Klucz się rodzi

Trwają prace nad kluczem do testów maturalnych. Specjaliści związani z Centralną Komisją Egzaminacyjną sprawdzają odpowiedzi uczniów i na tej podstawie tworzą klucz rozwiązań. Nie tworzą klucza od zera, ponieważ pierwszą jego wersję podają autorzy testów. Jednak rozwiązania zaproponowane przez „mądre głowy” nijak się mają do toku rozumowania uczniów, dlatego klucz trzeba weryfikować. Nieraz zmiany są bardzo poważne, wręcz powstaje całkiem nowy model odpowiedzi. Nie jest tajemnicą, że tak właśnie się dzieje – sam dyrektor CKE, K. Konarzewski, na łamach weekendowej „Gazety Wyborczej” objaśniał procedurę tworzenia i weryfikowania klucza.

Dlaczego klucz nie może powstać przed egzaminem maturalnym? Dlaczego nie można tak standaryzować testów, aby nie trzeba było poprawiać klucza po maturze? Dlaczego nie można ujawnić modelu odpowiedzi zaraz po tym, jak maturzyści skończą pisać test z danego przedmiotu?

Nie wiadomo, jakie są poprawne odpowiedzi aż do ostatniego dnia sprawdzania testów. Poprawki do modelu odpowiedzi są nanoszone do samego końca. Widać więc, że stworzenie klucza odpowiedzi to ogromny problem, a przecież pracuje nad nim sztab ludzi (profesorowie, eksperci, urzędnicy CKE i okręgowych komisji). Problem ze stworzeniem klucza jest tak wielki, że nikt nie chce się pod swoją pracą podpisać. Mamy więc anonimowe tworzenie testów, anonimowe tworzenie klucza i w konsekwencji zero odpowiedzialności za jedno i drugie. Test może być spaprany, klucz schrzaniony, a i tak nikt nie poniesie za to odpowiedzialności.

Jedyną osobą, którą można dotknąć z imienia i nazwiska, jest dyrektor CKE, prof. Krzysztof Konarzewski. W razie czego odpowiada za wszystko. Przyznam się, że szkoda mi chłopa, bo przecież musiałby mieć oczy dookoła głowy, znać się na wszystkich przedmiotach, pracować 24 godziny na dobę, mieć temperament Achillesa i siłę Samsona, aby zapanować nad wszystkimi ludźmi, którzy tworzą testy maturalne i modele odpowiedzi. Ostatnio dowiedzieliśmy się, że Konarzewski samowolnie poprawił tematy maturalne z języka polskiego i wosu, mimo że nie jest specjalistą z żadnego z powyższych przedmiotów. I ja go rozumiem. Poprzedni szefowie CKE niczego nie poprawiali, dawali wolną rękę swoim pracownikom, natomiast Konarzewski rządzi metodami feudalnymi – ostatnie słowo ma do powiedzenia pan i władca. Na początku postawa dyrektora bardzo mnie zaskoczyła, ale jak przypomniałem sobie matury z poprzednich lat i mnogość błędów, jakie popełnili autorzy testów, to już się nie dziwię Konarzewskiemu. Chłop musi robić swoje i nie patrzeć na „ekspertów”, bo gdyby zdał się na „fachowców”, to mielibyśmy burdel na kółkach, a nie maturę.

Liczę, że prof. Konarzewski równie pilnie nadzoruje tworzenie klucza rozwiązań. Nie ma co się zastanawiać, jak eksperci wymyślą durny model, niech dyrektor tnie i zmienia po swojemu. Oni przecież pracują anonimowo, a Konarzewski ryzykuje nazwiskiem i honorem. Tu wiele można zyskać i wszystko stracić.