Własne poglądy
Bogusław Śliwerski zapytał, „Czy pedagog-naukowiec może mieć własne poglądy?”. Taki tytuł nosi wpis na jego blogu (zob. materiał). Pytanie doskonałe, odpowiedź dyskusyjna, czyli – jak na zasady blogowania – świetna. Gdy przeczytałem pytanie, przeszły mi ciarki po kręgosłupie. Kiedy zapoznałem się z odpowiedzią, zazgrzytałem zębami. Uważam bowiem, że pedagog – zarówno naukowiec, jak i szeregowy pracownik szkoły – poglądy może mieć, ale nie musi ich wygłaszać przy byle okazji.
A teraz trochę wspomnień, jak własne poglądy pedagogów wyglądają w praktyce. Z czasów studenckich pamiętam, jak jeden z wykładowców skomentował obecność w lekturach opowiadań Brunona Schulza (cytuję z pamięci: „I po co kolejny Żyd w kanonie lektur szkolnych? Chyba tylko po to, aby namieszać dzieciom w głowach?”). Z czasów pracy w szkole prywatnej pamiętam reakcję dyrektora szkoły na pojawienie się Schulza na maturze: „Wyrzucili Żyda z lektur, a teraz wprowadzają go na maturę. Ciekawe, kto za tym stoi.” Znam wielu pedagogów, którzy mają mniej lub bardziej antysemickie poglądy, jednak całe szczęście tylko nieliczni objawiają je światu.
Szczególnie uciążliwe potrafią być poglądy polityczne. Pamiętam, jak po pewnych wyborach koleżanka z liceum rzuciła mi się na szyję z okrzykiem: „Nasi zwyciężyli”. Wyjaśniłem delikatnie, że to nie są żadni nasi. Zapytałem przy okazji, na jakiej podstawie uznała, że mam takie same poglądy polityczne jak ona. Niestety, nie dotarło. Słyszałem, że koleżanka podobnymi słowami rozpoczęła kilka lekcji. Jak musieli się czuć uczniowie, wrażliwi młodzi ludzie, było jej obojętne.
Niektórzy nie rozumieją, że bycie pedagogiem zobowiązuje do trzymania języka za zębami. Rzadko, ale czasem ludziom o tym przypominam. Kiedyś uprzedziłem znajomego, że będzie musiał opuścić moje mieszkanie, jeśli nie przestanie mówić o „pedałach” i „czarnuchach”, z którymi zetknął się podczas pobytu za granicą. Nie znaczyło to wcale, że dotknął mnie osobiście. Niestety, ludzie myślą, że jak nie życzę sobie słuchać, co sądzą o Żydach, homoseksualistach czy osobach innej rasy albo wyznania, to w jakiś sposób przynależę do tych grup.
Nie podobało mi się, gdy jako student wiedziałem, który wykładowca jest prawicowy, a który lewicowy. Kto jest tolerancyjny wobec odmiennej orientacji seksualnej, a kto się brzydzi homoseksualistami. Podobało mi się, gdy o poglądach wykładowców wiedziałem niewiele, często plotki, a zdecydowanie nic od nich bezpośrednio na wykładach czy ćwiczeniach. Tak samo nie podoba mi się, gdy nauczyciel wygłasza uwagi, że jakiegoś narodu nie lubi (wiele razy byłem świadkiem objawiania poglądów „pedagogicznych”, że np. Czesi to idioci i bardzo nienawidzą Polaków).
Rozumiem, że w kwestii ujawniania swoich poglądów bywają wyjątki. Zdarzają się sytuacje, kiedy trzeba się opowiedzieć po którejś ze stron. Jednak takie chwile nie zdarzają się codziennie. Do tego trzeba wręcz zostać zmuszonym wyjątkowo trudną sytuacją, gdy np. należałoby stanąć w obronie sprawiedliwości czy prawdy. Częściej zdarzają się sytuacje, kiedy to ujawnienie swoich poglądów przez pedagoga sprawia otoczeniu przykrość. Taki pedagog, szczególnie gdy jest nauczycielem, sprzeciwia się swojej misji: zamiast bowiem ludzi łączyć, dzieli.
Komentarze
Nie jest ważne jakie ktoś ma poglądy (analogicznie jak uczeniem się – szachy czy matema, literatura czy balet – obojętne). Ważne są dwie rzeczy:
– w jaki sposób przedstawiasz swoje poglądy
– w jaki sposób słuchasz czyichś poglądów
no i jaka z tego powstaje relacja pomiędzy, jakim kodem posługujemy się.
Spotykam się w szkole z dwoma rodzajami kodów (dotyczy relacji nauczyciel-nauczyciel i nauczyciel-uczeń):
– „milcz jak do mnie mówisz”, czyli „zwyciężyli nasi”
– „machniom”, czyli ty mówisz-ja słucham i nawzajem. W tej wersji nie trzeba walczyć ani stawać w obronie. To się nazywa „wyższa kultura ………….” (proszę włożyć tu jakieś dobre słowo).
To coś jak z jedzeniem: wszyscy jemy to samo – mięsa i rośliny, tylko sposób przygotowania i podania bywa bardzo różny.
Jak to było – człowiek to forma ? (proszę poprawić). Może szkoła też ?
A, zapomniałem – w drugiej wersji, wypowiadaniu poglądu lub opinii towarzyszy zawsze uzasadnienie. To bardzo proste, wszak jesteśmy w szkole, więc każdy n a u c z y c i e l ma to we krwi.
Zastanawiam się, czy problemem jest wyrażanie poglądów, czy też zwykłe chamstwo?
W pierwszym przypadku – uważam, że nauczyciel ma prawo (ale nie obowiązek) do demonstrowania swoich poglądów. Co nie oznacza, że lekcja np. matematyki to czas i miejsce n a dyskusję polityczną czy światopoglądową. W drugim – oczywiście nie ma o czym dyskutować. 🙂
Gospodarzu, w przeciwieństwie do większości tutaj się wypowiadających, robi Pan to jawnie. Prawda, rzadko kiedy w sposób jednoznaczny, a nigdy w chamski lub autorytatywny. Ale jednak… Moim zdaniem przeczy to opiniom zawartym w Pańskim tekście.
AdamJ,
nie chodzi o to, aby pedagog nie miał pogladów na sprawy pedagogiczne. Jako nauczyciel wypowiadam się na tematy nauczycielskie. Problem dotyczy tego, czy pedagog ma objawiać światu swoje poglądy polityczne, religijne itd.
Z Pańskich wpisów nie mogę jednoznacznie wywnioskować, na którą partię polityczną Pan głosował, albo czy jest Pan przeciwnikiem/zwolennikiem legalizacji związków osób tej samej płci, co Pan sądzi na temat konkretnych rozwiązań związanych z religią itd., ale jednak pewien obraz mam (być może się mylę). Pańscy koledzy i uczniowie również. Ten blog w moim przekonaniu nie jest tylko o pedagogice i eduacjii. I bardzo dobrze.
@ync:
?To coś jak z jedzeniem: wszyscy jemy to samo ? mięsa i rośliny, tylko sposób przygotowania i podania bywa bardzo różny.? ? myślę że wegetarianin/weganin/ortodoksyjny żyd/muzułmanin/etc. mógłby z tobą polemizować.
Moim zdaniem nawet publiczne wyrażanie swoich poglądów nie jest niestosowne, o ile ? po pierwsze: wyraźnie odgranicza się swoje poglądy od pełnionych przez siebie funkcji, a w szczególności nie bombarduje się nikogo ? słuszną czy niesłuszną ? propagandą; po drugie: szanuje się to, że ktoś inny może mieć odmienne poglądy i nikogo nie dyskryminuje z tego powodu; po trzecie: po prostu zachowuje się klasę.
Ja na przykład lubię, kiedy wykładowcy zabierają głos (albo piszą) np. na tematy dyskusyjne, tak długo jak odbywa się to w kulturalnej atmosferze i jest jasno oddzielone od materii ?naukowej? ? nawet w trakcie wykładu, tak długo jak nikomu nie próbują wkładać niczego do głowy, i tak długo jak to jest tylko krótka dygresja, refleksja filozoficzna na temat nie jest niczym złym.
Naturalnie nauczyciele ? może nie tyle licealni, co ci w szkołach podstawowych i gimnazjach ? powinni się wykazać większą wrażliwością, bo łatwiej mogą namieszać w głowach.
„Nie podobało mi się, gdy jako student wiedziałem (…) Kto jest tolerancyjny (…), a kto się brzydzi (…)”
I to jest przerażająca bolączka Polaków – u nas tolerancja nie jest oczywistością (tolerancja nie równa się poparciu – mogę nie popierać partii X, Y czy Z ale w myśl zasad demokracji ją toleruję tzn. nie uważam że należy wparować z benzyną do jej siedziby). U nas tolerancja i nienawiść to są „równorzędne poglądy”. Rzecznik Praw Obywatelskich oprotestował wyrok dla pewnej pani za wielokrotne publiczne lżenie i wyszydzanie pary homoseksualistów, gdyż, jak twierdził, mamy wolność słowa i „nikogo nie można zmuszać do homofilii”.
(patrz: http://passent.blog.polityka.pl/2009/08/06/rzecznik-niedorzecznik/)
W Łodzi, dużym mieście, mamy co najwyżej szczebioczącą uczniom o „naszych” słodką idiotkę. W mniejszych miejscowościach (po 5-10 000 mieszkańców), gdzie w wyborach samorządowych liczy się każdy głos, zdarza się na lekcjach jawna agitacja na rzecz swoich krewnych czy znajomych. Agitują urzędnicy państwowi w godzinach pracy (wydawane kosztem samorządowej kasy przed wyborami „informatory miejskie/powiatowe” – informujące przede wszystkim na kogo z obecnie rządzących warto zagłosować), agitują księża na kazaniach (choćby głośny Wałbrzych i nieco mniej głośna Kobióra), agitują policjanci podczas służby (z litości dla tutejszych mundurowych przemilczę nazwę miejscowości), wpis gospodarza w połączeniu z tutejszymi zjawiskami potwierdza, że coraz częściej agitują też nauczyciele na lekcjach. Z „grup zaufania społecznego” brakuje jeszcze tylko, by informacją o programie wyborczym umilał nam czas lekarz/ratownik w drodze karetką do szpitala oraz strażak gaszący nasz płonący dom. No chyba że już tak się dzieje, a to tylko ja za mało choruję.
„Jako nauczyciel wypowiadam się na tematy nauczycielskie. Problem dotyczy tego, czy pedagog ma objawiać światu swoje poglądy polityczne, religijne itd.”
A czy zastanowił się Gospodarz, czy jest w ogóle możliwe aby nie objawiał?
Objawianie przez styl zycia.
Przez wiele lat dojeżdżałem do pracy rowerem.
Zostało to odebrane jako demonstracja. To nie była Kalifornia, gdzie wszystko jest dopuszczalne. Czy Gospodarz w Łodzi byłby narażony na wielkokrotne rozmowy ze współpracownikami i z szefami _wybijające mu z głowy_ pomysł pedałowania do pracy?
Począwszy od łagodnego wskazywania na niebezpieczeństwo na drodze a skończywszy na _jak to wygląda, pracujesz w renomowanej firmie_? Czy sugerowano by Mu _przynajmniej_ zakupienie drogiego roweru sportowego i przyjeżdzanie w jaskrawym wdzianku kolarza, zamiast używania zwykłej damki i zwykłych ciuchów? Zaznaczam, że zawsze w pracy miałem drugą zmianę ubrania, z garniturem a przynajmniej ze spodniami garniturowymi i świeżą, ładną koszulą, bielizną, skarpetkami i wypastowanymi butami. Problemem nie był więc mój wygląd czy zapach w pracy.
Objawiane przez ubranie.
To moje przebieranie się w łazience zwróciło uwagę na mój strój w pracy (na parkingu widziałem cię w dżinsach!) i do komplementów i pytań _o markę, którą noszę_. Na początku przypadkowo (prezenty od mamy) moje ubrania były częściowo polskiej produkcji, ale po tych pytaniach stały się wyłącznie polskie i odpowiadałem dumnie: _Bytom_, _Wólczanka_.
Kilku kolegów Żydów przychodziło w jarmułkach na głowie do pracy. W piątki wychodzili zawsze tak, aby zdążyć do domu przed zachodem słońca. Nie uczestniczyli w żadnych telekonferencjach w soboty a woleli wszystkie poprzekładać na niedziele. W liceum Gospodarza nie ma żadnego praktykującego Żyda?
Objawianie przez środek lokomocji.
Gdy zorientowałem się, że jest to odbierane jako demonstracja to zawsze parkowałem mój rower koło także demonstracyjnie zakupionych po (9/11) i udekorowanych amerykańskimi flagami Hummerów i Harleyów.
Wszyscy trzej wielcy amerykańscy producenci samochodów od kryzysu lat siedemdziesiątych mieli i mają nadal następującą regułę na fabrycznych parkingach: przyjechałeś japończykiem, niemcem czy koreańczykiem – parkujesz pod lasem, sto kilometrów od wejścia.
To nie tylko kwestia dojścia (w deszczu czy w śniegu) i dystansu, czasami rzeczywiście mierzonego w pojedynczych kilometrach. Trzeba pamiętać, że w tym kraju ogromna liczba nagród dla pracowników polega na przyznaniu im (na dzień, na tydzień czy,- to dla stachanowców, na miesiąc) prawa parkowania na _miejscu dla prymusów_ tuż przy wejściu do zakładu. Miejsce do parkowania daleko od wejścia to po prostu ośla ławka w szkole.
Czy polska szkoła w Łodzi mogłaby tak zrobić? Pewnie nie, gdyż w Polsce niestety nie produkuje się polskich samochodów.
Objawianie przez rodzaj słuchanej muzyki.
Przez słuchawki w pracy. No ale nauczyciel nie ma gdzie słuchać muzyki w szkole.
Objawiane przez wygaszacz ekranu.
Komputer nauczycielski przecież istnieje…
Objawiane przez wygląd swojego biura.
Co stoi na twoim biurku? Co wisi na ścianach? Zdjęcia, kalendarze, kopie artykułów, etc.
Objawiane przez czytaną prasę.
Gospodarzowi zdarza się przecież przynieść do szkoły _Gościa Niedzielnego_, prawda?
Objawiane przez świętowanie zwycięstw ulubionej drużyny sportowej.
Przychodzenie do pracy w barwach drużyny, w koszulce lub dresie. Nigdy?
Objawiane przez modlitwę w miejscu pracy.
Pracowałem z gorliwym muzułmaninem, który kilka razy w ciągu dnia rozkładał w swoim biurze dywanik, klękał na nim i przez chwilę modlił się. Wszyscy z nas odczekiwaliśmy kilka minut i wracaliśmy do niego za moment aby załatwić nasze sprawy. Na marginesie powiem, że kiedś wynikło między mną a nim małe nieporozumienie, które niechcący zamieniłem w wielką awanturę. Otóż wysłałem mu emaila żartując, że nic dziwnego, iż czegoś tam nie dopięliśmy na czas, gdyż tak to bywa gdy _Pakistańczyk z Polakiem dogadują się po angielsku_. Poleciał z tym emailem dzo naszego szefa żaląc mu się, że on jest Amerykaninem a ja go nazwałem Pakistańczykiem. Jegomość przyjechał z Pakistanu w tym samym mniej więcej czasie co ja z Polski.
Jeśli w łódzkim liceum nie ma polonistów – muzułmanów to pewnie będą. A na razie mamy katechetów. Też nauczyciele. 😉
I na koniec scenka z lat siedemdziesiątych z polskiego liceum ilustrująca _objawianie przez nauczyciela na tematy polityczne_:
Nasz szkolny matematyk, nauczyciel akademicki, świeży doktor matematyki, zaprosił niektórych z nas uczniów (bardziej pyskatych politycznie) na prywatne spotkanie
_gdzies na mieście_ i chciał organizować z nas _grupę opozycyjną_.
Było jak w tym kawale, gdy zaambarasowany tata zaczyna uświadamiającą rozmowę z synem na _te tematy_ aby usłyszeć od syna: _A czego dokładnie tata chciałby się dowiedzieć?
W końcu nie powiedzieliśmy mu o drukarni, do której od roku dostarczaliśmy papier i odbierali ulotki. Wydał nam się porządny, ale za egzaltowany.
Polecam tę historyjkę Gospodarzowi, gdy będzie dumał _objawiać czy nie objawiać_.
Może objawiać, pod jednym warunkiem. Szkoła, w której pracuje posiada i stosuje spójny system zasad. Nie regulamin, statut lub misja – zasady fundamentalne. Np. proszę wejść na stronę www szkoły i sprawdzić czy są one wyraźnie wyeksponowane.
Gospodarzu!
Przeczy Pan sam swojemu blogowi!;-)
Rozumiem, że na lekcji czy wykładzie prowadzący nie powinien demonstrować poglądów politycznych. Choć,prawdę powiedziawszy, w Polsce np.każdy historyk demonstruje albo swoje(jak ma) albo autora podręcznika;-)
Z polonistami bywa podobnie bo interpretacje wielu utworów współczesnych(szczególnie z nurtu „patriotycznego”) są par exelance polityczne;-)
Natomiast poza „katedrą” każdy powinien mieć prawo do swoich poglądów, szczególnie w dziedzinie, którą się zajmuje. Tymczasem np.MEN stara się wyeliminować wszystkie(!) opinie niezgodne z aktualnymi pomysłami p.Hall!!! I to już jest naganne. To z tym, a nie z ludźmi, którzy jeszcze(!) mają odwagę wyrażać swoje poglądy, trzeba walczyć!!!Bo to dużo groźniejsze!
„Uważam bowiem, że pedagog ? zarówno naukowiec, jak i szeregowy pracownik szkoły ? poglądy może mieć, ale nie musi ich wygłaszać przy byle okazji.”
NIe do końca zgodzę się z tezą gospodarza.
Nie wyobrażam sobie nauczyciela, który by nie miał określonych poglądów, składających się na jego światopogląd – system wartości, którymi kieruje się w życiu.
Nasze postawy wobec jakiegoś „obiektu”, czyli formy naszych zachowań i reakcji na otaczającą nas rzeczywistość są zdeterminowane określonym światopoglądem – czyli zbiorem poglądów, życiowych doświadczeń, hierarchii wartości i celów określających nasz stosunek do rzeczywistości i determinujący każde działanie. Często nie musimy wcale werbalizować naszych poglądów, aby były one dla innych w oczywisty sposób czytelne.
Bo jeśli np. jestem religijna, to chodzę do kościoła i spotykając swoich uczniów na niedzielnej mszy, choćbym i nie chciała demonstruję swoje poglądy religijne.
Zgodzę się, ze wykładowca wyższej uczelni niekoniecznie musi swoje poglądy głosić w sposób demonstracyjny, ale nie da się moim zdaniem zachować całkowicie „bezpoglądowo”. W zależności od dziedziny,której jest przedstawicielem wygłasza przecież w trakcie wykładów poglądy naukowe będące wynikiem jego przemyśleń i prac naukowych.
Jeśli są to nauki humanistyczne np. pedagogika, to często owe poglądy naukowe dzieli bardzo śliska granica od poglądów prywatnych.
Bo np. wypowiedź naukowca – pedagoga, że zbytnia liberalizacja współczesnej szkoły jest szkodliwa to pogląd osobisty, czy tez może wynika z przemyśleń i refleksji poprzedzonych wieloletnimi badaniami i studiami nad określonymi teoriami pedagogiczno- psychologicznymi?
Wracając na podwórko „zwykłego pracownika szkoły podstawowej, gimnazjalnej czy tez licealnej. Tu pole do popisu w wyrażaniu własnych poglądów jest jeszcze szersze. Bo oprócz „niewerbalnego” demonstrowania swoich poglądów poprzez prezentowanie określonych postaw nauczyciel jest jeszcze ciągle przecież „wychowawcą” odpowiedzialnym za kształtowanie „społecznie pożądanych postaw” powierzonej mu pod opiekę młodzieży.
Jak więc uniknąć dyskusji z młodzieżą i prezentowania swojej opinii na lekcjach wychowawczych np.?
Czy nie mam jako nauczyciel – wychowawca prawa czy nawet obowiązku do prezentowania określonej postawy moralnej oraz do wyrażania swoich poglądów np. na temat alkoholizmu, narkomanii, nietolerancji, homofobii itp. itd?
Oczywiście zgadzam się z jednym – szkoła to nie miejsce na agitację i wygłaszanie poglądów politycznych – co do tego nie mam wątpliwości.
Co do pozostałych poglądów – nie narzucam nikomu swojego światopoglądu, toleruję inne poglądy, ale tylko w pewnych granicach. Np. nie będę jako wychowawca przechodziła obojętnie wobec nieletniego spożywającego alkohol, zażywającego narkotyki czy też np. ucznia wrogo nastawionego wobec innych nacji.
Tu nauczyciel nie ma – moim zdaniem – możliwości do nie zademonstrowania swoich poglądów na te tematy.
Chcę poruszyć dwie kwestie. Po pierwsze, każdy, w tym nauczyciele, mają prawo do wygłaszania własnych poglądów, byle czynili to rozważnie, z taktem i nie ubliżali tym, z którymi się nie zgadzają. Bardzo wiele lekcji języka polskiego przeznaczyłem na dyskusje, które sam wywoływałem, prowokując uczniów, np. do szukania analogii treści lektury z wydarzeniami bliskiej im rzeczywistości, np. co zrobiłbyś na miejscu Ziembiewicza po usłyszeniu meldunku o ciąży osoby, która kocha, jaką opcję polityczną dzisiaj reprezentowałby Szymon Gajowiec lub Pan Cogito? Oczywiście w dzienniku lądowały inne wpisy tematów zajeć.
Sprawa druga: dyrektorem szkoły Gospodarza została osoba z grona jej nauczycieli. Pan Dariusz będzie z pewnością wnikliwym, obiektywnym recenzentem jej działań. Kwestie dotyczące własnych pogladów Gospodarza w tej materii będą musiały być wyważone. W takich sytuacjach warto pamiętać, o czym i do kogo się mówi, czego Jemu życzę.
1) zza kałuży – bardzo dobre spostrzeżenia i uwagi,
2) Gospodarz na pewno nie nosi ze sobą „Gościa Niedzielniego, a chociaż nie znam Go osobiscie, mogę domyśleć się – na podstawie Jego wpisów – jaką opcję polityczną popiera,
3) blog prof. Śliwerskiego dawno znienił charakter – z pedagogicznego na polityczny – niestety.
Nareszcie naprawdę ciekawy temat dyskusji!
Co na to Sokrates? Miał własną koncepcję odpowiadania na pytania, w tym pytania polityczne. Był pedagogiem i nie bał się wypowiadać. Nie ukrywajmy, że mamy swoje poglądy, tyle tylko, że nie należy ich wpychać komuś do głowy na siłę. Ot, cała klasa nauczyciela!
Brawo dla zdania osoby zza kałuży.
„Częściej zdarzają się sytuacje, kiedy to ujawnienie swoich poglądów przez pedagoga sprawia otoczeniu przykrość.”
Na przykład kiedy na swoim blogu snuł pan wynurzenia o tym, jak to będąc uczniem, chlał pan na wycieczkach szkolnych i biegał z „torbą win”. Wtedy nie czuł pan niestosowności ujawniania swoich poglądów?
Oczywiscie, ze nauczyciel nie ma prawa do wyglaszania podladow religijnych czy politycznych w klasie. Nauczyciel ma w klasie wladze, chcemy czy nie, a prezentowanie pogladow to tak jak prezentowanie wladzy. Ja sie czuje dziecko prawicowego dzialacza slyszac, ze profesor X, gardzi prawicowcami?
Moze jeszce nauczyciee beda mieli prawo zaganiac dzieciaki do Amway’a?
Wygaszanie wasnych pogladow to brak profesjonaizmu i tracennie cennego czasu lekcyjnego. gadac to sobie mozna na wodce z koegami, w szkole sie uczy. Ae takich gawedzirzy pelno, gadac lubia, uczyc sie nie chce. Mialam matematyka, ktory opowiadal w liceum, ze niektore 15-latki tyja zaraz po przyjsciu do liceow. Tak mial duzo do przekazania.
@Ino
Kluczowym wyrazeniem w Twoim poscie jest: „byle czynili to rozważnie,”
Jestes nauczycielem z dlugim stazem. Uwazasz, ze udzie generanie rozmawiaja rozwaznie??? Mozesz liczyc na ludzka rozwage, na rozwage nauczycieli? No prosze…
Ino sobie moze urzadzac pogadanki bo ma klase, rozwage i doswiadczenie.
Gospodarz pyta jednak o zasade. Jaka powinna byc zasada? Jesli powiesz studentom pedagogiki, ze maga wyglaszac w klasie swoje poglady, to myslisz, ze beda to robic ze smakiem i tak owocnie jak Ty?
Jesli nie wiemy kto i jak poradzi sobie z danym zagadnieniem (tutaj – z prezentowaniem wlasnych pogladow), to zasada jest taka, ze sie tego zagadnienia zabrania, ewentualnie nie poleca.
To o czy napisał Autor Bloga, to moim zdaniem raczej chamskie uprzedzenia niż ‚poglądy’. Pogląd musi być umotywowany i mieć określony temat. ‚Nie lubię kogoś tam’ to jeszcze nie pogląd.
Wykładowcy tudzież nauczyciele powinni ujawniać swoje poglądy w tematach omawianych na zajęciach w ramach tzw. przejrzystości. Podobnie jak media. Innymi słowy nie należy przemycać poglądów i ocen pod pretekstem informacji. Jest to istotne zwłaszcza w przedmiotach humanistycznych, a jeszcze bardziej w ekonomii.
Tsubaki, a poza klasą? Czy nauczyciel ma prawo być członkiem partii politycznej? A jeśli tak, to czy ma obowiązek tę przynależność ukrywać?
„Wygaszanie wasnych pogladow to brak profesjonaizmu i tracennie cennego czasu lekcyjnego. gadac to sobie mozna na wodce z koegami, w szkole sie uczy.” – o polityce czy religii można rozmawiać tylko na wódce z kolegami? Sądzę, że w kraju demokratycznym można to robić również w innych sytuacjach. A nawet trzeba.
W tematach innych niż przedmiot nauczania można ujawnić swój pogląd w celu przeprowadzenia dyskusji na jakiś ważny temat (jeżeli coś ważnego się dzieje np. w państwie, w mieście, szkole itp). Powinien wówczas oddać głos uczniom po przedstawieniu swojego stanowiska, a nie perorować całą lekcję za swoim stanowiskiem.
Pamiętam, że kiedy byłem w szkole podstawowej w ostatniej klasie, odbywały się wybory prezydenckie w 1990 roku. Nauczyciel zapytał uczniów (przed wyborami), na kogo by zagłosowali. Głosowanie wygrał Wałęsa i Tymiński.
Tsubaki, nie zgadzam się z Twoim ostatnim zdaniem. Myślę,że jeśli nie wiemy,czy ktoś poradzi sobie z czymś, to trzeba jemu pomóc, doradzić, a nie zabraniać lub zniechęcać. Szczególnie , myślę, dotyczy to młodych belfrów, którzy szkołę widzą przez pryzmat arkadyjskiego mitu a nie rzeczywistości.
@AdamJ
Czy nauczyciel ma prawo być członkiem partii politycznej? A jeśli tak, to czy ma obowiązek tę przynależność ukrywać?
Maja prawo byc czlonkiem partii politycznej i nie musza tego ukrywac.
„Nieukrywac” a „prezentowac wasne poglady” to jest spora roznica.
o polityce czy religii można rozmawiać tylko na wódce z kolegami?
Nie tylko. Ale sa miejsca gdzie na pewno NIE WONO na te tematy rozmawiac, albo w ogoe rozmawiac: Podobalby Ci sie dentysta, ktory Cie boruje i „wyglasza wlasne poglady”, badz, co gorsza chirurg w trakcie operacji? Lekcja to ekcja, pierdzielenie o wlasnych pogladach to tracenie czsu i umniejszanie wiedzy dzieciakow. ja place (malo bo malo) za lekcje, za wiedze, nie za „poglady” nauczyciela.
Ja sobie jako rodzic nie zycze, by jakis madrala nauczyciel, chocby i z tytulem psora UJ-tu faszerowal moje dziecko swoimi antysemitystycznymi pogladami.
A inni rodzice sobie nie zycza, by pani opowidaa, ze nie zgadza sie na aborcje, bo aborcja to zlo wcielone itd.
@Krzysztof Mazur
„W tematach innych niż przedmiot nauczania można ujawnić swój pogląd w celu przeprowadzenia dyskusji na jakiś ważny temat (jeżeli coś ważnego się dzieje np. w państwie, w mieście, szkole itp). ”
Sie zgadzam, tylko, ze wiekszosc „gadajacych nauczycieli, gada zeby lekcja szybciej minela. Prowokowac do dyskusji i nad nia panowac, uczac przy okazji merytorycznych i kulturalnych zachowan to juz wyzsza szkola jazdy, ktorej od wiekszosci bym nie wymagala.
Dlatego zasada jest: Nie prezentuje sie wlasnych pogadow ani ich sie nie ukrywa. Ani tez nie ma sie obowiazku tych pogladow prezentowac.
@Ino
Myślę,że jeśli nie wiemy,czy ktoś poradzi sobie z czymś, to trzeba jemu pomóc, doradzić, a nie zabraniać lub zniechęcać.
Ino, a kto ma im pomagac??? Ty, czy ja? A moze dyrektor? Zeby choc jeszcze miala pojecie o co biega.
Jak cos jest niewykonalane to sie z tego rezygnuje, ale przyznam Ci racje jesli mi wytlumaczysz kto, gdzie i jak bedzie te kwestie tumaczyl mlodym belfrom. Ma nadzieje, ze nie na przerwach, w pokoju nauczycielskim.
Tsubaki, gdy byłem raczkującym belfrem, miałem pecha, gdyż dostałem wychowawstwo ósmej klasy, gdzie większość uczących modliła się o rychły dzwonek. Na studiach nikt nie uczył, jak zachować się w obliczu niesfornej młodzieży. I wówczas stary dyrektor udzielił mi pomocy, mówiąc, abym jasno określił uczniom, jakie ich zachowania są dla mnie pożądane. Wspomniał również, abym lekceważył złe zachowania,np. głupie odzywki wagarowania, spóżniania, a bardzo chwalił tych, którzy nie tak często zakłócają spokój. Najważniejsze było jednak to ,że powiedział: ”Wierzę,że sobie poradzisz”. A przecież mógł powiedzieć: ”Szkoda Pana zdrowia, i tak nie da Pan rady”. Prawdą jest, że niewiele wtłoczyłem im polonistycznych madrości, za to chwaliłem pod niebiosy tych , którzy napisali albo mówili coś tam, co chociażby w minimalnym stopniu ocierało się o tematy lekcji.
@Ino
I to jest propozycja kto gdzie i jak ma uswiadamiac mlodych befrow?
Uswiadamienie nauczycieli, ze nauczanie to 50% , koejne 50% to radzenie sobie z roznymi sytuacjami, powinno wejsc w skad edukacji naczycieli na studiach, powinno byc usystematyzowane. Tak to sobie mozna tylko liczyc na szczescie, ze komus bedzie sie tam chcialo cos mlodemu nauczycielowi tlumaczyc.
Powiem szczerze: mi sie nie chce. Jak widze zoltodziobow zmykam, mam dosc uczenia dzieci, nie bede jeszce uczyc doroslych, nikt mi za to nie zaplaci, gardo mnie boi od nawijania godzinami, ja tez mam rodzine i wlasne dzieci. Matka Teresa tez nie mam ambicji zostac.
Tsubaki, konkretna propozycja odnośnie uświadamiania młodych belfrów. Na pewno pamiętasz sytuację, gdy zdziczała młodzież nałożyła na głowę toruńskiemu angliście kosz na śmieci
lub sponiewierała nauczyciela zawodówki w Rykach. Te sceny można obejrzeć w internecie. Wydawałoby się, że ich analiza będzie przeprowadzana podczas rad pedagogicznych w celu zwrócenia uwagi na strategie postępowania nauczycieli i niesfornej młodzieży. Tymczasem było inaczej. Wnerwiłem się, napisałem artykuł zamieszczony w ubiegłym roku w „Problemach Opiekuńczo-Wychowawczych” nr9 na temat dyscyplinowania trudnej klasy. Skorzystałem z prawa wyrażania własnych poglądów, chociaż dla niektórych były one kontrowersyjne, ale przeze mnie sprawdzone w praktyce.
Z calym szacunkiem dla twojego zaangazowania, to dalej nie jest propozycja instruktazu nauczycieli. Ilu nauczycieli czyta te „Problemy”?
Nauczyciele powinni zdawac z takiego zagadnienia egzamin, wiecj by sie przydal niz opasle tomy suchej teorii z psychologii czy pedagogiki.
Tsubaki, zgadzam się całkowicie z Twoim wpisem i dziękuję za wymianę poglądów,życząc Tobie i sobie również wiele sierpniowego słońca.
A dziekuje i nawzajem. Oczywscie w swoim wyzszym wpisie mialam napisac „Twojego” nie „twojego”.