Dorabiają w wakacje

Nie tylko uczniowie szukają pracy na wakacje. Za dodatkową robotą rozglądają się także nauczyciele. W „Gazecie Suwalskiej” (spędzam na Suwalszczyźnie urlop, więc czytam miejscową prasę) zauważyłem ogłoszenia typu: „Nauczyciel podejmie pracę w wakacje”. Niektórzy podają szczegóły, np. chęć zaopiekowania się starszą osobą albo dzieckiem.

Sporo osób z Suwałk jeździ do pracy za granicę, np. do Niemiec czy Francji. Nauczyciele też by pojechali, jednak jest pewien kłopot. Otóż nie każda praca trwa tyle co wakacje. Często pracodawca wymaga, aby robotnicy zostali do października. Bezrobotni czy studenci nie mają z tym żadnego problemu, natomiast nauczyciel nie może. Musi więc to być praca szyta na miarę belfra. W TVN 24 widziałem, jak pewna nauczycielka opowiadała, że przez szereg lat dorabiała w wakacje, pracując w niemieckiej restauracji. Sporo osób pracuje, udzielając korepetycji. W wakacje jest zapotrzebowanie na korki, ponieważ część osób poprawia maturę albo zdaje inne egzaminy w szkole. W tym roku popyt na wakacyjne korepetycje jest szczególnie duży, gdyż – o czym wie cała Polska – 25 procent, czyli jakieś sto tysięcy ludzi, nie zdało matury. Robota dla nauczycieli zatem jest.

Dlaczego nauczyciele dorabiają w wakacje? Albo pensja za mała, albo urlop za długi. A może i jedno, i drugie. Ja w każdym razie spędzam urlop skromnie, za małe pieniądze, a mimo to w przepięknym regionie Polski. Dlatego dodatkowego zatrudnienia w czasie swojego długiego urlopu nie muszę szukać. Duża w tym także zasługa mojego dziecka. Córka ma sześć lat, więc cieszy ją wszystko, a najbardziej pluskanie się w wodzie i lody. Za parę lat, gdy oczekiwania dziecka się zmienią, pewnie i ja będę musiał dorabiać w wakacje. Chyba że będą obiecane podwyżki.