Jedni zarobią więcej, inni wylecą na bruk

Trwa organizacja pracy nauczycieli w przyszłym roku szkolnym. Dyrektorzy ustalają, komu przydzielą klasy. Wielu nauczycieli dowiaduje się, że nie będzie dla nich godzin, więc muszą odejść. Co ciekawe, polityka kadrowa jest taka, aby zmniejszyć liczbę zatrudnionych, a tym, co zostaną, dać nawet półtora etatu. Wszystko przez to, że nauczyciele muszą zarobić określoną przez MEN kwotę. Gdy zarobią mniej, otrzymują wyrównanie. Aby nie płacić dodatków wyrównawczych, trzeba nauczycielom dać jak najwięcej godzin. Ponieważ godziny nie biorą się z sufitu, jednych trzeba zwolnić, aby inni mogli osiągnąć ustalone zarobki. Szerzej pisze o tej sprawie „Gazeta Prawna” – zobacz tekst.

Dzisiaj żegnaliśmy w szkole nauczycielkę, która przechodzi na emeryturę. Chociaż jest mistrzynią w zawodzie i o naukę pod jej kierunkiem klasy nieraz walczyły, nie będzie miała ani jednej godziny. Musi odejść. Odejść muszą też pozostali emerytowani nauczyciele. Zwykle rozstanie nie było natychmiastowe. Po odejściu na emeryturę pracowali przynajmniej do czasu, aż doprowadzili do matury wszystkie swoje klasy, czyli przynajmniej jeszcze dwa lata. Z każdym rokiem mieli mniej godzin, ale jednak mieli. Teraz muszą odchodzić od razu. Emerytura i do widzenia.

Nie zatrudnia się młodych, a starych wyrzuca. Najwięcej w szkole pracuje nauczycieli w średnim wieku. Nie wiem, jak jest w innych szkołach, ale w mojej powoli zaczyna pracować jedno pokolenie: 30-40-latków. Masowo odchodzą ludzie urodzeni w latach 50., śladu też prawie nie ma po emerytach poczętych w latach 40. W tym i następnym roku odejdą ostatki. Zostaną ludzie urodzeni w latach 60. i 70. Młodszych jak na lekarstwo. Jakie będą tego skutki?

W wielu szkołach będzie pracować nie tylko jedno pokolenie nauczycieli, ale do tego przedstawiciele jednej płci – prawie same kobiety (w moim liceum mężczyzn jest trochę więcej niż przeciętnie, ale to przecież wyjątek). Jak to jest mieć wszystkie lekcje z nauczycielkami w tym samym wieku, trzeba zapytać uczniów. Mam nadzieję, że te nauczycielki przynajmniej będą mniej sfrustrowane. Przecież zostały w szkole, mają zagwarantowany etat, a nawet półtora, wysokie i pewne zarobki, więc czego chcieć więcej?