Dziennik elektroniczny
Po wakacjach moja szkoła przechodzi na dziennik elektroniczny. Właśnie wróciłem ze szkolenia, które trochę mnie oszołomiło. Całe szczęście, że mam dwa miesiące na przemyślenie wszystkich procedur. Przede wszystkim trzeba będzie wymyślić, jak w razie popełnienia błędu zwalić całą winę na komputer.
Dziennik papierowy pozwala na stosowanie numerów, które nie przejdą w systemie elektronicznym. Otóż na papierze można pisać tak niewyraźnie, aby kontrola nie odczytała i nie przyczepiła się, że temat jest niezgodny z wytycznymi MEN. W ogóle zauważyłem, że wizytatorzy omijają tematy nieczytelne, a przyczepiają się do zapisów czytelnych. Kto gryzmoli, nie ma kłopotów.
Niektórzy nauczyciele tak świetnie opanowali sztukę gryzmolenia, że nie muszą nawet znać zasad ortografii, bowiem wszystkie litery zapisują podobnie. Pewne wpisy tak wyglądają, że mogą równie dobrze odnosić się do kilku przedmiotów, nawet tak odległych jak historia czy fizyka. Jak ktoś w papierowym dzienniku niechcący wpisze temat z geografii w rubryce wychowanie fizyczne, to nie musi poprawiać. Ja sam dla pewności, aby nikt mnie nie odczytał, piszę tylko spółgłoskami lub tylko samogłoskami. Nie jestem wcale wyjątkiem. Szyfrem pisze co drugi nauczyciel.
Teraz to wszystko się skończy. Przy pomocy klawiatury nie da się pisać nieczytelnie. I właśnie ten problem, czyli że trzeba będzie wpisać temat zgodny co do joty z programem nauczania, bardzo mnie niepokoi. Do tej pory było tak, że w ministerstwie wymyślano idiotyczne podstawy programowe, których potem prawie żaden nauczyciel nie realizował. Człowiek spaliłby się ze wstydu, gdyby musiał uczyć tego, co MEN każe. Te kombinacje nauczyciele ukrywali w nieczytelnie zapisanych tematach. Teraz trzeba będzie wpisać prawdę. Papier – jak wszyscy wiemy – jest cierpliwy. Czy komputery też pozwolą sobie wciskać głupotę, czas pokaże.
Komentarze
Ech, to akurat najmniejszy problem. W szkole mojej córki funkcjonuje już dziennik elektroniczny oraz zintegrowany z nim system kontaktu nauczyciel-uczeń-rodzic (może to element standardu, nie wiem tego na pewno). To dość użyteczne narzędzie, pozwala mi sprawdzić na bieżąco, jakie oceny otrzymała moja córka, czy w ogóle była w szkole, jakie lekcje są odwołane, kto, kiedy i za kogo ma zastępstwo.
Ale jest i druga strona medalu: wysyłanie istotnych dla rodzica czy ucznia informacji późno w nocy (niebłahym problemem jest informowanie o zastępstwie o godzinie, powiedzmy, 22.30 – z jednoczesnym wymaganiem, by uczeń stawił się następnego dnia na to zastępstwo przygotowany), ginące mejle i takie tam.
Jak zwykle o wszystkim zadecydują ludzie, którzy będą obsługiwali ten system. Ja w każdym razie mam co do niego BARDZO mieszane odczucia.
„Przede wszystkim trzeba będzie wymyślić, jak w razie popełnienia błędu zwalić całą winę na komputer”
DUZO LATWIEJ zwalic na komputer niz na papier. Co pokazuje praktyka. Jak?… Niestety, etyka zawodowa nie pozwala mi na podpowiadanki 🙂
Szanowny Panie Profesorze,
w związku z kolejnym donosem obywatelskim (oprócz etyki, również tego Pan uczy, choć bezwiednie) zawartym w Pana śmiesznym, ironicznym wpisie, mam dla Pana równie dobre wiadomości.
Po pierwsze – nie będzie możliwości ani potrzeby, aby KŁAMCY zaczęli w szkole pisać prawdę. Idiotyczne – czyli niemożliwe do zrozumienia ani wykonania przez belfrów podstawy programowe, dzięki właśnie komputerom, publiczni edukatorzy będą mogli powielać dobrze znaną metodą COPY-PASTE.
Polowirus nie takie swoiste bariery cywilizacyjne potrafi obrócić w ich karykaturę.
Po drugie – w systemie, w którym GŁUPOTA jest nagradzana, nie ma obawy, aby stanęły jej na drodze komputery, elektryczność czy inne wynalazki cywilizacji.
Może Pan i opisywani przez Pana koledzy po fachu (nazwijmy to tak roboczo) spokojnie udać się na wakacje.
Polacy – nic się nie stanie i nie będzie się działo już nic – aż do końca.
Zadba o to szkoła publiczna, pełna solidarnych profesjonalistów, opłacanych siłą wydartymi obywatelom pieniędzmi.
Pozostaje pytanie – are you in or you’re out of it?
Bo nawet najszlachetniejszy donos nie wyjmuje spod odpowiedzialności za współudział.
A pozostałych Państwa zapraszam wraz z dziećmi pod katedrę, gdzie komputer nie jest potrzebny aby zorientować się, ile warta jest edukacja za którą się płaci.
A taki urzędas z kuratorium może teraz, nie ruszając tyłka, te dzienniki przeglądać kiedy zechce;-)
„Przede wszystkim trzeba będzie wymyślić, jak w razie popełnienia błędu zwalić całą winę na komputer.” nie da się, system zapewne jest dobrze dopracowany i rejestruje wszelka aktywność
„Otóż na papierze można pisać tak niewyraźnie, aby kontrola nie odczytała i nie przyczepiła się, że temat jest niezgodny z wytycznymi MEN.” jaki problem jest wpisać odpowiedni, nawet idiotyczny temat? Ale realizować to co uważa się za słuszne?
Martwią pana rzeczy właściwie nieistotne, po wakacjach pewnie zaczną się wpisy, że połowa lekcji jest tracona na wpisanie tematu i sprawdzenie obecności bo serwer nie odpowiada lub łącze jest przeciążone. A i sama obsługa jest wolniejsza niż wersji papierowej dziennika.
Valana pisze:
2011-06-20 o godz. 19:27
„Jak zwykle o wszystkim zadecydują ludzie, którzy będą obsługiwali ten system”.
Bardzo sensowny komentarz – o tym też pisze Gospodarz, no i – ja (chociaż każdy z innej pozycji).
Komputer w rękach chorego funkcjonariusza toksycznego systemu spełnia taką samą rolę, jak za komuny „oni”, którzy kazali wynosić ukradzione spinacze z biura i pić na budowie.
System już zdecydował, co z tego wyjdzie i nie trzeba być Wernyhorą, aby zgadnąć.
Ja już wygrałem koleżeński zakład na PLN 230 (Moet Chandon 0,7l) o losy podStolicznej ałtostrady budowanej przez azjatyckich komunistów na zlecenie postkomunistycznych mentalnie wybrańców społeczeństwa włościańskiego za pieniądze opodatkowanego marginesu kapitalistycznego.
To typowy trick takiego teamu – daj im czas i pieniądze a znikną Ci wszystko, bez pozostawiania śladów.
Dopisywanie tematów się skończy. Jak się nie zrealizuje jakiegoś dziwnego tematu ze ścieżki edukacyjnej na przykład, pod koniec roku trzeba go gdzieś umieścić. Boża, ileż grzeszków naszych wychodzi teraz na jaw! I trzeba będzie ich zaprzestać i zapisy będą musiały się zgadzać z rzeczywistością.
Choć jak znam życie, to pewnie nie do końca…
S-21 pisze:
2011-06-20 o godz. 20:24
„…A taki urzędas z kuratorium może teraz, nie ruszając tyłka, te dzienniki przeglądać kiedy zechce;-)…”
Może ten też gra, jak mu G o m ó ł k a komponuje, mistrzu ? 🙂
Eltoro: „Polowirus nie takie swoiste bariery cywilizacyjne potrafi obrócić w ich karykaturę.
Po drugie ? w systemie, w którym GŁUPOTA jest nagradzana, nie ma obawy, aby stanęły jej na drodze komputery, elektryczność czy inne wynalazki cywilizacji”
Daleko mi do jakichkolwiek emocji nacjonalistycznych, ale, Eltoro, jak w Polsce wszystko takei glupie…. Mamy juz przeciez otwarte granice, sa mozliwosci… Kraje oscienne zapewne maja sprawna i madra wladze, ktorej kazdy krok jest gleboko przemyslany i siega pokolenia w przod, w ktorych edukacja jest wspaniala i uczy studentow tylko pozytecznych rzeczy, i tak dalej i tak dalej. I gdzie nie ma „polowirusa” i glupoty.
Wiec ja mam pytanie: w jakich krajach tak jest? Oraz: Skad, Eltoro, o tym wiesz?
Eltoro: „którzy kazali wynosić ukradzione spinacze z biura”
Ciekawe…. Skad Pan to wytzrasnal?… Kto komu kazal wynosic spinacze z biura?… Mimo ze spora czesc zycia zawodowego przezylem za komuny, jakos sobie nie przypominam aby mi kazano krasc…
Valana: „jest informowanie o zastępstwie o godzinie, powiedzmy, 22.30 ? z jednoczesnym wymaganiem, by uczeń stawił się następnego dnia na to zastępstwo przygotowany), ginące mejle i takie tam.”
Czy w polsce jest obowiazek posiadania adresu e-majlowego i jest obowiazek czytania e-majli? A jak rodzic nie ma komputera w ogole?…
W komputerologii jak na wojnie: o szybkosci konwoju decyduje najwolniejszy okret…
A.L. pisze:
2011-06-20 o godz. 22:41
Wbrew Twoim hm… sugestiom, piszę wyraźnie, co uważam za głupie a co – nie.
Skoro tak, to Twoje insynuacje są niegodną erystyką jedynie.
Jak jest w innych krajach, to wie każdy, kto nie chodzi w garnku na głowie. Inżynierowie czescy produkują samochód skoda (polscy – gadać szkoda), słowaccy – kia (polscy – nie ma na nich kija), białoruska lodówka działa lat dwadzieścia (polar – kopia z Brześcia), software z Rosji na giełdach gości (polska myśl jedyna zmałpowała…Wiedźmina), leki z Bałkanów leczą możnych panów (polskich na lekarstwo ani). drogi na Litwie gładkie jak po brzytwie (a polskie drogi że połamać nogi)…Z litości nie piszę o Niemcach, Francuzach boby się luka w ego zrobiła za duża.
Chętnie posypię popiołem i odszczekam, wobec przykładów:
– A co nie jest w Polsce tak, jak piszę?
– DLACZEGO A.L. i o czym tego nie wiesz?
Z ukłonami.
Hi, hi, hi. Ciekaw jestem, czy elektroniczny dziennik daje możliwość zmiany koloru czcionki pisma, którym wypełniamy tabelki dziennika?
Sugerowałbym użycie białej czcionki na białym tle.
Ja wiem, to stary trick używany przy pisaniu resume/CV w celu oszukania systemu przesiewającego aplikantów pod katem obecności słów kluczowych w ich resume.
„Ludź” czytający nasze podanie o pracę nie zobaczy na ekranie niczego niewłaściwego, a będzie miał szansę otworzyć nasze podanie, gdyż program nie odrzuci nas tylko z tego mało ważnego powodu, iż niekoniecznie mówimy biegle po chińsku lub programujemy we wszystkich znanych językach. Mandaryńską mowę dodajemy w dziale „zanjomość języków obcych” ale piszemy ją białą czcionką…podobnie robimy z wszelkimi innymi zdolnościami, których „technicznie” nie posiadamy, ale po co dawać głupiemu programowi szanse odrzucenia nas w przedbiegach? 😉
Jeżeli ktoś w kuratorium będzie chciał costam elektronicznie posegregować to proszę bardzo – tematy wpisane jak Pan Bóg przykazał. Ale po przejściu do indywidualnego wpisu i „wrzuceniu na ekran” – niczego tam nie ma! Technicznie nie skłamaliśmy, nawet jeżeli lekcja była na inny temat…
Panu Bogu świeczka i diabłu ogarek. 😉
Do Marit
>I trzeba będzie ich zaprzestać i zapisy będą musiały się zgadzać z rzeczywistością.<
Nieprawda!Ten system nie weryfikuje związku zapisów z rzeczywistością!!!
Po prostu jeszcze ważniejsze będą zapisy, a rzeczywistość – jeszcze mniej!!!;-)
@ zza kałuży pisze:
2011-06-21 o godz. 02:17
Biała czcionka? 🙂
Mamy i my swój wkład w rozwój sztuki oszustwa. U nas CV się …czyta białym tekstem, czyli – wywala do kosza (trash) przed otworzeniem.
Słowa kluczowe trafnego kandydata padają ustnie na rozmowach w gronie krewnych i znajomych królika.
Czasami – poparte „tekstem wiązanym z grafiką platynową nitką, otulone bielą kopert”.
To nasze specialite de la maison w tej „białej księdze” krętactwa…hihi.
Pozdrawiam.
Najlepiej prowadzić dziennik elektroniczny i tradycyjny, co praktykujemy w mojej szkole. Wszystko zależy od nauczycieli prowadzacych wpisy. Niestety, większość rodziców moich uczniów nie posiada internetu, wpisuję więc oceny i frekwencję sobie a muzom.
Bardziej jestem ciekawy, jak wyglądać będzie sprawdzanie prac maturalnych drogą elektroniczną. Może ktoś z czytających posiada jakieś informacje na ten temat?
caca wynalazek. Przy okazji możliwość wglądu rodziciela w stopnie dziecka osłabia bardzo wyraźnie wolę bezpośredniego kontaktowania się z nauczycielami, szkołą jako taką, a funkcja wyliczenia średniej ze stopni nawet ważonych usypia rodzicielską czujność. A jak padnie serwer? Zapytam, czy wszędzie tam, gdzie jest wprowadzony e-dziennik, nauczyciele mają możliwość pracowania na nim w domu? U mnie niestety nie. No i szkoda tego jednoznacznego imageu.Tej potęgi władzy emanującej z belfra z dziennikiem pod pachą przemierzającego z marsową miną szkolne korytarze.
„Przy okazji możliwość wglądu rodziciela w stopnie dziecka osłabia bardzo wyraźnie wolę bezpośredniego kontaktowania się z nauczycielami, szkołą jako taką, ”
Nie sądzę. Za to w wielu szkołach poza wywiadówką nie ma żadnej możliwości skontaktowania się ze szkołą. Pomysł popieram. I wreszcie – jeśli dziennik jest prowadzony solidnie – widać, jakie np. sprawdziany ma zaplanowane klasa oraz z jakiego działu. Mniej mnie, jako rodzica, interesuje kontrola tematów , stąd średnio rozumiem rozterki Gospodarza. Dla mnie, jako rodzica, sprawa bezcenna. Nie dlatego, że chcę na każdym kroku kontrolować dziecko i szkołę. Ale dlatego, że MOGĘ skontrolować dziecko i szkołę wtedy, kiedy uważam to za konieczne.
Eltoro: „słowaccy ? kia (polscy ? nie ma na nich kija),”
O… KiA to slowacki samochod?… Wudawalo mi sie z koreanski. To w Polsce samochodow sie nie montuje?
„polska myśl jedyna zmałpowała?Wiedźmina” Co to znaczy „zmalpowala”? A inne gry to nie sa „zmalpowane”?…
„Z litości nie piszę o Niemcach, Francuzach boby się luka w ego zrobiła za duża.”
Eltoro, czy to znasz inne kraje z turystycznych prospektow, czy z tygodniowych wycieczek nadmorskich? Wyjedz z Polski i pomieszkaj i popracuj – tak minimum ze dwa lata. Wtedy ci sie oczy otworza. Owszem, w Polsce jest daleko do idealu, ale okaze sie ze w innych krajach tez. Inaczej to tylko puste narzekanie.
Eltoro: „Mamy i my swój wkład w rozwój sztuki oszustwa. U nas CV się ?czyta białym tekstem, czyli ? wywala do kosza (trash) przed otworzeniem.”
Wszystkie?… Bo jakos tak znam firmy ktore zatrudniaja normalnie i jakos znam ludzi ktorzy zatrudnili sie bez znajomosci. W Polsce.
Do Barbara
>Nie dlatego, że chcę na każdym kroku kontrolować dziecko i szkołę. Ale dlatego, że MOGĘ skontrolować dziecko i szkołę wtedy, kiedy uważam to za konieczne.<
"Kontrolujesz" tylko najbardziej formalne i zewnętrzne kwestie. Na poziomie licealnym jakość szkoły to raczej jakość(!) tych sprawdzianów itp.itd., a nie kalendarzyk klasówek czy kilkuwyrazowe zapisy tematów lekcji. Dziennik elktroniczny powoduje nadanie tym zewnętrznym i formalnyn elementom pierwszorzędnego znaczenia!!!
A.L. pisze:
2011-06-21 o godz. 18:13
Ech, taka to i polemika z Polską Nauką…
Fakty nieistotne, tylko manipulacje i insynuacje, dyplomy i pieczątki oraz żółć zawiści za zielone winogrona – ale cóż, ni erystyki ni logiki ani uczciwości zaszczepić się jak widać na tym drzewku szczęścia nie da. Ad rem:
a/ napisałem że w kię Słowacji inżynierowie produkują i tak jest. Nie montują. A w PL nic w ogóle nie montują. Montowanie się skończyło 16 lat temu. Ale nie w Nauce Polskiej.
b/ A inne gry nie są zmałpowane, tylko oryginalnie wymyślono do nich i hardware i software, nie mówiąc o grafice i fabułach. Tak, Panie. I nie było to w PL.
c/ Nie piszę miły o ‚prospektach’ (rusycyzm?) tylko o wynikach i przyczynach tego, co na prospektach. Jeśli mam tu Nauce Polskiej przedstawić wyniki nauk z krajów, gdzie ja pracowałem, versus puste karty wyników NP, to nawet wikipedia by pękła a życia by nie starczyło. Dziwne, że NP nie wie, czym i z czym odstaje.
Albo wie, ale wolałaby zamalowane okna pociągów, coby prospekty w oczy nie raziły, jak to marksizm czynił w radzieckich kolejach.
Jedyny patriotyczny prospekt, jaki widziałem z wynikiem NP z PL to zdjęcie polaroidem ołtarza Wita Stwosza, rzemieślnika pochodzenia niemieckiego (1448-1533).
Panie A.L. – godność i duma nie wymaga obrony nieczystymi chwytami, nie wyrośnie też pod ich wpływem na pustyni.
To ładnie być dyplomowanym naukowcem, ale musi o tym jeszcze wiedzieć nauka.
A ona jakoś polskich wyników nie zaznaje. I wcale mnie to nie cieszy, ale dopóki edukacja będzie u nas na takim poziomie jak… jest, dopóty wynik nie może być inny. Takie są nieubłagane prawa rozwoju.
Pozdrawiam.
A.L. pisze:
2011-06-21 o godz. 18:55
Eltoro: ?Mamy i my swój wkład w rozwój sztuki oszustwa. U nas CV się ?czyta białym tekstem, czyli ? wywala do kosza (trash) przed otworzeniem.?
Wszystkie?? Bo jakos tak znam firmy ktore zatrudniaja normalnie i jakos znam ludzi ktorzy zatrudnili sie bez znajomosci. W Polsce.
_____
Powiedzmy, że znam Magdę Mołek. W jaki sposób to się odnosi do tego, że nie czytał Pan Spinozy?
I jak w ogóle dyskutować na takim poziomie argumentacji?
Przecież Pan nie polemizuje, lecz wyłącznie tu manipuluje…
Proszę podważyć lub obalić to, co napisałem za pomocą kontrfaktów i/lub logiki. Będę wdzięczny za lekcję i wyrażę należny szacunek, jeśli będzie skuteczna. A tymczasem jestem zażenowany, jeśli to ma być dyskusja z naukowcem. Naprawdę, szkoda na to czasu.
Pozdrawiam.
Eltoro: „A w PL nic w ogóle nie montują. Montowanie się skończyło 16 lat temu.”.
Hm… Nie szukajac daleko.. .Czyzby Fiata juz sie w Polsce nie produkowalo?…
„gry nie są zmałpowane, tylko oryginalnie wymyślono do nich i hardware i software, nie mówiąc o grafice i fabułach”
Specjaklnei dla kazdej nowej gry wymysla sie mowego peceta i nowy jezyk programwoania? Chcialem Panu przyponiec ze spora ilosc gier jest wjasnie na zwykly komputer. Jak rozneiz przypomniec za nawet w Ameryce spora ilosc gier ejst „malpowana”, tak na podstawie ksiazek jak i na podstawie filmow. W barku lepszego przykaldu proponuje policzyc ilosc gier zrobionych na podstawie tworczosci Tolkiena
To co mi napisale 5 minut temu facio „robiacy w informatyce” i pracujacy w Anglii: ” Ostatnio w Waitrose ogladalem jakies brytyjskie pisemko o grach i najwiekszym tytulem na okladce, opisanym jako hit-co-wymiata, byla gra „Dead Island” autorstwa wroclawskiego Techlandu. Polski przemysl gier komputerowych jest czyms czego nie mamy powodu sie wstydzic. Mozna sypnac innymi przykladami zreszta…”
„A ona [Nauka Polska] jakoś polskich wyników nie zaznaje”
To co ja napisalem 10 minut temu gdzie indziej:
„…Mam na mysli Prof. Zdzislawa Pawlaka (zmarlego niedawno) ktorego teoria „zbiorow przyblizonych” stala sie swiatowym hitem. Lista publikacji w tej dziezinei dobrze przekroczyla dobrze 5 tysiecy. Prof. Pawlak byl tez tworca teoretycznych koncepcji, takich jak teoria maszyn bezadresowych bedacych rozszerzeniem prac Lukasiewicza. I paru innych, na przyklad deterministycznej teorii sieci Bayesowskich i nowego podejscia do rozwiazywania konfliktow w procesach decyzyjnych. Mowi sie na swiecie o Polskiej Szkole Sztucznej Inteligencji. I jak sie to mowi, ma sie na mysli prof. Pawlaka i wspolpracownikow…”
” Jeśli mam tu Nauce Polskiej przedstawić wyniki nauk z krajów, gdzie ja pracowałem, versus puste karty wyników NP, to nawet wikipedia by pękła a życia by nie starczyło”
Niestety, poki co wiarygodnosc tego stwierdzenia jest dla mnie niewielka.
Eltoro: „I jak w ogóle dyskutować na takim poziomie argumentacji?
Przecież Pan nie polemizuje, lecz wyłącznie tu manipuluje?’
Wydaje mi sie ze manipulacja to panskie podejscie. Owszem, byc moze w jakichs polskich firmach nie czyta sie CV. Ale Pan pisze, cytuje „U nas CV się ?czyta białym tekstem, czyli ? wywala do kosza (trash) przed otworzeniem”
Sugeruje to ze jest to praktyka powszechna, zeby nie powiedziec, jedyna. Gdyby Pan napisal, zmodyfikowany cytat: „U nas [w niektorych firmach] CV się ?czyta białym tekstem, czyli ? wywala do kosza (trash) przed otworzeniem” w pelni bym sie z owym napisem zgodzil i nie zglaszal reklamacji.
Roznimy sie w opiniach: Pan uwaza ze wszystko w Polsce jest do d…. a ja uwazam ze tylko nietore rzeczy. Pan nie podaje argumentow tylko wyraza swoje glebokie przekonanie. I mija sie z faktami, jak z owym nie montowaniem samochodow od 16 lat czy sprawa gier komputerowych. czy nie istnieniem polskiej nauki.
Ino, ale wasz system jest bzdurą, nauczyciele muszą wykonywać podwójną pracę. To dobre w okresie testowym ale nie na dłuższą metę więc nie ma się czym chwalić. Przekonajcie dyrektora aby poszedł po rozum do głowy i skończył z tą niedorzecznością.
A.L. pisze:
2011-06-21 o godz. 20:23
Skomentuję jednak Pańskie dramatyczne figury, ponieważ dobrze ilustrują zastygły przed wiekami stan akademizmu stosowanego w naszym kraju.
a/ z uporem lub ignorancją pomija Pan niewygodne sobie fakty – produkcją na Słowacji zarządzają inżynierowie wykształceni na produkcji Skody, będącej oryginalnym wytworem myśli i nauki czeskiej i słowackiej. O tym piszę.
Nie ma samochodu, kadry ani myśli analogicznej w Polsce.
b/ „hity wymiatające na pisemkach” to jednak coś innego, drogi Naukowcu, niż konstrukcja ‚silnika’ gry lub procesora graficznego. Takich myśli ani wyników naukowych w PL nie ma i nie było.
c/ Bardzo szanuję cytowane Pana własne opnie o Zmarłym Naukowcu, ale nic nie wnoszą do wyniku nauki, jaki byłby rozpoznawalny w świecie. WYNIKU, zaznaczam. Mogę wyprodukować kilkadziesiąt podobnych opinii biograficznych, będących przedmiotem entuzjastycznych wzajemnych cytowań. Niestety, rezultat pozostaje nauce (nie: naukowcom wzajemnie sobie znanym) nieznany.
d/ jak się mówi Polska Sztuczna Inteligencja, to się ma na myśli … no wie, Pan, nie chcę być nadto złośliwy, ale Pana samocytowana opinia wywołuje jedyne zabawne skojarzenia i podobną wiarygodność.
e/ Pańska pycha i arogancja wyrażana w komentarzach, trudna do uszanowania u naukowca, zyska na wiarygodności jeśli zechce Pan odpowiedzieć na moje pytania a także przedstawi jakikolwiek WYNIK Polskiej Nauki wnoszący cokolwiek do współczesności.
I nie mam na myśli wyliczania nazwisk środowiskowych koryfeuszy ale WYNIK! NAUKI! (a nie cechy kariery indywidualnej pojedynczych osób).
Coś, proszę Pana, co powszechnie i jednoznacznie kojarzyłoby się z Polską w świecie jako oryginalnym źródłem wiedzy i postępu, w wyniku OSIĄGNIĘĆ NAUKI POLSKIEJ.
Bardzo mi się to przyda i będę wdzięczny. Spełni Pan dobry uczynek oświatowy.
Bo przecież nasza dyskusja jest o edukacji wiodącej do nauki. I na odwrót, proszę sobie imaginować.
Z góry dziękuję w imieniu sensu bloga.
Komentarz do wymiany myśli pomiędzy Eltoro a A.L. czyli elektroniczny dziennik a zapóźnienie cywilizacyjne Polski.
Odkąd nauczono mnie posługiwać się metodą Pareto, polubiłem ją i uważam za pożyteczną. W skrócie mówi ona, że: 80% pracy wykonuje 20% pracowników, 80% jedynek dostaje 20% uczniów, 80% przestępstw jest dziełem 20 % złoczyńców, 80% pieniędzy jest zarabiane przez 20% ludzi, itd. A w jeszcze większym uproszczeniu, że nie ma sensu atakować problemów mało istotnych a nalezy popatrzeć, zidentyfikować i uszeregować pod względem ważności doświadczane trudności i zaatakować najpierw trudność/problem powodujący największe straty/niedogodności.
A potem następny. I tak dalej w kolejności ważności.
Czytając ten blog dowiedziałem się o laptopach dla każdego ucznia, o reformie programowej, teraz o elektronicznym dzienniku. Wszystko są to bardzo ambitne i niełatwe projekty.
Gdzie jest (czy jest?) taki wykres Pareto dla polskiej oświaty?
Przedyskutowany, obgadany, skrytykowany, wynegocjowany i zaakceptowany przez 80% wszystkich zainteresowanych (lub przez 20% tych, którzy maja wystarczającą władzę, aby olać pozostałe 80% 😉
Jakaś znana mapa drogowa?
Czy elektroniczny dziennik jest aż taki ważny?
Jest jakieś forum, które mogłoby służyć za ucywilizowaną edukacyjną agorę na poziomie Kraju?
Pytam tutaj, gdyż nie chcę się zbłaźnić zadając trywialne pytanie Pani minister Hall, a mianowicie „skąd wie, jakie są najpilniejsze i najważniejsze problemy polskiej oświaty i na czym opiera taką a nie inną alokację środków, czyli osobo-godzino-złotówek.
Eltoro: „A inne gry nie są zmałpowane, tylko oryginalnie wymyślono do nich i hardware i software, nie mówiąc o grafice i fabułach. Tak, Panie. I nie było to w PL”
I juz na zakonczenie, bo dyskusja z Panem to bicie piany.. Oto fragment wywiadu z tworcami Wiedzmina na temat „silnika” czyli podstawowego elementu oprogramowania przy pomocy ktorego gra moze w ogole dzialac:
„Pytanie: Stworzyliście do Wiedźmina 2 zupełnie nowy silnik, od początku dedykowany tej grze. Inaczej było w jedynce, tam robiliście silnik rozwijając Aurorę Bioware. Czy tworząc silnik do drugiej części Wiedźmina myśleliście o tym, żeby był funkcjonalny tylko i wyłącznie dla tej gry, czy myślicie już o użyciu go w przyszłych produkcjach?
Odpowiedz: Myślimy, tylko działa to w ten sposób, że robiąc Wiedźmina 2 myślimy o rzeczach które będą dla nas pryncypiami w dalszej perspektywie. Najważniejszy teraz jest Wiedźmin 2. Silnik RED engine, który powstał specjalnie dla tego tytułu, jest na pewno silnikiem na którym w tej chwili najwygodniej, najlepiej, najsprawniej jest zrobić Wiedźmina drugiego, choć w przyszłości bez dwóch zdań na pewno chcielibyśmy używać tego narzędzia do innych projektów..”
http://technopolis.polityka.pl/2011/rozmowa-z-tomaszem-gopem-o-wiedzmine-2-czesc-druga
Dla Pana wiadomosci – gdyby Pan nei wiedzial – ow „silnik” to nieslychanei skomplikowany kawalek oprogramowania. Niech Pan sobie pogogluje
Eltoro pisze: 2011-06-21 o godz. 19:50
„nauka (co to) jakoś polskich wyników nie zaznaje”
Technicznie podchodząc do sprawy, to problem jest bardziej skomplikowany aniżeli imputujesz, wrzucając wszystko i wszystkich do jednego worka. Ten blog jest pisany przez Belfra na podstawie jego belferskiej aktywności a nie z punktu widzenia np. pisarza czy narciarza-hobbysty. Czy nie należałoby raczej rozgraniczyć sfery tłoczenia garnków (edukacji) od tego, jak te garnki współpracują ze sobą przez następne trzydzieści pięć lat gdzieś u kogos w jego kuchni?
Piję do tego, że całkiem dużo Polaków wykształconych w Polsce wyjeżdża zagranicę i osiaga tam całkiem przyzwoite rezultaty w pracy naukowo-badawczo-wynalazczo-inzynierskiej. Nieco mniej słyszy się o osiagnięciach nauki w Polsce, ale ja nie czuję się kompetentny do dyskutowania tego tematu, gdyż np. wiedząc, jak ważne są nauki medyczno-biologiczno-chemiczne i ile się tam publikuje jestem w nich całkowitym laikiem.
Czyli może nie jest az tak źle z polską edukacją (aczkolwiek zgadzam się, że „trynd” dobry nie jest i zapaść postępuje) a raczej/także coś jest/bywa „nie tak” ze zdolnością/chęcią/umiejętnością Polaków do pracy ze sobą we własnym Kraju?
Obwinianie tylko edukacji nie jest sprawiedliwe. Może szersze mechanizmy decydują? Może rzeczywiście należy poprosić Niemców czy Czechów o objęcie Polski protektoratem dla naszego własnego dobra/ratunku? Technicznie rozwiązać/zakończyć istnienie państwa polskiego i skoncentrować się tylko na zagadnieniach kultury polskiej (bo trudno oczekiwać, że będą one obchodziły obcych) a całą resztę oddać w zarząd komu innemu? Lepiej – Niemcom, strawniej – Czechom?
Eltoro, ale o co ci chodzi?
Co chcesz nam przekazać?
Że w beznadziejnym kraju żyjesz?
Tak, w beznadziejnym.
Tak uważa jakieś 80% rodaków.
So what?
Czy Ty nie widzisz, że jesteś co najmniej tak beznadziejny jak ten kraj.
Że jesteś kwintesencją Polowirusa którego atakujesz?
Czy uważasz, że bijesz go na głowę?
Tak, bijesz na głowę.
Po odarciu Twoich komentarzy z formy, pozostaje nic.
One są pozbawione jakiejkolwiek myśli, poza kontestacją rzeczywistości.
Gospodarzu – proszę się nie martwić dziennikiem! Jeśli tylko dyrekcja nie jest zbyt młoda i nie wyznaje się na komputerach więcej od „statystycznego 40-latka” ograniczającego się do umiejętności sprawdzenia pogody na Onecie oraz poczty e-mail, znakomicie można zrzucić całą odpowiedzialność na komputery. Przykład? Za czasów dziennika papierowego już na kilka dni przed zakończeniem wychowawca był zobowiązany „pozorować jakiekolwiek działanie” w kierunku wypisywaniu świadectw. A teraz? Wczoraj przybywszy w mury dawnej szkoły z powodu prośby o pomoc ze strony lubianego dawnego mojego nauczyciela, zostałem osaczony zupełnie przez nauczycieli nieradzących sobie zupełnie z ustrojstwem do elektronicznego tworzenia świadectw. Na szkoleniu zapewniano, że ów program sam wyszuka oceny z dziennika, wypisze świadectwa, a i kawę zrobi odpowiednio słodką i kapcie przyniesie – a tutaj panika, nic nie chce ruszyć! Razem łatwo uporaliśmy się z upartym ustrojstwem, lecz istotne jest co innego. Czy kto to widział w minionej erze papieru, by na mniej niż 24 godziny przed „deadlinem” nauczyciel był w stanie zupełnie beztrosko i oficjalnie przyznać przed informatykiem i dyrekcją, że świadectw jeszcze nie ruszył i że zacznie je wypisywać po południu? A za elektroniki można. Bo „przecież z komputerem to godzinka” a „instrukcje od informatyka dostałem wczoraj późnym wieczorem”. „Kity” można cisnąć przeróżne i zwierzchnikom i kolegom z pracy, nikt ich nie zakwestionuje bo sam nie czuje się pewnie w nowej technologii i nie chce wyjść na ignoranta negując coś, czego nie jest pewien. I nikt już nie zakrzyknie, że król jest nagi.
Chciałbym też dodać, że Pana jako członka męskiej części grona pedagogicznego zapewne zasmuci fakt, iż dziennik elektroniczny oznacza zmianę na etacie końcowosemestralnego operatora dziennika ds. najżmudniejszych – miejsce „prymusek o ładnym piśmie” zajmą teraz w znacznej części długowłosi adepci nauk Gatesa i Jobsa. A oni mniej śmieją się z brodatych żartów. I jacyś tacy w ogóle zbyt postępowi są.
@S-21
„Do Barbara
>Nie dlatego, że chcę na każdym kroku kontrolować dziecko i szkołę. Ale dlatego, że MOGĘ skontrolować dziecko i szkołę wtedy, kiedy uważam to za konieczne.<
"Kontrolujesz" tylko najbardziej formalne i zewnętrzne kwestie. Na poziomie licealnym jakość szkoły to raczej jakość(!) tych sprawdzianów itp.itd., a nie kalendarzyk klasówek czy kilkuwyrazowe zapisy tematów lekcji. Dziennik elktroniczny powoduje nadanie tym zewnętrznym i formalnyn elementom pierwszorzędnego znaczenia!!!"
Jakość szkoły w sensie jakości sprawdzianów, które się odbyły, wiedzy, którą dziecko otrzymuje itp. mam możliwość kontrolowania na bieżąco. Niestety tym, na co mam najmniejszy wpływ, to strona biurokratyczna szkoły oraz kontakt z nią. To przez brak przepływu informacji między szkołą a rodzicem i uczniami moje dziecko czasem "cierpi", bo nie dowiaduje się o czymś, co ponoć szkoła powinna była mu powiedzieć. Ja nie dowiaduję się o problemach, o których powinnam wiedziec wczesniej niż pod koniec semestru na wywiadówce. Po to, by odpowiednio wczesniej zadziałać. Ze strona merytoryczną to moje dziecko i ja sobie świetnie radzimy. A jesli pojawia się narzędzie, takie jak dziennik elektroniczny, który ułatwia mi komunikację , czyli to, czego mi najbardziej w kontaktach ze szkoła brakuje, to świetnie. To, jak nauczyciele sobie z tą "nowinką" poradzą, średnio mnie obchodzi. Mnie w pracy tez nikt nie pyta, czy poradzę sobie z nowym oprogramowaniem czy z nowymi obowiązkami z tym związanymi. Jeśli sobie nie radzę, przyjdzie na moje miejsce ktos młodszy i bardziej kumaty, który sobie radzi.
zza kałuży pisze:
2011-06-21 o godz. 23:04
„…Czy nie należałoby raczej rozgraniczyć sfery tłoczenia garnków (edukacji) od tego, jak te garnki współpracują ze sobą przez następne trzydzieści pięć lat gdzieś u kogos w jego kuchni? … całkiem dużo Polaków wykształconych w Polsce wyjeżdża zagranicę i osiaga tam całkiem przyzwoite rezultaty…”
Tak. Problem polega właśnie na tym, że w naszym kraju króluje niezrozumienie i lekceważenie przyczyn, które prowadzą do zdumiewających ignoranta, w tym kontekście, skutków.
Nie rozumiemy, jak pokraczna edukacja przekłada się na żenujące wyniki – np. niemożność zbudowania autostrady, skonstruowania samochodu czy zorganizowania kolei, służby zdrowia oraz polityki i społeczeństwa w ogóle.
Nie widzimy zagrożenia, pomiędzy szczyceniem się wątpliwymi osiągnięciami indywidualnymi (Polak za granicą potrafi! – to, co tysięczny student Harvardu z Malezji…) a całkowitym nieprzełożeniem tego na postęp cywilizacyjny własnego kraju.
To się nazywa ‚patriotyzm’ – czyli polowirus, pogrążający mentalnością nasz kraj w podogonowe odmęty zacofania.
Obawiam się, że Twoja refleksja o protektoracie (ja napisałbym – dzierżawie zarządczej) jest jedynym racjonalnym wnioskiem z naszych ostatnich 22 lat psucia osiągniętej tak dumnie i z takim trudem wolności. Again.
Pozdrawiam.
____
A.L. pisze:
2011-06-21 o godz. 23:03
To dobrze, że zauważył Pan zbitą przez siebie pianę, szkoda, że bezrefleksyjnie pogłębia Pan jej przykry kolor i zapach, wypisując samoośmieszające argumenty.
Napisałem – w dyskusji o osiągnięciach Nauki Polskiej, że „Wiedźmin” jest ‚sukcesem’ (komercyjnym przecież jedynie!) opartym na ‚zmałpowaniu’ osiągnięć technologicznych z zachodu i Pan to właśnie potwierdził.
Aurora Bioware (BioWare is an American-owned Canadian video game developer founded in February 1995…http://en.wikipedia.org/wiki/BioWare) to właśnie źródło będąc ofiarą tego małpingu.
Jak to się ma do osiągnięć Nauki Polskiej, które Pan próbuje wykreować polemiką – to tylko polowirus może bez uśmiechu politowania przełknąć.
A Wit Stwosz był Polakiem, a świstak zapewne też…
Pozdrawiam.
____
parker pisze:
2011-06-21 o godz. 23:07
„…Czy Ty nie widzisz, że jesteś co najmniej tak beznadziejny jak ten kraj. Że jesteś kwintesencją Polowirusa którego atakujesz?…”
Dajesz tylko kolejny przykład manipulatywnej erystyki będącej „czystą” retoryką ad personam, wyzutą z jakichkolwiek merytorycznych treści.
Cudzysłów – bo to ponowne samoopadnięcie Twoich spodni odsłania coś od czystości równie odległe, jak kondycja i intencja polemiczna ich właściciela.
Czy nie mógłbyś odsłaniać takich widoków mniej publicznie? W każdym razie – beze mnie w roli adresata i blogu Gospodarza w roli areny…hihi.
Eltoro pisze:”produkcją na Słowacji zarządzają inżynierowie wykształceni na produkcji Skody, będącej oryginalnym wytworem myśli i nauki czeskiej i słowackiej. O tym piszę.
Nie ma samochodu, kadry ani myśli analogicznej w Polsce.”
Jakiś link do źródła, że zarządzający produkcją to Słowacy i w dodatku którzy pracowali wcześniej w zakładach Skody?
Czy tylko tak sobie kombinujesz Eltoro, że skoro Skodę produkowano w Czechach a Słowacja to kiedyś była Czechosłowacja, wiec w zasadzie Skodę produkowano na Słowacji. Na Słowacji teraz się produkuje koreańskie, francuskie i niemieckie samochody, to zatrudnieni tam zarządzający inżynierowie musieli się w Skodzie wykształcić.
W Polsce w roku ubiegłym wyprodukowano ok 800 tys samochodów osobowych.
Na Słowacji ok 550 tys wszystkich aut.
Nie wiem gdzie wykształcili się polscy inżynierowie zarządzający produkcją.
Wiesz?
To napisz.
Czy tylko w słowackim przemyśle motoryzacyjnym się specjalizujesz?
parker pisze:
2011-06-22 o godz. 08:48
„…W Polsce w roku ubiegłym wyprodukowano ok 800 tys samochodów osobowych.Na Słowacji ok 550 tys wszystkich aut. N i e w i e m gdzie wykształcili się polscy inżynierowie zarządzający produkcją…”
To właśnie piękny syndrom polowirusa: NIE WIE – ale pisze i jeszcze ma to być argument, aby inni go w wiedzy zastępowali i się z niej usprawiedliwili.
Pewnie w ten sposób ‚wyrównując szanse’ pyszałkowatego ignoranta.
Nadal usiłujesz ubrać manipulatywną demagogię i osobiste insynuacje w jakieś liczby, aby nadać sobie pozór dyskutanta.
No to proszę, idźmy tą ścieżką argumentacji:
Słowacja ma 20% wyższy GDP per capita niż Polska a produkcja samochodów na głowę mieszkańca jest PIĘCIOKROTNIE WYŻSZA niż w Polsce.
Jak się to ma do wyników Nauki Polskiej, o której rozmawiamy i Twoich fałszywych argumentów?
Może podziel się Twoją wiedzą podważającą to, co ja napisałem, zamiast ściemniać kulą w płot.
Będziesz miał dobrą okazję podciągnąć sobie spodnie przed przysięgłą ławą czytelników bloga Gospodarza.
Tymczasem, jak już pisałem, babranie się w Twoich prost…olinijnych manipulacjach pozostawiam innym – np. studentom niższych lat nauk społecznych.
Eltoro pisze: 2011-06-22 o godz. 08:40
„szczyceniem się wątpliwymi osiągnięciami indywidualnymi (Polak za granicą potrafi!
Jeżeli w ciągu ostatnich 15 lat zdarzyło Ci się usiąść za kierownicą Reanulta, Nissana, Forda, Jaguara, Saaba, GM, BMW, Chryslera, plus wielu innych, to jechałeś samochodem, w którym był zamontowany element, którego procesu produkcyjnego jestem autorem. Z patentami na całym świecie. Nie jest to jakiś gadżet, nie pomysł, który odłożono na półkę, niepraktyczne gie. Z patentami nie było żadnego problemu bo myśl była całkowicie oryginalna i koncepcyjnie prosta. Jeździ, pomaga uczynić pojazd bezpieczniejszym, jest produkowany taniej niż na to poprzednia metoda pozwalała. W grubo ponad stu milionach pojazdów. Czuję sie więc osobiście rozgrzeszony z przedmiotu „Wątpliwe Osiągnięcia Indywidualne Polaków Za Granicą”.
A ilu jest polskich z pochodzenia I WYKSZTAŁCENIA takich np. lekarzy? W najlepszych klinikach i na najwyższych stanowiskach? Dyrektorów w wiekich firmach farmaceutycznych? Szkoda gadać.
„? to, co tysięczny student Harvardu z Malezji)”
Nie za bardzo rozumiem. Nie widzę niczego złego w pochodzeniu z Malezji. Pracowałem z ludźmi z wielu krajów i kontynentów i nie widzę jakiejś strasznie oczywistej korelacji ich inteligencji czy osiągnięć zawodowych z krajem pochodzenia. Może liczność próbki była za każdym razem za mała, ale generalnie nie napisałbym tak o nikim. W końcu jeden z najsławniejszych współczesnych architektów świata urodził sie w wiosce Bhandarikandi a studia inżynierskie odbył w Dhace. Jeżeli zadzierasz nosa na Malezję to co powiesz na Pakistan Wschodni, dzisiaj Bangladesz?
Eltoro pisze:”Czy nie mógłbyś odsłaniać takich widoków mniej publicznie? W każdym razie ? beze mnie w roli adresata i blogu Gospodarza w roli areny?”
Przebrał się diabeł w ornat i ogonem na mszę dzwoni.
Co do polemiki ad personam, to trudno jest jej uniknąć, jak Twoje wpisy się z samego ego składają.
Ad rem, to nie ma z czym polemizować.
Bo jak tu polemizować z truizmami które ubierasz w żartobliwa formę albo z krytyką naszych cech narodowych, które tyle maja z prawdą wspólnego, co stereotypy o każdej innej nacji których w kulturze ludowej pełno pod każdą szerokością geograficzną.
Dopiero wyciągniecie Cię zza tej maski aluzyjnego języka, pozwala obnażyć niski poziom intelektualny autora. Niektórym ale i czasem mnie się to udaje.
Tak jak w przypadku bzdur na temat słowackiej myśli samochodowej, czy niezrozumienia śmieszności „obowiązkowego wolontariatu” którego absurdalność musiałem na trzy razy tłumaczyć.
Twoja dyskusję z A.L. można by podsumować dialogiem Maklakiewicza z Himilsbachem z „Rejsu” na temat amerykańskiego i polskiego kina.
I Ty i Maklakiewicz mówicie to samo.
Tylko, że Ty, mimo ironicznej formy mówisz serio, a on mimo poważnej formy sobie jaja robił.
Można powiedzieć, że i tu, i tam, jaja Panie.
Eltoro pisze:
2011-06-22 o godz. 10:19
No to mamy nowy wskaźnik rozwoju.
Produkcja samochodów per capita.
Z zauważaniem ironii, to tak jest u ludzi mało bystrych.
Trzeba im żarty objaśniać.
Pisząc, że nie wiem i pytając Ciebie gdzie się kształcili polscy inżynierowie, sobie z Ciebie kpię.
A konkretnie z Twojej wiedzy na temat wykształcenia słowackich inżynierów.
Podałem dane o produkcji samochodów u nas i na Słowacji w odpowiedzi na ten fragment Twojej wypowiedzi cyt.
„napisałem że w kię Słowacji inżynierowie produkują i tak jest. Nie montują. A w PL nic w ogóle nie montują. Montowanie się skończyło 16 lat temu.”
A co ma do tego wszystkiego PKB per capita.
Czy ja gdzieś napisałem, że w Polsce jest wyższy?
Czy ja wykazuję wyższość Polski nad Słowacja lub odwrotnie?
Pokazuję tylko, że piszesz bzdury.
W zapędzie polemicznym ciskasz się trochę od ściany do ściany strzelasz na oślep.
Zachowaj amunicję, bo znów oberwiesz jak się zza aluzyjnego języka wychylisz.
Zawsze wtedy na wałka wychodzisz, bo brak Ci wiedzy i dyscypliny intelektualnej co wielokrotnie wykazywałem.
Eltoro: „c/ Bardzo szanuję cytowane Pana własne opnie o Zmarłym Naukowcu, ale nic nie wnoszą do wyniku nauki, jaki byłby rozpoznawalny w świecie. WYNIKU, zaznaczam”
Wydaje mi sie ze panskie wyobrazenie o edukacji – „co bede z tego mial” – przenosi sie na nauke. Tylko tylko ze o nauce i jej funkcjonowaniu ma Pan takie pojecie jak ja o japonskim teatzre Kabuki. Dla Pana WYNIK dzialania nauki to wlasnie – „co bede z tego mial” , czyli czu NAUKA spowodowala ze otrzymal Pan nowy gadget poprawiajacy Panskie samopoczucie w sensie MIEC. Pan nie ma pojecia co to jest nauka i do czego sluzy, co produkuja i jak sie wyniki naukowcow ocenia.
Nauka do tego nie sluzy. Sluzy zupelnie do czego innego. A WYNIK Profesora Pawlaka to to ze owa dziedzina zajmuje sie iles tam dzisiat tysiecy osob. I ze doprowadzila ona do nowych, bardziej sprawnych narzedzi ktorymi ludzie posluguja sie na cozien.
„jak się mówi Polska Sztuczna Inteligencja, to się ma na myśli ? no wie, Pan, nie chcę być nadto złośliwy”
Jezeli Pan nie wie co to jest Stuczna Inteligencja i do czego sie to-to stosuje, to niech sie Pan douczy. Moze byc w Wilipedii. Po co publicznie obnazac swa ignorancje
Eltoro: „jakikolwiek WYNIK Polskiej Nauki wnoszący cokolwiek do współczesności.
„… „Coś, proszę Pana, co powszechnie i jednoznacznie kojarzyłoby się z Polską w świecie jako oryginalnym źródłem wiedzy i postępu, w wyniku OSIĄGNIĘĆ NAUKI POLSKIEJ.”
Juz Panu pisalem – za cos takiego uwazam teorie zbiorow przyblizonych Prof. Pawlaka. Spelnie wszystkie warynki ktore Pan wymaga: jest znana na swiecie, wszyscy wiedza ze ProfPawlak to Polak, i owa teoria doprowadzila do calkiem konkretnych zastosowan, na przyklad w medycynie
http://www.softcomputing.net/wsc08b.pdf
To tez niech pan sobie przeczyta
http://cis.csuohio.edu/~munakata/publs/pdf/Pawlak07.pdf
O innych zastosowaniach niech Pan sobie poszuka sam.
@A.L. „Jezeli Pan nie wie co to jest Stuczna Inteligencja i do czego sie to-to stosuje, to niech sie Pan douczy. Moze byc w Wilipedii. Po co publicznie obnazac swa ignorancje”
nie wymagajmy od Eltoro zbyt wiele, dla niego chmura obliczeniowa i serwer sieciowy w sieci lokalnej to jest to samo
Czuję sie w obowiązku wyjaśnić od niedawna zaglądającym i komentującym ten blog blogowiczom, dlaczego tak chamsko traktuję Eltoro na blogu pana profesora.
Otóż Eltoro, lubi się wyżywać na słabszych.
Jak poczuje krew, że ma przewagę, lubi pastwić się nad ofiarą.
To raz zareagowałem i od tamtej pory się nie lubimy.
Przynajmniej ja go nie lubię.
Normalnie mu odpuszczam, bo co mnie obchodzi.
Bywa zabawny.
Ale od czasu do czasu zabawny nie jest.
Ostatnio wyzwał mnie od leninowców.
Biedak pewnie nie wie, że Lenin to bandyta i ludobójca.
Po Stalinie i Hitlerze chyba trzeci w kolejności w XX wieku.
To tak, jakbym go nazwał Himmlerem czy innym hitlerowcem.
I za co?
Za propagowanie idei wyrównywania szans.
Tak to było Eltoro?
Do Ciebie też piszę, bo pamiętam, musiałem Ci tłumaczyć, czemu z Ciebie wałka robiłem ostatnim razem.
Pamiętasz?
Potem przestałem.
parker: „Ostatnio wyzwał mnie od leninowców”
Nauka to dawno zbadala. Zjawisko znane jest jako „Prawo Godwina”, cytuje: „Gdy dyskusja internetowa sie wydluza, prawdopodobienstwo ze ktos zostanie porownany do Hitlera zbilzia sie jednostajnie do 100%”. Zamiast Hitlera moze byc Stalin, Lenin itede. Prawo to znane jest rowneiz jako „Reductio ad Hitlerum”
Prawu Godwina poswiecona jest obszerna literatura, na poczatek patrz tutaj:
http://en.wikipedia.org/wiki/Godwin's_law
Jeśli w polskiej pedagogice za autorytet wielki robi niejaki John Dewey osobisty wieloletni przyjaciel(również polityczny!) innego wielkiego rewolucyjnego ludobójcy Lwa Trockiego(pierwszego po Leninie!) to nazwanie kogoś „leninowcem” raczej powinno być uważane za komplement;-)
Ja bardzo się bałem wprowadzenia dziennika elektronicznego w szkole, w której ucze. Młodzieniaszki podchodzili do tego z entuzjazmem, a ja cholernie się bałem. I tak oto w naszej placówce od września działa dziennik elektroniczny, a dokładnie MobiDziennik firmy wizjanet (www.mobidziennik.pl). Początki były trudne, ale dzięki pomocy kolegów oraz podejściu firmy do nas jak do partnerów, a nie typowego klienta wszystko to teraz funkcjonuje super, jest przyjemne, pozwala zaoszczędzić czas itd. Również rodzice są bardzo zadowoleni, bo mają ciągłą kontrole, mogą otrzymywać raporty o ocenach, nieobecnościach itd. Fakt faktem, że taki system daje pewne obwarowania i niemożność radzenia sobie z idiotycznymi przepisami, ale naprawdę nie wyobrażam sobie pracy „po staremu”. Trzeba iść z duchem czasu 🙂
Pozdrawiam, Józef
@Gospodarz
Przecież tekst powyżej to ewidentna promocja..;-)
Wprowadzenie dziennika elektroniczna bywa porównywane do wprowadzenia systemem zarządzania zadań w firmach informatycznych. Nagle wszystko staje się jasne i wszyscy zaczynają pracować:)
@Iga Michalak
Nieprawda – wszyscy zaczynają baaaardzo starannie wypełniać dziennik! I gdyby to była praca nauczyciela, to miałabyś rację. Jego się jednak, przynajmniej w teorii, wynajmuje do zajmowania się dziećmi i młodzieżą, a nie dziennikiem … 😉 Żaden dziennik(program, rozkład, zapis etc.) jeszcze nikogo nie nauczył ani nie wychował!!!
Iga Michalak,
sugerujesz, że wcześniej nikt nie pracował?
U nas wprowadzili ten dziennik. I jestem całkiem zadowolona. Zresztą wcześniej też starałam się w miarę możliwości własnych zakładać takie dzienniki. Wszyscy byli zadowoleni, że za pośrednictwem internetu można się skontaktować, sprawdzić, umówić. I ja i rodzice i dzieciaki. W tym szkolnym brakuje mi trochę tego elementu interakcji do której przywykłam.
@Magda
Daruj sobie promocję tego gniota – z Librusa jesteś czy co???