Zalewska szuka pieniędzy w samorządach
Minister edukacji winą za niskie zarobki nauczycieli obarcza samorządy. Mogłyby płacić pedagogom więcej, ale nie chcą. Trzeba więc je do tego zmusić.
Anna Zalewska chce przywrócić obowiązek uchwalania w samorządach regulaminów wynagrodzeń nauczycieli. Odbywałoby się to corocznie w porozumieniu ze związkami zawodowymi. Wszelkie pretensje o podwyżki należy więc kierować, i to już teraz, do samorządów. Tak uważa pani minister i zapowiada kontrolę obecnych zasad wynagradzania nauczycieli – w gminach i powiatach (szczegóły tutaj).
Samorządy wiedzą, co im szykuje rząd. Dlatego już teraz dyrektorzy szkół są wzywani do tzw. organów prowadzących, gdzie wyjaśnia im się, że wydatków na oświatę będzie jeszcze mniej niż dotychczas. Dyrektorzy mają uświadomić nauczycieli, że mniejsze będą dodatki motywacyjne, nic też nie wzrośnie, np. dodatek za wychowawstwo. Pretensje należy kierować nie do nas, lecz do rządu – mówią chociażby władze w Łodzi.
Im bliżej strajku, tym gra w przerzucanie piłeczki będzie nabierać większego tempa. Na końcu może się okazać, że winni za niskie pensje są sami nauczyciele. Czy musieli tak długo czekać z tym strajkiem? Nie mogli zbuntować się za poprzedniej władzy? Prawdę mówiąc, sam się dziwię, że to tak długo trwało. Chęci były już za Giertycha, ale czegoś zabrakło.
Komentarze
Ksiądz pana wini a pan księdza, a nam biednym zewsząd nędza. I kto by się spodziewał, że zapomniany cytat Reja nabieże aktualności i to w takim kontekście?
Oczywiscie, nabierze…
Ìno
A czy ja przypadkiem nie pisałem i to n-razy na tym blogu, że oświata jest zbyt ważną sprawą, aby powierzać ją lokalnym samorządom, a z kolei jeżeli ktoś finansuje szkoły, to ten ktoś powinien mieć wpływ na ich program? Przecież inaczej, to taka sytuacja jest bowiem nieporozumieniem. Szkoły powinny być więc finansowane i zarządzane centralnie, a nie lokalnie, aby dać takie same szanse każdemu uczniowi, niezależnie od miejsca jego zamieszkania, a nauczyciele wiedzieliby wtedy, do kogo kierować presje za swoje rzekomo niskie płace.
Jak też już pisałem, wydatków na oświatę będzie jeszcze mniej niż dotychczas, gdyż nie ma dziś w Polsce ofert pracy dla wykwalifikowanych specjalistów, gdyż oni dziś nie są dziś Polsce potrzebni, jako iż model gospodarczy obecnej Rzeczpospolitej określić można jako „kapitalizm kompradorski”. Przypominam, że termin „kompradorzy” używany był przez marksistów dla określenia grupy tubylców w krajach kolonialnych, którzy w zamian za kolaborację z metropoliami nagradzani byli przywilejami ekonomicznymi i tworzyli wąską warstwę uprzywilejowaną – enklawę, którą nazywano właśnie kapitalizmem kompradorskim. Różni się on tym od „zachodniego” (czyli z tzw. Pierwszego Świata) kapitalizmu głównie tym, że w owym „zachodnim” modelu kapitalizmu o dostępie do rynku i o możliwościach funkcjonowania na nim decydują (przynajmniej w teorii) głównie osobiste cechy człowieka, takie jak np. inteligencja, wykształcenie, przedsiębiorczość, pracowitość, rzutkość etc., podczas gdy w kapitalizmie kompradorskim o sukcesie osobistym decyduje przede wszystkim przynależność do koterii (inaczej sitwy), a do tego, to przecież dobrych szkół a więc też i wysokich wydatków na oświatę NIE potrzeba. Chcieliście kapitalizmu, no to go macie. Skumbrie w tomacie, skumbrie w tomacie, skumbrie w tomacie pstrąg (Gałczyński).
@JohnKowalsky
Już przybiegłeś balcerku handlarku samochodami za prl, rozumiem że byłeś dobrym kompradorem kompradorskiego socjalizmu bo innym za taki handelek dowalano domiar lub podatek od wzbogacenia,
devin
31 stycznia o godz. 22:57
W czasach PRL-u zwykłego obywatela zatrudnionego w firmie państwowej czy spółdzielczej nic nie obchodziły podatki bo załatwiał to pracodawca.
Był tak zwany Fundusz Spożycia Zbiorowego z którego dotowano szereg dóbr i usług dzięki czemu były one znacznie tańsze lub nawet bezpłatne.
Jeśli ktoś podjął działalność zarobkową „na własna rękę” to wtedy sam musiał ten ” wkład do wspólnej michy” wnosić. Jeśli nie zgłosił tego w odpowiednich urzędach to nic dziwnego, że gdy dotarło to do urzędu to naliczyli mu ( tak jak dzisiaj Urzędy Skarbowe) zaległe należności.
Tak było i jest w całym cywilizowanym świecie.
Twój wpis świadczy jedynie, ze twoja wiedza o „tamtych czasach” jest mikra i na dodatek „z drugiej reki”.
I oto prawie cała Polska dostała na punkcie szkoły fiksum dyrdum.
Bronią się pedagodzy jak mogą, grzecznie tłumaczą, wyjaśniają mniej zorientowanym, dlaczego ich tydzień pracy nie trwa 18 godzin tylko więcej. W zamian dostają odpowiedź od czapki: Zmień pracę. Nie widzę w tym żadnej logiki, ktoś widzi? Jeśli ktoś podnosi taki zarzut, a później serwuje taką odpowiedź, sam sobie przeczy.
Czy ma sens rozmowa, kiedy ktoś nie słucha, a jest tylko przekonany, że ma działać, i najlepiej nie kosztować.
Takie jest też podejście rządu, samorządu – nie tylko tego.
Trudno przyjąć do wiadomości, że dobre kosztuje, a że się tyle lat bujało to niech się dalej buja – jeśli nauczyciele odpuszczą zaraz głosy zamilkną… Bo i problem, co z dziećmi zrobić, w cudowny sposób zniknie.
Brakuje pedagogom powagi. Co Kowalskiego obchodzi, że klasówki, że rada, że wycieczki, wywiadówki, ewaluacja itp.
Ma działać.
Namawiam do twardego, poważnego protestowania, bo nadal czapkujemy tłumacząc się z każdego swojego kroku ludziom niezainteresowanym.
Odejdźcie od ławek, utnijcie jazgot.
Nad trumną powinno być ciszej.
Kłamie pan, w mojej gminie nikt nie wzywa dyrektorów szkół.
@Gospodarz
Zalewska po prostu gra na czas bo chce do Brukseli – reszta nie ma znaczenia … 😉
Nie tylko Zalewska, ale każdy minister.
W szkole jest system dwuwładzy (rząd – samorząd), a cierpi na tym nauczyciel.
Rząd/Państwo daje subwencję oświatową. U nas ta subwencja nie wystarcza, dlatego samorząd dopłaca do oświaty (dowozy, opał, media, stołówka itp.), Ta samorządowa dopłata jest bardzo duża.
Konsekwencje są żałosne, straszne: aby dopłacać jak najmniej, samorządowcy zlikwidowali (nie byłem wtedy radnym) jedną szkołę. To posunięcie wystarczyło na parę lat, nadal trzeba by zlikwidować kolejną szkołę. Przecież samorząd musi też dbać o drogi gminne i inne pilne sprawy.
Zawsze więc będzie konflikt i jeśli rada gminy i wójt dojdą do wniosku, że dłużej nie można oszczędzać na Gminie, to oszczędności będą na Oświacie.
Takie apele niektórych radnych są ciągle wysuwane, na razie ci radni są w mniejszości, ale co się okaże w następnych wyborach. Co będzie, jeśli wygra opcja: zaorywać gminną oświatę…
Po prostu, politycy od lat siedzący na państwowych posadach, tam, w Warszawie, stworzyli CHORY system, ale dla nich korzystny, bo mogą przerzucać swoją odpowiedzialność na niewinnych i robią bez skrupułów.
Subwencja jest za mała, więc gminy ponoszą za duży ciężar.
@Ontario
Naprawdę w twojej gminie nie ma za dużo urzędasów, a wszystkie wydatki pozaoświatowe nie służą temu żeby, obrazowo, szwagier wójta zakosił swoje, a zięć przewodniczącego rady – swoje … 😉
Jakieś 50 lat temu w 8 kl. SP, w ramach Wychowania Obywatelskiego poszliśmy na posiedzenie Rady Miejskiej. Cały budżet miasteczka (ok. 2 500 mieszkańców) to było 6 mln zł z tego na szkołę przeznaczano ok. 4 mln zł czyli 2/3 całego budżetu.
belferxxx
1 lutego o godz. 11:26 260815
Urzędasów jest tyle, ile trzeba, choć za mało. Kumoterstwo i kolesiostwo: kontrole są non stop, głównie RIO, a my radni mamy swoją komisję rewizyjną, a radnych wybierają wyborcy. Oni nas radnych kontrolują każdego dnia. RIO nie zgłasza żadnych zastrzeżeń, także kontrole NIK-u. Więc zatem czego mam się czepiać? No, skazitie mi, pażałstja…
Człowieku, tu po 1989 zniszczono totalnie wsio, niczewo niet, ludzi ubyło o połowę… Zostali głównie emeryci. Dzieci ubyło o ponad 50 %. Na czym można zarobić na lewo? No, na czym? Jeśli można było, to w latach 90-tych, gdy gmina sprzedała wsio.
Przepraszam, że piszę, jak piszę, ale aby uzmysłowić, jak wygląda sytuacja tu u mnie i nie tylko tu. Gminy wiejskie pegeerowskie decyzją polityczną zostały skazany na kaput. To połowa Polski została skazana na kaput.
Jeszcze się nie podnieśliśmy po ciosach i gdyby nie praca w Niemczech, bylibyśmy jeden wielki kwik.
Ale w ogóle o co ci idzie? O czym rozmawiamy? Oskarżasz samorządowców? Na jakiej podstawie, proszę o paragraf i konkretne zarzuty. Ilu wójtów siedzi w pace? Proszę powiedzieć? Ilu radnych siedzi w pace? Proszę powiedzieć?
Jeśli nie masz konkretnych zarzutów, to po kiego wzbijasz pianę?
kaesjot
1 lutego o godz. 11:38 260816
Niewiele się zmieniło…
Z mojej perspektywy jest tako oto:
– nauczyciele/dzieci są ofiarą/kartą polityki/polityków;
– ze względu na Konstytucję, oświata/edukacja ma być obowiązkowa i do 18 roku życia;
– koszt ogromny, w dużej mierze przerzucono na nauczycieli (niskie zarobki).
Problem można rozwiązać politycznie:
A) skoro Państwo wymaga obowiązkowego nauczania i ono określa reguły edukacyjne (np. program, pensum itp.), nie może być dwuwładzy, całość w ręku państwa, nic w ręku samorządu;
B) powiązanie płac nauczycieli ze średnią lekarzy, prawników, inżynierów (105/110 % tej średniej).
Bez tego rozwiązania będzie, jak jest a nawet gorzej.
Gorsze rozwiązania, które będą zastosowane:
– kolejne szkoły do likwidacji;
– zwiększanie pensum nauczycieli, zwłaszcza o darmowe godziny (hallówki czy jak im tam);
– zagęszczanie klas, łączenie klas;
– zatrudnianie nauczycieli nie na cały etat, ale na np. 1/15…
Niekorzystnych rozwiązań wiele, one nastąpią i następują od lat; Dlatego nie walka o podwyżkę, to rozwiązanie doraźne i niczego nie zmieni. A walka o rozwiązanie SYSTEMOWE, np. takie, jak przedstawiłem powyżej w punktach A, B…
Ontario 1 lutego o godz. 11:43 260817
Żalisz się, że wiejskie post-pegeerowskie gminy zostały polityczną decyzją Balcerowicza skazane na kaput i że tym samym to połowa Polski została skazana na kaput. A ja przecież na tym blogu tłumaczę od dłuższego czasu, że wydatków na oświatę będzie jeszcze mniej niż dotychczas, gdyż nie ma dziś w Polsce ofert pracy dla wykwalifikowanych specjalistów, gdyż oni dziś nie są dziś Polsce potrzebni, jako iż model gospodarczy obecnej Rzeczpospolitej określić można jako „kapitalizm kompradorski”. Przypominam, że termin „kompradorzy” używany był przez marksistów dla określenia grupy tubylców w krajach kolonialnych, którzy w zamian za kolaborację z metropoliami nagradzani byli przywilejami ekonomicznymi i tworzyli wąską warstwę uprzywilejowaną – enklawę, którą nazywano właśnie kapitalizmem kompradorskim. Różni się on tym od „zachodniego” (czyli z tzw. Pierwszego Świata) kapitalizmu głównie tym, że w owym „zachodnim” modelu kapitalizmu o dostępie do rynku i o możliwościach funkcjonowania na nim decydują (przynajmniej w teorii) głównie osobiste cechy człowieka, takie jak np. inteligencja, wykształcenie, przedsiębiorczość, pracowitość, rzutkość etc., podczas gdy w kapitalizmie kompradorskim o sukcesie osobistym decyduje przede wszystkim przynależność do koterii (inaczej sitwy), a do tego, to przecież dobrych szkół a więc też i wysokich wydatków na oświatę NIE potrzeba. Chcieliście kapitalizmu, no to go macie. Skumbrie w tomacie, skumbrie w tomacie, skumbrie w tomacie pstrąg (Gałczyński).
belferxxx
1 lutego o godz. 11:26 260815
No, do diabła zatopionego w gotującej się siarce! Co to znaczy ”szwagier zakosił swoje”, a „zięć przewodniczącego swoje”? Jaki tym masz ryp… obraz świata?
Ontario 1 lutego o godz. 11:43 260817
Plan Balcerowicza, który ustanowił w Polsce ów kompradorski model kapitalizmu, a który wprowadzony został u nas na skutek postanowień Okrągłego Stołu, zgodny był zaś z tzw. konsensusem waszyngtońskim, czyli dokumentem, będący podstawą polityki gospodarczej USA. Konsensus ten został po raz pierwszy przedstawiony przez amerykańskiego ekonomistę Johna Williamsona pod koniec lat 1980-tych i do dziś jest on kanonem ortodoksyjnej polityki gospodarczej MFW oraz Banku Światowego. Początkowo był opracowany w celu zastosowania w krajach Ameryki Łacińskiej, jednak później rozciągnięto go na inne kraje, przechodzące trudności gospodarcze lub znajdujące się w procesie transformacji systemowej. Takie jak właśnie Polska. Dokument opiera się na dziesięciu podstawowych punktach, które zdaniem jego autorów i zwolenników powinny być realizowane w celu zapewnienia stabilnego i zrównoważonego wzrostu i rozwoju gospodarczego :
1. Utrzymanie dyscypliny finansowej;
2. Ukierunkowanie wydatków publicznych na dziedziny, które gwarantują wysoką efektywność poniesionych nakładów i przyczyniają się do poprawy struktury podziału dochodów;
3. Reformy podatkowe ukierunkowane na obniżanie krańcowych stóp podatkowych i poszerzanie bazy podatkowej;
4. Liberalizacja rynków finansowych w celu ujednolicenia stóp procentowych;
5. Utrzymywanie jednolitego kursu walutowego na poziomie gwarantującym konkurencyjność;
6. Liberalizacja handlu;
7. Likwidacja barier dla zagranicznych inwestycji bezpośrednich;
8. Prywatyzacja przedsiębiorstw państwowych;
9. Deregulacja rynków w zakresie wchodzenia na rynek i wspierania konkurencji;
10. Gwarancja praw własności.
Jednakże we wszystkich gospodarkach, które wdrożyły ten konsensus, dały się zauważyć takie problemy jak:
1. Zbytnia liberalizacja rynków kapitałowych skutkowała zawsze przepływem kapitału z państw rozwijających się do państw, które narzuciły ów konsensus;
2. Zbyt duży stopień liberalizacji handlu nie zawsze dawał pozytywne efekty;
3. Systemy zabezpieczeń socjalnych były zbyt mało sprawne w kontekście wprowadzanych zmian, szczególnie na polu prywatyzacji, co w efekcie przyczyniało się do niszczenia miejsc pracy a nie tworzenia nowych, np. w Polsce stopa bezrobocia po transformacji ustrojowej osiągnęła poziom rzędu 16,4% w roku 1993;
4. Nadmierna surowość założeń tego konsensusu dławiła wzrost gospodarczy;
5. Konsensus okazał się dokumentem wyrażającym interesy przede wszystkim Międzynarodowego Funduszu Walutowego, Banku Światowego, Światowej Organizacji Handlu i Ministerstwa Skarbu USA.
Na skutek Planu Balcerowicza nastąpiło w Polsce, co prawda, obniżenie inflacji i deficytu budżetowego, ale za cenę drastycznego zwiększenia się bezrobocia i pogorszenia się sytuacji materialnej znacznej części społeczeństwa. Do najczęściej krytykowanych (głównie przez Grzegorza Kołodkę) elementów towarzyszących wprowadzeniu planu należą zaś:
1. Ustawa o uporządkowaniu stosunków kredytowych (z grudnia 1989), dzięki której z rynku miał być ściągnięty tzw. nawis inflacyjny. Uchylono wówczas postanowienia umów kredytowych dotyczących przywilejów i preferencji w zakresie dostępu do kredytów i ich oprocentowania poniżej inflacji oraz wprowadzono „zmienne” progi oprocentowania zamiast umownych (w już zawartych umowach kredytowych). W rezultacie, w warunkach istniejącej hiperinflacji, banki z dnia na dzień mnożyły swoje wierzytelności wobec kredytobiorców.
2. Utrzymanie przez okres kilkunastu miesięcy (styczeń 1990 – maj 1991) stałego kursu dolara USA (9500 zł za USD), czyli tak zwana kotwica antyinflacyjna. Skutkiem jej był spadek siły nabywczej oszczędności dolarach USA oraz możliwość zysku inwestorów zagranicznych z wysokiego oprocentowania oszczędności w złotych polskich (ograniczona prawem dewizowym oraz płynnością walutową gospodarki).
Według wielu ekonomistów plan ten doprowadził do załamania popytu wewnętrznego, zalania rynku krajowego importowaną produkcją, upadku zadłużanych polityką finansową przedsiębiorstw państwowych i wyprzedaży najlepszych z nich w ręce głównie kapitałów państw zachodnich, silnej pauperyzacji większości społeczeństwa i skokowego wzrostu bezrobocia. Przesądzającym wszakże na pokolenia skutkiem planu było stworzenie możliwości przeprowadzenia prywatyzacji majątku państwowego w formule latynoamerykańskiej w postaci wyprzedaży, aż do skali rozbioru gospodarczego, enklaw nowoczesności i rentowności zagranicznym korporacjom za 4,5-5% ich wartości odtworzeniowej.
Ontario 1 lutego o godz. 11:43 260817
Na kaput skazano w przy „Okrągłym Stole” nie tylko wsie, ale też i miasta przemysłowe, szczególnie zaś w GOP czy też np. Łódź. Wszystko bowiem potwierdza więc moją tezę, że celem spółek zagranicznych w najbardziej atrakcyjnym obszarze, czyli wyrobów wysokiej technologii (high tech) jest wyeliminowanie konkurencji przemysłów krajowych. Wiele konkretnych przykładów wydaje się potwierdzać tę tezę. Wśród przedsiębiorstw w tych przemysłach, zlikwidowanych w Polsce wyniku postępowania upadłościowego z powodu ich niezdolności do sprostania wymogom konkurencji zagranicznej na skutek nieuczciwej konkurencji ze strony zagranicznych firm i braku pomocy ze strony polskich władz wymienić należy przykładowo:
1) Naukowo- Produkcyjne Centrum Półprzewodników CEMI w Warszawie. Był to czołowy i jedyny w kraju producent elementów półprzewodnikowych, który zatrudniał ok. 7 tys. osób. W rezultacie produkcja układów scalonych została praktycznie zlikwidowana. Upadek ich produkcji w CEMI był głównie wynikiem wprowadzenia na rynek wyrobów zagranicznych, ale także dumpingowych cen, a więc częściowo nieuczciwej konkurencji. Istotnym tego czynnikiem był także brak środków na modernizację technologii.
2) Zakłady Radiowe im. M. Kasprzaka w Warszawie. Był to czołowy producent radiomagnetofonów (licencja Grundiga). Zakład zlikwidowano. Część budynków sprzedano. Zakład zatrudniał ponad 6 tys. osób. Produkcję odbiorników i magnetofonów praktycznie zlikwidowano.
3) Zakład podzespołów elektronicznych Telpod w Krakowie zlikwidowany po wyprzedaży majątku przez syndyka masy upadłościowej.
4) Łódzkie Zakłady Elektroniczne „Fonica”, które sprzedano zagranicznemu przedsiębiorcy, po całkowitej zmianie asortymentu wyrobów, wyszły one już z branży elektronicznej.
5) Fabryka magnetofonów w Lubartowie. Po upadłości sprzedano grunty.
6) Zakłady Lampowe „Róża Luksemburg” w Warszawie, które zatrudniały 5 tys. pracowników. W rezultacie zlikwidowano znaczną część krajowej produkcji lamp elektronowych, żarówek i świetlówek.
7) Warszawskie Zakłady Telewizyjne – zlikwidowane.
8) Radomska Wytwórnia Telefonów – zlikwidowana.
9) Kilkanaście zakładów aparatury pomiarowej i naukowej, które miały osiągnięcia w produkcji niektórych oryginalnych rodzajów tej aparatury, w tym m.in. Zakłady Aparatury Pomiarowej ZOPAN w Warszawie, gdzie budynki sprzedano. W rezultacie skazało to nas na duże uzależnienie od importu tej aparatury.
Z kolei przykładem likwidacji dotychczasowego profilu produkcyjnego bądź też wykupu w ramach prywatyzacji w celu likwidacji mogą być m.in. Zakład komputerowy ELWRO- Wrocław zakupiony przez Siemensa. Buldożerami oczyszczono teren z niektórych budynków. W jednym budynku wytwarzano przez pewien czas się wiązki przewodów dla zakładów w RFN, co jest produkcją prymitywną. Produkcję maszyn cyfrowych całkowicie zlikwidowano. Nie dotrzymano przy tym zobowiązań, co do utrzymania przez 18 miesięcy stanu zatrudnienia w ilości 900 osób, które zmniejszono najpierw do ok.. 200 osób a następnie do zera, oraz zobowiązań dotyczących inwestycji modernizacyjnych burzenia starych struktur.
Ponadto, te kilka przykładów pozytywnych związanych było z aktywną polityką rządu w ostatnich latach (1996, 1997), a mianowicie wymaganiem, aby firmy dostarczające sprzęt telekomunikacyjny dla danej TP S.A. (obecnie Orange, firma francuska) prowadziły chociażby częściową działalność produkcyjną w Polsce. Przykłady te potwierdzają więc tylko tezę, że warunkiem skutecznych inwestycji kapitału zagranicznego w przemysłach wysokiej techniki w Polsce jest aktywna polityka państwa w tym zakresie.
@kaesjot,ontario
A jaką część budżetu gminy stanowiła subwencja oświatowa – w niektórych gminach to prawie 100%(ta kasa nie jest znaczona!) i idzie na utrzymanie jej urzędasów m.in. ??? 😉
Devin 31 stycznia o godz. 22:57 260808
Nie handlowałem samochodami w czasach PRL-u tylko raz na kilka lat wymieniałem na wolnym rynku mój samochód na nowszy, ale to nie robi przecież ze mnie handlarza, tak samo jak nie jest handlarzem ten, kto czasami cos sprzeda albo kupi na rynku, ponosząc przy tym stratę. Ponieważ traciłem na tej wymianie samochodów pieniądze (sprzedawałem tanio stary samochód a kupowałem drogo nowszy), to nie musiałem z tego powodu zapłacić żadnego podatku. Znów zamiast argumentów ad rem używasz chamskiego ataku ad personam. Kaesjot wyjaśnił ci zresztą, że jeśli ktoś podjął w PRL-u działalność zarobkową „na własną rękę” to wtedy sam musiał ten „wkład do wspólnej michy” w postaci podatku od dochodu wnosić, a jeśli nie zgłosił tego w odpowiednich urzędach to nic dziwnego, że gdy dotarło to do urzędu to naliczyli mu (dokładnie tak jak dzisiaj robią to Urzędy Skarbowe) zaległe należności i że tak było i jest w całym tzw. cywilizowanym świecie i że twój wpis świadczy jedynie o tym, że twoja wiedza o „tamtych czasach” jest mikra i na dodatek z drugiej a nawet i trzeciej ręki.
Belferxxx 1 lutego o godz. 11:26 260815
Pisałem przecież, że oświata jest zbyt ważną sprawą, aby powierzać ją lokalnym samorządom, a z kolei jeżeli ktoś finansuje szkoły, to ten ktoś powinien mieć wpływ na ich program. Przecież inaczej, to taka sytuacja jest bowiem nieporozumieniem. Szkoły powinny być więc finansowane i zarządzane centralnie, a nie lokalnie, aby dać takie same szanse każdemu uczniowi, niezależnie od miejsca jego zamieszkania, a nauczyciele wiedzieliby wtedy, do kogo kierować presje za swoje rzekomo niskie płace.
Ontario 1 lutego o godz. 11:54 260819
Chcesz rozwiązań iście bolszewickich, czyli ustanawiania wysokości płac przez państwo, jako że chcesz powiązania płac nauczycieli ze średnią płacą lekarzy, prawników i inżynierów (105/110 % tej średniej), co dałoby w rezultacie tylko inflację, gdyż nauczycie przecież nic konkretnego nie produkują, tak samo jak inni urzędnicy państwowi, a więc taka nominalna podwyżka płac nauczycieli spowodowałaby tylko spadek ich płac realnych. Jak widać, nie masz pojęcia o gospodarce, ale wypowiadasz się autorytatywnie na jej temat. 🙁
Zrozum więc, że podwyżka płac nominalnych ma sens tylko wtedy, jeśli łączy się ona ze wzrostem wydajności pracy, jako że inaczej, to masz tylko wyższe płace nominalne przy niezmienionej podaży realnych dóbr na rynku, a więc wzrost cen, który skutecznie „zjada’ owe bezsensowne, nominalne podwyżki płac dla osób takich jak nauczyciele, czyli zatrudnionych w sektorze nieprodukcyjnym.
@JohnKowalsky
Deklaratywnie jesteś przeciwnikiem wolnego rynku ale z radoscia z niego korzystales, a najbardziej wymowne o tamtych czasach jest „wie pan, teraz sa takie czasy że można uznać albo i nie uznać” socjalistycznego urzedasa z 300 mil do nieba, a poniewaz żyło sie tu wtedy tak wspaniale to żeby ludzie nie chcieli uciekać z tej wspaniałości stawiano pilnie strzeżone granice i dla dobra obywatela żeby mu nie przychodziły głupie pomysły zabierano mu paszport do przechowania,
Belferxxx 1 lutego o godz. 12:06 260824
Przypominam, że każdy nauczyciel zatrudniony na podstawie Karty Nauczyciela jest tylko bezproduktywnym urzędnikiem państwowym, czyli inaczej urzędasem, opłacanym z podatków płaconych przez tych, którzy pracują w sektorze realnym czyli produkcyjnym.
Devin 1 lutego o godz. 12:48 260828
Znów tylko ad personam, Nie korzystałem z wolnego rynku z radością, tylko z konieczności, jako iż nie będąc w tzw. nomenklaturze, nie dostawałem przydziałów (talonów) na samochód.
Poza tym, to granice Polski są też i dziś pilnie strzeżone, szczególnie zaś gdy nawiedza nas jakiś dygnitarz z Zachodu, a szczególnie z USA. Co też mamy z tego, że dziś o paszport jest łatwo, skoro służy on głównie do tego, aby pozbyć się z Polski wielomilionowej nadwyżki siły roboczej. Przecież gdyby nie otwarcie granic, to mielibyśmy w Polsce nie milion, a nawet do pięciu milionów bezrobotnych i stopę bezrobocia w wysokosci nie kilku, a kilkudziesięciu procent.
Ontario 1 lutego o godz. 11:57 260821
Belfer ma swój własny obraz świata, ukształtowany przez lekturę „dzieł” Riezuna vel Suworowa i podobnej jakości źródła wiedzy takie jak „Polityka” czy „Wyborcza”,
Devin.
Ile tym masz lat? Co pamiętasz z czasów PRL-u?
@JohnKowalsky
Pamiętam „upadek” socjalizmu. I znow odsyłam do ksiazek, tym razem A.Smitha, moze przejdzie Ci porownywanie nauczycieli do urzednikow (czyli ze nic nie produkuja), i mozesz sobie wtedy narysować doktora z ekonomii i zarzadzania, bowiem nawet licencjat ekonomii wie, ze istnieja potezne roznice kulturowe pomiedzy chinami a polska i proba wprowadzenia modelu chinskiego do polski bez uwzglednienia tych roznic skonczylaby sie porazka, takie roznice istnieja tez w ramach jednego kontynentu np szwecja i grecja, ba, istnieja nawet w ramach jednego kraju np poludniowe i polnocne włochy, tak, to wszystko wie nawet licencjat ekonomii a nie johnkowalsky doktor ekonomii i zarzadzania. Wyrok smierci na Suworowa bardzo mocno uprawdopodobnia to co napisał, tak własnie wygladał prawdziwy socjalizm/komunizm, sorry, ja jednak wolę obozy pracy amazona, czyli zamienię m3 w warszawie na spiwor w nowym jorku.
@JK
Rozumiem, że ty pozostajesz w kręgu bajek podanych ci do wierzenia na SGPiS m.in. przez byłych funkcyjnych śledczych z MBP(z krwią na rękach!) oraz odpady LWP ze studium wojskowego, które im z kolei wciśnięto bajki tow.tow.Chruszczowa, Żukowa i samego tow.Stalina, a w Polsce – niejakiego „prof.”Wieczorkiewicza (sekretarz POP PZPR na Wydziale Historii UW). Od upadku ZSRR odtajniono masę dokumentów z okresu przed i po 22 czerwca 1941 roku. Znane i dostępne są również dokumenty drugiej strony – każdy(!) może sobie sprawdzić wiarygodność wywodów i materiały źródłowe np.Sołonina czy Bieszanowa. BTW 1.Akurat stosunek GW&Polityki do Suworowa jest dokładnie taki jak twój … 2.Wykładowca państwowej uczelni ma dokładnie taki sam status jak nauczyciel – urzędasie … 😉
De Vin 1 lutego o godz. 14:20 260834
Pamiętasz tylko najgorsze lata PRL-u, kiedy to nieudolnie rządził w nim katolik Jaruzelski, a Polska objęta była embargiem ze strony Zachodu, a to przecież NIE jest obiektywne spojrzenie, a poza tym, to w Polsce tylko budowano, i to zresztą bardzo nieudolnie socjalizm zaś ustrojem był de facto kapitalizm państwowy, a nie socjalizm.
Nauczyciele zatrudnieni w szkołach państwowych, czyli zatrudnieni na podstawie PRL-owskiej Karty Nauczyciela są, tak samo jak urzędnicy państwowi i samorządowi, opłacani z podatków, które płacą pracownicy sektora produkcyjnego. Tylko nauczyciele i inni urzędnicy zatrudnieni w sektorze komercyjnym, na ogół prywatnym (ale nie koniecznie) nie są utrzymywani z podatków, które płacą pracownicy sektora produkcyjnego. A. Smith działał zresztą w XVIII wieku, kiedy to w gospodarce dominował sektor prywatny a przedsiebortwa były małe, poza nielicznymi wyjątkami takimi jak np. Kompania Wschodnioindyjska, ale które były tylko wyjątkami potwierdzającymi regułę. Nie miał on więc pojęcia o monopolach i o nic zresztą o nich nie pisał, a więc ma on tyle wspólnego ze współczesną ekonomią, co też XVIII-wieczny Newcomen ze swoja prymitywną maszyną parową ma ze współczesnymi turbinami parowymi.
Poza tym, to oczywiście, że istnieją znaczne różnice kulturowe pomiędzy Chinami a Polską, ale tak samo istnieją one pomiędzy Polską a USA, co nie przeszkodziło Balcerowiczowi w próbie narzucenia Polsce amerykańskiego modelu kapitalizmu. Nie pisałem więc o wprowadzeniu modelu chińskiego do Polski bez uwzględnienia tych różnic kulturowych i skali wielkości gospodarki.
Natomiast wyrok śmierci na Rezuna vel Suworowa nie uprawdopodobnia tego co on napisał, a jest tylko oczywistą konsekwencją jego zdrady. Szeregowiec Kuliński nie pisał na Zachodzie książek fantastycznych, a też wydano na niego wyrok śmierci i wykonano go na członkach jego najbliższej rodziny.
Ty zaś wyraźnie jesteś masochistą, a więc wolisz być bezdomnym żebrakiem w Nowym Jorku niż dobrze prosperującym Warszawiakiem (albo de facto niewolnikiem u pana Jeffa Bezosa, właściciela Amazona), ale to jest sprawa dla psychiatry a nie dla ekonomisty. Mnie musieliby zaś sporo dopłacać, abym zechciał mieszkać w NYC, nawet w luksusowym apartamencie przy np. Park Avenue. ;-)
Belferxxx 1 lutego o godz. 14:52 260835
Zostały ci juz tylko mało kulturalne ataki ad personam, a la de Vin.:-(
1. O jakich ty funkcyjnych śledczych z MBP (z krwią na rękach) piszesz w kontekście SGPiS, chyba że masz na myśli Balcerowicza, ale on to jest raczej SB z epoki późnego Gierka i Jaruzelskiego, a nie znacznie wcześniejszego stalinowskiego MBP albo też masz na myśli profesorów Baumana i Kołakowskiego, ale to był UW a nie SGPiS. Złóż też szybko donosy na takich polityków jak Glapiński czy Liberadzki, z którymi studiowałem na SGPiS-ie a także na byłych polityków takich jak np. Kołodko.
2. Na SW byli zaś doświadczeni frontowi oficerowie którzy otrzymali posady na owym SW jako dowód uznania, gdyż mało który wojskowy ma przywilej stacjonowania w Warszawie czy też w jakimś innym wielkim mieście. Wojskowi, z definicji, stacjonują w tzw. zielonych garnizonach, położonych na peryferiach państwa, czyli inaczej na jego rubieżach – „tam gdzie Diabeł mówi dobranoc”.
3. Co do dokumentów, to odtajnia się je systemowo, a więc ujawnia się tylko te, które pasują aktualnej władzy i podobnie jest też z dokumentami SB, jako że kiedy tow. Bolek był prezydentem RP, to jakoś nie wolno było upubliczniać dokumentów SB dotyczących tow. Bolka.
4. Ja pracowałem w Polsce głównie na uczelniach prywatnych, a poza tym, to pracownicy naukowi NIE są objęci Kartą Nauczyciela. Nauczyciele zatrudnieni w szkołach państwowych, czyli zatrudnieni na podstawie PRL-owskiej Karty Nauczyciela są, tak samo jak urzędnicy państwowi i samorządowi, opłacani z podatków, które płacą pracownicy sektora produkcyjnego. Tylko nauczyciele i inni urzędnicy zatrudnieni w sektorze komercyjnym, na ogół prywatnym (ale nie koniecznie) nie są utrzymywani z podatków, które płacą owi pracownicy sektora produkcyjnego.
de Vin 1 lutego o godz. 14:20 260834
Odkąd to piszemy:
– pomiedzy chinami a polska,
– szwecja i grecja,
– poludniowe i polnocne włochy,
– w warszawie,
– w nowym jorku?
belferxxx
1 lutego o godz. 12:06 260824
Te (ci?) urzędasy zarabiają niewiele więcej niż nauczyciele i się zwalniają, aby pracować se np. w Niemczech. Nie mamy już fachowców w zakładzie komunalnym i nie ma kto wykonywać pilnych prac na rzecz Gminy…
A poza tym (pisałem już tu niedawno) podnieśliśmy dodatek motywacyjny i wychowawczy, nauczyciele mają pensje zgodne z tabelą, regularne wypłaty, trzynastka, dostali uzupełnienie (ci, którym w danej grupie brakowało do średniej). O co ci lezie?
Nie możemy dać większej pensji nauczycielom, niż zostało to określone państwową siatką/tabelą płac.
O co ci więc lezie. Może jakieś konkretne zarzuciki?
de Vin 1 lutego o godz. 14:20 260834
Ty piszesz z Langley, Virginia czy z Pentagonu (Washington DC )?
belferxxx
1 lutego o godz. 12:06 260824
Urzędnicy (podobnie nauczyciele) mają stawki/limity płac określone przez Państwo.
Niedawno Państwo nakazało (ustawa) obniżyć płace wójtom. Glosowałem przeciw, ale większość rady za obniżeniem i wbrew swojej woli (co wykazała dyskusja podczas sesji), bo niepodjęcie uchwały oznaczało, że wojewoda narzuci obniżona stawkę wójtowi… Przecież to totalny absurd.
Nauczyciele NIE protestują przeciw samorządowcom, ale przeciw Państwu, Państwo bowiem ustala stawki płac, samorządowcy mogą określać dodatki…
Do miliona kiszonych gruszek marsjańskich, czy wiesz, o czym piszesz, co zarzucasz mi, o co pytasz, czy masz pojęcie, jak to funkcjonuje? Tu każdą złotówkę z budżetu Gminy prześwietla RIO, kontrola NIK-u trwała kilka miesięcy, nie znaleźli najmniejszego uchybienia… O co ci lezie?
A tyle pracy przed nauczycielami, trudu wielkiego, aby potem nie wstydzić się za taką wiedzę byłych uczniów:
https://twitter.com/Piotr_Lis_/status/1090896414304026624?s=20
Anna 1 lutego o godz. 17:02 260842
A przecież Giertych senior, czyli Maciej Marian Giertych, ojciec Romana Jacka Giertycha, czołowego polityka totalnej pozycji, twierdzi dokładnie to samo co pani Kopacz, niezbyt już młoda lekarka. Głosi on bowiem poglądy kreacjonistyczne, jest zwolennikiem tzw. teorii młodej Ziemi, członkiem Cercle Scientifique et Historique (zarejestrowanej w Belgii organizacji zrzeszającej kreacjonistów katolickich).
W październiku 2006 zorganizował on niesławnej pamięci konferencję w Parlamencie Europejskim, na której przekonywał, że nie ma dowodów prawdziwości teorii ewolucji biologicznej i nie powinna być ona wykładana w szkołach. W swoich publikacjach i przemówieniach podaje w wątpliwość zasady teorii ewolucji. Uważa m.in., że mutacje są szkodliwe, więc nie mogą prowadzić do wykształcenia cech przydatnych dla organizmów. Twierdzi także, że dziś obserwuje się nie ewolucję ale „dewolucję”, ponieważ widzi się wymieranie gatunków, a nie widzi procesu powstawania nowych organizmów wzajemnie płodnych i niezdolnych do krzyżowania się z populacją wyjściową.
Powołując się na liczne legendy o smokach i potopie, występujące w wielu kulturach i w różnych częściach świata, stwierdził, że dinozaury i inne zwierzęta miały styczność z ludźmi, jednakże większość tych stworzeń wyginęła w następstwie ogólnoświatowego potopu.
Anna 1 lutego o godz. 17:02 260842
Takie są bowiem smutne skutki posyłania dzieci na lekcje religii. 🙁
@JK
Ad. 1 Oto życiorys prof. Wiktora Herera (wrzuć google „Jan Rodowicz Anoda” to jedna z jego ofiar!) https://pl.wikipedia.org/wiki/Wiktor_Herer Zresztą jednego z założycieli „S” na SGPiS (Podobnie jak koryfeusz prawa UW prof. Igor Andrejew stalinowski sędzia SN (vide gen.Fieldorf(„Nil”) i założyciel „S” na swoim wydziale) … 😉 Herer miał kumpla z MBP na SGPiS – prof.Władysława Sadowskiego.
ad.2 LWP racjonalnie gospodarowała kadrami – najlepsi szli szybko w górę, trochę słabsi po prostu dowodzili i terminowo awansowali, niektórzy zostawali wojskowymi urzędnikami albo pracowali na uczelniach kształcących ZAWODOWYCH wojskowych – oficerów, chorążych, podoficerów – to rdzeń armii. No to kogo delegowano do kształcenia podporuczników rezerwy – mięsa armatniego z przewidywanym (i statystycznym !) czasem życia frontowego 2 tygodnie??? I o mądrych inaczej wypowiedziach tych panów, (zresztą o nich samych też!) krążyły na co ambitniejszych uczelniach legendy … 😉 W Warszawie akurat była (i jest!) masa wojskowych instytucji znacznie ambitniejszych, bardziej perspektywicznych i lepiej płacących(!) od uczelnianych SW… Na ogół ci ludzie z warszawskich SW zostali z nich spuszczeni …
ad.3 Uczelnie w III RP są utrzymywane głównie za pieniądze podatników – i publiczne i niepubliczne – wyjątki potwierdzają regułę. BTW – pracownicy uczelni w PRL mieli swoją KN … 😉
@Ontario
>Te (ci?) urzędasy zarabiają niewiele więcej niż nauczyciele<
Ale jednak zarabiają więcej – czemu?!A jak z wykształceniem? W stolicy te 10 tys. urzędasów (często bez studiów!) i wielu miejskich instytucji (np. ZGN) – wielu zaledwie po maturze -zarabia średnio DWUKROTNOŚĆ zarobków warszawskeigo nauczyciela … 🙁
Belferxxx
1. A znasz życiorys Kołakowskiego czy Baumana? Ten Herer to przy nich tylko mało ważna płotka a ja o nim po raz pierwszy dopiero od ciebie usłyszałem, Poza tym, to kogo ty się czepiasz – przecież on w 1980 z rekomendacji Jacka Kuronia został doradcą Komisji Krajowej NSZZ „Solidarność” do spraw rolnictwa. Znaczy się, że Kuroń i NSZZ „Solidarność” mają według ciebie krew na rękach…
2. Mięsem armatnim zawsze są szeregowcy i podoficerowie, a nie oficerowie, których na SW SGPiS przygotowywano głównie do pracy w kwatermistrzostwie, logistyce i kontrwywiadzie. Znów pudlo. Poza tym, to o posadę na takim SW, to oficerowie dosłownie się bili – odpowiedzialność praktycznie żadna, przyjemna praca ze studentami, mieszkanko w Warszawie, czyli żyć nie umierać. Stąd też większość wykładowców stanowili majorowie i pułkownicy a kapitan jak się tam trafił to zaraz szedł w majory. Pamiętam, że jak pojechaliśmy na pierwszy obóz do Ciechanowa, to porucznik był dla nas dosłownie niczym i dopiero oburzony dowódca jednostki zorganizował nam szkolenie na temat że porucznik to też oficer a więc trzeba mu oddawać honory wojskowe i wykonywać bez szemrania jego rozkazy. Oczywiście, że Sztab Generalny czy MON dawał większe możliwości awansu niż SW, ale też łatwiej było tam komuś ważnemu podpaść i wylecieć do zielonego garnizonu. I na koniec – szczególnie po marcu roku 1968 to na SW wysyłano najlepszych, najbardziej zaufanych oficerów, domyślasz się chyba z jakich powodów.
3. Tylko państwowe wyższe uczelnie w III RP są utrzymywane za pieniądze podatników a pracownicy tych uczelni NIE mają Karty Nauczyciela: Nauczycieli akademickich nie obejmuje Karta Nauczyciela (https://www.infor.pl/prawo/emerytury/wczesniejsze-emerytury/686375,Emerytura-dla-nauczycieli-akademickich.html), tak więc nauczyciele akademiccy nie mogą przechodzić na emeryturę przyznawaną nauczycielom szkół podstawowych i średnich bez względu na wiek na podstawie Karty Nauczyciela.
Belferxxx
Myślisz po „komuszemu”, czyli uważasz, że zarobki powinny zależeć od formalnego wyksztalcenia, formalnie zajmowanego stanowiska i stażu pracy, a nie jak w realnym kapitalizmie tylko i wyłącznie od efektów pracy.
@JohnKowalsky
Pracowałeś na uczelniach prywatnych. A teraz mamy po tych uczelniach miliony niedouczonych magistrów.
De Vin 1 lutego o godz. 23:11 260849
Znów tylko ad personam – W S T Y D. 🙁
A te miliony niedouczonych magistrów mamy dziś też i po państwowych uczelniach. Poza tym, to przed wojną SGH była uczelnią prywatną, a dziś jest ona uczelnią państwową, ale to przecież dzisiejsza państwowa SGH a nie przedwojenna prywatna SGH wypuszcza owych niedouczonych magistrów.
@JK
1.Bauman czy Kołakowski pracowali w aparacie politycznym – tworzyli kwity, które miały mobilizować podległych żołnierzy. Czyli „robili w słowie”! Ppłk prof.Herer był naczelnikiem wydziału V Departamentu MBP (dyrektor – Julia Brystygier!) i OSOBIŚCIE przesłuchiwał i torturował, robili to, też pod jego okiem, podwładni. Przynajmniej(!) jeden, bohater PW Jan Rodowicz, został przesłuchany tak „skutecznie”, że wolał skok w 5 piętra niż „powtórkę z rozrywki”. Różnica pomiędzy Hererem a Baumanem czy Kołakowskim jest oczywista!!!
2. U pojedynczej osoby oczywiście realne(!) kwalifikacje i dyplom nie muszą iść w parze. Co innego jeśli dotyczy to całej GRUPY ZAWODOWEJ … 😉
@JK
Co bardziej wykształceni Żydzi z wojska i służb odchodzili „w naukę” w latach 50-tych! Po pierwsze na fali antysemityzmu Stalina-Berii (1950-1953) (wojsko) i po 1956 – służby! Po roku 1968 niedobitki po prostu wyjeżdżały do Izraela, a nie trafiały do uczelnianych (!) SW … 😉
Wladimirz 2 lutego o godz. 10:23 260852
1. Bauman wyleciał z wojskowej bezpieki już na samym początku tzw. odwilży, zaraz po śmierci Stalina, gdyż był on aż takim bolszewickim fanatykiem, że nawet jego koledzy z UB mieli go dość. Kołakowski to był zaś człowiek-chorągiewka, bez kręgosłupów moralnego, który gdyby był Niemcem w latach 1930-tych, to robiłby wtedy karierę w NSDAP, na wzór Goebbelsa czy Rosenberga.
2. Nic nie usprawiedliwia tego, co robił Herer, ale on tylko wydał nakaz aresztowania Jana Rodowicza vel Anody, a torturowali owego Anodę inni funkcjonariusze bezpieki. Herer był zresztą tylko płotka w porównaniu do takich „asów” stalinowskiego aparatu represji jak Bauman czy Kołakowski. Ostatecznie to ani Hitler ani Stalin nikogo własnoręcznie nie torturowali ani nawet nie wydawali rozkazów, aby kogokolwiek torturować.
3. A jeżeli oceniamy każdego absolwenta czy pracownika SGPiS na podstawie Herera, to pytam się co powinniśmy zrobić z Balcerowiczem, Glapińskim, Kołodką czy Liberadzkim? Oni też mają krew na rękach? Poza tym, to Herer został w roku 1980 doradcą Komisji Krajowej NSZZ „Solidarność” do spraw rolnictwa z rekomendacji Jacka Kuronia. Znaczy się, że Kuroń i NSZZ „Solidarność” też mają według ciebie krew na rękach?
4. Co do Rodowicza vel Anody, to wbrew rozkazowi gen. Leopolda Okulickiego z dnia 19 stycznia 1945 roku o rozwiązaniu AK, prowadził on nielegalną działalność dywersyjno-terrorystyczną, a więc nic dziwnego, że został on aresztowany i był przesłuchiwany. Dziś też CIA stosuje tortury podczas przesłuchiwań osób podejrzanych o terroryzm i dywersję, w tym także na obszarze Polski a żadnemu z tych agentów CIA stosujących tortury czy też wydających rozkazy ich stosowania włos z głowy nie spadł i szybko zapewne nie spadnie, a wielu z nich, tak jak nazistowscy przestępcy, dożyje spokojnej starości, pod parasolem ochronnym tej samej CIA, która chroniła tych nazistowskich czyli niemieckich przestępców wojennych. Poza tym, to wiadomo o okolicznościach śmierci „Anody” tylko to, że podczas śledztwa w siedzibie MBP przy ul. Koszykowej zmarł on 7 stycznia 1949 r. Według prokuratury i UB przyczyną jego śmierci był skok samobójczy z okna IV piętra budynku, ale być może umarł on w innych okolicznościach, jako iż trudno uwierzyć, aby UB przesłuchiwał wówczas aresztantów w pokojach bez krat w oknach.
5. W realnym kapitalizmie, to NIE otrzymuje się pieniędzy za przynależność do danej grupy zawodowej, a tylko za efekty pracy.
Wladimirz 2 lutego o godz. 10:40 260854
1. Nie myl antysyjonizmu z antysemityzmem. Po prostu Izrael, który powstał w roku 1948 głównie dzięki militarnej i politycznej pomocy ZSRR, szybko zaczął odchodzić od idei socjalistycznych i zaczął być agenturą Zachodu na Bliskim Wschodzie, a więc już od roku 1950 zaczął on tracić poparcie, jakie otrzymywał od ZSRR, a ci, którzy popierali Izrael w ZSRR, czyli głównie bolszewicy żydowskiego pochodzenia, zaczęli mieć kłopoty.
2. Herer NIE był zaś w uczelnianym SW a tylko był on wykładowcą akademickim. W 1973 uzyskał on (zapewne na fali antysemityzmu) tytuł naukowy profesora nauk ekonomicznych. W roku 1980 z rekomendacji Jacka Kuronia został doradcą Komisji Krajowej NSZZ „Solidarność” do spraw rolnictwa. W okresie późniejszym pracował on między innymi w Zakładzie Badań Statystyczno-Ekonomicznych Głównego Urzędu Statystycznego i Polskiej Akademii Nauk.
Wladimirz 2 lutego o godz. 10:40 260854
Po roku 1968 syjonistyczne niedobitki wyjeżdżały z Polski, ale na tzw. Zachód, a nie na Bliski Wschód i pod hasłem „byle nie do Izraela”. ;-)
belferxxx
1 lutego o godz. 21:12 260846
Obeznany w sprawie mistrzu, urzędasy zarabiają wedle tabel ustalonych przez rząd. TABEL. Jeśli urzędas przepracował np. 30 lat, to zarabia więcej od nauczyciela. A jeśli urzędas pracuje np. rok, to zarabia mniej od nauczyciela.
O co ci chodzi? Czy to ja ustalałem reguły wynagradzania pracowników budżetówki, a więc urzędasów, nauczycieli itd.? Nie, nie ja ani nie ty. Czy zatem masz taką samą pretensję do mnie, jak i do siebie? Ani ty, ani ja nie mamy wpływu na zasady wynagradzania w budżetówce, ale mnie lejesz aż mi jucha cieknie ze ślepej kiszki. Czy łomoczesz rząd, który określa, kto i ile zarabia w budżetówce? Nie, nie czynisz tego, ale lejesz mnie, który nie ustalił niczego i niczego ustalić w sprawie płac nie może, nie mam prawa. No, to lej.
Rząd ustala tabele prac. RZĄD, czyli PAŃSTWO, na pewno nie ustala tabel Samorząd…
Znalazła? Dlaczego nie szuka ona pieniędzy w wojsku, które nam nie jest potrzebne aż tak duże jak dziś, bo przecież ani z Rosją ani z Niemcami wojny nijak nie wygramy. Przecież oficerowie odchodzą z wojska na emerytury w wieku 50 lat, dostając, co gorsza, ogromne odprawy – od kilkudziesięciu tysięcy złotych (majorzy) do nawet kilkuset tysięcy złotych (generałowie). Dlaczego o tym się nie pisze?