Łańcuch i drut kolczasty
Przedszkole zamknięte, a miejsce zabaw zabezpieczone łańcuchem to dość smutny widok. Coś takiego zafundowano dzieciom w Sierpcu. Kilka razy przechodziłem obok tego przedszkola (w centrum miasta) i za każdym razem nie mogłem zrozumieć, dlaczego trzeba owijać huśtawki łańcuchami. Czy wysoki płot nie wystarczy? W Suwałkach, gdzie przedszkole też było zamknięte, dzieci przechodziły przez płot i samowolnie korzystały z placu zabaw. W Sierpcu dorośli okazali się sprytniejsi.
Jeśli chodzi o Sierpc, to pierwszy raz widziałem plebanię otoczoną murem zwieńczonym drutem kolczastym. Trudno mi było uwierzyć, że to naprawdę księża tak się odgradzają od wiernych, więc zbliżyłem się do furtki. Na domofonie przyciski podpisane: „ks. proboszcz”, „ks. Michał” (i dalej imiona innych księży) oraz „kuchnia”. Za murem wielkie i groźne psy. Czego boją się duchowni? Co mają do ukrycia? Dlaczego tak się zabezpieczają przed ludźmi?
Za to lody bardzo smaczne, zarówno w kawiarni niedaleko dworca autobusowego, jak i „U Mariusza”. Smaku lodów można nie zmieniać, ale nad wizerunkiem księży i przedszkoli warto popracować. Łańcuch i drut kolczasty to naprawdę zły pomysł. O groźnych psach też trzeba pomyśleć – plebania to nie miejsce dla bestii. Od razu rzuca się w oczy, że od księży i placów zabaw trzeba się trzymać z daleka (co się stało z ideą „współpraca ze środowiskiem”?). Z jednym duchownym kiedyś rozmawiałem, gdyż po rejestracji samochodu rozpoznał, że ja z Łodzi, a on pochodzi spod Łodzi. Narzekał, że czuje się w Sierpcu jak na zesłaniu. Ja w tamte okolice jeżdżę z dzieckiem na wakacje, więc go zupełnie nie rozumiałem. Sierpc to piękna miejscowość, szkoda tylko, że jego wizerunek psuje paru głupców.
Komentarze
Trzeba przyznać, że do lepszej kawiarni niż „U Mariusza” nie mógł Pan trafić – nie dość, że smacznie, to jeszcze tanio 🙂
A czy nie bywa tak, że za ewentualny wypadek na takim placu zabaw – nawet po godzinach otwarcia przedszkola – odpowiedzialny jest dyrektor placówki?
A czy nie bywa tak, że o zmroku – jak już te hipotetyczne osiedlowe dzieci korzystające do woli z z huśtawek i zjeżdżalni trafią do domów, placyk przedszkolny zaludnią amatorzy piwka, a czasem i czegoś innego. Rozkosz dla personelu, zbierać rano potłuczone butelki, puszki, prezerwatywy i strzykawki. Super!
A czy nie bywa tak, że z troską pielęgnowane ozdobne krzewy lub iglaki wydają się być mieszkańcom okolic przedszkola bardziej stosowne do ozdobienia własnej działki lub można je opchnąć za grosze na pobliskim ryneczku, zawsze na jakiegoś bełta starczy… A choinka na święta – o trzy kroki i za darmo!
A i pieska można wyprowadzić na taki placyk, na ławeczce papieroska wypalić… Kupy i pety rano nauczycielka sprzątnie – w ilu miastach został na etacie stróż, konserwator, ogrodnik?
Piaskownice przykrywane bywają plandekami – fajna taka płachta, przyda się każdemu z autkiem, warsztatem, działką…
To najważniejsze spostrzeżenia w temacie dostępności przedszkolnych placów zabaw. Nie dojrzeliśmy do takiej symbiozy.
Nie znam Sierpca, ale zachęca Pan do zwiedzenia.
Pewnie jednak będzie Pan musiał niebawem wrócić do Łodzi. Wspomina o tym mieście Tomasz Jastrun w felietonie w ostatnim „Newsweeku”- pasuje do kontekstu wpisu o zadbanych/zaniedbanych szkołach.
Proszę nie dziwić się księżom, w końcu to okupanci, obca cywilizacja narzucona niegdyś siłą więc chyba normalne że się zabezpieczają na wypadek rewolty. Co do przedszkolnych placów zabaw to trzeba pamiętać o kompletnym niemal w naszym społeczeństwie braku poszanowania dla mienia publicznego. Może za dwa pokolenia to się zmieni ale na razie nie da się inaczej.
Witam,
być może obwarowanie sie przez księży ma cos wspólnego z dość prężnym ‚ruchem’ satanistycznym w tym mieście i jego okolicach. Kilka lat temu zdewastowano tam bardzo mocno cmentarz miejski. Ale mimo wszystko…
Na moim osiedlu ogródek przedszkolny jest monitorowany przez firmę ochrony. Tam się nie wedrzemy.
Za to osiedlowy ogródek dla dzieci, od roku zamknięty na kłódkę, ma dziurę w siatce.
Przemykam tam czasem z dziećmi i huśtają się do woli.
Nigdy nie myślałem o wejściu na teren parku naszej plebanii. Nie ma tam łańcucha ale bardzo wysoki mur (ok.2m), za którym nic nie widać.
Zgadzam się z „Gawłem” że w pewnych okolicznościach takie zabezpieczenia są konieczne, bo w naszym społeczeństwie często to co „nie moje” niewarte jest jakiegokolwiek poszanowania. Może więc w Sierpcu nie ma po prostu innego wyjścia? Znam jednak miejsca gdzie, pomimo braku podstaw, ludzie odgradzają się murami i płotami od innych. Na takim np. warszawskim Natolinie czy Kabatach, choć są to jedne z najbezpieczniejszych miejsc w Warszawie, furorę święcą grodzone, chronione i monitorowane kamerami osiedla. W niektórych miejscach jeden płot jest przedłużeniem drugiego tak, że nieraz, aby przejść spacerem dalej, trzeba robić kilometrowe obejścia. Wszystko to mogłoby wskazywać że poziom przestępczości jest tam podobny do tego w Buenos Aires. Nic bardziej błędnego, ludzie grodzą się ot tak, na wszelki wypadek.
A propos tego muru i drutu kolczastego, to mam taką anegdotkę ze Związku Radzieckiego:
Mur wokół Kremla nie jest po to, żeby władza mogła się odgrodzić od ludu. Mur jest po to, żeby swołocz na miasto nie wychodziła.
A z mojego własnego podwórka (czyt. miasteczka) to u mnie jest taka parafia, w której obok małego kościółka stoi wielka trzypiętrowa plebania. Dzwonnica ledwo sięga do poziomu jej dachu.
Pozdrawiam,
tom:)