Egzamin szóstoklasisty

1 kwietnia zaczyna się egzamin szóstoklasisty. Chociaż prima aprilis to dzień dobry do zabawy, uczniom nie będzie do śmiechu. Trzeba się naprawdę postarać, inaczej na kolejne lata trafi się do piekła, czyli złego gimnazjum.

Niedawno przyjaciele zapytali mnie, czy już wybrałem gimnazjum dla córki. Odpowiedziałem, że to jej sprawa, może przecież pójść do rejonowego. Nie jestem w stanie opisać reakcji przyjaciół. Byli tak przerażeni, jakbym zamierzał własne dziecko zrzucić w 300-metrową przepaść. Wyrodny ojciec!

Dowiedziałem się, że w Łodzi gimnazjów jest ponad sto, ale liczą się tylko dwa, ewentualnie trzy. Reszta to badziewie, zamulanie łbów, rzeźnia umysłów, gniazdo troglodytów, wylęgarnia chamstwa, same knoty i gnioty. Zmarnują mi córkę i tyle. Chyba nie pozwolę, aby jedyne dziecko poszło do rejonowej szkoły?

Mam jeszcze trochę czasu na przemyślenie swojej postawy. Może rzeczywiście zbyt nonszalancko podchodzę do przyszłości własnego potomstwa, może powinienem zagonić do nauki, otoczyć korepetycjami, zamówić osobistych trenerów, wziąć pożyczkę z banku i w ogóle zrobić wszystko, co w ludzkiej mocy, aby ocalić dziecko od tragedii. Może.

Patrzę na przyjaciół i szczerze im współczuję. Są zieloni ze strachu. Ich córka przystępuje do egzaminu szóstoklasisty. Od wyniku zależy cała przyszłość. To dla dziecka być albo nie być. Obiecuję trzymać kciuki i życzę szczęścia. Niech zwyciężą najlepsi i w nagrodę nie trafią do rejonowego gimnazjum!