Czytanie powolne umieranie

Akcje czytania książek są coraz częściej organizowane na zasadzie „odwal się”. Jakaś instytucja dostaje pieniądze, np. z budżetu miasta, w celu propagowania kultury i te pieniądze marnotrawi. Wczoraj w Łodzi byliśmy świadkami klapy akcji pt. „Pomniki czytają poezję”. Organizatorem był m. in. Łódzki Dom Kultury, a płatnikiem – jak wiadomo – podatnicy, czyli my wszyscy. Organizatorzy mieli pretensje do łodzian, że nie przyszli pod pomniki i nie posłuchali, jak aktorzy i dziennikarze czytają wiersze.

Łodzianie nie przyszli, ponieważ nic nie wiedzieli o tym przedsięwzięciu. Marketingowo akcja była zorganizowana fatalnie. Nieliczne informacje, na które można się było natknąć w mediach, miały charakter obraźliwy. One nie przyciągały do imprezy, lecz zniechęcały, np. (zob. cały tekst):

„Polacy przestali czytać. W ubiegłym roku zaledwie 38% z nas przeczytało choć jedną książkę. Nie czytamy już literatury, a w szczególności nie czytamy poezji. Ktoś musi więc robić to za nas. W Łodzi dobry przykład chcą dać pomniki. 11 maja w godzinach 14.00 – 18.00 zapraszamy do przyjścia pod któryś z pomników na ulicy Piotrkowskiej, by posłuchać dobrych wierszy.”

Gdy przeczytałem powyższe słowa, zrezygnowałem z udziału w tej akcji, ponieważ nie chciałem pokazać się w towarzystwie ludzi, którzy nie czytają książek. Impreza była niepotrzebnie adresowana do tych, którzy nie biorą książki do ręki. Przyjaciel, wielki amator książek, przypadkiem znalazł się w miejscu zdarzenia, ale ominął imprezę szerokim łukiem i poszedł do antykwariatu. Akcja wydała mu się infantylna.

Nie tak dawno w Manufakturze przez dwa tygodnie trwał pokaz luksusowych samochodów. Cóż stało na przeszkodzie, żeby przynajmniej w jednym dniu połączyć te dwie imprezy? Z wielką ochotą i bez wstydu posłuchałbym, jak dziennikarze czy aktorzy czytają książki, opierając się o maskę mercedesa czy subaru. Książki należy marketingowo skojarzyć z atrakcyjnymi produktami, np. samochodami. Tymczasem akcja ŁDK-u była skierowana do staruszków, którzy niczego od życia już nie chcą, oraz do naiwnych dzieci, które jeszcze nie wiedzą, że pędzący automobil jest ładniejszy od Nike z Samotraki. Podczas wczorajszej akcji miałem wrażenie, że książkami interesują się tylko stare baby, które nie mają co robić z czasem, oraz małe dzieci, którym czyta się do snu. Akcja nie była w żadnym wypadku adresowana do najważniejszego odbiorcy, czyli młodzieży i ludzi dojrzałych. Naprawdę zaczynam sądzić, że Polacy nie czytają książek, bo są do tego zniechęcani przez tego typu akcje. Już nawet tytuł przedsięwzięcia zdradza intencje organizatorów: wychodzi na to, że książki czytają pomniki, a ludzie nie.