Paskudne miejsca
Przeczytałem wyznania pedagoga, który pracuje w domu dziecka. Relacja straszna, miejsce pracy paskudne, koledzy wredni. Jeśli ktoś jest wrażliwy, lepiej niech nie czyta (tekst tutaj). W trakcie czytania przypomniał mi się stary dowcip o tym, czym się różni pedagog od pedofila. Otóż pedofil lubi dzieci. Wiem, że to nie jest śmieszne, ale prawdziwe.
Mam świadomość, że obecnie przytępiła mi się wrażliwość na to, co dzieje się w szkole. Lata pracy robią swoje. Pedagog, który opowiada te historie, ma za sobą zaledwie dwa lata pracy. Widzi więc i czuje więcej. Jednak wrażliwość przemija. Po pewnym czasie stanie się taki jak inni. Przed tym nie ma ucieczki.
Gdy zaczynałem pracę w szkole podstawowej, wzięła mnie do pokoju dyrektorka, stara nauczycielka, doświadczony pedagog. Powiedziała, że wyglądam na delikatnego i wrażliwego, więc mogą być ze mną kłopoty. Radzi mi, abym do uczniów odnosił się ostro, nigdy nie mówił „proszę” ani „dziękuję”. Wyznała, że jak powiedziała kiedyś do uczennicy „proszę”, to potem przez trzy lata nie mogła jej uspokoić. Uczniowie muszą się nas bać – przekonywała. Dodam, że rozmawialiśmy o dziesięciolatkach.
Prowadzę czasem zajęcia ze studentami, którzy pracują w domach dziecka, poprawczakach albo innych placówkach wychowawczych, opiekuńczych itd. Jak to na zajęciach z pedagogiki, padają wtedy z moich ust tak wielkie słowa, że można by je w ramki oprawić i powiesić w kościele obok dwóch przykazań miłości. Gdy tak żongluję tymi słowami, w końcu nie wytrzymuje jakiś pracownik domu dziecka, poprawczaka czy innej placówki i mówi, że gadam bzdury. Przecież tak naprawdę chodzi o to, kto kogo weźmie za łeb: my swoich wychowanków czy oni nas. A pedagogika jest tylko po to, aby branie za łeb dzieci umiejętnie zakamuflować.
Komentarze
Szanowny Panie Profesorze,
do gorzkich Pana refleksji (które czytam z szacunkiem należnym cynizmowi zespołu wypalenia), dołączyłbym drobne addendum:
a/ prawda zawarta jakoby w Pana dowcipie o dwóch dewiantach na „p” to wynik doświadczenia czy zbłądzenia?
b/ gwałt inicjacji zawodowej jaki Panu zadała starsza koleżanka po fachu to źródło traumy czy krytycznej refleksji?
c/ czy ma Pan jakąś odpowiedź na zarzut „mówienia bzdur” rzucany ze strony – a jakże – studentów (sic!) pedagogiki, z którymi dzieli się Pan refleksjami? Swoją drogą – czy podobnymi do zamieszczonych na blogu?
I tu nachodzi mnie refleksja konkludywna: jakie ludzkie motywy i dążenia powodują wybór zawodu belfra? Co to za ludzie, którzy takie rzeczy ze sobą – i innym – są gotowi robić – i dlaczego?
Może ktoś mnie naprostuje (jak rozumiem, Panu odpowiadać wprost nie wypada) i wyjaśni nam, rodzicom i podatnikom, gdzie leży źródło permanentnych osobistych pomyłek zawodowych, wiodących do zajmowania się cudzymi dziećmi (tzw. tu „Jasiami” z ludowego porzekadła, zapewne).
Dlaczego w naszym kraju uczeniem dzieci zajmują się wyłącznie wrażliwi idealiści, eksperci w każdej dziedzinie z wyjątkiem dawania sobie rady w zawodzie, dręczeni przez władze, ekonomię, społeczeństwo i rzecz jasna – dzieci i młodzież, ponad ludzką miarę?
Leżę plackiem pod katedrą, przesyłając te słowa w oczekiwaniu na słuszny gniew i razy umęczonego światem oświaty grona (czego się nie robi dla nauki!) …z uszanowaniem i współczuciem 🙂
Mowę mi odjęła po raz któryś na tym blogu.
Zamiast komentarza wkleję link do komentarza na ten temat pod blogiem z kwietnia.
Wtedy nikt nie zabrał głosu. No to mam odpowiedź.
http://chetkowski.blog.polityka.pl/2011/04/27/jedni-zarobia-wiecej-inni-wyleca-na-bruk/#comment-90894
Witam,
Moja praca zawodowa od 14 lat polega min. na pomaganiu wychowawcom w radzeniu sobie z „trudnymi” uczniami i rodzicami. Dlatego często jestem na terenie szkół, pracuję z klasami, zespołami nauczycieli, indywidualnie z uczniami i ich rodzicami, niekiedy też z nauczycielami.
Spotkałam nauczycieli zaangażowanych, z pomysłem na swoją pracę wychowawczą, uważnych i taktownych. Wiele się od nich nauczyłam.
No cóż … Wielu jest takich, którzy nie są w stanie dostrzec wpływu swojego postępowania na zachowanie uczniów. Uczeń ma problem, rodzic ma problem – nauczyciel nie. Uczeń ma się dostosować, poddać wymaganiom nauczyciela bez szemrania. A jeśli oporuje to jest trudny.
Nauczyciel może stosować sarkazm wobec 11- nastolatka, nie przejmując się, że dziecko w tym wieku myśli konkretnie i jest zupełnie zdezorientowane (Pani mówi: „Gratuluję Ci zachowania na wczorajszym meczu. Świetnie się zachowałeś” a uczeń wykrzykiwał w emocjach wulgarne słowa pod adresem nauczyciela w-f, sędziego na meczu – zdaniem ucznia – stronniczego. Oczywiście potem był opr.).
W gimnazjum wielu nauczycieli daje się sprowokować do walki z uczniem. Uczeń zadaje prowokacyjne pytanie albo puszcza wkurzający komentarz a nauczyciel rusza do walki, traktując ucznia jak przeciwnika, którego trzeba pokonać lub zniszczyć (MacKenzie nazywa to „tańcem nieskutecznej dyscypliny” – warto się zapoznać z tą koncepcją).
Z takich potyczek obronną ręką wychodzą tylko najtwardsi zawodnicy – dużo częściej uczniowie a nie nauczyciel.
Ale ta wojna ma długotrwałe konsekwencje. Nauczyciel „znielubia” ucznia, stawia mu złe oceny (łącząc ocenę z wiedzy z oceną za zachowanie), często wzywa rodziców, żeby poinformować o złym zachowaniu ucznia i jego kolejnych wpadkach, rodzice – nie starając się zrozumieć przyczyn takiego zachowania – dają kary, szlabany. Napięcie narasta w domu, w szkole, zaczynają się wagary, motywacja do nauki pikuje w dół. „Nikt go nie rozumie, nikt go nie lubi, wszystko jest beznadziejne, nic nie ma sensu” … Moi nastoletni klienci bardzo często są w takim właśnie stanie, kiedy do mnie trafiają. Słuchając ich historii, rozmawiając z ich nauczycielami i rodzicami mam często ochotę … zrobić coś bardzo bardzo złego dorosłym.
Wielu nauczycieli, z którymi się stykam, nie ma wiedzy o procesach rozwojowych dzieci i młodzieży, brak im umiejętności radzenia sobie z trudnymi zachowaniami uczniów, brak samokrytycyzmu i autorefleksji, brak potrzeby doskonalenia wiedzy i umiejętności. To uczniowie i rodzice mają się zmienić – nauczyciel nie – bo i dlaczego? Skończył studia, umie uczyć tylko uczniowie nie chcą tego zauważyć.
W szkole masowej nie możemy sobie wybierać uczniów.
Trudnych zachowań będzie coraz więcej, musimy się doskonalić, dzięki obecności uczniów w szkole mamy pracę „a jak jest trudno to jest rozwój” jak mawiał mój profesor od psychologii.
Decydujmy: czy chcemy być profesjonalistami czy wystarcza nam dobre samopoczucie …
Nie uciekniemy od problemów z uczniami.
Taka karma.
Pozdrawiam
Od poniedziałku w TOKFM jest prowadzona akcja uświadamiająca tragiczne położenie dzieci w domach dziecka. Wyżnej, w linku opisałam sprawę jak lobby nauczycielskie uwaliło (przeszła ale zmieniona) w sejmie ustawę o pomocy rodzinie.
Tu link do zapisów audycji które już się ukazały, poza tekstem polecam podlinkowane z teksu rozmowy.
Nauczycielom którzy jeszcze nie są zdemoralizowani.
http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,102433,9666191,Ja_sie_pytam__Kto_tu_popelnia_przestepstwo_.html
Obyś cudze dzieci uczył.
Myślę, że Gospodarz powinien opuścić swoje liceum i na jakis czas, na pare lat, przenieść się gdzie indziej. Dobry byłby płodozmian – może gdzieś w przemyśle? Jakis dział PR? Marketing lub reklama? Dużo więcej forsy i praca z dorosłymi? Może całkowita (czasowa lub nie) zmiana zawodu na coś nie mającego nic wspólnego z byciem nauczycielem w szkole?
Nie mozna nie lubić swoich współpracowników a co dopiero swoich uczniów. Praca w przemyśle dostarczy nowych wrażeń, nowej perspektywy, wypali z drugiej strony ( dla równowagi 😉 i po paru latach pozwoli uciec spowrotem do szkoły…
Pozdrawiam.
„addendum”??? 😀
może ‚pytanie’ po prostu, a jeśli już chcesz błysnąć koniecznie uczenie, to niech będzie ‚retoryczne’;
„konkludywna”???
wiem, że musisz, ale może ‚konkluzywna’ brzmiałoby lepiej?
Przerost formy nad treścią, jak zwykle zresztą:P
Ja jednak, mimo ostrzeżeń Gospodarza, przeczytałem linkowany artykuł.
Warto.
W zasadzie ujawnia większość postaw i motywacji kierujących czynami personelu oświatowego w naszym kraju.
Jakbym dostał odpowiedź na moje (retoryczne, rzecz jasna) pytania.
Te postawy i mechanizmy widać także w postawach ujawniających się we wpisach oświatowych komentatorów na tym blogu.
Milczenie branżowe w dyskusji na taki temat jest wymownym komentarzem dla obrazu przedstawionego w cytowanym tekście.
A >parker<, tym razem trafnie, przypomniał jakie fakty społeczne są przez takie postawy tworzone.
Piękna jest gogika cała – groniastego wyraz ciała 🙂
„Myślę, że Gospodarz powinien opuścić swoje liceum i na jakis czas, na pare lat, przenieść się gdzie indziej.”
Nie da się. Karta Nauczyciela nie pozwala.
@ margola
szacun pełny za trafność i kompetentny komentarz 🙂
Prosta prawda, kto jest w procesie oświatowym czyim klientem, zmienia rzeczywistość zarówno uczonych jak i uczących się.
Ale też i dlatego właśnie polska szkoła publiczna jest skansenem, gwarantującym szczelność wobec prawd świata zewnętrznego.
Okna w tym systemie zamknięte i trzymane mocno od środka (jest nawet od tego specjalny o’broniarz).
Cała oświata publiczna jest zbudowana na tym podejściu i mentalności jej beneficjentów, które w domach dziecka wyłażą jak upiór spod dziecięcego łóżeczka.
A w szkołach – to już tylko tak śmieszno, że nie widać jak straszno.
Przynajmniej, dopóki nie ma się wiedzy i rozumu jakie Ty podesłałaś w swoim komentarzu.
Pozdrawiam 🙂
ET i parker
Prywatne „ochronki” z małymi wyjatkami też są i były na tym zbudowane – kasa jest najważniejsza, a w jej zdobywaniu nikt nie powinien przeszkadzać;-)
smok wawelski
Tak, w dziewiętnastym wieku.
Na tym etapie się zatrzymaliśmy jeśli chodzi o państwowe domy dziecka i szkołę publiczną. A w niektórych sprawach, jak religii na przykład, to się tam wręcz wróciliśmy. I opór środowiska tak silny, że jest wstanie pożyteczna ustawę likwidującą te patologię, zbrodnię na niewinnych dzieciach, skutecznie uwalić co pokazywałem.
Czy my się doczekamy rządu który w końcu rozpędzi to nauczycielskie grono na cztery wiatry i zacznie dobór nowych kadr.
Powinno się zrobić weryfikację jak w Milicji i SB po przełomie.
Nie żartuję i nie przesadzam.
Twój i gospodarza wpis może posłużyć jako argument, przy powoływaniu takiej komisji.
Parker-najmito internetowy
Jakieś 10 lat temu w Dubaju wysłuchałem w prywatnej- iinych tam nie ma-(i drogiej) szkole listy narzekań uczniów i nauczycieli na skutki „sknerstwa” właściciela. Co jakiś czas słychać o skanadalach w (prywatnych- a jakże!) domach opieki zamienonych w umieralnie dla starych ludzi….
Jakiś czas temu pokazywano jak sierocińce w XX-wiecznej Irlandii działały.
Niestety rządza pieniądza i jej skutki są ponadczasowe…;-)
Co do weryfikacji to trzeba mieć lepszych na miejsce wyrzuconych. Biorąc pod uwagę obecną jakość uczelni [szczególnie prywatnych;-)] to mocno wątpliwe;-)
ET i parker
Gadanie o brzydkich postawach(tak jak „Satyry na leniwych chłopów” ) oraz pałanie oburzeniem zamiast realnej oceny mechanizmów organizacyjno-spoleczno-ekonomicznych, które takie zachowania i postawy rodzą służy wyłącznie odwracaniu uwagi od tych mechanizmów.Widocznie komuś jest to na rękę…;-)
http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,103454,9673960,Jestem_psychologiem_w_domu_dziecka_____Zlamane_dziecko.html
Gospodarzu.
I co dalej ? Na jakie pytanie szuka Pan odpowiedzi ? Jaki problem chce Pan rozwiązać ?
S-21
Raz byś zmilczał. Pozostali uczestnicy blogu to przynajmniej ze wstydu się nie odzywają.
A ty masz czelność po przeczytaniu tego wszystkiego co pokazuje kondycję stanu nauczycielskiego, masz czelność jeszcze atakować? O pieniądzach za małych wspominać?
To ci sadyści niewykształceni, bez odrobiny empatii, zwani o ironio „wychowawcami” z powodów finansowych się nad dziećmi znęcają?
W szkole nie jest lepiej, tylko środowisko mniej patologiczne to i patologie mniejsze. Mój syn w drugiej klasie zauważył, że Pani jest głupia. Ja to niestety potwierdzam, na podstawie własnych obserwacji. On poznał się po tym,że kujonica, co ją pani tak faworyzuje, wcale nie jest taka dobra. Bo jak się jej spytał parę razy o coś prostego, to nie wiedziała. Ona wie tylko tyle co w książce i ładnie pisze, a pani tego nie widzi. A jego kolega, co go pani nie lubi, to jest bardzo fajny. I to potwierdzam, fajny przez to mało grzeczny. W domu dziecka miałby prze..ane. A pani, to go też teraz jakoś też mniej lubi, bo on z tym kolegą lubi i upomina się o swoje. Kłoci się z panią.
To samo zjawisko które opisuje pan z linka zazy.
I ci sadyści sobie załatwili trwaniem domów dziecka w nowij ustawie, żeby mieć gdzie się nad dziećmi znęcać i zarabiać.
I do tego uwalili pracownicy opieki społecznej, funkcje asystenta rodzinnego w tej ustawie. Mimo, że wypłacenie 500 pln zasiłku kosztuje podatników 1000pln. I mimo, że fachowcy i doświadczenie innych mówi, że jako asystenci się nie mogą sprawdzić, bo nie potrafią a do tego są postrzegani jako zagrożenie, często słusznie dla integralności rodziny. Ci łapią do domów dziecka. Gdzie utrzymanie wychowanka kosztuje 6000 pln. W rodzinach zastępczych czy innych rodzinnych placówkach, mniej niż połowę. Nie jestem pewny ale chyba 2000 pln.
A asystent rodziny, profesjonalny i zaangażowany, jeszcze mniej i dziecko funkcjonuje w rodzinie. mimo że z kłopotami ale o wiele mniejszymi i taniej niż pod ręką tych karykatur nauczycieli.
@parker
Chciałoby sie powiedzieć:
my odejdziemy i kto Wam zostanie
na dalsze młodzieży chowanie
Gdzie ta KUŹNIA KADR?
Na razie
@Margola
Powtórzę za Tobą
„Nie uciekniemy od problemów z uczniami.”
To nieprawda, że nie chcemy ich rozwiązywać.
Ale trzeba czasem niezłego refleksu, aby zareagować w pełni profesjonalnie.
Witam ponownie,
Eltoro pisze:
„Milczenie branżowe w dyskusji na taki temat jest wymownym komentarzem dla obrazu przedstawionego w cytowanym tekście.”
Też mnie to zastanawia.
Może nauczyciele – uczestnicy blogu się obrazili? A może lekceważą komentarze na temat braku kompetencji do wykonywania zawodu?
Może są zniechęceni krytyką ich trudnej, średnio opłacalnej pracy ? A może „wiedzą swoje” i niech się wszyscy odczepią?
Bardzo chciałabym poznać opinie nauczycieli na komentowany temat
Nie mogę jednak z czystym sumieniem widzieć winy tylko po stronie nas – indywidualnych nauczycieli. Prof. Zimbardo w książce „Efekt Lucyfera” stawia znane pytanie ” Co w większym stopniu powoduje zepsucie się jabłka – inne psujące się jabłka czy zgniła skrzynka” i odpowiada „skrzynka”.
Tak więc to co pisze S-21 :
„Gadanie o brzydkich postawach(tak jak ?Satyry na leniwych chłopów? ) oraz pałanie oburzeniem zamiast realnej oceny mechanizmów organizacyjno-społeczno-ekonomicznych, które takie zachowania i postawy rodzą służy wyłącznie odwracaniu uwagi od tych mechanizmów.”
tak tu pasuje.
No cóż … z jednej strony mechanizmy z drugiej ludzie …
Szczególnie nie dają mi spokoju słowa Zimbardo:
„Większość z nas czyni zło bezczynności”.
Mimo wszystko spokojnej nocy.
Ps. Eltoro – dziękuję.
Parker&Eltoro, szkoda, że jak zwykle, nawet przy takim temacie prowadzicie swoją prywatną wojenkę i dajecie upust niechęci/nienawiści/pogardzie wobec nauczycieli.
Parkerze, jak chcesz rozmawiać z kimś nienawidząc go i obrażając nieustannie? I jeszcze żadasz, by ktokolwiek dyskutował z tobą i pewnie jeszcze na twoje manipulacje i obelgi odpowiadał z uśmiechem.
Lekko obrzydliwe jest to, co robisz.
A, nie odpowiadaj, bo i po Ty (Eltoro też) jesteście tzw. wiedzącymi,
Nie macie wątpliwości, nie zastanawiacie się, walicie cepem, bo to takie fajne jest i super.
Czyli ładne pismo i podręcznikowa wiedza u drugoklasistki to dowód „kujoństwa”?
A jak jeszcze dziecko jest grzeczne, to już w ogóle tragedia.
Tak na marginesie, jakie to proste i znakomicie mierzące inteligencje pytania zadał Twój syn? Bo rozumiem, że to na ich podstawie oceniasz (w sposób okrutny i najprawdopodobniej niesprawiedliwy) inne dziecko z jego klasy.
Niczego się nie wstydzę. Zawsze wspierałem pomysł rodzinnych domów dziecka, chociaż nie uważam, że wraz z nimi znikną wszelkie nadużycia i formy przemocy. Jestem również za asystentami rodzinnymi, czy innymi mniej formalnymi sposobami docierania do osób w trudnej sytuacji lub z trudnych środowisk.
Ostatnio ten blog zmienił się w zabawę w „kto mocniej przyłoży nauczycielom”. Początkowo myślałem, że jest to miejsce, w którym będę mógł się czegoś nauczyć. Że będzie tutaj okazja do dyskusji z zachowaniem uprzejmości i szacunku dla rozmówcy. Tymczasem zamiast tego mamy złośliwości, nieuczciwe generalizowanie i wątpliwej jakości humor. Ja wysiadam.
Bawcie się dobrze, Panowie.
@parker
Oczywiście to powyżej było odnośnie Twojego wpisu.
Być może masz rację i w klasie Twojego syna jest tak, jak piszesz. Sposób jednak, w jaki to przedstawiasz świadczy o całkowitym zacietrzewieniu i wzbudza wątpliwości co do Twojej zdolności rzetelnej oceny sytuacji.
silversun
Cytuję tylko mniej lub bardziej wiernie mojego syna. Nie używa słowa głupia na przykład, na to bym nie pozwolił. Używa eufemizmu wymyślonego albo ze szkoły przyniesionego dziwna. Pani, to jest jakaś dziwna mówi i tłumaczy dlaczego. Ja z panią parę razy rozmawiałem i potwierdzam. Jest dziwna. I ma wszystko w dupie.
Dowodem kujoństwa jest argument użyty przez syna. Nie zrozumiałeś? Mam go spytać jeszcze raz?
Spytałem. Powiedział, że są dzieci co mają większy talent do nauki ale pani zawsze te kujonicę najpierw pyta. I jak kujonica coś nabroi, to pani takim miłym głosikiem mówi do niej a jak my coś zrobimy, to na nas krzyczy.
To kto Twoim zdaniem zrobił z dziewczynki kujonicę? Durna nauczycielka.
Robi kujonicy krzywdę faworyzując ją? Dzieci to widzą? Mam zareagować?
To się na moim synu odbije. Nie będę toczył walki z systemem gdzie zakładnikiem będzie moje dziecko? Dlatego tez nie poszedłem do dyrekcji protestować przeciwko jawnie antysemickiej scence w szopce. Nie wiedzieli by o co mi chodzi a dziecko by miało prze..ane.
grześ
A jaki dialog?
Pisałem jak się udało w imię partykularnych interesów nauczycieli, załatwić dalsze funkcjonowanie domów dziecka, które ustawa likwidowała z czasem a funkcjonujące ograniczała do kilkunastu podopiecznych, to ktoś się odezwał?
Co sobie pomyśleliście o tych typach co za tym lobbowały i głosowały?
Spryciarze. Ale się wstydziliście to powiedzieć, stąd nikt się nie odezwał.
Teraz gospodarz się nie wstydził.
Nie wprost, ale popiera metody wychowawcze w domach dziecka.
Takie jest życie, zdaje się mówić jak „wychowawcy” tychże. Albo my ich, albo oni nas.
To taka jest współczesna pedagogika?
Dom dziecka jest tak samo dla dziecka, jak szkoła dla ucznia.
Jedyne różnice, to sytuacja. Nastawienie personelu do podopiecznych jest takie same.
Szkoła jest po to żeby zatrudniała nauczycieli jak to na tym blogu wielokrotnie udowadniano.
Odzywacie się oburzeni jak parę mocnych słów napisać.
Rozpędzić towarzystwo, zlikwidować KN i zacząć naprawę polskiej oświaty.
W tym haśle nie ma nienawiści tylko troska o dzieci.
Witam,
time pisze:
@Margola
Powtórzę za Tobą
?Nie uciekniemy od problemów z uczniami.?
To nieprawda, że nie chcemy ich rozwiązywać.
Ale trzeba czasem niezłego refleksu, aby zareagować w pełni profesjonalnie.
Zgadzam się.
Żeby zareagować skutecznie i z sensem trzeba zapanować nad własnymi emocjami (często silnymi i przykrymi), przypomnieć sobie możliwe sposoby reakcji i je zastosować szybko i na oczach wielu obserwujących nas uczniów.
Łatwiej się to robi, jeśli wcześniej przetrenowało się takie umiejętności, choć oczywiście zawsze będą sytuacje, kiedy trzeba improwizować. Warto próbować nawet jeśli co jakiś czas nam się nie uda i nie jesteśmy z siebie zadowoleni. Trening czyni mistrza.
Kiedyś trafiłam na takie stwierdzenie: Kiedy uczymy się czegoś nowego przechodzimy przez takie 4 etapy: nieświadomej niekompetencji (nie wiem, czego nie umiem), świadomej niekompetencji (wiem, czego nie umiem), świadomej kompetencji (wiem, co umiem – stosuję świadomie) i i stosuję bez zastanawiania się, automatycznie (bo dobrze je opanowałem).
Ale jak to zrobić, jeśli na uzgodnienie i przećwiczenie pomysłów na „ogarnięcie” trudnego ucznia – zespół nauczający zgadza się poświęcić godzinę – większość się spieszy do innych ważnych spraw i „za pół godziny muszą wyjść”, część jest zwyczajnie zmęczona, część jest niezainteresowana – bo to problem dziecka i rodziny, niektórzy starają się brać aktywny udział ,ale zwykle są w mniejszości, a następne spotkanie – „w drugim semestrze”. Trochę przesadziłam, ale coraz częściej czuję, że proponowana przeze mnie próba szerszego spojrzenia na problemy dziecka uczestników spotkania złości, po co marnować czas na dyskusję jet przecież cudowny lek na trudnego ucznia: nauczanie indywidualne. I poradnia może go zastosować a nie męczyć nauczycieli spotkaniami.
Możecie sobie pomyśleć, że źle prowadzę te spotkania skoro nauczyciele tak reagują. Możliwe. Mogę jednak porównać zaangażowanie nauczycieli podczas zajęć na kursach kwalifikacyjnych, studiach podyplomowych i szkoleniach, które mam przyjemność prowadzić. Ocena tych osób powoduje, że jeszcze robię, to co robię.
Może zrobić tak: unijne pieniądze – zamiast wydawać na szkolenia z ewaluacji – wydać na bezpłatne ale obowiązkowe tygodniowe treningi umiejętności wychowawczych, gdzieś w pięknych okolicznościach przyrody,daleko od domu, w grupie nieznających się nawzajem nauczycieli. A w roku szkolnym superwizje za drobniutką opłatą (żeby zapewnić zaangażowanie). Miałam szczęście poznać wiele osób, które zapewniłyby wysoki poziom szkolenia.
I co Wy na to?
Pozdrawiam
Jeszcze do „silversun”
Też mi zależy na autentycznej dyskusji. Mimo niedoskonałości tego blogu – jest to miejsce na rozmowę. Możesz porozmawiać o swoich spostrzeżeniach z kolegami w pracy? Na radzie pedagogicznej? Ja rzadko.
Nie wysiadaj 🙂
Byłam na akademii z okazji Dnia Matki. Od czasu Szopki Noworocznej nie opuszczam takich uroczystości. Mimo, że zaproszony nie byłem, bo ja tata a nie mama. Co tatę występ dziecka obchodzi myśli sobie pani.
Akademia zaczęła się od wręczenia kwiatów pani dyrektor, naszej szkolnej mamie jak się wyraziły wytypowane do tej roli, jak mniemam w nagrodę, dwie dobre uczennice. Dobrze, że miałem torbę chorobową z samolotu.
Akademia sztampowa. Jednej pani chciało się zrobić coś ciekawego. Reszta wierszyk, piosenka w marnym wykonaniu. Piszę w marnym, bo widać było, że na odwal się.
Ale żadnych rasistowskich wstawek nie było.
Utrwalało tylko stereotyp mamy garkotłuka.
@ Margola,
przy całym szacunku dla Twoich obserwacji, niestety w swojej ofercie sanacyjnej sama zapominasz o wspomnianej przez siebie roli „skrzynki” i „jabłek”.
Kompetencje zawodowe powstają i mogą być rozwijane jedynie w określonych (zdrowych!) warunkach systemowych.
My mamy do czynienia z czymś więcej, niż „zgniła skrzynka”.
Nasze zgniłe jabłka tak ochoczo (z braku innych chętnych wśród zdrowych owoców) garną się do nieświeżej skrzynki, że nawet, gdy po skrzynce zgniłego systemu nie pozostał ślad, one same trzymają się w jej kształcie, zlepione swą zgnilizną.
Trując wszystko, z czym się zetkną i co na nie wpadnie.
Próby apeli pomologicznych o autosanację czy przymusów nadania jabłkom szkoleniami adekwatnego smaku (i to w dodatku z udziałem marnotrawstwa cennych funduszy) to po prostu błąd w sztuce.
Fakt, że na takich „darmowych” i/lub „przymusowych” szkoleniach żeruje obecnie spora grupa innej kategorii szkodników, niestety nie zmienia ani na jotę ani przyczyn stanu kompetencji zawodowych nauczycieli ani też nie przełoży się w najmniejszym stopniu na zmianę ich postaw czy zachowań w miejscu pracy.
Zgniła skrzynka obecnej oświaty nie powinna stykać się nawet ze zdrowym systemem zarządzania oświatą. Taki system musi powstać na gruncie oczyszczenia magazynu ze zgniłych skrzynek i wymiany (czasem wystarczy zabieg drylowania) jabłek. To z kolei wymaga zdrowych mechanizmów społecznych wymuszających zmianę systemu.
A skoro ( i dopóki) mechanizmów, systemu takiego ani prób jego stworzenia – nie ma, o realnych wynikach doskonalenia zawodowego w tym gronie można i trzeba zapomnieć.
To lekcja nie tylko prof. Zimbardo ale po prostu podstawy zarządzania organizacjami i kompetencjami ich pracowników.
Życząc Ci wielu samorealizacji na zdrowych gruntach –
Serdecznie pozdrawiam 🙂
@ grześ
raz jeszcze dowodzisz, niestety, że nie ma gorszego belferskiego przekleństwa, niż zarzucić komuś wiedzę.
Margola zacytowała tu cykl motywacji poznawczych – przemyśl sobie stan „nieświadomej niekompetencji” zanim wypomnisz komuś, że wie to, czego od Ciebie powinno się wymagać przed wypłatą Ci pensji belfra.
Życzę odnalezienia.
Witam,
Eltoro
Masz rację, że pominęłam skrzynkę proponując naprawę drobnego fragmentu problemu.
W moim wieku nie mam już ani energii ani ochoty na zmianę systemu.
Przyglądam się oświatowej władzy powiatowej (organ prowadzący poradni)
pracy moich dyrektorek , sama byłam przez niemal rok p.o. dyrektora i na własnej skórze przekonałam się, że mieć wiedzę i nawet pomysły na zmianę to za mało, aby być dobrym i skutecznym szefem – czy Ty Eltoro jesteś teoretykiem i praktykiem? Bo jeśli tylko wiesz i masz pomysły ale nie zmierzyłeś się z praktyką – to w moich oczach – Twoja krytyka systemu ma „mniejszy ciężar gatunkowy”. Dyskusje między teoretykami są ciekawe, ale o mojej pracy chętnie dyskutuję z tymi, których wiedza jest weryfikowana przez praktykę. Praktyka nauczyła mnie pokory.
Zmiana systemu to proces, który musi trwać jakiś czas a moi klienci wrócą do szkoły już jutro i już jutro zmierzą się z kolejnymi przedmiotami i nauczycielami. Zależy mi, żeby spotkali nauczycieli, którzy ich zrozumieją i zechcą pomóc.
Na swojej skórze przekonałam się, ile potrafi w człowieku zmienić tygodniowy trening np: „Szkoła dla rodziców” czy TZA ART. Darmowe szkolenie zapewnił mi dotychczas funkcjonujący system.
Dlaczego z nauczycielami w szkole miałoby się to nie udać?
Co do cennych pieniędzy unijnych. mój mąż przez dwa lata pracował w programie dla osób niepełnosprawnych, finansowanym z EFS -u. Miałam okazję przyjrzeć się finansowaniu tych działań, ich celowości i skuteczności.
Eltoro, często mam kłopot, żeby zrozumieć Twoje opinie. Dlatego bardzo cieszą mnie ostatnie dyskusje. Moim zdaniem używając „zwykłego” języka stajesz się dużo ciekawszy i dajesz mi szansę na polemikę.
Pozdrawiam Autora i Blogowiczów
@ Margolo (witam również:)
Ja myślę o tym tak – w każdym wieku warto efektywnie inwestować wysiłki. Patologiczne „skrzynki” systemów trzymają się w kupie tym bardziej, im więcej zdrowych w niej jabłek wierzy, że ozdrowią inne bez wychodzenia ze skrzynki.
Ja ze skrzynki „pod katedrę” wyszedłem już dawno i mam za sobą budowę i zarządzanie całkiem zdrowych i przynoszących ludziom radość i pieniądze systemów.
Tak więc nie wiem, czy jestem w kontekście Twego pytania teoretykiem czy praktykiem – moim zdaniem, żadna praktyka nie wynikająca z teorii nie jest warta funta kłaków, podobnie jak teoria nie sprawdzalna w praktyce.
Dylemat ten (teoria vs praktyka) jest fałszywym paradygmatem i typową figurą retoryczną – ale nie podejrzewam Cię o cynizm, lecz raczej widzę w tym dążenie poznawcze 🙂
Przy tej okazji coś o udziale w blogu – nie widzę tego miejsca jako fachowego pola dyskusji, ale raczej, przy hm…temperamencie Gospodarza – publicystyki satyryczno-martyrologicznej. Tu (ale to już nie z tytułu postawy Gospodarza, przeciwnie) w komentarzach nie ma miejsca na poznawcze i ożywcze głosy – jest branżowa naparzanka w obronie oblężonej twierdzy.
Nie ma dyskusji w stanie frustrującego wypalenia , wszystko wówczas sprzysięga się przeciw nam, prawda? 🙂
Stąd też moja forma wypowiedzi – błazeńsko upierdliwego dziada spod katedry z kijem pątniczym utkwionym w mrowisku 🙂
Nie lubię też, kiedy wartość argumentów ma wynikać z właściwości osoby je przedstawiającej – lubię spierać się o sprawy a nie kopać z konikami polnymi w personalnych ustawkach. Ale daję sobie radę w sytuacjach, gdy ktoś nie szanuje moich preferencji, naruszając wzajemne granice praw osobistych 😉
Osobiście nie mam wątpliwości, ile w człowieku potrafi zmienić trening czy szkolenie. Mam natomiast duże i długie doświadczenie w obserwacji ludzi (nie „po” szkoleniu – czyli na wyjściu z sali, ale w pracy, po tygodniach i miesiącach) , którym wadliwy system natychmiast i bezwzględnie koryguje „postawy” poszkoleniowe, zwiększając tylko frustrację i ból świadomości otaczającej zgnilizny.
Co do finansowania z UE – ciekawe, jakie są wnioski, które przyniosły Twoje i męża obserwacje.
Ja mam takie obserwacje (dziesiątki projektów) również i podtrzymuję co napisałem, Skala marnotrwastwa jest kosmiczna, ale UE stać na opryskiwanie skrzynek 🙂 Szkoda, że cenne, finansowane lekarstwo z opryskiwaczy jest lokalnym zwyczajem zastępowane wodą z barwnikiem (ma on kolor pieniądza:).
Twoja wypowiedź jest jedną z kilku kompetentnych jakie zauważyłem od pół roku na tym blogu, więc może
uczyniłaś wyłom w mojej małej wierze w wartość dyskusji w gościnie u Gospodarza (jego samego wyłączając spod tej krytyki – ma swoje prawa i ważne osiągnięcia).
Pozdrawiam z respektem.
Witam,
Eltoro – dziękuję za odpowiedź, muszę ją sobie przemyśleć, odezwę się wkrótce. Dziś, po konferencji na temat problemu samobójstw dzieci i młodzieży, zorganizowanej przez poważne instytucje (Komenda Wojewódzka Policji, Uniwersytet Medyczny, Kuratorium Oświaty) jestem tak rozżalona jej poziomem merytorycznym, że chyba musiałabym się w całości zgodzić z Twoją wypowiedzią. Ale (zmęczona upałem) dusza polemistki buntuje się resztką sił – dlatego dziś …
Dobranoc.
Margola,
jeśli możesz, napisz jakieś refleksje o tym spotkaniu.
To ogromnie ważny temat – w czym KWP, UM, KO zawiodły merytorycznie?
Jestem ciekaw zwłaszcza jak widzisz merytoryczną rolę dwóch pierwszych w zapobieganiu na terenie szkoły takim tragediom .
Poza tym, dziękuję za Twoją wrażliwość w roli dyskutanta.
To dobra lekcja, potrzebna na tym blogu.
Pozdrawiam.
Witam,
Eltoro
Po pierwsze:
Podejście Gospodarza do prowokowania dyskusji na blogu.
Gospodarz to, także moim zdaniem, wyjątkowa osoba. Pierwsza książka, z którą się zetknęłam „Z budy (…)” była dla mnie wielkim odkryciem i inspiracją zajęć dla nauczycieli, rodziców, uczniów. Z dużym zaangażowaniem włączałam się w dyskusje. Niestety zrezygnowałam z komentowania na jakiś czas. W mojej opinii Gospodarz „poszedł na łatwiznę” prowokując swoimi wpisami do narzekania, złośliwości blogowiczów wobec siebie nawzajem, właściwie zachęcając do wypowiedzi krytykanckich. Uznałam to za manipulację. I to mnie zniechęciło.
Ale czegoś mi brakowało …
A ponieważ mam mało okazji do dyskusji na tematy zawodowe złamałam się i komentuję interesujące mnie wpisy.
Bardzo brakuje mi rozmów z ludźmi zaangażowanymi w swoją pracę. Zdziwiłbyś się jakie rozmowy prowadzą ze sobą pedagodzy i psycholodzy w mojej poradni, jak mało interesują się zmianami w organizacji pomocy psych. – ped. Moja próba podjęcia dyskusji na posiedzeniu rady pedagogicznej została skwitowana słowami „Poczekajmy do wyborów, zmieni się rząd i wycofają te pomysły”. A duże zmiany zaczną się już od września! Coraz częściej mam dość marazmu i robienia minimum. Ale w moim mieście trudno jest zmienić pracę, itp., itd.
Moim zdaniem Gospodarza stać na więcej.
Po drugie:
Masz rację co do związku teorii i praktyki.
Po trzecie:
„Nie lubię też, kiedy wartość argumentów ma wynikać z właściwości osoby je przedstawiającej ? lubię spierać się o sprawy” – dla mnie bardzo ważna jest osoba formułująca komunikat. Te same argumenty wypowiadane przez różne osoby dla mnie nie są tożsame. W teorii komunikowania podkreśla się ważność zarówno treści komunikatu jak i kwestię wiarygodności nadawcy.
Po czwarte:
Przemyślałam „postawy nie ?po? szkoleniu ? czyli na wyjściu z sali, ale w pracy, po tygodniach i miesiącach” i muszę przyznać Ci rację. Zapał szybko opada. Porobiłam różne uprawnienia i co zyskałam? Więcej pracy za tę samą płacę, delegowanie do trudnych zadań – „bo masz papier” bez jakichkolwiek ułatwień, no i jakąś taką złość ze strony grona (tak jakby moja aktywność uwidaczniała wyraźniej pasywność innych). Dużo częściej jestem doceniana poza moim podstawowym miejscem pracy.
Zauważam jednak też pozytywne zmiany. Moimi sojuszniczkami stają się dużo młodsze koleżanki. One chcą się rozwijać, nie wystarcza im to minimum. Jednak skrzynka wciąż ta sama …
Cd w drugim wpisie
Witam ponownie,
Po piąte:
Fundusze unijne. Program, w którym „pracował” mój mąż miał na celu pomoc osobom upośledzonym i z chorobami psychicznymi w znalezieniu zatrudnienia. Idea słuszna i społecznie potrzebna. Realizacja trudna bo pracy ogólnie brak więc z łaski, po znajomości udało się „wcisnąć” kilkanaście osób. Po zakończeniu programu większość już nie pracuje. Czegoś na pewno się nauczyli, ale rozbudzono też nadzieje … i zostawiono te osoby same sobie. Wydatkowano bodajże 1,5 mln zł w ciągu 2,5 roku opieką objęto kilkadziesiąt osób (po kilka miesięcy).
Po szóste:
Konferencja naukowa na Uniwersytecie Medycznym.
Prelegenci odczytywali „POWER POINTY” jak mawia mój syn.
Pani ekspert z WKPolicji mówiąc o skali zjawiska samobójstw wśród dzieci i młodzieży w naszym województwie mówiła o „zamachach samobójczych” gdzieś pod koniec wystąpienia wydało się, że zamach to nie samobójstwo (rozróżnienie: próba samob., zamach samob., samobójstwo dokonane) –
na slajdach dot. danych statyst. nie było wskazane źródło informacji ani nie określono jednostek miary ( „Było 2,3 w Polsce ogólnie a 2,1 w naszym wojew.”)Co to znaczy? Co to za wskaźnik? Pani zaskoczona, że ktoś docieka. Podawanie liczb wskazanych na wyświetlanych wykresach, których do niczego nie odnoszono. Co z tego, że na skutek rzucenia się pod pojazd zginęło w ubiegłym roku 5 osób w przedziale wiekowym 15 – 19 to dużo czy mało? Jakie wnioski można wyciągnąć? Ekspert wylicza liczby ze slajdu. Ale z jaką emfazą! „Tragiczne”, „zatrważające”, „szokujące” – i tak co druga liczba. Moje socjologiczne zęby szczękały aż echo niosło po sali wykładowej.
Potem lekarz psychiatra „nie będę państwa zanudzał kryteriami diagnostycznymi” a potem slajdy dla fachowców psychiatrów ze wskaźnikami, których nie-lekarz nie ma szans zrozumieć, zmieniane szybko „bo to właściwie państwa nie dotyczy”. Chałtura! Pewnie skorzystał z jakiegoś wykładu dla przyszłych medyków, nie dostosował do naszych potrzeb, choć muszę przyznać, że kilka informacji dało mi do myślenia.
Ostatni przekaz – pani doktor słodkim głosem wygłaszała truizmy – ta mnie najgorzej zezłościła. Powoływała się na przykład Kanady, jak sobie super radzą, zmniejszyli ilość (sic!) samobójstw o 40%! I na koniec informacja, że Kanadyjczycy zaprosili naszych uczonych do współpracy i nasi bardzo dziękują i podziwiają i bałwochwalczo biją pokłony. Ile na to wydano pieniędzy? Co da się zaadaptować na nasze warunki? co z tymi doświadczeniami po zakończeniu finansowania programu?
Prowadząca zapowiedziała możliwość zadawania pytań. Jedna osoba zapytała czy materiały będą dostępne w Internecie. Żadnego panelu,dyskusji. Przy takim poziomie ogólności wykładów nie było punktu zaczepienia, siedziałam zła na siebie, że znowu dałam się nabrać na ciekawy temat.
Eltoro, to tyle. Strasznie się rozpisałam a papiery leżą i czekają a tu koniec miesiąca.
Dziękuję za zainteresowanie i poważne potraktowanie. Pozdrawiam, Do „przeczytania”!
Ps. Policja i uczelnie nie są instytucjami pomocnymi do zapobiegania problemowi samobójstw. Pomocy konkretnej szukałam na warsztatach dot. interwencji kryzysowej. Ta konferencja umocniła moją wcześniejszą opinię.