nauczycieli, standardowo masz placone za 2 tygodnie dotyczy to naukowcow, wiec jesli was nazywam leniami i nierobami to wiem co mowie, przywileje dobijaja szkole, oswiate i nauke w pl generalnie; kazdy nauczyciel a szczegolnie wykladowcy sa oceniani przez studentow i uczniow co ma powazny wplyw na zatrudnienie. Ogolnie jest widoczne zroznicowanie w poziomie nauczania, mowi sie czesto ze szkoly nie potrafia nauczyc niczego, ksztalca analfabetow z drugiej jest najwiekszy odsetek wybitnych studentow z osiagnieciami, ktorzy w przyszlosci rozwijaja cywilizacje i dostaja noble, dlaczego kraj z tak kiepskim poziomem nauczania przecietnie, jest tak szalenie innowacyjny i tworczy, dlaczego to tu powstaja nowe pomysly od googla do couchsurfing czyli zwiedzania swiata mieszkajac u tuziemcow, od elementow wojny cyfrowej po idee personal manufacturing czyli zrob to sam, od kwantowych quasi komputerow do badan intronow, czyli genow niekodujacych. Otoz szkola amerykanska stwarza mozliwosci ktore mozesz lub nie, wykorzystac, szkolnictwo daje wiele; pieniadze nie sa potrzebne, sa dla wszystkich granty, tylko trzeba chciec sie uczyc, czy emigracja, okazuje sie ze tez nie jest to prawda, jest wielu mam nawet kolege z klasy swietny matematyk z podstawowki innego ze studiow i wielu innych; emigracja dotyczy glownie latynosow w badaniu osiagniec szkolnych i poziomu inteligencji okazuje sie ze najwyzej stoja rasa zolta tuz za nia jest biala dalej nic, przepasci pozniej latynosi, na koncu czarni, biali daja wielu noblistow znaczy to, ze najbardziej kreatywni sa wlasnie biali a szczegolnie Zydzi i tu mamy inny jeszcze czynik, mianowicie kultura w domu, jaka dziecko wynosci od rodzicow
Frank
1 maja o godz. 16:26
– – –
Tak ogólnie, na to, co klarujesz: exactly.
Dwa pytania, ku oświacie:
1/ „i tu mamy inny jeszcze czynik, mianowicie kultura w domu, jaka dziecko wynosci od rodzicow”
Czy Twoim zdaniem, w US, wysoka „kultura w domu” pomaga szkole w pracy czy przeszkadza? Jak szkoła w US dyscyplinuje i karze rodziców o nieodpowiedniej kulturze?
2/ „okazuje sie ze najwyzej stoja rasa zolta tuz za nia jest biala dalej nic, przepasci pozniej latynosi, na koncu czarni…”
Czy powtórzyłbyś to stwierdzenie w US na spotkaniu towarzyskim albo w pracy (oczywiście po angielsku, oraz, jeśli pracujesz wysiłkiem intelektu a nie mięśni).
Jak na segregację rasową zdolności i osiągnięć intelektualnych reagują przeciętni Amerykanie, jak reaguje szkoła na rasistowskie wypowiedzi?
Pozdrawiam 🙂
$46.000/rocznie czyli mniej, pomylilem sie, dziel to przez 12 i nic a nic nie przekonuje mnie ze masz pracowac 18 godzin (wyzysk spoleczenstwa), pracuj tyle ile Niemiec czyli 27, lub Amerykanin za 2 tygodnie wakacji
Polacy sa najbardziej rozczytanym naroden na Ziemi, kupujemy najwiecej ksiazek, w kazdym domu jest Biblia studiowana codziennie, Polacy czytaja najwiecej gazet i czasopism, bije rekordy sprzedazy e-book, kupujemy coraz wiecej wydan elektronicznych, reklama zajeta jest promowaniem nowych ksiazek, najwiecej tez tlumaczymy ksiazek na polski ale Polacy znaja dobrze przynajmniej jeden jezyk obcy wiec modne sa tez wydania orginalne. W budzecie rocznym wydajemy na tzw kulture 15% rocznego dochodu rodziny, szkoly publiczne i prywatne bija w testach PSA na glowe nawet wychwalanych finlandczykow; mamy tak dobrych uczniow i nauczycieli ze praktyki odbywaja u nas nawet nauczyciele z odleglych rejonow Azji. Polska ma najwiecej patentow rocznie, a firmy zagraniczne inwestuja znacznie wiecej niz smieszne $15mld w siedmio-milionowym Izraelu, na naszych uczelniach ktore naleza do swiatowej czolowki pracuje 100 noblistow co jest nawieksza srednia swiatowa przypadajaca na 10000 studentow. To nie jakies tam cuda tylko rezultat kultury, Polak rodzi sie z ksiazka i komputerem, szanuje je tak samo jak matke i ojca, powtarzane nam od mlodosci przekonanie ze jestesmy umilowani przez Boga, przedmurzem zachodniej cywilizacji, mamy do wypelnienia misje Kordiana narodow i Salomona krola medrca, nasi rodzice umacniaja nas w przekonaniu ze jestesmy wyjatkowo zdolni, niesiemy kaganek oswiaty przed analfabetami zamieszkujacymi Ziemie, jestesmy promotorami i kustoszami kultury ludzkiej, za nasza w koncu sprawa i przykladem ksiazki trafiaja pod strzechy, to my pokazalismy w katastrofach jak lubimy sobie pomagac, ufac wzajemnie, kradzieze i gwalty sa na tej umilowanej i odnowionej przez Ducha Swietego ziemi nie znane…
Ide sie przejsc, pada, deszcz mnie nie roztopi mam na niego parasol
Roma locuta, causa finita
F
60lat temu pustynia rolnictwo,wojny,importowana bron.A dzis ICQ,VoIP,WiMax,pagery,szyfry,zitegrowane dowodzenie,nowe wlasne uzbrojenie-Izrael(7mln),Finlandia-Nokia,Tajlandia i Singapore-komputery.Te kraje maja urzedy ds promocji badan przemyslowych i rozwojowych,wspomagajac pieniedzmi(pre-seed capital)firmy, pomyslodawcow czy wynalazcow.To inkubatory High-Tech,potem wkraczaja fundusz(venture capital) i gielda.Ale przeciez te rzeczy koslawo nasladujace istnieja w PL,dlaczego nasz kraj jest tak zacofany?Mamy wiecej informatykow i inzynierow niz Singapore,Finlandia,Izrael razem wziete. Przyczyny sukcesu sa rozne-deregulacja rynku tekomunikacji,reformy szkolnictwa wyzszego i nizej tak zeby mlodzi chcieli sie uczyc nauk przyrodniczych i technicznych,sponsoring i zamowienia armii,znaczy rozumna i przejrzysta reforma wojska w koncu kultura. Dzieciom zydowskim matki od kolyski czytaja Biblie,u nas w nielicznych domach wogole jest;a ta ksiego uczynila ich najbardziej zalfabetyzowanym i wyksztalconym narodem na swiecie od zawsze,(najwiecej nagrod Nobla)podobnie szalona konkurencja w Japonii,Koreii Pd..Mysle ze kultura takze polityczna,duch przedsiebiorczosci,wybicia sie poprzez edukacje,zdolnosc podjecia ryzyka,brak spolecznego ostracyzmu dla lepszych niz my i zwykle zaufanie do obywateli,budowa obywatelskiego- wspoldzialajacego spoleczenstwa,sa przyczyna gwaltownego postepu tych zacofanych niegdys krajow.Jakie szanse na przyszlosc-zadne,Pl bedzie biedna i zacofana przez wiecej niz 30 lat nawet jesli dzis wprowadza odpowiednie reformy.Wbudowujac nowy silnik do Poloneza,nie zrobimy z niego VW,trzeba opracowac nowa platforme,uklad zawieszenia…potrzeba dobrych inzynierow,wyksztalcic ich,wymyslec i wybudowac fabryki,umiescic taki produkt na rynku ktory znajdzie nabywcow,potrzeba wiec odpowiednich ludzi i wolnej przestrzeni gospodarczej,spolecznej,edukacji i promocji naukowej,czasu,checi…
Ech… Kolejny człowiek, który musi się wygadać.
Jakoś ten blog takich przyciąga.
Gaduły mające recepty na wszystko.
Dlaczego świat, mając tak wybitne umysły, ciągle nie jest najlepszym z możliwych… Hm…
Jasne.
Gadanie na blogu powinno wyrażać jedynie świat najgorszy z możliwych.
Czyli światopogląd belfra i wyniki edukacyjne taki świat budujące.
Można liczyć na kolejnych, co muszą się o tej mizerii swego świata wygadać i oczekiwać kumpelskiego współczucia spod katedry ‚polonizmu’.
Byle świat cywilizacji milczał w osłupiałym zadziwieniu –
Franek, shut up!, tu mówią belfrzy…nie gaduły i ze wstrętem do recept, bo na co, jak jest (im) tak dobrze!
🙂 🙂 🙂
Czuję się, jakbym już była na amerykańskiej ziemi, bo zaczynam o 8 a kończę o 15.30, przerwy na lunch zapewnia dyrekcja (w postaci okienek). Przyznam, ze raz w tygodniu idę na dwie godziny w środku dnia i czuję się nieswojo. Ale i tak „grubsze” sprawdzanie biorę do domu, bo nie mam sali, czasami się udaje gdzieś się zaszyć. Kreatywną stroną też zajmuję się w domu, w pracy jest 1 komputer. Przyznam, że nie umiem wypoczywać, nie mam też specjalnie z kim, ale widzę, jak męczą się osoby mające małe dzieci, kiedy się okazuje, że jakaś nasiadówa zza węgła..
no wlasnie miec wlasne pogaldy w pl jest niebezpiecznie, tylko nie robcie debili z innych bo sam bylem w tym wrednym srodowisku 2 lata, az za duzo, przygotowanie do lekcji haha co ty myslisz ze takie texty mnie ruszaja, po 2 latach nauczania masz wkute wszystko na blache powtarzasz co dzien to samo, napisane raz projekty czy konspekty lekcji wykorzystujesz stale obojetnie z czego wiec nie fanzol atenczyk ze spotkales osla ktoremu wszystko wmowisz, znam was nieroby i tepaki, najwiecej tajnych wspolparcownikow, najgorsza jest to przekonanie o swojej wyzszosci z kompletna ignorancja i przedziwna niechecia do samoksztalcenia, chyba ze zaplaca to sie siedzi na fikcyjnych doksztaltach i myslisz ile zarobisz albo co tu z wycieczka z dziecmi, albo co z wakacjami, sam wygralem kiedys olimpiade chemiczna to wiem jaka byla madra moja licealna psssor, z czasem nic nie wiedziala, sam sie uczylem potem pomagal mi naukowiec z UL w Lodzi, najgorsze to ze wy produkujecie smutek i zacofanie kraju no ale ok ja znikam nie te progi, albo za wysokie dla mnie progi: matoly i nieroby
Frank, zdenerwowałeś się strasznie, wydaliłeś po dwakroć nieroba, oraz matoła, tępaka, tajnego współpracownika (w znacznych ilościach), kompletnego ignoranta… a wszystko to w piękny, już majowy wieczór. Masz ciekawe szkolne wspomnienia (wygrana olimpiada chemiczna). Naprawdę nie spotkałeś nauczyciela, któremu warto po latach podać rękę, lub przywitać go dobrym słowem ? I jeszcze to „wredne środowisko”, w którym tkwiłeś aż dwa lata…
Ja tkwię w nim – i je współtworzę – trzydzieści pięć lat. W tym czasie byłem wychowawcą ośmiu klas. To grubo ponad dwieście osób, z których najstarsze roczniki dobijają dziś pięćdziesiątki. Udawało się nam RAZEM (rodzicom, uczniom i wychowawcy) wypracowywać więzi, których – w większości – czas nie nadszarpnął. Z czego bardzo się cieszę. Musiałeś mieć, Frank, strasznego pecha… Powiem Ci też, że prawdziwych matołów i nierobów wśród blisko siedemdziesięciu koleżanek i kolegów, z którymi zdarzyło mi się pracować, była garstka. Może miałem szczęście ?
Pozdrawiam.
@Gekko
Zgodnie ze znanym powiedzeniem „Nie dyskutuj z chamami i idiotami bo cię sprowadzą do swojego poziomu i pokonają doświadczeniem!” nie będzie odpowiedzi?;-)
@Frank
(…) przygotowanie do lekcji haha co ty myslisz ze takie texty mnie ruszaja, po 2 latach nauczania masz wkute wszystko na blache powtarzasz co dzien to samo, napisane raz projekty czy konspekty lekcji wykorzystujesz stale obojetnie z czego ”
@Frank, może trochę za ostro, ale dużo jest gorzkiej prawdy w tym, co piszesz.
Po latach pracy i kilkunastu już na emeryturze można nabrać dystansu do wielu spraw. Z tymi konspektami to oczywiście prawda.
Przed laty młody nauczyciel przez bodaj dwa albo trzy lata (a może tylko rok) miał obowiązek na każdą lekcję pisać konspekt. I nie było komputerów, super poradników, metody kopiuj – wklej. Ale jak się już skompletowało takie konspekty, to później po drobnej modyfikacji miało się je na lata.
A dzisiaj są gotowce, a nauczycielstwo jak jęczało, tak jęczy. Najchętniej by pracowali w takiej szkole, w której nie ma uczniów. A jak już się zdarzą, to uparcie trzeba wyrównywać poziom, tzn. tych, co wystają ponad normę, należy skrócić do poziomu najniższych i wtedy poziom się wyrówna.
Wybitny uczeń to tylko kłopot dla szkoły.
Oczywiście końcówka powinna być „…!;-)”
@Frank
Weź pigułki jakie Ci lekarz przepisał i nie produkuj już na własne potrzeby C2H5OH, amfy czy co tam jeszcze robisz…;-)
@Ino
„Ale najmilsze dla wychowawcy są spotkania z wychowankami,którzy skończyli szkołę i nie uciekają na nasz widok, ale chętnie wspominają,np. mój skok z biurka z okrzykiem?Poezjo, badż przeklęta! (to z lekcji o dramacie Krasińskiego)”
I co? Byłaś taka fajna, taka nietypowa? Przełamałaś jakieś tabu? Byłaś w spodniach, czy w spódnicy? A lekarza nie wzywano?
Wzbudziłaś u mnie, @Ino, uśmiech politowania, myślę, że u swoich byłych wychowanków również. W tej swojej nauczycielskiej naiwności wierzysz, że uczniowie docenili te Twoje, pożal się Boże, nowoczesne metody?
I to jest właśnie TO. Popadanie z jednej skrajności w drugą. Albo dyktowanie notatek do zeszytu, albo infantylno – ekstrawaganckie zachowania nauczyciela.
Tym bardziej, że Krasiński to lektura liceum, więc pani skacząca z biurka z wojennym okrzykiem to rzeczywiście nie lada gratka.
A w internecie filmu z wydarzenia jeszcze nie zamieszczono?
To dopiero byłby hit!
@Frank
(…) sam wygralem kiedys olimpiade chemiczna to wiem jaka byla madra moja licealna psssor, z czasem nic nie wiedziala, sam sie uczylem potem pomagal mi naukowiec z UL w Lodzi.
Mimo, że drażni mnie Twój sposób wyrażania się o nauczycielach (matoły, nieroby), to w wielu aspektach całkowicie się z Tobą zgadzam.
Przed laty mój syn startował w olimpiadzie fizycznej. Przygotowywał się sam. Nauczycielka albo nie chciała, albo nie bardzo sama umiała mu pomóc i bała się kompromitacji.
Przed etapem centralnym wysłaliśmy syna na korepetycje do asystenta z wydziału fizyki na uniwersytecie. Szkoła nie pomogła.
Ale gdy został laureatem, to laury chętnie zebrano. A pani sobie zapewne dopisała sukces mego dziecka do wybitnych osiągnięć dydaktycznych.
„(…) najgorsza jest (…) kompletna ignorancja i przedziwna niechecia do samoksztalcenia, chyba ze zaplaca to sie siedzi na fikcyjnych doksztaltach ”
Niechęć do samokształcenia, samodzielnego myślenia jest, niestety, przykrą prawdą. Najlepiej idzie powielanie schematów.
Np. opisowa ocena na świadectwach w klasach 1 – 3 to stek od lat kopiowanych komunałów, często kompletnie niezrozumiałych dla rodziców, szczególnie tych mniej wykształconych. Ocena opisowa na świadectwie mego wnuka była przez trzy lata w zasadzie niezmienna.
Zero własnej inicjatywy, kreatywności, kurczowe trzymanie się poradnika metodycznego (wielu nauczycieli nie widzi różnicy między podstawą programową a programem zaproponowanym przez wydawnictwo, albo nawet rzeczonym poradnikiem metodycznym).
Całkowicie ‚leży’ kształcenie artystyczne. Nikt tego nie kontroluje, nie rozlicza. Nauczyciel, który ma tzw. michałki powinien mieć płacone tak, jak za michałki. Pogardliwe traktowanie przedmiotów tzw. artystycznych pozostaje w normie. W polskiej normie.
Ostatnie posiedzenie Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN poświęcone było sytuacji polskiej oświaty.
„Zaczyna dominować zbiurokratyzowania i infantylizująca formuła kształcenia kandydatów do zawodu nauczyciela. Tymczasem nasze dzieci spędzają z nauczycielami więcej czasu, niż z własnymi rodzicami, a zatem nie powinno nam-rodzicom być obojętne, kto, jak i na podstawie czego uczy i socjalizuje nasze dzieci.
(…) Szkoła z źle wykształconym nauczycielem może być szkodliwa dla przebywających w niej pod przymusem uczniów.
O tym, że w szkołach powszechnych i publicznych dzieci są niewystarczająco dobrze edukowane najlepiej świadczy szara strefa naszego rynku, czyli udzielanie uczniom korepetycji, często przez ich własnych nauczycieli, jak i posyłanie dzieci przez rodziców na różnego rodzaju kursy czy dodatkowe zajęcia…”
http://sliwerski-pedagog.blogspot.com/2012_04_01_archive.html
O jednym z czynników wpływających na coraz niższy poziom kształcenia pisze Marcin Król:
„Ostatnio doszedł nowy czynnik. Otóż dostęp do zawodu nauczyciela na skutek niżu demograficznego stał się niemal zamknięty. Więc nawet najlepsi absolwenci studiów pedagogicznych nie mają szans na pracę w szkole. Wreszcie o składzie grona nauczycielskiego w znacznym stopniu decydują gminy, co sprawia, że tym bardziej dobre stosunki koleżeńskie, by to ująć delikatnie, odgrywają centralną rolę.”
http://praca.gazetaprawna.pl/komentarze/574179,krol_polska_szkola_i_samodzielnosc_myslenia_dwa_rozne_pojecia.html
@Erato
Ino to facet, nie kobieta.
Uczę już 20 lat i wciąż zadziwia mnie, jak można prowadzić lekcję na podstawie konspektu…..
@Hersylia
„Ino to facet, nie kobieta.”
Skoro to facet, to można mu wybaczyć skok z biurka, ale nie kobiecy nick.
Kłopoty z tożsamością czy przekora? A może to o atak szału chodzi? Po tym skoku to możliwe.
@Dil – Se
„Uczę już 20 lat i wciąż zadziwia mnie, jak można prowadzić lekcję na podstawie konspektu?.”
A na podstawie czego? Pytam poważnie – jako dyletantka.
Erato: „A na podstawie czego? Pytam poważnie ? jako dyletantka.”
Mam nadzieję, że poważnie 🙂
Przecież, kiedy wchodzę do klasy, wiem, czego mam w danej chwili nauczyć. A sposób, w jaki to osiągnę „rodzi” się w czasie lekcji, zależy od wielu zmiennych, których nie jestem w stanie i nie chcę wcześniej przewidzieć. Oczywiście, mam z tyłu głowy, że dany problem możemy w klasie rozważać na 6/7 sposobów, ale na lekcji może pojawić się 8 i 9, i na szczęście czasem się pojawia 🙂
Spotkałem kiedyś pijanego lekarza. Więc mogę twierdzić, że wszyscy lekarze to pijacy.
Widziałem, jak budowlańcy wykonali niedaleko mnie drogę. Więc mogę twierdzić, że wszyscy budowlańcy to patałachy.
Znajomy Amerykanin jest rasistą. Więc mogę twierdzić, że wszyscy Amerykanie tacy są.
Oto sposób myślenia Franka.
Plus – obrzucanie innych epitetami pejoratywnymi to sztuka, która moi podopieczni opanowali zdecydowanie lepiej, Frank. Zatem odpuść sobie, bo nawet w tym jesteś kiepski.
@Ateńczyk
1 maja o godz. 19:38
„Dlaczego świat, mając tak wybitne umysły, ciągle nie jest najlepszym z możliwych? Hm?”
Może dlatego, że w systemie demokratycznym nie decydują wybitne jednostki ale większość.
Nawet, jeżeli jest to większość, która często nie potrafi przeczytać ze zrozumieniem dwóch zdań podrzędnie złożonych a jak usłyszy na wiecu przedwyborczym, że wystarczy zagrzebać w ziemi talara, a rano wyrośnie drzewo obwieszone złotymi monetami, to aż przebierają nogami z niecierpliwości.
@Ateńczyk
(…) obrzucanie innych epitetami pejoratywnymi to sztuka…
Rodzaje epitetów (z Wikipedii):
Epitet złożony
Epitet metaforyczny
Epitet podmiotowy i przedmiotowy
Epitet dynamiczny i statyczny
Epitet barokowy
Epitet tautologiczny
Epitet zdobiący
Epitet superlatywny
Epitet parzysty i potrójny
Poza tym epitet może oznaczać obelgę, wyzwisko i raczej w tym znaczeniu jest użyty w pańskim poście.
„Epitet pejoratywny” to masło maślane, pleonazm inaczej. Ot, taka „‚błędna pomyłka”, Panie @Ateńczyk.
@ emeryt, @ emerytka, @ paw
Podpisuję się pod Waszymi uwagami do Franka.
Niestety, nie zechciał odpowiedzieć na moje pytania.
Żółć i epitety, jakimi miota to zły wyraz emocji, wzbudzonych trafnymi obserwacjami ze standardowych (niestety) doświadczeń polskiej edukacji.
Gdyby jednak takie formy wyrażał publicznie w US, w gronie nauczycieli, towarzysko byłby wykluczony.
Ponieważ tam, (i nie tylko) nauczyciel musi mieć pewien poziom intelektualny i etyczny. Niestety także, ten blog świadczy, że w PL – zupełnie nie musi.
Frank pisze to, co jest oczywistym doświadczeniem każdego, kto edukował się w polskiej szkole publicznej ale nie musi tą anty”edukacją” postawy i kompetencji posługiwać się w naszym grajdole.
– – –
@ Erato
2 maja o godz. 10:40
Profesjonalizm w pracy nauczyciela polskiego to obelga i poniżenie. On wszak po prostu „wie” i nikt go z tego co ta wiedza produkuje nie rozliczy. Konspekty i inne zdegenerowane formy planowania i realizacji celów oraz zadań (a nie dyletanckich zachcianek i powołań) zawodowych to naprawdę dla kogoś, kto pie…li robotę od lat – żądanie zgoła bezczelne.
Pisze o tym dobitnie Frank i słusznie – bo tak to wygląda z perspektywy każdego cywilizowanego kraju.
– – –
@ corleone
2 maja o godz. 13:45
Pamiętaj, że rozmawiasz z Grekiem, który niestety nie udając nie rozumie, że łyżka dziegciu psuje beczkę miodu.
Nie jest ważne, dla budzącego szacunek wizerunku i powagi zawodu, ilu nauczycieli pracuje rzetelnie; ważne – co jako środowisko czynią, aby nieuchronne wpadki uczynić wyjątkową (czyli incydentalną) nauczką, zmierzającą do naprawy standardu, jak piętnują wynaturzenia w środowisku.
Na tym polega deontologia każdego zawodu w cywilizacji.
U nas, w szkole publicznej i każdym elemencie tego sektora, normy społeczne i zawodowe są do cywilizowanych standardów odwrotne, przyjmując ośmieszające, karykaturalne formy.
Ale o czym tu mowa do Greków, co strugają belfrów… 🙂
Frank
1 maja o godz. 22:44
„no wlasnie miec wlasne pogaldy w pl jest niebezpiecznie, tylko nie robcie debili z innych bo sam bylem w tym wrednym srodowisku 2 lata, az za duzo, przygotowanie do lekcji haha co ty myslisz ze takie texty mnie ruszaja, po 2 latach nauczania masz wkute wszystko na blache powtarzasz co dzien to samo…”
O zgrozo!
Taki Franek aż dwa lata był nauczycielem! O całe dwa lata za dużo.
Jego stosunek do pracy i przedmiotowe traktowanie uczniów – cyt. „…po 2 latach nauczania masz wkute wszystko na blache powtarzasz co dzien to samo…” – jest naganny wręcz!
Takich prostackich, emocjonalnie niezrównoważonych, agresywnych Franków, w dodatku niedouczonych, posługujących się tak fatalną polszczyzną powinno się eliminować z zawodu już na wstępie.
Uważam, że o możliwości wykonywania zawodu nauczyciela powinny decydować oprócz formalnych wymogów w postaci odpowiedniego wykształcenia również testy psychologiczne, które by eliminowały z zawodu osobników z zaburzoną osobowością.
hilda
2 maja o godz. 21:36
– – –
Hildo, tyś jedyna 🙂 🙂 🙂
Powinnaś, na pohybel Frankowi, awansować się do IPN, wydział zamorski, z licencją na zabijanie.
Śmiechem, rzecz jasna i wnikliwością na wylot!
Padam do nóżek! 🙂 🙂 🙂
Frank i reszta,
nie kłamcie o 18 godzinach.
19 (w szkołach średnich) lub 20 (w podstawówce i gimnazjach)
Urzędniczko,
a po co konspekty?
W metodyce jest tez trochę o tym, jak konspekty przeszkadzają w nauczaniu.
Całkiem przystępnie wyjaśnił to dil-se.
Oczywiście początkujący nauczyciele powinni sobie robić szkice lekcji/notatki (ułatwia to przygotowanie się do lekcji), ale konspekt jako coś sztywnego, czego mamy się trzymać za wszelką cenę to zło i głupota:)
@hilda
„Uważam, że o możliwości wykonywania zawodu nauczyciela powinny decydować oprócz formalnych wymogów w postaci odpowiedniego wykształcenia również testy psychologiczne, które by eliminowały z zawodu osobników z zaburzoną osobowością.”
I tu się z Panią zgodzę. W wielu krajach już tak jest na etapie studiów (np. Finlandia).
@Frank, mimo, iż ma niewyparzony język, w większości postów pisze jednak rzeczowo.
Brak selekcji do zawodu nauczyciela szczególnie początkowych etapów edukacji, powoduje, że trzecią klasę kończą dzieciaki, które nie opanowały elementarnych umiejętności czytania ze zrozumieniem, pisania i liczenia. O jakimś samodzielnym myśleniu mowy nie ma.
Na pedagogikę przyjmuje się wszelkie odpady z maturą zaliczoną na minimum. Jeżeli absolwent był kiepski z matematyki i z polskiego, nie jest uzdolniony artystycznie, to jaki z niego (a przeważnie z niej) będzie dobry nauczyciel.
Połowa koleżanek z mojej ogólniackiej klasy poszła na pedagogikę, bo nie miała innego pomysłu na życie i gdzie indziej nie miałyby szans się dostać.
Same miernoty, malowanki i strojnisie z wiatrem w głowach. Większość uczy dzieci, lecząc przy okazji swe szkolne kompleksy.
Nauczanie początkowe to fundament późniejszego sukcesu ucznia. A fundament się kruszy. W starszych klasach trudno jest naprawić, co się w młodszych spieprzyło, bo dzieci mają pewne rzeczy mocno zakodowane. Jak pacierz.
Pamiętam, jak moja podstawówkowa polonistka długo próbowała nas przekonać, że podmiot to nie to samo, co rzeczownik, a orzeczenie to nie czasownik. Do dziś mam przed oczami zapis pani początkowej:
PODMIOT= RZECZOWNIK
ORZECZENIE= CZASOWNIK
A co pani powiedziała, to było święte.
Gekko
2 maja o godz. 23:46
„Hildo, tyś jedyna 🙂 🙂 🙂
Powinnaś, na pohybel Frankowi, awansować się do IPN, wydział zamorski, z licencją na zabijanie.
Śmiechem, rzecz jasna i wnikliwością na wylot!
Padam do nóżek! 🙂 🙂 :)”
Ach dziękuje za uznanie. 🙂 🙂 🙂
Toż to prawdziwy zaszczyt dla mnie, by sam Gekko- najbardziej kompetentny mistrz w dziedzinie wnikliwego prześwietlania – tak komplementował mnie – prostą hildzię, z modelową wręcz „wnikliwością na wylot”, rozpoznając te umiejętności, które do tej pory zastrzeżone były jedynie dla niego samego.
Jednak z wrodzoną sobie skromnością (którą tak wnikliwie u mnie już niejednokrotnie rozpoznałeś) przyznam, że jeśli chodzi o wnikliwość w prześwietlaniu i konstruowaniu profili osobowościowych userów na podstawie ich wirtualnych wypowiedzi nigdy nie dorównam tobie mistrzu manipulacji i przeinaczania sensu czyjejś wypowiedzi na swoją „modłę”.
Do nóżek nie padam, bo mi jeszcze przy tej okazji mój, tak przez ciebie tu w każdy możliwy sposób hołubiony, moherowy berecik z główki spadnie, pozbawiając cię możliwości zabijania mnie śmiechem 🙂
urzędniczka
3 maja o godz. 7:38
„@Frank, mimo, iż ma niewyparzony język, w większości postów pisze jednak rzeczowo.”
Rzeczowo?
Dla mnie to słowotok, w którym poza rzucającymi się w oczy agresją słowną i inwektywami trudno doszukać się logicznej rzeczowości.
Czy naprawdę chciałaby pani, aby ktoś tak niekulturalny, prostacki i niezrównoważony emocjonalnie, o takim poziomie agresji uczył pani dzieci?
Jego sposób wysławiania się świadczy dobitnie nie tylko o nieumiejętności wyrażania się w sposób rzeczowy, ale przede wszystkim o agresji i nieumiejętności poprawnego posługiwania się językiem polskim. To powinno każdego dyskwalifikować z zawodu nauczyciela.
Z łatwością mogę sobie wyobrazić, jak Frank z wykutym na blachę konspektem lekcji wyzywa od matołów uczniów tylko dlatego, że nie podporządkowują się jego „wykutym” schematom.
Co do reszty komentarza zgodzę się – niestety zdarzają się nauczyciele miernoty, które nie powinny wykonywać tego zawodu, o czym już też tu pisałam.
Nie uważam jednak, by przez pryzmat tych jednostek należało uogólniać, rozszerzając tę negatywna ocenę na całe bez wyjątku środowisko. Wszak i ten zawód wykonywali pani rodzice – czyż oni również byli niekompetentnymi miernotami?
To tak, jakbym spotkawszy w swoim życiu kilku aroganckich, niekompetentnych, lekceważących swoje obowiązki urzędników całe środowisko oceniła jako niepotrzebnych darmozjadów. Jako urzędniczka na pewno również spotyka się pani z taką postawą.
Natomiast, co do tego stwierdzenia:
„Pamiętam, jak moja podstawówkowa polonistka długo próbowała nas przekonać, że podmiot to nie to samo, co rzeczownik….”
Podmiot może być domyślny, może być nim również zaimek osobowy, nauczycielka miała więc rację – „podmiot to nie to samo co rzeczownik”.
Ja miałam szczęście spotkać wspaniałych nauczycieli – począwszy od niezwykle ciepłej, serdecznej pani od nauczania początkowego, która otoczyła mnie – niedojrzałą emocjonalnie sześciolatkę – wyjątkową uwagą i opieką, potem polonistkę ze szkoły podstawowej, która nauczyła w sposób rzeczowy i bardzo przejrzysty nie tylko zasad gramatyki, ale również stosowania ich w praktyce w logicznym i zrozumiałym dla odbiorcy sposobie formułowania wypowiedzi, poprzez polonistkę w liceum, która oprócz wymagania oczywistej w tamtych czasach na poziomie licealnym poprawności językowej ceniła również samodzielność myślenia i kreatywność wypowiedzi.
Miałam też oczywiście w swoim życiu do czynienia z niekompetentnym miernotami, kilkoro zdarzyło się w podstawówce, kilkoro w szkole średniej. Nie demonizuję jednak ich znaczenia, jak niektórzy wypowiadający się tu rodzice. Nie wyrządzili mi oni bowiem większej krzywdy, a dzisiaj wzbudzają jedynie uśmiech politowania.
Co ciekawsze – im wyższy szczebel nauczania – tym wyższy był może nie tyle poziom merytoryczny ale z pewnością stopień arogancji i niekompetencji w przekazywaniu wiedzy.
Największą spotkaną przeze mnie na drodze edukacji „miernotą” okazał się pewien profesor wyższej uczelni, który traktował studentów jak bandę tępaków, obdarzając przy każdej okazji niewybrednymi epitetami.
Jego wykłady to były opowieści na temat remontów łazienki, albo sprowadzały się do udowadniania wybranym przez niego delikwentom ich miernoty intelektualnej. W niczym nie przypominały relacji – mistrz uczeń.
Nie przypominam sobie by ten „profesor” kiedykolwiek wygłosił porządny wykład na temat lub przygotował rzetelnie seminarium magisterskie.
Jego sposób traktowania studentów przypominał mi trochę prezentowany tu na blogu sposób traktowania interlokutorów przez Gekko.
Jeśli Gekko jest wykładowcą akademickim, co niejednokrotnie już dawał tu do zrozumienia, to mogę sobie wyobrazić, że odnosi się z podobną do tej prezentowanej na blogu arogancją, pychą i pogardą w stosunku do niżej od niego stojących w dziedzinie zdobywanych kompetencji studentów.
@ hilda
Alez hildo, Gekko Cię kocha! 🙂
Pewnie to już czujesz i się rozkręcasz…jak kwiecie bzu.
Nawet, jeśli, jak już się domyślasz, cały świat zewnętrzny przypomina to, co pisze Gekko, to Twoje wpisy pozostaną na wieki, w swej nieskażonej izolacji od centralnego układu nerwowego nawet stułbi, najdosadniejszym ośmieszeniem etatu nauczyciela.
Bo przecież nie żadnej profesji.
Ja głosuję za, więcej sera ! 🙂
@hilda
„Natomiast, co do tego stwierdzenia:
?Pamiętam, jak moja podstawówkowa polonistka długo próbowała nas przekonać, że podmiot to nie to samo, co rzeczownik?.?
Podmiot może być domyślny, może być nim również zaimek osobowy, nauczycielka miała więc rację ? ?podmiot to nie to samo co rzeczownik?.
Nie zrozumiała mnie Pani. Polonistka naprawiała to, co spieprzyła pani początkowa.
A co do podmiotu – to doprawdy, nie trzeba mnie uczyć. Podmiotem może być każda część mowy, nawet czasownik, ot, choćby w słynnym zdaniu: „Błądzić jest rzeczą ludzką”
„Co do reszty komentarza zgodzę się ? niestety zdarzają się nauczyciele miernoty, które nie powinny wykonywać tego zawodu, o czym już też tu pisałam.
Nie uważam jednak, by przez pryzmat tych jednostek należało uogólniać, rozszerzając tę negatywna ocenę na całe bez wyjątku środowisko. Wszak i ten zawód wykonywali pani rodzice ? czyż oni również byli niekompetentnymi miernotami?”
Moi rodzice od jakiegoś czasu pisują na blogu. Takich pedagogów, jak oni, było doprawdy, niewielu. Wybitna inteligencja, poczucie humoru i dystans do siebie to rzadkie cechy u nauczycieli.
Nie rozszerzam negatywnej oceny na całe środowisko, uważam jednak, że obecnie więcej jest miernot, które przypadkowo trafiły do zawodu, niż nauczycieli z pasją. Szczególnie w nauczaniu początkowym. Mieszkam w małym powiatowym mieście. Może w dużych miastach jest inaczej.
@hilda
>Jeśli Gekko jest wykładowcą akademickim, co niejednokrotnie już dawał tu do zrozumienia, to mogę sobie wyobrazić, że odnosi się z podobną do tej prezentowanej na blogu arogancją, pychą i pogardą w stosunku do niżej od niego stojących w dziedzinie zdobywanych kompetencji studentów.<
Co więcej, jest wtedy wyjątkowo nieprofesjonalny bo modeluje kandydatów na nauczycieli albo nauczycieli do identycznych zachowań w stosunku do uczniów!!!
Ale "profesjonalista" Gekko raczej o modelowaniu nie słyszał…;-)
„Pamiętam, jak moja podstawówkowa polonistka długo próbowała nas przekonać, że podmiot to nie to samo, co rzeczownik, a orzeczenie to nie czasownik. Do dziś mam przed oczami zapis pani początkowej:
PODMIOT= RZECZOWNIK
ORZECZENIE= CZASOWNIK
A co pani powiedziała, to było święte.”
Zupełnie nie zgodzę się z krytyką akurat tutaj „pani początkowej”.
To oczywiste, że na niższych poziomach edukacji upraszcza się zagadnienia – i to z wszystkich przedmiotów. Nawet kosztem lekkiego sfałszowania tematu.
Jeśliby dziecko kojarzyło podmiot z rzeczownikiem, a orzeczenie z czasownikiem – miałoby świetną podbudowę do uzupełnienia tej wiedzy. Nie wyobrażam sobie, żeby od razu komplikować i wyjaśniać wszystkie zawiłości.
Tak samo ja postępuję i dziś. Trudniejsze zagadnienia, szczególnie te, które życiowo są średnio przydatne, nieco upraszczam. Mam wówczas gwarancję, że uczeń zrozumie je, choćby na tym podstawowym, uproszczonym poziomie. Wolę tyle od zagubienia w skomplikowanej, choć pewnie poprawniejszej wersji.