Nie tylko strajk
Większość nauczycieli poprze strajk, ale niektórzy nie mogą sobie na to pozwolić. Chodzi o pieniądze. Jeden dzień powstrzymywania się od świadczenia pracy to średnio ok. 100 zł straty. Niby niedużo, ale jak ktoś zarabia mało i ma bardzo napięty budżet, ta kwota ma znaczenie.
Dlatego część środowiska proponuje krótki strajk (np. jedno-dwudniowy) w egzaminy, a potem inne formy protestu. Rozważa się m.in. rezygnację z wszelkich dodatkowych działań, które nauczyciele wykonują dla dobra dzieci. Na pierwszy ogień poszłyby wycieczki. Nie pamiętam, abym kiedykolwiek otrzymał od pracodawcy delegację i związane z wyjazdem pieniądze. Czas z tym skończyć. Dalej należałoby zrezygnować z wszelkich wyjść do teatru, kina, muzeów – zawsze odbywa się to kosztem czasu prywatnego. Koniec z tym.
Nauczyciele wycofaliby się też z udziału w imprezach, które odbywają się poza godzinami 8-16 (np. studniówka). Także prowadzenie dodatkowych zajęć byłoby możliwe tylko w ww. godzinach. Obecnie wielu nauczycieli spotyka się z uczniami na zerówkach, czyli 7.00-8.00 , oraz po lekcjach, np. o 16.00. Zapłaty za to nie ma, więc należy zaprzestać.
Trzeba też skończyć z kupowaniem za własne pieniądze narzędzi pracy. Pracodawca nie finansuje, znaczy nie widzi potrzeby. Każe jechać do drugiej szkoły, np. na egzamin maturalny, a nie zwraca kosztów podróży – nie jedziemy. Każe prowadzić lekcje w domu ucznia, a nie zapewnia biletu na komunikację, odmawiamy. Niby to mała kwota, ale ziarnko do ziarnka i – jak twierdzi jeden z nauczycieli w mojej szkole – miesięcznie dokłada się do swojej pracy ok. 200 zł. Czas z tym skończyć.
Prowadzimy tylko lekcje, w szkole, w warunkach i z narzędziami, jakie zapewnia pracodawca. Zero dopłacania do tej roboty, zero poświęcania się dla idei. Jeśli pół miliona nauczycieli tak postąpi, będzie szok.
Komentarze
To nie jest skuteczna taktyka gwarantująca spełnienie postulatów. Ośmieszymy się. Sparafrazuję słowa Artura z Tanga M rożka Zasłużymy na miano kieszonkowych Agamemnonów
I ministra wówczas odtrąbi zwycięstwo. I będzie miała rację.
Obecnie jestem na urlopie rodzicielskim i trudno mi aktywnie uczestniczyć w proteście. Postanowiłam jednak w tym roku nie zgłaszać się do sprawdzania prac maturalnych. Żenująco niskie stawki od kilku lat już nie zachęcały, ale każdego roku aktywnie uczestniczyłam w sprawdzaniu, raczej dla idei i by później lepiej przygotowywać swoich uczniów do egzaminu. Teraz dla zasady jestem na nie. Cieszy mnie to, że spośród moich znajomych egzaminatorów, prawie wszyscy wpadli na ten pomysł.
Lady A 6 lutego o godz. 21:41 260959
Nie ma przymusu pracy, przynajmniej fizycznego.
Lady A 6 lutego o godz. 21:41 260959
Polska może się doskonale obyć bez ponad połowy szkół i belfrów,, jako iż już tu tłumaczyłem, że zacofana, kolonialno-kompradorska gospodarka współczesnej Polski NIE potrzebuje przecież osób z wykształceniem ponadpodstawowym ani nawet pod dobrych szkołach podstawowych. Ponadto można a nawet wręcz trzeba zmniejszyć program nauczania poprzez wyeliminowanie z niego zbędnych przedmiotów typu religii czy historii (które są przecież w obecnym ich kształcie tylko ideologicznym praniem mózgów uczniów) oraz zmniejszając ilość godzin lekcyjnych przeznaczonych na język polski poprzez eliminację sporej części lektur, szczególnie zaś poezji oraz gramatyki, którą uczniowie znają przecież intuicyjnie i co im całkowicie w życiu wystarcza. Eliminując około 50% obecnego programu zmniejszymy także zapotrzebowanie na nauczycieli i na sale w szkołach i tym samym możliwa będzie redukcja etatów w szkolnictwie oraz sprzedaż znacznej części szkół i tym samym zmniejszenie deficytu budżetu, bez żadnej szkody dla jakości nauczania a wręcz przeciwnie – eliminując zbędny materiał, zmniejszy się obciążenie uczniów i tym samym umożliwi im skoncentrowanie się na naprawdę potrzebnych im przedmiotach, takich jak np. matematyka czy nauki ścisłe typu fizyki, chemii czy biologii oraz możliwe będzie szerokie wprowadzenie do szkół takich ważnych i przydatnych w życiu przedmiotów jak ekonomia, finanse i rachunkowość oraz prawo a szczególnie zaś język mandaryński, jako że wciąż nasi decydenci nie chcą przyjąć do wiadomości, że Chiny mają i to od wielu lat większą gospodarkę niż USA i nawet UE (nawet łącznie z UK).
Panie Gospodarzu,
Jaka to szkoda, że nauczyciele nie zdecydują się na dłuższy i masowy strajk, gdyż wtedy okazało by się, że większość z nich nie jest nikomu potrzebna, tak samo jak nikomu nie jest potrzebna ponad połowa wiedzy, obecnie, a całkowicie niepotrzebnie wtłaczanej do głów uczniów.
Lady A 6 lutego o godz. 21:41 260959
W sektorze prywatnym nie ma czegoś takiego jak urlop rodzicielski. Tam się płaci za wykonaną pracę, a nie za posiadanie etatu czy Karty Nauczyciela.
@JohnKowalsky
Właśnie historia także jest potrzebna. Potrzebna po to aby tacy jak Ty nie opowiadali bajek o milionach kupujących samochody w latach 70 w Polsce. Bo nie były to miliony tylko najwyżej tysiące, i nie samochody tylko fiaty 126p. Pasuje to do hasła, że na Placu Czerwonym rozdają samochody, a prawda była taka, że były to rowery, i nie rozdają a kradną. Także wyjście z gospodarki opartej na podwykonawcach innych krajów wymaga właśnie edukacji.
„Nie tylko strajk … Chodzi o pieniądze”. Czyli wpisowe ante portas.
–
Zaczyna być groźnie, czyli szkolnie.
Czytając sobie komunikat wypracowany siłami Gospodarza w czasie wolnym od pracy, dotarło do mnie że się jednak napracował i ma to swój cel -chodzi o pieniądze.
Ale najpierw strajk.
Czyli, koniec z wpisami Gospodarza, a kto dalej chce komentować (i tak większość wpis nie przeszkadza) powinien za każdy koment Gospodarzowi zapłacić.
Wszak niepłacenie wpisowego za nauczycielską aktywność nie związaną z pracą jest niegodną, nienależącą się nieuczciwością.
Ja osobiście liczę na rabat, bo komenty głupie, złośliwe, oderwane od życia gogicznego a nawet mu niezrozumiałe, powiny kosztować mniej, niż komenty koleżeńskie (xxxx…..), merytoryczne, afirmatywne, empatyczne, współczujące i solidarne.
Niestety, zwabieni tu wysokim poziomem programu komentatorzy erudycyjni i o inteligencji umożliwiającej pozyskanie licznych zagranicznych doktoratów bez kontaktu z edukacją, a nade wszystko komentów treściwych i rozijających się przestrzennie, powinni pójść z torbami gdzie pieprzenie rośnie darmowym chwastem.
I oddać ostatnie dutki z zasiłku Gospodarzowi, stosownie do długości rolki komentów i należnej godności gościnnego Domu.
I jak tu nie być optymistą, na strajk zarobkowy, wynalazek polskiej edukacji?
–
Lady A
6 lutego o godz. 21:41
–
Žena za pultem?
Devin 6 lutego o godz. 22:01 260965
Historia jest potrzebna, aby tacy jak ty nie opowiadali bajek o tym, jak to źle było w PRL-u. Ale kto uczyłby takiej prawdziwej, niesfałszowanej historii, skoro nauczanie historii, nawet na uniwersytetach, NIE ma na celu przekazania uczniom czy studentom prawdy o dawnych dziejach, ale tylko ich ideologiczną indoktrynację, której, jak to zresztą doskonale widać, jesteś jedną z wielu milionów jej ofiar. 🙁
W PRL-u jeździły zaś miliony samochodów, nie tylko Fiatów 126P, które, nota bene, wszędzie na świecie są uważane za samochody.
Zgoda, wyjście z obecnego modelu gospodarki neokolonialnej (kompradorskiej), narzuconej nam w roku 1989 przez tzw. Zachód, wymaga dobrej edukacji, ale nie ma przecież dziś w Polsce wystarczającej ilości osób, które mogłyby dostarczyć takiej wysokiej jakości edukacji. A zła edukacja jest jeszcze gorsza niż jej brak, tak samo jak dezinformacja jest jeszcze gorsza niż całkowity brak informacji.
@JohnKowalsky
Tak się akurat składa, że pracuję w sektorze prywatnym. Istnieją w naszym kraju szkoły prywatne, część z nich ma się naprawdę dobrze. No cóż… i w sektorze prywatnym także jest coś takiego jak urlop macierzyński. Jest też i rodzicielski, i wychowawczy.
Owszem, zgodzę się z tym, że w polskiej szkole jest zdecydowanie za dużo zupełnie niepotrzebnych treści. I zdecydowanie za mało naucza się praktycznych, przydatnych w życiu umiejętności.
Niestety, od kilkunastu lat każda kolejna reforma pogarsza tylko i tak beznadziejną sytuację. Potwierdzi to zapewne większość nauczycieli, a także rodziców mających dzieci w wieku szkolnym…
@Gekko
možná
Lady A
6 lutego o godz. 22:36
–
Lady jak lady, ale te refleksy… 😉
Pozdrawiam.
Lady A 6 lutego o godz. 22:35 260971
To chyba jesteś współwłaścicielką takiej szkoły albo też „krewna bądź znajomą królika”. 😉
Zgoda, że istnieją w Polsce szkoły prywatne a część z nich może się mieć naprawdę dobrze. Ale nie opowiadaj mi bajek o tym, że w sektorze prywatnym jest w praktyce coś takiego jak urlop macierzyński, rodzicielski i wychowawczy. Prywatna firma finansująca takie urlopy po prostu nie utrzymałaby się na rynku, szczególnie zaś w Polsce. Oczywistą oczywistością jest też, że każda kolejna reforma pogarsza tylko i tak beznadziejną sytuację w szkolnictwie, nie tylko zresztą w Polsce, jako że reformy te robią z reguły nauczyciele dla nauczycieli, a nie dla uczniów, czy też szerzej, dla gospodarki i społeczeństwa.
Pozdrawiam!
Devin
Na czym polega dziś w Polsce nauczanie historii? Dam ci przykład – co ty wiesz o czasach przed rokiem 1989? Tyle co ci IPN powie. Piszesz więc tylko o latach 1980-tych, kiedy to Polska stała się ofiarą wojny „hybrydowej” wypowiedzianej jej wówczas przez USA. A przypominam, że PRL wybudował więcej mieszkań niż obecna „wolna” Polska, że to dziś poniża się godność ludzi pracy np. przez bezrobocie i skandalicznie niskie płace, że granice Polski były zamknięte tylko w czasach Bieruta, a walki o podstawowe dobra żywnościowe to były ostatni raz w Polsce za niemieckiej okupacji. Itp. Itd.
Skąd więc wziąłeś te bajki o pustych półkach, poniżaniu ludzi, łamaniu ich godności, kumoterstwie notabli, zamkniętych granicach, walce o podstawowe dobra żywnościowe czy też kilkunastoletnich listach oczekujących na (de facto wówczas darmowe!) mieszkanie etc., jak nie z IPN-u, którego wiarygodność jest przecież zerowa, jako iż robi on ze zwykłych bandytów (tzw. żołnierzy wyklętych) – bohaterów, a z prawdziwych bohaterów (np. żołnierzy LWP czy AL) – zwykłych bandytów. 🙁
Lady A 6 lutego o godz. 22:35 260971
Pracowałem na prywatnych uczelniach w Polsce i na tzw. Zachodzie i nawet na myśl mi nie przyszło, aby wziąć chorobowe czy też urlop inny niż wypoczynkowy podczas wakacji, gdyż wtedy szybko znalazłaby się inna osoba na moje miejsce. Dobrze przecież wiemy że nawet w nauce nie ma osób niezastąpionych. A aplikując o posadę na zachodniej uczelni, musiałem odpowiadać na pytania takie jak „ile wziąłeś w ostatnich 2 latach dni chorobowego i urlopu macierzyńskiego/tacierzyńskiego, rodzicielskiego czy wychowawczego?”.
Za mała stawka, żeby aż tak szkodzić dzieciom.
Taki strajk miałby sens, gdyby wam szło o przywrócenie stanu sprzed nielegalnego postępowania premiera Polski Bieleckiego. Ten stan to 105 % (nie pamiętam dokładnie) powyżej średniej krajowej.
Gdyby nie haniebne postępowanie Bieleckiego, niepotrzebny byłby żaden strajk, niepotrzebne byłyby związki zawodowe.
Naprawdę: szkodzenie dzieciom jest niemoralne i nie przystoi nauczycielom. Należy wam się 105 % średniej krajowej, a najlepiej liczonej dla inżynierów, lekarzy, urzędników…
@JohnKowalsky
Spokojnie, jeśli Polacy biorą chyba najwięcej chorobowego w Europie, to raczej nie boją się o pracę. Oczywiście na zachodzie zwolnień lekarskich biorą mniej, ponieważ tam pracodawca może nie płacić chorobowego. Kilkunastoletnie oczekiwanie na mieszkanie znam nie z IPN a z życia. Ucieczki z PRL aż do roku 89 świadczą o zamkniętych granicach. A Twoje umowy na uczelni to być może były jakieś „śmieciówki” czyli murzyn przyszedł, zrobił swoje i może odejść.
@Gospodarz
Jednak psia czy belferska grypa to zdecydowanie skuteczniejsze, dogodniejsze i bezpieczniejsze formy protestu niż te wymienione … 🙁
Ontario
Bielecki był konsekwencją Balcerowicza, czyli kolejnym etapem wprowadzania w Polce przedwojennych nieporządków. A wtedy, to nauczyciel, aby otrzymać etat, musiał najpierw odbyć bezpłatną roczną praktykę. I zgoda, że szkodzenie dzieciom jest niemoralne i nie przystoi nauczycielom, ale należy im się tylko według ilości i jakości, a konkretnie według WYNIKÓW ich pracy, czyli indywidualnie dla każdego nauczyciela, a nie jak w kapitalizmie państwowym czyli jak w PRL-u jakaś stawka liczona arbitralnie według średniej krajowej.
Naręctwo antyszkolne, czy raczej antynauczycielskie, JohhnKowalsky’ego (poprawnie, po szkolnemu – Johna Kowalskiego) zdaje się wskazywać na jakieś zadawnione kompleksy związane z edukacją. Miał do szkoły pod górkę? Jakaś polonistka wyśmiała jego miłosne wyznanie wierszem? O problemach z nauką zdają się też świadczyć jego, zdaje się aż dwa, doktoraty z ekonomii, czyli dziedziny lokującej się metodologicznie gdzieś w okolicach czarnej magii i astrologii. Co nie oznacza, że choćby z powodów statystycznych, jak ktoś pisze i mówi dużo i długo na każdy temat, to również niechcący nie może wypowiedzieć paru zdań słusznych. Problem w tym, że w tym słowowtoku, zaraz obok wypowiada zdania, które tym poprzednim przeczą. Słuszna jest np. jego opinia na temat obecnej gospodarki (choć ja bym się wzdragał przed użyciem takiego słowa na określenie tego czegoś) na terytorium dawnej PRL, jako kompradorsko-kolonialnej. Czy jednak pomysł rodem z hitlerowskich planów polegający na ograniczeniu edukacji, likwidacji szkół, czy też idea wprowadzeniu cudu bonów szkolnych nie są aby najlepszym sposobem na utrwalanie tej formy grabieżczej eksploatacji ekonomicznej? Bony połączone z likwidacją są przecież prostą drogą do koncentracji edukacji z prawdziwego zdarzenia w ograniczonej liczbie
placówek dla wybranej elity, a następnie jej monopolizacji
przez rozmaite „fundusze inwestycyjne”. Czyli jest to prosta droga do tworzenia społeczeństwa (?) elit na usługach metropolii kolonialnych zarządzających ciemnym motłochem do czarnej niewolniczej roboty.
Dżonkowalsky wypisuje też androny o nieistnieniu w firmach prywatnych urlopów macierzyńskich. To jeszcze jeden dowód na jego braki w metodologii stosowania prostej logiki w dyskursie. Wystaraczy bowiem, że ktoś
wskaże choćby jedną prywatną firmę udzielającą takich urlopów, aby ten argument sfalsyfikować. Nawet w raju liberalizmu US kobiecie prznaje sie jakieś parę dni wolnego, żeby urodziła w domu albo w szpitalu, a nie na stanowisku przy maszynie, osłabiając w ten sposób efektywność procesu produkcyjnego. Poza tym, dlaczego akurat JK uwziął się akurat na ten przywilej. A takie np. ekstra bonusy jak karnety na fitnesy, wyjazdy integrcyjne, dodatkowe ubezpieczenia (sic!) zdrowotne (sic!) itd… to nie są aby przywileje pokrewne urlopom? A przecież szafują nimi z dużym upodobaniem macherzy z zarządów prywatnych biznesów! Itd, itp… Wniosek: Johnie K. znajdź sobie kraj z bonami do jakiejś dobrej szkoły podstawowej, w której lekcje prowadzą nauczycielki logiki bez urlopów macierzyńskich, zapisz się tam, a potem pisz. Może nieco mniej, lecz z większą starannością o spójność wywodu.
De Vin
1. Skąd masz te dane, że Polacy biorą najwięcej chorobowego w Europie? Znów z IPN? 😉
2. Sam zresztą widzisz, że w Polsce realnego kapitalizmu wciąż nie ma, gdyż na tzw. Zachodzie zwolnień lekarskich praktycznie nikt nie bierze, chyba że jest rzeczywiście ciężko chory, gdyż tam przedsiębiorca (czyli ten, który jest odbiorcą pracy, mylnie nazywany metodą orwellowską „pracodawcą”) po prostu nie płaci chorobowego i może zwolnic w każdej chwili pracownika, który nie przynosi mu zysku. W realnym kapitalizmie każdy pracownik najemny jest przecież de facto owym przysłowiowym Murzynem, który przyszedł, zrobił swoje i może odejść. Poza administracją państwową i niektórymi wielkimi korporacjami, gdzie działają silne związki zawodowe, to praktycznie każda umowa o pracę na tzw. Zachodzie jest w zasadzie umową „śmieciową”, gdyż inaczej to kapitalista (przedsiębiorca) nikogo by do pracy legalnie nie przyjął, jeśli nie mógłby by każdego pracownika zwolnic np. w okresie recesji, która w kapitalizmie nachodzi z zadziwiającą wręcz regularnością albo gdyby ten pracownik przestał hyc dla firmy potrzebny. W USA zwalnia się nawet programistów przy przejściu na inny język programowania, gdyż przyjęcie nowych programistów znających ten nowy język jest na ogół tańsze niż nauczanie tego nowego języka aktualnie zatrudnionych programistów.
3. Kilkunastoletnie oczekiwanie na darmowe mieszkanie nie jest zaś niczym dziwnym, gdyż wtedy popyt wielokrotnie przewyższa podaż. W Australii też tak długo się czeka na mieszkanie komunalne, czyli z tzw. Housing Commission. Ucieczki zdrajców typu Kuklińskiego z PRL-u o niczym zaś nie świadczą, gdyż zdrajcy zawsze musieli uciekać z kraju, który zdradzili, a z PRL-u można było legalnie emigrować, ale nie wtedy, jeśli się było policyjnie ściganym szpiegiem.
4. Moje umowy na prywatnej uczelni były normalnymi, rocznymi umowami, tak jak to jest zresztą wszędzie na tzw. Zachodzie, poza nielicznymi profesorami, mającymi tzw. tenure, co zresztą też nie oznacza tam 100% gwarancji zatrudnienia. Znów dajesz liczne dowody na to, że nie masz nawet zielonego pojęcia o realiach realnego kapitalizmu. 🙁
De Vino
Literówki – POwinno być:
2. Sam zresztą widzisz, że w Polsce realnego kapitalizmu wciąż nie ma, gdyż na tzw. Zachodzie zwolnień lekarskich praktycznie nikt nie bierze, chyba że jest rzeczywiście ciężko chory, gdyż tam przedsiębiorca (czyli ten, który jest odbiorcą pracy, mylnie nazywany metodą orwellowską „pracodawcą”) po prostu nie płaci chorobowego i może zwolnić w każdej chwili pracownika, który nie przynosi mu zysku. W realnym kapitalizmie każdy pracownik najemny jest przecież de facto owym przysłowiowym Murzynem, który przyszedł, zrobił swoje i może odejść. Poza administracją państwową i niektórymi wielkimi korporacjami, gdzie działają silne związki zawodowe, to praktycznie każda umowa o pracę na tzw. Zachodzie jest w zasadzie umową „śmieciową”, gdyż inaczej to kapitalista (przedsiębiorca) nikogo by do pracy legalnie nie przyjął, jeśli nie mógłby by każdego pracownika zwolnic np. w okresie recesji, która w kapitalizmie nachodzi z zadziwiającą wręcz regularnością albo gdyby ten pracownik przestał być dla firmy potrzebny. W USA zwalnia się nawet programistów przy przejściu na inny język programowania, gdyż przyjęcie nowych programistów znających ten nowy język jest na ogół tańsze niż nauczanie tego nowego języka aktualnie zatrudnionych programistów.
Belferxxx 7 lutego o godz. 1:24 260982
Owa „belferska grypa” to jest zdecydowanie najskuteczniejsze narzędzie samo-kompromitowania się przez belfrów.
@JK
Skoro wszyscy i tak oczekują od nich wszystkiego najgorszego, to nie ma to najmniejszego znaczenia … 😉
Belferxxx 7 lutego o godz. 10:25 260992
Zawsze może być gorzej niż się tego spodziewamy. 🙁
„Nie tylko strajk … Chodzi o pieniądze”, czyli gdzie bywać w związku nauczycielstwa ze strajkiem
–
Na wypadek, gdyby nieustający strajk Gospodarza od bytności poza pokojami gogicznymi trwał w najlepsze, zapraszam (nieproszony) na blog Agaty Passent.
Okazuje się, że w jej domu zamieszkało centrum korepetycji, gdzie praca wre od rana do wieczora.
Nieszczęśnie naiwna Blogerka AP zaprasza nauczycieli szkolnych, aby doprowadzali swoich uczniów wprost na te korepetycje (zapewne w drodze ze szkoły objętej strajkiem), zupełnie nie zauważając, że nauczyciele już tam są.
Opłata za koment do negocjacji.
Gekko 7 lutego o godz. 11:28 260997
W realnym kapitalizmie zawsze chodzi o pieniądze, nawet wtedy, jeśli chodzi o pieniądze.
😉
@Gekko
AP sama pobierała korepetycje w latach 80-tych – znam, takiego, który ich udzielał … 😉
Nihil novi sub sole – to tylko jej matka była genialna …
Belferxxx 7 lutego o godz. 11:35 260999 ;-)
Mais est un peu dépassé de nos jours. ;-)
@belferxxx
7 lutego o godz. 11:35 260999
„AP sama pobierała korepetycje w latach 80-tych – znam, takiego, który ich udzielał …
Nihil novi sub sole – to tylko jej matka była genialna …”
To prawda, chociaż niekoniecznie dotyczyło to matematyki…
Zresztą AP asekuruje się pisząc: „Każdy dzieciak, który biegnie na korepetycje z języka polskiego, powinien być na nie odprowadzany przez swoich nauczycieli, autorów podręcznika….”.
A co z tymi, którzy biegną na korepetycje z matematyki, fizyki, informatyki, historii, biologii, chemii, geografii, języka angielskiego?
Najzabawniejsze jest następujące stwierdzenie AP: „Ewidentnie coś spartaczyliśmy, jeśli tak dużo dzieci potrzebuje korepetycji”.
AP jednak niczego nie spartaczyła. Z tego co wiem, wysyła swoje dziecko do drogiej szkoły francuskiej w Warszawie. Po niej niewątpliwie wyśle je na bardzo dobrą uczelnię zachodnią…
Dla niej – i jej podobnym – poziom powszechnie dostępnej edukacji tudzież obecność naszych najlepszych uczelni wyższych w dalekich setkach światowych rankingów nie jest więc szczególnym problemem…
Skoro nauczyciele są nie potrzebni to powodzenia. Czasami sobie tak myślę, po co zatem dzieci chodzą na korepetycje. Bo nie nauczyli się w szkole, czy nie skorzystali z tego co szkoła oferuje ? A może nie słyszeli co na lekcji mówi nauczyciel, bo trzech o inteligencji na pograniczu normy i dwóch z zaburzeniami zachowania przejęli na lekcji inicjatywę ? Oczywiście istnienie takich osobników w klasie zapewniła nam pani Minister Zalewska w ramach oszczędności budżetowych, tak skutecznie zajęła się szkolnictwem specjalnym, które pochłania najwięcej środków budżetowych.
Powodzenia, zgodnie z propozycją mądrali o pseudonimie JohnKowalski skorzystam z jego rady i odejdę ze szkoły. Ci wszyscy, co nie słyszą niczego na lekcji dzięki udanej reformie z pewnością mnie wyżywią.
– – –
Trudno powiedzieć, czy kilka wpisów pod moim komentem pochodzi od nauczycieli. Mam nadzieję, że tak, ponieważ wnioski z czytanki AP zawarte w tych wpisach obrażają inteligencję nawet stułbi, a co dopiero godność zawodu nauczycielskiego.
Czynione przez samych sobie są dozwoloną przecież samokrytyką, dobitnie wyjaśniającą, dlaczego tak masowo nauczyciele wymuszanie płatnych korepetycji na przymusowo powierzanych im uczniach uskuteczniają w ramach swego, i tak daremnego, samokształcenia.
– – –
Komentarz bezpłatny, w ramach miłosierdzia korepetycji .
De Vin
Nie jest też prawdą że granice otwarły się przed Polakami w roku 1989, gdyż aż do roku 2004 nie mieliśmy prawa stałego pobytu i podejmowania pracy w Europe Zachodniej, a w USA, Kandzie czy Australii dalej tych praw nie mamy (w tym sensie, że musimy się tam wciąż starać o pozwolenie na pobyt i pracę, tak samo jak obywatele Angoli, Burkina Faso, Wietnamu czy Zimbabwe, a do USA wciąż nie wpuszczają Polaków bez wizy). Mówiono wówczas w Polsce, że TW Bolek, czyli w cywilu L. Wałęsa, zabrał Polakom prawo do azylu politycznego na Zachodzie. Co więcej, dopiero w roku 2004 otrzymaliśmy prawo pracy w niektórych krajach UE (praktycznie tylko w UK, Irlandii i Szwecji), a w sąsiednich Niemczech dopiero w roku 2011, zaś kontrole paszportowe na granicach Polski z innymi państwami należącymi do Strefy Szengen zniesiono dopiero w roku 2008. I tak więc znów złapałem cię na kłamstwach, kłamstewkach i przeinaczaniu prawdy. Wstyd i tyle… 🙁
Grzerysz 7 lutego o godz. 12:31 261002
Mademoiselle (Fräulein?) Passent (własciwie Passentstein), czyli Panna Passentsztajówna, żyje przecież w zupełnie innym świecie niż ponad 99% Polaków – w świecie w którym żyje sie z obcinania przysłowiowych kuponów (dziś elektronicznych, a więc nie trzeba nawet męczyć się z nożyczkami), gdzie posyła się dzieci do drogich szkół prywatnych a na wakacje jeździ sie do własnej luksusowej willi w Monte Carlo.
Kwant25 7 lutego o godz. 12:36 261003
Nauczyciele zatrudnieni na podstawie tej śmierdzącej naftaliną, „komuszej”, PRL-owsko-PZPR-owskiej Karty Nauczyciela NIE są nie potrzebni, ale wiedza czasami tak, a więc dzieci chodzą czasami na korepetycje i dodatkowe lekcje, np. języków obcych, gdyż szkoła nie jest w stanie nauczyć ich niczego im potrzebnego. Nie może być też tak, że jakichś tam trzech o inteligencji na pograniczu normy i dwóch z zaburzeniami zachowania przejmują na lekcji inicjatywę od nauczyciela, a nauczyciele, uczniowie i ich rodzice zgodzili się na to bez protestu, gdyż to była inicjatywa „światłych” (neo)liberałów.
I dobrze, że skorzystasz z mojej porady odejdziesz ze szkoły. Tylko gdzie ty biedaku znajdziesz pracę z tą twoją roszczeniową postawą i brakiem kwalifikacji poszukiwanych na rynku pracy? Ale nie martw się – zgodnie z informacjami otrzymanymi od de Vina, wyżywisz się ze śmietników – jak nie w Warszawie, to na 100% w Londynie. 😉
Kumulacja roczników jest zaś problemem pozornym i tematem zastępczym – wystarczy przecież, aby alternatywnie zwalniać co roku jeden rocznik (albo pół rocznika) na rok czasu z obowiązku uczęszczania w danym roku czy półroczu (semestrze) szkolnym do szkoły. Trzeba tylko wyjść z tunelowej wizji Czaskoskiego i ski.
Belferxxx 7 lutego o godz. 11:35 260999
A Tate AP to już nie było genialne? https://pl.wikipedia.org/wiki/Daniel_Passent
@JK
W przeliczeniu na kasę matka bardziej … 😉
Belferxxx 7 lutego o godz. 15:30 261011
Nie byłbym taki pewien…
@LK
Szef GZP LWP i stryjek DP wpływy miał co prawda potężne, dopóki się nie utopił, ale to były wpływy. A AO już jako dziecko żyła w latach 40-50 w niespotykanym, jak na PRL, luksusie i bogactwie … potem tekściarstwem to wielokrotnie pomnożyła …
Belferxxx 7 lutego o godz. 15:44 261013
Ale Passentsein też był pieszczochem komuny. Choć przyznaję, że Familie von Ossietzky na pewno była zamożniejsza.
Es tut mir leid – Passentstein.
No to co z tym belferskim strejkiem? Będzie czy też nie będzie? Oto jest pytanie…
44! Co wam to mówi, Drogie Dzieci? 😉
O kurka wodna, tu światowe rankingi, tam słoma z głowy.
@Płynna nierzeczywistość
Film „Kabaret” widziałeś ? 😉
Płynna Rzeczywistość 7 lutego o godz. 18:59 261018
Wszechświatowe rankingi, ale czego?
belferxxx 7 lutego o godz. 19:37 261019
A w Gródku Jagiellońskim ty był?
@JK
Chodziło o znaną piosenkę z filmu – Płynna nierzeczywistość woli nie pamiętać, że w niej była szczera prawda o naszym świecie … 😉
belferxxx 7 lutego o godz. 21:22 261024
Którą? Tą z piwiarni czy z kabaretu?