Współpraca

Pogląd, że decydenci oświatowi wiedzą, co wyjdzie na dobre uczniom i jak im można pomagać, o nic ich nie pytając, jest fatalnym błędem. Doprawdy trudno zrozumieć, dlaczego MEN i jego eksperci tak zapamiętale bronią poglądu, że można reformować oświatę bez pytania uczniów o zdanie.

Nie chodzi mi o pytanie pojedynczych osób, np. Magdy czy Karoliny, czego chciałyby się uczyć w szkole. Chodzi mi o przeprowadzenie szeroko zakrojonych badań na temat oczekiwań młodzieży wobec szkoły. Zanim zmienimy cokolwiek w systemie egzaminu maturalnego, powinniśmy dowiedzieć się, jakich zmian oczekuje młodzież i te oczekiwania uwzględnić.

Dopuszczenie uczniów do podejmowania decyzji natury edukacyjnej nie jest obce praktyce nauczycielskiej. Od lat prowadzę, podobnie jak wielu nauczycieli, sondaże na temat oczekiwań uczniów wobec mojej pracy. To prawda, że w sondażach opinii pojawia się wiele głosów krytycznych (także na tym blogu nieraz mi się dostało od uczniów), a czytanie o sobie niepochlebnych opinii nie jest miłe. Jednak wystarczy trochę dojrzałości belferskiej, aby spośród tych głosów oddzielić sensowne uwagi od nonsensownych. Zresztą najlepszą metodą na pozyskanie sensownych uwag jest umieszczenie w ankiecie tzw. reporterskich pytań, tzn.: kto, co, kiedy, gdzie, dlaczego i jak. Dzięki temu skłania się uczniów do formułowania konkretnych zarzutów i zniechęca do wyrażania ogólnikowych uwag typu: „Nie podoba mi się pan” albo „Żałuję, że pan mnie uczy”. Uważam, że podobne badania powinny prowadzić instytucje oświatowe, zarówno MEN, jak i CKE (np. co w egzaminie maturalnym ci się nie podoba, dlaczego, jaką zmianę proponujesz, jaką korzyść przyniesie proponowana zmiana itd.).

Mądrzy szefowie wiedzą, że nie zawsze mają rację, dlatego zabiegają o to, aby przedstawiano im odmienne punkty widzenia. Dzięki temu zawczasu mogą zapobiegać błędom i jak najszybciej naprawiać wyrządzone szkody. Tymczasem nasi przywódcy, a mam na myśli przede wszystkim decydentów oświatowych, szczególnie Katarzynę Hall i Krzysztofa Konarzewskiego, nie tylko nie życzą sobie, aby im jakąkolwiek krytykę przedstawiano, ale nawet po popełnieniu błędów nie wykazują się naszą narodową cechą (mądry Polak po szkodzie). Cały czas traktują uwagi na temat edukacji jako zagrożenie swoich pozycji, przez co są – jak pisał Kochanowski – i przed szkodą i po szkodzie głupi.

Nie zachęcam już minister edukacji do tego, aby pytała nauczycieli o zdanie. Próżne moje staranie. Także dyrektora CKE nie zachęcam, aby otworzył się na środowisko nauczycielskie. Nie wierzę, abym mógł profesora Konarzewskiego przekonać do takiego zachowania. Dlatego proszę tych Państwa o zapytanie dzieci. Naprawdę to żaden wstyd pytać uczniów o zdanie i prosić ich o wyrażenie sensownej krytyki. Może dzięki współpracy MEN z uczniami coś z tej reformy będzie, także może dzięki współpracy CKE z uczniami matura przestanie kuleć. Jak na razie MEN i CKE traktują nauczycieli i uczniów z góry, a swoje dzieło – reformę edukacji i nową maturę – jak ideał, którego nikt nie potrafi docenić.