Kochaj i nagradzaj

Podczas wystawiania ocen kieruję się zasadą „kochaj i nagradzaj”. Dlatego staram się pamiętać o zasługach uczniów i zapominać o uchybieniach. Mam nadzieję, że ta metoda sprzyja osiąganiu postępów, zachęca do nauki, a nie zniechęca.

Miło wspominam tych nauczycieli, także akademickich, którzy oceniając moje postępy wprawdzie nieco zawyżyli notę, ale zachęcili przy tym do dalszej pracy nad sobą. Wychodziłem z egzaminu np. z czwórką i wielkim pragnieniem, aby do tej czwórki jeszcze się pouczyć, gdyż tak nakazywał honor. Jak wiadomo, student swój honor ma. Dzisiaj jako nauczyciel wierzę, że honor ma także uczeń.

Natomiast z niechęcią wspominam tych nauczycieli, którzy wystawiali ocenę dokładnie taką, na jaką zasłużyłem, dodając do tego prezent w postaci zjadliwych uwag. Miałem wrażenie, że stosują metodę: „nienawidź i wymierzaj surowe kary”. Bez względu na uzyskaną ocenę, czułem się upokorzony. Tak samo upokarzała mnie piątka, jak dwójka. Po czymś takim moim marzeniem było nigdy nie wracać do wiedzy, z której zostałem upokorzony.

Dzisiaj skończyliśmy w mojej szkole wystawianie ocen na semestr. Zastanawiam się, ilu uczniów ma wrażenie, że zostało potraktowanych przez nauczycieli wg zasady „kochaj i nagradzaj”, a ilu wg metody „nienawidź i wymierzaj kary”. Każda ocena, także niska, może cieszyć, jeśli zostanie podana umiejętnie, bez upokarzających uwag. Oczywiście, nie tylko belfer ocenia. Zdarza się, że rodzice potrafią zepsuć cały kunszt pedagogiczny, jakim posłuży się nauczyciel, oceniając ich dziecko. Aby metoda „kochaj i nagradzaj” przyniosła rzeczywisty pożytek, muszą ją stosować zarówno nauczyciele, jak i rodzice. I wtedy wszystko będzie na medal.