Pożegnanie z klasą

Przestałem być wychowawcą klasy maturalnej. To moje trzecie wychowawstwo w 18-letniej karierze nauczyciela. Miałem jedną klasę w starym liceum (cztery lata) i dwie w nowym (dwa razy po trzy lata). Razem daje to dziesięć lat bycia wychowawcą i osiem lat bez tego obowiązku.

Dawniej nauczyciele wymigiwali się od funkcji wychowawcy. Każdy wolał tylko uczyć. Wprowadzenie awansu zawodowego spowodowało, że ludzie chcieli mieć własną klasę. Z klasą bowiem łatwiej zrobić awans. Nauczyciel bez klasy ma trudniej. Po zrobieniu awansu wychowawstwo było traktowane jak kula u nogi.

Obecnie jest inaczej. W dobie braku godzin i ciągłego ryzyka zwolnienia wychowawstwo daje pewność zatrudnienia. Dyrekcja daje niejako wychowawcy zapewnienie, że przynajmniej na czas pełnienia tej funkcji można być pewnym pracy. Poza tym lekcja wychowawcza to zawsze godzina więcej do pensum. A nieraz właśnie tej godziny brakuje. No i za wychowawstwo dostaje się dodatkowe pieniądze (dodatek ok. 5 proc. pensji).

Oddałem klasę i raczej nieprędko dostanę następną. Wychowawstwo będą dostawać nauczyciele, którym brakuje godzin do etatu. A brakuje wszystkim, tylko nie osobom, które uczą obowiązkowych przedmiotów maturalnych. Prędzej więc wychowawcą będzie nauczyciel wiedzy o kulturze niż matematyki, przysposobienia obronnego niż języka polskiego. Trochę mi szkoda. Przecież nauczyciel bez wychowawstwa jest jak piwo bez alkoholu albo kawa bez kofeiny. Niektórzy to lubią, ale mnie jakoś nie smakuje.