Matka jest super
Pogadamy sobie dzisiaj o matkach, bo wypada. Zapominalskim przypominam: „Nie rób z siebie idioty, idź po kwioty” oraz „Błyszczy na niebie chmura jak czerwona chusta, a matka czeka, aż ją pocałujesz w usta”. Gdy byłem uczniem, modny był folklor, więc takie rzeczy śpiewaliśmy na szkolnych akademiach.
Moja córka od tygodnia mówi wierszem, ponieważ przygotowuje się do przedstawienia, jakie wystawia przedszkole z okazji Dnia Matki. Powiedziano mi, że jak chcę, też mogę przyjść. Córka śpiewa pięknie, ale tekst tak samo śmieszy jak przyśpiewki z czasów PRL. Na przykład zupełnie nie mogę zaakceptować czegoś takiego: „Tato, odłóż gazetę, wyrzuć ją do kosza”. Gdybym miał potraktować słowa córki poważnie, musiałbym wyrzucić do kosza komputer. Chyba że chodzi o to, abym kliknął w plik, który czytam, i umieścił go w koszu. Osobiście uważam, że ta piosenka jest niemoralna, ponieważ w dobie zaniku czytelnictwa, szczególnie wśród mężczyzn, nikogo nie powinno się zniechęcać do czytania.
W mojej szkole nie będzie żadnej akademii. Dawniej coś takiego byłoby nie do pomyślenia. Dawniej bowiem w szkołach wisiały takie oto plakaty (zobacz wybrany), więc nauczyciele nie mogli się wymigiwać od obowiązków. A dzisiaj robimy, co chcemy.
Komentarze
Szanowny panie Profesorze,
jak to dobrze, że zauważył Pan w swoim blogu tego dnia („bo wypada”) zagadnienie matek.
Co prawda, mamy(!) różne skojarzenia – mnie się szkoła i matki kojarzą z czymś innym niż Panu.
Czyli: nie z Partią („zobacz wybrany”- tak, kwestia smaku/niesmaku skojarzeń), ani z akademiami ku czci (matka jak Lenin?),ani ludowymi tradycjami kwiotania i całowania matek w usta (??? cóż to za lud szczególny…hm).
Mnie matki kojarzą się z…wywiadówkami szkolnymi. Gdzie moja żona, matka dzieciom, posyłała mnie w zastępstwie rodzicielskim, sama często nie mogąc znieść wielogodzinnych, dusznych nasiadówek, przeczołgiwania rodziców przez kadrę, obmacywania rodzicielskich portfeli i całkowitej nieumiejętności ani empatii ani sympatii w udzieleniu fachowych informacji o wynikach i potrzebach jej dzieci.
Długo by pisać o upokorzeniach matek w zderzeniu z władzą belfrów. Wszak tu, na blogu jedna z oświatowych adeptek napisała że „nie można kochać wszystkich dzieci” – w kontekście bycia matką swojego.
Toteż ja w tym dniu życzę w szkolnym kontekście wszystkim mamom i belfrom:
– aby ich, Mam, troska, praca, emocje i zgryzoty, szczęścia i porażki w rodzicielskim wychowywaniu potomstwa zyskiwały w szkole zrozumienie, empatię i wsparcie;
– aby Mamy-Belferki, jeśli tego nie umieją, znalazły chęć do szacunku i solidarności oraz profesjonalnej komunikacji z Matkami Uczniów;
– aby żadna Matka nie wybierała sobie zawodu z myślą o sobie i swoich dzieciach kosztem innych – tych powierzonych jej opiece i profesjonalizmowi.
No i oczywiście aby i rodzicielstwo i praca zawodowa przynosiła wszystkim Matkom i dzieciom więcej dumy i radości z uczestnictwa w szkole.
Za tę lekcję dziękuję spod katedry mojej mamie – belferce, czego i Państwu życzę.
skąd żeś, Pan wytrzasnął taki plakat? Ładnie by się prezentował na gazetce w pokoju nauczycielskim:) Pozdrawiam!
Dzisuz, Eltoro!
Pod każdym wpisem jakieś Twoje wypociny, z czego w znamienitej większości nieczytelne i nieprzyswajalne znanymi mi zmysłami.
Jeśli potrzebujesz wyrażać się w przestrzeni internetu tak obficie – może pora założyć sobie własny blog?
Mógłbyś sobie wtedy do woli komentować swoje własne posty 🙂
Bessie pisze:
2011-05-26 o godz. 13:15
Dzisuz, Eltoro! (…)
Pełna zgoda i wzajemność. Dzisuz i ja też nie kumamy, dlaczego masz takie skojarzenia, zmysły ostre jak stadionowa żyleta i to wywalone nie na swoim blogu.
Lessie – nie wracaj. 🙂
Omyłkowo wkleiłem pod poprzednim blogiem. Wkleję i tutaj.
Byłem na akademii z okazji Dnia Matki. Od czasu Szopki Noworocznej nie opuszczam takich uroczystości. Mimo, że zaproszony nie byłem, bo ja tata a nie mama. Co tatę występ dziecka obchodzi myśli sobie pani.
Akademia zaczęła się od wręczenia kwiatów pani dyrektor, naszej szkolnej mamie jak się wyraziły wytypowane do tej roli, jak mniemam w nagrodę, dwie dobre uczennice. Dobrze, że miałem torbę chorobową z samolotu.
Akademia sztampowa. Jednej pani chciało się zrobić coś ciekawego. Reszta wierszyk, piosenka w marnym wykonaniu. Piszę w marnym, bo widać było, że na odwal się.
Ale żadnych rasistowskich wstawek nie było.
Utrwalało tylko stereotyp mamy garkotłuka.
U mnie też nie było akademii. Robiąc gazetkę klasową połączyłem dwa świeta Dzień Matki i następujący po nim Dzień Dziecka. W tej części od dzieci do matek zamieściłęm tekst:
Tato, Mamo błagam Cię!!!
Szanuj mnie, żebym szanowała innych
wybaczaj, żebym umiała wybaczać
słuchaj, żebym umiała słuchać
nie bij, żebym nie biła
nie poniżaj, żebym nie poniżała
rozmawiaj ze mną, żebym umiała rozmawiać
nie wyśmiewaj
nie obrażaj
nie lekceważ
kochaj mnie, żebym umiała kochać
uczę się życia od ciebie
Odczuwam pewną satysfakcję gdy wiidzę w kolejnych klasach przychodzących do mojej sali osoby wskazujące sobie ten tekst jako warty przeczytania