Nowa jakość licealisty
Przez wiele lat dobre licea mogły przebierać w uczniach jak w ulęgałkach. Progi były ustawione tak wysoko, że pewni przyjęcia mogli być tylko prymusi oraz olimpijczycy. Reszta całowała klamkę i odchodziła z kwitkiem. Nauczyciele w tych szkołach przyzwyczaili się, że uczą elitę polskiej młodzieży. Teraz z powodu niżu bardzo dobre licea biorą także średniaków, a pozostałe, jak leci. Na stronie „Głosu Nauczycielskiego” przeczytałem, że nauczyciele są załamani, ponieważ będą musieli uczyć dzieci, które powinny trafić do zawodówek, gdyż na przyswojenie wiedzy serwowanej przez licea nie mają żadnej szansy (zobacz tekst).
Wydaje mi się, że prawdziwy problem będą mieć nie nauczyciele, lecz zdolniejsi uczniowie. Uczyć się w klasie, gdzie koledzy nie radzą sobie z myśleniem, nudzą się i przeszkadzają, to prawdziwa męka. Nie po to zdolny młody człowiek wybiera szkołę o wysokim poziomie nauczania, powiedzmy kuźnię olimpijczyków i stajnię przyszłych gwiazd najbardziej prestiżowych kierunków studiów, aby trafić do jednej klasy z ludźmi inteligentnymi inaczej, czyli – używając młodzieżowego słownictwa – debilami. Niestety, właśnie na coś takiego młody zdolny musi być przygotowany. Do tej pory gimnazjum było ostatnim etapem, kiedy to zdolni i ambitni uczyli się wespół z niezdolnymi i nieambitnymi. Teraz ta koedukacja przenosi się nawet do dobrych liceów.
Nie jestem przerażony, gdy do zdolnej klasy trafiają uczniowie, którzy – nazwijmy to delikatnie – odbiegają od reszty poziomem. Taka sytuacja stanowi dla mnie wyzwanie. W gronie jednakowych uczniów, tak dobrych, jak i złych, nauczyciel gnuśnieje. Gdy towarzystwo jest wymieszane, mam ręce pełne roboty. Po lekcji w klasie złożonej z uczniów o nierównych możliwościach czuję, że zapracowałem na swój chleb.
Niestety, zdecydowanie gorzej czują się uczniowie. Do każdej grupy trzeba bowiem mówić innym językiem. Ze zdolnymi rozmawia się jak równy z równym, jak partner z partnerem, natomiast mniej zdolnym tłumaczy się jak krowie na granicy, tj. krótko i stanowczo. Taki styl pracy powoduje, że rodzą się konflikty między uczniami. Nieraz byłem świadkiem, jak zdolny uczeń nie wytrzymał i powiedział nierozgarniętemu koledze parę przykrych słów. Mniej zdolni też potrafią dokuczać utalentowanym kolegom. Jeśli nie chcemy konfliktów, trzeba poziom wyrównać. Niestety, zwykle w dół. Zdolni, ambitni siedzą cicho albo w ogóle nie przychodzą do szkoły, tylko uczą się w domu, a lekcja w całości przeznaczana jest dla tępych.
Komentarze
Nie jestem pewien, czy w „Rzepie”, na która się powołuje GN, był taki artykuł. Był na pewno w „Życiu Warszawy”: http://www.zyciewarszawy.pl/artykul/14,613675_Mierni-w-ogolniakach.html
Coś dla przeciwnika segregacji, czyli parkera 🙂
Moje dziecko i tak się skarży, że w szkole marnuje czas, mimo że zostało „wysegregowane”. Zapewne i tak marnuje go mniej niż gdyby nie zostało oddzielone od tych, którym w ogóle nie zalezy na nauce, ale jednak. Zawsze twierdziłem, ze w szkole to powinno się robić take rzeczy, których uczen nie zrobi w domu, tzn. na lekcjach z nauk eksperymentalnych (biologia, chemia, fizyka) powinno się robić eksperymenty i je omawiać, na innych lekcjach robić takie rzeczy lub TAK, żeby nie było to powtarzaniem treści, będacych w podręcznikach. Wtedy młodziez byłaby i zdrowsza, bo nie musiałaby targac ton podręczników do szkoły, a czytała je po lekcjach, i mądrzejsza, bo wiedziałaby więcej niż gdyby w domu usiadła w domu z książką. Ale u nas to daleko do tego.
Istnieją oczywiście niebezpieczeństwa z tym związane, że młodzież sama z siebie nie przeczyta tego, co powinna, ale w sumie chyba na etapie liceum można ich już odstawić od piersi i przestać im podawać wiedzę przez smoczek jak w podstawówce czy karmić łyżeczką jak w gimnazjum, a po prostu dać nóż do reki i posłać do kuchni, żeby sami sobie zrobili kanapkę. Inaczej nawet na studiach nie będa w stanie posmarować sobie nawet chleba, o zakupach nie wspominając.
dodam jeszcze jedno, to jak sytuacja się rozwinie w danej klasie zależeć będzie, która strona zdobędzie przewagę, głównie liczebną, ewentualnie niestety siłową
Bo i zdolni i ambitni mogą stłamsić tych mniej inteligentnych jak i kilku osiłków może zdominować i pociągnąć za sobą w dół całą resztę.
Niestety na to nauczyciele nie mają żadnego wpływu.
Ależ Sz. Autor nieuważny, przecież ta lekcja powinna być już wryta na blachę! Musi Autor z tych niewyselekcjonowanych, co to im trzeba jak krowie. No, niech zatem krasula przeczyta jeszcze raz to samo:
parker pisze: 2011-07-05 o godz. 15:32
„Co do pogodzenia się z faktem, że nauczyciel będzie w klasie więcej czasu poświęcał najsłabszym i zaniedbywał najlepszych, to z łatwością się z tym godzę, bo to nieprawda.
Nauczyciel na lekcjach się nikim nie zajmuje, ani dobrymi ani złymi, tylko prowadzi lekcje dla wszystkich. Dobrzy się nudzą, słabi nie nadążają a średniaki mają akurat. Jak klasa jest ?lepsza? może szybciej z programem gonić co najwyżej. Program i tak jest do średniaków dostosowany, bo taka natura szkoły i trudno byłoby to zmienić.
Dlatego lekcji i programu ogólnego powinno być mniej, a więcej pracy ze słabszymi i lepszymi na zajęciach dodatkowych. Ogólnie, jak się czyta o zapowiadanej reformie w Austrii, czy systemie w Finlandii, to mniej więcej na tym się one opierają.
Twój pomysł na indywidualizowanie pracy w podgrupach, też mniej więcej w tym duchu.
Mniejsza o szczegóły, jak większość środowiska samą idee egalitaryzmu neguje.”
@albert pisze: 2011-07-08 o godz. 10:19
Całkowita zgoda. Bardzo trafne uwagi.
Polecam miłośnikom MEN tekst prof.Śliwerskiego.Nieco z innej bajki, ale tylko nieco;-)
http://www.rp.pl/artykul/9157,684707-Szesciolatki-do-szkol—manipulacja-w-edukacji.html
Jakże się ciesze, że skończyłam szkołę jeszcze w czasach niedawnego wyżu, kiedy dostajac się do dobrego liceum człowiek miał pewność, że spędzi te 4 (jeszcze wtedy) lata w otoczeniu ludzi o podobnym poziomie intelektualnym, ambicjach i wartościach. Na lekcjach można było nie tylko słuchać nauczyciela – ktory nie „prowadził lekcji dla wszystkich”, tylko również dyskutował z tymi, którzy dyskutowac chcieli i umieli. Nikt głupio nie rechotał, nie rzucał papierkami, nie rył cyrklem po ławce. Jasne, odpisywaliśmy czasami prace domowe, wyskakiwało się na papierosa w bramie – ale jednak wszyscy albo prawie wszyscy prezentowali dosyć wysoki poziom kultury osobistej i obycia, nikt nie wymagał „specjalnej troski”. Jak ktoś sobie nie dawał radę, zmieniał szkołę na taką, w której lepiej mu szło.
W warszawskim „Staszicu”, którego ukończył moj brat, taki „chętny, ale słabszy” nie przetrwałby dwoch tygodni, bo nikt nie miał czasu się nad nim z troską pochylać i uczyć tabliczki mnozenia, skoro w programie klasy mat-fiz były całki (i reszta klasy dawała sobie z nimi radę). Indywidualizacją pracy było dodatkowe kółko matematyczne, a nie korepetycje. Może jestem elitarystką, ale przyklaskuję tamtemu systemowi wszystkimi czterema kończynami…
No i się skończyło.
Niestety, za mało młodzieży. Dobrych nie starczy dla wszystkich chętnych i trzeba dobrać złych (słabych). Ale to nieważne, byle praca była …
co do wypowiedzi parkera, to dla wszystkich można prowadzić wykład, jeśli to są zajęcia laboratoryjne to nie ma siły na to aby słabszym nie poświęcać więcej czasu, gdy ci lepsi dawno wykonali swoje zadanie, czasem już zadanie dodatkowe, to siedzą i się denerwują, że ci słabi ledwo co zaczynają swoja pracę
jesli chodzi o zajęcia dodatkowe to ci lepsi sami sie o nie dopominają i przychodzą bez oporów, a tych słabszych nie można na nie zaciągnąć ani prośbą ani groźbą
aje sie takie łatwe
ale teoretykowi parkerowi zawsze wszystko wydaje sie takie łatwe
Ach, jak to fantastycznie jest uczyć się w Eton.
Co za towarzystwo.
Jak pierdzimy, to pachnąco.
Wszyscy się do siebie tak koleżeńsko odnosimy.
Pomagamy sobie, często w życiu dorosłym się wspieramy, tworzymy sfery wpływów.
Dajemy sobie zatrudnienie, załatwiamy ważne sprawy mniej formalnie, w zaciszu gabinetów.
U nas, to się nie napierdalamy na przerwach.
Jak dochodzi miedzy nami do kontrowersji ,których nie możemy usunąć przez porozumienie, to się pojedynkujemy. Na pięści, ale to wtedy jest szlachetna szermierka.
Eh, elitarne życie, polowania, rezydencje, służba, prestiż i poważanie.
A motłoch, najlepiej się od niego izolować. Bal charytatywny dla motłochu się urządza? Znaczy pieniądze dla potrzebujących i niezaradnych przeznacza.
Idiota tez może skończyć nasz elitarny collage.
Byle był odpowiednio urodzony albo zasilił konto odpowiednio dużym datkiem.
Ale to zawsze będzie idiota z klasą.
Wychowany kulturalny, potrafiący swój kretynizm skrywać.
Już sam fakt, bycia absolwentem Eton powoduje, że ludziom do głowy nie przychodzi żeby krzyknąć „Król jest nagi”
Powiedzą co najwyżej, ekscentryczny.
W szkole gospodarza, uczniowie oglądali transmisje ze ślubu Księcia i Kopciuszka w Londynie na wiosnę.
My, absolwenci Eton, byliśmy wśród gości.
Tu elita, tam elita.
U nas, byście nawet się do służby nie załapali.
Co za uzurpatorzy, sprzed telewizora.
Elita, ha,ha,ha.
parker pisze:
2011-07-08 o godz. 17:32
„Idiota tez może skończyć nasz elitarny collage.
Byle był odpowiednio urodzony albo zasilił konto odpowiednio dużym datkiem.
Ale to zawsze będzie idiota z klasą.
Wychowany kulturalny, potrafiący swój kretynizm skrywać.”
Coś w tym jest na rzeczy.
Uczęszczanie do elitarnego liceum to obecnie często nobilitacja, swego rodzaju snobizm i cel sam w sobie, a nie droga do uzyskania lepszej edukacji.
Brak szacunku wobec tych niby „tępych”, „debilnych” uczniów nie świadczy dobrze o absolwentach tych elitarnych szkół.
A przecież mają oni do czynienia zaledwie ze średniakami.
To cóż oni sobie myślą o takich uczniach np. z zawodówek?
Z całą pewnością w przyszłości ta „elyta” zetknie się w swojej pracy zawodowej również z ludźmi o niższym potencjale intelektualnym. Czy gorszymi z tego powodu?
Jeśli szef z taką pogardą myśli o swoich podwładnych, lub nauczyciel o swoich uczniach, to sukcesów w kierowaniu podwładnymi / nauczaniu im n nie wróżę.
Nie wróżę również sukcesów społeczeństwu, podzielonemu na tych zdolnych i tych tępych, w którym brak tolerancji wobec tych, którzy różnią się czy to pod względem rasy, koloru skóry, pochodzenia, czy tez pod względem intelektu.
Gospodarz pisze:
„Wydaje mi się, że prawdziwy problem będą mieć nie nauczyciele, lecz zdolniejsi uczniowie. Uczyć się w klasie, gdzie koledzy nie radzą sobie z myśleniem, nudzą się i przeszkadzają, to prawdziwa męka”
A mnie się wydaje, że jednak niektórzy nauczyciele z tych elitarnych szkół będą mieli również problem, bo trzeba będzie zakasać rękawy i wziąć się do roboty. Łatwo jest zadawać tym „zdolnym” do przerobienia materiał do domu, a potem z tego na następnej lekcji odpytać.
Ze słabym uczniem taką akademicka metodą pracować się nie da. Tu trzeba się wykazać cierpliwością i kreatywnością. Tu – jak trafnie gospodarz zauważył nie ma miejsca na zgnuśnienie i rutynę.
A problemy z dyscypliną w klasie mają tylko „cieniasy”,. Nie wyobrażam sobie, aby w liceum uczniowie – nawet ci najsłabsi przeszkadzali w czasie lekcji. No chyba, że nauczyciel na lekcji zadaje coś tam, a sam czyta gazetę.
Po przeczytaniu tego chyba jednak raczej prowokacyjnego wpisu gospodarza tak sobie myślę, że może faktycznie Parker ma trochę racji?
Może trzeba by to towarzystwo wzajemnej adoracji trochę przemieszać?
Na pewno dobrze wpłynie to na ich rozwój inteligencji interpersonalnej, która we współczesnym świcie odgrywać zaczyna coraz większą rolę.
Jest okazja – niż demograficzny wymusi w elitarnych szkołach zmianę podejścia do „tępego” ucznia. Trzeba będzie tu dużej pracy nauczycieli, aby wytłumaczyć „elycie”, że nie jest pępkiem świata. 😛
Nie uważam mniej zdolnych za motłoch, po prostu za mniej zdolnych. Motłoch to pijani kibole na stadionach i dresiarze, którzy słuchają w autobusach muzyki z telefonów bez słuchawek i na cały głos wywrzaskują bluzgi. Od motłochu zdecydowanie chcę się izolować, bo nie będę kosztem swojego dziecka zasilać czyjegoś zapasu kradzionych komórek i na siłę udowadniać, ze jestem egalitarystką, bo nie jestem. W podstawówce pewnie będzie miało i mniej zdolnych kolegów, chyba że będzie mnie stać na szkołę profilowaną, zapewne niepubliczną. W liceum już zdecydowanie będę optować za opcją „izolacyjną”, jeśli tak ktoś chce to nazywać, bo najważniejsze będzie dla mnie dobro mojego dziecka, a nie realizowanie jakiejś utopijnej idei, z którą się nie identyfikuję.
Aha, i mieszkam na ogrodzonym osiedlu. I ciesze się z tego i nie czuję wstydu, że izoluję się od pobliskich blokowisk. wychowałam się na blokowisku i wiem, czym to może pachnieć.
Do najmity internetowego parkera
Pomiędzy Eton a np.matexami we wrocławskiej Polonii Belgijskiej, krakowskim Witkowskim, warszawskim Staszicu, gdyńskiej Marynarce Wojennej, szczecińskiej XIII, toruńskiej GiLA czy IV, bydgoskiej VI itd. jest istotna różnica!!!Do Eton trafia się dzięki urodzeniu i pieniądzom, a do nich – dzięki wykazanym w praktyce wielkim talentom i umiejętnościom matematycznym. To jednak nie to samo!I nie pisz, że się można „z układów” załapać – taki ktoś się tu po prostu nie utrzyma ani merytorycznie ani towarzysko-społecznie!!!
„Nieraz byłem świadkiem, jak zdolny uczeń nie wytrzymał i powiedział nierozgarniętemu koledze parę przykrych słów. Mniej zdolni też potrafią dokuczać utalentowanym kolegom. Jeśli nie chcemy konfliktów, trzeba poziom wyrównać. ”
To jest unikanie konfliktów, a nie nauczenie tych młodych ludzi, jak współżyć z ludźmi różniącymi się zdolnościami i wiedzą, czyli normalną sytuacją, z jaka spotkają się w życiu dorosłym. To jest sytuacja dla nauczyciela, moim zdaniem. Do niczego innego tak naprawdę nauczyciel nie jest tym ludziom potrzebny. Resztę przeczytają w podręczniku.
A jeśli wykształcenie to mit ? Bo przecież my uwielbiamy mity, żyjemy mitami. Człowiek wykształcony = sukces. Człowiek niewykształcony = porażka. A jak jest naprawdę w życiu ?
Więcej o micie wykształcenia tutaj: http://blogrodzica.nq.pl/?p=192
Polska szkoła to przedziwne pomieszanie konserwatyzmu z socjalizmem.
W sprawach zatrudnienia, socjalistyczna i etatystyczna. KN ma obowiązywać, zatrudnienie na podstawie świstków, które sobie polska szkoła sama produkuje.
Nawet udało jej się załatwić, że na podstawie jej świstków uczelnie rekrutują.
A na podstawie świstków z tych uczelni, się zatrudniają.
Można powiedzieć w swoistym obiegu zamkniętym polska szkoła działa.
Nauczyciel za nic nie odpowiada. jak dzieci nie bije, to żeby był idiotą, kretynem, cymbałem jakiego świat nie widział, nie potrafiącym przekazać jakiejkolwiek wiedzy, a poznałem wielu takich, dzięki obecności na tym blogu, będzie uczył.
Skończy studia, złoży podanie, będzie etat, będzie praca.
Nic nie można zrobić. Przykład przedszkolanki na którą jej dyrektorka do prokuratury napisała, ale z pracy nie zwolniła i która pracuje mimo wyroku, bo ten się nie uprawomocnił, przecież o tym świadczy.
To ile dzieci taki idiota nauczyciel przez czas swojej kariery skrzywdzi?
Tysiąc, dwa?
Ilu takich idiotów pracuje dzisiaj w szkole, dziesięć tysięcy, sto tysięcy?
Bo gdzieś między tymi liczbami trzeba by szukać.
Czyli socjalizm, pełen.
A w sprawach selekcji, elitarności, pełna konserwa. Dwie religie tygodniowo, jedna fizyka.
Religia od pierwszej klasy, od kiedy przyroda?
To jak to jest możliwe takie pomieszanie postaw?
Socjalistyczne podejście do pracy powinno się socjalistycznym, równościowym stosunkiem do uczniów przejawiać.
A bo uczniów akurat, to polska szkoła ma gdzieś.
Bo socjalizm wcale nie był egalitarny.
On był dla cwaniaczków.
Szalenie elitarny właśnie, bo cwaniaczek się zawsze ustawił i dołączał do nowej elity, tej z awansu społecznego.
Nie znam badań, ale intuicja mi podpowiada,że właśnie do zawodu nauczycielskiego wielu nowych inteligentów przybyło.
A nasza szkoła jest po prostu zacofana, dwiema nogami i całą głową w przeszłości.
Bo mentalność się wolno zmienia.
Broni się jeszcze ta nasza konserwa socjalistyczna, ale jej dni są policzone.
Jeszcze trochę dzieci skrzywdzi, ale pomału udaje się rodzicom przez stowarzyszenia i fundacje ją odzyskiwać.
Konserwatyzm zawsze się broni przed postępem. Nigdy postępu nie uznaje, uważa, że ten postęp, to nie postęp, ale zawsze przegrywa w finale.
Bo rozwoju ludzkości się nie da zatrzymać.
Ale jaką trzeba mieć sieczkę w mózgu, żeby próbować?
Co trzeba być za bezmyślną istotą, żeby uważać, że kiedyś było lepiej.
Przecież zawsze starzy powtarzali, że kiedyś było lepiej.
Jak świat światem.
To żeby tego nie zauważać?
I powtarzać?
To co trzeba mieć?
Demencję, demencję.
Mnie dużo bardziej szokuje, że mimo wielkiego niżu w zamożnej Warszawie klasy w liceach muszą być nadal ponad 32 osobowe!!!
Zaczynałem karierę eduakcyjną w początku lat 80-tych.Wtedy też był niż – klasy w liceach miały wobec tego po 25 osób.Nawet „S” wywalczyła żeby za każdego ucznia ponad 25 płacono dodatkowo…;-)
Teraz ówczesna „S” rządzi i …;-)
Elitarny – uprzywilejowany, ekskluzywny (Słownik wyrazów obcych PWN 1980). Proszę nie szafować tym słowem, bo niedługo będziemy używali sformułowań typu: „sklep dla biedoty”.
Praca w gimnazjum przede wszystkim opiera się na „równaniu w dół”. Zdolne dzieciaki mają czas na rozwijanie swoich zainteresowań (języki obce, literatura, picie, palenie, dziwne filmy na youtube itp). Zależy co im rodzice w domu do łba powkładali. Część marzy o tym aby pójść do pracy, mieć własne pieniądze. Część się nudzi.
Już wiemy, że jest to wina nauczycieli. Nie są w stanie ich zainteresować. Darmozjady (ukłon w stronę niektórych blogowiczów).
Żałuję nauczycieli szkół średnich, którzy jeszcze się nie spotkali z takim miszmaszem intelektualnym.
Pamiętajcie o jednym: za wyniki rozliczą Was tak jakbyście uczyli Lemów i Curie-Skłodowskie.
To nie miało pójść. Śpiący jestem i brzdękam na klawiaturze to i owo
parker pisze: 2011-07-08 o godz. 17:32
„Ach, jak to fantastycznie jest uczyć się w Eton.”
Nie, nie w Eton, bo tam tylko chłopców przyjmują.
Ale jak jest się dziewczynką to dlaczego nie w prywatnym, katolickim, żeńskim liceum?
„Co za towarzystwo.”
No, raczej bardzo różne. Na pewno nie arystokratyczne.
„Jak pierdzimy, to pachnąco.’
Skąd wiesz? Bo akurat co do tego, to masz rację! Córka taki właśnie podała powód wyboru liceum po wizytach w kilku szkołach w czasie ich otwartych dni; „Bo w łazienkach czyste ręczniczki wiszą i pachnące mydełka leżą.”
„Wszyscy się do siebie tak koleżeńsko odnosimy.”
Czasami tak a czasami nie. Niektóre koleżanki były bardziej a niektóre mniej koleżeńskie. Jak w życiu.
„Pomagamy sobie, często w życiu dorosłym się wspieramy,”
Na razie to utrzymujemy kontakty i na śluby zapraszamy.
„tworzymy sfery wpływów.”
Przekażę córce, żeby dzisiaj nie zapomniała storzyć chociaż jednej sfery wpłwów.
„Dajemy sobie zatrudnienie, załatwiamy ważne sprawy mniej formalnie, w zaciszu gabinetów.’
A jak! Jak już te szkoły pokończymy, czego końca nie widać, niestety.
„U nas, to się nie napierdalamy na przerwach. Jak dochodzi miedzy nami do kontrowersji ,których nie możemy usunąć przez porozumienie, to się pojedynkujemy. Na pięści, ale to wtedy jest szlachetna szermierka.”
Parker, ja cię szczerze powiam!
Rzeczywiście, dziewczynki nie napierdalają się na przerwach, no i nie na pięści.
Zaś szermierkę, o której piszesz córka ćwiczyła, zresztą z polskim trenerem, na politechnice w Szwajcarii.
„Eh, elitarne życie, polowania, rezydencje, służba, prestiż i poważanie.”
Co do życia, to no coż, staram się jak mogę.
Jaki tam prestiż, już przestałbyś, parker!
Że ktoś od czasu do czasu przekartkuje „Pana Tadeusza” po to, aby dzieciom przypomnieć gdzie Mickiewicz rodzinę po nazwisku wspomina i pokazać im domowe zdjęcia opisywanych miejsc? Że Paprocki, Niesiecki czy Boniecki z zakładkami na odpowiednich stronach leżą w domu w tej czy w innej bibliotece to przecież nic z tego nie wynika, prawda?
„Idiota tez może skończyć nasz elitarny collage.”
I znowu trafiłeś w dziesiątkę!
Edukacja córki to taki właśnie collage!
Liceum i studia mgr-inż w Polsce. Tam też nauka łaciny, angielskiego i francuskiego. Mała przerwa na studia w Szwajcarii. Doktorat w Teksasie. W miedzyczasie naukowe odwiedziny w Japonii. Prawdziwy collage! Jak ty to robisz, parker, no jak?!
„Wychowany kulturalny, potrafiący swój kretynizm skrywać.”
Oj, uważaj, bo cię córa floretem przebije czy innom szpadom.
„o za uzurpatorzy, sprzed telewizora.
Elita, ha,ha,ha.”
Pierwsze pudło. Ale wynik całkowity masz świetny. Telewizor wyrzuciliśmy z domu daaawno temu.
Śmieszna taka obsesja komisarza tropiącego kułaków.
Najstarsza córka to akurat przykład woła roboczego, tak ciężko pracowała. Francuskiego nauczyła sie sama w liceum bo taki miała kaprys i sama jeździła po Polsce do jakichś francuskich konsulatów czy ambasad żeby ichnie egzaminy zdawać. LabView liznęła bo posłuchała ojca. Jak wykładowca na polibudzie zawiadomił studentów, ze są stypendia na jedną z najlepszych politechnik Europy ale warukiem jest płynny francuski oraz LabView to na kilkuset studentów tylko ona mogła ponieść rękę do góry.
Pół studiów wszystkie weekeendy spędzała w pociągu jeżdżąc do szpitala w innym mieście i badając tam pacjentów. W jej rodzinnym mieście, pięć razy większym, nie była w stanie znależć ani jedengo ordynatora, któremu by się chciało uczestniczyć w badaniach.
Badania opublikowano, i okazało sie, że „cudownie” objawiło się „stypendium dla elity” w całości pokrywające koszt studiów doktoranckich wraz z utrzymaniem w Teksasie. Mało tego, nawet uczyć nie musiała w zamian za stypendium, gdyż jest nie „teaching” ale „research” assistant.
No, ale to z pewnościa dlatego, że wojowała z siostrą, nauczycielką geografii w „elitarnym liceum”. Które dało jej bardzo średnie (oczywiście piątkowa matura, ale jak wiemy to nic nie znaczy) widomości z matematyki czy z fizyki. Wiadomości, z palcem w nosie wystarczające na polska medycynę ale już z trudnością na pisanie programów symulujacych pracę mózgu.
I żeby nie wyszło, że się chwalę. Dzieci dużo, więc próbka duża. Niektóre wyszły mądre i pracowite, inne mniej. Rodzeństwo osiem lat studiowało i studiów nie skończyło. Takie dzieci też mam. Wybrało matematykę, co ojca uradowało ale poległo. Głównie lenistwem. Teraz wydzwania za pięć groszy po ludziach jako windykator. Ale elitarna kariera.
Parker, grow up!
Gospodarz opowiedział jak wygląda segregacja ze strony nauczyciela, ja opowiem jak wygląda ze strony ucznia. Otóż w parkerowskiej „wymieszanej” klasie zwyczajnie bym zwariował. Nawet w tej samej szkole widać różnicę pomiędzy profilami. I BARDZO SIĘ CIESZĘ Z TEJ SEGREGACJI, nie ze względu na nauczanie, ale samo życie pozaszkolne. Bo bądź co bądź z tymi osobami spędza się w szkole mnóstwo czasu, i miło by było móc go spędzać też po szkole. Ze znajomymi z gimnazjum mógłbym teraz w sobotni wieczór skoczyć co najwyżej na piwko czy kielicha do parku (bo w lokalu im za drogo). Ze znajomymi z klasy licealnej mogę spokojnie wybrać się do teatru, mogę wpaść na „domówkę” bez obaw że jedyną atrakcją będzie alkohol albo ktokolwiek się upije i będzie psuć zabawę innym, mogę pogadać o czymś więcej niż złodziejska cena szlugów czy wyniki ostatniej kolejki jakiejśtam ligi.
Liceum do którego uczęszczałem mieści się w budynku zabytkowym i jest bardzo klimatycznym miejscem – postanowiliśmy więc zorganizować sobie całonocną fabularną grę terenową w gotyckich klimatach wiktoriańskich. Nikomu nawet przez myśl nie przeszło słowo „alkohol” a tym bardziej kradzież czy zniszczenie czegoś, w końcu to zabawa od nas dla nas, a jedyny nauczyciel „koordynator” miał taką samą uciechę jak my, biegając całą noc w blasku świec z aparatem fotograficznym. Gdy zaś dwa roczniki młodsza klasa humanistyczna (wybitnie leserska i przeciętna, m.in. z powodów „niżowych”) chciała zorganizować sobie całonocne Halloween, to mimo obecności kilku nauczycieli skończyło się to totalną klapą, zataczaniem się, wymiotami i całym dobrodziejstwem obyczajów wyniesionych z gimnazjalnych dyskotek. Gdybym miał trafić do takiej klasy bądź szkoły gdzie są one „normą” – zdecydowanie wynosiłbym się z polskiego systemu edukacji.
Szanowny parkerze, Twoje wypowiedzi wydają się dojrzałe i zapewne skończyłeś porządną szkołę wiele lat temu. I wnioskuję też, że nie byłeś w ostatnich dwóch-trzech latach w przeciętnym polskim technikum czy słabym ogólniaku. I nie znasz uczucia, gdy wychodząc z klasy marzysz o tym, by zaczęła się następna lekcja. Gdy wchodząc do toalety boisz się, czy któryś z palących dresów nie zaczepi cię o szluga, poszarpie albo zwyzywa. Gdy wychodząc ze szkoły usłyszysz stek wyzwisk pod swoim adresem od nieznanych ci osób tylko dlatego, że nie jesteś w paczce „swoich ziomków” urządzającej ustawki na boisku. Gdy wrażliwa nauczycielka wychodzi z lekcji z płaczem doprowadzona do ostateczności. Gdy wchodząc do szkoły pani woźna musi otworzyć ci drzwi kluczem, po czym natychmiast zamknąć powstrzymując napór uczniów chcących się wydostać za wszelką cenę. Gdy widzisz nauczyciela przepychającego się przez korytarz, bo nikt z tej tępej masy nie ma na tyle szacunku, by zrobić mu przejście. Najgorsza szkoła w Polsce? Nie, zwyczajne technikum czy gimnazjum, „szkoła bez segregacji”. „Słabsza” (bardziej leniwa i zdemoralizowana) połowa robi zadymę, a lepsza połowa z zaciśniętymi zębami czeka, aż będą mogli wreszcie iść do dobrego liceum, szkoły która nie wpuści w swoje mury tej „słabszej połowy” a pojedyncze przypadki bez cergieli usunie. Jeśli nie ustalisz progów i wpakujesz takich uczniów do liceum, to nauczyciel nie będzie prowadził lekcji „dla wszystkich” – w ogóle nie będzie prowadził lekcji tylko pilnował i uciszał bydło. I pierwszy semestr poświęcimy usuwaniu debili – już i tak przez maturę i powtórki do niej nauka w liceum trwa 2,5 roku – możemy więc sobie jeszcze pół darować.
hilda: „Trzeba będzie tu dużej pracy nauczycieli, aby wytłumaczyć ?elycie?, że nie jest pępkiem świata”
Coz, widac w Polsce niedobrze jest byc bogatym, neidobrze jst byc madrym. Lepiej byc srednim. Tylko ze… To dzieki tym madrym mamy komputery, internet, telefony komorkowe i latamy w Kosmos. Jak wszyscy beda „sredni”, w Kosmos nie polecimy. Polecimy co najwyzej do Mlawy.
Niejednokrotnie, jako nauczyciel, mialem problem: do kogo mam mowic: do „elity”, czy tych srednich. Nie mialem watpliwosci: „do elity”. Niesprawiedliwie? Niesprawiedliwie. Ale proba wprowadzenia „ustroju sprawiedliwosci spolecznej” nie powiodla sie. Niestety…
ync: „Człowiek wykształcony = sukces. Człowiek niewykształcony = porażka. A jak jest naprawdę w życiu ?”
Jak w starym dowcipie… Pewnemu panu zepsul sie zlew w kuchni i wezwal hydraulika. naprawil w trymiga. Wystawil rachunek: 250 dolcow. Pana zatrzeslo: „Panieeee.. Ja jestem profesorem i za godzine wykladu biore 60 dolcow!” Na co hydraulik: „Jak ja bylem profesorem, to tez tyle bralem”.
Tyle ze to nie dowcip, a ten profesor to ja.
Tak an zupelnym marginesie, czytalem gdzies teorie ze dyplom magistra zastepuje Polakom dawne herby szlacheckie i jest swego rodzaju nobilitacja do kregow „Panow Szlachty”
Zeby nam bylo przyjemnie ze nie jestesmy sami… W ostatnim numerze poczytnego tygodnika New Yorker, list od czytelnikana temat edukacji:
„..Analiza Pana Menanda powinna wziac pod uwage stosunkowo niedawna likwidacje elementow nauki zawodu w szkolach srednich. W polowie lat 70, skoly srednie przestaly oferowac kursy takie jak drukarstwa, slusarstwa, stolarstwa czy obslugi samochodow. W coraz wiekszym stopniu uczniowie zaczeli byc kierowani do szkoly ktora ma jedyna funkcje: przygotowanie do studiow wyzszych. Jak Menand podkresla, 68% absolwentow szkol srednich rozpoczyna stucia wyzsze; to jest 19% wiecej niz w roku 1980. Cytuje rowneiz konkluzje innego raportu ze „cecha amerykanskiego systemu wyzszej edukacji jst to, ze duza czesc studentow przyswaja bardzo malo nowej wiezy lub zgola nic” Badanie 2000 swiezych studentow pokazalo ze 45% studentow nie wykazalo istotnego wzrostu poziomu wiedzy po pierwszych dwoch latach studiow. Nalezaloby sie zastanowic czy ci studenci nie odniesli by wiekszego sukcesu gdyby uczesczali do szkol zorientowanych zawodowo, i czy w ten sposob by nie odkryli ze nie-akademickie wyksztalcenie ma dla nich wiekszy sens i zapewni im lepsza przyszlosc.”.
To tak na temat „elit” i”nie elit”…
A.L. pisze:
2011-07-09 o godz. 00:25
Niejednokrotnie, jako nauczyciel, mialem problem: do kogo mam mowic: do ?elity?, czy tych srednich. Nie mialem watpliwosci: ?do elity?. Niesprawiedliwie? Niesprawiedliwie. Ale proba wprowadzenia ?ustroju sprawiedliwosci spolecznej? nie powiodla sie. Niestety?
A ja staram się mówić przede wszystkim do tych, którzy chcą słuchać i się uczyć – a tacy są również wśród uczniów „przeciętnych”, ale ambitnych i pracowitych. Wymagają może więcej wysiłku ze strony nauczyciela, trzeba im często poświęcić więcej czasu, ale również oni są w stanie osiągnąć dobry poziom. To oni stanowią większość społeczeństwa i oni stanowić będą o naszej przyszłości. Elita, nie mając szans na godziwy zarobek i zatrudnienie „poza układami” wyjedzie zapewne z kraju, zarabiając na emerytury Anglików czy Niemców.
Do Xander – córka chodziła do bardzo dobrej, wyselekcjonowanej klasy w jednym z najlepszych liceów w mieście. Trafiła na jednego wybitnego nauczyciela, dla którego do tego liceum waliły tłumy licealistów pragnących studiować w przyszłości medycynę.
Reszta nauczycieli – przeciętni, czasami słabsi od tych w moim liceum. Gdyby przyszło im nauczać w mojej „słabej” szkole, to pewnie by co poniektórzy wychodzili z płaczem.
Okazało się, że córka jest w elitarnej klasie wraz z grupą dzieci znanych i ustawionych w mieście lekarzy. Momentalnie w klasie wystąpił podział na nich i całą „prowincjonalną” resztę.
Córka, chociaż również dziecko z rodziny „lekarskiej” – nie pochwaliła się tym faktem, bo nie została wychowana w „kulcie pieniądza” i nie identyfikowała się z ową „elitą”, która bawiła się, piła, szpanowała ciuchami, gadżetami, zajeżdżając pod szkołę kupionymi przez rodziców samochodami, mając w pogardzie resztę „kmiotków”.
Mieli mało szacunku również wobec większości uczących ich nauczycieli, bowiem wiedzę potrzebną do zdania egzaminów rozszerzonych z chemii , fizyki i biologi zdobywali i tak na płatnych ( 100 zł za godzinę lekcyjną) korepetycjach. Rodziców stać było na wydatek kilkuset zł. tygodniowo i udało się osiągnąć zamierzony cel – elita dostała się na upragnione studia. Tylko ciekawa jestem jak oni w przyszłości – jako lekarze zdołają się pochylić nad cierpieniem prostego, czasem „tępego”, czasem zaniedbanego, bo biednego pacjenta.
Chociaż oni akurat po bezproblemowym skończeniu studiów ( większość wykładowców to przecież koledzy, koleżanki rodziców) nie zapełnią zapewne publicznych, powiatowych szpitali. Po bezproblemowym stażu u najlepszych profesorów będą pracować w prywatnych klinikach rodziców, bądź w najgorszym przypadku bez problemu dostaną miejsce w prestiżowych ośrodkach / klinikach akademickich.
Nepotyzm, a nie wiedza i umiejętności w czystej postaci i to nie tylko w medycynie – taka jest smutna polska rzeczywistość.
Tak więc prawda o elitarnych szkołach nie jest zawsze tak różowa jak opisujesz i ma również drugie niezbyt piękne oblicze.
I żeby nie było niedomówień, ci uczniowie nie są „tępi” czy jakoś zupełnie niezdolni – są po prostu przeciętni, lub nieco tylko powyżej przeciętności, ale odpowiednio od małego stymulowani – dzięki przebywaniu w odpowiednim środowisku i dzięki pieniądzom. Na pewno nie są geniuszami.
I zapewne niektórzy z nich osiągną w swojej dziedzinie spektakularne sukcesy.
Tylko gdyby urodzili się w biednych rodzinach, prowincjonalnych miastach lub wioskach musieliby być 100 razy lepsi i 100 razy bardziej pracowici i zdeterminowani, aby dojść do tego samego, a i tak bez „układów” mogliby nie mieć szans na naukową karierę.
Więc trochę racji Parker ma pisząc o „niesprawiedliwości” systemu selekcji.
Tylko ja w obecnych polskich warunkach nie widzę realnych możliwości na zlikwidowanie go i zastąpienie czymś lepszym.
zza kałuży pisze:
2011-07-08 o godz. 23:48
Dorośnij?
A w życiu. Zwłaszcza, jeśli przez dorosłość rozumiemy to co Ty.
Ale muszę przyznać, że Ciebie lubię.
Bo tak pięknie w Tobie walczy rozum z dorosłością.
Z jednej strony rozum nie pozwala ci odrzucić logicznych argumentów, z drugiej strony dorosłość nie pozwala ich zaakceptować.
Istna walka postu z karnawałem.
Ja nie występuje przeciwko elitom. Ja obśmiewam ich napuszoność i poczucie wyższości.
Ja nie mam nic przeciwko elitom, jeśli się ze swoja elitarnością nie afiszują czyniąc z niej cnotę.
Nie mam nic przeciwko bogaczom, jak się ze swoim bogactwem ostentacyjnie nie obnoszą.
Nie wiem z jakiej służby zdrowia na przykład kożystać.
W publicznej nie do zniesienia jest czasami stosunek lekarza do pacjenta, doświadczyłem, w prywatnej stosunek pacjenta do pacjenta, też doświadczyłem.
Wybór między dżumą a cholerą.
To dlatego jestem za egalitaryzmem, żeby te różnice się zmniejszały.
Społeczeństwa nie buduje się przez zamknięte osiedla.
Chciałbym,żeby absolwent szkoły średniej zdawał sobie z tego sprawę.
Gdybym nie skończył elitarnego liceum, to bym nie wiedział ilu idiotów adwokatów, lekarzy, dziennikarzy mamy.
Ci naprawdę inteligentni i zdolni, raczej dziś na uczelniach pracują i raczej bez rozgłosu, skromnie.
I patrz, co za zbieg okoliczności.
Ci naprawdę dobrzy, z nieelitarnych domów byli w całości.Nie mogę sobie jakoś przypomnieć wyjątku, choć go nie wykluczam.
I też zdaję sobie sprawę, że wiele jest rodów adwokackich, lekarskich czy dziennikarskich, gdzie talent się dziedziczy, nie tylko nazwisko i znajomości.
Przecież nie jestem bolszewikiem, nie mam nic przeciw nim.
Z tym bolszewizmem, to właśnie Twoja wycieczka od rozumu w kierunku dorosłości.
Dorosły więcej kalek myślowych sobie przykłada, bo nie chce mu się myśleć.
Pierdzieleje.
Więcej wigoru staruszku!
Rusz dupę i umysł.
I jeszcze taka oczywistość.
Nie są problemem szkoły elitarne.
Problemem są te nieelitarne które są naturalna konsekwencją istnienia selekcji uczniów.
Na czym polegają problemy tych drugich, pokazał to obrazowo Xander pisze:
2011-07-09 o godz. 00:00
Taka projekcja, jest nieuprawniona intelektualnie.
Pokazujesz patologie systemu i jej używasz jako argumentu za jego zachowaniem.
W którym elitarnym liceum tego uczą?
hilda: „Nepotyzm, a nie wiedza i umiejętności w czystej postaci i to nie tylko w medycynie ? taka jest smutna polska rzeczywistość.”
Tak. Porazajace jest to. Porazajace. Ale nei „fakty” ktore opisuje „huilda”. Porazajace sa poglady.
hilda: „A ja staram się mówić przede wszystkim do tych, którzy chcą słuchać i się uczyć ? a tacy są również wśród uczniów ?przeciętnych?, ale ambitnych i pracowitych.”
Ja nikomu nie zabraniam sluchac. Ale nei bede kogos na poziomie studiow doktoranckich uczyl co to jest calka i pochodna. Nie mowiac o ulamkach. Uwazam ze nei lezy to w zakresie moich obowiazkow sluzbowych.
A od czasu do czasu kogos takiego detektuje. Zaszedl tak wysoko dzieki „programom socjalnym”.
Kiedys, na 4 semestrze Electrical Engineering, gdy wykladalem „architekture mikroprocesorow” znalazlem facia ktpry mial problemy na testach. A tak ogolnie, byl bardzo uprzejmy, zawsze mnie wital przed wykladem i myl tablice do czysta. Nigcy przedtem i potem nie mialem takiej czystej tablicy
Wiec z powodu tych testow wezwalem go na rozmowe. Okazalo sie ze nie umie czytac i pisac. Nic specjalnego, bo w Ameryce 40% absolwentow szkol srednich nie umi eczytac i pisac, zaciekawilo mnie tylko jak sie dostal na studia. Otoz, okazalo sie ze Department of Education ma umowe z uczelnia ze „prymusow” ze szkolsrednich w miescie X wpuszczaja na studia bez zadnych procedur kwalifikacyjnych i na dodatek ze stypendium oferowanym z funduszu do „wyrownanai roznic”. A w meiscie X, zeby byc prymusem, wystarczy nei zgwalcic nauczycielkim, nie przynosic narkotykow i nie przemycac noza czy „guna”. Pisanie i czytanie jest „optional”.
Moi uczeni koledzy, na pytanie czy znaja facia – odpowiedzieli ze znaja. Na pytanie co z nim zrobic – facio musialutrzymac ocene „B” zeby utrzymac stypendium, odpowiedzieli ze co uwazam. Ale zebym pamietal ze zajecia konczymy o polnocy, droga do garazu jest dluga i ciemna… A garaz tez.
Co dedykuje wszystkim zwolennikom”rownosci”
taka naszła mnie myśl, przecież to nie szkoły selekcjonują uczniów, one jedynie ogłaszają limity przyjęć, jeśli zgłasza się wielu uczniów to jakieś kryterium trzeba przyjąć, a nie będziemy przecież stosować zasady kto pierwszy ten lepszy bo rodzice ustawią się pod drzwiami już po Bożym Narodzeniu, więc to nie szkoły selekcjonują ale uczniowie i ich rodzice sami prowadza do tej selekcji, bo co szkodzi jednemu z drugim iść do najbliższej szkoły?
cvb: „taka naszła mnie myśl, przecież to nie szkoły selekcjonują uczniów, one jedynie ogłaszają limity przyjęć, jeśli zgłasza się wielu uczniów to jakieś kryterium trzeba przyjąć..”
No i wlasnie to „parker” i inni uwazaja za „niesprawiedliwe”
@parker
Jedna rodzina. Te same pieniądze. Ci sami rodzice. Duże i bardzo losowe różnice w ilości i jakości nauczycieli w różnych szkołach, z niczym nieskorelowane. Z prywatnością czy publicznością szkoły też nie, a KILKA szkół OBU RODZAJÓW zostało wypróbowane. Duże różnice w osiągnięciach akademickich dzieci. Możesz sobie wyrwać włosy ale jedyne, co wydaje się być decydujące to charakter/pracowitość dzieci. Oczywiście upraszczam, ale gdzieś trzeba się zatrzymać i przestać analizować. Jak masz jedno dziecko, to tego wiedzieć nie będziesz. Jak masz drużynę siatkówki z ławką rezerwowych to będziesz. I wtedy dopiero twoje egalitarne pomysły spotkają się ze ścianą, gdy zdasz sobie sprawę, że być może są silniejsze zmienne od fluktuacji w kwalifikacjach i motywacjach kadry, łącznie z tobą samym.
@hilda
W Polsce źle? Zdemoralizowana młodzież? Bardzo ciekaw jestem reakcji polskich nauczycieli na widok podmiejskiego pociągu wiozącego młodych ludzi, w dużej części nastolatków w wieczór piątkowy do klubów w downtown. Kilkaset roześmianych, wrzeszczących, „do nas świat nalezy” twarzyczek. Męska połowa już dobrze wstawiona, w rozchełstanych, markowych koszulach i kilkusetdolarowych jeansach. Taszcząca foliowe torby z alkoholem. Żeńska połowa potykając się szuka spadających pantofelków i próbuje (raczej bez sukcesu, ale przecież to jest zaplanowaną częścią planu na wieczór) utrzymać wypadający biust z resztek materiału. Błyskają flesze aparatów i damskie nóżki widoczne od pantofelka do pachy – towarzystwo zaczyna uwieczniać wieczór i updateować mordoksiążki.
Wrzaski, śpiewy, puszki z otwartym i „zaprawionym” piwskiem całkiem jawnie trzymane na wierzchu, butelki „zaprawy” dyskretnie toczące sie po podłodze, konduktorzy i policja pociągowa odwracaja głowy i udają, że nie widzą. Jedziemy na koncert do parku, na zabawę do klubów, na popijawę na łódke na wodzie. Jedziemy Z przedmieść DO centrum, a więc cały pociąg, za wyjątkiem paru konduktorów, bialutki jak snieg.
Młodzież MA FAN. Nie będę opisywał tego samego pociągu w odwrotnym kierunku, w niedzielę rano, bo dochodzi jeszcze zapaszek, taki sam jaki panuje w samolotach wiozących młodzież wracającą z Las Vegas. I taka sama ilość rzygowin. Które znikną przed poniedziałkiem,- rodzice w garniturach i kostiumach wsiadający do pociągu z leksusów nie zobaczą niczego.
cvb pisze:
2011-07-09 o godz. 17:00
No powiem Wam cvb, nieźle kombinujecie.
Uczniowie sami się selekcjonują.
I sami uczą, zazwyczaj.
A kto im takie warunki stwarza?
Wprowadź socjalizm i wszyscy kradną w pracy, to co, kraj złodziejski czy system?
Co Ty myślisz, jak taki system istnieje, to co mają ludzie robić?
Najpierw szkoła średnia to nie podstawowa bo się inaczej nazywa, teraz to.
Sami się selekcjonują bo to w ich interesie.
Tych wyselekcjonowanych najbardziej.
A.L. pisze:
2011-07-09 o godz. 15:57
O kolejny zwolennik systemu, wskazuje na jego mocne strony.
40% absolwentów szkół średnich w Ameryce potrafi czytać i pisać.
Brawo, będziemy do tego poziomu dążyli, dzięki Twoim radom.
Jak zradykalizujemy metody, może się cofniemy jeszcze bardziej, kto wie kto do władzy wróci.
To do tego doszło, że w Ameryce wykładowcy są zastraszani, przez to wyrównywanie szans.
Że studiują bandyci, co to za negatywna ocena potrafią zabić.
I to nas czeka jak selekcje zniesiemy, której w Ameryce niema i dlatego jest tak strasznie.
Śmiesznie jest, jak się takie nielogiczności czyta.
Z konserwatystami, to tak jest zawsze, trzeba tylko pozwolić im mówić.
Zawsze plotą wewnętrznie, sprzeczne bzdury.
Wystarczy mazak i podkreślić.
zza kaluzy: „Bardzo ciekaw jestem reakcji polskich nauczycieli na widok podmiejskiego pociągu wiozącego młodych ludzi, w dużej części nastolatków w wieczór piątkowy do klubów w downtown”
Swego czasu glosny byl przypadek nauczyciela (USA) ktory kupil z wlasnej keieszeni ksiazki i materialy potzrebne do lekcji i usilowal ten koszt odciagnac od podatku jako koszt uprawiania zawodu. Urzad Podatkowy odmowil, wiec nauczyciel podal sprawe do sadu. Sad poparl Urzad Podatkowy, stwierdzajac ze ksiazki nei sa neizbedne do uprawiania zawodu nauczyciela.
Inny nauczyciel kupil „gun” czyli rewolwer i zrobil to samo. Z takim samym skutkiem. Urzad Podatkowy odmowil, wiec sprawa poszla do sadu. Sad stanal po stronie nauczyciela stwierdzajac ze „gun” jest praedmiotem niezbednym do wykonywania zawodu.
Pzred polska jeszcze dluga droga, ale nie tak bardzo dluga…
zza kaluzy: „Kilkaset roześmianych, wrzeszczących, ?do nas świat nalezy? twarzyczek. Męska połowa już dobrze wstawiona, w rozchełstanych, markowych koszulach i kilkusetdolarowych jeansach. Taszcząca foliowe torby z alkoholem. Żeńska połowa potykając się szuka spadających pantofelków i próbuje (raczej bez sukcesu, ale przecież to jest zaplanowaną częścią planu na wieczór) utrzymać wypadający biust z resztek materiału.”
Panie zza kaluzy…. Gdzie Pan mieszka?… Ja mieszkalem, licac duze miasta: Filadelfia, PA, Seattle, WA, Detroit, MI, New York, Birmingham, AL. I jako zywo, podobnych zjawisk nei udalo mi sie zaobserwowac…
Pytam z ciekawosci…
hilda – a ja jednak z dwojga złego sto razy bardziej wolę mieć w klasie tą „rozbestwioną elitę bogatych lekarzy” niż niziny społeczne i intelektualne za jednym zamachem. Taki „synek/córeczka snobów” może na mnie krzywo spojrzeć, wyśmiać w paczce znajomych, uważać za frajera – ale przynajmniej nie ukradnie mi telefonu z szafki na wf-ie ani nie zaczepi pod szkołą. A nawet jak zaczepi, to mu odpowiem nie bojąc się, że zaraz dostanę w łeb.
parker, załóżmy, że najlepsze liceum w mieście ogłasza, że przyjmuje wszystkich chętnych, nie robimy przecież selekcji, bierzemy wszystkich, ale potem jest podział na klasy i znowu podniesiesz płacz, że robimy selekcję? Byłaby pewnie pokusa aby podzielić klasę według wyników z egzaminu.
A szkoły językowe? One też są pewnie złe bo robią selekcję? Ten elementry, tamten pre-intermediate.
To co może wprowadźmy losowanie. Ten do liceum, tamten do technikum a jeszcze inny do zawodówki. Będzie sprawiedliwie, tak jak chciał slepy los.
A selekcja przy przyjmowaniu do pracy? Może też jej zakazać? Też losujmy kogo zatrudnimy?
A zarobki? Wszystkim po równo? To chyba już bez powodzenia w komunie próbowali wprowadzić? I chyba umysłowo dalej tkwisz w tym systemie, parker.
W autobusie miejskim płaci się albo plastikiem albo gotówka, przesuwając kartę albo wrzucając drobne do automatu stojącego przy kierowcy.
Pan A.L. zapewne nalezy do tych białych, czysto ubranych Amerykanów, którzy codziennie przez miesiąc jeżdżąc tymże autobusem zawsze przy wejściu pytają się głośno kierowcy „Ile kosztuje przejazd”?
Tak bardzo się wstydzą i boją, aby ich przypadkiem nie wzięto za stałego pasażera. Bo w USA, na przedmiesciach, bycie zobaczonym w autobusie jest równoznanczne z klęską życiową. Autobus jest dla niesprawnych umysłowo jadących do specjalnej szkoły, emerytów po dziewięćdziesiątce, gdy już rodzina schowała im prawo jazdy, kolorowych i imigrantów.
W tygodniu pociąg podmiejski jest towarzysko dopuszczalny, podobnie jak metro, tylko w jedna, zależną od pory dnia stronę. Rano białemu Amerykaninowi wolno jechać do centrum a popołudniu z centrum. Podróżowanie z walizkami upoważnia towarzysko do podróży o innej porze, gdyż w oczywisty sposób wracamy albo jedziemy na lotnisko.
Wesołe pociągi jeżdżą wieczorami „po lekcjach” DO centrum miast, a więc pracujący „professional” w średnim (albo better) wieku ich nie zobaczy. On wieczorem jechał w odwrotnym kierunku razem z podobnymi sobie wracającymi z downtown. O dziesiątej wieczorem lwia część białej populacji od dawna chrapie przed telewizorem. Kolorowi lecą z drugiego, minimalnie płatnego part time’u na trzeci. Przełykają Maca z papierka i wybałuszaja oczy jak ich rówieśnicy się bawią.
Widzę, że podobne obrazki jak ten i poprzedni, o „życiu od czeka do czeka” ilustrowany spostrzeżeniem na co są wydawane owoce tych bezpłatnych 72 godzin pracy potrącają czułą strunę…Czyżby religijność neofity?
A na poważnie, to jeżeli ktoś myśli, że bolące go przykłady zachowania polskiej młodzieży, jej rodziców czy nauczycieli w Polsce nie mogą być przebite dużo ciekawszymi obrazkami zza kałuży to jest nieco naiwny. I tak jak juz pisałem, widząc często-gęsto polskie samobiczowanie na różne tematy pokazuję co moje gały widziały gdzie indziej. Być może usiłuję leczyć nieistniejącą chorobę. Zobaczę, jak często będą pojawiały siś stwierdzenia (którym i ja ulegam) typu „a bo w Polsce to to „, „bo takie coś tylko w Polsce jest możliwe”, itp. i może przestanę. Polska mała kraja być a zatem małe i w Niej chuligaństwo, mała (choć bolesna dla Polaka) głupota, małe problemy w szkole. Inni często mają weselej.
cvb pisze:
2011-07-09 o godz. 20:56
Zarobki wszystkim po równo, to Wy macie.
Zaproponuj żeby to zmienić;)
Proponowałem, zero głosów za.
Jaka selekcja przy przyjmowaniu do pracy?
Nie zauważyłeś, o szkole rozmawiamy.
Jaka selekcja w szkołach językowych?
Co, proponuje żeby wszyscy do jednej klasy chodzili?
Do której?
„ja jednak z dwojga złego sto razy bardziej wolę mieć w klasie tą ?rozbestwioną elitę bogatych lekarzy? niż niziny społeczne i intelektualne”
A wiesz co ja bym wolał?
Żeby cymbałów na świecie nie było, a są, bez liku.
Co za argument.
Bo ja wolę w elitarnej szkole się uczyć.
Aleś oryginalny.
Ja też.
A jak z samochodem?
Z dwojga złego jakim wolisz jeździć?
Chcesz elitarnej szkoły, to sobie zapłać.
A nie za publiczne pieniądze jednemu elitarną drugiemu frajerską.
Cwaniaczki.
Wszyscy maja równe szanse.
Tylko badania mówią co innego.
zza kaluzy: „Pan A.L. zapewne nalezy do tych białych, czysto ubranych Amerykanów, którzy codziennie przez miesiąc jeżdżąc tymże autobusem zawsze przy wejściu pytają się głośno kierowcy ?Ile kosztuje przejazd??
No, pytalem Pana, Panei zza kaluzy gdzie Pan meiszka. Niech zgadne: Camden, NJ? Bridgeport, CT?
Bo do takich miejsc mi Panskie obrazki obyczajowe pasuja
Z komentarzy A.L. wynika, że system edukacyjny jest w USA dobry, wręcz fatalny.
A jest taki dobry bo elitarny, a fatalny przez swoją egalitarność.
J jak dalej pójdziemy tą drogą egalitaryzmu, to skończymy jak w tej fatalnej Ameryce.
Bo ta z egalitaryzmu słynie, zwłaszcza w oświacie i dlatego ma takie fatalne wyniki kształcenia.
A jak się opamiętamy i pozostaniemy przy konserwatywnych wartościach, to też będziemy mieli jak w Ameryce.
Tylko, że będziemy wtedy mieli tak dobre wyniki jak w Ameryce.
Czyli Ameryka nas nie minie, jak by się nie odwrócić dupa z tyłu.
To dobrze, że z Jackowa będziemy sobie mogli przewodników ściągnąć, jak ta Ameryka nieuchronnie do nas przyjdzie.
Na nauczycieli od razu.
Tylko dlaczego w dyskusji myli się dwie rzeczy, czyli zachowanie i poziom wiedzy/inteligencji. Można mieć mało zdolną, ale „grzeczną” klasę i odwrotnie zdolną, ale nie dającą żyć. Tak samo niezdolny nie musi oznaczać mało ambitny.
Przy okazji, jeśli nie chcemy konfliktów to musimy się nauczyć prowadzić zajęcia na zróżnicowanym poziomie. Tylko tyle. Wyrównywanie poziomu ma akurat odwrotny skutek, czyli te konflikty wzmacnia.
„Zarobki wszystkim po równo, to Wy macie.
Zaproponuj żeby to zmienić;)”
proponowałem wielokrotnie, też uważam, że to bez sensu aby wuefista zarabiał tyle samo co np. ja 🙂
parker, swoim wpisem obnażam idiotyczność twoich propozycji
„A nie za publiczne pieniądze jednemu elitarną drugiemu frajerską.
Cwaniaczki.
Wszyscy maja równe szanse.
Tylko badania mówią co innego.”
parker, ale o wynikach nie decyduje jedynie nauczyciel, nawet najlepszy nie zrobi z cymbała orła
co jakiś czas w prasie pojawiają się historie gdy rodzice chcą pozbyć się z klasy osobnika, który zatruwa życie ich dzieciom, to, że nie da się tego zrobić, a na pewno nie łatwo bez wsparcia prasy przeczy twoim twierdzeniom o selekcji
a co z uczelniami wyższymi? też rejonizacja? wszyscy mają mieć równe szanse więc jak nie jesteś z małopolski to nie dostaniesz miejsca na Jagielońskim, gdzieś trzeba skończyć z rejonizacją
tak naprawdę czytając twoje komentarze kiedyś myślałem, że wiem o co ci chodzi i tak naprawdę nasze zdania nie są bardzo od siebie różne, ale ostatnio kompletnie nie wiem o co ci chodzi tak się przyczepiłeś to tej niby „segregacji”
podejrzewam, że twoje dziecko być może nie dostało się do wymarzonej szkoły
Gdzie mieszka zza kałuży?
W jakiejś fatalnej dzielnicy, jak wszyscy nieudacznicy.
Córka, za to wykształcona po elitarnych szkołach jak opisywał.
Czyli mieszkając egalitarnie, wykształcił córkę elitarnie.
To się dużo częściej zdarza, niż odwrotnie.
Część elit na świecie opowiada się za egalitaryzmem, mieszka elitarnie a kształci egalitarnie, ale to zawsze nie szybciej niż w drugim, trzecim pokoleniu.
U nas kraj nuworyszy, tak pod względem materialnym jak intelektualnym.
Jak wyjeżdżam do Europy, to mnie najbardziej właśnie egalitaryzm zachwyca.
Wszystko dla ludzi w przestrzeni publicznej.
Ludzie się do siebie uśmiechają jak im się krzyżuje wzrok na ulicy.
Jak wracam i mi zwyczaj nie minie, to mnie za głupiego biorą.
Mówi się u nas, śmieje jak głupi, prawda?
Ludzie egalitarnie korzystają z komunikacji miejskiej.
A nie trąbią na siebie w samochodach.
Jak się moi znajomi dowiedzieli, że mam kartę miejską i korzystam z samochodu kiedy mam coś do przewiezienia, a jak tylko własny tyłek, to transportem publicznym, to poszła plotka, że bankrutuję i musiałem auto sprzedać albo zajął mi bank, albo mi prawko za jazdę po pijaku zabrali.
Kolega adwokat, zaproponował nawet pomoc i jakieś znajomości.
Część uznała mnie za dziwaka i ekooszołoma.
To tak wygląda ten elitaryzm w naszym wykonaniu.
Sfery wpływów nazywają się kliki.
Z jedną z nich,nauczycielska mam okazje na blogu się zapoznać.
Ale oprócz klik zawodowych, są też lokalne.
Cecha wspólną, jest silne poczucie przynależności do elity.
A przygotowuje nas do życia w tym klikowym społeczeństwie, szkoła z segregacja uczniów.
cvb pisze:
2011-07-10 o godz. 00:31
Podejrzewam, że Twoje dziecko..
Tak, bo nie jesteś w stanie sobie wyobrazić, że ktoś głosząc poglądy na tematy społeczne, może nie kierować się swoim partykularnym interesem.
Dlatego podejrzewasz.
Ach elita..
I jeszcze jedno cvb,
Moje dzieci chodzą do podstawówki.
Z całą pewnością nie będą brały udziału w wyścigu szczurów, za bardzo je kocham, żeby im taki los zafundować.
Nie pozwolę, żeby się uczyły rozwiązywać testy i trafiać w klucz.
Będą chodzić do najbliższej szkoły, wiec nie będą miały okazji się nie dostać.
parker, z tobą nie da się dyskutować, ty jesteś pieniaczem i tyle, współczuję wychowom twoich dzieci, wszyscy znają takie trudne przypadki
parker, nie musisz posyłać swoich dzieci do szkoły, mamy takie prawo, że możesz jeśli chcesz i potrafisz uczyć je sam w domu, może skorzystasz.
A co wcześniejszych podejrzeń to jak sam przyznałeś okazały się słuszne 🙂
cvb pisze:
2011-07-10 o godz. 17:15
Co się słuszne okazało?
Posyłam do szkoły, bo dziecko musi się w społeczeństwie rozwijać.
Do prywatnej nie posyłam, bo mam takie przekonania, że się powinno w naturalnym a nie przez kasę zdeterminowanym towarzystwie obracać.
Ja nie chcę, ani nie potrafię uczyć w domu.
Zębów sobie sam nie leczę i kranu nie naprawiam.
Pogięło Cię.
Nie powiem kim Ty jesteś, bo moderator nie przepuści.
Spróbuj, może przepuści. Już nie raz obrażałeś tu ludzi.
A twój wpis potwierdza, że jesteś typowym pieniaczem i tyle. Z tobą nie ma dyskusji, coś sobie ubzdurasz i się tego trzymasz, wszelkie argumenty puszczasz mimo uszu i zdartą płyta powtarzasz swoje.
Co zabolało?
„powinno w naturalnym a nie przez kasę zdeterminowanym towarzystwie obracać.” A ty w jakim się obracasz?
„Jak się moi znajomi dowiedzieli, że mam kartę miejską i korzystam z samochodu kiedy mam coś do przewiezienia, a jak tylko własny tyłek, to transportem publicznym, to poszła plotka, że bankrutuję i musiałem auto sprzedać albo zajął mi bank, albo mi prawko za jazdę po pijaku zabrali.
Kolega adwokat, zaproponował nawet pomoc i jakieś znajomości.
Część uznała mnie za dziwaka i ekooszołoma.”
Ja nie mam takich dziwnych znajomych.
cvb pisze:
2011-07-10 o godz. 20:40
„Ja nie mam takich dziwnych znajomych.”
Bo Ty nie należysz do elity.
Ty jej służysz i narzekasz na brak prestiżu.
Narzekasz na auto za słabe, co ci prestiż odbiera, bo uczniowie podjeżdżają lepszymi.
Co miało zaboleć?
No dobrze pochwaliłeś się, że należymy do elity i co z tego? Nie chcesz aby twoje dzieci do niej należały?
Mi za to raz wypominasz elitę innym razem zarzucasz, że do niej nie należę 🙂 Zdecyduj się.
Chcesz podyskutować to pochwal się może kim ty jesteś, o mnie wiesz co nieco. Wystarczy zawód, nic więcej. Zobaczysz ile to można wyciągnąć na dowolny zawód.
cvb pisze:
2011-07-10 o godz. 23:20
Czy chciałbym żeby moje dzieci do elity należały?
Chciałbym, żeby zdecydowały same.
Przede wszystkim chciałbym, żeby nauczyciele do elity należeli.
Chciałbym mieć inne elity, nieegoistyczne, patrzące nie tylko na swój interes, ale na interes ogółu.
Bo wtedy byśmy w lepszym kraju żyli.
Po co mam ci mój zawód podawać?
Jak szczegółowo miałbym ci zawód podać?
Czym się w życiu zajmowałem?
Szwcem byłem przez jakiś czas.
A zawód ci potrzebny, żeby kilka stereotypowych opinii powtórzyć.
Bo tak rozumiesz dyskusję.
Ja tu nie jestem po to, żeby sobie z Tobą o zawodach dyskutować.
Tylko o publicznej edukacji rozmawiać w miejscu publicznym, ogólnie dostępnym.
Nie szukam towarzystwa do sprzeczki.
W realu, byśmy nie mieli szans się ze sobą spotkać, bo w innych światach żyjemy.
Wiem to po dyskusji z Tobą na blogu.
Niczym sobie nie zasłużyłem, na nazywanie mnie pieniaczem.
W szkole się pieniłem dwa razy.
Jak się pozbywali z klasy uczniów.
Dwa razy nic nie wskórałem, bo wszyscy byli za usunięciem.
Bo szkoła do jakiej moje dzieci chodzą, elitarna z racji adresu.
Więc ściąga wszystkich elitarnych z okolicy.
Spoza rejonu trudno się dostać.
Mam wozić do odleglejszej, nierejonowej, wyselekcjonowanej w dół?
Zaraz się taki głupi argument pojawi.
W sprawie swoich dzieci, nie miałem okazji do pienienia się.
Nawet jak się zacznie ćwiczenie w testach zamiast nauki, to nie będę się pienił, bo nie jestem idiota. Wezmę korepetycje dzieciom, a ze szkoły będę zwalniał. Będą miały tyle obecności, żeby być sklasyfikowanym. Będą się uczyć, żeby wiedzieć i rozumieć a nie pod klucz, bo to zbrodnia na umyśle.
A na studia pójdą, jak ich przyjmą, jak zdadzą albo im zapłacę. Ale przede wszystkim jak zechcą. Nie przywiązuje wagi do studiów, zawodu, czy prestiżu.
Czy dzieci będą podzielały moje poglądy?
Mam nadzieję, że nie.
Że będą postępowe, a nie poglądy starego na świat miały.
A kiedy Cię do elity zaliczyłem????
„A zawód ci potrzebny, żeby kilka stereotypowych opinii powtórzyć.”
oczywiście, ale tobie wystarcza to, że ktoś jest nauczycielem aby mieć wyrobioną o nim opinię
„Nie szukam towarzystwa do sprzeczki.”
i bardzo dobrze
„W realu, byśmy nie mieli szans się ze sobą spotkać, bo w innych światach żyjemy.
Wiem to po dyskusji z Tobą na blogu.”
tego akurat nie możesz wiedzieć, no chyba, że należysz do tak wysokiej elyty. Ale być może poprzez znajomych i rodzinę, która do elity należy lub aspiruje taką szansę moglibyśmy mieć. Podobno między dowolnym człowiekiem na świecie jest maksymalnie 6 pośredników. W moim przypadku do dowolnego człowieka z najwyższej elity polskiej, europejskiej jest ich 2-3.
„Dwa razy nic nie wskórałem, bo wszyscy byli za usunięciem.” zachowanie czy marne wyniki w nauce? Nigdy nie pozbywałem się nikogo z klasy, a na radach zawsze glosuję za daniem szansy na kolejna poprawę.
„Bo szkoła do jakiej moje dzieci chodzą, elitarna z racji adresu.
Więc ściąga wszystkich elitarnych z okolicy.
Spoza rejonu trudno się dostać.
Mam wozić do odleglejszej, nierejonowej, wyselekcjonowanej w dół?”
nie, nie miałoby to sensu, ale tu dochodzimy do sedna, nie podoba ci się ale nie masz pomysłu jak ja zlikwidować. No chyba, że masz? Postulujesz jedynie zniesienie selekcji ale to oznaczałoby przyjmowanie wszystkich chętnych. Szkoła mogła by tego nie pomieścić. Zadałem ci wcześniej pytanie jakie kryteria byś zastosował aby zdecydować kto będzie do niej uczęszczał, ale nie doczekałem się odpowiedzi.
„Nawet jak się zacznie ćwiczenie w testach zamiast nauki, to nie będę się pienił, bo nie jestem idiota” wcześniej pisałeś coś innego
„Będą miały tyle obecności, żeby być sklasyfikowanym. ” wystarczy do promocji ale czeka je słaba ocena z zachowania
„Będą się uczyć, żeby wiedzieć i rozumieć a nie pod klucz, bo to zbrodnia na umyśle.” I bardzo dobrze, tego uczę moich uczniów. U mnie pod test egzaminacyjny uczymy się przez ostatnie 2 miesiące szkoły.
„Że będą postępowe, a nie poglądy starego na świat miały.” Jak będą wiedzieć i rozumieć to będą i postępowe.
„A kiedy Cię do elity zaliczyłem????” to chyba źle cię zrozumiałem „Ach elita..”
na więcej nie mam czasu, pora wracać do pracy
nie miałoby to sensu, ale tu dochodzimy do sedna, nie podoba ci się ale nie masz pomysłu jak ja zlikwidować.
Zlikwidować rywalizacje o naukę w zakresie szkoły publicznej. Skończyć z wyścigiem. Wiesz jak ksenofobie i antysemityzm wyplenić?
Nie zgadzać się. Ale najpierw uznać go za zły i szkodliwy.
Znieść selekcję jest trudno, ale ja od tygodnia przekonuję,że jest zła ,szkodliwa ze społecznego punktu widzenia, a spotykam się tylko z argumentami,że dobra.
To o czym my mówimy?
A kiedy pisałem, że będę się pienił?
Czy jak mnie namawiano na interwencję w sprawie antysemickiej szopki w szkole na której dyrekcja była, słuchała i nie reagowała.
Szkoła to taka instytucja z którą rozsądny człowiek nie dyskutuje, bo ma zakładnika, twoje dziecko.
Ja sobie mogę poglądy głosić, ale rachunek płacą niewinne dzieci.
Więc nie warto z sitową zaczynać.
Trzeba się zachowywać oportunistycznie,jak się nie chce dzieciom zaszkodzić, bo nauczyciele sie zemszczą.
Raz zwróciłem uwagę nauczycielce, nie z pretensją nawet, tylko chcąc sie dowiedzieć przyczyny, że obserwuje u jednego z moich dzieci regres w matematyce, to pani wzięła do siebie i od tamtej pory nie przepada za moim dzieckiem.
Dziecko to czuje.
Próbuje mu udowodnić, że słaby jest.
To czytam oczywiście miedzy wierszami opowieści dziecka o szkole.
Od tamtej pory w szkole na zebraniach się nie odzywam.
Cześć! Już czwarty raz organizowany jest turniej wiedzy o psychologii, o którym warto pomyśleć, jeśli chcesz się wybrać na psychologię. Jest to naprawdę duża szansa dla kogoś, kto chce się wykazać i zdobyć stypendium. Konkurs jedyny w swoim rodzaju dla wszystkich, którzy ukończyli gimnazjum i interesują się ludźmi. Szczegóły na stronie: http://www.charaktery.eu/wyniki/