Jesteśmy kreatywni?
Nie lada zadanie wzięły na swoje barki władze Łodzi, skoro chcą udowodnić, iż mieszkańcy tego miasta są kreatywni. Prochu nie wymyśliliśmy, Ameryki nie odkryliśmy, gdzie więc jest ta nasza kreatywność?
Urząd Miasta Łodzi powołał do życia Newsletter, którego zadaniem jest informować mieszkańców takich jak ja, czyli niezorientowanych niewiernych Tomaszów, o przejawach kreatywności w mieście. Z szeroko otwartymi oczami przeczytałem pierwszy numer pisma (zobacz materiał). Pismo przynosi także definicję, co to są przemysły kreatywne. Trochę się zdziwiłem, że definicja przemysłów kreatywnych obejmuje sztukę, media, dziedzictwo, projekty użytkowe, ale pomija edukację. Czyżby kreatywność zaczynała się dopiero po skończeniu szkoły?
Odwiedziłem kilka dni temu szkołę podstawową, do której chodziłem jako dziecko. Przy bramie przeczytałem znany, ale jakże przykry tekst: „Szkoła jest jak kibel. Chodzę, bo muszę”. To napisali uczniowie, ale pracownikom nie przyszło do głowy, aby to wytrzeć. Zamiast tego pracownicy wymyślili swój własny przekaz: „Wejście na teren szkoły po godzinie 18.00 zabronione”. Pora była późniejsza, jednak tak mnie przypiliło, że musiałem wejść. Powałęsałem się po zakazanym terenie, obwąchałem stare kąty, wzruszyłem się z powodu głupoty, która nie przemija, i poszedłem zobaczyć miejsce za szkołą, gdzie niesforni uczniowie palili papierosy i planowali, jak zmienią świat. Pamiętam, jak w tym właśnie miejscu jedna z twórczych koleżanek wpadła na pomysł, aby sprawdzić, ile papierosów trzeba wypalić, żeby stracić przytomność. Straciła w połowie drugiej paczki, co było rekordem. Wypytywałem, ale nikt nie wie, co się stało z tą dziewczyną. Skończyła szkołę i wyjechała w daleki świat.
Sporo moich uczniów twierdzi, że najbardziej kreatywni po prostu z Łodzi wyjeżdżają. W tym roku zdaje się stracę jedną z uczennic z mojej klasy wychowawczej. Władze miasta próbują, jak mogą, przekonać, że Łódź to jest dobre miejsce dla kreatywnych. Zobaczę na własne oczy, to uwierzę.
Komentarze
„Szkoła jest jak kibel. Chodzę, bo muszę”. To napisali uczniowie, ale pracownikom nie przyszło do głowy, aby to wytrzeć.
Nie wytarli, bo zgadzają się z tą sentencją.
Też chodzą, bo muszą.
„Nie wytarli, bo zgadzają się z tą sentencją.
Też chodzą, bo muszą.”
a co, niewolnikami są?
Tak pisze tegoroczna maturzystka. (źródło: edunews.pl)
Pogoda jest zła, Unia jest zła, rząd jest zły, polityka klęczy i prosi o dobicie. Gdziekolwiek by nie spojrzeć, tam tylko marazm i narzekanie. Abstrahując od ważnych pytań o to, dlaczego Polacy mają takie nastawienie do życia, ja pytam: na kogo wyrosną dzieci obracające się za młodu w takim środowisku? Jak to na nich wpłynie?
Widzę, nawet na swoim przykładzie, jak dzieci przejmują od swoich rodziców większość przekonań, pasji, skojarzeń, jak uczą się od nich i na ich przykładzie poznają świat. Jednym z większych problemów aktualnej Polski jest fakt, że mało która dorosła osoba jest w stanie ukazać dzieciom pozytywne, pełne optymizmu spojrzenie na świat. Nierozważnie przestają kontrolować to, co mówią przy młodych, chłonnych umysłach i narzekają, narzekają, narzekają.
Tak, Karta Nauczyciela ich zniewala.
Nie wiem, jak jest z kreatywnością w Łodzi. Pytanie Gospodarza zawęziło sprawę do tego miasta.
Ja mogę tylko podrzucić moje dwie recepty na kreatywność.
Jedną starszą a drugą bardziej współczesną, lekko zmodyfikowaną.
Najpierw to starsza.
Potrzebna jest sztuka ludowa i goła baba.
Wydaje mi się, że w pierwszym przybliżeniu nie ma co starać się przekonać odbiorcy, iż jesteśmy dobrzy w czymś, z czego nas nie zna. Jeżeli Polacy są znani z produkcji wódki i szynki to należy na tym spróbować zbudować jeszcze większy sukces handlowy. Nie rzucać sie na samochody i elektronikę, bo wiadomo, że to nie jest specjalność polska.
Jeżeli Polska przynosi konotacje siermiężne i ludowe – należy wykorzystać motywy rodzimej sztuki ludowej do wszystkiego, od ubrań, mebli, ogólnie wzornictwa przemysłowego w każdej dziedzinie, architekturze, muzyce, filmie, etc. Chopin, Wieniawski, Szymanowski, etc. – świetnie, nie unikać że niby _się przejadło_ ale wplatać twórczo wszędzie.
Nie bać sie stereotypów i odpustowości, tej dosłownej i tej w przenośni, zapewniam, że znikoma liczba ludzi słyszała cokolwiek o Polsce poza Bońkiem, Wałęsą i JPII.
Nowoczesnie zaprojektowana nie tylko ceramika ale i cała kuchnia, oczywiście razem z całym wyposażeniem AGD w jakiejś współczesnej inkarnacji motywów sztuki ludowej jednego z rejonów Polski byłaby hitem.
Zamożni ludzie na świecie unikają makdonaldyzacji i chętnie przyznają się do polskiego (podobnie czeskiego, greckiego, włoskiego, bez znaczenia) pra-pra-pradziadka jeżeli da im to szansę na _wyróżnienie się_ czymś pięknym i funkcjonalnym.
Plecionki, wiklina, drewno, len, kamień, inne _ludowe_ materiały jako obudowy lub akcenty obudów komputerów czy lodówek. I ludowe i ekologiczne i oryginalne.
W takie _ludowe_ meble można wetknąć dowolną ilość durnej elektroniki z Tajwanu i już będzie _nowocześnie_. Ale najpierw ma być oryginalnie, niepowtarzalnie. A to daje nam polska, lokalna sztuka ludowa.
A goła baba to skrót myślowy współczesnego marketingu. Goła baba przyciąga uwagę. Piękne modelki sprzedają wszystko, od kosmetyków do koparek. Ogólnie to ukłon w stronę konieczności _zejścia z piedestału wysublimowanej sztuki_ i uczynienia wysiłku przyciągnięcia masowego klienta. Jak zwykle, musi być równowaga, ale tak jak nie sprzeda się na dłuższą metę żaden kicz tak i nie zrobi sie większego biznesu na samej wysublimowanej sztuce dla koneserów i kolekcjonerów. Musi byc element gołej baby, choćby wystające spod ludowej spódnicy zgrabne kolanko.
Nowszy wariant polega na zmiksowaniu sztuki ludowej i zastapieniu prostej i jednowymiarowej gołej baby przez atrakcyjną (ale nie za trywialnie!) siostrę zakonną.
Siostra zakonna w habicie to synonim (dalej niezdewaluowany) dobroczynności i miłosierdzia.
Współczesny konsument chętniej wyda pieniądze na cokolwiek wiedząc, iż częściowo póją na cel charytatywny. Czynność kupowania zostanie osłodzona poczuciem czynienia dobra dla innych, nie tylko burżujskiego zaspokajania swoich zachcianek.
Należy więc wpleść jakoś w cenę towaru nawet bardzo drobny, ale obecny składnik idący na jakiś cel dobroczynny. Jakąś fundację, identyfikowanie z którą da dodatkową przyjemność naszemu klientowi, która sprawi, iż wybierze on nasz towar ponad ofertę konkurencji, nawet trochę tańszą ale pozbawioną tej cechy poprawiania świata. Wszystko polega na zaufaniu, ale uważam, że np. dodanie złotówki na Orkiestrę Światecznej Pomocy czy na Lekarzy Bez Granic nie zmniejszy a zwiększy szansę sprzedaży danego towaru.
Łodzianie, do roboty!
„Tak, Karta Nauczyciela ich zniewala.”
a w jaki sposób? nakazuje im coś? zabrania odejść z pracy? bzdury opowiadasz kolego. Dzięki tej karcie przynajmniej mają urlop w wakacje a nie zwolnienie z pracy i przyjęcie na nowe we wrześniu
zza kałuży
To samo mówię. Sprzedawać mity i stereotypy w odpowiedniej oprawie, w najlepszej postaci.
Świetnym „towarem eksportowym” mógł(by) być mit Solidarności-Walesy-okrągłego stołu. Ale doskonale spapraliśmy tę szansę. Proponuję to zagadnienie jako projekt interdyscyplinarny dla renomowanych liceów. Może to jest szansa ?
Inny przykład to festiwal kapel ludowych w Kazimierzu Dolnym. Kto widział – ten wie co mam na myśli. Podejrzewam, że takiego czegoś nie ma w całej Europie. Można nie lubić muzyki ludowej (albo Chopina), ale trzeba mieć klapy na oczach żeby nie widzieć , że tam dzieją się rzeczy nie z tej ziemi. I prawie nikt tego nie ogląda !!!
@nn
no i sam sobie odpowiedziałeś, jakie cudowne działanie ma KN i dlaczego do takiej ‚zafadanej, szkoły wszyscy chodzą- chociaż jak sam piszesz – nie musza.
@zaza
w jaki sposób? większość ludzi ma prawo do urlopu, nie maja go osoby pracujące na własny rachunek i na różnego rodzaju umowy: o dzieło, zlecenia.
KN chroni przed pomysłami takimi jak w czechach gdzie zaczeli w ramach oszczędnosci zwalniac z pracy nauczycieli w czerwcu tylko po to aby we wrześniu zatrudnić ich ponownie.
Ale czy to w jakiś sposób przymusza kogokolwiek do pracy w szkole?
Parker, Zaza, jest karta nauczyciela, czemu nie pracujecie w szkole?
Urząd Miasta dostał pewnie z Unii jakieś pieniądze na ‚przemysły kreatywne’ i stworzył stronę w internacie. Jak pieniądze się skończą strona zniknie.
‚Przemysły kreatywne’ to oczywiście pustosłowie. Każdy kto zrobi coś nowego jest kreatywny, a kto kopiuje, np. muzyk, kreatywny nie jest i tyle.
Pytanie jak zrobić coś co ludzie chcieliby kupić.
Ucieczka ludności z Łodzi jest raczej tymczasowa.
Jest tam dużo ludzi z jakimś wykształceniem, względnie niskie koszty, to musi przyciągnąć biznes.
@nn odp. na post nr 2
Kolejny raz masz odpowiedź na swoja wypowiedź:) Innych przed tym procederem nic nie chroni… A dlaczego nie?
Nie pracuję w szkole, bo nie chcę. Bo nie chciałam. Bo mnie KN nie rajcuje. A niektórych tak. Bo mam znajomych nauczycieli, i mi te klimaty nie pasują. I nie udawaj idioty, że nie wiesz o co chodzi. A jak czytam takie wypowiedzi, to jestem szczęśliwa, że nie jestem. Bo wg wypowiedzi na tym blogu wszyscy INNI maja zajefajne zarobki, satysfakcję z pracy itp, itd – tylko nauczycielom ‚wiatr zawsze w oczy’. Przepraszam Gospodarzu jeżeli przesadziłam.
Czechy? – przykład? – wszystko wybiórczo. Jak wysokie zarobki – tak powinno być w Polsce, jak coś źle – dobrze, że tego w Polsce nie ma – bo itd., jak więcej pracują -znowu jakiś inny wykręt.
W Polsce nie tylko boiska są zamknięte, szkoły popołudniami tez świecą pustakami. Bo młodzież nie przychodzi? Bo jest nudno!
Pole do kreatywności, ale po co? KN?
Nie jestem Parker – jestem Zaza.
zaza, nie posadziłem cię o to, że podszywasz się pod parkera.
„Czechy? ? przykład? ? wszystko wybiórczo. Jak wysokie zarobki ? tak powinno być w Polsce, jak coś źle ? dobrze, że tego w Polsce nie ma”
w Polsce wszystko jest na opak, więc ktoś by na pewno wpadł na pomysł aby zrobić tak jak w Czechach ale bez wysokich zarobków
już teraz w prywatnych szkołach zatrudnia się na umowy zlecenia od września do czerwca, a wakacje radź sobie sam, a po wakacjach się zobaczy, może cię zatrudnimy, czekaj na telefon
http://www.kickstarter.com/projects/philiplauri/detroit-and-lodz-solutions-for-post-industrial-cit?ref=live
Polski język:
Detroit jest miastem znanym wielu ludziom na całym świecie. Nazywane ?arsenałem demokracji? w latach produkcji samochodów, zostało dotknięte bezrobociem, zmniejszeniem się populacji oraz zasobów miejskich wraz z upadkiem aktywności przemysłowej. Detroit nie jest jednak jedynym miastem cierpiącym w skutek postindustrialnych nieszczęść rujnujących ekonomię. Polskie miasto Łódź, znajdujace się w pobliżu Warszawy posiada podobną historię. Będąc niegdyś jednym z największych europejskich procducentów tekstyliów, nazywana również ?polskim Manchesterem?, Łódź padła ofiarą postindustrializacji wraz z upadkiem Zwiazku Radzieckiego i zatrzymaniem eksportu tkanin z Polski do Rosji. Przemysł załamał się i pozostawił miasto borykające się ze zmniejszeniem populacji, bezrobociem i innymi, bardzo podobnymi w swej naturze czynnikami do tych w Detroit.
Podczas gdy miasta na świecie prą naprzód wraz z rozwojem globalizacji ekonomicznej w obszarach specjalizaji narodowych lub lokalnych, istnieje wiele miast, w których pod wpływem podobnych okoliczności konieczne jest wprowadzenie innych, nowych idei niż te, na których owe miasta wyrosły. W Stanach Zjednoczonych miasta położone wzdłuż Rust Belt ( Buffalo, Youngestown, Baddock) zostałe zmuszone do porzucenia swojej przemysłowej przeszłości i koncentrowania się na nowych celach w pogoni za poprawą nadwyrężonych ekonomii i narastających potrzeb swoich populacji. Wiele miast w Europie boryka się z podobnymi problemami. Co mogą zrobić te miasta w aby zredefiniować swój wizerunek? W jaki sposób mogą to zrobić? Jakie ludzkie cechy mogą im dopomóc w wyrwaniu się z tego trudnego okresu? Jak wyglądają takie zmiany i jakie niosą ze sobą konsekwencje?
Ten dokument odnosi się do zadanych pytań w kontekście miast Detroit i Łodzi. Poprzez konstruktywne i pozytywne podejście, film zabierze widza w fascynującą podróż przez odkrywane na nowo tożsamości miast za pomocą analizy czynników ludzkich i ekonomicznych które je napędzają. Wywiady z miejskimi oficjelami, urbanistami, przedsiębiorcami oraz lokalnymi artystami pokażą wiele różnych perspektyw na renowację i redefinicję tożsamości miejskiej. Podczas gdy miasta opowiadać będą swoje historie, globalna widownia będzie mogła zobaczyć co w takich przypadkach działa, a co nie oraz, co najważniejsze, może zdać sobie sprawę z ogromnego potencjału wszystkich tych zapomnianych miast dzielących to samo wyzwanie.
http://detroitlives.org/2011/05/24/lodz-zyje-lodz-lives/
May 24, 2011 Cowabunga ya?ll. That flight across the pond to Poland was a piece of cake, even had a few free beers en route and talked with a friendly German fella that loves the Isley Brothers. Gotta love Lufthansa for that.
Things are well here in Lodz. Steven (the videographer) and I have been getting intensely assimilated to life in the city for the past 24 hours or so and quite frankly, it?s been amazing. Amazing probably because it?s just fun being immersed in a new place with tour guides that are intensely involved in the city, and amazing because this place is shockingly similar to Detroit in a lot of ways.
The industrial past in Lodz is probably the most glaring similarity. It started as early as 1820 and catapulted Lodz from a small village to a booming metropolis in less than 40 years. Entrepreneurs like Izrael Pozanski and Karol Scheibler made fortunes with factories a la Henry Ford and the automobile in Detroit. The mills provided jobs, housing and kept the economy running smoothly until 1990. Today, some of these factories have been re-purposed in to cultural destinations (like Manufaktura) or office space, but many of them have been left for dead in ways that many of Detroit?s buildings are vacant. We went inside a couple of the old ones and it looked and felt just exactly like a scene from home.
The reason we are here, and what will eventually make the film we are making very interesting, is the presence of people that still believe in the town and are pushing it forward in beautiful ways. Certainly all hope is not lost and a lot of people are pushing the city forward in ways that are similar and very different to Detroit. There are companies in Lodz innovating with things like mobile technology, young artists starting fashion lines and retail shops and developers that are using Lodz? historical fabric as a context to innovate on a new level. They even have crepe shops like Good Girls Go to Paris. And the truth is, we?ve only touched the surface in the 24 hours we?ve been here so far.
So stay tuned, there are plenty of updates to come. Our first interview for the film is tomorrow morning!
http://detroitlives.org/2011/05/25/vote-for-cass-community-services-update-2-from-poland/
Update #2 From Poland May 25, 2011
Seperately, things are moving well in Poland with the documentary (info on the film here: http://kck.st/eJ9WEw). This morning we started doing interviews, talking first with the proprietor of an iconic small business in Lodz? a retail shop called Pan tu nie stał, the name of which is in reference to a comedy film from the 80s in Lodz. You can check out some of their wares here. They do awesome work in the city and use apparel to project a positive image of the city much of the same way DL! does.
In other news, Polish vodka is remarkably tasty. Nothing like that Popov garbage you drank in college. Most of the vodka Americans are used to drinking (Absolut, for example) is made with grains, but many of the true Polish varieties are made with plums or potatoes even. And quite honestly, Polish vodka is delicious? even straight. I know that probably sounds crazy, but the shock of its delightfulness is akin to drinking a nice glass of tequila and realizing that the world of tequila outside of Jose Cuervo?land is quite tasty. Drinking the potato vodka almost brings a sweet flavor and you don?t even need to mix it with anything. In Poland, vodka is the social drink of choice when hanging with friends or people you are close with, whereas beer is much more casual. Kind of cool.
OK. Enough about vodka on this Detroit blog. But hey, its relevant these days making the film, right?
http://www.kickstarter.com/