Depresja nauczyciela
Inaczej wygląda depresja dziecka, a inaczej dorosłego, inna jest depresja gangstera, inna też nauczyciela. W filmie może to wyglądać śmiesznie, ale w życiu przyjmuje postać szarą i nieciekawą. Bowiem depresja w każdym wydaniu odrzuca.
Niektórzy nauczyciele muszą być w depresji, jak bowiem inaczej wytłumaczyć fakt, że unikają kontaktu z kolegami, a jeśli już są w pokoju nauczycielskim, to gęby nie otworzą. Wpadają na chwilę po dziennik, uczą od roku albo dwóch, a nie są jeszcze kojarzeni ze szkołą. Czasem jakiś kolega pyta mnie, kim jest ten osobnik, który wszedł do środka i usiadł przy oknie. Mówię, że u nas pracuje, a kolega się dziwi, bo pierwszy raz go widzi. Jestem pewien, że drugi raz zobaczy go za kilka miesięcy. W szkole bowiem łatwo się ukryć przed kolegami, przed dyrekcją. Tylko uczniowie muszą znosić depresję nauczyciela.
Nauczyciel to istota gadatliwa. W ogóle w szkole wciąż się rozmawia. Jak nauczyciel przestaje uczestniczyć w rozmowach, niektórzy sądzą, że to ze starości. Milczenie, zamyślanie się, nieuczestniczenie w dyskusjach grupowych, brak własnego zdania na poruszane tematy, nieinteresowanie się tym, o czym rozmawiają koledzy, a w końcu niechęć do przebywania w grupie to zachowania, które mylnie uznawane są za oznakę starości. Nauczyciele są starzy tylko z punktu widzenia uczniów, natomiast tak naprawdę w szkole starców nie ma. Ci, którym przypisujemy cechy starości, są raczej w depresji. Zwykle niektóre osoby ok. 50-letnie sprawiają mylne wrażenie, że są stare. Zapewniam, że to nie chodzi o starość. Zresztą jak się czasem trafi nauczycielka staruszka bądź nauczyciel staruszek, to temperamentem, poczuciem humoru i zdolnościami rozumu biją na głowę niejednego młodego belfra.
Komentarze
Nie lubię gadać na przerwach z wspólnauczycielami (w większości), na przerwie chcę się wyciszyć i odpocząć, w pokoju naucz. jest za głośno poza tym, fajniej się rozmawia (z wybranymi) w trakcie tzw. okienek lub przed/po pracy, jest spokojniej zwyczajnie.
|Jeśli jest 30 osób w pokoju, im więcej gada, tym (moim zdaniem) gorzej:), na korzytarzach (dyżur) głośno, na lekcji się zdarza albo sam musze gadać dużo, na przerwie więc chcę odpocząć.
Nie ma to nic wspólnego z żadną depresją.
A poza tym tematy rozmów też nie zachęćają do rozmowy, ilez można gadać o szkole, a nie jestem z nikim (w sumie nie za bardzo chcę), by gadać na tematy osobiste/filozoficzne/literackie itd
Od tego mam osób całkiem dużo gdzie indziej też nauczyciele się zdarzają)
Ale ja jestem dziwny, jak pracowałem w NKJO wolałem często przerwy spędzać ze studentami niż w pokoju nauczycielskim:)
Też wolę uczniow od nudnych labidzących belfrów…;-)
Zawod nauczyciela chyba bardzo sprzyja powstawaniu depresji. W mojej szkole w ostatnich dwoch latach, na male, 20-sto osobowe cialo nauczycielskie, mielismy dwa przypadki depresji. Osoby te zrezygnowaly z pracy.
Panie Profesorze…
Każda grupa zawodowa ma swoje zbiorowe postawy wpływające na kondycję osobistą.
Akurat to, co Pan poetycko łączy z diagnozą depresji, bardziej świadczy o syndromie wypalenia.
Nie jest to charakterystyczne dla profesji nauczycielskiej, ale trudno nie zgodzić się, że tu częste.
Na szczęście nauka radzi sobie z syndromem wypalenia od dziesiątków lat (naturalnie, w krajach cywilizowanych) i zna recepty na profilaktykę i wsparcie – nie: leczenie, bo to nie choroba, w przeciwieństwie do depresji.
Nota bene, depresja, a nie potocznie nazywany nią obniżony nastrój i równie potoczna – melancholia, to ciężka choroba.
Na melancholię i wypalenie nie pomogą leki, na depresję – często tak.
W tym, co Pan pisze można też dostrzec destrukcję środowiskowej wspólnoty zawodowej i ethosu oraz nietrafne ścieżki rozwoju zawodowego i rekrutacji…
Jeśli o starości mowa w tym kontekście, to chyba o odwiecznych objawach bólu egzystencjalnego jednostek umieszczonych w toksycznych warunkach systemowych.
Może lektura Sołżenicyna i Borowskiego (stąd bierze się teza o „muzułmanizacji” zawodu nauczyciela???) przyniesie nieco ulgi?
Wszak może być gorzej, oj może … 🙁
Ze wzruszeniem spod Katedry pozdrawiam 😉
Obniżenie nastroju pod koniec semestru, szczególnie zimowego to prawidłowość. Jeśli sobie jeszcze dowalić lektury polecane przez Eltoro – dól kompletny.
Ostatnio zafundowałam sobie nielekkie „Dziesięć rozdziałów” Broszkiewicza; pożółkłe, zaczytane, trafiło w moje ręce zupełnie przypadkowo.
Pozdrawiam oczekując propozycji pogodnej, energetycznej lektury. 🙂
Nie zgodzę się, że w każdym przypadku unikanie rozmów z koleżeństwem w czasie przerw to objaw depresji. W mojej pracy większość nauczycieli to kobiety i nie czuję przymusu – a tym bardziej chęci, by wysłuchiwać nieustannych rozmów o ich dzieciach, zakupach lub kosmetykach. Przerwa w naszym pokoju nauczycielskim to jeden wielki wrzask, podczas którego panie walczą o tytuł najgłośniejszej. W czasie okienka zmykam do biblioteki, bo tam jest zazwyczaj cicho, a poza tym nie muszę odbierać co 10 minut telefonów lub co 3 minuty otwierać drzwi i „obsługiwać” uczniów wysłanych przez nauczycieli.
Zgadzam się z Władkiem, podczas przerw – zresztą b. krótkich /tylko jedna 20-minutowa/ – nie ma możliwości, żeby porozmawiać na poważne tematy. Większośc pań rozmawia na temat domu, dzieci albo czyta pisma kobiece. Do tego -jeżeli nie ma się swego gabinetu – trzeba biegać od sali do sali.
Do Moderatora,
nie powtarzam się, tylko potwierdzam to, co , napisał Władek.
Więcej szacunku dla piszących komentarze, Moderatorze !
Czy pasuje tu zasada szósta ?
ZASADA PIERWSZA: nie mieć kłopotów.
ZASADA DRUGA: nie podpaść przełożonym.
ZASADA TRZECIA: unikać różnicy zdań, sporów i konfliktów.
ZASADA CZWARTA: nauczycielu, pamiętaj, że jak w teatrze grasz swoją rolę, jesteś obserwowany, a na Twoje miejsce jest wielu chętnych, bezrobotnych.
ZASADA PIĄTA: Nauczyciel wykonuje swoją pracę tak jak chce i potrafi; nie musi konsultować i koordynować swoich działań z innymi nauczycielami (dzięki temu każdy może czuć się nauczycielem z powołania lub doskonałym).
ZASADA SZÓSTA: Nie należy głośno i oficjalnie zadawać pytań typu: co robimy źle ? co się nie udało ? co wzbudza niezadowolenie ? co można by ulepszyć, poprawić ?
Jan
„Więcej szacunku dla piszących komentarze, Moderatorze !”
Proponuję wzmocnienie: więcej szacunku i dialogu … !
Szanowna Pani Minister
Mimo, że od pewnego czasu już nie jestem zwolennikiem Pani działań, życzę Pani wytrwałości na tym stanowisku i wszystkiego najlepszego w Nowym Roku.
W bardzo wielu wypadkach nie zgadzam się z Pani decyzjami. Nie mogę zrozumieć dlaczego zmieniając KN konsultuje ją Pani ze związkami zawodowymi, które nas w polskich szkołach nie reprezentują, a nie rozmawia Pani ze zwykłymi nauczycielami , którzy stoją 25 lat przy tablicy. My mamy całkiem inny punkt widzenia niż szefowie ZNP i innych związków zawodowych. Przecież większość uczących nauczycieli nie należy do żadnego związku. Więc kogo oni reprezentują – samych siebie, a mówią , że przemawiają w imieniu wielu nauczycieli.
Więcej nauczycieli i prawdy o nauczycielach i oświacie jest na różnych forach internetowych, niż przynoszą to Pani do konsultacje przedstawiciele ZNP czy Solidarności. Sam swego czasu był szefem ZNP na całą gminę i wystąpiłem z tej organizacji, ponieważ nie jestem w oświacie zwolennikiem od 40 lat trwającego układu.
W 80 procentach Szanowna Pani obecnie w polskich szkołach dominuje układ dyrektor- nauczyciel. Zabiera nam się to co mamy najcenniejsze swobodę myśli i publicznego wypowiadania się, krytykowania dyrektorów szkół.
Rady Pedagogiczne to przeważnie monolog dyrektora. Ludzie boją się. Dając kolejny oręż w ręce dyrektora w postaci olbrzymich uprawnień (nowe założenia KN i awansów zawodowych nauczycieli)to dyrektor decyduje, a nie prawo o tym że ? jest panem życia i śmierci według własnej woli wszystkich nauczycieli?. Dyrektorzy ? to faraonowie polskich szkół. Ich wola jest prawem, a oni najwyższymi sędziami. Praktycznie przed nikim już nie odpowiadają. Jedynie w drugim wcieleni przed Bogiem, jeżeli wierzą w Boga. Zatrudniają kogo chcą, zwalniają kogo chcą, łamią prawo tak jak im wygodnie. Wychylisz się biedaku, dostaniesz obuchem w łeb.
Przykład pierwszy z brzegu:
Zawsze w polskich szkołach kością niezgody były i są dodatki motywacyjne dla nauczycieli. Są to dość znaczne pieniądze do pensji nauczycielskiej, jeśli są dobrze naliczane. I co, faraon ma sam decydować komu dać , a komu nie. Ta Pani mi podpadła, ta się nie uśmiecha, ta jest jakaś taka inna, a tej to coś zawsze nie wychodzi, ten pan to ciągle ma coś publicznie krytycznego do powiedzenia ? więc obniżę , nie teraz zabiorę dodatek na 4 miesiące. Natomiast ta pani to moja najlepsza przyjaciółka, ta mi ciągle zdaje relacje co słychać w pokoju nauczycielskim, ta mi składa życzenia imieninowe, ta osoba to uszy i głos faraona, Oni mnie poprą przy wyborze na dyrektora w następnej kadencji więc 10 procent, ten to coś tam dodatkowo robi, to niech robi dostanie najwyżej 2 procent, ta wykonuje mrówczą pracę 3 procent itd… Proza życia.
A gdzie publiczne powieszenie dodatków motywacyjnych na tablicy w pokoju nauczycielskim, gdzie jawność życia, niech widzą rodzice i nauczyciele kto jak pracuje i niech również decydują i weryfikują listę.
Broń Cię Panie Boże przed takim działaniem – słyszysz z każdej mądrej strony odpowiedź – ochrona danych osobowych. Więc wrzeszczę na całe gardło -Nie !!!!!! bzdura ? to tworzenie w polskich szkołach potężnego układu niezgody, donosicielstwa i budowania atmosfery wilka.
Marek Jaworski
Gospodarzu bzdury piszesz – nauczyciele boja , o pracę, bo ich z niej wyrzucą
Panie Marku Jaworski,
czy chodzi Panu o to, aby dodatki motywacyjne:
a/ były naliczane przez ministrę, równo każdemu, a dyrektor tylko je rozdawał?
b/ były naliczane przez dyrektora w zależności od opinii rodziców?
c/ były ujawniane publicznie, niezależnie jak są naliczane?
d/ były ustalane drogą głosowania?
e/ inne opcje?
To jest test potencjalnie wielokrotnego wyboru a także otwarty – być może są odpowiedzi, które lepiej niż w/w opcje obrazują Pana pogląd?
Proszę, niech Pan coś jeszcze napisze o tym, bo to b. orzeźwiający temat motywacyjny do dyskusji…
Z pozdrowieniami – Eltoro.
Do Eltoro
Na pewno jedno jest pewne, nie mogą i nie powinni dyrektorzy mieć prawa skrupulatnie ich ukrywać, zasłaniając się przepisem o ochronie danych osobowych – to absurd.
Każdy nauczyciel w szkole powinien mieć prawo wiedzieć , kto ile dostaje dodatku motywacyjnego.
Warianty przedstawione przez Pana można przedyskutować;
I tak wariant a) ma ten plus, że nie rodzi korupcji w szkole
b) wariant b jest niebezpieczny, bo i tak dyrektor urabia rodziców,
c) odpowiada mi, ponieważ daje możliwość wstydu dyrektorskiego jeżeli źle nalicza, ale do niczego on nie prowadzi, ponieważ wstyd po dyrektorach spływa jak po kaczce,
d) ten wariant przypomina mi zaszłości socjalizmu,
e) tak jest inne rozwiązanie, może w ogóle ich nie powinno być ? zwiększyć należy podstawę płacy zasadniczej, ponieważ każdy z nauczycieli wykonuje swoja pracę. Byłyby natomiast zabierane lub zmniejszane za dłuższą nieobecność w pracy.
To tak w wielkim skrócie.
Również uważam, że jest to temat do dyskusji.
I jeszcze jedno Eltoro –
władzę przekazywać można i należy na niższe szczeble i jak najwięcej uprawnień dla niej tylko wówczas, jeżeli tam na dole ma się ludzi uczciwych, szanujących swoich pracowników. W przeciwnym razie powstaje chaos, korupcja itp… a to nie służy szkole, która powinna odpowiadać za wychowanie odpowiedzialnego młodego pokolenia.
Chyba, że mamy uczyć i wychowywać w systemie Rycho-Zbycho.
Panie Marku. Mam wrażenie, że pana tekst to moje słowa.
Dodaję – jedną z fundamentalnych zasad działania szkoły jest:
Praca dyrektora nie podlega żadnej kontroli ani krytycznej analizie ze strony nauczycieli.
Jest to zasada niepisana i chora. Skutki bieżące są zatrważające. Skutki dalekosiężne są takie jak widać od kilkudziesięciu lat.
Czy jest jakieś szybkie wyjście z tej sytuacji ? Ja wierzę, że jest. A Pan ?
Jeśli tak, to zapraszam i zgłaszam się do współpracy – nie w internecie ale w realu.
Marku,
teraz lepiej widzę, że mamy podobne doświadczenia. Ja kiedyś pracowałem w placówce, gdzie dyrektor co miesiąc na zebraniu informował personel rytualnie o podziale puli premiowej po równo, wszystkim.
Miałem mocne wrażenia, dowiadując się, że pani sprzątaczka i pani ze stażem 45 lat na stanowisku średniego szczebla są motywowane tą samą kwotą, co ja – początkujący, dyplomowany na różne odmiany dziad spod katedry.
Niestety, dzisiaj wiem, że dylematy motywacji nie są dla nauki tajemnicą i heroiczne próby wynajdywania koła w tym względzie to jak bycie dyrektorem szkoły.
I smieszno i straszno.
Tymczasem lata później spotkałem, w pewnej, powiedzmy, instytucji edukacyjnej, rozwiązanie naszego dylematu „premiowego” jako oczywisty punkt regulaminu funkcjonowania tej jednostki.
A leciało to tak:
1/ Zatrudniamy tylu i takich, aby można było im zapłacić coś, co da im więcej niż na zaspokojenie potrzeb fizjologicznych, bo to są wymogi higieny. Za to wymagamy tego, co być musi.
2/ Za to, co być powinno (ponad: „musi”), płacimy dodatkowo, ale tylko tym, którzy to osiągną, jasno określając różnicę między „musi” a „powinno” i po czym to poznamy oraz co trzeba w tym celu zrobić.
3/ Płacimy dodatkowo tylko, gdy się to osiągnie, jak nie to nie płacimy. O tych co osiągnęli najwięcej – informujemy (co i jak) i celebrujemy sukces ale nie mówimy innym: ile. Za ujawnienie kwot zarobków wylatuje się z roboty natychmiast.
4/ To czego wymagamy ponad „musi” … musi być dla zatrudnionego osiągalne, ale niełatwe i niemożliwe do zdobycia poprzez nicnierobienie.
5/ Za osiągnięcia płacimy bez dyskusji, zawsze i na czas, za brak osiągnięcia lub bumelkę – karzemy tak samo (nie płacąc premii lub nawet obcinając – pasek oczywiście).
6/ Płaci i wymaga dyrektor osobiście i suwerennie, ale musi przestrzegać w/w zasad, jawnych i znanych wszystkim. Jak nie przestrzega to – patrz p.5 o karach.
W sumie to mniej więcej system oparty na wiedzy o ludzkich zachowaniach – prawda że dość prosty?
Wykombinowali to mądrzejsi ode mnie i dzięki temu mogłem zapomnieć, jako pracownik, o koszmarze bagienka homosowietikusowego naszych krajowych instytucji publicznych, które byłeś uprzejmy tak barwnie opisać.
To naprawdę działa.
Z uszanowaniem… 🙂
PS – YNC!
To fajny pomysł z tymi „zasadami” Catch 22, jakkolwiek czy aby nie nazywasz zasadami raczej p r a k t y k?
Ja mam wrażenie, że opisujesz objawy, a zasady leżą głębiej i są znacznie bardziej groteskowe. I smieszno i straszno ponownie… 🙂
Eltoro.
Tak, to fajny pomysł. To jest „mój” pomysł. Jest bardzo prosty. Jest łatwy do sprawdzenia. Jest stosowany od dawna.
Pracuję intensywnie nad możliwością sprawdzenia go wśród nauczycieli. To wymaga czasu i cierpliwości. Są pierwsi chętni.
?Zasady to nie to samo co praktyka. Praktyka jest konkretną działalnością. Może być skuteczna w jednych okolicznościach i nie przydać się na nic w innych (?). Praktyka jest zatem specyficzna dla danej sytuacji, podczas gdy zasady są głęboką, fundamentalną prawdą mającą uniwersalne zastosowanie. Odnoszą się zarówno do jednostek, do małżeństw i rodzin, jak i do wszelkich prywatnych i publicznych organizacji. Uwewnętrznione stają się nawykiem, dając moc tworzenia różnorodnych praktyk i radzenia sobie z rozmaitymi sytuacjami.
Zasady nie są wartościami. Wspólne wartości może mieć także banda złodziei, a przecież łamią oni fundamentalne zasady (?). Zasady są terenem, wartości ? mapą. Kiedy wyznajemy właściwe zasady, znamy prawdę ? mamy znajomość rzeczy odpowiadającą realiom.?
(S.R.Covey – 7 nawyków skutecznego działania. Tłum. I.Majewska-Opiełka).
Eltoro, jakie powinny być Twoim zdaniem wymagania minimalne i wynagrodzenie minimalne w przypadku nauczyciela?
Konkretnie: obowiązki – precyzyjnie ujęte i kwota zapłaty (może być w zł „na rękę”).
To czego nie wymienisz (jeśli odpowiesz) uznam za zadania dodatkowe.
Jeśli chodzi o wynagrodzenie, nie wiem czy bierzesz pod uwagę takie czynniki jak staż, wykształcenie itp., też chętnie poznam Twoją opinie w tej sprawie.
Podkreślam , odwołuję się do punktu 1.
Miły ync-u,
właśnie o to chodzi, że zasady to nie praktyka.
Zgodzisz się chyba, że praktyki wynikają z zasad, a więc po owocach ich poznacie?
Ja mam wrażenie że to, co opisujesz w punktach jako zasady to są właśnie praktyki.
Dla przykładu: Zasada V =
„Nauczyciel wykonuje swoją pracę tak jak chce i potrafi; nie musi konsultować i koordynować swoich działań z innymi nauczycielami (dzięki temu każdy może czuć się nauczycielem z powołania lub doskonałym).”
To opis postępowania i jego skutków a nie przyczyny, dla których ma ono miejsce. A przyczyną są właśnie zasady.
Oczywiście jestem pewien, że, jak w dobrym thrillerze, ujawnisz nam, co w istocie stoi za takim, jakie opisujesz w punktach, postępowaniem. Jakie zasady.
Czekam na to z prawdziwą ciekawością.
Tymczasem i przy tej okazji chciałbym Cię przestrzec przed zbytnią ufnością wobec metakomunikatów Stefka Coveya (wraz z rodziną).
Jak wiadomo, jest on Mormonem (mormonem?) i ma liczną rodzinę na utrzymaniu, stąd jego nieustanne inspiracje i pomysły na marketing kolejnych idei – niekoniecznie kompatybilnych w naszym środowisku wyznaniowo-kulturowym.
Osobiście ja je lubię, lecz próba ich poważnego traktowania w naszych realiach społecznych może być przyczyną wielopoziomowych alienacji i ostracyzmów (co udowodniono emprycznie w badaniu wieloośrodkowym CCAYP (Covey Convey Away Yourself from Polska) 🙂 🙂
Pozdrawiam spot-oświetlonej nocnie gminnym budżetem Katedry 😉
Życie toczy się dalej. Trzeba godzić się z osobistymi porażkami , że gówno co możesz. Możesz jedynie sobie w kieszeń napluć.
Trzeba mieć to gdzieś………. tak jak oni i nie przejmować się, bo życie ma się tylko jedno………, ponieważ bardzo szybko można zdechnąć……..i nawet pies z kulawą nogą nie będzie o Tobie pamiętał.
A , że będziesz coś robił dalej z entuzjazmem, bo inaczej nie potrafisz pracować, to Twoja wielka życiowa porażka. Już taki jesteś głuptaku……….i oni o tym doskonale wiedzą i potrafią to świetnie wykorzystać.
No cóż trzeba żyć dalej, pogodzić się z tym wszystkim co cię spotyka. I nie ważne, że okradają cię człowieku z różnych wartości……….
Adamie J,
ja też lubię konkrety (tak, tak…) więc chętnie odpowiem:
a/ wartości minimalne płacy wyznacza jedynie wolny rynek – tzn. zdrowy, z prawidłowymi mechanizmami.
b/ nie ma wolnego rynku bez…solidarności, czyli dojrzałego społeczeństwa.
(patrz – w Czechach 1/3 lekarz zastrajkowała płacowo, u nas to niemożliwe – nadal bardziej społecznie opłacalna jest kradzież i oszustwo niż solidarność zawodowa, typowy „dylemat więźnia”).
c/ płaci się nie za obowiązki (za to się zatrudnia) ale za realizację zadania, które oczywiście nie są do opisania na blogu i to za friko, przez Eltoro, dziada spod katedry … nie oczekujesz chyba, że walnę tu robótkę za kórą bierze codziennie kasę 75 tys urzędników?
d/ kwestia kryteriów gradacji płac jest otwarta, najlepiej sprawdza się w tej roli – kompetencja, mogąca (ale niekoniecznie) być w związku ze stażem, kwalifikacjami formalnymi etc.
Wybacz więc, że nie zamieszczę tu gotowego modelu systemu oświatowego, ale nie ma przeszkód, aby taki model sobie zafundować – wystarczy zamieszkać na zachód od Odry lub stworzyć i wypromować partię zdolną odsunąć od władzy obecne szajki o mentalności homosowietycznej.
Jak widzisz – siłaczka wysiada, a co dopiero Eltoro.
Podróże natomiast kształcą i wzbogacają 🙂
@ Marek pisze:
2011-01-08 o godz. 06:34
Marku…
Człowiek jest wolny
Odpowiada za siebie
Żyje owocami swoich decyzji
które sprawiają to, co go otacza
Wybór kosztuje mniej niż brak wyboru.
Z pozdrowieniami.
Kto ma ich odsunąć ? My………..
Eltoro
Tak, rzeczywiście się nie spodziewałem, że jeden człowiek (w dodatku nie będący ekspertem od szkolnictwa- mam nadzieję, że się nie obrazisz) udzieli precyzyjnych i wyczerpujących odpowiedzi.
Odniosę się tylko do a) i b).
Szkoła nie jest zakładem pracy podlegającym regułom wolnorynkowym. Aby tak było, należało by np. na początek zlikwidować przymus edukacyjny. Oczywiście to tylko jeden element łamigłówki. Jesteś za?
Społeczeństwo jest, jakie jest i trzeba działać w okolicznościach, jakie zostały nam dane starając się jednak coś zmieniać na lepsze. Nie oczekuj jednak cudów.
Adam J
To ekspert od szkolnictwa. Który doprowadził do tego co mamy, a mamy wielkie w szkolnictwie gówno. Jak czytam takie stwierdzenia, że „społeczeństwo jest takie, jakie jest i trzeba działać w okolicznościach” – to nie rozumiem chłoptasia. To nie społeczeństwo jest winne, tylko CI, którzy nami rządzą. Zapamiętaj to sobie raz na zawsze. To Ci , którzy w stanie wojennym dostali po grzbiecie dwa razy pałą, a dziś są na najważniejszych stanowiskach i gówno co zrobili od 20 lat. Zrobili tylko lepiej dla siebie, a nie dla nauczycieli. Zapamiętaj to raz na zawsze mądry człowieczku. A społeczeństwo zostaw w spokoju, ponieważ do madrości jego jeszcze nie dorosłeś.
@ AdamJ pisze:
2011-01-08 o godz. 17:10
Adamie,
jasne, że się nie obrażę 🙂 – nie widzę powodu, przeciwnie, podoba mi się ta rozmowa.
Czy naprawdę uważałbyś za eksperta kogoś, kto na blogu przekaże Ci jakiś produkt o znacznej wartości, ponieważ Ty go do tego prowokujesz 🙂 ? Na Boga, więcej wiary w wartość wiedzy, Adamie. W innym wypadku, sam jako nauczyciel mógłbyś być zastąpiony wikipedią – tam też wszystko i za darmo i co kto chce…
Tym bardziej, że tu nie chodzi o ekspertyzę w zakresie „szkolnictwa” (cóż to takiego?) i nawet nie przyszłoby mi do głowy być kimś takim.
Jednak to, co piszę w istocie nie jest wyrazem jakiejkolwiek wiedzy eksperckiej, bo to są podstawowe zasady zarządzania i przedsiębiorczości w organizacjach nowoczesnych społeczeństw.
O czym właśnie w szkole średniej uczą się młodzi ludzie np. w Korei, Japoni, Indonezji, USA, Meksyku, Francji czy skandynawii.
Co do Twoich opinii to:
a/ szkoła naturalnie nie jest „zakładem pracy”, jak za komuny, ale instytucją publiczną. To nie miejsce dawania pracy lecz czynienia wymiernego pożytku społecznego.
b/ wolny rynek nie polegałby na zniesieniu obowiązku (nie jak obecnie: przymusu) edukacji, tak jak wolny rynek nie polega na zniesieniu czy nakazaniu potrzeby jedzenia chleba.
Wolny rynek polega na tym, że zadania publiczne realizują funkcjonujące na wolnym rynku usług podmioty, traktowane z zasady równo. O wyborze podmiotu realizującego (a nie wyborze zadania) decyduje zaś klient i on jest podmiotem ostatecznym działań publicznych. Faktyczny monopol państwa na określanie zadań, ich realizację oraz przymusowe finansowanie tego z kieszeni obywateli jest właśnie monopolem, poprzez odebranie wyboru suwerenowi – obywatelom.
To jest dokładnie obraz i przyczyna tego, co dzieje się w PKP i co dzieje się w szkołach publicznych. Tyle, że jazda pociągiem w Polsce ma praktyczną alternatywę, państwowa szkoła – w większości nie.
Tak, społeczeństwo jest takie, jakie reguły nim rządzą i tylko ich znajomość i zgodne z nimi działanie powoduje rzeczywiste zmiany.
Bez tej wiedzy i woli, jesteśmy skazani na żywot wiewiórki w karuzelowej klatce.
To już jednak wybór indywidualny.
I na koniec – po czym poznać eksperta.
Jest na to prosty i sprawdzony sposób – ekspert wie, czego nie wie.
A ja nie wiem, czy wiedza to w tej dyskusji pomoc, czy przeszkoda we wzajemnych korzyściach.
Z pozdrowieniami 🙂
Eltoro.
Dziękuję, że zmuszasz mnie do wysiłku.
„Oczywiście jestem pewien, że, jak w dobrym thrillerze, ujawnisz nam, co w istocie stoi za takim, jakie opisujesz w punktach, postępowaniem. Jakie zasady.
Czekam na to z prawdziwą ciekawością.”
Każda instytucja, organizacja posiada swój własny, spisany zbiór praw podstawowych, zasad fundamentalnych. Brak takich zasad powoduje, że zaczynają obowiązywać zasady niezdrowe i niepisane.
Tak właśnie jest w szkole. Brak spisanych, klarownych i zdrowych zasad powoduję, że spontanicznie tworzą się zasady niepisanie i niezdrowe. Tak jak mówisz – to są praktyki, które stają się zasadami. To jeden z czynników niszczących szkołę i nauczycieli.
Tak było w wielkiej organizacji zwanej PRL: brak zdrowych, spisanych zasad. Spontanicznie wyłoniły się niepisane zasady: nie narażaj się, nie warto się wysilać, siedź cicho, itp.
Więcej praktyk szkolnych, które stały się chorymi, bardzo trwałymi i zaakceptowanymi przez ogół nauczycieli zasadami – przedsatwię w kolejnych odcinkach. Proszę czytelników-uczestników tego bloga o aktywność.
Eltoro
Odnośnie Covey’a.
Dziękuję za troskę. Sam już przestrzegłem siebie i robię to ciągle. Projekt SZSZID napisałem i opublikowałem nie wiedząc, że on i jego szkoła istnieją.
Przeczytałem jego tylko nieco i bardzo pobieżnie. Mój stosunek to tej szkoły niech zilustrują poniższe słowa, które dotyczą zupełnie innych zagadnień.
„Strasznie przyjemnie spotkać kogoś kto w wielu sprawach dotyczących edukacji myśli podobnie. Dawniej wydawało mi się, że wszyscy w ważnych sprawach myślą jednakowo. To był błąd. Teraz wiem, że to co mnie się wydaje oczywiste, dla innych jest nie do przyjęcia. Tym większe zaskoczenie, jeśli bez uzgadniania zdania okazuje się, że ktoś ma je takie samo.”
Też uważam, że przenoszenie żywcem do naszej oświaty różnych pomysłów i projektów z zewnątrz bywa nieporozumienie. Nawet mam uczulenie na obcojęzyczne nazwy owych projektów. Covey to dla mnie jedno z wielu potwierdzeń i inspiracji dla działań opartych na zasadach i dla racjonalnego, chłodnego, pragmatycznego myślenia.
Może być mormonem, murzynem, karłem, docentem, arabem, niemcem, księciem – wszystko jedno, przecież każdy z nas jest k i m ś t a k i m. Aby tylko miał zdrowe zasady, starał się ich przestrzegać, chciał gadać, nie bał się różnicy zdań, miał trochę odwagi, nie był pozbawiony poczucia humoru.
P.S.
Pod czyim wezwaniem jest ta Katedra ?
YNC i ELtoro – to wielcy teoretycy oświaty nie mającej nic wspólnego z rzeczywistością szkolną
Rycho-Zbycho
Nie jestem w stanie udzielić odpowiedzi-komentarza dotyczącego Twojego twierdzenie. Twoje twierdzenie to jest kwestią wiary. Nie należy wypowiadać się o prawdziwości wierzeń drugiego człowieka. Tak sądzę, kierując się zasadą szacunku.
Drogi ync-u,
Nadal to, co nazywasz zasadami, ja widzę jako praktyki. Ma to o tyle znaczenie, że to nazwanie i rewizja zasad, pozwala zmienić praktyki a nie odwrotnie. To jest też przyczyna, dla których prawdziwe zasady działania systemu nie są i nie będą spisane, ujawniają one bowiem rzeczywiste cele jego istnienia.
Wszystkie praktyki (czy też zasady, jeśli wolisz) opisane przez Ciebie są charakterystyczne dla tego systemu i nie stanowią nawet pozornego paradoksu (jak było to w Catch 22) ale logiczną jego konsekwencję.
To system oparty na toksycznych i destruktywnych społecznie i osobniczo celach oraz socjomanipulatywnych metodach.
Niestety, uważam że wewnątrz systemu, bez jego zmiany, można jedynie polec na polu chwały lub ulec modyfikacji genetycznej.
Wiele tu, na blogu komentarzy i wpisów obrazujących dramat przepoczwarzania się pod wpływem systemu (polecam „Przemianę” Kafki, coś o tym mówi).
Ja napisałem nieco o tym, jakimi zasadami i celami kieruje się system (pod: ‚co najlepsze dla ucznia’) – wedle mojej wiedzy.
Co do Coveya, to po prostu on formatuje marketingowo wartości, postawy i idące za nimi zachowania całkowicie sprzeczne z naszym etapem rozwoju (?) cywilizacyjnego, czyli pogańskiego katokultu plemiennego (PKP). To społecznie wykoślawiony kambr czy też ordowik, w którym misjonarzy się po prostu konsumuje na wolnym ogniu, bo tak rozumie się wolny rynek i konsumpcję.
Jak na razie, wydaje mi się, że Twa łagodna mowa publiczna do Ptaków nie osiągnęła jeszcze poziomu komunikatywności, który uświadomi im że są sępami. Pamiętaj, proszę, byś w tym momencie znajdował się już poza ich zasięgiem, jeśli chcesz uniknąć roli karmy- misjonarza.
🙂 🙂 🙂
Jak już zauważyłeś, Rycho i Zbycho ostrzą sobie pociski klasy S-xx, aby życie innych nigdy nie wyszło ponad ich poziom egzystencji.
Z życzeniami otwartych przestrzeni i szybkich nóg, niekoniecznie pod Katedrą 😉
Eltoro
Zasady to zasady. Marketing nie ma tu nic do rzeczy. Zasady mogą być zdrowe lub chore. Człowiek, para, rodzina, organizacja mała lub duża, państwo – mogą zapisywać swoje zasady lub nie, mogą się kierować nimi lub nie. Każdy człowiek, każda grupa może funkcjonować bez odwoływania się do trwałych zasad i wartości. Wybór jest prosty: co jest lepsze i skuteczniejsze, co daje lepsze owoce, co zapewnia systematyczny rozwój.
Do czego mam się odwołać w przypadku mniej lub bardziej poważnego sporu z dyrektorem szkoły, nauczycielem, uczniem ? Proszę o bardzo przyziemną, pragmatyczną, nie ogólnikową instrukcję.
@ ync –
„Do czego mam się odwołać w przypadku mniej lub bardziej poważnego sporu z dyrektorem szkoły, nauczycielem, uczniem ? Proszę o bardzo przyziemną, pragmatyczną, nie ogólnikową instrukcję.”
skoro rzecz sprowadzasz do instrukcji i normatywu (to normatyw jest odniesieniem w s p o r z e pomiędzy udziałowcami przedsięwzięcia, a nie zasady), to:
a/ regulamin wewnętrzny placówki
b/ ustawa o szkolnictwie +KN + organ założycielski/nadzorczy
c/ Kodeks Pracy (+ KK/KC) = sąd/prokuratura
d/ Rzecznik Praw Obywatelskich / Trybunał w Strasburgu
A najpragmatyczniej – siła, lub bilet za linię Odry.
Bo inaczej wobec instytucjonalnej, systemowej sprzeczności interesów wywołujących konflikty w szkolnictwie się nie da.
Nie pomogą umowy i kolektywne inicjatywy.
This is not America.
Z pozdrowieniami.
Eltoro
Niech tutejsi nauczyciele opowiedzą jak punty a/ b/ c/ d/ są używane w szkole. Nie są używane zupełnie, prócz regulaminu – wyłącznie w stosunku do uczniów.
Myślałem, że uważasz że regulamin wywodzi się z zasad. Że zasady stanowią fundament, a regulamin to przepisy wykonawcze.
„Nie pomogą umowy i kolektywne inicjatywy.”
Jadnak nie zgadzam się – pomagały, pomagają i będą pomagać.
Trzeba mieć to wszystko, doslownie wszystko i wszystkich głęboko w d……………… ludzie i żyć dalej
~Basia
2011-01-08 05:04
83.238.151.*
Re: Wybory w instytucjach
Tak masz rację. Niczego nie mozna robic z entuzjazmem z tego cię okradają
~Mirka
2011-01-08 05:19
Re: Wybory w instutucjach
No cóż trzeba żyć dalej, pogodzić się z tym wszystkim co cię spotyka. I nie ważne, że okradają cię człowieku z różnych wartości. Trzeba mieć to gdzieś………. tak jak oni i nie przejmować się, bo życie ma się tylko jedno………, bo bardzo szybko można zdechnąć……..i nawet pies z kulawą nogą nie będzie o Tobie pamiętał. A , że będziesz coś robił dalej z entuzjazmem, bo inaczej nie potrafisz pracować, to Twoja wielka życiowa porażka. Już taki jesteś głuptaku……….i oni o tym doskonale wiedzą.
do Listu pana Marka jaworskiego
Julia- Głos Nauczycielski – forum
Zgadzam się całkowicie, uważam, że dyrektor powinien co 5 lat objąć inną palcówkę, żeby nie było układów, znajomości itp. Nauczyciel też powinien mieć prawo zmienić pracę. Dzisiaj wygląda to tak: wykończyć nauczyciela w jednej szkole i jeszcze najlepiej żeby sam odszedł bez możliwości przeniesienia do innej. Każdy człowiek powinien mieć prawo zmienić pracę, jeżeli czuje się w niej pokrzywdzony. Może w innym środowisku będzie funkcjonował lepiej i po[prawi się jego stan zdrowia.
Mam propozycję może napiszemy wspólny list do p. Minister opracowując nasze pomysły – pozdrawiam.
julia, ndz., 2011-01-09 22:35
Nie widzę przeszkód abyśmy taki list napisali. Panie Gospodarzu proszę zacząć temat….
ync,
myślałem, że jesteś w stanie zrozumieć.
Nie możesz ani ustanowić ani wypracować ani wymóc na systemie zasad, które są z nim sprzeczne.
Tak jak komuna nie była w stanie rozwiązać problemu papieru toaletowego.
Próby szminkowania (umowy społeczne z niewolnikami) czy animacji (odwoływanie się do formalnych norm) trupa to tylko szansa na zakłucie się jego jadem.
Szkoła o jakiej piszesz nie jest możliwa w tym systemie finansowania publicznego.
Dowiodły tego liczne i bezowocne inicjatywy w wielu innych dziedzinach, ale również w oświacie prywatnej.
Przypatrz się o czym jest tu dyskusja (w dużej części) – o zdobyczach związkowych ludu pracującego i złym świecie ministrów, dzieci i rodziców go krzywdzącym.
To samo można usłyszeć w każdym państwowym pegeerze w przerwach pomiędzy siorbaniem herbatki i grzybobraniami.
Nawet nocne sesje pod Katedrą tego nie zmienią, nie warto odgrywać na sobie minionego już dnia ześwirowanego świstaka bo zaczniemy mówić tekstami Koterskiego.
Odwagi – i w nogi!
Pozdrawiam.
PS wszystkich, którzy mogą się czuć dotkniętymi moimi poglądami przepraszam z góry, ale akurat pod Katedrą wieje zdrowy, zimny powiew rzeczywistości.
Wystarczy wyjść na zewnątrz i sprawdzić.
Dobranoc Państwu.
No właśnie. Komuny nie ma. I nie zniknęła ona samoistnie, nie zdemontował jej nam dobry wujek. Jej demontaż rozpoczęła garstka idiotów, którzy siedzieli wewnątrz niej, a nie gdzieś poza.
Warto byłoby przypomnieć jakimi zasadami pisanymi i niepisanymi kierowali się owi idioci.
Warto byłoby wprowadzić na stałe do renomowanych szkół projekt interdyscyplinarny pod roboczym tytułem: „Demontaż różnych rzeczy, organizacji i ideologii. Dzieje, teraźniejszość i perspektywy”.
@El Toro
a propos słynnego „papieru toaletowego” mam parę anegdot do opowiedzenia.
Jedna z nich to taka, że po obronie mojej pracy magisterskiej wybraliśmy się wspólnie z grupką znajomych w celu uczczenia owego faktu do knajpy. Tam otrzymałam rolkę zdobycznego deficytowego towaru z autografami uczestników fety z życzeniami dla pierwszego „mafistra”; żeby mu się dobrze wycierało.
Do dziś przechowuję ten egzemplarz na wypadek, gdyby miała mi się przydarzyć depresja nauczycielska, albo coś…